— 91 — jesteście niewolnikami despoty, poddanymi tysiąca tyranów wszelkiego rodzaju: szlachty, księży i t. d. Wasza sprawiedliwość jest ułomna i krzywdząca, wasza rzekoma cywilizacya dogadza tylko niezdrowym pragnieniom. Wyrafinowanie, które jej zawdzięczacie i którem się chlubicie, odpowiada waszym sztucznym potrzebom; my bowiem, ludzie natury, ani go nie pożądamy, ani nie rozumiemy. U was wszystko służy bogatym, obok których cierpią tysiące biednych. Interes tworzy wasze niedorzeczne małżeństwa, a postępowanie waszych kobiet jest sto razy gorsze, niż niewinny brak wstydu naszych dziewcząt. Drwicie z niektórych naszych zwyczajów, lecz bajki waszych jezuitów dorównywują bajkom naszych bab, a wasze malowanie się i pudrowanie nie mniej jest śmieszne od naszego tatuowania. To, co wy nazywacie pieniądzem, jest djabłem nad djabłami, tyranem, źródłem nieszczęść, zgubą dusz i grobem żyjących... Jeśli u nas komu brak czego, sąsiad mu daje, gdyż wszystko posiadamy wspólnie." Zanim słońce wejdzie, leci przed niem brzask, który zapowiada jego przybycie. Podobne zjawisko występuje często w dobach rozwoju myśli ludzkiej. Ale to podobieństwo jest czysto zewnętrzne. Świt w naturze — to łuna zbliżającej się pochodni dnia; tymczasem świt w dziejach umysłowości — to własna jasność poprzedników geniuszu. Jest to niezaprzeczonym faktem, że zanim ukaże się wielki objawiciel nowej prawdy, już ją w pojedyńczych promieniach rozrzucają po świecie duchy mniejsze. On te promienie jak gdyby w siebie wchłania i potężnem światłem wybłyskuje. Nieraz długo jeszcze spółcześnie z nim i po nim, a niezależnie od niego żarzą się drobne iskry tego samego ognia, świadczące, że atmosfera czasu zapalała go w umysłach— w jednych mniej, w drugich słabiej. Rousseau — jak wiadomo — starał się udowodnić, że człowiek w stanie natury był cnotliwy i szczęśliwy, że kultura ska