— 327 — można wydziedziczać z nich lub obdarzać przywilejem; że dla podtrzymania zbytku i przesytu nie należy podtrzymywać nędzy i głodu. Ale praktycznie zagadnienie to się wikła, gdyż logicznemu rozumowaniu przeciwstawia się niekonsekwencya, a raczej—odmienna konsekwen-cya natury. Ludzie mogą być równi w prawach, nie będąc równi w uzdolnieniach. Przeszkodę tę utopiści dostrzegają, ale spodziewają się, że ona kiedyś sama runie. Liczą na to, że kontrolowany przez społeczeństwo dobór płciowy, umiejętna hodowla potomstwa i te same warunki życia upodobnią ludzi; że powszechna i jednaka o-świata zgładzi te góry i przepaście, które dziś oddzielają ciemnych od ukształconych lub nawet przekształconych, wyrównają między nimi poziom wiedzy, a z nią uzdolnień. Do pewnego stopnia przypuścić to można. Ażeby wszakże nastąpiła bezwzględna, a chociażby tylko mało zróżnicowana identyfikacya osobników ludzkich — nie jest to ani prawdopodobne, ani nawet pożądane. Nieprawdopodobne, bo natura pod żadnym sztucznym wpływem nie przestanie wytwarzać różnorodności śród istot jednako uwarunkowanych; niepożądana — bo ich upodobnienie wstrzymałoby ruch rozwojowy i zmechanizowałoby zupełnie bieg życia społecznego. Zdaje się więc nie ulegać wątpliwości, że jakąkolwiek przybierze ono postać, cokolwiek zrobione będzie dla zniwelowania jego wyżyn i nizin, ludzie na tej równinie będą ciągle różni -różni nie tylko w swych charakterach, ale także zdolnościach. A w takim razie, jeżeli nawet własność obecna zniknie, obrachunek udziału jednostek w wytworach pracy wykaże znaczne różnice. Jak je zrównoważyć? Na to pytanie nie odpowiedziała zadawalająco żadna utopia. Argument, którym zwykle usiłowano przechylić szalę na stronę komunizmu, mianowicie, że dziś także jednako wynagradzane są niejednakowe siły (w biurach, wojsku, fabrykach), niewielką ma wagę, gdyż naprzód różnice są drobne, a powtóre wzgląd ten może nie być dość