— 106 — sznie biorą za podstawę swych przepisów nierówność, która czyni je niezbędnymi i bez której społeczeństwo rozpadłoby się w gruzy... Kto jej się sprzeciwia, staje się przez to samo nieprzyjacielem ogólnym, którego oni muszą ścigać, przestępcą, którego mają racyę karać... Szczęście jednych, powstaje z nieszczęścia innych, bogactwo bogatych z ubóstwa ubogich... Powiedzcie mi, panowie, czy znacie inny sposób tworzenia bogatych bez tworzenia jednocześnie biednych? Co to jest dostatek? Czy to nie jest nierównomierność między tym, który ma wiele a tym, który nie ma nic? A może spoczywa w naturze jakaś tajemnica dokonywania podziału na korzyść pierwszego bez ograbiania drugiego?... Me można sobie sprawić nowej karety w stolicy, bez zniszczenia kilku wozów na prowincyi." Linguet dowodzi, że nowoczesny robotnik, który zdobył sobie tylko „swobodę umierania z głodu", znajduje się w daleko gorszem położeniu, niż dawny niewolnik. Ten miał przynajmniej zabezpieczone życie, tamten musi ciągle o nie walczyć. „Okrutnicy, których on błaga o przyjęcie jego usług, nie wstydzą się — że tak powiem — badać jego pulsu, ażeby się przekonać, ile mu jeszcze pozostaje sił: według stopnia jego omdlenia regulują ofiarowaną mu zapłatę, a im bliższy wydaje się im śmierci z wyczerpania, tem więcej obcinają mu to, co mogłoby go uratować... Społeczeństwo czyni świat ogromnem więzieniem, w którem wolni są tylko dozorcy aresztantów." Daremnie nędzarz targa się. „Cierp więc — woła w końcu — i umieraj skuty, takie jest twoje przeznaczenie. Społeczeństwo żyje z niszczenia swobody, jak dzikie drapieżce żyją z pożerania zwierząt bojaźliwych." *) Oto jaką mowę słyszał, występując na widownię Ba-beuf, który dał nędzarzom inną radę. *) Lichtenberger, Soc, ut.