jęcia ścisłego i wszechstronnego oddziaływania (wzajemnego), w którem zbiorowość i jednostka zarówno bierną i czynną gra­ją rolę, jakkolwiek w różnym stopniu." Ale ten brak ścisłego dowodu nie zmienia bynajmniej faktu zawisłości woli od ze­wnętrznych pobudek, a byłoby rzeczą myśliciela nie oglądać się za dowodami, których mu inni mają dostarczyć, ale rzecz sarnę rozważyć, samemu ją zbadać i po gruntownem zbadaniu zdanie swoje wypowiedzieć. Gdyby Rumelin tak sobie był postąpił, to może byłby poznał, że punkt wyjścia jego, mianowicie stanowisko dualistyczne nie da się usprawiedliwić, i że wszy­stkie wnioski, wyprowadzone z fałszywej premisy o wolności woli, muszą być mylnemi. Byłby może poznał, że stoi on po prostu na stanowisku, które od wieków zajmuje teologia wszel­kich wyznań, a które dawno już zostało opuszczonem przez trzeźwych myślicieli.—Dualizm bowiem ducha i materyi, a co zatem idzie, teorya wolności woli, jest konieczną podstawą wszelkiej filozofii teologicznej, która odpowiada zupełnie umy­słowym potrzebom mas i o tyle ma racyą bytu. Dla tego też filozofia pozytywna nie usiłuje wcale zwalczać tych zapatrywań teologicznych, zwłaszcza, że nauki przyrodnicze zwalniają ją od obowiązku ugruntowania monizmu. O ile ten ostatni jest już ugruntowany, prawie udowodniony, o tyle fi­lozofia teologiczna jest znów istotną potrzebą duchową najwięk­szej części ludzi. Pozytywizm nie ma wcale potrzeby nie widzi korzyści naruszania tego, co dla największej części ludzi jest drogim skarbem. Zwraca on się jedynie do zwolenników monizmu i nie stawia sobie innego zadania prócz przeprowadzenia idei monistycznej na polu nauk społecznych.