zamku Czetwertyńskiego, wszelkie precioza zabrali, summy gotowe, szaty, rynsztunki, stada bydła rozdrapali. Żydów w pień wycieli, nieprzebaczając płci, ani wiekowi; ci tylko z żydów ocaleli, którzy się poddali Tatarom ob. Schusberg Brama pokuty. Rigelman powiada, że Bohd. Chmielnicki uformował tu osobny pułk żywotowski, ale błędnie, bo w 1649 r. stała tu tylko sotnia kozacka, należąca do pułku kalnickiego. Sotnikiem jej był wtedy Legwin Rejestra, str. 182. W r. 1649 znowu na Czarnym szlaku pod Ż. , jako na zwykłym zbornym punkcie, zatrzymały się tłumy kozackie dla połączenia z Tatarami, Pierwsi byli pod przewodem Bohd. Chmielnickiego, drugich wiódł han krymski. Złączone zastępy pociągnęły stąd na Zbaraż Rigelman, cz. I, str. 128. Aż nareszcie w r. 1651 po raz trzeci Chmielnicki pod Ż. przyciągnął i obóz zatoczył. Zatrzymał się tu na czas jakiś. Tu do niego przybyło dwóch czauszów od sułtana tureckiego, z hramotą i z dwoma w podarku dla niego argamakami końmi. Chmielnicki wdzięcznie to przyjąwszy, wysłał od siebie w zamian do sułtana posła swego Pawła Kłodnickiego i wana Petrowa Akty J. Z. R. , t. III, str. 450 1. Ale wyprawa, na którą Bohdan się ztąd udał, skończyła się zgubną dla niego klęską Berestecką. Cofnął się tedy z niedobitkami na Ukrainę a w ślad za tera nastąpiła t. zw. ugoda białocerkiewska, w skutek której wojska kor. pod wodzą hetm. w. kor. Mikołaja Potockiego zajęły kraj, rozłożyły się w pewnych naznaczonych punktach, gdzie stać powinny aż do ułożenia regestru. Część tego wojska ulokowaną została w Ż. , jako ważnem wojennem stanowisku, gdzie też niebawem ogólny przegląd wojsk koronnych miał miejsce Dyaryusz Oświecima. Pokój atoli z Kozakami zawarty był niepewny. Chmielnicki czekał tylko sposobności do zerwania ugody. Gdy więc Marcin Kalinowski, hetman polny, z Ż. wyruszył pod Ładyżyn i spotkał tam Tymoteusza Chmielnickiego, śpieszącego na swe wesele z hospodarówną do lass, Bohdan chwycił się nikłego pretekstu, że jakoby Kalinowski chciał na syna jego uczynić zasadzkę i połączywszy się z Tatarami uderzył na hetmana, obozującego pod Batowem i krwawą mu zadał klęskę. Niewolnicy, w których liczbie i sam Kalinowski się znajdował, przez Kozaków zostali w pień wycięci. Podczas zaburzeń tych, ks. Stefan Czetwertyński wyniósł się na stałą rezydencyą na Polesie i osiadł we Włodzimiercu. Ale wojna ta, podobnie jak szlachtę, porozganiała i lud miejscowy. Jednakże, gdy cokolwiek ucichał szczek oręża, to widocznie powracał on do swoich siedlisk dawnych, jak o tem dowiadujemy się dokumentu, który zaznacza, że w 1653 r. 402 poddanych wróciło do Ż. Arch. Czetwertyńskich i Krasickich. W okresie późniejszym ludność, która tu wichrzyła z Chmielnickim, całkiem. za Dniepr z Ukrainy zachodniej się przeniosła. Za tem kraj opustoszał. Ż. w raz z okolicą rażąco się wyludnił, tak ze taryfa podymnego z 1664 r. wyraża w Ż. 43 dymów dawniej było tu 1689 dym. ; młyn na potężnej wodzie, kamieni 6, po zł. 3 gr. 18; młyn wieśniak gr. 15; stępy jedne zł. 1; ze wsi Skały, w której dymów innych niemasz, tylko młynek wieśniak, gr. 15; z Teleżyniec z 3 dym. zł. 4 gr. 15, suma zł. 89 Arch. J. Z. R. , cz. VII, t. 3, str. 544 545. Ks. Stefan Czetwertyński w r. 1665 synowi swemu Stefanowi, chorążemu wołyń. , oprócz dóbr poleskich, oddał i Ź. Ale i ten stale przebywał na Polesiu, we wsi Jeziorach, gdzie miał zamek a dóbr żywotowskich był chyba tylko nominalnym dziedzicem. Żoną jego była Regina z Kaszowskich, z którą miał syna Włodzimierza, sstę siewierskiego, i dwie córki Konstancyą za Janem Stanisławem Wyżyckim, sstą tymbarskim, i Katarzynę za Karolem hr. Krasickim, kasztelanem chełmskim. Ks. Stefan Czetwertyński dotkliwej doświadczył przygody. Brat jego Aleksander, z Bokijownej zrodzony, poległ w Prusiech na wojnie z Gustawem Karolem Szwedzkim. Tymczasem niejaki Kałusowski, żołnierz, wyszedłszy z niewoli u Ordy, zaczął przedstawiać się za zabitego Aleks. Czetwertyńskiego i z tego tytułu w dobrach żywotowskich, podtenczas opuszczonych, jako we własnych rozporządzać. Ks. Stefan jeszcze to było za życia jego ojca przybywszy w Bracławskie i przekonawszy się, że ów Kałusowski był samozwańcem, wypędził go, a potem o przybranie cudzego nazwiska pozwał do trybunału, który go uznał za samozwańca. Kałusowski znikł bez wieści, a następnie po leciech kilku wypłynął aż na Polesiu, u Filipa Bokija, zdecydowanego nieprzyjaciela ks. Stefana, i przez zemstę namówił go, aby księcia pozwał o tyrańskie jakoby zamordowanie brata własnego ks. Aleksandra, a Filipa Bokija rodzonego siostrzeńca. Sprawa wytoczyła się do trybunału; ks. Stefan cierpiąc mocno, z powodu tego zarzutu, w kościele Matki Boskiej u dominikanów w Łucku ślubował, że jeżeli będzie oczyszczony z zarzutów, to wstąpi do zakonu dominikanów. Jakoż na uniewinnienie swoje zgromadził dowody faktyczne, że brat jego Aleksander podczas wyprawy pruskiej istotnie poległ w boju, a więc sądownie od rzuconej na siebie po twarzy zupełnie został uniewinniony, a Bokij skazany na wieże. Dopełniając ślubu swego ks. Stefan wstąpił do klasztoru dominikanów łuckich, przyjąwszy w zakonie imię Jacka. Był to pierwszy katolik w tym do Żywotów