bo pagórek jest dosyć wysoki i stromy tak, że trudno wdrapać się na niego, a prócz tego jest on jeszcze opasany wielkim nasypem, również z naniesionej ziemi, z parapetem z desek, który go zakrywa do połowy wysokości. Brama zwrócona jest ku północy, gdzie rozpościera się największe w Polsce trzęsawiska, łączące się z tem, które opasuje miasto. Ale bagnistą tę nizinę zamykają z jednej strony wysokie góry, z drugiej nizkie wzgórza, które okrywają rzędy dobrych wsi i tworzą piękny krajobraz i dekoracyą urozmaiconą. Biota te miały być niegdyś stawem, jak twierdzą niektórzy, ale niewiadomo którędy i jak uszła z nich woda. Wewnątrz zamku są apartamenta dosyć źle ułożone, podwórzec bardzo ściśnięty, pokoje bez wychodów osobnych i nie w jednym rzędzie, ale wszystkie piękne, szerokie, wysokie, dobrze oświetlone, wykładane wielkimi płytami pstrego marmuru. Izby służebne na dole mają pyszne sklepienia. Studnia jest nadzwyczajnie głęboka, gdyż trzeba ją było kopać aż do podnóża pagórka, bo w jego naniesionej ziemi nie mogło się znaleźć źródło żywej wody. Wewszystkiem widać, że to starodawny dom wielkiego pana, nawet w kaplicy, która jest ozdobiona malowidłami al fresco, A jednak na dłuższy pobyt jest to smutne pomieszkanie, pozbawione alei i spacerów, do którego trzeba się wspinać, jakby do wieżyczki strażniczej i siedzieć w niem, jak Szymon na swoim słupie. Królowa Marya Kazimiera, pomna na urodzenie męża w tym zamku, wyporządziła go wielkim nakładem i ozdobiła wewnętrznie. U podnóża wałów postawiła kilka budynków z drzewa na stajnie i wozownie i założyła no nowo ogród, który był prawie zupełnie zniszczony. Przeszedłszy w ręce mniej zamożnych właścicieli, począł się zamek chylić do upadku. Rzewuscy nie mogąc utrzymać dwóch rezydencyi pańskich, przenieśli wszystko, co się przenieść dało, do Podhorzec. Już w 1820 r. , gdy go zwiedzał J. U. Niemcewicz Podróże historyczne po ziemiach polskich, odbyte między r. 1811 a 1828, był on w zupełnem opuszczeniu, niektóre pokoje zasypane gruzem, pozbawione drzwi i okien. Ciekawe szczegóły podaje Siemieński w swych wspomnieniach z podróży p. t. Oleski Biały Kamień wydanie zbiorowe, Warszawa, 1881, t. 7, str. 123. Od wschodu, pisze, lewa strona zamku nic nie przedstawia godnego uwagi, zdaje się, że była zawsze przeznaczona dla sług i domowników; izby są małe i bez ozdób. Prawa zaś i front noszą jeszcze ślady, lubo bardzo zatarte, wspaniałej przeszłości. Wszedłszy po nowożytnych drewnianych wschodach na pierwsze piętro, przedstawia ci się dość gustowny salon o mozaikowych kolumnach, z widokami malowanymi na ścianie; ale go omijasz skwapliwie jako pomnik świeżego smaku. Za to obok będąca komnata z wielką alkową, zaczyna cię witać starszym już językiem. Wysokość jej dwa razy prawie taka, jak bocznego salonu; ogromny kominek, z niezmiernym piecem, róg jeden zalega. Okap kominowy wystawia w rzeźbie homeryczne figury Parysa dającego jabłko najpiękniejszej bogini. Parys jest w peruce z czasów Ludwika XIV, boginiom też nie brakuje fryzur. Sufit okrywa wielkie płótno w złoconych ramach, na niem malowane olejno porwanie Europy. Sciany popackano na zielono, mają kilka portretów Jana III i Maryi Kazimiery; miało ich być tu więcej, ale jedne wzięto do Podhorzec, drugie po rękach się rozeszły. Przed alkową stoją dwa sążniste, drewniane posągi, podobno Apollina i Dyany, suto niegdyś złocone, dzisiaj biały gips tu i owdzie przegląda. Są to resztki smaku, jaki u nas panował za Augusta II, czyli mody, sprowadzonej z Francyi. Z tem wszystkiem najwspanialsza to komnata z całego zamku. Nic wątpię, że w dawniejszych nawet czasach, jeszcze za Daniłowiczów, musiała być przeznaczona na pokój bawialny, a jeżeli mię domysły moje nie zwodzą, kto wie, czy nie tutaj odegrała się owa straszliwa tragedya Adama Żółkiewskiego. Na wyższem piętrze, przeszedłszy jakiś korytarzyk, sionkę i kilka drobnych klitek, wprowadzony jesteś do komnaty obszernej, ale w najopłakańszym stanie. Większa część szyb w oknach wybita; zabito je gontami albo deskami. Na posadzce niegdyś kamiennej, dziś nie wiem jakiej, dla warstwy śmieci i gruzów, stoją różne gospodarskie naczynia. Pokój ten musiał być wielce wspaniały, znać to po mozaikowych ścianach, po świecącej gdzie niegdzie pozłocie, a nadewszystko po płaskorzeźbach w kształcie medalionów na suficie, gdzie jeszcze można przeczytać napisy Horatius, Virgilius, Naso. Z tej izby rzymskich poetów prowadzą wąziutkie, kręte wschodki na wyższe jeszcze piętro; udawszy się niemi wejdziesz do szczupłego pokoju, którego ściany fioletowe błyszczą jakby szkłem potłuczonem; w izdebce tej, król Jan się urodził Drzwi podwójne, ozdobione malowaniami, z pokoju zamku Oleskiego, są w muzeum Lubomirskich we Lwowie Kołaczkowski, Pamiątki po Sobieskim, Przewodnik nauk. i liter. , 1883, str. 235. Dnia 25 października r. 1882 objął Mikołaj Zyblikiewicz, marszałek krajowy, w posiadanie zamek Oleski, nabyty z ofiar prywatnych, za staraniem Jana hr. Zamoyskiego zebranych. Budynek pokryto tymczasowo deskami i pozabijano okna w części opustoszałej. Rysunek zamka oleskiego wykonany według zdjęcia J. H. Müntza z d. 24 lipca 1781 r. podał Tygodnik Ulu Olesko