na sobie ni szyszaka, ni zbroi, z gwintowanego muszkietu został na wylot w twarz postrzelony, nawet podniebienie mu wyrwała kula; zaczem krew z ust wypluwszy i przyszedłszy do zmysłów trochę, spytał, ażali wzięte już miasteczko Gdy mu odpowiedziano że nie, tak to go poruszyło, iż krew powtórnie, z równą gwałtownością dobyła się z rany. Tymczasem Kozacy z miasteczka na hufce polskie pomieszane wciąż czynili wycieczki, a gdy ktoś z tyłu wojska zawołał, że Chmielnicki z Tatarami nadchodzi, zmusiło to wojsko do odwrotu. Czarniecki uwieziony z pod M. , często potem przed swymi dawał się słyszeć, iż nierównie bardziej bolał nad tem, że z rąk prawie wydarte miał zwycięztwo, aniżeli z przyczyny bólu, który poniósł z tak ciężkiego postrzału. Kronikarz Joach. Jerlicz powiada, że brat jego Maciej Jerlicz podczas tegoż oblężenia będąc z wojskiem samoośm, gdy o północy trwoga się uczyniła, nie wiedzieć gdzie zadział się z czeladzią, czyli chłopi go zabili, czyli do ordy oddany został Kochowski, Climacter I, f. 363; Wieliczko, t. I, str. 129; Jerlicz, t. I, str. 44. Tymczasem burza wojen kozackich nareszcie przewiała i właściciele ziemscy ukraińscy wrócili do dóbr. Dotkliwym był atoli twardy los tych wojen i okolice najrozkoszniejsze zburzone i opuszczone zostały. Wsie i miasta w pożogach spełzły. Skrzętnością przecież a zabiegiem powróconych krajowi posiadaczy ziemskich strony te stopniowo zaczęły się kolonizować i z ruiny dźwigać. Ks. Konstanty Krzysztof Wiszniowiecki, wojew. bracławski, dziedzic M. , umarł w 1676 r. ; był on ożeniony z Urszulą Mniszchówną, lecz z tą bezdzietny; po raz wtóry ożenił się z Anną Chodorowską i z tą zostawił synów Janusza i Michała i córkę Franciszkę za Kazimierzem Tarłą, sstą goszczyńskim. Ta ostatnia wzięła więc M. w posagu. Tarłowie zaś mieli jednę córkę Annę, która wyszła za mąż za bratanka swego Stanisława Tarłę, kuchmistrza koron. Mieszkali oni w Kromołowie dziś pow. olkuski, a M. rządzili z ich ręki zawiadowcy, czyli tak zw. gubernatorowie. Jednakże Anna Tarłowa, kuchmistrzyni kor. , po rodzicach odziedziczywszy M. , od czasu do czasu dowiadywała się do nich, i gorliwa o chwałę Bożą, w 1743 r. w M. kościół katolicki, wraz z wyznaczeniem pewnego funduszu na utrzymanie plebana, fundowała. Jakoż wkrótce stanął tu kościół drewniany p. t. ś. Dyonizego Areopagity, bisk. i męcz. Po Annie Tarłowej M. następnie w drodze spadku przeszły w dziedzictwo Lanckorońskich. W 1762 r. dziedziczyli tu już bracia Maciej i Stanisław Lanckorońscy. Pierwszy z nich był stolnikiem podolskim, potem wojew. bracławskim, drugi kasztel. połanieckim. Stanisław Lanckoroński Słownik geograficzny. Tom VI. Zeszyt 69. był ożeniony ze sławną swojego czasu matroną polską, Maryanną ze Świdzińskich, wojewodzianką rawską, zeszedł atoli bezpotomnie i połowa jego dziedziczna w M. spadła na jego brata Macieja, wojew. braciawskiego. Lanokorońscy trzymali w M. swoich nadwornych kozaków, którzy bronili od uszczerbku granice dóbr. Powszechnie dobra tutejsze, rozległe bardzo, nie były ujęte w źadne stałe granice, a to z powodu poprzednich wojen kozackich, które w pustynię tak niedawno jeszcze kraj ten były zamieniły. Spory więc o niedokładność granie zrodziły wojnę sąsiedzką, i tak tu w M. milicya nadworna ciągle wojowała to z Morawskimi, panami Koneły, to znów z Kordyszami, panami Cybulowa. Toć tradycya w ustnem podaniu przechowała wiele epizodów z tej sąsiedzkiej wojny, ale już ubranych w szatę legendy. Kordysz, pan Cybulowa, wysłał swoich kozaków z naczelnikiem Szandrą, na M. , własność Lanckorońskich. Ale kozakom nadwornym Lanckorońskich dowodził niejaki Tarasenko, który miał taki, , sekret, że kule, któremi do niego strzelano, brał w ręce i napowrót niemi ciskał; wśród boju podjechał ku Szandrowi, ubił go i sam odparł najazd na Monasterzysko. Rozruchy ludu ukraińskiego z 1768 r. , znane dziś z krwawej pamięci, doszły i do M. Opowiadają że podczas tego zaburzenia hajdamacy, napadłszy na M. , wynieśli ze spalonego kościoła katolickiego obraz Matki Najświętszej. Watażka Towstiuk chciał go deptać nogami, ale w tem nadeszła inna szajka, której herszt rozgniewany o to świętokradztwo, wystrzelił do Towstiuka. Ale ten posiadał inkluzę i kula odbiła się od piersi, choć nabój zapalił koszulę na hajmadaku; wtedy przeciwnik powalił go o ziemię i przebił mieczem. Za wojew. Lanckorońskiego do klucza monasterzyskiego świeżo zakolonizowane wsie następujące należały Leśkowa, Chajtowa, Matwiicha, Baczkuryn, Chałajdowa, Terlica, Dąbrówka i Połowińczyk właściwie Płomieńczyk od nazwiska herbu Lanckorońskich Zadory albo Płomieńczyk. W samem zaś mczku M. było wtedy 68, na przedmieściu zaś 180 domów podymne opłacających. Tenże Lanckoroński odrestaurował tutejszy kościół drewniany a spalony, jak się wyżej mówiło, przez hajdamaków. Nadto wyznaczył on dla niego dochód roczny z młynów, z jurydyki i czynszów. W 1802 r. komendarzem tutejszym był ks. Antoni Tchórzewski; w 1803 r. proboszczem był ks. Rajmund Józef Jelita Zakrzewski, przeniesiony z Malina; w 1822 r. ks. Jan Sękowski. Kaplice zaś należące do parafii znajdowały się murowane w Ochrymowej i Kniażej Krynicy, drewniane w Cybulowie, Szabastówce i Popówce Protokół archid. kijow. . Ale około 42 Monasterzyska