litewskich, t. j. na schyłku XIV i w pierwszej połowie XV stulecia. Toć może i M. zawdzięczają swoją egzystencyą jakiemu bądź monasterowi, tu, w onych czasach powstałemu, jako i nazwa ich sama zdaje się na to wskazywać. Podług tradycyi monaster ten stał na górze naprzeciwko pałacu. Ale wiadomo również, że po owem pierwszem osiedleniu się tych stron, następne a stanowcze usadowienie się Tatarów w Krymie, na początku drugiej już połowy XV w. , wywarło jak najzgubniejszy wpływ na też okolice, bo odtąd miały się już zacząć owe napady dziczy pogańskiej, które w końcu w pustkę na nowo krainy te zamieniły. Toć osady tutejsze, dotąd stosunkowo ludne, w miejsca opuszczone i pozatracane poobracały się. Dawni posiadacze tych osad zniszczonych, sami zniszczeni na mieniu, musieli się z nich wyprzedawać, a nowonabywcami ich zostali optymaci z Wołynia. Na tej tedy bezludni odtąd olbrzymie magnackie stopniowo i powoli porozpościerały się latifundia. IM. prawdopodobnie przez tę samę przejść musiały kolej. Jakoż około 1635 r. widzimy dziedzicem tak M. jak Koneły, Bosówki i Zubrychy ks. Janusza Wiszniowieckiego, koniuszego kor. , starostę krzemienieckiego. Jaką zaś on drogą przyszedł do posiadania tych dóbr, nie wiemy; przypuszczamy atoli, że wziął je po ojcu Konstantym, który znów mógł je otrzymać w spadku po, , wielowładnych Zbaraskich, którzy to posiedli byli tu w swoim czasie, jak wiadomo, przez nabycie od dawniejszych ziemian tutejszych, a zniszczonych na mieniu przez napady tatarskie, cały aglomerat olbrzymich a przyległych dóbr Daszewskich, Ładyżyńskich, Koszyłowskich i innych. Myli się przeto Święcki mówiąc, że M. jakoby w dawnych wiekach do Jazłowieckich, Manasterskich, w końcu do Sienieńskich należały. Widocznie autor Opisu starożytnej Polski wziął M. ukraińskie, o których tu rzecz, za M. inne, a leżące obok Jazłowca i Buczacza, nad rz. Koropcem, w dzisiejszej Galicyi, a które istotnie jeszcze w XV w. do rodziny Buczackich h. Habdank, piszących się na Jazłowcu i Monastyrzyskach, należały ob. Izyd. Szaraniewicza, , Rys wewnętrz. stos. Galicyi wsch. str. 13. Ks. Janusz Wiszniowiecki jest znany jako kolonizator na wielką skalę ogromnych swoich dóbr bracławskich. Zdobył on tu wielką dla siebie w tych krainach zasługę, że przez gospodarne a wytrwałe kolonizowanie ich, utorował drogę pługa polskiego zdobyczom. Toć napisał o nim Twardowski, że za jego zabiegami dzicze bracławskie zakwitły. A przeto i do M. garnęli się osadnicy, spływali z głębin kraju tak, że ta osada wkrótce do tyla się rozrosła, że obok starego miasta powstało i nowe. Na starem mieście, na tak zwanem dziś Zawalu, stał pierwotny starożytny horodek; Wiszniowiecki na zameczek obronny go zamienił i tem zaopatrzył bezpieczeństwo okolicy. Po zameczkach rozsianych na dziedzicznych jego obszarach trzymał kilka tysięcy żołnierzy, którymi gromił czambuły tatarskie. Janusz Wiszniowiecki umarł 9 listop. 1636 r. Zgon wczesny jego osierocił dwóch synaczków jego Dymitra i Konstantego i żonę Katarzynę Eugenią z Tyszkiewiczów. Wdowa wszakże wkrótce po jego śmierci wyszła za ks. Aleksandra Ludw. Radziwiłła, marszałka w. ks. lit. Tymczasem w jednym zapisku sądowym z 1641 r. czytamy luźną wzmiankę, że w tymże roku posiadała M. Teofila Chmielecka, wdzina kijowska Sumar. Arch. ks. Czetwertyńskich w zbiorze piszącego. Niewiasta ta, mieszkająca w sąsiedniej z M. Bałabanówce, znana z niespokojnego ducha, nie bardzo praw boskich i ludzkich przestrzegająca, musiała prawdopodobnie opanować M. drogą zajazdu, upatrzywszydo tego właśnie stosowną chwilę, kiedy w tymże 1641 r. umarł był dziad i opiekun sierot Wiszniowieckich, ks. Konstanty, i kiedy naznaczony przez tegoż ostatniego opiekunem ks. Jeremiasz Wiszniowiecki nie był jeszcze wszedł w swoje prawa, z powodu zatargu, jaki miał o tęż opiekę z mężem wdowy Wiszniowieckiej, ks. Aleks. Ludw. Radziwiłłem. Zatarg ten Wiszniowieckiego z Radziwiłłem taki był głośny w swoim czasie, tyle wrzawy narobił, że się należy od nas o nim szersze słówko. Po śmierci ks. Janusza Wiszniowieckiego opiekunami małoletnich książąt i ich dóbr byli dziad ich Konstanty, wojew. ruski, i stryj Jerzy, ssta kamionacki; ale gdy ci zeszli z tego świata, w kilka dni jeden po drugim syn 21 maja a ojciec 25, opiekunem po sobie, w przedśmiertnem rozporządzeniu, naznaczyli ks. Jeremiasza Wiszniowieckiego. Atoli ks. Aleksander Radziwiłł, jako ożeniony z wdową po ks. Januszu Wiszniowieckim i jako ojczym sierot, nie chciał Jeremiasza dopuścić do opieki i dowodził, że tu naturalna opieka, wskazywana przez prawo, nie może mieć miejsca, albowiem tenże Jeremiasz zostawał z sierotami w bardzo dalekim, bo aż w siódmym stopniu pokrewieństwa. Toć wszystkich sprężyn ruszyć był gotów Radziwiłł, aby na swojem postawić. Jakoż król wziął jego stronę i wdawszy się w sprawę, sam wziął na siebie opiekę, naznaczając na zastępców swoich biskupa poznańskiego i dwóch Radziwiłłów Aleksandra i Albrychta. Ustąpić tedy Wiszniowieckiemu z opieki nakazano. Ale butny i ambitny Jeremiasz nie tak łatwo poddał się nakazowi. Podrażniony w miłości własnej do żywego, a nadto nie poczytując się wcale za niesłusznego uzurpatora, za jakiego go przed światem Monasterek