wet dobroduszne i gotów zawsze ostatnim kawałkiem chleba się podzielić. Przytem jest on trochę uparty i dosyć kłótliwy, a ponieważ wstrzemięźliwość tam mało znana i niejeden wskutek tego co rok mienie i zdrowie traci, ztąd często głośne kłótnie i bójki po karczmach, targach i jarmarkach. Odzież Mazura jest prosta; latem długa sukmana granatowa i kapelusz podobny do tego, który Kurpie noszą; zimową porą kożuch i czapka futrzana, czyli kołpak, krawatki i chustki czerwonego lub innego jaskrawego koloru. Ubiór kobiet niema nic nadzwyczajnego; panny chodzą z gołą głową; kolor włosów nieomal blond. Mężatki i starsze kobiety obwijają głowę w im tylko właściwy sposób chustką jedwabną, ale nie czerwoną jak na Kujawach, a również nie jest to taki jak tam rodzaj zawojów. Chustka zawiązuje się nad czołem i węzły spoczywają tamże tworząc rodzaj skrzydeł motyla. Mazur lubi mieszkać nad wodą; wioski jego i miasteczka, składające się zwykle z jednej, często bardzo długiej ulicy, leżą nieomal wszystkie nad jeziorami. Chatki drewniane, słomą pokryte, bo drzewo nie zbyt drogie, nie wysokie ale szerokie, okienka małe, w izbie piec ogromny, bo zimy bywają długie i silne, a przy ścianach i na ścianach i pod sufitem zgromadza się wszystkie statki domowe. Zamożność i dostatek są rzadkie, bo ziemia mazurska to piasek niebardzo urodzajny. Gospodarność i oszczędność u Mazura nie wielka. Budynki gospodarskie małe, a inwentarz nędzny. Konie także są małe, chude, długimi włosami obrosłe, ale dosyć wytrwałe; woły i krówki małe i nędzne, a owce, gdzie takowe mają, są swojskie. Na lekkich swych gruntach uprawia Mazur kartofle, tatarkę, len i żyto, rzadko owies i jęczmień. W miastach zaś stanowi Mazur proletaryat rzemieślniczy, który z ciągłą biedą i niedostatkiem walczy i zarazem klasę robotników wszelkiego rodzaju i służących. Wiele obyczajów ogólno polskich przechowało się na Mazurach. Po ukończonych żniwach, skoro ostatni snopek zwieziono, wieśniacy stroją siebie, kosy i grabie w kwiaty i wieńce i idą, przodownica z wieńcem wielkim, dla państwa przeznaczonym, na przedzie, przyśpiewując piosnki, do dworu. Kiedy się ku niemu zbliżają, zaczynają ową pieśń, którą od Bugu do Odry, od morza Baltyckiego do Karpat usłyszysz Plon niesiemy plon, Ze wszystkich stron i t. d. Skoro wieniec oddano, chłopcy i dziewczęta na to już czychający, zaczynają przybyłych oblewać wodą, nie szklankami, lecz garnkami, węborkami, a widz zręcznie uwijać się musi, żeby nie został także zlany do nitki. Jak w Prusach zachodnich, tak i na Mazurach bywają te same zwyczaje przy weselach. Już długo przed ślubem drużba w niedzielnym ubiorze, przybrany we wstążki czerwone, białe i niebieskie, często w szarfy, wyjeżdża konno do kmotrów i sąsiadów całej okolicy, aby ich na wesele zaprosić. Podczas zaprosin drużba z konia nie zsiada, a kiedy domek nie za niski a drzwi dosyć wysokie, to konno wjeżdża do izby, aby tam poselstwo swoje odprawić. Drużba do zgromadzonych wierszem przemawia, który zwykle zaczyna się od tych słów Prose, prose na wesele i w którym przedstawia, jakie przyjęcie zaproszonych oczekuje, że piwa podostatek i że muzykanci aż z pod Królewca. W dzień ślubny państwo młodzi z drużbami i swatami, wszyscy kwiatkami, wieńcami i wstażkami przystrojeni, bryczkami jadą do kościoła; poprzedza ich dwóch drużbów pstro wystrojonych, którzy dzikiemi wykrzykami państwu młodym drogę torują. Po ślubie następuje suta biesiada czyli gody, a potem tańce, co czasem trwa dni kilka. Wymawianie Mazurów jest nieco odmienne niż u Wielkopolan; różnica polega na tem, co mazurzeniem zwykle nazywamy, że spółgłoski podniebienne cz, sz, ż, dż przechodzą w syczące c, s, z, dz; płynną zaś spółgłoskę rz dotąd czysto wymawiają; są jednak wyjątki, które tej ogólnej zasadzie się sprzeciwiają; i o których warto tutaj wspomnieć. Mówią bowiem Mazury żaba, szubienica, a nie zaba, subienica, a miejscami nawet szarna, zamiast sarna. Inne różnice, które jeszcze zachodzą, mają swój początek stąd, że Mazury, wykluczeni od związku z resztą ludności polskiej, od wieków już żyją pod wpływem obcej kultury i obcego języka. Rzecz naturalna, że język naprzejmował dużo obcych wyrazów i że wymowa się nieco zepsuła. Tak np. razi najbardziej polskie ucho ch z niemiecka wymawiane; mi zwykle wymawia się mni, np. mnięka; czasem jednak m przechodzi w n, np. niech zamiast miech; renie ramię, kenień kamień; ł niekiedy zupełnie w ustach mówiącego niknie; czasem je jak u lub v wymawiają np. mniuje miłuje, svysys słyszysz. Mazury zachowują dotąd w swej mowie a jasne, co w ich ustach prawie brzmi jak e lub ae. W wielu razach a jasne zupełnie przeszło na e, tak że dzisiaj żadnej różnicy spostrzedz już nie można, np. reda rada, jewor jawor, jerząb jarząb; e zaś często ma brzmienie é lub y, np. sérce, ćymno; ę wymawia się niemal regularnie jak in lub en, a w zakończeniach zawsze jak e. Czują to sami Mazury, bo kto z nich bliżej gramatyki języka polskiego nie zna, pisze sierotkie zamiast sierotkę, matkie zamiast matkę. Nosowe ą także czysto już się nie wymawia, brzmi ono czasem jak urn, np. dumb dąb; czasem jak o, np. wzioł wziął; a skoro stoi na końcu brzmi zupełnie jak o; y Mazowsze pruskie