razą, przemieszkiwał w Ł. 1652 r. z całym dworem. Współczesny Rudawski opisuje, iż msto obfituje we wszelkie potrzeby do życia, ma piękne budynki rozkosznemi ozdobione ogrody. Prymas Mikołaj Prażmowski, zasłaniając się przeciw wyrokom konfederacyi gołąbskiej, zwołał tu zjazd 1672, gdzie Jan Sobieski, het. w. kor. , województwa pruskie i Litwa, ułożyły punkty i zażalenia swoje, poprzysiągłszy popierać je orężem. Prymas Michał Radziejowski, obstając za elekcyą ks. de Conti, przebywał tu na czele związkowych; nakoniec, po długich układach, za pośrednictwem nuncyusza Paulucci, uznał w r. 1698 Augusta II królem. W różnych epokach odbyło się w Ł. siedm synodów archidyec. gnieźnieńskiej; ostatni przypadł w r. 1720. Prymas Wł. Al. Lubieński wyrobił uchwałę sejmową w r. 1764, na mocy której Ł. został miastem grodowem, otwarcie zaś tutaj grodu i ufundowanie juryzdykcyi starościńskiej odbyło się na zamku 13 stycznia 1766 r. Stanisław Murmelius miał tutaj drukarnię jeszcze w r. 1566, lecz ta krótko istniała, aż dopiero prymas Wł. Łubieński stałą i dobrze opatrzoną założył drukarnię, która trwając od r. 1760 do 1780 mnóstwo dzieł wydała. Obdarzali msto licznemi przywilejami wszyscy prawie królowie polscy i arcybiskupi. Zygmunt I uwolnił od cła targowego; Zygmunt August nadał jarmarki i targi, tudzież darował szpitalowi ś. Jana wójtostwo ną utrzymanie ubogich, z którego korzystał potem dom kś. emerytów i demerytów. Jan Kazimierz uwolnił na lat cztery od wszelkich podatków z powodu spalenia przez Szwedów i t. d. Pamiętnemi były także pomiędzy innemi rządy arcybiskupów Jana Łaskiego, Szembeka, Teodora Potockiego i w. i. Tak uposażone miejsce pierwszych książąt i prałatów państwa byłoby do wielkiej przyszło świetności, gdyby nie liczne klęski jakich doznało, a które na zatamowanie wzrostu jego wpłynęły. W r. 1263 Litwini w perzynę je obrócili; gorzało następnie w r. 1515 a w r. 1525 spaliły się w niem nie tylko domy obywatelskie ale i kościoły. W r. 1590 za arcybiskupstwa Stanisława Karnkowskiego straciło w pożarze 340 dm. , to jest całą ulicę Krakowską, Długą, oraz południową i północną połać rynku Nowego miasta. W sześć lat potem spaliła się ulica Mostowa i część rynku Starego miasta, odznaczająca się pięknością kamienic. W r. 1620 spaliła się powtórnie ulica Długa, a po trzeci raz, lubo już nie cała, w r. 1624, wraz z rynkiem podzamkowym. . We trzy tygodnie po tym ostatnim pożarze, zgorzała ulica Mostowa. Rynek Starego miasta gorzał jeszcze w latach 1622 i 1631. W r. 1635 d. 16 maja wszczęty pożar w nocy przez zapalenie się wódki, zniszczył rynki Starego i Nowego miasta, oraz ulicę Zduńską i znaczną część Mostowej. Zgorzał przytem kościół ś. Leonarda wraz szpitalem, który to kościół później w części odbudował aptekarz Andrzej Cebrowski. W r. 1639 spaliła się znowu ulica Mostowa, w r. 1643 trzy domy, a w r. 1647, w trzech pożarach, 30 domów. Znacznych także uszkodzeń doznało msto z powodu gwałtownych wichrów; z tych jeden w r. 1583 tak był natarczywym, że kilka kościołów, domów drewnianych i wiatraków całkiem wywrócił, inne z dachów ogołocił. W 1648 r. runęła wspaniała wieża ratuszowa, ołowianym pokryta dachem, uszkodziwszy znaczną część samego ratusza i 12 ludzi pozbawiwszy życia. Wojska szwedzkie zajęły msto bez oporu pod przewodnictwem samego króla w r. 1653, który małą tylko załogę tu zostawiwszy, sam na dalsze udał się zdobycze. Zostawiony na straży msta żołnierz, rozpasawszy się na wszelkie bezprawia, wypędzał mieszkańców z domów, nakładał kontrybucye, łupił i burzył kościoły. Ofiarą tego zniszczenia padły kościół bonifratrów ś. Jana, ze szpitalem i kaplicą ś Krzyża z ziemią prawie zrównane, oraz kościół dominikański znacznie uszkodzony. Kolegiata, świeżo wówczas wystawiona, została tylko sprofanowaną i ze srebrer obraną. Zaledwie Szwedzi uchodząc przed zbliżającą się znaczną siłą Polaków Ł. opuścili, aliści niekarny polski żołnierz, w liczbie 30, 000 rotami swemi zapełniwszy miasto, do szczętu one złupił. Pomagały mu w tem liczne tłumy włościan, którzy, mając pola przez nieprzyjaciół zniszczone, w rabunkach i rozboju utrzymania życia szukali. W tej ostatniej klęsce straciło miasto nie tylko to wszystko co rabusie unieść mogli z sobą, ale nawet wszystkie okna powybijane, wszystkie zamki z okucia wyrwane i zabrane zostały. Zaledwie plaga ta przeminęła, kiedy pobity w Prusach Rakoczy, sprzymierzeniec króla szwedzkiego, uciekając do Siedmiogrodu, na Ł. drogę swoją obrócił, a nie znalazłszy żadnego łupu w mieście, najsroższe na jego mieszkańcach wywierać począł okrucieństwa. Uchodząc z życiem przed tak srogim nieprzyjacielem, zbici i poranieni mieszczanie schronili się w okoliczne lasy, gdzie głód i w skutku tego rozwinięta zaraza nieustannie dziesiątkując, małą tylko ich liczbę zostawiła przy życiu. W r. 1657 opuścił nieprzyjaciel msto, ale mało kto już potem do domu swego wrócił i przez długi czas w Ł. stało mnóstwo pustych murów. Była to już ostatnia tak wielka dla niego klęska. Oprócz tych wszystkich nieprzyjaznych okoliczności, które się tej stolicy polskich prymasów podnieść należycie nie dały, cierpiała ona w czasach odleglejszych od band rozbójniczych, które się ukrywały w gęstych do koła zaroślach. Bandy te, napadając w nocy najczęściej Łowicz