su, t. j. z Lajmą będę szczęśliwy. I sta ra lipa tej bogini poświęcona, stojąca u stóp Rombinusa we wsi Bardehnen, jeszcze dziś u ludu w wielkiem zostaje poszanowaniu. Przedtem bowiem były wszystkie lipy jej poświęcone, a w lipcu, kiedy stały w pełnym rozkwicie, obchodzono też jej święto. Postać Litwina wcale pokaźna; są rośli i silni, zdatni do ciężkiej pracy i trzymają się prosto. Włos mają jasny, oczy niebieskie albo szare, cerę zdrową, wyraz twarzy wyrazisty, wogóle dobre robią wrażenie. O bystrości ich umysłu świadczą ich trafne przysłowia Diewas dawe dantis, Diewas dus ir dunas Bóg dał zęby. Bóg da i chleba; albo Liga raita atjój, pesczia atstój choroba przyjeżdża na koniu, pieszo odchodzi. Litwin jest także odważny i przebiegły, ale często podejrzliwy i hardy; jest i pracowity, ale tylko by zaspokoić własne potrzęby; zanadto nie lubi się natężać jeżeli podczas żniwa grozi deszcz, bynajmniej się nie śpieszy. W każdym Niemcu widzi swego wroga, który go chce wyzyskać. Az do r. 1848 każda Litwinka nosiła odzież tylko własnej roboty. Ale nowsza cywilizacya i pod tym względem nowe wprowadza zwyyczaje. Wioski na Litwie pruskiej różny przedstawiają widok, stosownie do zamożności mieszkańców. Bogaty włościanin ma obszerny dom drewniany, słomą pokryty; zamieszkuje jednak tylko dużą przednią izbę i małą stancyą tuż za nią; reszta domu obrócona jest na potrzeby gospodarskie. Chałupy uboższych są z gliny ulepione, niskie i ciasne, także słomą pokryte. Latem przenosi się zamożny gbur do t. z. kletis, małego domku drewnianego, stojącego w środku na podwórzu. Do tego domku jest przybudowana altanka, w której siedzi babusia, która wygrzewając się na słońcu i przędąc, opowiada ciekawym wnukom o Potrymposie, Laimie i Rombinusie. Właściwych okien nie ma w tym domku, są tylko małe otwrory, które na noc okienicami zamykają. Tu składa zamożny Litwin swoje skarby, pościel, bieliznę i inne rzeczy; dla straży sypia tu zawsze kilku z familii. Tu podejmują także gości, na co osobny urządzony jest pokój. Ale i z innych względów kletis w wielkiem stoi poszanowaniu u Litwinów; tu bowiem odbywa się na drugi dzień po weselu zdjęcie wieńca i oczepiny, których to obrzędów dokonywają z dalekiej starożytności sięgającemi ceremoniami. Do hucznych zabaw Litwin pruski zbyt skłonny. Żaden interes, żaden kontrakt, ża Ine kupno nie zostanie załatwione bez wódki; zdaje się jednak, że ten nałóg wkradł się do nich z obczyzny, bo ich narodowym i ulubionym napojem jest t. z. allus czyli allaus, wyrabiany z chmielu i jęczmienia. Ten jak przedtem tak i dziś jeszcze przy każdem weselu, przy chrzcinach i pogrzebach i przy innych uroczystościach całemi beczkami zapijają, tak, że wielki elektor brandenburski wydał swego czasu rozporządzenie przy zaręczynach nie pić więcej jak jedne beczkę, przy weselu najwyżej cztery. Ale Litwini tych przepisów nigdy nic przestrzegali i dziś jeszcze wesela bardzo hucznie wyprawiają. Bawią się tedy 3 5 dni; całe pokrewieństwo z obojga stron bierze w nich udział, tańczą późno w noc, a nad ranem znów się schodzą do gościnnego domu; nie rozjeżdżają się prędzej, aż ostatnią kroplę wypiją, czego znakiem kurek z beczki wyjęty, który w końcu gospodyni przynosi na misce, odjeżdżających gości obdarza gospodarz to piękną sztuką płótna, to bielizną, ale za to są i goście zobowiązani młodej parze coś podarować, a nie jeden przynosi, by tylko nie zabrakło napoju, zaraz z sobą to beczkę allusa, to połcie tłuste i t. d. tak, że gospodarz zazwyczaj nic nie traci. Jeszcze wystawnie wyprawiają pogrzeby. Zjeżdżają się krewni ze wszystkich stron, czasem 80 do 100. Trumnę wybijają białym atłasem, ciało ubierają w najkosztowniejsze szaty, na jakie się zdobyć mogą. Potem wstawiają trumnę do największego pokoju, gdzie stoi przez dłuższy czas, aby ksiądz mógł podziwiać, jak bogato i strojnie wszystko przyrządzono; w tymże celu zdejmują nawet na cmentarzu jeszcze raz wieko, aby się każdy mógł napatrzeć do woli. Jak wesele, tak i pogrzeb bez muzyki odbyć się nie może; dla tego bogatsi nawet zdalcka wojskową sprowadzają kapelę. Wino i allus znów leją się strumieniem, a stoły uginają się pod ciężarem pieczywa, między którem baby do których użyto kilka korcy pszenicy, niepoślednie zajmują miejsce. Bo zaradna gospodyni już gdy nieboszczyk niebezpiecznie zachorował, zaczęła tuczyć wieprze, cielaki i gęsi. Nieraz taka uczta do 1000 tal. kosztuje i nie puszczają gości prędzej, aż wydatki rzeczywiści tyle wynoszą, bo często w testamencie nieboszczyk wyraźnie to sobie zastrzegł. Przed 200 laty nie znał Litwin pruski gorzałki, nastąpiło to dopiero, gdy rząd pruski na piwo cło nałożył; aż do owego czasu pili Litwini prócz allusa jeszcze inny trunek z miodu i wody przyprawiony, middus zwany, którego jednak obecnie rzadko już tylko używają. Nasze pojedyncze piwo zowią pywas. W czasie upałów pokrzepiają się cienkuszem, który puspywe i skinkis nazywają. Taniec narodowy zowią keppurinis czyli kapeluszowy; jest poniekąd do kontradansa podobny. Tańczą go tylko dziewczęta i to zwykle cztery pary, z których połowa ma kapelusze na głowie, które podczas tańca co chwila zdejmują, pozdrawiając się i kłaniając się swemu visa vis; czasem też przelatują między I sobą to w tę, to w owę stronę, uciekają i gonią Litwa