kowych; owszem zbrojną ręką zawładnął L. , Wodzianikami, Murzińcami etc. , i z nich dochody dla siebie pobierał o co Wyhowscy do grodu krasnostawskiego w 1665 r. zanieśli manifest w zb. Konst. Swidz. . Niebawem nastają czasy Doroszeńkowe, nieszczęśliwa, opłakane, w dziejach nazwane ruiną, w których Ukraina została jak się wyraził spółcześnik dla ambicyi płonnych, od własnych synów, własnym pożogiem na głownię spalona, Samojłowicz, Doroszenko, Suchowijenko, Haneńko z rąk ją sobie wydzierają Jak wszystkie horody, tak i L. nie wiedziała z kim już trzymać, komu się kłaniać. A tymczasem klęska po klęsce, cios po ciosie uderzał. Roku 1671 miasto to cale przypadkowym ogniem wygorzało Akt. Mat. , Kraków, II, str. 636. Roku zaś 1674, gdy Hrehory Doroszenko brat hetmana; pobity przez Rosyan i zadnieprzan, schronił się z Tatarami do L. , mieszkańcy wymordowali Tatarów, a Hrehorego Doroszenka wydali Rosyi Kostomarow Ruina, str. 460. Wiedziała L. , że za zdradę od hetm. Doroszenka nie minie ją pomsta. Jakoż tego jeszcze roku na samą wieść, że Romadanowski i Samujłowicz, przed zdążającymi pod Czehryn Turkami, bez boju cofnęli się za Dniepr, mieszkańcy lisiańscy w popłochu największym, strachem żal przykrywszy, jak powiada kronikarz, z rodzinami i mieniem, wszyscy co do nogi pierzchnęli za Dniepr, zostawiwszy cerkwie i domy swe na urągowisko i spustoszenie nieprzyjaciół. Han z mściwym Doroszenkiem, zastawszy horod pustym, zburzył go i spalił. I, tak z dawnej L. nie pozostało już ani znaku. Pusto było w L. , pusto i w okolicy, i tylko w puszczy pobliskiej ukrywały się rozpierzchłe futorzyska tak nazwanych strzelców striłkow lisiańskich. Wszelakoż, niezadługo potem, dawni mieszkańcy lisiańscy z za Dniepru, gromadnie i choćby przebojem nawet, wracali do swoich przed siedmiu laty opuszczonych sadyb, do swoich zgładzonych kątów. Oto co pisze Stanisław Jabłonowski do króla Jana III ze Lwowa d. 8 paźdz. 1681 r. Słyszałem, że lisiańskich ludzi zebrało się z 800 gospodarzy i przy Dnieprze dali potrzebę kompańczykom, i gwałtem przeszli przez Dniepr, i do L. poszli osiadać Ambr. Grab. Staroż. II, str. 500. Rewolucye przyniosły bezrząd i zostawiły dobra bez posiadaczy; z tej okoliczności skorzystał Jan Aleksander Jabłonowski, ssta korsuński syn Stanisława hetmana i w 1702 r. wyniósł przywilej reincorporationis, jeden na Zwinigródkę, drugi na L. , i takowe, jako dobra królewskie, posiadł. Opis akt. centr. kijow. arch. N. 23. Atoli wkrótce wybuchł bunt Samusia. Ten to kozak, usunięty przez Jabłonowskiego z osadztwa w Bohusławiu, zebrał szajkę, zamordował Słownik geograficzny. Tom V. Zeszyt 52. tamecznego gubernatora, w L. wyrznął szlachtę i żydów, a ze słobód osadźcówszlachciców powypędzał Kostomarow Mazepa, str. 170. Bunt ton atoli przygasł prędko, L. zaczęła się urządzać. Urząd miejski się odnowił; po dawnemu z wójta, rajców przysiężnych i pisarza ziemskiego się składał. Na wójta obrano Dmytra Starego. R. 1714 gubernatorem był Kopycki Arch. JZR. , część III, t. I, str. 353. Tymczasem sukcesorowie niegdyś Konstantego Wyhowskiego, dziedzicznego dóbr L. posiadacza, pko Jabłonowskiemu rozpoczynają proces o nieprawne wcielenie dóbr ich dziedzicznych do sstwa korsuńskiego; proces ciągnął się długo, aż nareszcie jeden z sukcesorów, Daniel Wyhowski, kasztelan miński, zyskał dekret reinductionis; wwiązany został w dobra lisiańskie, ale we dwa łata r. 1720 przedał L. temuż Jabłonowskiemu, starościc korsuńskiemu. Dobra L. wtenczas składały się z miasteczek i wiosek następujących L. , Chyżyniec Nożyniec, Ostapiniec, Szczebaszyniec, Szanik, Poczapiniec, Sarażyniec, Wereszczaków, Sokołówki, Michajlików, Markówki, Majdanówki, Szesteryniec, Glińskiej Łuki, Budyszcz, Miszek, Szmalczyniec, Moczybrodu, Wodynek, Czekałówki, Baliczyniec, Wysokiej Góry Peszczynej, Steblowa Sum. arch. lachow. . W owych czasach zwyczajnym stanem rzeczy było hajdamactwo, Z sąsiedniej siczy zaporoskiej bandy zbójeckie wpadały wciąż na osiedloną i osiedlającą się podtenczas gorączkowo Ukrainę, i mordy i rabunek rozpościerały. Bliższe okolice L. , pokryte lasami, które się ciągnęły na mil dziesięć bez wioski po drodze, bez karczmy nawet Kuryer polski, nastręczały właśnie tym rabusiom niedościgłe i bezpieczne schronienia i kryjówki. Ówczesne gazety Kuryer polski i Diario ordinario d Ungheria przepełnione są opisami drobnej wojny, jaką prowadziły z tymi hultajami komendy wojsk polskich. Szczególniej lata 1727 31, 37, 38 i 51 odznaczały się zbójeckiemi napadami hajdamaków na L. i jej okolice. Rabowali oni dwory i wioski, ale szczególniej robili zasadzki po gościńcach na kupców idących z towarami na jarmarki lisiańskie. Ale odkąd generał Mier w 1737 roku, wziąwszy dobra lisiańskie w dzierżawę u księżnej Jabłonowskiej, znaczną partyą wojska cudzoziemskiego autoramentu rozłożył był wzdłuż linii nad granicą, ciągnącej się od Bohusławia przez L. , Umań do Granowa, rozboje ich znacznie przycichły. Nadto, od czasu do czasu i regimentarze ukraińscy, uwijając się za hajdamakami, obierali też L. za główną kwaterę lub miejsce obozu swojego. Punkt ton był dla nich, jak widać ze wszystkiego, ważną wojskową placówką, którą, już nie wiemy dla czego, ówczesno gazety, szachownicą nazy20 Lisianka