R. Okolski, Dyaryusz tranz. wojen. , str. 34 W 1647 r. zaszczycił znów R. swoją bytnością sędziwy hetman w. kor. Stanisław Koniecpolski, nie w przechodzie atoli, jak przedtem przeciwko Kozakom, lecz w przejeździe z dóbr swoich na Zadnieprzu, które na nowo zaczęło się osiedlać i zakwitać Dyaryusz Oświecima. Niebawem w 1648 r. Rokitna stawszy się zdobyczą Kozaków, na długo wypaść już miała z rąk ks. Zasławskich. Kozacy zająwszy R. , zamek i fortyfikacye jeszcze bardziej nowemi okopami umocnili, tak że Cellaryusz zaliczał R. do miejsc dość dobrze umocnionych na Ukrainie. W 1651 r. Chmielnicki z niedobitkami swymi uciekając z pod beresteckiego rozgromu, staje w R. , gdzie nad rz. Horochowatką w okopanym zamyka się obozie. Zwycięzki Radziwiłł już wtedy zajął był Kijów, a Mikołaj Potocki, w ślad idąc za Chmielnickim, zdążał również ku okolicy R. , gdzie się miał z Radziwiłłem połączyć. Kozacy o mir wołają, pisał współczesny świadek, i Chmielnicki go żąda. Narzekają wszyscy, że Tatarowie żony im i dzieci biorą. Jakoż zmuszony koniecznością Chmielnicki podpisał niekorzystny dla Kozaków traktat z Rzplitą, t. zw. Białocerkiewskim. W 1664 r. przesiadywał w R, ekshetman Ukrainy Jan Wyhowski, ale podejrzany o zdradę, przez hetmana Teterę i pułkownika Machowskiego schwytany w łóżku, następnie w Korsuniu rozstrzelanym został Jerlicz. Za Doroszenki stała tu sotnia kozacka. Ale okres ten zaburzeń wyludnił R. , zarówno jak całą Ukrainę i z ludnej osady w zupełną przeistoczył pustkę. I ta to pustka dopiero około 17li r. powróciła do swoich dawnych właścicieli. Ks. Zasławsoy wygaśli już wtedy, a więc miejsce to przeszło w spadku do ks. Sanguszków. Ale zanim ks. Sanguszkowie przystąpili do objęcia tych pustych dóbr, już je zagarnął Jan Stanisław Jabłonowski na rzecz swojego białocerkiewskiego starostwa. Jednocześnie też i Surynowie wystąpili ze swojemi prawami do tych dawno od przodków swych uronionych dóbr. Zajęcie przez Jabłonowskiego R. było czystą uzurpacyą, bo ststwo białocerkiewskie, luboć wiodło oddawna z R. spory o granice, ale nie miało ani cienia prawa do całych dóbr. Inna zaś rzecz co do Surynów; ci gruntując się, chociażby na przedawnionych prawach, mogli mieć słuszność za sobą. Nieznany nam jest tok procesu, jaki oni wytoczyli, ale to wiemy, iż dekret trybunalski przysądził im te dobra. Jakoż widzimy, że w 1727 r. na mocy tegoż wyroku kazano wprowadzić ich do dóbr rzeczonych przez faktyczną intromissyę. Niełatwe to było zadanie, bo R. trzymał wciąż Jabłonowski, i żeby zmusić go do ustąpienia z niej, chybaby należało do tego użyć mocnej egzekucyi. Pomimo to jednak Józef Stecki, sędzia grodzki owrucki, według sądowego zwyczaju zjechał na grunt do R. , założywszy swoje juryzdykcyę w chałupie roboczego Chwed ka Horodozenka, atamana tamecznego. Przybył też i Jan Jakubowski, miecznik żytom. , tak w imieniu dziedziców Surynów, jak i w imieniu żony swej, z domu Surynównej, na którą spadek po Duchnie Surynowej szedł także w pewnej części. Po dokonanej przy świadkach intromissyi, tenże sędzia Stecki zwołał następnie gromadę dla spisania inwentarza, ale gdy już był spisał takowy, przyszedł z między wałów pustego zamku ur. Jerzy Krechowiecki, i w imieniu ststy Jabłonowskiego, rzekł Nie pozwalam. Stecki więc nie mając przy sobie zbrojnej pomocy i nie mogąc skutecznie zaoponować przeciwko oświadczeniu Krechowieckiego, poprzestał tylko na spisaniu aktu o tem, odsyłając sprawę do trybunalu, jako w tej rzeczy kompetencyę mającego, sam zaś odjechał z niczem Arch. J. Z. R. , cz. VI, t. 2, str. 51 53. Inwentarz, który Stecki spisał, maluje jak w nędznym stanie R. pozostawała, w skutek swego wyludnienia. WR. quondam mczku, quondam zamek bywał; w nim żadnego budynku nie masz; spustoszone wały, porozkopywane; karczma budynek podły; arendarz w niej mieszka; winnica do niej należąca, arendarz na kotłach swoich robi; arendy daje złotych półtrzeciasta. Chwed ko Horodczenko ataman, Omelko dobry osadzca, 38 ludzi wszystkiej osiadłości. Ci wszyscy poddani jeszcze na słobodzie siedzą, żadnej robocizny nie robią, ani czynszów nie płacą; wołów i koni onych nie spisywało się, bo żadnej powinności nie odbywają tamże, str. 51, 52, 53. Surynowie przeto niedopuszczeni zostali do dóbr. Ks. Sanguszkowie zaś, chociaż pozwali Jabłonowskiego o niesłuszne trzymanie majątku, ale nie chcąc dalej prowadzić zawiłego procesu, odstąpili praw swoich do R. Józefowi Karwickiemu, regentowi kor. Karwicki rozpoczętą sprawę prowadził dalej, dowodząc, że R. zdawna należała do ks. Ostrogskich, potem do ks. Zasławskich, nareszcie do ks. Sanguszków, od których on sam świeżo nabył prawo do niej, nigdy nie była attynencyą ststwa białocerkiewskiego, a więc najnieprawniej dysponuje tąż majętnością ks. ststa Jabłonowski. Sprawa ta ciągnęła się aż do zaszłej w 1761 r. śmierci Jabłonowskiego, po którym i ststwo białocerkiewskie wraz z R. przeszło w posiadanie Jerzego Mniszcha, marszałka w. kor. Odtąd pomiędzy Mniszchem a Karwickim rozpoczyna się głośny w swoim czasie proces. Sprawa ta, jako ze ststwem, podlegała sądowi zadwornemu, a tem samem Rokitna