podobnych praw, które Przemysław następnie rozszerzył i uzupełnił zezwalając, między innemi, na posiadanie sześciu jatek rzeźniczych, rybackich i szewskich, tudzież na zakładanie innych i wystawianie łaźni; nadto dał miastu rudę, stojącą na Wełnie, ku ujściu jej, tudzież pozwolił na wybudowanie tam młyna o jednem kole; miejscowość zwaną Cieśle wolno było użyć podług upodobania, a Międzylesie darował ks. miastu na wieczne czasy. Na Cieślach stanął młyn, a na Międzylesiu wieś. Roku 1284 dnia 8 stycz. nadaje Przemysław w R. kościołowi poznańskiemu Połajewo, a w roku 1286 przysądza tam Charbielin i Dłużynę klaszt. lubińskiemu. Odprawiwszy, mówi Długosz pod r. 1296, po chrześciańsku i obyczajem ojczystym święta Narodzenia Zbawiciela, udał się Przemysław, król, z Poznania najpierwej do Gniezna, gdzie przez czas niejaki, ile sprawy publiczne wymagały, zatrzymał się, a potem na zapusty zjechał do R. , i tam złożył wielki zjazd u dworu, przyczem wyprawił igrzyska, na które powyznaczał zwycięzcom nagrody. Tymczasem Otto Długi i inny Otto, tudzież Jan syn Konrada, margrabiowie brandenburscy, dowiedziawszy się przez szpiegów, że król Przemysław w R. zabawom i uciechom oddany, i znikąd nie obawiający się napaści, nie myśli wcale o bezpieczeństwie życia, wiadomi prócz tego, że zamek tameczny ani wałem ani murem opasany, żadnej nie miał obrony, zebrali liczną zgraję tak swoich jako i obcych ludzi, i w nocy skrytemi manowcami i lasami podchodząc, żeby ich nie spostrzeżono, i aby zamierzając zdradę, sami się raczej nie zdradzili, w sam popielec, dnia ósmego lutego, który był dniem św. Doroty Panny, przypadli do R. o świcie, tak kryjomo i niespodzianie, że ich niczyje oko nie dostrzegło już się bowiem na to byli umówili i na króla Przemysława, w swej komnacie królewskiej spoczywającego, tudzież jego rycerzy po różnych domach i gospodach rozmieszczonych, a po napitku i ochocie dnia poprzedzającego twardo zaspanych, zaczem bezbronnych i bynajmniej do walki nie gotowych, bez wieści i poprzedniej odgróżki, zdradziecko i po łotrowsku napadli. A lubo król Przemysław, zbudzony zgiełkiem i rozruchem, nie wiedział, jakich i jak licznych miał nieprzyjaciół, wszelako zebrawszy odwagę, jako mąż dzielny i wielkiego serca, wraz z drużyną swoich dworzan i rycerzy, których do odporu zachęcił słowem i własnym przyldadem, uderzył na. napastniczą zgraję a stoczywszy walkę, wielu poranił i trupem położył. Ale zmuszony pełnić raczej powinność żołnierza niżeli króla i wodza, pod przemagającą liczbą nieprzyjaciół, nawałem strzał i mieczów, które go zewsząd dosięgały, walcząc chwalebnie, jak na ród jego przystało, omdlał i padł na ziemię mnogiemi okryty ranami. Porwali go Sasi ledwo półżywego z wielką radością i uszczęśliwieniem. Chcieli bowiem Przemysława jakoby na tryumf żywcem do kraju swego prowadzić i tak swoim, jako i obcym ludom sprawić z niego pociechę, sobie zaś zjednać zaszczyt i wielką sławę u Niemców. Ale osłabionego mnogiemi i śmiertelnemi ranami napróżno wsadzali na koń, usiłując go uwieźć do swoich; leciał bowiem z konia i juz na wozie nawet wytrzymać nie mógł; mdlejący wreszcie i skonania bliski, padł na ziemi, prawie bez duszy. Gdy więc żadnej już nie było nadziei, ażeby król dożył do dnia następnego, wściekłym uniesieni szałem, na ciało spętane, poranione i już naznaczone znamieniem śmierci, rzucili się z zapalczywością, i zakłuli je licznemi razy. A tak dnia ósmego lutego dopełnili okrutnego morderstwa, tem jedynie do takiej srogości i zbrodni pobudzeni, że Przemysław nie dozwolił im cieszyć się zwycięztwem bezkarnie, wielu bowiem znakomitych między nimi poległo. Jeżeli zaś z tej niecnej i sromotnej zbrodni okazuje się złośliwy i pełen zawiści ku Polakom umysł Niemców, którzy wzrastającą chwałę i potęgę królestwa polskiego usiłowali ile możności tłumić, zacierać i niszczyć, nie można się wydziwić okrucieństwom rzeczonego margrabi brandeburskiego Jana. Ten bowiem siostrzeńcem będąc króla polskiego Przemysława, zrodzonym z jego siostry Konstancyi, córki jego ojca, zaślubionej Konradowi, margrabi brandeburskiemu, nie wzdrygał się wyciągnąć ręki na zagładę wuja własnego i sługę Chrystusa Pana, któremu osobiste nawet winien był poszanowanie, i krew swojego rodzeńca morderczym orężem wytoczyć, a przez to zgubić swą cnotę i sumienie, a cześć swoje Tsławę wieczną zmazać ohydą. Twierdzą niektórzy, jakoby uczestnikami morderstwa popełnionego na królu Przemysławie i wspólnikami zbrodni rzeczonego Ottona Długiego i innego Ottona, tudzież Jana, margrabiów brandenburskich, mieli być pewni panowie polscy i szlachta, z Nałęczów i Zarębów domu. Nieszczęsne zwłoki króla Przemysława, gdy z R. prowadzono do Poznania, wielu tak duchownych jak świeckich skropiło je swemi łzami. Płakali wszyscy, że tak dobry monarcha, królestwa polskiego odnowiciel i ojciec, śmiercią tak nagłą i okrutną zginął, i kraje polskie na nowe wystawił sieroctwo. W 1298 r. Andrzej, bisk. poznański, dzieląc dyecezyą na archidyakonaty, nie wymienia R. W r. 1306 dostało się R. wraz z znaczną częścią Wielkopolski pod panowanie Henryka, ks. szląskiego na Głogowie, lecz wróciło niebawem do Korony. W r. 1326 nadaje król Władysław mistrzowi Janowi ku Rogoźno