W ślad za dobrem prowadzeniem gospodarstwa, wstrzemięźliwością gospodarza i oszczędnością w wydatkach, idzie jego zamożność. To też gospodarze włościanie w pow. kutn. ogółem biorąc, są zamożni, ulepszają swoje gospodarstwa, zakupują nawozy miejskie, stawiają murowane budowle i tylko ważne uroczystości rodzinne, jak chrzciny a nadewszystko wesela, pobudzają ich do znacznych wydatków. Za zamożnością idzie chęć oświecania się; dla tego też dzieci swoje posyłają do szkółek a synów niekiedy do szkół publicznych. Najliczniejszą jednakże klasę wiejskich mieszkańców stanowi czeladź dworska, czyli tak zwani parobcy. Parobek tutejszy godzi się na służbę rocznie, zwykle od 1 stycznia każdego roku lub 23 kwietnia św. Wojciech. Cały swój czas oddaje na usługi chlebodawcy, a jako wynagrodzenie roczne pobiera 23 do 25 rubli pensyi, 10 do 12 korcy zboża ordynarya wartości około 65 rubli, 180 do 200 pr. kwadr. roli nawiezionej i uprawionej pod kartofle ogród, co przedstawia wartość 15 rs. , pastwisko przez lato i utrzymanie na oborze przez zimę dla jednej lub dwóch krów, co wynosić może 10 rs. , dwa sążnie półkub. drzewa lub 12 korcy węgla wartości z przywiezieniem 12 rs. , wreszcie mieszkanie złożone z jednej izby, lub izby i komory wartości 8 rs. Ponieważ pozwalają mu zwykle przychować cielę, trzymać parę prosiąt i trochę drobiu, wynagrodzenie to, na pieniądze obliczone, wynosić może 135 do 150 rs. rocznie. Prócz własnej pracy, którą niesie w usługi, taki parobek obowiązany nadto utrzymywać dziewkę lub chłopaka i tego posyłać codziennie na pańskie, t. j. do roboty dworskiej po oznaczonej cenie, która nie przechodzi w zimie 12 kop. , a w lecie 20 kop. za dzień. Na tym swoim służącym, któremu płaci 20 do 25 rs. rocznie, zawsze coś dokłada, szczególniej, gdy się kartofle nie urodzą, które są głównem pożywieniem takiej rodziny. Żona takiego parobka musi utrzymać porządek w domu, nagotować śniadanie, obiad i kolacyą, napiec chleba, oprzątnąć i wydoić krowę, uzbierać dla niej i dla trzody zielska, pastwisko bowiem zwykle jest niedostateczne; nanosić na plecach gałęzi z lasu, jeśli jest gdzie takowych uzbierać, obrobić ręcznie motyką ogród zasadzony kartoflami i kapustą, oprać bieliznę dla siebie, męża i dzieci, a gdy pilna robota, jeszcze od południa iść wiązać snopki na dworskiem polu we żniwa, za co rozumie się oddzielnie jest wynagradzaną. Gdy dodamy, że musi uszyć dla siebie i dzieci i te dzieci wykarmić i wychować, przyznać musimy, że wiedzie żywot dosyć zapełniony. Gdy taka kobieta ma dzieci wyrostki zdatne do pielonki, bierze jeszcze w plantierkę pół morga buraków cukrowych, to jest podejmuje się je zasadzić, opleć kilka razy i wykopać za oddzielnem także wynagrodzeniem, które zwykle wynosi 1 złotówkę od korca sprzątniętego i pewne dodatki niewielkie w zbożu. Robotnik wiejski pracuje tu od wschodu do zachodu słońca. Wychodzi do roboty naczczo z domu zimą i latem. Około godziny 7 zrana letnią porą przynoszą mu śniadanie, przyczem następuje półgodzinna przerwa w robocie. Półtory do dwóch godzin trwa tak zwane przypołnie, pora obiadowa. Wreszcie od św. Wojciecha 23 kwietnia do św. Michała 29 września robotnicy dostają podwieczorki, znowu więc bywa półgodzinna przerwa w robocie około 6 popołudniu. Gdy czas krytyczny, np. deszcze padają a pszenica stoi w polu, zwózka do stodół trwa niekiedy do późna w nocy lub się odbywa w dnie świąteczne, po nabożeństwie. Są to położenia wyjątkowe, robotnicy zostają za to w jakiś sposób wynagrodzeni, ale robi się to chętnie, ochoczo, bez żadnych przymusów i nalegań. Tylko przy takiej pracowitości tutejszego ludu można obrobić i wykopać łany obszerne buraków. Przy takiej pracowitości, gdy wielu wódki wcale nie pije a oszczędni są bardzo, nawet na tem upośledzonem stanowisku parobka przychodzą do względnej zamożności, zbierają po paręset rubli, by kupić sobie włościankę, t. j. mało rolną półmorgową osadę z chałupą, czyli izbą mieszkalną. Taż sama pracowitość, oraz poczucie i zrozumienie potrzeby zarobkowania sprawiły, że roboty akordowe czyli wydziałowe, jak cięcie traw i zbóż na morgi, kopanie buraków na morgi lub korce i t. p. są tu w powszechnem użyciu i z niezwykłym pośpiechem bywają wykonywane. Dawne ubiory, właściwe wieśniakom tej okolicy, ustępują miejsca innym, z więcej mieszczańskim zakrojem. Granatowe sukmany amarantowym pasem przepasane i granatowe sukienne niewiast okrycia tak zwane dulita, coraz rzadziej się pojawiają. Natomiast ukazują się jakieś miejskie kapoty i surduty u mężczyzn, a suberynowe kaftaniki u kobiet, które jeszcze zachowały zgrabnie noszone kapki na głowach, zamiast czepka pod brodę. Do takowej zmiany przyczyniły się wiele fabryki cukru i ludność fabryczna. Powabnych widoków, pięknej przyrody powiat kutnowski nie posiada. Jest to żyzna równina, dobrze zagospodarowana i porządnie zabudowana. Nawet domy mieszkalne właścicieli i ich otoczenie w większych majątkach, nie odznaczają się wytwornością ani gustem. Wszystko tu dość zacieśnione, w mury ujęte a estetyka widocznie ustąpić musiała miejsca użyteczności. Okolica jednakże jest wesoła. Wielkie łany zbóż falujących pod wiatru powiewem, mają także swoje ciche piękno, a sumienna praca tych, co jo Kutno