kurońskiej, z pow. kłajpedzkiego niziny, labiewskiego znacznej części, przyznamy, że liczba ogólna 50 do 70 tysięcy raczej za nisko aniżeli za wysoko wzięta. Religią wyznawają kuronowie bez wyjątku luterską, przez zlutrzałych krzyżaków zaprowadzoną. Na każdym kroku widać ich moralne jąk materyalne zanedbanie. Mieszkania mają brudne, sami toż niechlujni, do pracy leniwi, nieokrzesani. Gorzałki nie nadużywają, do opilstwa jednak nader skłonni; pewien rodzaj zupy, mięszanina z chleba, syropu i gorzałki, bardzo u nich rozpowszechniony. Niczem niepohamowana żądza procesowania się u kuronów ogólna; o małe drobnostki nieraz i kilka lat proces toczą, choćby i majątek stracić; sądy w Kłajpedzie, Szyłokarczmie, Labiewie, nie mogą się z niemi uporać. Każdy kurończyk, bogaty czy ubogi, to urodzony złodziej na zwierzynę i drzewo królewskie. Do mowy jednak rodzinnej mocno przywiązany, choć zna język niemiecki; na sądach swojem tylko narzeczem litewskiem odpowiada. Takte kościół pilnie odwiedza, jest pobożny, szanuje duchownych, Pod względem zatrudnienia i sposobu życia panuje wielka rozmaitość u kuronów. W części nizin najdalej wysuniętej od zatoki, nieco wyższej, kwitnie rolnictwo. Gleba tu żyzna, żuławska, wydaje wszelkiego rodzaju zboża Przeważnie jednak hodują zboża jarzynne z powodu zbytniej wilgoci, osobliwie czasu powodzi na wiosnę. Nieco pszenicy na wyższych miejscach z powodzeniem siewają. Jarzyna wyśmienicie udaje się. Uprawa w ogóle dość uciążliwa, ponieważ deszcze czynią rolę grzęską, susze skamieniałą. Łąk stałych mało mają, tylko role orne ugorem zostawiają na kilka lat. Bydła szczególnie dużo trzymają z wielkim pożytkiem. Posiadaczami są drobni gburzy, najczęściej na jednej włóce lub mniejszym kawałku ziemi osiedli. Rzadkie gospodarstwa 4ro albo 6cio włóczne. Dóbr zaś więcej niż 19 włók mających ani widać. Jedyne tylko hrabstwo rautenberskie posiada wyjątkowym sposobem więcej niż milowy kwadratowy obszar. Zresztą żadnego majątku szlacheckiego nie masz Wiosek wielkich i pięknie zbudowanych nie natrafisz u kuronów; każdy na swoim zwykle gruncie osóbno siedzi. Domy budowane n drzewu, słomą kryte. Zamożność posiadaczy dość ogólna, tylko powodzie częste i wylewy z zatoki im szkodzą. Bliżej ku zatoce, w części niższej i średniej, panuje gospodarstwo łączne tam gdzie spojrżysz, same tylko łąki ujrzysz; chyba w ogrodzie, przy domu, warzywa i nieco zboża sieją. Siano, nadzwyczaj plenne i pożywne, trzy razy w roku zbierane bywa. Zbioru 50centnar. z małego morga magdeb. nie liczą do rzadkości. Wodą stąd do Kłajpedy, Tylży, Królewca, ba na całą prowincyą i do Rosyi siano rozchodzi się. Gospodarza łatwa tu praca. Oprócz krów, kilku wieprzów, które sianem żywią, cieląt i nieco bydła, nie trzyma innego inwentarza. Konia nie ujrzysz. Także wół w pługu nie ciągnie, tylko w stajni się tuczy na sprzedaż. Bywają te woły daleko poszukiwane dla smakowitego i tłustego mięsa. Siano do gumien najczęściej łodzią zwożą po wodzie. Częste wylewy nadzwyczajne i tu wiele szkody czynią; wiosenne powodzie wię cej są pożyteczne dla szlamu żyznego. Odmienne znów życie przy zatoce. Tu płaszczyzna niska, wszelkim igraszkom złowrogiej wody wystawiona, groblami ani ku zatoce, ani przy rzekach niestrzeżona. W piaszczystych często bagnistych tych okolicach, osady rzadkie, ubogie kraj to niemal wyłączny rybaków. Ważniejsze ich osady na wybrzeżu są Juwent, Lilia, Tawa, Insa, Karkle, Warusa, Pokalna. Wszędzie tu czuć ryby, w szkole, na probostwie, w kościele. W każdym domu wyrabiają tran rybi, najwięcej z małych ryb, stynek, które krociami łowią w zatoce. Tran częścią w gospodarstwie do oświetlania spotrzebowują, częścią sprzedają. Każdy tu łowi, pastor nawet i szulmistrz w chwilach wolnych. Ryba też głównym jest pokarmem dla ludzi jako i zwierząt, ryb używają w miejsce mięsa, jako i chleb przyprawiony z warzywa jedzą. Rybami kury karmią, kaczki, gęsi i świnie, których mięso tranem smakuje. W zapasie na zimę mają ryby suszone, solone. Nawet dochód pastorowi i nauczycielowi rybami głównie wypłacają. Na połów kilka przynajmniej dni poprzednio się szykują, milami zwykle daleko wyjeżdżają na zatokę; dłuższy też czas, najczęściej całe lato, tam przetrawią. Pokarmem ich przy rybołóstwie, chleba nieco, cebula i okowita; zresztą jedzą ryby, które złowią, świeże, suszone, pieczone. Ułowione ryby albo zaraz na miejscu sprzedają żydom, którzy się u nich stawią, albo też dalej zawożą na handel do miast. Najwięcej ryb do Litwy i Polski rozchodzi się. Domy ich nędzne, ubogie, na lagunach zatoki kurońskiej zwykle po nad wodą zbudowane. Najpiękniej śród wody leżą Karkle, kurońską Wenecyą nazywane. Komunikacya wszelka wodą się odbywa, mianowicie w czasie powodzi, kiedy nietylko wioski ale i domy pojedyńcze, niby wyspy, wodą dokoła zalane. Przy każdym też domu jednę albo kilka widzisz łodzi. Na łodzi dzieci jadą do szkoły, łódź ludzi do kościoła wiezie, robotników na łąki zawozi, siano do gumna. Rolnictwo tu zupełnie wyłączone; tylko na wynioślejszych miejscach sieją nieco jarzyny. Za to pilnie uprawiają warzywa, jako to kapustę, marchew, pasternak, ćwikieł, brukiew, pietruszkę, cebulę, kartofle itp. Pługa, brony, woza nikt nie zna; ko Kuronowie pruscy