zaliczyć do słabych żelazistych. Czytaj rozprawę dra Dubickiego, , O wodach minaralnych gub, witebskiej Mosk. Medicin. Gazeta r. 1860. Od r. 1826 36 zjeżdżali się do Agłony w dyneburskiem chorzy dla picia wody siarczanej, której źródło potem straciło własności lecznicze. Klimat w Inflantach, zostając pod wpływem wyziewów licznych wód, jeziór, bagnisk i obszernych lasów, jest wilgotny, zmienny i chłodny, jednak zupełnie zdrowy. Sosnowe i świerkowe lasy zalegają głównie północną część kraju, śród których na przestrzeni mil kilku nie spotkasz ludzkiego mieszkania; za siedzibę obrały je sobie jedynie niedźwiedzie, wilki, lisy, łosie, borsuki i sarny; skaczą po gałęziach wiewiórki i rysie, głuszce zaś i liczne gatunki drapieżnych ptaków zakładają tu swe gniazda. W powiecie lucyńskim, niedawnemi czasy znajdowały się jeszcze lasy nietknięte ludzką stopą; inne, z powodu bagien, w zimie tylko są dostępne. Dzikość jednych i drugich przerażająca. Nie brak też we wszystkich trzech powiatach Inflant polskich i liściastych lasów, szczególniej brzozowych, gnieżdżą się w nich śpiewające ptaki i cietrzewie. Często napotkać można dęby, lipy, wiązy, olchy, klony, jarzębinę, jesiony. Różne gatunki wierzb rosną nad brzegami bagien i strumieni, jałowiec zaś krzewi się w piaszczystych okolicach. Obszar leśny Inflant polskich w r. 1880 wynosił 393, 000 dziesięcin, z których na powiat dyneburski przypada 126, 000 dz. , na powiat rzeżycki 119, 000 dz. a na powiat lucyński 148, 000 dzies. Inflanty polskie, jak to na dawnych mapach tej prowincyi np. Janssoniusza z roku 1658 i późniejszego R. Zannoniego widzieć można, całe pokryte były niegdyś ogromnemi lasy. Roz mnożona z czasem ludność z jednej, niedbalstwo mieszkańców z drugiej strony, zamieniły to nieprzebyte puszcze i bory częścią w uprawne niwy, częścią w puste odłogi. Od początku niniejszego stulecia, gdy ogromne dobra tutejszych możnowladców w znacznej części przeszły do rąk mniej dostatniej szlachty i na mniejsze rozdzieliły się części, gospodarstwo leśno, czyli raczej z niedostatku zrodzona oszczędnośś zaczęła na nowo przybierać górną część tej prowincyi w zieleniejące gaje i bory. Wyznać wszelako należy, iż bez niewyczerpanych zasobów torfu, któremi przyroda kraj ten hojnie uposażyła, niełatwoby było tu podźwignąć gospodarstwo leśne, gdyż zachodniopółnocna część Inflant polskich, z natury swej nizka a dotąd jeszcze ogromne posiadająca lasy, dla trudności połączonych z dalekim transportem, niewiele w tym względzie górnej części prowincyi przynosi pomocy Czytaj G. Manteuffel Inflanty polskie, str. 3335. Co do flory Inflant polskich nie jest bardzo bogatą, pisał o niej obszernie Józef GeraldWyżycki, Crytaj jego, , Zielnik ekonomicznotechniczny wydany w Wilnie w r. 1845 w dwóch tomach in 8. Tenże badacz miejscowej przyrody, już w r. 1843 ogłosił tamże interesującą i należycie opracowaną rozprawę o torfie, w której nawet skreśla historyą kopalni torfowych w tym kraju. Niemniej cennemi są prace hr. Adama Platera dla tych co się z przyrodą i t. d. Inflant polskich bliżej zapoznać pragną. Już w r. 1832 wydał on w Wilnie książkę pod tytułem Rzut oka na skład geognostyczny polskich Inflant a w roku 1860 ogłoszono tamże jego Opisanie hydrograficzno statystyczne Dźwiny, oraz ryb w niej żyjących. Tenże autor miejscowy zajmował się poszukiwaniami archeologicznemi. Czytaj pracę jego O dawnych grobach i starożytnościach odkrytych w Inflantach polskich, ogłoszoną w piątym tomie miejscowego zbiorowego pisma pod tytułem Rubon, którego wydawcą był ostatni tłumacz Psalmów Dawida Kazim. Bujnicki. Kwestya ludności najbliższą byłaby po topografii. Liczba mieszkańców obu płci w Inflantach polskich według obrachunku delegata witebskiego Towarzystwa rolniczego Władysława Sołtana, wynosiła w r. 1880 około 405, 000, z czego przypada na powiat dyneburski 180, 000, rzeżyckl 119, 000, lucyński 106, 000. Na jedne milę kwadr. przypada zatem 1574 dusz. Ludność miejska składa się tu z polaków, rusinów, żydów, rosyan i małej ilości niemców; wiejską zaś stanowią głównie łotewjscy włościanie i polacy właściciele dóbr, z których jedni ród swój wiodą od krzyżackorycerskiej szlachty, drudzy zaś należą do tych rodzin polskich i litewskich, co za czasów Rzeczypospolitej tu osiadły; jedni i drudzy wyznają religią rzymskokatolicką i używają polskiej mowy. Pomiędzy Łotyszami sporadycznie rozsiani są Estowie, Litwini, starowiercyRosyanie, Rusini i Polacywło ścianie. 1 Estowie, około 3000 dusz, plemię fińskie, charakteru są energicznego, brudni jak żydzi, w części wyznają wiarę rzymskokatolicką, w części byli unitami a ci w czwartym dziesiątku bieżącego stulecia przystąpić musieli do panującego w Rosyi kościoła. 2 Litwinów jest zaledwie 400, około dóbr szlacheckich Ciskady w pow. rzężyckim. Osiedli oni w 9ciu miejscowościach, oddzielonych zupełnie od Łotyszów. Po bliższe o nich szczegóły odsyłamy czytelnika do książki, , Inflanty polskie str. 46. W dyncburskiem i lucyńkiem Litwinów zupełnie niema. Koniecznie wymaga sprostowania podana przez Piotra Koeppena w Bulletin historicophilologique de l Academie de St. Pétersbourg tom VII p. 290 wiadomość, że w dyneburskiem, oprócz Łotyszów, podległych jakoby osobnemu cy Inf. wilnemu zarządowi znajduje się jeszcze 41, 455 czystych Litwinów, zamieszkałych w 784 miejscowościach. Wypłynąć ona mogła, jak w wielu jego dziełach, z rzekomo urzędowych źródeł. Tenże akademik petersburski oprócz rzeczonych 3000 Estów zamieszkałych w lucyńskim, sadowi ich wiele tysięcy w powiecie dyneburskim w okolicach dóbr kryżborskich, gdzie nigdy żadnego nie było i nie ma. 3 StarowiercyRosyanie przesiedlili się do Inflant z gubernii twerskiej w czasie prześladowań religijnych. Trzeźwi i pracowici, ale niesłychanie chytrzy i przebiegli, głównie trudniąc się handlem i dostawami, często przychodzą do znacznej zamożności. Ochędożni a nawet do zbytku zamiłowani w strojach. Młody rozkolnik musi mieć kaftan z cienkiego sukna, pas jedwabny a nieraz pstro pomalowane i rzeźbami zdobne sanie, zaprzężone rysakami. Dziewczęta, idąc w gościnę lub na jarmark, ubierają się w bławaty, zimą noszą szuby atłasowe najczęściej czerwone, u bogatszych lisami, u uboższych zającami podbite. Zdaje się, że przy rozdwojeniu kościoła wschodniego pragnęli oni pozostać wiernymi Rzymowi. Dowodzą tego staro ich do nabożeństwa książki, surowo zakazane a kupowane na wagę złota, w których znajduje się na czele modlitwa za potężnego ojca z nad Tybru. Nie mając kapłanów, wybierają sobie przewodników i nauczycieli, których zowią nastawnikami. Małżeństwa uświęconego obrzędem religijnym nie znają. Oblubieniec wykrada kochankę z domu ojcowskiego i do swego domu przywozi. Mimo tego małżonkowie prowadzą zwykle życie wzorowe, choć bywają przypadki że rozkolnik rzuca swoją żonę a bierze drugą. Przed kilkunastu laty ukaz cesarski wprowadził rozporządzenie rządowe uznające dzieci tych rozkolników, którzy się wpisali do ksiąg metrycznych cywilnych wyłącznie dla nich zaprowadzonych za dzieci prawego łoża. Ciemni i zabobonni niechętnie się wszelako do takich ksiąg zapisują. Pewna tylko liczba najzamożmejszych skorzystała skwapliwie z tej łaski rządu, bez czego ich dzieci nie mogły drogą spadkobierstwa przyjść do posiadania nieruchomego majątku. Niektórzy nich, niegdyś fanatycznie przywiązani do swych wierzeń, lecz obecnie już folgujący sumieniu; dawniej byli wstrzemięźliwymi w paleniu tytuniu i piciu gorzałki, a dziś palą i piją do zbydlęcenia. Ci naturalnie zatracili tradycyą okoliczności, które ich przodków tu sprowadziły, a nieobyczajność i brzydkie nałogi występują u nich częstokroć w całej swej potworności. 4 Rusini tutejsi są po większej części rzymskokatolickiego wyznania; ci tylko co poprzednio byli unitami, jednocześnie ze wspomnionemi wyżej Estami przeszli do prawosła Inflanty Inf