Chmielnicki wołał w uniesieniu Duków i kniaziów za Wisłu zażenu Źródła do dziejów polskich M. Grab. i Aleks. Przeźdz. I, str. 9. Do wspomnień historycznych tyczących się H. należy to, że w 1658, kiedy B. Chmielnicki był pod Lwowem, han krymski, rozgniewany na niego, iż się poddał Rossyi, przeciągał z ordami swemi przez Szpołę, Horodyszcze i Zwinogródkę; gdy zaś wódz kozacki zawrócił z pod Lwowa na Ukrainę, tenże han uderzył na niego pod Jezierną, tak że ledwie nie zniósł go ze szczętem, ale Chmielnicki zgodę uprosił u hana w namiocie i w skutek zgody już spokojnie wrócił do Czehryna JR letopis Biełozierskiego str. 25. Roku zaś 1659, gdy stanął traktat hadziacki, postanowiono na sejmie obdarzyć kozaków wiernych Rzeczypospolitej nobilitacyą i dobrami. Jakoż w 1661 r. mocą konstytcucyi dano Mlijów i Horodyszcze ur. Samuelowi Zarudnemu, byłemu sędziemu wojak zaporozkich. Tymczasem dobra te, jak wiadomo, były z dawien posiadłością Koniecpolskich i tylko w czasie ruiny zagarnięte przez kozaków. Widocznie przeto zaszła tu pomyłka. A więc tegoż jeszcze roku Janowi Stan. Koniecpolskiemu kaszt. krak. dobra te kazano zwrócić przez delegacyą ad hoc na sejmie wyznaczoną Odpowiedź na pretensye etc. Roku 1663 w H. mieszkała jedna z córek B. Chmielnickiego. Jurko Chmielnicki gościł jakiś czas u siostry, ale kiedy wyjechał był od niej do monasteru w Smile, gdzie stale przebywał, tara na drodze z rozkazu króla pojmano go i do Lwowa odesłano Jerlicz II, str. 86. Nareszcie H. na zawsze pamiętnemi zostaną z powodu walecznej obrony przeciwko kozakom pułkownika Machowskiego, zamkniętego w tutejszej forteczce. Po niefortunnie spełzłej na niczem wyprawie zadnieprskiej w 1664 r. , po odejściu ztamtąd Jana Kazimierza na Litwę, Czarniecki jak grom zlatuje na Ukrainę, ale zastawszy tu zbyt rozjątrzone przeciwko polakom umysły kozaków, i nie mając sił dostatecznych dla utrzymania prowincyi tej w karbach porządku, co prędzej rozmieszcza wojska po forteczkach a sam w głębokiej tajemnicy, chyłkiem, udaje się wierzchem w 13 koni w dzikie stepy, z tą myślą, aby od hana krymskiego zbrojną otrzymać pomoc. Tymczasem pułkownik kozacki Sierko, sądząc że Czarniecki odjechał do Polski i rychło nie wróci, aby tam po znojach i trudach wojennych odpocząć, zbiera 20, 000 zaporożców, napada na Machowskiego, który z 8 chorągwiami, zamknąwszy się w warownych Horodyszczach, czekał właśnie na powrót ze stepów Czarnieckiego. Kozacy, wypadłszy z poblizkich zarośli, naprzód też zapalają przedmieście i około wału zaczynają rąbać częstokół. Pożar wnet z przedmieścia do miasteczka się przenosi. Aż tu i mieszczanie zaczynają po nieprzyjacielsku następować. Machowski broni się jednak zacięcie. Poległ już rotmistrz Olizar z kilku towarzyszami a i samego Machowskiego kozacy otaczać zaczęli. Ale osobliwszem szczęściem Biedziński nocował w pobliżu, a spostrzegłszy w H. łunę i domyśliwszy się o co chodzi, skoczył w lot w tę stronę. Uderzywszy zaś nagle na kozaków, poraża ich, i do ucieczki przymusza. Sierko sam, w ucieczce spadłszy z konia, chyłkiem w bagna uszedł rękoma i nogoma, jak bestya po kępinach się czołgał. Biedziński, tak niespodzianie przybyły w pomoc Machowskiemu, i to w chwili najkrytyczniejszej, wracał wtedy właśnie z za Dniepru, zkąd się był szczęśliwie i zwycięzko wydostał, cudów prawic waleczności dokazując. We trzy dni potem gruchnęło po Ukrainie, że Czarniecki z tatarami niedaleko. Machowski i Biedziński wyjechali z H. na spotkanie jego. Stary wódz nie mógł się wydziwić, widząc przed sobą Bidzińskiego. Niespodziewałem się rzekł, witać żywym W. M. Pana na tym świecie, chyba na tamtym. Niespodziewanym dla nas gościem jesteś, szczęśliwie nam wracasz, witam więc W. Pana, i tu i tam za Dnieprem zwycięztwa winszując Anonim Raczyńskiego II, str. 298 8. Nadeszły czasy wojen Doroszenka; półksiężyc zapanował na Podolu i Ukrainie, i H. wraz z niemi tenże los podzieliły. Jan Stanisław Koniecpolski umarł w 1682 r. a że umierał bezdzietnie, zapisał więc wszystkie swoje dobra Janowi Aleksandrowi Koniecpolskiemu, synowi Krzystofa wojewody bełzkiego. Atoli za wojny szwedzkiej gdy inkursye nieprzyjacielskie dziedziców dalekimi od dóbr swych czyniły, książę Aleksander Jabłonowski, chorąży koronny i starosta korsuński, zajechał Horodyszcze i Mlijów Pam. o Koniecp. str. 411. Tymczasem, wkrótce potem na Janie Aleks. Koniecpolskim, zeszłym bezpotomnie, zgasło imię Koniecpolskich, majątki ich spadły na Walewskich, od których nabył prawa dziedzictwa do całej koniecpolszczyzny książę Jerzy Lubomirski, podtenczas oboźny koronny, za 200, 000 złp. Horodyszcze zawsze jednak zostawało w ręku ks. Jabłonowskiego, który zajechał je jako starosta korsuński, na tem się fundując że H. i Mlijów w czasie ruiny były przez kozaków zagarnięte do Korsunia. Ale było to uroszczenie bezpodstawne. A więc tenże Jabłonowski bierze się na inny sposób oto nabywa prawa spadkowe po Koniecpolskich od króla Stanisława Leszczyńskiego, któremu spadek po wygasłych Koniecpolskich należał się po Annie Koniecpolskiej córce Aleksandra, wdy sand. a żonie Bogusława Leszczyńskiego. Ztąd rozpoczyna się spór prawny z wielką forsą z obu stron prowadazo Horodyszcze