by byli na tym jarmarku ludzie kupieccy i pospolici. Mikołaj Abramowicz umierając małżonce swej Elżbiecie z Hornostajów zapisał dożywocie na dobrach swych litewskich. Zapisał jej również i sławne swoje stado koni Lobiedziowskiemi zwane, które jednak ona oddała pasierbowi Samuelowi Abramowiczowi, zostawiając sobie w Hornostajpolu tylko jednego konia arabczyka, klacz dropiatą i cug żmudzinów. Tymczasem w 1648 r. kozackie najazdy spłoszyły szlachtę ukraińską i Abramowiczowa też wyniosła się na Litwę do Wornian. W Hornostajpolu pozostał był na chwilę niejaki Gabryel Sokołowski, łowczy starodubowski, ale i ten po zniesieniu wojsk koronnych pod Korsuniem, z tych też krajów odjeżdżając na Litwę papiery Hornostajów złożył w jedne żelazną skrzynię i w ziemi zakopał, prędko sobie z Litwy powrócić i one odkopać obiecując. Kozacy atoli wpadłszy do H. skrzynię odkopawszy, wszystkie dokumenta poniszczyli. Kozacy szczególnie zażarci byli na szlacheckie papiery i gdzie bądź je napotkali, niszczyli zapalczywie i zagładzali. Jakoż odtąd Hornostajpól stał się kozackim, i chociaż środkowe ziemie wdztwa kijowskiego dotychczas od nich wolnemi były, traktatem wszakże Zborowskim w 1849 postanowiono, aby odtąd kozacy byli w rejestr przyjmowani w Korostyszowie, Dymirze i Hornostajpolu. Abramowiczowa wyzuta tedy z posiadłości swych ukraińskich, wiekami posiadanych i z siedziby ojczystej, spisała też wolę swą ostatnią w Wornianach na Litwie d, 29 marca 1651 roku, w której powiada Ciało moje grzeszne, jeśli tu w w. księstwie lit godzina moja przyjdzie, tedy przy zborze wileńskim ewangelickim, w sklepie hornostajowskim, gdzie J. W. Imci Pan wojewoda trocki Abramowicz małżonek mój i dobrodziej położony jest; jeżeli zaś w koronnych majętnościach moich życie skończę spodziewała się snać wrócić jeszcze do Hornostajpola tedy we zborze moim kozarowickim, bez wielkiego kosztu i bez żadnej zwłoki, ma być pogrzebane. Na opiekunów dla małoletniego syna Samuela Drohojowskiego uprasza ks. Janusza Radziwiłła hetm. pol. lit. i Zbigniewa Gorajskiego, kasztelana chełmskiego. Do syna zaś temi słowy odzywa Oto tylko pod bojaźnią Bożą surowo upominam, aby w wierze ewangelickiej trwałym i statecznym, aż do żywota swego, zostawał. W bojaźni bożej się ćwiczył. Starszych zborowych w uczciwości miał, a dla chwały Bożej nieźałował, jako najwięcej dawał. Pobożność, wstrzemięźliwość i pokorę pilnie zachowywał, rozrzutnym dóbr swoich niebyt, ludzi ubogich, mianowicie wdów i sierot nie krzywdził, ale owszem ich ratował. Na radzie tych tylko ludzi, którzy według Boga i sumienia radzą szczerze przestawał. Popędliwym w żadnej sprawie, a najbardziej w młodości swojej niebył, aż dobrą i zdrową radę wziąwszy, przedsięwzięcie do skutku doprowadził. I o to go pilnie upominam, aby życzliwe i dzielne zasługi w ojczyźnie przodków swoich i pana ojca swego, zawsze na oku mając, tymże trybem naśladując ich, cnotą, wiarą z życzliwością ojczyźnie służył. Sług tych, którzy wiernie i życzliwie mi służyli, nieodrzucał. To jeśli zachowa i Pan Bóg pobłogosławi, i u ludzi łaskę mieć będzie i godności w ojczyźnie łatwo dostąpić może. Następuje podpis a pod mm właśnoręczny toż dopisek w tych słowach Jesu móy smiłuysie nademno utrapiono sic. Abramowiczowa po spisaniu tej ostatniej woli, żyła jeszcze jakiś czas, ale już nie wróciła do Hornostajpola. Po ustaniu wojen Chmielnickiego, chociaż się czasy zdawały wypogadzać, jednakże długi czas jeszcze na tem pograniczu panowały gwałty i bezprawia. Toż w 1661 r. Innocenty Giziel archimandryta Pieczorski z pomocą dyneków zajechał Hornostajpol Archiw. Hornost. . Samuel Drohojowski zaniósł o to protestacyą do grodu, i gdy w 1665 r. sam się zjawił w swoich dobrach ukraińskich, kozacy dyneki, wpadłszy do Borodzianki, schwytali go. Zaprowadzony następnie do dalekiej północnej stolicy, tam całoroczne wycierpiał więzy. I wróciwszy nareszcie z niewoli w końcu dobra swe z rąk nieprawych posiadaczy uwolnił. Umarł około 1678 r. wprzódy pojednawszy się z kościołem katolickim, w skutek ślubu, jaki był uczynił jeszcze w czasie niewoli swojej. Zostawił on jedną tylko córkę Joannę Katarzynę, która zostawszy dominikanką we Lwowie, zapisała Hornostajpol i inne dobra stryjowi swemu Andrzejowi Drohojowskiemu, staroście łukowskiemu. Ale gdy tenże umarł bezdzietnie, Hornostajpol spadł na jego sukcesorów Charlęskich i innych ci zaś go sprzedali Stanisławowi Antoniemu Szczuce referendarzowi kor. ; atoli Szczukę czekały tu trudności. Joanna Katarzyna Drohojowska, która to jak widzieliśmy zapisała była Hornostajpól i inne dobra stryjowi Andrzejowi D. , teraz oto podmówiona przez krewnych, a właściwie przez Józefa Drohojowskiego, który niegdyś był jej opiekunem, opuszcza klasztor, i o Hornostajpol u Szczuki dopominać się zaczyna. Na drodze prawnej nic ona zdziałać niemogła, a więc używa sposobu w tych czasach nieładu i zamieszek na tem tu pograniczu dość często praktykowanego, to jest udaje się pod protekcyą wiadomego z historyi Paleja, który był znany z tego, że się nastręczał panom okolicznym ku pomocy, kiedykolwiek jej żądali i hojnie opłacali. Owóż Palej nie odmówił protekcyi, podniósł oręż w jej sprawie i w r. Hornostajpol