kołysała. Tą małą dzieciną, tym synkiem w kołysce był podobno późniejszy, wiadomy z historyi, waleczny rycerz barski, marszałek konfederacyi zakroczymskiej, Sawa Czaliński. Jednakże te i tym podobne zajścia plątały Rzeczpospolitę Polską w nieporozumienia z władzami miejscowemi rossyjskiemi. I tak gdy ze strony Polski komendy wojskowe i obywatele wdztw. granicznych zanosili mocne skargi do władz rossyjskich na wielokrotne rozboje przez hultajow z Siczy wymierzane na nich, tak znów ze strony przeciwnej gubernator kijowski Leontiew domagał się ostro o oddanie pod sąd tych wszystkich, co na Gard napadali i plądrowali go, W końcu zgodzono się przecież na utworzenie na tern pograniczu pewnego z obu stron modus vivendi. Oto ustanowiono pomiędzy dwoma państwami sądy pograniczne, które miały rezydować czasowo w m. Targowicy i rozsądzać wszelkie sprawy i zajścia pomiędzy mieszkańcami rossyjskimi i polskimi. Ale w zakącie tym zwłaszcza, w którym leżała Targowica, u tych ostatnich miedz ukraińskich, mocno usuniętych od Polski, dzikich i wciąż narażanych na nabiegi drapieżnych i krwi chciwych hajdamaków, tam gdzie z powodu niepewnej granicy niebyło i niemogło być uregulowanych stosunków i gdzie gwałt tylko i wzgarda praw panowała, tam gdzie nie było bezpieczeństwa życiu i gdzie życie, jak ktoś powiedział, ze śmiercią graniczyło, czyż więc mogła w tak nienormalnych warunkach jakakolwiek juryzdykcya bądź rezydować, bądź mieć jakiekolwiek znaczenie. To też przez długi czas były to tylko pia disideria. Jeden z sędziów obranych z województwa bracławskiego, Piotr Sudymontowicz Czeczel pisał też w 1732 r. do Kalinowskiego starosty Winnickiego i dyrektora województwa bracławskiego, że tak on, jak i inni koledzy jego sędziowie nie zjadą na sądy do Targowicy bo kozacy zapewne zechcą im caput saevire, i gdziebykolwiek w krzakach udusili. Radził więc, aby sądy z Targowicy w bezpieczniejsze przeniesiono miejsce Listy osób prywat. w zbiorach niegdyś Konst. Świdzińskiego. Tymczasem hajdamacy z roku na rok coraz stawali się zuchwalszymi. Jakoż, nie poprzestając już na rabunku bliższych okolic Gardu, zbyt skąpo lub nic prawie nie zaludnionych, zapuszczali się oni nietylko w sam środek Ukrainy kijowskiej i bracławskiej, ale aż na Polesie i Wołyń docierali. Rabowali dwory i wioski; szły w niwecz znakomite zasoby szlacheckie. Ziemianie też na sejmach rozwodzili się z żalami nad nieszczęśliwym stanem na pograniczu, gdzie wielu z nich mienie a niekiedy życie traciło z ręki zbójeckiej wzywało więc wielkim głosem ratunku. Jakoż postanowiono nareszcie zaopatrzyćsię w zbrojną podorędziową siłę, przeciwko tym nadto zagęszczonym rozbojom z Siczy i Gardu. Ową siłę zbrojną mającą poskramiać hajdamaków nazwano landmilicyą. Książę Michał Czetwertyński, podkomorzy bracławski, zajął się uformowaniem landmilicyi bracławskiej. Oprócz tego panowie większych posiadłości ziemskich w tych stronach ofiarowali na usługi pp. regimentarzy swoje nadworne pułki. Przytem, iść na wojnę z hajdamakami, czyli ówczesnym wyrazem mówiąc na imprezę ukraińską, poszło poniekąd w zwyczaj, stało się modą. Młódź szlachecka ze wszystkich stron kraju, sprzykrzywszy sobie ziemiańskie domatorstwo, a szukając rycerskiego znoju, biegła też ochoczo na ten wyłom, gdzie w walkach, nieraz tragicznym heroizmem nacechowanych, odnosiła blizny krwawe albo kładła głowy swoje. Otwierał się tam dla niej prawdziwy nowicyat żołnierski. Przycichły tedy nieco rozboje hajdamackie, ale nie na długo. Przewlekanie i odkładanie uregulowania granicy pomiędzy Rossyą i Polską ułatwiło też niepomału hajdamakom tak z Siczy jak z Gardu wkraczanie bezkarne w kraj polski, i co też w końcu wywołało nawet znajomą dziś z krwawej pamięci katastrofę humańską. Ale przyszedł nareszcie 1775 rok, i Sicz Zaporozka z rozkazu cesarzowej Katarzyny II została zniesioną. Ma się rozumieć, że podzielił jej losy i Gard Bohowy, który to, jak widzieliśmy wyżej, przez tyle lat zakrwawiał pola Ukrainy i wichrzył w niej siedziby spokojnego rolnika. Po zniesieniu dopiero Siczy stanęło nareszcie w 1781 r. tak długo zwlekane i odkładane rozgraniczenie pomiędzy Ukrainą, Polską a Noworossyą ob. Fr. Siarczyńskiego, Traktaty T. V str. 87. Odtąd cały ten pas pograniczny, ta sama ostatnia Ukraina, jak mawiano wtenczas, przestawszy już być napastowaną od hajdamaków, zaczęła też szerokie pustki swoje zasiedlać i zagartywać na dziedzictwo pługa. Szczęsny Potocki, dziedzic humańszczyzny, wziął też z tego pohop do wyrzeczenia tych słów na sejmie w 1786 r. Już rozległe stepy, mówił on, które przed kilku laty ostami tylko zarosłe były, nową z ręki rolnika biorą postać, a bujność ziemi w tamtych stronach, co dawniej tylko zwierzętom była użyteczną, przyciąga do siebie pracowitych ludzi i bogactwo kraju rodzić poczyna, , Zb. mów sejmow. t. I str. 466. Dziś jedyną pamiątką Gardu, tego miejsca słynącego rozbojem, jest szlak tak zwany Gardowy, który przebiega przez grunta wsi Rosochowatca, majętności pp. Wasiutyńskich. Jak zaś dalece, w zeszłym wieku jeszcze, puste dziczyzny otaczały go dokoła, dowodem są słowa znanego naturalisty Gabr. Rzączyńskiego, spółcześnie żyjącego, który mówi, że za jego czasów wzdłuż tego szlaku, nad Taszlikiem, Siniuchą, Martwą wodą i Ingulcami suhaki antilope saiga całemi stadami chodziły Auctuar. hist. natur. 1742. Był to rodzaj kóz dzikich, dziś zupełnie wygubionych, a które dawniej w tych stronach się trzymały. Edward Rulikowski. Garda, ob. Garna. Gardawice, niem. Gardawitz, wś i folw. , pow. pszczyński, par. woszczycka, o 3 mile od Pszczyny, o 5 kil. od Orzesza, Dobra G. , od r. 1858 własność ks. Dołgorukich, mają 4248 mr. rozl. , grunt częścią żytni, częścią piaszczy sty i torfowy łąki. Mają zamek, park, cie plarnie; była też gorzelnia, fabryka krochma lu, kopalnia węgla Josephinengrube, wysoki piec Juttahütte. Wś z pobliską osadą Mościska ma 74 osad, 1590 m. roli, szkołę. W Mości skach szklana huta. F. S. Gardawin, ob. Gierdawy. Gardawitz niem. , ob. Gardawice. Garde niem. , ob. Garna. Gardeiken niem. , ob. Gardejki. Gardeja, niem. Garnsee, w dokumentach starych Garzanum, skąd pierwotnie nazywało się zapewne Garzno, także Slemno lub Szlemno, mko, pow. kwidzyński, na wąskim ostrowie między jeziorami, położone na bitym trakcie grudziąskokwidzynskim, obok którego obecnie nową nadwiślańską kolej żel. budują, blisko granicy pow. grudziąskiego, ku Wiśle ma obszerne bory, około 1 1 4 mili tak od Kwidzyna jak i od Grudziądza odległe. R. 1867 liczyło kat. 35, ewang. 1027, obszaru ziemi mr. 4016, budynk. 260, dm. mieszk. 115. W miejscu jest kościół paraf. ewangielicki, w czasie reformacyi katolikom wzięty miał filią w Cyganach, r. 1735 z gruntu prawie nowo budowany, z wieżą kilkaset lat starszą, szkoła miejska realna, poczta, obecnie także stacya kolei żel. , apteka, doktór itd. Mieszkańcy trudnią się głównie rybołówstwem i hodowlą ogrodowizn, mianowicie sprzedawają dużo ogrodowych owoców. Jarmarki 8 razy odbywają się naprzemian, raz kramne, potem na bydło i konie. G. jest osadą prastarą; w obronnem tern z natury miejscu gród prastary się znajdował. Dr. Bender Zeitschrift für die Gesch. Ermlands II 214 przypuszcza, że tu już sławny biskup pruski Chrystyan osiadł i stąd pogańskich prusaków do wiary nawracał; miał obok siebie mały konwent cystersów, którzy mu jakby kapitułę tworzyli; nawet powiada tenże Dr. Bender, że Chrystyan po śmierci tu pochowany. Twierdzenia tego jednak nie poparł dostatecznemi dowodami, choć prawdą jest, że tu cystersi rzeczywiście klasztor swój mieli w XIII wieku. R. 1285 zacny i bogaty rycerz pomezański Dytryk Stanko, właściciel całej tej okolicy, zapisał oo. cystersom posiadłość Garzanum z jeziorami i 200 włók roli naokoło. W odnośnym dokumencie czytamy Contulimus et dedimus ducentos mansos domino abbati et monachis domus in Garzano in Teram et perpetuam eleemosynam jure culmensi. Quorum mansorum mensura incipit a granicia villae Otle extendens se in latitudinem versus Duschezin et in longitudinem versus Scherne, qnousque dictorum mansorum numerus compleatus hoc proviso, quod claustrum Garzanum et lacus praedictorum mansorum terminis includatur. Pier wsi zakonnicy przybyli tu z Peplina, jak z po wyżej przytoczonego dokumentu wnioskować można, gdyż opat pepliński był obecny przy tej darowiźnie. Klasztor w G. niedługo jed nak istniał. Główną przeszkodą byli sami krzyżacy, którzy, jak wiemy w ogóle rozwojowi klasztorów nie sprzyjali. Także i dla ubóstwa klasztor musiał upaść, gdyż dane owe 200 wł. nic starczyły na utrzymanie, a później nowej darowizny nie przybyło. Tak tedy oo. cyster si musieli opuścić to miejsce R. 1334 kon went pepliński sprzedał G. wraz z przynależną okolicą biskupowi pomezańskiemu Bartoldowi; G. było już wtedy miastem; pierwszy przywi lej nadany został właśnie tego r. 1334. W cza sie reformacyi niemieccy mieszkańcy wraz z całą Pomezanią zlutrzeli. Kś. F. Gardejki, niem. Gardeiken, wś, pow. ostródzki, w okolicy lesistej; mieszkańcy trudnią się wypalaniem smoły. Gardel niem. , ob. Gardłów. Garden niem. , pow. suski, ob. Gardzień. GardengaFluss niem. , ob. Gardęga. Gardensee albo Garnsee niem. , ob. Gardeja. Gardęga al. Gardenga, mała rzeczka w Prusach zachodnich. Początek ma w okolicy Hermanowa i Falknowa w pow. suskim, płynie w kierunku południowozachodnim między Łęgnowem Langenau i Pławtami Gr. Plauth, wstępuje w małe jeziorko przy Starym młynie Altmühle i zaraz potem w większe przy Galinowie w pow. kwidzyńskim; wychodzi z niego przy Wracławku Warceln, łączy się ze strugą przychodzącą z pod Styrgartu Thiergart i M. Trąbek Kl. Tromnau, mija wieś Trąbki Gr. Tromnau, Wilkowo; Pręsławki, a wzmocniwszy się dwu jeszcze strugami z północy i południa wpada do jeziora Nogat. Długość biegu strugi G. wynosi około 1 i pół mili. Gardic, niem. Garz, wś na wyspie Uznojm Usedom, pod Świnioujściem. Gardienen niem. 1, os. leśna, pow, pasłęcki, st. p. Młynary. 2. G. niem. , ob. Gardyny. Gardisztje, niem. Gaarz, Garz, wsie na Pomorzu pruskiem w reg. szczecińskiej, powiat Pyritz, i w reg. stralzundzkiej, na wyspie Rugii. Gardki, os. należąca do Zapędowa, pow, tu Gard bohowy Garda Gardawice Gardawin Gardawitz Garde Gardeiken Gardeja Gardejki Gardel Garden Gardenga Gardensee Gardęga Gardic Gardienen Gardisztje Gardki