leziono piryt żelazny w kryształach, lubo w zbyt małej ilości. W jeziorach są konchy PlanorbisCorneus, LymneaStagnalis i inne, jakie się zwykle w wodach słodkich znajdują. Wody mineralne siarczane w Porawicy, takie jak i w Smordoniach, znane są i używane okolicznie jako skuteczny środek lekarski. Znalazły one przy końcu zeszłego stulecia uczonego badacza, który je szczegółowo rozbierał i opisał. Rzadka ta broszura, w języku polskim napisana, zawierająca stronnic 28 in 12o, bez miejsca druku, nosi tytuł O wodach birżańskich przez Pawła Boufała Hoppena M. L. r. 1791. Autor wspomina o Świętej Dziurze, której wejście dziś zupełnie przez osuniecie skały zamkniętem zostało, jako o miejscu w przeszłości litewskiej mytyczne znaczenie mającem i sięgającem czasów przedchrześciańskich. Broszura Hoppena zaszczytnie świadczy o tern, że i w owej epoce zajmowano się u nas naukami ścisłemi. Kwestya ludności byłaby najbliższą po topografii. Lud zamieszkujący tę okolicę jest jednoplemienny, mówi czysto litewskim językiem i w formie swej pierwiastkowej przechował się aż do dni naszych. To też dotąd pozostało u ludu birżańskiego wiele uprzedzeń i dawnych pogańskich zwyczajów, które się tak z nim zrosły, że ich wykorzenić nie podobna. Z tych uroczystość Kupały, obchodzona w wigilią św. Jana, wnajwiększem jest zachowaniu. Jak wszędzie tak i u Litwinów birżańskich, język i zwyczaje flisów i bartników najodleglejszej sięgają starożytności. Odosobnienie ich zatrudnień zdaje się być tego powodem. Dotąd bowiem przy odbijaniu od brzegów łodzi towarnej, mniemany i tajemniczy bożek wód odbiera ofiary w monecie i jadle, rzucanem na dno rzeki, przy krótkiej połączonej z pojęciami chrześciańskiemi modlitewce. W lasach i na polach birżańskich znajduje się wiele uroczysk, dawnych horodyszcz, zwanych pilekalnie t. j. sypana góra; nad brzegiem Oposzczy widzimy dyablą górę, wialnia kałnas, nawet istnieje dyabla mogiła, wialnia kapej. Mnóstwo kurhanów i mogilników okładanych kamieniami, zwanych kapej, w których się znajdują ozdoby srebrne, brązowe i narzędzia żelazne. Młotki i toporki kamienne wyorywane bywają na polach. W zbiorze archeologicznym przy birżańskiej bibliotece ordynackiej są odgrzebane w kurhanach topór i dzida żelazne, których ostrza umyślnie w ogniu pozakrzywiano przed złożeniem do grobu, na czułą i wymowną oznakę żałoby, że już zmarłemu, który ich używał, służyć nie mogą, a komu innemu służyć nie chcą. Język ludu tutejszego ma na wszystko właściwe sobie nazwanie; małą liczbę późniejszych wyrazów przyjął z niemieckiego lub słowiańskiego. Język ten, nader obfity w wyrażenia, dowodzi, że się na dwa rodzaje próżni jedne mające dno suche, drugie mające pod sobą wodę głębokodenną. Do pierwszego rodzaju należy część kraju południowowschodnia od Muntegaliszek do Danżogir; do drugiego należy północna strona tychże Muntegaliszek po za Ropejki, Kirkiły, Smordona i dno rzeki Totoły, aż do jej ujścia; ta część przerwy daje się ostatecznie postrzegać nad brzegami rzeki Ławeny, w miasteczku Poswolu, gdzie są łazienki wody siarczanej. Zapadliny podobne na przestrzeni wyżej opisanej przybywają bardzo często; nieraz kilka ich do roku się tworzy. Sformowanie się podobnej zapadliny zwiastuje pękanie i łamanie się sklepień pod ziemią, które objawiając się stukiem, szumem, hukiem, łoskotem pódziemnym, przez opadanie jak gdyby kamieni, padających do wody, już na godzin 24 przed ostatecznem zapadnięciem ostrzega mieszkańców wioski o spełnić się mającem nieszczęściu i daje im czas do ucieczki, poczem z wielkim łoskotem wszystko w ziemię zapada, lub w wodzie tonie, albo też gdzieś pod ziemią ginie, zostawiając po sobie krater formy stożkowej, albo suchy na dnie, lub też mający oko przezroczystej, często niczem nie zgłębionej wody. Zapadliny te, powtarzane od wiekow na przestrzeni wyżej opisanej, przez żadnego z geologów szczegółowo i naukowo postrzeganemi i badanemi dotąd nie były; jedynie ciekawość niespecyalistów takowe oceniała i ich piękność majestatyczną podziwiała. Niektóre z nich, przechodząc przez większe igrzyska przyrody i przez mocniejsze wstrząśnięcia, wspanialszą formę z ułamków brył przekładanych dostały i mają swoją osobną historyą, przechowaną w podaniach ludowych. Opisuje je szczegółowo dr. Ludkiewicz w artykule o zamkach umieszczonym w Tece Wileńskiej, oraz Eustachy Tyszkiewicz w monogafii Birże, rzut oka na przeszłość miasta, zamku i ordynacyi, Petersburg 1869, str. 168 in 8o. Tak np. nazwę Pożemis, poziomka, nosi zapadlina, do której dna wpada strumień tego nazwiska, początek biorący z błot birżańskich za wsią Kłausuniami. Nie można podziwiać tego pięknego widoku wpadania wód pod ziemię inaczej jak wiosną lub w czasie wielkiej ulewy, kiedy strumień wzbierze. Wtenczas masa wody, napełniwszy część znaczną zapadliny, z niezwykłym szumem i wirowym nurtem wpada popod skały, i od tego to nurtu podziemnego cała część kraiku w obszarze wiorsty kwadratowej nosi nazwę Poziomki. Za nią na południe i zachód jest rozpadlina w rodzaju pieczary podziemnej, składająca się z brył połamanych gipsu, które, jedne na drugich powalone nieforemne tej pieczary tworzą sklepienie, zowie się ona Szwentoje, t. j. Święta Dziura. Około drogi idącej z Muntegaliszek do Birż są nadzwyczaj daleko ciągnące się podziemne jaskinie, których sklepienia utrzymują się jakby na architektonicznych arkadach i tworzą kurytarz, po którego obu stronach widać osobne jaskinie. W r. 1857 dr. Ludkiewicz wchodził do tej pieczary, szukając w niej pokładu soli. Na pół mili od Świętej Dziury znajduje się na polach wsi Daumian jaskinia, dotychczas nie śledzona i bez żadnej nazwy. Także nad strumykiem Upitką, po za wsią Kirdany, przy ujściu jego do rzeki Totoły, wiele jest zapadlin suchych, z których się dziś wydobywa najpiękniejszy gips biały, krystalizacyi iglastej. Drugie pasmo zapadlin wodą zalanych, ciągnące się od Muntegaliszek do wsi Kirkił przez pola tejże wsi, oraz folwarku Rupejek, całkiem inny od poprzednich ma charakter. Tutaj gdzie woda wszystko pochłania co w nią wpada, pozostają tylko duże głębokie kratery ze znacznem okiem wody na dnie, a do nich wspomnienia w tradycyi ludowej także dochowane. Tak np. Gaspadynia, gospodyni, nazywa się zapadlina z kraterem, na którym, jak podanie miejscowe niesie, stać miała niegdyś obora. Podczas gdy w niej gospodyni krowy doiła, pękły sklepienia podziemne, a obora, krowy i gospodyni poszły razem na dno wód podziemnych; ztąd to miejsce, przez lud gospodynią nazwane, dotąd te nazwę zachowało. W kraterze Gospodyni często widują pływające ryby, a niekiedy mocny ruch wirowy wody, z czego wnosić wypada, iż woda tej głębokiej zapadliny łączyć się musi i z innemi, daleko większe mi wodami. Inna zapadlina, równie obszerna i głęboka, nazywa się Karetą, od tego, iż jakoby jacyś podróżni jadący karetą, w nią wpadli. Na zachód i południe Birż, gdzie się pasmo zapadlin kończy, wytryska z pod ziemi źródło Smordony, od swego przykrego odoru litewską nazwe smirdi biorące; jest to sadzawka owalna, mająca w głąb 2 sążnie, w średnicy sążni 6, na dnie której corocznie nowe się tworzą kratery, wybucha jące wodą i również co rok zaklęsające. Oprócz wody, przez te kratery wybuchnie niekiedy i pień drzewa olchowego, po części z korą, a tak zaokrąglony i otoczony, iż zdaje się, że go ręka ludzka w tę formę obrobiła. Czasem wybucha z nich kępa trawy pokręconej; lecz zkąd się to wszystko bierze i przez jakie pod ziemią wi rowe operacye podobne kształty przybiera, te go dotąd nikt nie dochodził. Ze źródła Smorodny wypływa rzeczka tego nazwiska, na której stoi młyn, z powodu dostatku wody wiecznie mielący. Tutaj już Smordona łączy się z wy żej wspomnianą rzeką Totołą, na której brze gach znajdują się zapadliny głębokodenne; wi dać nawet, że one ciągną się pod korytem tej rzeki, powiada dr. Ludkiewicz. Nad brzegami rzeczki Ławeny przed kilkunastu latami znaLitwini tutejsi od wieków mieli swoje instytucye, gospodarstwo, budownictwo, znali handel, rzemiosła, i świadczy zarazem wymownie o wygodnym bycie domowym mieszkańców. Po pięciu niemal wiekach od pierwszej unii i ośmdziesięcioletnim wcieleniu do Cesarstwa rossyjskiego. wieśniak birżański w codziennem życiu używa tylko swego języka. Jedyną zabawą tego ludu są pieśni, przy zatrudnieniach domowych przez starszych, w wolnych zaś chwilach dla rozrywki przez młodzież, zimą treści nabożnej, latem więcej światowej, zwane dajnos i w nucie weselszej, śpiewane. Tekst ich, od naddziadów sukcesyjnie w ustach ludu przechowany, czasem i przez dzisiejszych Kraików wioskowych układany, opiewa zwykle wojny i bohaterów, wspomina imiona Kiejstuta, Witolda i jakieś historye nieznane, dotyczące najdawniejszych wodzów swego narodu. Czasem wymieniają w nich pogańskie bóstwa, groźnego Perkuna i łagodną Mildę. Liczne też są u nich narzędzia muzyczne, na ich ziemi i przez nich utworzone. Wylicza je i opisuje szczegołowo w monografii powyż wzmiankowanej E. Tyszkiewicz, podając rysunek kunklów. Instrumenta muzyczne i inne przedmioty własnego wyrobu Litwinów birżańskich, wespół z ich objaśnieniem na żądanie władzy przesłane były z Birż do Moskwy dla upełnienia etnograficznej wystawy w r. 1867. Dawniej mieszkania włościan tutejszych miały być zupełnie różne od dzisiejszych. Mają się one znajdować dotąd gdzieniegdzie w oddalonych zakątach Litwy i Żmujdzi. Tam ogień rozkładał się pośród kurnej ogromnej izby, zkąd dym wychodził przez małe otwory, zastępujące dzisiejsze okna. Podłoga z gliny ubita; drugie wejście było tak przestronne jak wrota, gdyż cały dobytek domowy razem z ludźmi tam się mieścił. Obecnie zaś lud ten zamożny, chaty ma porządne i jednostajne. Miło jest spojrzeć na ich domowe urządzenia gospodarskie, na tę całość miernego dostatku, który ich szczęście stanowi, na wzorową czystość i porządek. Taki jest obecnie stan wieśniaka w dawnem księstwie birżańskieni, wedle świadectwa E. Tyszkiewicza, który prócz tego robi uwagę, że wieśniak ten, jak się ubierał za swoich kunigasów, tak go i dziś odzianego widzimy. Inaczej się dzieje z wieśniaczkami, które chętnie sięgają po odzież modniejszą. Lud ten po większej części jest wyznania ewangelickoaugsb. i reformowanego, które Radziwiłłowie birżańscy w dobrach swoich od wieków starali się utrwalić, używając do tego częstokroć środków nielegalnych. Znany jest proces wytoczony ks. Januszowi o ścinanie krzyżów stawianych po wsiach przez włościankatolików; w pamięci zaś ludu dotąd przetrwało podanie, że który z włościan chciał Birże litewskie