Król JMć zasiadł; Posłowie do żegnania gdy przyszli, dekreta ferowano, postulata rozmaite i barzo wiele wnoszono. Protestacye o ko­zakach były przez JMp. Hetmana Koronnego 1) Wojewodę Kijewskiego 2); o religię się też protestowali Mazurowie. Kanclerz Litewski 3) i Starosta Radziejewski4) o konfederacyej pe­rorowali, contra też niektórzy, jako p. Gorayski. Potym do żegnania przystąpili5). Rzecz do Króla JMci od P. P. Posłów ziemskich przy żegnaniu na sejmie walnym Koronnym, przez P. Świętosława Orzelskiego z Orla, Radziejowskiego Starostę, czy­niona w Warszawie R. P. 1592, października 19: Jeśli kiedy, za przodków WKMci i naszych, Korona ta zacna wiel­kiemu niebezpieczeństwu podległa a upadkowi bliższa była, tedy w tych teraźniejszych czasiech musi się tak rzec, że a vertice capitis usque ad pedis plantam, jako zdziurawione i owrzedziałe ciało, skancerowaną się stała. Zastał ją niekiedy Kazimierz I, z klasztoru wzięty, od postronnych różnych nieprzyjaciół zwojowaną, ale odbieżaną rychło od tychże sna­dnie baczny Król dowcipem i męstwem naprawił. Tej Tatarską szarań­czą wszystkiej niemal splądrowanej, a przy nijakiej władzy zostawionej Bolesław Pudyk odbieżał, lecz za spłynięciem onej powodzi nagłej i ustą­pieniem successu temporum zagęszczonych książąt przez Przemysława restaurowana i do swej miary przyszła. Ludwika a potem Władysława III w niej niebytność wiele wnętrznych rozruchów uczyniła, jednak krót­kie ich panowanie a obywatelów zgoda i stateczność upadać jej nie dopuściła. Świeżo Król Stefan interregnami zawikłaną zastał, wszakże dzielnością a przewagą, dziwna rzecz, jako i zewnątrz sublato e vivis aemulo prędko onę uspokoił, sąsiadom wszystkim formidabilem uczynił. Niemniej i WKMć rozerwaną i zamieszaną zastać raczył, ale dało to szczęście przedziwną Bożą sprawę WKMci, sprawiła ostrożność Stanów, za przypadnieniem do nóg aemuli, innych przeciwnych, że i wnętrzny i postronny ogień ustąpił. Tu jest się czemu zadziwować, że po tak ci­chej a wdzięcznej pogodzie saevissimus turbo Koronę uspokojoną tak zawichrzył, że jako z niego się wypleść, ani rozumu ani rady stawa. Inwidyą jednych drugim urosły praktyki, z praktyk fakcye, z fakcyi my­ślenie o cudzoziemcach, a w praktyki o nas i o wolnościach naszych główniejszych zaciągnienie; co w jakie rozruchy i zawaśnienie serc ludzkich przywiodło i jako sejm ten zamieszało, efekt sam pokazuje. Wszakże i to miarkuje ten Pan Bóg, że się animusze ludzkie gładzą, 1) Jan Zamoyski. 2) Konstanty Ostrogski. 3) Lew Sapieha. 4) Świętosław Orzelski. 5) Na tem kończy się ten dyaryusz we wszystkich trzech rękopisach. Natomiast przy wydanem przez Wł. Spasowicza tłómaczeniu dzieła Świętosława Orzelskiego, Bezkrólewia ksiąg ośmioro, w tomie wstępnym, Petersburg 1858, str. 121 —125, znajdujemy podaną tu mowę Orzelskiego. Wszelkie usiłowania i poszukiwania celem dotarcia do rękopisu, z którego mowy Orz. wydał Spasowicz, spełzły na niczem, i znikąd nie można było dojść, gdzie ten rękopis teraz się znajduje; musieliśmy więc mowę tę jako uzupełnienie dyaryusza przedrukować tu ściślejszym drukiem według wydania Spasowicza.