JMć p. Kanclerz i Hetman Koronny1). Ta materya związku tego, Najaśniejszy Mciwy Królu, z pany chrześci­jańskimi nam kilka sejmów nadaremno zwlokła, o której się już tak wiele traktowało, a nic pewnego postanowić się nie mogło. Przeto już bym rozumiał, aby teraz na tym sejmie ten traktat, daj Boże, skończony był, albo więc, gdzieby dojść nie miał, aby już na tym sejmie zaniechał się, który po te czasy tak mnie jednego jako i Rzpltą zabawiał, gdyż ani o obronie korony radzić możem dla tej ligi, gdyż w prawdzie mówiąc nic nam pewnego nie przynoszą: słów ozdobnych a dyskursów subtelnych aż nazbyt, a w samej rzeczy w prawdzie nic nie mamy. Za to sobie przyznać muszę, że gładko mówić ani umiem, ani mogę, siwizną zaszli lata moje, zęby które mi już po części wypadały, zdrowie moje potargane, dlaczego często wychodzić muszę, bo już nie mam tu do mowy tylo sił, które mnie onym Rzymskim krasomowcem być nie dopuszczą i rozkazuje mi, abym namniej mówił, jakoż nie zwykłem długo mawiać. Co proszę, abym był spokojnie słuchany, ponieważ i cicho i krótce mówić będę, aby WKMci i wszytkim Panom Braci morositatem mowa moja nie przyniosła. A wszakże ja i WKMci i WMciom moim panom braci i ojczyźnie tej, póki będę mógł, służyć będę, byłem tylko umiał, lub też zdrowie moje temu zdołać mogło, tym się jednak cieszę, że mi jeszcze ręce, nogi w cale zostawają i abych jemi WKMci i Ich Mć panów braci swej miłej i tej upadłej ojczyźnie mojej (której zdrowie nad własne zdrowie moje i całość moją przekładam zawsze), póki ich staje, póki gardła mego stanie jeszcze służyć mógł. Jakoż widząc Rpcam in extremo periculo, tedy ja inaczej nie mogę, jedno de eodem periculo, od którego tak ojczyznę bronić chcę, bych wierę gardłem swym na posłudze Rzpltej miał zapieczętować, a to ja dla miłości ojczyzny, dla całości jej jestem powinien, abym się tak stawił, abym na tym urzędzie, na który od WKMci pana mego miłościwego i od korony zlecony jestem, abym się tak stawił, jako dobremu a wa­lecznemu Hetmanowi a słudze Rzpltej należy. A gdy mi tu już o samej rzeczy, o niebezpieczeństwie tym koronnym przyjdzie mówić, rozumiem, że to mię de eodem periculo mówiącego ustraszać nie będzie, jako onego Cycerona, który mówiąc pro Milone in senatu Romano tak jaśnie a tak perspicue mówić nie obawiał się. Już mię też i ten timor nie przechodzi, gdyż Ich Mć pp. senatorowie, którzy przedemną dość mądrze w rozsądku swym imminentia pericula opatrowali i szerzej aniż ja w mowie swej toć powiedzieli. Odejmuje mi do tego bojaźń rada WKMci, gdyż tu już sen- 1) Jan Zamoyski.