gierską stronę, Agier ostatnią od granic naszych twierdzą Chrześcijańską mocą wziął, wojsko potem Chrześcijańskie, żal się Panie Boże, rozgromił: za czym nie tylko ostatek ziemie Węgierskiej bliskiej upadku, ale i wszyt­kie przyległe Chrześcijańskie krainy, a nawięcej Rzplta nasza w wielkiej trwodze i niebezpieczeństwie, a tym większym, że poganin ten nie tylko na Agrze i innych miejscach wielkie praesidia zostawił, ale i wojsko swe w Wegrzech na zimę rozłożył, tak iź pewnie i na drugie lato próżnować nie myśli, zasmakowawszy szczęśliwe początki, jako młody a chciwy nie tylko sławej, ale więcej państw i krwie ludzi Chrześcijańskich. Ma przy temże wojsku ludzi Tatarskich nie mało z Fethigerejem Gałgą bratem Cara Przekopskiego, do których przybyło mu ich i teraz więcej z Multańskiej ziemie z Baligierejem 1); ci i zimie wojują: przez te nie tak ziemię Węgierską, którą za swoją, żal się Panie Boże, mając, w dostawaniu ży­wności wojsku swemu ochraniać podobno będzie, ale przyległe prowincye trapić nie zaniecha. Za czem ledwa z której strony Korona przez tę zimę od nieprzyjaciela tego ubezpieczać się może, a tym więcej, iź Car sam z ziemie Multańskiej wyszedszy, na polach Białogrodzkich koczuje, podobno tym umysłem, aby z bliska upatrzywszy pogodę lubo do państw koronnych, lubo do ziemie Siedmiogrodzkiej zręcznie wtargnąć mógł. A tym zaś Tatarom, co w Węgrzech są, nie tylko do przyległych miejsc ziemie Węgierskiej, ale i do odleglejszych przez sąsiedzkie Chrześcijań­skie, przez które zewsząd drogi mają otworzone, droga do nas nie da­leka. Ale i na to nie mniejszą pieczę mieć potrzeba, aby ci Tatarowie z łupem, na który się w Węgrzech zdobyli, przez państwa nasze do do­mow się swych wracać nie chcieli; co z jaką sławą by naszą i Rzpltej było i z pożytkiem, każdy z W. Mci uważyć snadnie może. Na lato zaś wszytka wojna i sedes jej przy granicach koronnych, gdyż ziemie Sie­dmiogrodzkiej i ostatków w tym tam kącie za Agrem pewnie poganin, na ubogą tę ziemię Siedmiogrodzką bardzo zawaśniony, nie poprzestanie i tu w ten kąt dokuczać będzie, za czym im dalej, tym bliżej pod nas się ten poganin podmyka. Owa za nieszczęściem Chrześcijańskim i dopu­szczeniem Bożem przysiadł się prawie pod bok nasz ten nieprzyjaciel, którego się przodkowie naszy jeszcze w owe czasy, gdy za morzem wo­jował, gdy Rhodis opanował, strachali i już w ten czas, coby za obronę ojczyźnie przeciw jego mocy obmyślić, radzili; przyszły na nas czasy, że już nie za morzem, nie za Dunajem, nie za niedobytemi zamki o niem słyszemy, ale prawie tylko jak przez próg, przez równe i to gołe i roz­robione góry od ziemie Węgierskiej nań ledwo nie patrzemy. Takowe sąsiedztwo jako W. Mciom i potomstwu W. Mci niebezpieczne, każdy 1) Zapewne błędnie, ma być Kazygierejem.