poprzestanie na uwzględnieniu wieku XIIIgo, ale przekraczając okres średniowieczny, dostarczy badaczom ogromnej ilości i choć znacznie późniejszych, ale niemniej na" uwagę zasługujących aktów. Wydawnictwa Śląskie, Pomorskie i Pruskie dokonane zo­stały i dalej są prowadzone nakładem i staraniem towarzystw historycznych Niemieckich. Korzyść ztąd oczywiście dla dziejów naszych nie mniejsza, ale skoro przyszli nam obcy uczeni z tak skuteczną i pożądaną na tem polu pomocą, to zapytać się wy­pada, czy uczyniliśmy z naszej strony wszystko, aby raz nareszcie umożebnić wyczerpujące przedstawienie naszych dziejów w epoce podziałów, kiedy to dokumenty są najcenniejszem a w bardzo wielu przypadkach i jedynem historycznem źródłem. Jak wspomnieliśmy, znajdują się pod tym względem Wiel­kopolska i Małopolska, dzięki panom Piekosińskiemu i Zakrzew­skiemu w wyjątkowem zupełnie położeniu; o wiele inaczej rzecz się przedstawia, gdy sięgniemy do zbiorów poświęconych innym dzielnicom Polski: Kujawom, Łęczycy, Sieradzkiej ziemi, Mazow­szu. Tu chaos panuje w wysokim stopniu. Obok wzorowo wy­danych dokumentów, spotykamy w tychże samych publikacyjach przywileje z niesłychaną opieszałością drukowane. Raz starano się uwzględniać przedewszystkiem oryginały, to znowu ogłaszano najważniejsze akty z późnych odpisów, niebacząc, że w tych samych archiwach, w których kopije znaleziono, znajdują się i wy­bornie zachowane oryginały. Nigdzie zwłaszcza nie można się przy wyborze materyjału dopatrzeć przewodniej jakiejś myśli; nigdzie starania, aby znajdujący się pod ręką zasób dyplomatów wyzyskać w całości; nigdzie nie znać troski, żeby chociaż przy­najmniej uprzedzić badacza, jak się na dane wydawnictwo ma zapatrywać. Ztąd owa fragmentaryczność wiadomości naszych o wspomnianych dzielnicach, ztąd trudność w monograficznem opracowywaniu historyi książąt Kujawskich i Mazowieckich. Nie­wątpliwie dostarczą zbiory petersburgskie niemało cennych do­kumentów i do przyszłego kujawskiego i mazowieckiego dyplomataryjusza, ale zanim sięgnie się do nich, wypada sprawdzić, o ile i w jakiej obfitości nie znajduje się w przeszukiwanych już nieraz a bliższych nam archiwach pomijany lub niedostrzeżony dotąd przez poprzedników materyjał. W tym kierunku przedsiębraliśmy gorliwe poszukiwania w kilku najważniejszych archiwach w Królestwie Polskiem i Wiel­kiem Księstwie Poznańskiem; owocem ich było przekonanie się, że oprócz dokumentów Małopolskich, które oczywiście weszły w skład ogłoszonego w roku zeszłym IIgo tomu dyplomaty­cznego kodeksu Małopolski, znajduje się jeszcze przeszło 100 nie