X. HUGONA KOŁŁĄTAJA BADANIA HISTORYCZNE. TOM I. X. HUGONA KOŁŁĄTAJA ROZBIÓR KRYTYCZNY ZASAD HISTORYI O POCZĄTKACH RODU LUDZKIEGO Z RĘKOPISMU WYDAŁ FERDYNAND KOJSIEWICZ W KRAKOWIE W DRUKARNI UNIWERSYTECKIEJ 1842. Quaeram omnia, dubitans plerumque, et mihi ipsc diffidens. CICERO de Divinat. Lib. II, Cap. 3. SŁÓW KILKA O ZAMIERZONEM WYDANIU WSZYSTKICH D Z I E Ł Xiądz Hugo Kołłątaj rozporządzeniem ostatniej swojej woli, wszystkie rękopisma swoje, oddał na własność P. Michałowi Szymańskiemu, później Kommissarzowi obwodu Miechowskiego, przyjacielowi, którego życzliwości niepospolite odbierał dowody. Atoli obowiązek urzędu, a potem śmierć zawezesna, nie dozwoliły P. Szymańskiemu , zająć się wydaniem na widok publiczny, tej szacownej literackiej puścizny. Tak tedy, najważniejsze pisma Hugona Kołłątaja, przez trzydzieści lat od zgonu autora swego, ukrywały się dotąd, przed wiadomością uczonego świata. Teraz kiedy szczęśliwe przeznaczenie zrządziło, iż po P. Michale Szymańskim wszystkie naukowe prace Kołłątaja, do rąk moich przeszły, miałbym się za odpowiedzialnego w obliczu Spółziomków moich; gdybym je dłużej w ukryciu zatrzymywał i zostawił czasowi, który już tyle pięknych i pożytecznych dzieł rodaków naszych; dla tego nas, pozbawił, iż nie były VIII Wszystkie inne tutejsze i zagraniczne Księgarnie. W Królestwie Polskiem, Litwie, Xięstwie Poznańskiem, Galicyi, uproszone zostały osoby do zbierania prenumeraty. Listy i pieniądze na prenumeratę nadesłane być mają franco, pod adresem wydawcy. Pisałem w Krakowie d. 1 Lipca 1842 r. Ferdynand Kojsiewicz D. O. P. Professor Uniw. Krak. ROZPRAWA I. SŁUŻĄCA ZA WSTĘP DO CAŁEGO DZIEŁA w której wystawia się OBRAZ HISTORYI POCZĄTKOWEJ OD NAJDAWNIEJSZYCH CZASÓW AŻ DO DNI NASZYCH, w którym mówi się: o źródłach, skażeniu i wielorakim słanie historyi początkowej u Greków od najwcześniejszych początków tego ludu aż do Konstantyna W., o powszechném przyjęciu tradycyj żydowskich, o domysłach i układach pisarzów średniego wieku, o potrzebie pracowania na nowo nad wyjaśnieniem i zbiorem téj najważniejszej części historyi, tudzież o prawidłach, które sobie przepisałem w jéj poszukiwaniu i oczyszczenfu od obcych rzeczy. § I. O ŹRÓDŁACH HISTORYI POCZĄTKOWEJ. Pierwsze źródło historyi początkowej w porządku rozbiorowym wypływa z domniemywań w kosmogonii przyjętych. — Drugie historyi początkowej źródło wypływa z podań pierwszych prawodawców, którzy naukę teologii okryli sekretem, tajemnicami, allegoryami.— Trzecie historyi początkowej źródło wypływa z podań, które sobie ludzie opowiadali na wiarę ojców. Do tych trzech źródeł dodała poezya fikcyą. Badania o początku ludzi i narodów zatrudniały zawsze ciekawość pisarzów, lecz nie zawsze w jeden sposób : każdy z nich rozbierał tę materyą w widokach 2 i stosunkach sobie jedynie szczególnych. Filozofowie, próżno usiłujący dociec, jak się mogła utworzyć machina całego świata? rozwiązując zadane sobie w téj mierze pytania, twierdzili o początku zwierzęcego rodu w ogólności, i o początku człowieka w szczególności, jak wypadać mogło z postrzeżen, domysłów, lub układów w ich nauce przyjętych. Jeżeli układ kosmogoniczny utrzymywał świat za przedwieczny i nie mający początku: ród człowieka, lub najdrobniejszego robaka, musiał być także uważany za przedwieczny, jako związany z całością téj ogromnej machiny przez jedne i też same prawa. Jeżeli wedle innych domysłów i układów, świat ułożył się z materyi, która nie miała mieć żadnego początku, lecz przez właściwą sobie dzielność wydobywszy się z owego pierwiastkowego chaos, ułożyła się w taki jaki dziś widzimy porządek : ród zwierzęcy, a zatem człowiek, być musiał tworem tejże samej materyi i jej dzielności. Jeżeli nareszcie wyobrażano sobie, że materya nie mogła być przedwieczną, że musiała pochodzić od jakiejś przyczyny dawniejszej przedwiecznej, przez się dzielnej, posiadającej jedynie wszelką zdolność do jej utworzenia i urządzenia całej maChiny świata: ród zwierzęcy i ród ludzki pochodzić także musiał od tejże samej przyczyny, a zatem przez nią utworzonym został z materyi na ten koniec przysposobionej. Takowe badania i z nich wydoby 3 te (1) układy kosmogoniczne, były najważniejszym przedmiotem wszystkich sekt filozoficznych; pisano o nich wiele, jedni drugich poprawiali, jedni nad drugich rozumieli lepiej pojmować rzecz w sobie samej niepojętą, nie bacząc: ze materya, o której własności tak wiele było sporów; że chaos, które musiało figurować na czele tylu układów kosmogonicznych, były w samej rzeczy istoty urojone, które metafizyka utworzyła przez samę abstrakcyą tak, jak wiele innych wyobrażeń myślnych; bo w naturze rzeczy nie znajdujemy nigdzie materyi (2), tylko wielorakie jestestwa, które ciałami nazywamy. Czytając samych tylko filozofów greckich dzieła, zdawać się może nie jednemu, że takowe badania, domniemywania, układy i twierdzenia, zaczęły się dopiero u Greków; rozpatrzywszy się jednak dobrze w historyi o początkach znajomości ludzkich, nikt nie może wątpić, że one dostały się aż do Grecyi od ludów, jak je zwano (3) barbarzyńskich, gdzie dawni mędrcy, których nawet imion nie znamy, podali swe układy o początku świata za pierwsze teologii (1) Mimo przytoczonych opinij i układów kosmogonicznych, naleść można bardzo wiele innych w historyi filozofii; tu jednak nie ma potrzeby wszystkie wyliczać, ponieważ ta materya obszernie traktowana będzie w rozprawie VI, dokąd ciekawego odsyłamy. (2) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 1. (3) Obacz naszą rozprawę VI.          1* 4 zasady. Opinie, które bardzo późno zaczęły bawić i kłócić filozofów greckich, składały od dawna naukę wiary na wschodzie; i co zwano domysłem lub układem w Grecyi, miano za prawidła religii u Chaldejczyków, Persów, Egipcyan, Feniczyków i tyłu innych ludów. Był przeto czas, kiedy teologia, podobnie jak filozofia, zatrudniała się około rozbioru początków świata i człowieka, bo każda teologiczna na wschodzie sekta, wyprowadzała zasady swéj nauki z układów w kosmogonii przyjętych. Łatwo jest pojąć, że ludzie wprzód starali się dochodzić rzeczy, do których znajomości znagleni byli przez własne potrzeby, łub zachęceni przez ciekawość; nim dostrzegli, że takowe badania i dochodzenia dzielić należało na osobne części wedle różnicy przedmiotów i obfitości materyi. Był zapewne czas kiedy wszystkie umiejętności, około których zatrudniano się w początku, składały jednę tylko szkołę, kiedy teologią uważano jak część filozofii, kiedy pierwszych zasad prawodawstwa nie odłączano od obóch; i jeżeli dobrze wpatrzyć się zechcemy w porządek, jakim ludzie przychodzić mogli do odkrycia prawd ważnych, postrzeżemy: że filozofia doprowadziła ich do teologii, że obie utworzyły pierwszych prawodawców. Za wzrostem tych umiejętności, za niezgodą mędrców w opiniach, przyszło dopiero do oddziału: dostrzeganie skutków przyro 5 dzonych, badania nad ich przyczynami, domysły, układy, twierdzenia dostały się filozofii ; dawne prawa, obrządki, tajemnice, a nadewszystko wiara pierwszym podaniom, zostały przy teologii; a jako nie można odłączać ustaw pierwszych prawodawców od zasad nauki teologicznej, na których zupełnie polega, tak równie ich twierdzeń o początku świata i rodu ludzkiego, które teologia objęła i dochowała. Niezgoda w opiniach i układach podzieliła za czasem filozofów na różne sekty; niezgoda w tłumaczeniu dawnych praw i opowiadaniu pierwszych tradycyj, podzieliła teologów na różne odszczepieństwa: pierwsza dała powód do tylu błędów; druga otworzyła drogę do zwodzenia: ród ludzki z przyczny obóch nie raz wiele ucierpiał. Czyli tak wypadło z układów pierwszych prawodawców, czyli z jakiej innej późniejszej przyczyny; daje się przecież widzieć, że wszystkie teologie dawnych ludów okrywały swa naukę i obrządki wielorakiemi allegoryami, sensem mistycznym, znakami symbolicznemi, a nadewszystko sekretem, który obowiązywał sumienie każdego do tajemnic przypuszczo- nego. Co więc nauka teologii zawierała w sobie, nie było wszystkim znane w prawdziwym sensie, ale tylko udzielane w przypowieściach lub podobieństwach; ten zaś pobożny sekret dotrwał nienaruszony aż do zupełnego bałwochwalstwa upadku. 6 Mimo jednak podań, które pierwsi prawodawcy powierzyli teologom, jako najszacowniejszy skład dawnych o początku rodu ludzkiego wiadomości, lub o innych znaczniejszych natury rewolucyach, najdowały się inne, które sobie opowiadano na wiarę sędziwych ojców. Te jednak tradycye, będąc zmięszane z późniejszemi wydarzeniami, stały się bardzo trudne do zrozumienia, trudniejsze nierównie do zgodzenia; jednym na prawdziwych imionach, drugim na znajomości właściwego miejsca, innym na rachunku czasu zbywało: mimo czego są one piérwszém ziar nem historyi. Przyrodzenie tak usposobiło wszystkich ludzi, że przyszedłszy do lat podeszłych, lubią opowiadać co się im w życiu przytrafiło, lub co od swych słyszeli ojców; gdy nawzajem młodzież słucha ich z największą ciekawością: sposób jedyny, który łączy wiek sędziwy z wiekiem najmłodszym przez wzajemny interes i czyni przyjemne reszty życia tylu szanownych starców; a kiedy jeszcze nie znano historyi pisanej, powieści tego gatunku były nierównie ciekawsze : młodzież garnęła się zewsząd do słuchania onych. Zwyczaj opowiadania dawnych dziejów wyszedł za czasem na stałe rzemiosło dla ludzi, którzy nim zatrudniać się chcieli. Jeżeli piérwsze tradycye były opowiadane po prostu, opowiadano je później w wierszach, zaczęto je nareszcie śpiewać, im sztuczniej tém mniéj rzetelnie. Rzeczy opowiadane z początku 7 przez sędziwych ojców, nie miały innego celu, tylko zabawę i prawdę: któżby chciał zwodzić i łudzić swe własne potomstwo? Lecz skoro poetowie przywłaszczyli sobie opowiadanie dawnych dziejów, szukając przez ten sposób zysku, starali się jedynie podobać swym słuchaczom, zaostrzając ich ciekawość przez osobliwości i dziwy. Sztuka poetyczna doskonaliła się sama od siebie: śpiewano bajki obok prawdy i naleziono, że bajki równie, a może jeszcze więcej podobały się niż prawda. Nauczyciele teologii i ministrowie tajemnic, albo sami sprawowali razem professya poetów, albo starali się przyciągać do siebie ludzi, którzy się tym talentem wsławili. Nie tylko u (4) Greków i Gaulów; ale nawet u wielu innych narodów dostrzedz można takowych poetów od bardzo wczesnych początków: śpiewali oni dawne dzieje i rycerskie dzieła, śpiewali pobożne pieśni i wszelkie inne wiadomości o bogach, o początku ludzkiego rodu, lub o wielorakich nieszczęśliwych między ludźmi wydarzeniach. U Rzymian ich professya nie była długo rachowana między uczciwymi (5): sprawowali ją niewolnicy, których czasem publicznie na targu przedawano; zwano ich Grassatores, właśnie jak my zowiemy tych biegusami lub torbiarzami, którzy lud pospolity po(4) Obacz notg co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 2. (5) Obacz notę co do tej rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 3. 8 dobnie bawią dawnemi powieściami lub świeżemi nowinami: we Włoszech znajdują się oni jeszcze pod imieniem Szarlatanów; rząd ich utrzymuje po wielu miastach włoskich dla zabawy pospólstwa. Nie można z pewnością twierdzić, czyli podobni poetowie najdowałi się dawniej we wszystkich krajach, osobliwie nim nastały dzieła pisane; to tylko jest pewna, że Grecya miała ich w wielkiém poszanowaniu, długo nawet po wprowadzeniu liter. Homer (6), który dał najlepszy wzór gustu w téj sztuce, był jeden z takich poetów, jak się o tern przekonać można z historyi jego życia; jego i Hesioda dzieła zawierają w sobie nie tylko pochwały sławnych rycerzów, ale nawet historyą początkową ludu greckiego i wcześniejsze jeszcze tradycye: Homer mówię jest razem jeograf, historyk i teolog; Hesiod postąpił dalej, bo ułożył kosmogonią pod tytułem Jenealogii bogów. §. II. HISTORYA POCZĄTKOWA ZOSTAŁA ZACIEMNIONĄ I SKAŻONĄ PRZEZ POETÓW. Poetowie zmieszali dawne powieści ludów z domysłami filozofów i z dogmatami teologów. — Ich jednak świadectwa są zbiorem najwcześniejszych wiadomości o dziejach ludzkich. Poetowie zajęci szczególnie ozdobami swej sztuki, a mało zważając na rzetelne oddanie dawnych (6) Herodot in vita Homeri. 9 tradycyj lub prawd, które kiedy odkryto przez dostrzeganie jednostajnych natury skutków, mięszali razem domysły filozofów i dogmata teologów z naj dawniejszémi powieściami ludów. Wolność poety czna dozwalała im zbytkować w imaginacyi. Tworzyli oni nowe istoty i osoby, lub prawdziwym, utworzona przez siebie podstawiali historyą: każdej rzeczy w swych dziełach dotknęli, o każdej śpiewali; ale każdą prawie przeistoczyli, lub nadwerężyli, nic na swém nie zostawiwszy miejscu. Tym sposobem początkowe tradycye ludów, dawne domysły i układy filozofów, najstarożytniejsze dogmata teologów, przeszedłszy przez ich ręce, przemieniły się w bajki, a nawzajem: bajki wzięły za czasem postać i powagę tradycyi. Wszelako, co oni w swych dziełach zostawili, jest najdawniejszym zbiorem wiadomości wszelkiego rodzaju, gdzie naleść można pierwsze podania ludzi obok z domysłami i układami filozofów, z dogmatami teologów i najdrobniejszémi superstycyi legendami, z bajkami nareszcie mniej więcej dowcipnemi, które czasem być musiały owocem allegoryi lub sensu mistycznego, czasem skutkiem samej imaginacyi i wolności poetycznej. 10 §. III. PIERWSI PISARZE HISTORYI NIE MOGLI JESZCZE ODDZIELIĆ RZETELNYCH PODAŃ OD PRZYDATKÓW, KTÓRE DO NICH POETOWIE WMIĘSZALI. Pierwsi historyi pisarze nie byli zdalni oddzielić fikcyi od prawdziwych podań. — Dzieła pierwszych pisarzów historyi zaginęły. — Dzieła niektórych poetów do nas doszły. — Strabo przekłada je nad pierwszych historyków. Pisarze, którzy zaczęli zbierać dzieje narodów w prozie (7), nastawszy u Greków zbyt późno po pierwszych poetach, wzięli ich świadectwa za najpewniejsze starożytności reszty i przyjęli je bez braku. A tym sposobem historya początkowa wielu narodów zmięszała się z historyą teologii i z domysłami kosmogonicznemi, a nawet z bajkami, które były tworem samego dowcipu. Jedni od drugich przepisywali tego gatunku wiadomości; nikt nie śmiał oddzielić starożytnych podań od tylu obcych przydatków, bądź dla tego: że prawidła panującej pod ówczas religii nie dozwalały; bądź: że takowy oddział już w ówczas zdawał się być niepodobny; bądź: że ci, którzy jeszcze znali i rozumieli tajemnice i allegorye, nie chcieli ich wykładać jako dla siebie dość jasne i dogodne a tylko dla pospólstwa ukryte. (7) Obacz notę co do tej rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 4. 11 Dzieła znanych i nieznanych na wschodzie pisarzów, prócz niektórych (8) żydowskich, zupełnie zaginęły, i ledwie gdzie niegdzie najdujemy drobne ich ułomki, o których powadze często nawet przychodzi wątpić; dzieła Greków i Rzymian po części tylko czas od zatracenia ochronił. Gdybyśmy jeszcze od tego pozostałego zbioru Chcieli odłączyć poetów, lub co z nich historycy przepisali, nasze wiadomości nie doszłyby do początków monarchii perskiej. Najsurowsza krytyka małoby na tem zyskała, bo często bardzo wypada raczej wierzyć Hesiodowi i Homerowi (jak to sprawiedliwie uważa (9) Strabo), niż Hellanikowi, Herodotowi, Kteziaszowi i podobnym innym, których bajki w prozie oddane, więcej nierównie zwodzą, mając na sobie podobniejszą do historyi postać. Zbierając zaś w jedno świadectwa poetów i historyków, wiadomości o dziejach ludzkich idą wprawdzie dość wysoko, lecz najłatwowierniejszemu wydają się niepodobne do wiary. §. IV. OBRAZ HISTORYI POCZĄTKOWEJ WYDOBYTY Z PIERWSZYCH POETÓW I HISTORYKÓW GRECKICH. O początku rodu ludzkiego i pierwszych spółeczności.— O bogach, o ich opatrzności i o złotym wieku. — O wielorakich klęskach na (8) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 5. (9) Strabo Libr. IX. 12 ród ludzki: a najprzód o potopach. — O odnowienia rodu ludzkiego po potGpie. — O klęskach rodu ludzkiego przez ogień. — Poczwara Egida zgładzona przez Minerwę.— Ziemia obrażona zgładzeniem Egidy wydała Olbrzymów. — Wszystkie te tradycye mięszają się z domysłami kosmogonii, z dogmatami teologów i bajkami poetów. Jeżeli w tych dziejach szukać zechcemy świadectw o początku ludzi i ich społeczeństw, najdziemy prawie wszędzie takowe początki cudowne i boskie (10). Jeżeli dowiedzieć się żądamy, jaki był stan owych pierwszych ludzi, którzy sobie ród boski przyznawali; najdziemy znowu: że oni wszędzie prawie prowadzili życie nędzne, tułackie; mieszkali po jaskiniach i po lasach ; żywili się żołędzia, lub innemi dzikiemi owocami, korzeniami i głębiami; byli obyczajów dzikich, a często nawet okrutnych, prześladowali się od najwcześniejszych początków, toczyli między sobą krwawe wojny, zabijali na ofiarę swym bogom schwytanych na wojnach jeńców, niektórzy nawet żywili się ciałem ludzkiém: rybactwo, myśliwstwo hyło ich największem zatrudnieniem, i ledwie jaka horda dojść mogła do téj doskonałości, że obrała sobie życie pasterskie. Chcąc dalej wiedzieć, jaka była opatrzność bogów nad tem ich nieugłaskanem potomstwem; dostrzegamy znowu: że bogowie (11) obchodzili świat cały, to pod postacią własną, to pod postacią ludzi lub (10) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 6. (11) Diodor Libr. I. C. II. Homer. 13 zwierząt, dla dostrzegania spraw ludzkich; że podzielili (12) między siebie cała ziemię, i nad krajami które się im w podział dostały, bardzo długo panowali; że w tym czasu przeciągu (13) zgromadzili tułackie hordy do społeczności cywilnej, oduczali (14) ludzi od okrutnych i obrzydliwych nałogów, uczyli ich rolnictwa, rzemiosł, zakładali miasta, przepisywali prawa, toczyli wojny, to (15) między sobą, to przeciw (16) olbrzymom; musieli się mieć na ostrożności nie tylko przeciw tym wielkoludom, ale nawet przeciw własnym (17) poddanym, których sobie «hołdowali przez tyle dobrodziejstw. Jeżeli nareszcie chcemy dowiedzieć się, co to byli owi bogowie? najdziemy takie o nich wyobrażenia, jakie można było sobie zrobić o istotach różnych i wyższych nad ludzi, o istotach rządzących światem, lecz których obyczaje niegodne są iść w porównanie z ludźmi uczciwymi. Jedni z nich (18) zjadali swe własne potom (12) Plato in dialog o Critias twierdzi: że bogowie, nie wojną, lecz umową podzielili między siebie ziemie. (13) Diodor Libr. III, C. 5. (14) Piodor Libr. I, C. 2. (15) Trzy są wojny sławne między bogami: 1. Saturna przeciw Uranowi; 2. Jowisza przeciw Saturnowi; 3. Tytanów przeciw Ammonowi. (16) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 7. (17) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 8. (18) Saturnus, Pausanias (in Phocid.) świadczy; ze w kościele Apollina Delfickiego chowano za relikwią kamień, który 14 stwo; inni swych ojców strącali (19) z tronu, onych więzili i kaleczyli; inni w popędliwości okrutnie (20) zabijali ludzi; inni (21) bałamucili piękne kobiety i niezliczonych innych dopuszczali się płochości; kłócili (22) ludzi, waśnili narody, mieszali się do ich wojen, dawali częstokroć protekcya zbrodniom, często znowu zbyt małe przewinienia okrutnie karali. Mimo czego, za ich czasów miały być owe Saturnowe lata, (23) wiek złoty, który powoli zmieniał swa pomyślność w proporcyi do szacunku innych metalów, aż nareszcie przyszło do żelaznego. Otóż to takie są tradycye o początku rodu ludzkiego, i o pierwszych jego społeczeństwach pod dozorem i panowaniem bogów, które nam poetowie dochowali. Przypatrując się dalszym świadectwom téj osobliwej historyi, najdujemy wielorakie klęski, na które ród ludzki nie raz był wystawiony (24). Kiedy złość Rhea dała zjeść Saturnowi zamiast jego własnego syna Jowisza. (19)     Saturnus strącił swego ojca Urana, Jowisz podobnie strącił Saturna. (20)     Lubo to o wielu bogach można powiedzieć, Apollo jednak jest z téj strony najsławniejszy zabójstwem Lina i Marsiasza. (21) Saturn, Jowisz, Neptun, Apollo najsławniejsi są w téj mierze. Jowisz i Apollo jeszcze niegodziwszyeh dopuszczali się miłości. (22) Homer Iliad: księga XX i XXI. (23) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 9. (24)     Ovidius Metamorph. I. 15 ludzka wygórowała do najwyższego stopnia, mówią poetowie, że Jowisz postanowił zgładzić wszystkich ludzi przez potop; stało się wedle wyroku tego boga: powódź powszechna zalała ziemię, ród ludzki cały zginał, cnotliwy jedynie Deukalion z Pyrrą ocalał w téj okropnej klęsce. Jedni to wydarzenie kładą w Tessalii, drudzy we Frygii, inni w Syryi (25). Cóżkolwiek bądź: Deukalion staje się odnowicielem rodu ludzkiego, odebrawszy rozkaz wyroczni aby ciskał za siebie kości swéj matki; po dobrem rozważeniu zrozumiał nareszcie wolą bogów, zbiera kamienie, ciska je za siebie wraz z Pyrrą; kamienie przemieniają się cudownie w ludzi, a z tych zaczyna się na nowo lud twardszych jeszcze obyczajów nad pierwszy. Co Deukalionowi przypisują tradycye w sposób cudowny, to przyznają Prometeuszowi jego ojcu w sposób wynalazku. Syn tworzył ludzi z kamieni, ojciec ich lepił z gliny; pierwszych sami bogowie ożywiali, drugich ożywił Prometeusz ukradzionym z nieba ogniem. Ile cnota Deukaliona miała być wynagrodzoną, tyle zuchwałość Prometeusza ukaraną została: karą straszną, bo wieczną podług niektórych, zbyt długą podług innych (26) Poetowie nfe zgadzają się co do rodzaju kary, na to jedynie (25) Lucianus de Dea Syria. (26) Obacz notę co do tej rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 10. 16 zgoda: ze Prometeusz należy do liczby stworzycielów ludzi. Potop nie był jedyną klęską na ród ludzki, wszystkie żywioły stawały się nie raz dla niego groźne. Jeszcze za panowania bogów pokazał się zwierz, niemniej osobliwy, jak straszny: poetowié zwali go (27) Egida. Ta poczwara wylęgła się w ziemi, straszna z postaci, straszniejsza nierównie ze skutków, bo oddychała ogniem i gdziekolwiek go wyzionęła, wszędzie przynosiła pożar i spustoszenie. Najpiérwéj ją spostrzeżono w tej części Frygii, która (28) ogniem spłonęła; pożar ten dostał się do gór Taurus i zapalił lasy ciągnące się pasmem nieprzerwaném aż do Indyj. Egida tym czasem przepłynąwszy przez morze dostała się do Fenicyi i zapaliła znowu lasy na górze Libanu; ztamtąd przeniósłszy się do Egiptu i do Libii, wszystko w téj części ziemi spłonąć musiało od jéj ognia ; wróciwszy nareszcie na wschód do gór Kaukazu (29), podpaliła lasy tych gór w owem miejscu, gdzie się one Ceraunia zwały. W tak powszechnej klęsce, bardzo wiele ludzi zaginąć musiało, reszta w ucieczce ratowała życie. Gdyby nie rozum i nie dzielność Minerwy, przyszłbby na nowo zaginąć całemu ro (27) Diodor Libr. III, C. 5. (28) Phrygia exusta. Diodor ibidem. (29) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 11. 17 dzajowi ludzkiemu. Minerwa przecież dokazała zgładzić tę poczwarę, i tym sposobem uratowała łudzi od tak wielkiego niebezpieczeństwa. Trzeba ich było na nowo do społeczności gromadzić; bogowie zatrudniali się około tego, a między nimi Uranus i Bachus najwięcej wsławili się swemi dobrodziejstwy w téj mierze. Niebezpieczeństwo odwrócone od ludzi przez rozum i dzielność bogini mądrości, obróciło się przeciw samym bogom (30). Ziemia obrażona zgładzeniem Egidy, wydała wkrótce Olbrzymów, którzy stali się otwartymi nieprzyjaciołmi nieba, a których (31) pokonanie kosztowało tak wiele cały ród boski. Na próżno byłoby więcej mówić o tradycyach tego gatunku, lub szukać porządku, jak one po sobie następować mogły. Nie jest albowiem naszym zamiarem, wystawiać przed oczy czytającego długi szereg starożytnych bajek; namieniliśmy tylko o niektórych ważniejszych, aby pokazać: jakie były wiadomości z których się składa historya początkowa, któraśmy dostali od Greków. Wszystkie te bajki, jak widać, zmięszane są z opiniami dawnych filozofów i teologów; wszystkie po większej części mistyczne, allegoryczne. Lecz mimo tych najdują się inne, które wydobywano prosto z domysłów i ukła (30) Diodor Libr. III, C. 5. (3l) Obacz co do tego powyższą notę pod licz. 7. 2 18 dów kosmogonicznych, a które nie są tylą allegoryami okryte, jak pierwsze. §. V. OBRAZ HISTORYI POCZĄTKOWEJ, WYDOBYTY Z SAMYCH DOMYSŁÓW I UKŁADÓW W KOSMOGONII PRZYJĘTYCH. Opinia Greków o starożytności Egipcyan i ich wyższości względem pamiętników historyi początkowej.— Nauka xięży egipskich o początku rodu ludzkiego. — Podług tej nauki ród ludzki miał się zacząć w Egipcie.— Tę naukę podał pod wątpliwość Psamnityk.— Egipcyanie ustępowali pierwszeństwa Frygom. — Jak doszedł Psamnityk, że Frygowie byli pierworodnym ludem ? - Trogus mą Scytów za lud pierworodny. — Prawie wszystkie narody przywłaszczały sobie pierworodne początki. — Wnioski które z takowych podań wyciągali filozofowie i historycy. Xięża egipscy mieli osobliwszą zręczność upokarzać pychę Greków i traktować ich za (32) dzieci we wszystkiem, co się ściągać mogło do starożytnych wiadomości o pierwszych dziejach ludzkich. Nie tylko oni tradycye greckie wystawiali za bardzo (33) świeże, ale nadto opowiadali o niesłychanie dawnej wiadomości dziejów własnych i obcych. Ich kroniki, jak świadczy (34) Plato, dochodziły do dziewięciu tysięcy lat, w ówczas jeszcze, kiedy się w Egipcie najdował Solon. Egipt nie miał podpadać żadnym powszechnym klęskom, które się przy (32) Plato in dialogo Timeus. (33) Obacz notę co do tej rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 12. (34) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 13. 19 trafiły gdzieindziej przez potopy lub pożary; zkąd szło dalej: że w samym jedynie Egipcie wiedziano dobrze, nie tylko jak się te nieszczęśliwe rewolucye gdzieindziej przytrafiły, ale nawet o całej początkowej historyi rodu ludzkiego. Solon wprawdzie dowiedział się tylko od xięźy o starożytnym ludu (35) Atlantów, których Ateńczykowie jeszcze przed potopem pokonać mieli; dowiedział się także o zatonięciu téj wyspy, na której niegdyś Atlantowie mieszkali. Lecz Diodor ważniejsze jeszcze podług siebie odkrył wiadomości o samym (36) początku rodu ludzkiego. Podług niego: xięża rzeczeni, przez długie doświadczenie skutków przyrodzonych, dociec mieli, iż błoto Nilu, po każdym wylewie téj rzéki pozostałe, było tak dalece płodne, że się w niém tworzyć miały nowe myszy i inne drobne insekty, doskonale lub mniej doskonale ukończone; zkąd wnosili: że błoto rzeczone musiało być niegdyś daleko większej dzielności, aż do wydania z siebie pierwszych ludzi; szło zatem dalej: że ród ludzki zaczął się niewątpliwie w błocie Nilu, że Egipt był piérwszem jego gniazdem. Dość było przyjąć takowe twierdzenia, żeby dalszym powieściom Egipcyan uwierzyć. Od nich tedy zaczął się ród ludzki; od nich rozeszły się kolonie po całej ziemi; od nich poszły wszystkie wy (35) Plato in dialogo Timeus. (36) Diodor in Proemio et Libr. I. C. 1.          2* 20 nalazki nauk, kunsztów i rzemiosł; u nich najpierwej bogowie panowali; ci bogowie byli dwoistego gatunku: niebiescy i śmiertelni; ich Oziris był to Bachus, ich Jowisz panował całemu światu, u nich był Herkules i nieszczęśliwy Prometeusz: zgoła, wyjąwszy dzielność błota Nilu, cała ich początkowa historya jest prawdziwym oryginałem greckiej; a zatem grecka jest późna i zepsuta kopia egipskich tradycyj. Jakkolwiek przecież zdało się być rzeczą jasną dla Diodora, że błoto Nilu tworzyło nowe myszy, że nawet kiedyś miało wydać pierwszych ludzi; wszelako (37) Herodot, nierównie dawniejszy od niego pisarz, upewnia, że Egipcyanie jeszcze za czasu Psamnityka wyszli z tego uprzedzenia, jakoby ich kraj miał być gniazdem i kolebką rodu ludzkiego: ustępowali owszem tę prerogatywę Frygom, mając się po nich za pierwszych. Jakim zaś sposobem (38) doszedł Psamnityk, że Frygowie być mieli pierworodnym ludem ? to należy do zbyt wytartych wiadomości. Argument jego w tej mierze wart być położony obok z niezaprzeczoną u Diodora dzielnością błota egipskiego. Ci jednak którzy z zadziwieniem mówić lubią o wygórowanem świetle xięży owego kraju, najdą w tem ich świadectwie sposób, nazna (37) Herodotus Libr. II. C. 2. (38) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 14. 21 czenia prawdziwej ceny ich znajomości około dochodzenia przyczyn fizycznych, a nawet ich rozsądku. Trogus współczesny Diodorowi pisarz, utrzymuje jak przystało na filozofa owego wieku, że ród ludzki musiał się zacząć u (39) Scytów. Dowody, które przytacza, będąc domysłowe i zależące od układów kosmogonicznych, nie przekonywają wprawdzie; pokazują przecież, iż za jego czasu rozbierano tę materyą z wielką uwagą, ani wierzono więcej powieściom xięży egipskich o dzielności błota Nilu, tem bardziej o owych dzieciach, które miały nauczyć się mowy Frygów od kozy. Co niegdyś robiło spór między samymi Egipcyanami, Frygami i Scytami, to równie odkryto u wielu innych ludów, które albo się miały za odwiecznie miejscowe w swej ojczyznie, albo daleko osobliwsze jeszcze o swych początkach zachowały tradycye. Germanowie (40) podawali się za potomstwo Tuiskona, którego ziemia wydała. Aborygines (41) powiadali się być odwiecznie miejscowymi we Włoszech. Ateńczykowie (42) mieli się za tak dawnych, jak dawne jest słońce. Arkadyjczykowie mieli być dawniejszymi od xiężyca (43). Lacedemończykowie (39) Justyn Libr. II. C. 1. (40) Cornelius Tacitus de morbius Germanorum C. 2. (41) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 15. (42) Meander apud Rhet: Graec: p.604. Lucian de Astronomia. (43) Ovidius Fast. l. II. v. 289.        22 uznawali się za dzieci ziemi (44). Indyanie utrzymywali, że do nich żadna z niskąd nie przyszła kolonia (45). Etyopowie dysputowali Egipcyanom pierwszeństwo, mieniąc ich być swoja kolonią (46). Wiele innych narodów nie umiały nic powiedzieć same o sobie, a obcy pisarze ledwie ich kiedy po imieniu wspomnieli. Zkad niekto'rzy, podług swych układów kosmogonicznych, na tę myśl trafiali : że prawie wszystkie narody musiały wziąść niegdyś osobny u siebie początek; że ziemia wszędzie wydała w jednym czasie łudzi, ile gdy wszystkie późniejsze transmigracye, o których tylko historya wspomina, wszędzie zastały dawniejszych od siebie mieszkańców gdziekolwiek zaszły. §. VI. OBRAZ HISTORYI POCZĄTKOWEJ WYDOBYTY PRZEZ GREKÓW Z ETYMOLOGU IMION. Niektórzy greccy pisarze wcale odrzucali początkową historya.— Niektórzy wydobywali ją, z etymologii imion. — Zkąd oni wyprowadzali początek imion trzech części dawpego świata. — Podobne początki naznaczali oni krajom, miastom i narodom. — Jak Grecy byli lekkomyślnymi w nadawaniu imion obcym ludom. W téj niepewności rzeczy, widząc jasno pisarze greccy, ze wyliczone i podobne inne tradycye po (44) Pausanias l. III. (45) Diodor Libr. II. C. 10. (46) Idem Libr. III. C. 1. 23 chodziły, albo z domysłów kosmogonicznyeh, albo z dogmatów teologicznych o czci planet, albo, co najpodobniéj, z próżności narodowej zbyt niezgrabnie popieranej przez bajki poetów: przestali nareszcie badać nad tak trudnij kwestya. Jedni z nich początkową historyą wcale (47) odrzucali, wystawujac podobne szperania za reszty próżności barbarzyńskiej; drudzy obrali sposób, który choć nie trafiał do początku rodu ludzkiego, wszystkim jednak dogadzał układom o początku narodów. Dość było dla nich wiedzieć, jak się który, naród lub kraj nazywał, aby mu zaraz pierwszego ojca, lub pierwszego fundatora wynaleźli. Etymologia nagradzała u nich niedostatek prawdziwej historyi, ale w ich etymologicznych wywodach nierównie więcej dostrzedz można śmiałości jak rozsądku. Ponieważ oni dzielili cały dawny lad na trzy osobne części: Azyą, Europę i Libia; więc podług niektórych Azya żona Prometeusza, podług innych żona Japheta, a córka Oceanu, dała imie téj świata części, którą zowiemy Azyą; inni przeciwnie utrzymywali: że to był Asies syn Kotysa, a wnuk Manesa króla Lidyi. Podobnie Europie miała dać imie Europa, córka Agenora króla Tyru; inni wyprowadzali go od Europy córki Oceanu; inni od Europa syna Egiale króla Sycyonu. Libia znowu, córka Epa (47) Thucidides l. 1. 24 pha i Kassyopy podług jednych, podług drugich córka Oceanu i Pampholigi, żona Neptuna, a matka Belusa i Agenora, dała imie Libii, która dziś Afryką zowiemy. Lecz jak takowe pochodzenie imion rzeczonych świata części, było lekkomyślnie od Greków wynalezione i przyjęte, nie trzeba na to szukać dowodów w dzisiejszych krytykach; dość jest zastanowić się nad rozsądnemi Herodota (48) uwagami, który to całe pochodzenie poddał pod wątpliwość. Grecy wszelako podobne wszystkim prawie narodom i miastom naznaczali początki (49). Zkądkolwiek ta opinia przemagała u ich pisarzów, widać przecież, że oni takież same pochodzenie i sobie przyznawali ; a co najdowali w własnych tradycyach, rozumieli być konieczne względem początkowych imion wszystkich innych ludów. Nie można wprawdzie przeczyć, żeby wiele miast i krajów nie zachowały imion swych fundatorów w nazwiskaeh, które nosiły; lecz nie wypada ztąd wnosić, żeby ten zwyczaj służyć miał za ogólne prawidło w dochodzeniu imion początkowych wszystkich innych narodów; ile gdy te najczęściej znane są w historyi pod obcemi nazwiskami, które im sąsiedzi nadawali, nie znając ani ich historyi początkowej, ani tem bardziej pochodzenia od pierwszej ich (48) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod lica. 16. (49) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 17. 25 głowy. Sami Grecy, którzy udawali wszystko wiedzieć, najczęściej nazywali barbarzyńskie ludy od ich obyczajów, albo od sposobu pożywienia; i nie mogło być inaczej : albowiem ich podróże przedsięwzięte do tylu krajów, rzadko kiedy mogły przynieść relacye rzetelne, ponieważ prawie nigdy nie starali się o gruntowna umiejętność języków obcych; bez czego nie podobna nabyć prawdziwych wiadomości, i trzeba zawsze przestać na powierzchownych postrzeżeniach, które prowadzą do niezliczonych pomyłek. Co więc o innych ludach pisali, było po większej części zbiorem ich grubej niewiadomości i lekkiego sądzenia, na którem swe zasadzali domysły, wszystko prawie stosując do siebie samych; było mówię zbiorem świadectw ich kolonistów rozproszonych po różnych częściach ziemi, którzy zajęci szczególniej handlem lub rolnictwem, mało dbali o gruntowną znajomość dawnych miejscowych dziejów, było nareszcie wierném oddaniem tradycyj, które w swych poetach wyczytali, i których nigdy, przez podróże do różnych krajów odbyte, nie starali spar ą poprawić. I jakże oni mogli oczyścić od bajek obce rzeczy? kiedy ich początkowa historya była aż do końca zanurzona w osobliwościach i dziwach? Nie można lepiej sądzić o tem, co w ich pisarzach najdujemy o innych ludach, jak przez porównanie do tego, co oni o sobie samych pisali* 26 §. VII. OBRAZ HISTORYI POCZĄTKOWEJ SAMEGO NARODU GRECKIEGO. Wyobrażenia Greków które mieli o wielorakich przychodniach do swej ziemi. — Jakie dobrodziejstwa odebrali Grecy od tych przychodniów. — Jakie wyobrażenie mieli Grecy o. swym początku. — Z jakich powodów Pelasgowie zaczęli opuszczać tułackie życie. — Pelasgowie osiedli zaczęli się zwać Hellenami, a potem Grekami. — Grecy zaczęli rozprowadzać kolonie do różnych krajów.—-Wyprawa Argonautów do Kolchów. — Historya tej wyprawy. — Bajka o wyprawie Argonautów jest wstępem do wielu innych. W miarę jak się rozszerzały związki Greków z obcemi, rozszerzały się dopiero ich wiadomości jeograiîczne i historyczne. Niektóre ludy poznali oni wprzód u siebie, nim pojąć mogli, zkąd do nich nachodziły? Kiedy różne hordy cisnęły się w ten kraj z za Dunaju i z za gór Tracyi, niektóre Feniczyków i Egipcyan kolonie poczęły osiadać po nad brzegami morza. Owi Pelasgowie, którym lasy i skały za mieszkanie służyły, zdziwieni, a nawet przestraszeni widokiem nowych przychodniów, opowiadali sobie zapewne osobliwsze o nich rzeczy. Nie pojmując, żeby ludzie mogli się do nich dostać przez morze, wyobrażali sobie, że (50) Inachus musiał się w morzu urodzić; Cekrops (51) miał być nawet poczwarą postaci pół-ludzkiej pół-wężowej; Kadmus co tylko (50) Inachus miał być synem Oceanu. Pausanias. (51) Cekrops rodem Egipeyanin z miasta Sais. Pausanias. 27 z morza wyszedł, zaraz musiał toczyć niebezpieczną walkę ze smokiem, którego nie tylko pokonał, ale nawet, posiawszy jego zęby, uzyskał z nich najdzielniejszych rycerzów (52); od północy pokazały się znowu inne poczwary, straszni owi Centaurowie mający postać pół-ludzką pół-końską (53). Takie są tradycye poetów o owych do Grecyi przychodniach. Jeżeli zjednej strony przypisać je zechcemy samej tylko imaginacyi; z drugiej: możnaby się domyślić, iż nowo przybyli cudzoziemcy takie o sobie rozgłosili wrażenia, aby tem łatwiej przywiedli do posłuszeństwa ciemnych téj ziemi mieszkańców. Widać albowiem, że te poetyczne poczwary, ci mówię przychodnie, pierwsi przywiedli tułackich Pelasgów do życia osiadłego, zakładali dla nich miasta, wprowadzili rolnictwo i plantacya oliwy, przepisali dla nich prawidła religii i cywilnego życia. Kadmus przyniósł im fenickie litery; Chiron, jeden z Centaurów, był nauczycielem najcelniejszéj młodzieży, który nauczył ich nie tylko chełznać i zręcznie dosiadać konia, ale nawet wiele innych sztuk i umiejętności. Im lepiej Grecy poczęli się obeznawać z Trakami i Frygami, tem więcej z ich sąsiedztwa korzystali; im byli oni winni pierwsze prawidła poezyi i muzyki; z Tracyi i Frygii przychodzili do nich owi Korybantowie zna (52) Pausanias. (53) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 18. 28 ni pod tylą innemi nazwiskami u Greków, Feniczyków i Egipcyan, którzy śpiewali rzeczy o bogach i o początku rodu ludzkiego, wprowadzili religii obrządki i tajemnice, roznieśli je po Grecyi i po wyspach Archipelagu. Kiedy poetowie takie osobliwości pisali o obcych do Grecyi przychodniach, ich wiadomości o rodzie i początku Pelasgów niemniej były bajeczne. Ponieważ najdowali się w tym kraju Pelasgowie, więc musiał być niegdyś Pelasgus pierwszy ich ojciec lub wódz. Tak przynajmniej utrzymywano w Peloponezie. Dionisius Halicarnasseus i Pausanias (54), choć już dość późni pisarze, zupełnie temu wierzyli, albo udawali wierzyć; bo pisząc o tym ludu, chcieli moite wmówić w Rzymian, że pierwsze początki wzięli z Arkadyi. Było pewnie w tern wiele narodowej próżności, ile że Grecy chcieli podobnie uchodzić za nauczycielów i fundatorów Rzymian, jak niegdyś Egipcyanie względem Greków. Kto jednak rozpatrzy się dobrze w różnych świadectwach Dionizyusza i daleko wcześniejszych przed nim pisarzów, dostrzeże łatwo: że Pelasgowie, nie tylko w Arkadyi, ale w tylu innych najdowali się krajach : cała Grecya zwała się niegdyś Pelasgia, napełnili oni najznakomitsze wyspy Archipelagu swemi osadami; Grecya owszem nie musiała być pierwszą ich ojczyzną, bo (54) Obacz notę co do tej rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 19. 29 ich najdujemy w Tracyi, w Epirze, a nawet w Azyi mniejszej. Zkąd idzie: że Pelasgowie byli przychodniami do tego kraju, jak później Feniczykowie, którzy tam przybyli z Inachem i Kadmem, Egipcyanie którym przywodzili Cekrops i Danaus, lub Tracy których miano za Centaurów; ta tylko różnica między Pelasgami a późniejszemi przychodniami zachodzi: że Pelasgowie mieli przynajmniej bajeczne wyobrażenie o najściu do siebie innych ludów, zaś o początkach swoich nic nie umieli powiedzieć. Ściskani natłokiem nowych ludów od morza i od Tracyi przychodzących, musieli nareszcie Pelasgowie osiadłe rozpocząć życie, będąc zwłaszcza do niego zachęceni przykładem cudzoziemców i znagleni własną potrzebą. Powstały już wielorakie osady w Peloponezie, w Attyce, Beocyi i Tessalii, kiedy reszta tułacktch hord nie chciała jeszcze poddać się temu nowemu sposobowi życia. Osiedli więc Pelasgowie, wziąwszy imie Hellenów, a potem Greków, weszli między sobą W związek, dla odparcia tych, którzy osiadać nie chcieli. Wiele zapewne upłynęło czasu nim się początkowe osady wzmogły; więcej, nim Grecya zupełnie oczyszczoną została od nieosiadłych ludów. Ale ten środek nie zaradzał jeszcze tylu innym niebezpieczeństwom; ponieważ z za gór Tracyi, i nawet z za Dunaju, nachodziły bezprzestannie nowe hordy nieosiadłego ludu, które wprowadzony porzą 30 dek często mięszały. Trzeba było dla ich odparcia i zasłonienia ojczyzny, nowe przedsięwziąść sposoby. Rozrodzone familie w tak szczupłym kraju pomogły do tego. Zaczęto zaprowadzać kolonie do Tracyi, nad Czarne morze, na różne wyspy i brzegi Azji. Pierwsze szczęśliwe kroki ośmielały do dalszych; zapewne Grecy nie myśleli w początku tylko o odparciu obcych ludów od swej ojczyzny, później ośmielili się oni napadać na inne odległe kraje. Wyprawa Argonautów oswoiła ich z Czarném morzem (55), które długo miano za niedostępny ocean; kolonie greckie posiadły wszystkie prawie jego brzegi. Tak wielkie powodzenia pomnożyły materyał dla najwcześniejszych poetów: w ich dziełach można już naleść bardzo ważne wiadomości, lecz podobnie jak pierwsze zanurzone w dziwach i bajkach. Pisarze rzeczy Argonautów utworzyli ucieczkę Phryxa na baranku, który miał mieć złotą wełnę na sobie. Phryxus dostawszy się do Kolchów, poświęcił na ofiarę baranka rzeczonego bogu Leukocie (56), i jego skórę zawiesił w kościele przez siebie wyfundowanym. Jazon, w towarzystwie najznakomitszej młodzieży, wyprawiony został po odzyskanie tego osobliwego skar (55) Strabo Libr. I. Aevi illius homines simpliciter ponticum Pelagus uti quendam oceanum arbitrati sunt. (56) Strabo Libr. I. In Colchica regione est Leucothae fanum, quod Phryxus condidit, atque illius oraculum ubi aries non mactatur. 31 bu (57). W podróży mieli Argonautowie postrzedz między Scytami Arymaspów o jedném oku i tyle innych osobliwości; a po długich trudach i niebezpieczeństwach Jazon nareszcie złote runo uzyskał i szczęśliwie z Medeą do ojczyzny powrócił. Badacze rzeczy starożytnych nie mogą się dotąd zgodzić: coby ta cała bajka znaczyła? którą nie tylko w poetach, ale nawet w ustach ludów nad Czarném morzem, lub w bliskości osiadłych (58), najdujemy. Lecz bajka zawsze jest bajką, jakiekolwiek zechcemy dać jej tłumaczenie. Skutek zaś pokazuje: że pod jakimkolwiek pozorem Grecy przedsięwzięli wyprawę ną Czarne morze, cel ich był odeprzeć ludy nachodzące na ich ojczyznę, i rozszerzyć swe osady tak daleko, jak tylko szczęście i odwaga ich wodzów dozwalały. Ponieważ tę pierwszą wyprawę opisywali poetowie, nie mogło się w niej obejść bez obrazów oso(57) Diodor Libr. IV. C. 4. (58) W naszym nawet kraju najduje sie między pospólstwem bajka o baranku mającym złotą wełnę na sobie, po którego dostanie był wyprawiony królewicz z za morza i t. d. Ponieważ zaś ci, co ją sobie opowiadają, nie umieją czytać, więc ona musi należeć do powieści ludów północnych, u których można naleść prawdziwe znaczenie wyrazu Runo. W mowie naszej cała strzyż z jednej owcy zowie sie runo, toż samo znaczy w języku rosyjskim, czeskim i w zadawnionej niemczyznie; ztąd także idzie imie najdawniejszego pisma północnego Runy. 32 bliwych, które dały powód i wzór do niezliczonych innych bajek (59). Arymaspów o jedném oku, utworzonych w téj wyprawie, przeniósł później Homer do Sycylii i zrobił z nich Cyklopów. Historya o bogach i o ich panowaniu, przeniesiona z Azyi do Grecyi, o której Korybantowie wszędzie śpiewali, zaszła aż do Afryki z poetami, którzy opisywali podróże Jazona. W Kolchach nad rzéką Phasis, w Afryce nad rzeką i jeziorem Trytonu, najdujemy jego tułactwa. Jedni prowadzili go przez Don do Oceanu północnego, i opłynęli z nim cała Europę; inni przez Dunaj i przez góry Istryi przenieśli go na morze Adryatyckie. Miał on założyć (60) kolonie Greków w Medyi nad morzem Kaspijskiém, w Sarmacyi około Bosforu Cymmerów, w Afryce nad rzéką czy jeziorem Trytonu. Sława grecka nie mogła się kończyć przez awantury jednego tylko rycerza. Alceus, którego miano za Herkulesa, obszedł znowu świat cały i zadziwił heroicznemi dziełami najodleglejsze kraje (61). Tezeusz był także wiernym jego naśladowcą (62). Amazonki musiały mieć miejsce w hi (59) Strabo l. I. Leucos quoque Cyclopas (poeta) de Scythica transtulit historia cujusnamque generis Arymaspos fuisse memorant. (60) Strabo Libr. XI. p. 360. Idem p. 348. Herodot Libr. IV. C. 178. 179. (61) Diodor Libr. I. C. 2. Libr. IV. C. 2. (62) Diodor Libr. IV. C.7. 33 storyi początkowej Grecyi (63), bo cóż ma sławniejszego starożytność nad Amazonki? których dzieła odnieść wypada aż do czasów, kiedy jeszcze bogowie panowali. Ominę historyą Bachusa greckiego (64), bo to każdemu wiadomo, że go Orfeusz i Melampus utworzyli na wzór egipskiego Ozyrysa. Wojna nawet trojańska, choć nie tak dawna jak się wielu zdawało, mało się przecież różni od owych bajek, w które była uwikłana początkowa Greków historya. Taki jest obraz pierwszych rzeczy greckich, którego krócej nie można było oddać; zawiera on wiadomości poetów o ich narodzie, o ludach które poznali, z któremi Grecy mieli do czynienia; niezliczone bajki okrywają wszystko nieprzenikłą ciemnością, wszystko zgoła jest w nim pomieszane, historya bogów i ludzi. Bogowie i ludzie jednego imienia, o jednym prawie czasie, w podobnych okolicznościach, grają tęż samą rolę na wielkim poetów teatrze, odmieniając bezprzestannie sceny w Azyi, Europie i Afryce. Frygia często graniczy z Libią i najduje się pod panowaniem jednych bogów, jednych królów. Ocean i morze jedno u nich znaczą. Bogowie i królowie Libii często się bawią w górach Kaukazu nad morzem Kaspijskiém. Rycerze greccy czasem są późniejsi, czasem spółcześni bogom azyatyckim i afry (63) Diodor Libr. III. C. 5.              (64) Diodor Libr. I. C. 2. Herodot Libr. II. C. 49. 3 34 kańskim; raz jednemu przypisują poetowie wszystkie dzieła, o jakich tylko gdziekolwiek historya spomina; drugi raz wielka ich liczba podobne nosi imie: i któż policzy w tej historyi tylu Jowiszów, Neptunów, Bachusów, Herkulesów, Atlasów i tylu innych bogów! (65). §. VIII.          WIADOMOŚCI I WYOBRAŻENIA PISARZÓW GRECKICH O INNYCH LUDACH. Jak greccy pisarze dzielili i nazywali ludy północne? — Jakie mieli wyobrażenia Grecy o wszystkich obcych ludach. — Jak te wyobrażenia były fałszywe i niesprawiedliwe. — Starożytność ludów innych, względem których grecka starożytność jest bardzo późna.-— W czém Greków sprawiedliwie obwinić można co do historyi początkowej. — Kiedy Grecy zaczęli pisać historyą. — Pierwszych historyków dzieła zaginęły. — Herodot jest najdawniejszy z pozostałych. — Zdanie o Herodocie. — Jak trzeba mieć się na ostrożności względem wszystkich Grecyi dziejopisów. Oswojeni przez tyle poprzednich uwag ze sposobem, jakim poetowie opisowaii początkowe rzeczy, nie możemy się bynajmniej dziwić, że w nich najdujemy tak wiele bajek i dziwów, łatwo one rozeznać się dają od prawdziwej historyi, zwłaszcza, gdzie ich allegorya nie okrywa. Strabo zostawił nam co do tego bardzo ważne przestrogi (66), których (65) Obacz notę co do tej rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 20. (66) Strabo Libr. XI. Historia sive antiqua sit, sive nova, ve ritatem postulat, miracula vero aut non habet, aut perraro. 35 trzymając się nie będziemy zwiedzeni przez poetów. Lecz przechodząc od poetów do historyków, którzy już tak późno zbierali wiadomości o dziejach ludzkich; trudno utaić zadziwienia, że oni wcale nie poprawili się w téj mierze, a często nawet poetów swemi bajkami przewyższyli. Z jednej strony dostrzegać w nich przychodzi gruba o rzeczach niewiadomość; z drugiej: wierne naśladownictwo poetów we wszystkich dziwach i bajkach, jak to sprawiedliwie uważa Strabo (67). „Cum metrum solvissent, reliquis poëticae artis servatis partibus, rem scriptis commendarunt." Biorąc kraje, które się najdowały względem Greków na północ, pierwsi historyi pisarze mniej prawie od poetów o nich wiedzieli. Całą Europę, wyjąwszy Grecyą i kraje po Dunaj, tudzież Włochy aż po Alpy, dzielili tylko na Scytów i Celto-Scytów (68); ci którzy mniemali więcej w téj mierze wiedzieć, najdowali w tern samem Europy położeniu Hyperboreów i Sauromatów, w Azyi zaś Arymaspów, Massagetów i Saków. W którąkolwiek inną stronę udawali się Grecy, jeżeli ich świadectw trzymać się zechcemy, wszędzie oni najdowali ludy dzikie (69), lub przynajmniej barbarzyńskie; bądź: że ich próżność robiła im takowe (67) Strabo Libr. I. (68) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 21. (69) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 22. 3* 36 wrażenia, bądź: że w saméj rzeczy wiele jeszcze ludów najdowało się w stanie surowym i w grubéj o rzeczach niewiadomości. Lecz rozpatrując się w świadectwach ich własnych pisarzów, każdy dostrzeże, że początkowe światło przyszło właśnie do Grecyi od barbarzyńców (70). Religią wzięli oni od Traków, Frygów, Feniczyków i Egipcyan, a nawet do tego punktu byli zabobonni, że wszystkim bogom znajomym i nieznajomym wystawiali ołtarze (71); prawidła poezyi i muzyki od Traków i Frygów (72); astronomią i jeometryą od Chaldejczyków i od Indyan; litery, arytmetykę, sztukę żeglarską i handlu od Feniczyków; architekturę od Egipcyan; toż mó-. wić o tylu innych umiejętnościach, kunsztach i rzemiosłach, tak dalece: że pozbierawszy co Grecy mogli nabyć od obcych, ich własne wynalazki ścieśnią się do bardzo małych rzeczy. Ale ich dowcip w tern wszystkiém co od obcych przejęli, daleko bardzo postąpił, ile o tern sadzić teraz można, nie mając pod ręką dzieł oryginalnych, sławnych niegdyś na wschodzie mędrców. Kto jednak mało obeznał się z historyą filozofii greckiej, temu zdawać się będzie: że Grecy wszystko sami wynaleźli, wszystko (70) Strabo l. X. obacz co mówi o Kuretach, Korybantach, Kabirach. Herodot l. II. C. 49. Diodor l. I. part. II. C. 6. (71) Strabo Libr. X. (72) Herodot Libr. II. C. 109. 37 odkryli, bez żadnej zkadkolwiek pomocy. Próżność narodowa nie dozwalała im ustąpić na krok przynajmniej w porównaniu siebie do innych ludów, zwłaszcza, gdy szczęście rycerzów zrobiło ich panami najoświeceńszych narodów Azyi i samego nawet Egiptu: łatwo oni zapomnieli czem niegdyś byli; nadali owszem powszechne barbarzyńców imie wszystkim narodom, imie, które z początku tylko znaczyło złe wymawianie ich mowy (73), lecz które potem służyło do obraźłiwego znaczenia różnicy między Grekami i innemi ludami. Mimo jednak niezliczone bajki poetów i pierwszych historyi pisarzów, mimo niedostatek pamiętników oryentalnych, które czas wyniszczył; prawda nie mogła być zupełnie ukryta. Wiemy do przekonania, że kiedy Grecya zostawała jeszcze w swem dzieciństwie, były już ludy i wielkie mocarstwa w Azyi, których dowcip i przemysł wygórował bardzo wcześnie i przyszedł do wysokiego doskonałości stopnia. Feniczykowie znali od dawna brzegi Afryki i Europy zachodniej, na Oceanie nawet odbywali wielkie do Brytanii podróże; nad brzegami morza Czarnego najdowało się wcześnie sławne owo królestwo Kolchów; Azya mniejsza była już podzielona na różne osobne królestwa; Egipcyanie zostawali w stanie (73) Strabo Libr. XIV. 38 kwitnącym od nies pamiętanych czasów. Cóż mówić o owej monarchii Assyryjskiéj, o Chaldejczykach od których pochodził lud żydowski; o tylu królestwach i wolnych ludach w Syryi, znanych za czasów Abrahama; a nadewszystko o Scytach, którzy panowali w Azyi przez piętnaście wieków przed Ninusem? Względem tylu wyliczonych ludów i mocarstw, grecka starożytność wydaje się bardzo świeżą i chcąc ją przyrównać do dawnych rzeczy Azyi, nie wypada o niej więcej rozumieć, jakby rozumieć chciano dzisiaj o odkryciu Ameryki. Lecz ponieważ wszystko od porównania zawisło, Grecy ciemni jeszcze względem tylu wyliczonych narodów, mogą przecież być uważani jak nauczyciele reszty europejskich krajów. Ich zatem początkowe dzieje, gdyby były rzetelnie i z pilnością zbierane, mogłyby były dać wielkie światło rzeczom naszym; i nawzajem, zachować wiadomości wcześniejsze, które ich czasy poprzedziły w Azyi. Grecy jednak oczekiwanie powszechne w téj mierze zawiedli; i co jedynie w ich pisarzach szacować teraz wypada, jest niezgoda o swych i obcych rzeczach, z której rozsądna krytyka korzystać cóżkolwiek może. Duch dysputy we wszystkich przedmiotach rządził ich piórem, dzieła nawet historyczne nie są od niej wyjęte. Czyli oni o bogach, czy o ludziach piszą, nigdy się nie zgadzają z sobą; I jakże się mogli zgodzić? kiedy wprzód 39 bajkami i allegoryami zaćmili pierwsze wiadomości o sobie i o innych narodach? Ich pisarze w prozie zaczęli dopiero zbierać dzieje narodów ku końcu panowania Cyrusa, lub na początku panowania Kambizesa, i to nie w Grecyi, lecz najwięcej w Azyi mniejszej, lub na wyspach. Kto lubi przestać na wyliczaniu samych tylko imon, najdzie bardzo wiele pisarzów, którzy poprzedzili Herodota (74), najdzie gdzie niegdzie drobne ułomki ich świadectw, lecz nie najdzie dzieł oryginalnych. Może to jest nieodżałowana szkoda, że te dzieła rąk naszych nie doszły; lecz jeżeli przestać chcemy na zdaniu Strabona (75), on bardzo mało przywięzuje wiary do tych utraconych prac historycznych, i wszędzie przekłada Homera świadectwa. Musiały one bardzo wcześnie zaginąć lub daleko mniej być szacowane, jak się nam zdaje, kiedy jeszcze Cycero mieni Herodota ojcem historyi (76). Cóżkolwiek bądź: nasze wiadomości spierają się jedynie na tem, co czas od zatracenia ochronił i wszelkie badania musimy dziś rozwiązywać przez te świadectwa, które jeszcze mamy pod ręką. Zaczem wyjąwszy dro (74) J. Gerardus Vossius de historicis graecis Libr. I. C. 1 et 2. najdziesz w tym pisarzu imiona historyków, którzy poprzedzili Herodota, z rozsadnemi uwagami nad czasem w którym żyli, i nad ich dziełami. (75) Strabo Litr. XI. (76) Cicero in oratione ad Brutum. 40 bne reszty, które najdujemy rozrzucone po tylu późniejszych pismach, Herodot jest u nas najpierwsźym starożytności świadkiem między historykami greckiemi, jak Homer i Hesiod między poetami. Wszelako Herodot, nie będąc pierwszym z dziejopisów greckich, miał już sposobność zbogacić swe dzieło, to przez świadectwa tych, którzy go poprzedzili, to przez odbyte podróże do tylu krajów (77). Czerpał on swe wiadomości z dobrych źródeł w Egipcie od xięży Wulkana i Ammona, w Tyrze od xięży Herkulesa, w Babilonie od xięży Belusa, w Kolchach i w Scytyi od kolonistów greckich, a nawet od niektórych krajowych mieszkańców* Azya mniejsza, będąc jego ojczyzną, była mu pewnie lepiej znana jak inne kraje. Równie, co on pisze o Tracyi, nie powinnoby podlegać żadnej niedokładności, bo ten kraj napełniony był za jego czasu kolonijami greckiemi; a, odbywając podróż do Scytyi i Kolchów, nie mógł go nie odwiedzić. Jakież tedy są jego wiadomości o tych krajach? obaczmy. Nie wiedział on jak daleko Tracya rozciągała się na północ (78): mówiąc zaś o krajach północnych Scytyi, świadczy: iż o nich nic z pewnością twierdzić nie można, bo pierze nieustannie padając (79), (77) Obacz notę co do tej rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 23. (78) Obacz; notę co do tej rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 24. (79) Herodot Libr. IV. C. 7. 41 zasiania i czyni nieprzystępne owe okolice. Nie słyszał on wcale o Germanach, jeżeli nie zechcemy wziąć jego Neurów za Niemców (80); o Celtach słowo tylko spomniał opisując źródło Dunaju (81); Scytów europejskich miał za lud bardzo świeży i najpóźniejszy (82): miał ich mówię za różnych od Sarmatów, chociaż dawniejsi od niego pisarze najdowali tam Sarmatów gdzie on Scytów umieścił (83): Sarmatów owszem wyprowadza od Scytów i Amazonek (84); Ocean wyobrażał sobie jak rzekę (85), która oblewała na około całą ziemię; ludy Azyi północnej opisał zgodnie ze świadectwami poetów, to jest zupełnie bajecznie: Arymaspów o jednem oku (86), Gryfów którzy pilnowali min złotych (87), Kaprypedów z koziemi nogami (88), Argipeów od urodzenia łysych (89), innych ludzi którzy mieli spać przez sześć miesięcy (90); w Europie nawet byli podług niego Neuro (80) Herodot Libr. IV. C. 105. et C. 17. ac C. 51. (81) Idem Libr. IV. C. 49. (82) Idem Libr. IV. C. 5. (83) Aephorus apud Strabonem Libr. VII. w słowach Aephorns... inquit dissimiles esse cum caeterorum Scytharum, tum vero Sauromatarum vivendi ritus. (84) Herodot Libr. IV. C. 110, 113, 114, 117. (85) Idem Libr. II. C. 23. (86) Idem Libr. IV. C. 27. (87) Idem ibidem. (88) Idem Libr. IV. C. 25. (89) Idem Libr. IV. C. 23. (90) Idem Libr. IV. C. 25. 42 wie (91), którzy się przemieniali w wilków i z wilków w ludzi i t. d. Mimo czego jego świadectwa jeograficzne i historyczne są tak trafne i dokładne, że go mało gdzie późniejsi poprawić zdołali. O wielu rzeczach jeszcze on nie wiedział, niektórych wcale nie pojmował, choć o nich przed nim mówiono i pisano; względem niektórych pobłądził, nie będąc w stanie pogodzić wiadomości odkrytych w różnych i odległych miejscach; niektóre znowu oddał on wedle zwyczajnej wszystkim Grekom próżności, o którą wszelako mniej go winić można w porównaniu do późniejszych pisarzów. Często uwodził się domysłami, często wyprowadzał fałszywą etymologią imion, albo z mowy greckiej, w której poszukiwać jéj nie należało; albo z mów obcych, których nie umiał, choć się do tego nie przyznaje, spuszczając się w tej mierze na wiarę kolonistów swego narodu. Nigdzie także nie opuścił tradycyi, opinii i bajek greckich, gdzie tylko zręcznie przystosować się dały. Ludy barbarzyńskie, ich kraje, rzeki i inne okolice opisał pod imionami greckiemi, jakie im koloniści tam osiadli ponadawali. Wszelako daje sprawę, zkąd co zasłyszał, lub odkrył; a przytaczając bajki, osobliwości i dziwy, ostrzega zawsze, iż im wcale nie wierzy. Nie jest to krytyka, przez którą chcielibyśmy uwłaczać zasłudze i powadze tego starożytnego pi (91) Herodot Libr. IV. C. 105. 43 sarza; służy ona tyl o za przestrogę, jak trzeba mieć się na ostrożności względem wszystkich Grecyi dziejopisów, i co sadzić należy o powszechnym tego narodu guście w rzeczach historycznych? Zkąd bowiem pójść mogło, że Herodot obok tak ważnych wiadomości, które z niespracowana zbierał pilnością, umieścił razem tyle bajek i dziwów? Nie można innej tego naznaczyć przyczyny, tylko którą Strabo przytacza: że pisząc dla Greków, chciał dogodzić ich gustowi i skłonności do rzeczy nadzwyczajnych: inaczej dzieło jego nie byłoby było tak dobrze i z takiém uwielbieniem przyjęte. „Propter scriptorum „simplicitatem ac studium fabularum. Nam cum cos „viderent magnopere probari, qui aperte fabulas „conscriberent, arbitrati sunt scripturam suam ju„cundiorem fore, si in-historiae formam ea dicerent, „quae nec ipsi unquam vidissent, nec a scientibus „audivissent. Et quia talia libenter audiuntur, id„circo facilius Hesiodo et Homero praedicantibus de „heroďbus fides adhibetur, quam Ctesiae, Herodoto, „Hellamco, ac caeteris ejus generis scriptoribus." Otóż to takie jest zdanie Strabona (92), nie tylko o Herodocie, ale o wszystkich pierwszych historyi greckiej pisarzach, którego w całym ciągu naszych badań zapomnieć nie należy. (92) Strabo Libr. XI. 44 §. IX. GRECY PRAWIE NIGDY NIE MIELI SMAKU W RZETELNOŚCI HISTORYI. Grecy nigdy się nie poprawili w pisania historyi. — Strabo obwinia o bajki pisarzów rzeczy Alexandre. — Uwagi nad historyą Alexandra.—Co za przyczyna być mogła zatracenia archiwów perskich.-— Następcy Alexandra więcej jeszcze przyłożyli się do wytępienia dawnych pamiętników Azyi. — Pisarze greccy, którzy w owych czasach rzeczy Azyi opisowali, najmniej zasługują na wiarę. Grecy tak mało mieli smaku w prawdziwej historyi, historyi mówię zupełnie oczyszczonej od bajek, osobliwości i dziwów, iż zawsze nad nią przekładali Epopeją, i długo bardzo po pierwszych pisarzach odwyknąć nie mogli od poetycznego pisania sposobu. Jeżeli Tucydydes i Xenofon mogli im służyć za najlepszy wzór co do gustu i sposobu, późniejsi wcale za nim nie poszli. Strabo najprzyzwoitszy, choć za nadto surowy krytyk dzieł greckich, obwinia o bajki nawet pisarzów rzeczy Alexandra (93), i wcale nie dowierza ich osobliwym powieściom, a jeograficzne opisy w wielu miejscach jak fałszywe wytyka. Zastanawiając się nad jego krytyką, wypada przyznać: że on miał słuszną przyczynę winić ich o lenistwo w dochodzeniu prawdy, o próżność narodową i o zbytnie przywiązanie do sławy Alexandra (94), (93) Strabo Libr. XI. (94) Tamże w słowach propter famam Alexandri decipiunt. 45 którego mieścili w rzędzie bogów, nie zważając: że wiernie oddana historya więcejby może posłużyła jego sławie, i więcej starczyłaby przykładów dla potomności przez sprawiedliwe uwagi nad jego wielkiemi dziełami, wielkiemi błędami, i niemniej wielkiemi przestępstwami. W opisie tak dalekich wypraw, nie same tylko były czyny rycerskie, które należało do potomności oddać; był to właśnie czas, kiedy Grecy mogli zbogacić swe dzieła najważniejszemi wiadomościami o rzeczach Azyi, nie tylko dla tego: że wojska Alexandra wszędzie tryumfujące zaszły aż do Indyj i że jego wodzowie, podzieliwszy między siebie tę część świata, długo po nim nad Azya panowali; ale nadto: że po zdobyciu państwa perskiego powinny się były dostać w ich ręce wszystkie archiwa, z których można było wydobyć najważniejsze pamiętniki o ludach i mocarstwach, które poprzedziły panowanie Persów. Wiedzieli dobrze Grecy, że Herodot pisząc o trwałości państwa Assyryjskiego, różnił się od Etezyasza (95), przeszło o siedm wieków: różnica niesłychana i do pogodzenia niepodobna. Herodot zasadzał swe wiadomości na świadectwach xięży Belusa; Kteziasz odwoływał się do archiwów królów perskich : trudność tak ważna właśnie mogła być rozwiązana, gdy Grecy mieli w ręku rzeczone (95) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 25. 46 archiwa, i gdy mogli na nowo oświecić się w téj mierze od Chaldejczyków babilońskich. Któżby myślał, żeby oni tę okoliczność zaniedbali? tak przecież jest w samej rzeczy. Żaden z nich, ile o tem wiedzieć możemy, téj materyi na nowo nie rozbierał pod ów czas, ani poszukiwał w archiwach rzeczonych: żaden nie korzystał ze światła xięży Belusa; co dowodzi: że Grecy jeszcze za wieku Alexandra nie znali prawdziwego pożytku i celu historyi, że wcale o jej rzetelność nie dbali: i nie mogło być inaczej, zważając osobliwie ich próżność, pogardę względem wszystkich innych narodów, lenistwo w nauczeniu się obcych języków. Zbyt wysoka starożytność Azyi zdawała się im pewnie za nadto przesadzoną lub za nadto suchą, bo się nie zaczynała od tak dziwnych awantur bogów i rycerzów, jak grecka. Cokolwiek oni o rzeczach Assyryjczyków, Medów, Babilończyków po Herodocie pisali, tego nie można inaczej sobie wyobrazić, tylko jak chaos do rozwikłania, do sprostowania i do pojęcia niepodobne. Osóbliwsza jest rzecz, iż pisarze dziejów Alexandra, tak wiele mówiąc o skarbach, które w tylu miejscach zdobył, nic nie wspominają o archiwach monarchii Perskiej, jak gdyby o rzeczy niegodnej naleść miejsce między zdobyczami oświeconego wodza i wojska, któremu przewodził. Zważając na 47 dewszystko: że Alexander nic nie oszczędzał, czémby mógł zbogacić wiadomości filozoficzne i matematyczne, nie powinien był przepomnieć i o tem, co mogło dać największe światło względem sprostowania dziejów odległej starożytności. Zaczém milczenie pisarzów w tej mierze, nie musi być bez przyczyny. Zkąd dalej domyślać się wypada; że albo zazdrość sławie obcej zniszczyła te szanowne pamiętniki, albo one zaginęły mimo woli Alexandra, gdy on zburzył tyle znakomitych miast, to przez rabunki i pożary, to przeprowadzając z nich mieszkańców do nowych osad, które pod swem imieniem zakładał; kto wie, czy przy szaloném spaleniu zamku Persepolis nie spłonęły razem archiwa perskie? Cóżkolwiek bądź: nigdzie o nich najmniejszej nie znajdujemy wzmianki, choć mamy niezaprzeczone dowody, że były (96), że zawierały w sobie dzieje starożytne tego narodu, a nawet dawniejszych przedtem monarchij. (96) Diodor Libr. II. C. 1. „In Asia priscis temporibus regnavere „indigenae, quorum gesta nomenque vetustas abolevit. Pri„mus rex Assyriorum nactus est Ninus, qui ejus gesta lite— „ris Scriptores traderent." Te więc świadectwa musiał Diodor wydobyć z Kteziasza, który miał przeglądać archiwa perskie i tych pisarzów mieć w ręku. — Ester. C. 6. „Noctem illam duxit rex insomnem, jussitque sibi afferi historias et atonales priorum temporum." Więc archiwa perskie zawierały w sobie dawne dzieje i kroniki. 48 Czego Alexander do szczętu nie zniszczył, to po jego śmierci jeszcze w smutniejszym nalazło się stanie. Wodzowie, którzy po nim ten kraj rozszarpali między sobą, odmieniali wedle ich upodobania nazwiska ludów, krajów i miast, zacierając tym sposobem najdawniejsze ślady starożytności azyatyckiej. Niezostawili oni nawet wolności w opiniach religijnych , wprowadzając wszędzie grube zabobony i ich obrządki, znaglając ludy do ich przyjęcia, rabując dawne ich kościoły (97), prześladując z największem okrucieństwem tych, którzy nie chcieli się poddać ich nauce i religijnym prawidłom. Tacy byli Grecy gdy już upewnili swe panowanie nad Azyą. Jeżeli niektórzy między niemi chcieli się zatrudnić szperaniem około dawnych rzeczy téj świata części, nie mogli oni z ńiskąd naleść potrzebnych w tym celu pomocy, bo wszyscy mędrcy Azyi umilkli pod prześladowaniem nowych despotów. Zaczém dzieła pisarzów greckich owego czasu, nie tylko nie mogły nic pewnego objąć, ale owszem napełnione są grubą niewiadomością, bez żadnej rozsądnej krytyki, która tylko mogła rozróżnić i pogodzić tradycye pozostałe jeszcze w uściech pospólstwa. (97) Dość jest odczytać co w téj mierze pisząc xięgi Machabeorum i jakie prześladowanie sami żydzi wycierpiéć musieli. 49 §. X. STAN HISTORYI OD ZAŁOŻENIA BIBLIOTEKI ALEXANDRYJSKIÉJ. Ptolomeuszowie choć po części uratowali starożytność Azyi i Egiptu. — Uratowane starożytności oryentalne przez Ptolomeuszów, znacznie się przyczyniły do poprawienia wszystkich nauk, w szczególności zaś historyi greckiej. Gdyby nie Ptolomeusz Lagus, nie mielibyśmy prawic żadnego śladu literatury oryentalnéj : wszyscy inni spółcześni jemu macedońscy despoci wcale o tém nie myśleli. On pierwszy, dostawszy w podziale po Alexandrze Egipt, założył bibliotekę w Alexandryi i zatrudniał się około jej zbogacenia najważniejszémi na wschodzie dziełami. Chwalebne jego ustanowienie pomnożył znacznie Ptolomeusz Philadelphus: gromadzono zewsząd do tej biblioteki najciekawsze xiążki; zachęcano wschodnich pisarzów, ażeby w mowie greckiej spisali dokładnie dzieje swych narodów. Wkrótce barbarzyńcy, jak ich zwyczajnie zwano, nauczyli się mowy greckiej, zdołali nawet w niéj pisać bardzo ważne dzieła; gdy przeciwnie: nie najdujemy żadnego dowodu, aby który z Greków nauczył się choć jednej mowy wschodniej do tego stopnia, żeby był w stanie przetłumaczyć najmniejsze dzieło obce, lub żeby poznał się, czy tłumaczenia przez barbarzyńców oddane, były rzetelnie przełożone. W tenczas to Berozus napisał, historyą 4 50 chaldejska; Manethon egipską; siedmdziesiąt tłumaczów przełożyli xięgi kanoniczne Żydów. Są, którzy utrzymują: że w tej bibliotece nie tylko wyż wyliczone dzieła najdowały się, ale nawet dzieła Hermesa, czyli xięgi kanoniczne Egipcyan. Nie można wątpić, że i dzieła fenickie musiały się tam dostać, ile że były od niejakiego czasu liczniejsze jak u innych ludów. Pierwszy to był przykład, że literatura oryentalna nalazła się choć po części, obok literatury greckiej. Pisarze, którzy się w téj bibliotece doskonalili, mając pod ręka tak ważne zbiory, musieli nierównie doskonalsza ułożyć historyą powszechną znanych pod ówczas narodów, niż była do owego czasu, będąc zwłaszcza w stanie poprawić dawne wiadomości Greków, przez obce w samych źródłach odkryte. Tak się przynajmniej domyślać należy; lecz właśnie tych pisarzów dzieła nie dostały się do nas, i ledwie gdzie niegdzie przywodzą ich świadectwa późniejsi. §. XI. STAN HISTORYI OD CZASU ZAWOJOWANIA AZYI PRZEZ RZYMIAN AŻ DO KONSTANTYNA W. Strabo przywięzuje więcej wiary do dzieł, które pisano, kiedy już Rzymianie opanowali Azyą. — Dzieła te po większej części zagineły; były jednak znane niektórym pisarzom już za naszej ery.— Jaką powagę uzyskały za czasem xięgi kanoniczne Żydów.—Dzie 51 ła Filona, Józefa i pierwszych Chrześcian. — Spory między Chrześcianami i bałwochwalcami; prześladowanie pierwszych i przyjęcie ich nauki. — Pierwsi u Chrześcian pisarze mieli wielka znajomość starożytności oryentalnej i greckiej. — Uwaga nad pierwszymi pisarzami u Chrześcian. Strabo wszelako najwięcej przywięzuje wiary do dzieł owych (98), które już pisano, kiedy Rzymianie zaczęli nad Azyą panować, tych zwłaszcza, które wypracowane były z przyczyny wypraw wojennych przeciw Mitrydatowi i Partom. Podług niego najwięcej one dać miały światła względem krajów najgorzej do owego czasu opisanych; jako to: około gór Taurus i Caucasus, albo około morza Kaspijskiego: a właśnie te kraje najwięcej należą do historyi początkowej całej Azyi, i najwięcej powinny zatrudniać ciekawość tych, którzy chcą przeniknąć do najwcześniejszych początków tradycyj, jakie ludzie dochować jeszcze mogli. Lecz i tych dzieł czas od zatracenia nie ochronił. Nie mamy teraz Metrodora ni Hypsikratesa, ani nawet Strabona dzieła, które o Partach napisał; Troga historya dostała się tylko w skróconym przez Justyna zbiorze, biblioteka nawet Diodora nie ocalała w zupełności. Dzieła te były jeszcze znane pisarzom, którzy już dość późno za naszej ery pisali, podobnie jak i dzieła oryentalne; lecz którzy ich świadectwa przywodzą, najczęściej byli zajęci wcale różnym od historyi przed (98) Libr. XI. 4* 52 miotem: teologia mówię, która właśnie pod ówczas odmieniła swoją dawną postać. Jak bowiem do czasu Konstantyna W. utrzymywał się jeszcze powszechnie dawny układ zabobonów, jaki znamy u Feniczyków, Egipcyan i u Greków; tak po Konstantynie przemógł zupełnie nowy, który rozniósłszy religii ehrześciańskiej prawidła, zwrócił wszystkich późniejszych pisarzów do rozbioru samych tylko podań żydowskich. Przed zburzeniem Jerozolimy przez Tytusa, Grecy nie znali indziej xiąg kanonicznych żydowskich, prócz w bibliotece alexandryjskiéj ; powaga tych xiag była już wielka, jak to widzieć można ze świadectw Strabona i Justyna (99), lecz nie była jeszcze zupełnie ustanowiona; bo nie tylko przytoczeni dopiero pisarze mówią o Żydach w sposób nie zupełnie zgodny z świadectwami Mojżesza, ale nadto Tacyt opisuje ich początkową historyą w sposób wcale przeciwny (100). Zkąd domyślać się wypada: że świadectwa Manethona i niektórych pisarzów fenickich, nie musiały się zgadzać z xiegami kanonicznemi ludu żydowskiego. Lecz po rozproszeniu tego ludu, i po rozejściu się pierwszych Chrześcian po całem państwie Rzymskiém, rozniesione zostały prawie wszędzie tradycye przez Mojżesza zebrane ; a będąc wsparte no (99) Strabo Libr. XVI. Justyn Libr. XXXIV. C. 2. (100) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 26. 53 wa Chrześcian nauka, gdziekolwiek się dostały, zyskiwały bardzo wiele u obcych przez swa osobliwość , dziwiły każdego przez swa starożytność i przez rozwiązanie badań o początku ludzkiego rodu; nie tylko oryginalne xięgi Mojżesza czytano już wszędzie, ale nadto dzieła Filona i Józefa. Prędko potem dały się widzieć w podobnym celu i duchu wypracowane przez Chrześcian pisma, przez tych osobliwie, którzy porzuciwszy dawne Greków zabobony, zaczęli śmiało utrzymywać tradycye Mojżesza i naukę Ewanielii. Spór między chrześciańskiemi nauczycielami i ich prozelitami z jednej, a między teologami i filozofami greckiemi z drugiej strony, trwać musiał przez kilka wieków. Chrześcianie przeszli przez wszystkie przykrości, jakie były wszędzie i zawsze przywiązane do nowej nauki, która nie miała innego poparcia prócz perswazyi i cierpliwości. Szkalowano ich z początku , prześladowano bardzo długo, dysputowano z niemi dalej, nareszcie im uwierzono. Pierwsi chrześciańscy pisarze, wyszedłszy po większej części ze szkoły filozofów greckich (101), mieli jak widać, bardzo obszerną znajomość rzeczy starożytnych; nauka dawnych dziejów i dawnych opinij była im bardzo dobrze znana; dla czego we (101) S. Hieronimus de Viris illustribus, gdzie można naleźć zbiór imion i dzieł tych pisarzów. 54 wszystkich sporach zyskiwali oni zawsze wyższość nad teologami pogańskiemi. Lecz gdy za czasem nie stało przeciwników, badania tego gatunku uważano za mniej potrzebne, wiadomości rzeczy świeckich wystawione były za próżność niezgodną z tak wysokiém powołaniem. Z jednej strony ustawała ochota pracować około zbioru wyjątków z dzieł starożytnych; z drugiej: lekko uważano wszystkie takowe pamiętniki, z których pierwsi ojcowie czerpali, któremi swe dzieła do tego punktu zbogacili, że w wielu rzeczach stały się one teraz jedyną dla nas starożytności skazówką. Ginęły więc zarzucone i zaniedbane dzieła dawne, przez samo ich lekkie ważenie i nieumiejętność zażycia. Na próżno byłoby teraz szperać, kogo należy o tę stratę winić? Czy zabobony, czy źle rozumiana gorliwość, czy niewiadomość, czy niedbalstwo, lub rewolucye były przyczyną tej straty; skutek jest jeden, nieodżałowany i nienagrodzony niczém. Wpatrując się z pilnością, w jakim duchu pracowali około tych dzieł pierwsi chrześciaństwa ojcowie, dostrzedz się daje: że oni wydobywali z ich źródeł bardzo ważne dowody na poparcie swej nauki, starając się usilnie, aby oryentalne wiadomości i nauki zbliżone do Greckich, mogły poprawić drugą; bo ten jedynie sposób był najdogodniejszy okazać Grekom prawdę przez ich własne błędy, i upokorzyć ich próżność przez wyższość powagi wschodnich pi 55 sarzów. Gdyby podobny duch utrzymywał się był ciągle, mielibyśmy byli dochowany tak drogi materyał w całej swéj zupełności, z którego pierwsi ojcowie tak wiele korzystali. Lecz gdy ustały spory między Chrześcianami i poganami, a na ich miejscu zaczęły się kłótnie dogmatyczne między samémi chrześciańskicmi nauczycielami: pierwsza erudycya musiała ustąpić drugiej; wiadomości historyczne zluzowane zostały przez subtelności metafizyczne: zarzucono dawnych historyków i poetów, zwrócono cały gust do Platona, Arystotelesa i innych filozofów greckich. Pisarze dziejów, znani teraz pod nazwiskiem pisarzów wieku średniego, nie naleźli już więcej owych źródeł, z których pierwsi ojcowie czerpali: obrali oni wcale inny historyi początkowej układ, który dotrwał aż do naszych czasów. §. XII. OBRAZ HISTORYI POCZĄTKOWEJ. JAKI NAJDUJEMY W PISARZACH ŚREDNIEGO WIEKU. Z jakich źródeł zbierali pisarze średniego wieku swe historyczne wiadomości.— Układ pisarzów średniego wieku co do historyi początkowej jest wiele błędny. — Daremne jest usiłowanie zebrać i wyjaśnić cała historya początkową z samego tylko Mojżesza.— Pisarze średniego wieku, godząc Mojżesza z Filonem i Józefem, nadużyli jego powagi. Powaga xiąg kanonicznych żydowskich stawszy się jedyném prawidłem w rzeczach religii, musiała 56 być oraz wzorem i skazówką w rzeczach do historyi należących. Obok najstarożytniejszych dzieł Mojżesza kładziono wszelako nieskończenie późniejsze Filona i Józefa, których nie było więcej z czém porównać, ani ich domysłów sprostować, lub pomyłki poprawić, choć bardzo często nie zgadzają się z Mojżeszem. Julius Africanus miał ułożyć chronografią dziejów powszechnych wedle Manethona i innych wschodnich pisarzów (102); Juliusza miał przepisać Euzebiusz i Grzegorz Syncell: oba przecież nie zgadzają się z sobą, a źródła z których czerpali, zaginęły. Text Mojżesza nie obejmuje całej starożytnej historyi, a nawet przełożony na różne mowy, nalazł się niezgodny z samym sobą, osobliwie co do chronologii. Inaczej bowiem przychodzi rachować czas upłyniony w texcie siedmiudziesiąt, inaczej w texcie samarytańskim, chaldejskim, hebrajskim, inaczej podług Józefa, inaczej podług pierwszych chrześciaństwa ojców. Pisarze jednak średniego wieku, mało tern zrażeni, większą jeszcze trudność usiłowali rozwiązać, to jest wyprowadzić ród wszystkich ludów od potomstwa Noego. Skromne i bardzo rozsądne świadectwa Mojżesza rozszerzali oni domysłami Józefa, nie czując nawet na jak wielką wystawiali się śmieszność, chcąc ugadnąć po tylu rewolucyach, po tylu (102) S. Hieronimus de viris illustribus C. 43. 57 napływach narodów na narody: które z nich mogły pochodzić od synów Japheta, które od synów Chama, lub Sema? Historya ludu żydowskiego i niektórych innych w Azyi, mogła w prawdzie dochować pamięć tak wysokich początków; lecz co najdujemy o niektórych, tego nie wypada nadciągać do wszystkich. Tern bardziej świadectwa Mojżesza o założeniu Babilonu i Niniwy nie można stosować do początku monarchii Assyryjskiéj nierównie późniejszej, bo tym sposobem, byćby musiały zatarte ślady najważniejszych dziejów, które poprzedziły panowanie Ninusa. Zbyt śmiałe stósowanie imion owych pierwszych patryarchów do imion bogów pogańskich, mniej jeszcze zdaje się być ostrożne, i daleko więcej ciągnie za sobą nieprzyzwoitości; bo imiona patryarchów są prawdziwie historyczne, imiona zaś bogów częściej są allegoryczne jak historyczne. Zgoła: układ który przyjęli pisarze średniego wieku, nie pomógł do czystego wyobrażenia owej jedności i porządku, jaki sobie obiecywano. Historya ludu żydowskiego zdaje się iść porządnie, bo ją porządnie zaczął Mojżesz i około niej szczególnie zatrudniał się w swem dziele; lecz wszystkie wydarzenia poboczne nie zawsze łączą się z tem jedyném źródłem, bo to Mojżesz przemilczał, jako obce od jego szczególnego przedmiotu, lub jeżeli gdzie mówi o obcych rzeczach, szukał bardziej związ 58 ków swéj historyi z innemi, niż żeby chciał zatrudniać się wyjaśnieniem dziejów obcych. Skromność jego powinna była być wzorem nie tylko dla pisarzów żydowskich, którzy po nim dzieje początkowe zbierali, ale tem bardziej dla pisarzów chrześciańskich, którzy w jego świadectwach samej prawdy szukać usiłują. Jakże teraz z samego Mojżesza pojąć można dzieje owych Chaldejczyków, od których oddzielił się Abraham, i razem złączyć je z początkami monarchii Assyryjskiej? Jak Ninusa zrobić spółczesnym Abrahamowi? gdy o nim Mojżesz nic nie spomina, choć o tylu innych królach i krajach znanych za Abrahama wyraźnie pisze? Jak sobie wyobrazić królestwo Egiptu już rolnicze i kwitnące, do którego się schronił Abraham, ze stanem całej Azyi, która pod ówczas jeszcze była napełniona ludem pasterskim i nie osiadłym? Gdzie i kiedy naleźć miejsce owej pierwszej monarchii Scytów, która trwać miała piętnaście wieków przed Ninusem? Jaką naznaczyć epokę zaludnienia krajów północnej Azyi, zkąd tyle wczesnych najazdów daje się dostrzegać na Azyą południową i na Europę? Dla czego od ległe na południe i na zachód Europy kraje, a nawet brzegi Afryki, wprzód zostały nasycone ludem osiadłym, niż kraje wschodnie i północne; jeżeli Europa i Afryka zaludnione zostały przychodniami z Azyi? Są to badania, o których pisarze średniego 59 wieku wcale nie myśleli, a których późniejsi nawet mało co dotknęli i dotąd nie rozwiązane zostawili. Pod powagą Mojżesza zaczął się ten nowy układ, który miał poprawić dawne Greków marzenia; lecz kto z uwaga i bez uprzedzenia odczytał dzieło tego najstarożytniejszego pisarza, przyznać musi: że on był niewinną tylu pomyłek przyczyną. Nie Mojżesz winien, że się jego skromnych świadectw trzymać nie chciano; lecz pisarze, którzy* ośmieleni domysłami Józefa, więcej jeszcze sobie pozwolili. Każdy ź nich chciał koniecznie, aby jego naród mógł okazać proste swe pochodzenie od Gomora, od Goga, Magoga, Juwana Tubalkaima, Ryphaco i t. d. Układ przyjęty od jednych, stał się potrzebą dla drugich; tak dalece: że od téj śmieszności nie można odłączyć owych nawet pisarzów, którzy zrobili sobie imie i powszechny szacunek przez doskonałe z innych względów prace. Ani mogło być inaczej, gdy historya początkowa zawsze była nadciągana do układów, od których należało ją oczyścić, chcąc dojść z pewnością, co nam jeszcze zostać mogło z owych początkowych tradycyj. Bo na cóż mi się przyda zgadywać od którego potomka Noego pochodzić mogę, kiedy tego pochodzenia nie jestem w stanie połączyć i pogodzić z historyą początkową mego i innych narodów.             60 §. XIII. JAK POTRZEBNA JEST RZECZ ZATRUDNIAĆ SIE OKOŁO POSZUKIWANIA, ZBIORU I WYJAŚNIENIA HISTORYI POCZĄTKOWEJ. Poszukiwanie historyi początkowej zdaje się być niepodobne, próżne, niepotrzebne, niepożyteczne.— Odpowiedź na te zarzuty.— Umiejętności moralne nie mogą się obejść bez poszukiwania historyi początkowej. — Porównanie historyi naturalnej z historyą dziejów ludzkich, w stosunkach do umiejętności fizycznych i moralnych.— Próżne były usiłowania wszystkich, którzy przez domysł cheieli odkryć, prawdziwa historya początków człowieka i pierwszych jego społeczeństw.— Uwagi nad takowćm wielu pisarzów usiłowaniem. Zważając dobrze, co obejmuje ta ważna, lecz nieskończenie trudna do pogodzenia, materya; zdaje się: iż ledwieby nie było lepiej zostawić ja w swej nieprzeniknionej ciemności, niż około jéj dojścia i pogodzenia bez żadnego pracować pożytku, zwłaszcza: gdy z jednej strony utracone, osobliwie wschodnich pisarzów dzieła/ odjęły nam sposób przeniknąć zbyt daleko w odległą od nas tylą wiekami starożytność; z drugiej: prace Greków oddane wedle ich szczególnego sposobu myślenia, zakryły ją przed oczyma tych nawet, którzy pochlebiać sobie mogą, że im nie sa tajne najdrobniejsze reszty pozostałych w tej mierze świadectw. Prócz tego: na co się przyda człowiekowi, aby wiedział, jakie były jego początki, lub jak się tworzyły pierwsze społeczeństwa które go doprowadziły do dzisiejszego rzeczy stanu? 61 Czy nie lepiej, że o tem z pewnością nic wiedzieć nie można, jak żebyśmy mieli odkryć smutne i upokarzające obrazy, na których spojrzenie musiałoby wzdrygać się najobojętniejsze serce. Im więcej bowiem przychodzi zagłębiać się w podobne szperania, tern bardziej natrafiamy na takie opisy, które nam wystawują człowieka nieoświeconego, barbarzyńskiego, dzikiego, okrutnego, i prawie nie różniącego się od drapieżnych lub nieugłaskanych zwierząt. Jego słabość wystawiała go zawsze na gwałt i przywłaszczenie mocniejszego, jego nieoświecenie poddawało go zdradom przebiegłego obłudnika, jego; łatwowierność robiła go wiecznym niewolnikiem własnego głupstwa, jego passye wystawiały go na nieprzeliczone nieszczęśliwości, które sobie i innym zrządzał. Nie lepiejże dla niego aby dochodził jakim być powinien, niż aby daremnie szukał, jakim był niegdyś? Takby może wypadało myśleć, gdyby dochodzenie historyi początkowej było owocem próżnej tylko ciekawości. Lecz gdy ta część historyi zmięszała się z najważniejszemi przedmiotami tylu umiejętności, gdy teologia, filozofia moralna i prawodawstwo zatrudnia się około jej wydobycia, chcąc ugadnąć, czego nawet dociec nie można; trudno ją teraz zaniedbywać, lub odrzucać, dla tego jedynie, że szperania około niej podjęte nieodpowiadają zawsze na 62 szym usiłowaniom, lub że nie mogą nasycić naszej ciekawości. W tej albowiem niewdzięcznej ze wszech miar pracy, nie o to jedynie idzie, abyśmy koniecznie odkryli czego dotąd nie wiemy; potrzebujemy nierównie bardziej upewnić się z równą dokładnością, czego wiedzieć w żaden sposób nie możemy : a tego gatunku praca więcej podobno kosztować nas musi, niż pierwsza; bo w niej trzeba się mieć na ostrożności przeciw obcym dodatkom, albo, jak dobrze mówi Heiweeyusz, przeciw niewiadomości nabytej, która zmięszała razem dawne tradycye z domysłami ko smogonicznemi i bajkami tylu poetów. Mimo tego, że wielu okazują dziś największy wstręt do historyi początkowej, odrzucając prawie wszystko bez braku, cokolwiek w sobie zawiera; wielu przecież tak troskliwie zatrudniają się około jej utrzymania i rozszerzenia, że ją podają za naukę najpotrzebniejszą młodzieży wczesnego wieku, i to jeszcze w sposób zupełnie dogmatyczny; a że takowa nauka nie jest poddana pod prawidła krytyki: przeto uwiecznia ona bardzo wie le przesądów moralnych, teologicznych i politycznych, kładąc nieprzeparte przeszkody do oddzielenia opinii od prawdy, nie dopuszczając ważnych popraw w prawodawstwie wszelkiego rodzaju, które doskonalić się nie może, tylko w miarę udoskonalonych umiejętności moralnych, przez oddzielenie ich od opinij i domysłów w historyą początkową wprowadzonych. 63 Każdy przecież dobrze zastanawiający się nad tak ważną materyą, pojmie łatwo, że bez poprawy historyi początkowej, poprawa umiejętności moralnych jest bardzo trudna, że nie powiem niepodobna; bo czém jest historya naturalna w stosunku do umiejętności fizycznych, tern jest historya dziejów ludzkich w stosunku do umiejętności moralnych. Bez pierwszej: umiejętności fizyczne będą zbiorem lekkich domysłów i śmiałych a niepewnych układów, z których nie można natrafić, tylko na twory naszych własnych uwidzeń nie wspartych na cierpliwém postrzeganiu jednostajnych natury działań; bez drugiej: umiejętności moralne muszą być owocem fałszywych przypuszczeń, czczych i odosobnionych maxym, a często nawet szkodliwych błędów, jako nie wydobyte z téj ogólnej summy działań ludzkich, w których jedynie dostrzedz się daje, że we wszystkich naszych spawach nie można odłączyć działań rozumu od działań passyi; bo machina od której poruszenia zależą skutki moralne, jest, iż tak powiem, złożona z tych dwóch sił, osobnych wprawdzie, lecz ściśle z sobą połączonych; i lubo ta prawda dość jest sama z siebie jasna, smutne doświadczenie jeszcze nas więcej o jéj rzetelności przekonywa. Tylu filozofów, metafizyków i prawodawców, mniemali: że w niedostatku historyi, dość było spuścić się na sam rozum, i za jego pomocą wpatrzyć 64 się dobrze w przyrodzenie człowieka, a podług lego można było dojść całej historyi o pierwszych jego początkach, przez jakie aż do dzisiejszego doszedł stanu. Jeżeli oni nie mogli żadnym sposobem ułożyć prawdziwej takowej historyi, jeżeli niektórzy ułożyli ja w sposób fałszywy i pełen szkodliwych błędów: niektórzy przynajmniej mogli się zbliżyć do jéj podobieństwa, i to tylko powiedzieć godzi się na usprawiedliwienie ich nazbyt śmiałego przedsięwzięcia; bo w gruncie rzeczy: kto wierzyć będzie, żeby oni trafić mogli do prawdziwej historyi wzrastających, tem bardziej poczynających się społeczeństw, ucząc się zwłaszcza człowieka za pomocą samych domysłów , a zatem w sposób bardzo zawodny i pełen uwidzeń; nie będąc w stanie natrafić ani na stopień rozumu, ani na prawdziwa miarę passyj, które w nim pod ówczas działać mogły, ani wreszcie na okoliczności w jakich się znajdował. Cóż oni tym sposobem odkryć kiedy zdołali, czego wprzód w swej imaginacyi nie przypuścili? Albowiem prawdy historyczne, nie będąc nigdy skutkiem spekulacyj metafizycznych, lecz albo działań człowieka, albo działań natury: nie mogą, być żadnym innym sposobem odkryte, tylko przez cierpliwe dochodzenie działań ludzi i działań natury, a to w tych samych przypadkach, w jakich je wystawia historya. Bez téj jedynej pomocy, filozof lub pra 65 wodawca spokojnie w swym gabinecie pracujący, nie wystawiony na podobne uczucia, na poruszenie podobnych passyj, zajęty samą tylko imaginacyą, nie będzie nigdy w stanie poznać i zrozumieć prawdziwego położenia owych pierwszych ludzi, które ich do takich a nie innych działań moralnych skłonić mogło; nie będzie mówię zdolny wyobrazić sobie ich potrzeb, passyj, nałogów, ani tern bardziej przypadkowych okoliczności, jeżeli je zechce wydobywać z własnego oświecenia, ze stanu teraźniejszej społeczności, z praw i zwyczajów pod któremi żyje, do których nawykł. | Któżby śmiało odważył się trafić do wzrostu i postaci człowieka, w jakiej być mógł mając dopiero lat trzy, przez samą uwagę na jego wzrost i postać, gdy już ma lat czterdzieści? Aby takie zadanie rozwiązać, trzebaby krok za krokiem wpatrywać się w ustawiczne wzrostu jego odmiany, trzebaby nawet dochodzić, jeżeli można, przyczyn fizycznych : czemu takowy wzrost nie może być jednakowy we wszystkich? Historya wzrostu fizycznego byłaby dla nas nauką w dochodzeniu wzrostu moralnego ludzi i ich spółeczeństw. Chcąc odkryć prawdziwą jego miarę, należałoby dochodzić przyczyn, które go czasem przyspieszają, czasem opaźniają, czasem nawet cofają; należałoby mówię wpatrzyć się dobrze: dla czego jedne narody wyrosły w tej mierze aż do postaci olbrzymiej, gdy drugie 5 66 zostały się w postaci karłów, choć o jednym czasie rosnąć poczęły? i jeżeliby kiedy wolno było pozwolić domysłom do rozwiązania tak trudnej kwestyi, tedy nie wprzód, aż po zapewnieniu się, że historya nie może nam więcej starczyć żadnego w tej mierze światła. Gdyby tylu pisarzów, szanownych z innej strony, trzymali się byli tęgo pewnego, choć w samej rzeczy bardzo uprzykrzonego prawidła, oszczędziliby sobie niepozytecznéj pracy, i nie obciążyliby byli rozumu ludzkiego tylą układami, które ich w błąd wprowadziły, a które, przez powagę ich imienia, stały się przeszkodą do odkrycia prawd ważnych. Nie dość albowiem teraz, że historya początkowa potrzebuje być oczyszczoną z tylu obcych domysłów i bajek, w które się starożytność wplątała; musi ona być w sporze z wielu nowemi-układami, które nie tylko sa na przeszkodzie do uznania prawdy; ale nadto, często odstręczają pracowitych starożytności badaczów od niewolniczych w téj mierze szpérań, zwłaszcza gdy widzą, że umiejętności moralne nie zdają się potrzebować ich pomocy. §. XIV. JAK DALEKO DOTĄD POSTĄPIONO W PRZYGOTOWANIU ZBIORU DO WYJAŚNIENIA HISTORYI POCZĄTKOWEJ. Prace do wydoskonalenia historyi przedsięwzięte, jak były trudne i odrażające.—Bibliografie czyli dokładne opisy pisarzów i dzieł sta          67 rożytnych.— Tłumaczenia dzieł starożytnych na mowy znajome i onych doskonałe edycye.— Kommentarze na dzieła starożytne historyi. — Wyjaśnienie rachunku czasu przez dzieła chronologiczne.— Jeografia starożytna stworzona po części przez wydobycie jej z poetów i historyków. — Bogate zbiory pamiętników starożytnych wszelkiego rodzaju i gatunku.— Towarzystwa uczone, zatrudnione badaniami nad wszystkiemi przedmiotami starożytności. Wszelako układy niecierpliwych metafizyków mogły tylko na moment omamić blaskiem dowcipnych, lecz obłąkanych uwidzeń; ludzie jednak nie zrażeni niczém w dochodzeniu prawdy, nie lubiący przestać na samych domysłach, czuli zawsze ten niedostatek i starali się onemu zaradzić. Przedsięwzięcie tak trudne wymagało niepospolitej cierpliwości, ile gdy w niém nierówny dla wszystkich wypadał podział pracy. Jedni musieli się zatrudnić samym materyałów zbiorem, bez nadziei oglądania budowy, z których drudzy mieli kiedyś utworzyć dopiero dzieło tak dawno zadane i tyle razy daremnie przedsiębrane. Dawna literatura wschodnia, grecka, i po Części łacińska, zawierała w sobie ten cały materyał, lecz rozrzucony w tylu obcych od historyi dziejach, zmięszany z tylu różnemi przedmiotami. Trzeba było najprzód ten pozostały skarb dawnych wiadomości razem zebrać, i zrobić przystępnym dla reflexyi tych, którzy kiedyś mieli go zręcznie użyć. Nalazły się więc cierpliwe talenta, i zatrudniły się najprzód około porządnego opisu wszystkich auto 5* 68 rów, nie tylko tych, których czas od zatracenia ochronił; ale nawet tych, z których choć najdrobniejsze pozostały ułomki, lub o których imionach i pracach historya spomina. Był to pierwszy krok, który otworzył drogę do zbioru dzieł starożytnych, do poszukiwania ich drobnych ułomków, gdziekolwiek one najdować się mogły. Opis takowy tern był potrzebniejszy, im więcej namnożyło się apogryfów w czasie nieoświecenia, w którym obłuda nie zapomina nigdy o swych korzyściach; bez niego, tyle podrobionych dzieł uwodziły długo czytelników i pisarzów. Jeżeli je widzimy dziś rozróżnione przez rozsądną krytykę od dzieł prawdziwych, winni to jesteśmy szperaniu i postrzeżeniom tych pracowitych talentów. Prawda, iż w tej mierze nie masz jeszcze powszechnej zgody; dość dla nas wszelako, iż będąc ostrzeżeni, sami reszty dochodzić możemy, i wiemy czego się nam trzymać należy. Obok téj trudnej roboty szła zaraz druga nie mniej uprzykrzona jak pierwsza. Zaczęto pracować około przekładania dzieł wschodnich i greckich na mowę łacińską i na różne inne znajomsze dziś mowy. Dostały się w ręce nasze edycye tych dzieł, w których najdujemy poprawiony sens, popsuty niegdyś przez tylu kopistów, a przy wrócony czytaniem i znoszeniem wielu rękopismów różniących się między sobą. Rozsądne wielu wydawców noty zbliży 69 ły nam świadectwa pisarzów jednych do drugich, objaśniając jedne przez drugie. Dokładne regestra, dodane do dzieł rzeczonych, ułatwiły bardzo wiele pracy w poszukiwaniu świadectw potrzebnych, i nauczyły nas, jak można razem kilkunastu czytać autorów, to jest wpatrywać się razem w ich świadectwa, które się do jednego ściągają przedmiotu, a przez to być w stanie sądzenia o nich z większą pewnością. Im bardziej wzmagał się gust około rozbioru starożytnych wiadomości, tem więcej nalazło się ochoczych w téj mierze pracowników. Dały się widzieć liczne kommentarze nad dziełami tylu dawnych pisarzów; jedni przedsiębrali objaśnić całkowite ich dzieła, inni zatrudnili się około szczególnych materyj, które się zdawały trudniejsze do pojęcia lub zgodzenia, a które chcąc objaśnić, trzeba było wziąć pod rozbiór świadectwa całej starożytności. Jeżeli takowe prace częściej zaciemniły jak objaśniły rzeczy zawsze do pogodzenia trudne: jeżeli niektóre nie mogą nam służyć więcej tylko za przestrogę, jak w podobnych szpéraniach ostrożnym być należy: niektóre przecież odpowiedziały powszechnemu oczekiwaniu. Wkrótce potem ujrzeliśmy tyle nowych dzieł zajętych około, rachunku czasu. Jeżeli prace chronologistów nieodpowiedziały dotąd powszechnemu oczekiwaniu, nie można tego do innej odnieść przyczyny, 70 jak tylko, że były za nadto wcześnie przedsięwzięte, lub że się za nadto przywiązywały do sposobu dawnych układpw, szukając świadectw w historyi do ich poparcia, zamiast, co należało zbliżać czas i godzić go z historycznemi wydarzeniami. Chronologia jeszcze oczekuje nie na poprawę, lecz na całkowite przerobienie, i do tego nowego przedsięwzięcia najdują się już po większej części bardzo ważne przysposobienia w dziełach, które tę materyą nie całkowicie, lecz cząstkowie rozbierały. Jeografia starożytna odebrała nowe prawie życie, bez której gruntownego zrozumienia i przystosowania, historya staje się niezrozumiała i mało się różni od bajek. Praca w tym rodzaju tem była trudniejsza, im później dawni pisarze zaczęli się około jeografii zatrudniać; im wcześniej jeografów wyprzedzili historycy: z dzieł więc historycznych, a nawet z dzieł poetów, trzeba było stwarzać jeografią, chcąc ją mieć stosowną do czasu i miejsc najwcześniejszych wydarzeń historycznych. Ku końcu siedmnastego wieku i przez cały wiek ośmnasty, wzmógł się prawie powszechny gust do poszukiwania wszystkich starożytności pamiętników. Zaczęto zbierać pozostałe reszty w posągach, półposągach, malowaniach, napisach, naczyniach, medalach. Zbiory takowe mogły być zrazu skutkiem samej ciekawości, później służyły tylko za wzór do 71 udoskonalenia wyzwolonych kunsztów; lecz nareszcie stały się ważnym przedmiotem do objaśnienia dawnej historyi, i zbliżyły nas do owych czasów, zkąd łatwiej przypatrzyć się możemy początkowym, lub przynajmniej najwcześniej znanym dziejom ludzkim; a zniesione ze świadectwami historyi, poprawiły bardzo wiele fałszywych mniemań, nie tylko co do chronologii, ale nadto co do obyczajów i obrządków sławniejszych przynajmniej w starożytności ludów; nadewszystko zaś posłużyły do obudzenia ochoty, aby na nowo szperać w téj materyi, która swą trudnością odstręczała nie raz najcierpliwsze talenta. W tym samym czasie potworzyły się w wielu krajach towarzystwa uczonych, które się zatrudniały około wydoskonalenia i historyi nauk, lub kunsztów wyzwolonych; prace ich zjednoczone, wielkie przyniosły światło względem najtrudniejszych miejsc historyi starożytnej. Im winni jesteśmy tyle wypracowanych dyssertacyj około chronologii, około szczególnych historyj każdej prawie umiejętności i kunsztów; wzięli oni pod ścisły rozbiór dawne opinie i zabobony, odkrywając początkowe ich źródła; opisali obyczaje tylu dawnych narodów, zbliżając podobieństwo jednych do drugich; same nawet allegorye i bajki nie zostały bez przyzwoitego rozbioru: chciano w nich dojść sensu i prawdziwego znaczenia; dla czego pisano o nich wiele, czasem z wiel 72 kim rozsądkiem, czasem tylko dowcipnie, czasem licho przechodząc nowemi marzeniami dawne. §. xv. JAK WIELE DOTĄD ZADANO SOBIE PRACY W POSZUKIWANIU ŚWIATŁA DO HISTORYI POCZĄTKOWEJ, NA KTÓREM ZBYWA NAM W STAROŻYTNYCH PAMIĘTNIKACH. Nauka oryentalnych języków przedsięwzięta w celu poszukiwania pamiętników starożytnych.— Prace tłumaczów dzieł oryentalnych i prace etymologistów. — Jak handel i missye pomogły do tego przedsięwzięcia. — Uwagi nad wiadomościami, które dostaliśmy od Arabów.— Uwagi nad wiadomościami, które dostaliśmy od Indyjan.— Uwagi nad wiadomościami, które dostaliśmy z Chin i od Japończyków. Czyli pracowano około całkowitej historyi najwcześniejszych czasów, czyli około cząstkowych jéj zbiorów, natrafiając wszędzie na tak wielki niedostatek wiadomości w tej mierze; życzono nie raz aby temu niedostatkowi, w inny sposób zaradzić, i szukać tego u dzisiejszych wschodnich ludów, na czém nam zbywać mogło. Dość było napomknąć tak ważną potrzebę, aby się nalazły niespraeowane talenr ta, które się wystawiły na równie uprzykrzoną i podobnie niewdzięczną pracę. Zaczęto się uczyć z największą usilnością oryentalnych języków, jakie dziś są w użyciu nie tylko między sławniejszemi, ale nawet między niektóremi znikczemnionemi ludami, chcąc w nich odkryć stosunki do różnych mów dawnych, a przez to łatwiej trafić do wielu etymolo 73 gicznyeh znaczeń; chcąc nawet otworzyć sobie drogę do znajomości teraźniejszej literatury wschodniej, w której spodziewano się odkryć nowe wczesnych wiadomości skarby, zwłaszcza gdzie dawna superstycya mogła je dochować jeszcze w swéj początkowej całości. Z jednej strony dzieła Arabów, Indyjanów i dalszych na wschodzie ludów zaczęto przekładać na mowy europejskie; z drugiej etymologiści zatrudniali się zgadywaniem znaczenia imion dawnych, wyprowadzając one z mowy Arabów, Koptów i innych. Namnożyło się w tym celu wiele uczonych dzieł i dyssertacyj, więcej wprawdzie pracowitych jak pożytecznych. Trafiliśmy do tego nowych znajomości źródła przez wcale obcą drogę : handel i missye wskazały pierwszą potrzebę uczenia się tych języ ków; kupcy szukali tylko zrozumieć się z ludźmi, z któremi mieli do czynienia; lecz Missyonarze potrzebowali zgłębić ich opinie i trafić do początków ich superstycyj. Dla czego najpierwsi oni przez swe relacye obudzili powszechna ciekawość, lecz w tych wystawiali nam rzeczy pod widokami, do jakich nawykli i około których pracowali. Missyonarze dyssydenccy nie zgadzali się zawsze w swych opisach z Missyonarzami katolickiemi ; lecz późniejsi pisarze świeccy podali znowu pod wątpliwość relacye jednych i drugich: nie można więc było wiedzieć czego 74 się trzymać należało, co do opisu krajów i ludów; lecz co do dzieł, uzyskaliśmy je przez tłumaczenie niektórych Anglików i Francuzów. Czytając te dzieła, przekonaliśmy się dopiero, jak mało spodziewać się należało korzyści z tych zachwalonych źródeł. Co się tyczy Arabów: nie mogli oni, jak widać z ich dzieł, tyle wiedzieć o starożytności azyatyckiéj, ile wiedzieli Grecy; bo Grecy daleko więcej mieli nad nich sposobności. Arabowie, rozszerzy wszy się po Azyi wyższej, zastali ją prawie całą odmienioną. Jej starożytne pamiętniki zaginęły^ zupełnie z upadkiem monarchii Perskiej. Te, które Arabowie zastali, ściągają się tylko do bardzo późnych czasów monarchii Rzymskiej na wschodzie, i do nowego państwa Persów, które powstało na ruinach Partów; wcześniejsze rzeczy, przez Arabów oddane, nie mają żadnego związku, i zbywa im nawet na prostym rozsądku. Opinie przemagąjące pod ówczas w Azyi, były już albo chrześciańskie, albo, które zawierały w sobie popsute reszty superstycyi zasadzonej niegdyś na, nauce Zoroastra. Arabowie zaś przynieśli tam z sobą superstycyą Machometa, dla której rozszerzenia, nie tylko oni wytępiali naukę chrześciańską, ale nawet z nierównie większą zawziętością prześladowali owych Zebrów, którzy upornie obstawali przy nauce Zoroastra; wytępiając i prześladując dawniejsze opinie, umieli je szkalować 75 lecz, nie umieli dać sprawy o prawdziwej ich nauce, na której się zasadzały. Co się tyczy dawnych arabskich siedlisk, tam prócz nowej Machometa nauki, najdowała się nauka Sabeismu, zmięszana z niektóremi herezyami Chrześcian i Żydów. Oto są takie wiadomości, które zawierają w sobie dzieła arabskie względem dawnych rzeczy i opini, które oni w Azyi zastali, uplatane w ich bajki, zmięszane z ich nową superstycyą, okryte grubą ich niewiadomością, skażone ich lekkością i otwartemi kłamstwami. Co się nam znowu dostało wiedzieć z dzieł Indyjskich, ścieśnia się dotąd do bardzo małych rzeczy. Ci, którzy spodziewali się naleźć tam prawdziwe dzieła Zoroastra, dowiedzieli się tylko, że one jeszcze pod czas najścia Alexandra na Azyą spalone zostały (103). Jeżeli można wierzyć, że rycerz Macedoński okazał tak wielką nienawiść do nauki starożytnego filozofa i prawodawcy wschodu, iż dzieła jego wszędzie wytępiał, łatwo przystać i na to cośmy wyżej namienili: iż on pewnie z umysłu zagubił wszystkie pamiętniki, które nalazł albo w archiwach królów perskich, albo w ręku Magów. Jakoż zkądby pójść mogło, że jeszcze przed naszą erą namnożyło się tyle apogryfów pod imieniem Zoroastra (104), gdyby się gdzie najdowały prawdziwe (103) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 27. (104) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 28. 76 jego xięgi? Albożby ich biblioteka Alexandryjska nie starała się przygarnąć? albożby Grecy tak mało o nich i o samym Zoroastrze wiedzieli ? albożby tradycye perskie i wiadomości o krajach nad morzem Kaspijskiém leżących na tak drobnych i mało znaczących kończyły się relacyach? Ja myślę, iż prawdziwa Zoroastra nauka, która się zawierała w jego dziełach oryginalnych, zaginęła na zawsze, jeszcze za czasów Alexandra, i pewnie jej w własnym texcie nigdzie nie najdziemy. Wszystko, cośmy dostali z Indyj przez pracowite uczonych szperania (105), jest zbiorem poźniejszym zapalonych obrońców tej nauki, którzy ją z pamięci lub z tradycyi ludu zbierali, którzy najdowali jej ślady w obrządkach i tajemnicach trwającej religii między tylu na wschodzie ludami, którzy ją w swoje uwidzenia i zabobony uwikłali. Dzieł takowych nie można inaczej teraą uważać, tylko jak uważamy liczne talmudu xięgi, w porównaniu do prawdziwych xiąg Mojżesza. Podróże oświeconych i cierpliwych w każdem przedsięwzięciu Anglików, jużby to były dawno odkryły, ile że część najlepiej oświeconych Indyj najduje się teraz w ręku ich narodu. Nie można wprawdzie mówić, żeby wiadomości od Indyjan wydobyte nie były ważne z wielu względów; to jednak śmiało twierdzić wypada: że choć się bardzo zbliżają do tradycyj, jakie (105) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 29. 77 się zachowały u Żydów i w innych ułomkach dawnej literatury oryentalnéj, przecież mniej sa jasne i mniej dokładne. Dość wiele uzyskaliśmy w téj mierze, gdy z rzeczy Indyjskich więcej jeszcze utwierdzić się możemy w tern, co już dotąd widzieliśmy u siebie.        Wiadomości z pism chińskich odkryte zbogacaja wprawdzie historyą dawnych czasów, ale ich związek z bliższemi Azyi krajami daleko jest trudniejszy, bo nam zupełnie zbywa na starożytnych dziejach tych ludów, które się najdują w Tartaryi, a które od nas przedzielają Chiny; przecież, jak widzieć można, historya Chinów więcej opisuje rzeczy między Chinami i Tatarami, jak między Indyjanami. Rzeczy japońskie są nam dotąd znane tylko przez relacye pierwszych Missyonarzów, ich historyi nie możemy połączyć z lądem Azyi, chyba przez domysły, albo przez związki jakie mieli z Chinami; ich początkowe dzieje tak są mitologiczne,, że się w żaden sposób zrozumieć nie dają, chyba w widokach teologicznych. §. XVI. COBY JESZCZE NALEŻAŁO PRZEDSIĘWZIĄĆ W CELU POSZUKIWANIA DAWNYCH STAROŻYTNOŚCI PAMIĘTNIKÓW. Jak mało dotąd mają pomocy uczeni w tych tak ważnych przedmiotach. — Gdzieby im należało przedsiębrać podróże po Azyi. — 78 Gdzie w Afryce należałoby jeszcze poszukiwać śladów dawnej starożytności.— Uwagi nad wiadomościami, które mamy w nowych do Egiptu podróżach. — Uwagi nad Numidyą i Abissynią. Ale praca i starania uczonych nie mają dotąd tyle pomocy, ileby spodziewać się należało; korzystają oni tylko z okazyi, gdzie przemysł narodowy lub polityka rządowa szuka zysków i wzmocnienia swej potęgi przez spekulacye kupieckie. Podróże w celu zbierania dawnych pamiętników Azyi, powinnyby być raczej przedsiębrane w owe okolice, gdzie mamy jakieżkolwiek ślady dawnego ludów oświecenia; a to nie tylko dla odkrycia, coby tam jeszcze w tradycyach lub pismach pozostać mogło, ale bardziej dla porównania tych relacyj, któreśmy dostali od Greków. Ludy osiadłe nad brzegami Eufratu i Tygru, nad brzegami południowemi i wschodniemi morza Kaspijskiego, w górach Kaukazu i Tauru, w Azyi mniejszej i w Armenii, powinnyby być lepiej poznane i opisane jak dotąd: co dokonane być nie może, tylko przez częste podróże i długie uczonych przebywanie w krajach rzeczonych. Prawda że z jednej strony nauka Machometa, z drugiej: napływy tylu hord barbarzyńskich, podobno zatarły do szczętu ślady tak odległej starożytności; lecz trudno przypuścić, aby tam nie pozostafy jeszcze jakie tradycye, a przynajmniej mowa tych niegdy sławnych narodów; nadewszystko zaś mowa chaldejska, z której 79 wieleby uzyskać można światła osobliwie dla mowy słowiańskiej, mowy tak dawnej, i dziś nawet tak rozlegle dochowanej, która nie tylko z najdawniejszemi Europy mowami, ale nawet z wielą oryentalnemi ma wielkie podobieństwo, jak to na swem miejscu jasno dowiedziemy. Afryka nie wystawia nam innych okolic, któreby były godne ciekawych szperań co do naszego przedmiotu, prócz Egiptu i Abissynii, czyli owej Etyopii, która graniczyła z Egiptem, a której tradycye często są w sporze z egipskiemi. O tych krajach pisano już bardzo wiele, osobliwie o Egipcie. Szukano w mowie Koptów nowej pomocy do zrozumienia dawnych egipskich nazwisk, bo prócz mowy trudno tam co więcej naleźć. Prawdziwe wiadomości o rzeczach początkowych Egiptu okrywał największy sekret, aż do ostatniego ich zaginienia. Xięża w swych relacyach Grekom udzielanych, tak mało byli rzetelnymi, że każdy pisarz tego narodu nie zgadza się z drugiemi, choć wszyscy z jednego czerpali źródła. Gdybyśmy nawet mieli pod ręką historyą Manethona, jeszcze należałoby mieć się na ostrożności i dotrze uważać: jak daleko sekret religijny dozwolił mu odkryć rzetelną ď całkowitą prawdę? jak daleko prawda mogła w tern dziele ucierpieć od próżności tych xięży, którzy wszelako mieli się za nauczycielów Grecyi. Nie mamy żadnego apostaty z pomię 80 dzy xięży rzeczonych, któryby porzuciwszy ich stan i naukę (106), miał śmiałość i interes odkryć tajemnice sekretne. Tyle późniejszych rewolucyj wszystko prawie zmieniły: opinie religijne, prawa, zwyczaje, nauki, kunszta. Persowie przywalili ruinami rzeczy dawnej monarchii Egipskiej, Grecy rzeczy perskie, Rzymianie greckie, Arabowie rzymskie, Mamaluki arabskie. Relacye tylu pisarzów, poprawiając jedne drugie, jedne drugim odejmują wiarę. Zawsze spodziewamy się jakiego nowego odkrycia; zawsze postrzegamy, że nam nic nie przybywa nad to, co już wiemy od Greków. Piszą nam o pozostałych resztach tyłu gmachów i rzeźby; lecz co one znaczyć mogą, lub do jakiego służyły użytku? trzeba tego szukać w świadectwach dawnych pisarzów, którzy je pogmatwali i tłumaczyli wedle szczególnego sobie spo sobu myślenia. Wiemy, że tam stoją dotąd pirami dy, i stać będą jeszcze długo; ale nie wiemy, kto je wystawił? kiedy? i na jaki koniec? Domysły około tego dawnych i teraźniejszych, im liczniejsze, tém mniej pewne; powieści xięży, które najdujemy w greckich dziełach, nie tylko są niezgodne, ale nawet bajeczne: co dowodzi, że albo sami xięża nie mieli nic pewnego do powiedzenia w tej mierze; albo wiadomości ich były tego gatunku, że ich obcym nie godziło się powierzać. Widzimy podobnie tyle obe (106). Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 30. 81 lisków na których dochowały się dawne napisy, może bardzo ważne, może mało znaczące. Któż je dotąd przeczytał? wszystkie około tego «siłowania były daremne : każdy tam nalazł tyle, ile w swej głowie przez domysły utworzył. Sekret, którym xięża okrywali swe wiadomości, zginął razem z niemi; ani napisy na kamieniach pozostaje, ani mowa Koptów, odkryć go nie potrafią. Wszystkie kommentarze tajemnej ich nauki zasadzać musimy teraz na świadectwach Greków, którzy już pod ów czas pisali, kiedy ich opinie filozoficzne i teologiczne rozeszły się po Egipcie. Dla tego też widzimy, że ci greccy pisarze nie zgadzają się z sobą, bo każdy pisząc swe domysły i popierając swe własne opinie, udawał: że udziela odkryte tajemnice, których xięża egipscy tern ściślej przestrzegali, im więcej byli wystawieni na różne prześladowania za Ptolomeuszów (107), kiedy po Egipcie zaczęto rozszerzać teologią grecką i wmawiano onéj jednakość z nauką egipską. Nareszcie: co można z pewnością twierdzić o nauce tajemnicami okrytej? pod których zasłoną nie raz pewnie odmieniała swe prawidła, choć tego lud, tem bardziej obcy dostrzedz nie mogli. To, co uważano jak zabobonne legendy za czasu Ptolomeuszów, łub tem bardziej w późniejszych czasach, może niegdyś składało najważniejsze dogmata religii egip(107) Obacz notę co do téj rzeczy na końcu rozprawy pod licz. 31. 6 82 skiéj; równie jak to, co xięża udzielali oświeceńszym Grekom, może było skutkiem późniejszych w tej nauce odmian, o których lud pewnie nie wiedział. Zaczém nie mogąc śmiało przestać na świadectwach Greków wględem rzeczy tajemnych Egiptu, mniej jeszcze można spuszczać się na powieści teraźniejszego ludu. Jeżeli dotąd najdują się tam pokolenia dawnych Egipcyan, choćby one nie były zmięszane z tylu obcemi przychodniami, nic wszelako o swej starożytności powiedzieć nie umieją. Mowa ich, albo zupełnie zaginęła, albo tak daleko z obcemi zmieszaną została, iż próżno podobno łudzą się, którzy rozumieją naleźć w niej dawne i prawdziwe znaczenie mowy owych pierwszych Egipcyan. Jeżeli Strabo uważał za swoich czasów, że Koptowie byli już zmieszani z Arabami: cóż mówić gdy tam Kalifowie zaczęli panować. Zkąd wnieść wypada; że mowa tego ludu, przez zmięszanie się z mowami tylu obcych przychodniów jest zupełnie nowa, i tyle może podobna do dawnéj, jak dzisiejsza francuzka do mowy Gaulów; lub ta, którą w Karyntyi mówią, do mowy ludów słowiańskich najdujących się w Kaukazach. Po Egipcie zostają nam tylko kraje Numidyi i Abissynii, któreby zatrudnić mogły ciekawość uczonych; są to kraje dawnej owej Etyopii graniczącej z Egiptem. Zważając, że stan dawnej Etyopii nie był zmieniony przez tyle napływów obcych ludów? 83 jak stan Egiptu; należałoby spodziewać się, że się tam jeszcze dochowały pamiętniki bardzo wysokiej starożytności, któreby może przyniosły jakie światło nawet względem rzeczy egipskich. Lecz na nieszczęście , kraje rzeczone sa nieprzystępne dla cudzoziemców, a powrdcony Egipt w ręce barbarzyńców spóźni zapewne na długo sposobność tak pożądaną dla badaczów historyi początkowej, którym właśnie na tern jeszcze zbywa świetle, §. XVII. CZYLIBY MOŻNA JUŻ PRZEDSIĘWZIĄĆ PRACĘ OKOŁO WYJAŚNIENIA I ZBIORU HISTORYI POCZĄTKOWEJ. W jak osobliwym stanie najduje się teraz znajomość historyi początkowej. — Jak pożyteczna byłaby rzecz przedsięwziąć prace około zbioru i objaśnienia historyi początkowej. — Takowe prace należy już zacząć.— Do zbioru i wyjaśnienia historyi początkowej, byłoby potrzebne towarzystwo uczonych starożytności badaczów. — Jakich prawideł trzymaćby się powinno takowe towarzystwo.— Jeden pisarz, choćby najgorliwszy, nie zdołałby sam ułożyć takowego dzieła. — Jak sobie należy wyobrażać pracę około zbioru historyi początkowej. — Zbiór historyi początkowej przyniósłby wiele korzyści. Czyli jednak dalsze szperania odkryją więcej nad to co już dotąd wiemy, czyli skończą się na niczem, lub na bardzo małych pomocach, jak tyle innych; mnie się przecież zdaje, żeby można ośmielić się do przedsięwzięcia porządnego zbioru historyi początkowej, w tym przynajmniej celu, aby z niego ła 6* 84 twiéj dostrzedz, czego nam jeszcze nie dostaje, lub czego daléj na próżno byłoby szukać. Ta albowiem część wiadomości ludzkiej w tak osobliwym teraz najduje się stanie, że jedni mniemają, iż wszystko wiedzą, nawet co się dziać miało przed stworzeniem człowieka, i nim on był w stanie zastanowić się sam nad sobą; drudzy tak wiele pokazują odrazy od dawnych tradycyj, iż wszystko prawie mają za bajki. Dzieło więc takowe gdyby mogło być oddane z całą rzetelnością, gdyby było oswobodzone od wszelkich systematycznych domysłów, przyniosłoby zapewne wielkie światła, osobliwie dla filozofii moralnej najobszérniéj w swém znaczeniu wziętej. Ani należałoby zrażać się, iż jeszcze zupełnie doskonałem być nie może; bo jeżeli przez tyle wieków nie zawsze z równem szczęściem pracowano około wynalezienia i zbioru materyałów do tej wielkiej budowy potrzebnych : nie wypadłoby dziwić się, gdyby pierwsza ręka nie potrafiła ich od razu porządnie złożyć, ile gdy przewidzieć potrzeba, że w ciągu rozpoczętej pracy okażą się dopiero miejsca próżne, których niczém nie będzie można napełnić, i przerwy, które się razem złączyć nie dadzą. W tem mówię przedsięwzięciu nie należałoby nawet wstydzić się niedostatku wiadomości, pamiętając: że tylko przez pomyłki, przez błędy nawet, trafić nareszcie można do odkrycia prawdy. Zacznijmy bez oglądania się, 85 kto nas potém poprawiać będzie; czas bowiem jest, aby pisarze historyi ośmielili się oddać tę pomoc w ręce filozofii; aby ci, którzy pracują około nauk moralnych, przestali wydobywać swe układy z domysłów; aby historya nastąpiła na miejsce bajek, domniemywan i wszelkich innych kosmogonicznych marzeń; abyśmy się zgoła upewnili przez niezaprzeczone dowody, co można w tej mierze wiedzieć? lub czego napróżno dojść spodziewamy się kiedyś? Do takiego przedsięwzięcia nie jedna ręka, lecz towarzystwo uczonych starożytności badaczów byłoby potrzebne, którego członki, mimo wiele innych pomocy, powinny być przejęte równą gorliwością i ochota, mając obfity zapas jednakiej cierpliwości; bo ta praca wystawićby ich musiała na zbyt nudne i długie szperania, na pilne wpatrywanie się w to wszystko, co około tego celu dobrze lub źle, gruntownie, lub zbyt lekko poszukiwano dotąd; powinnyby mówię zakazać sobie wszelkich, bądź najdowcipniejszych domysłów, a przynajmniej używać onych z jak największą skromnością, całą na tém pokładając zasługę: żeby oddać porządnie i wiernie to tylko, co starożytność dochowała; powinnyby nareszcie obrać sposób, przez który osobne wszystkich prace trafiałyby do jecftiego punktu: a takowy sposób nie może być inny, tylko droga rozbioru, lecz który musiałby być poddany pod wcale nowe i szcze 86 gólne prawidła. Idzie tu albowiem o zrobienie porządku w tak obfitym materyałów zbiorze, który przez nowe prace, jeżeli nie nadto pomnożony, tedy przynajmniej nazbyt iż tak powiem, rozdęty został. Zarzuceni tą mnogością dzieł, nigdyby oni nie trafili do porządnego układu swej roboty, tylko przez oddział osobnych części, i przez zbliżanie tych ku sobie, które istotnie należyć powinny do ich szczególnego przedmiotu. Im bardziej dzieło takowe powinnoby być krótkie i jasne, tem praca około niego jest nierównie dłuższa i przestraszająca jednę tylko rękę, której choćby na cierpliwości nie zabrakło, życie jednak po dobnoby nie wystarczyło; bo tak wielki pomnożonych materyałów zbytek, będąc nieuchronnie potrzebny do przejrzenia i pilnego rozważenia, nie jest cały zdatny do budowy o którą idzie: trzeba mieć w ręku najdrobniejszą cząstkę tych materyałów, lecz nie można każdej użyć; a co większa, często bardzo do odrzuconej wrócić nie raz wypadnie. Cała albowiem rzeczy starożytnych wiadomość, jak ją dziś najdujemy, inaczej być uważana nie może, tylko, jak wielka tablica na zbyt drobne potłuczona cząstki, zmięszana z tylu obcemi ułomkami, które nie łatwo rozróżnić się dają. Chcąc więc te części złożyć w jedno, trzeba je najprzód odosobniać od obcych, i tak długo jedne do drugich przymierzać, póki nie zosta 87 nie wynalezioną ich całość, której szukamy; lub póki nie przekonamy się iż z tych części niektóre na zawsze zaginęły. Raz dobrze zaczęty rozbiór okazałby więcej jeszcze korzyści. Te obce na pozór cząstki nie wszystkie odrzucićby wypadło, choćby wszystkie oddzielone być powinny; i kiedyby zaczęto krzątać się około składania drobnych ułomków historyi początkowej, dałaby się razem widzieć potrzeba składania w jedno nawet te obce części, których osobny zbiór odkryłby tem jaśniej wszystkie przydatki, jakie albo dawna filozofia przez swe układy kosmogoniczne, albo teologia przez dochowanie nauki i ustaw pierwszych prawodawców, albo poezya przez zbytek swéj imaginacyi, wmięszały do prostych tradycyj o początkowych dziejach ludzkich, które czas mógł jeszcze dochować od zatracenia lub całkowitego zapomnienia. Zkądby wypadła nieobojętna korzyść dla historyi filozofii, dla historyi prawodawstwa, starożytnych opinij, i dla dobrego zrozumienia dawnych poetów. Tym sposobem mówię, nicby się prawie nie utraciło z całego tak wielkiego zbioru, wszystko wróciłoby tylko na swe właściwe miejsce: filozofia, teologia, prawodawstwo, mitologia, i nauki wyzwołone nalazłyby razem swą początkową historyą. 88 §. XVIII. W JAKIM CELU I W JAKIM OBRĘBIE PRZEDSIĘWZIĄŁEM PRACOWAĆ OKOŁO WYJAŚNIENIA HISTORYI POCZĄTKOWEJ. Zamiar mojej szczególnej pracy. — W jakim czasie zatrudniałem się około téj pracy.— Z jakich względów może być jakożkolwiek przydatną praca moja. Nie przeto, abym się czuł zdolnym wziąć na siebie całą tę pracę; lecz abym doświadczył, jakby mogła być dokonana w sposób dla czytających najdogodniejszy, przedsięwziąłem zebrać ważniejsze tylko wiadomości do łatwiejszego zrozumienia historyi początkowej wszystkich narodów. Zbiór takowy wyobrażam sobie jak przysposobienie do samego dzieła, jak plan, podług którego możnaby najłatwiej wypracować całą początkową historyą, gdyby około tego zatrudnić się chciało jakie towarzystwo uczonych starożytności badaczów. W smutném położeniu rzeczy moich, potrzebuję raczej bawić się nie pracować, lubo tak praca jak i zabawa z równą przychodzi mi trudnością. Ani mogę żądać żeby dzieło przedsięwzięte było tyle doskonałe, ile winnym czasie potrafiłbym może zdobyć się na to; gdyż mi często bardzo zbywa na nieuchronnie potrzebnych w tej mierze pomocach, częściej jeszcze na umyśle od trosków swobodnym. Obrałem ten gatunek pracy jako mogący przynieść żądane 89 roztargnienie, a przez trudne szperania pomódz jakkolwiek do zapomnienia marnie upływających godzin życia, tyle niegdyś czynnego; obrałem ją mówię, jak mniej niebezpieczną zabawę, gdyby przypadkiem mogła być dostrzeżoną od podejrzliwego oka nieludzkich dozorców (108). Jeżeli wszelako będę w stanie dokończyć dzieło rozpoczęte, do którego już dość obfite, przez tyle lat zebrałem materyały, spodzie- wam się: iż praca około niego podjęta, przyniesie jakiżkolwiek pożytek, przez samo usposobienie do przyjęcia kiedyś całej historyi początkowej wszyst- kich znanych narodów. Chcąc albowiem oddać pro- sto w ręce czytelnika dzieło historyi takowej, byłoby wystawić się na niezliczone spory z uczonymi wszelkiego gatunku; bo sama nowość raziłaby oczy nawykłe do dawnego pojmowania sposobu, zwróciłaby na siebie całą powszechności uwagę, nie tylko przez sposób dotąd jeszcze nie użyty, ale nadto przez zbliżenie prawd ważnych, na które podobno nie wszyscy trafili, lub onych odkryć nie śmieli. Dla czego osądziłem u siebie, że nie dość byłoby tak ważne z wielu względów wypracować dzieło; należałoby wprzód czytających do niego przysposobić, aby razem nawykli do sposobu i porządku, bess którego trudno trafić do odkrycia prawdy; aby mówię sami (108) W tem miejscu pisarz daje do zrozumienia, iż tą pracą zatrudniał się w czasie swéj niewoli w Ołomuńcu. 90 dostrzegali, że to, co się oddzielać musi, nie jest w samej rzeczy odrzucone, lecz tylko na swe właściwe przeniesione miejsce; aby zgoła tak prowadzeni byli, żeby sami zdawali się odkrywać te wypadki, które wynajdują i oczyszczają razem historyą początkową od wszelkich obcych dodatków. Otóż powody, które mnie skłoniły do tej pracy; oto sposób, który sobie przepisałem. SPOSÓB KTÓRY SOBIE PRZEPISAŁEM W CIĄGU TEJ PRACY. Krótki obraz téj pracy. — Potop jest u mnie punktem, od którego zaczynam rozbiór historyczny.—Mówię dalej o stanie ludzi po potopie.— Badam jaka była religia tych ludzi? jakie przyczyny ich zdziczałości? i co mógł znaczyć wiek złoty? - Najduję, że ludzie najpierwéj przyjęli teokracyą za formę rządu między sobą.— Skutki takowego rządu.— Uważam co astronomia sprawić mogła w umysłach ludzi? Jak z niej poszły układy kosmogoniczne? Jak je aplikowano do religii i teokracyi? — Najduję, że wszystkie znane dziś układy kosmogoniczne utworzone zostały już po potopie. — Powyższe postrzeżenia utwierdzam rozbiorem dawnych religij i rządu teokracyi. — Nauka Zabienów. — Nauka Thota. — Nauka o czci umarłych. — Reforma teokracyi przez Mojżesza. — Nauka Zoroastra. — Badam nareszcie jakie wiadomości dochować mogli ludzie o rzeczach przed potopem. -— Rozbieram dawną jeografią. — Takowy rozbiór zaczynam od uwag nad mowa ludzką i ustanawiam prawidła do poszukiwania prawdziwych imion jeograficznych i historycznych. — Jak poprawiam jeografią fizyczną. — Zkąd wydobywam jeografią historyczną. — Rozbiór i wyjaśnienie historyi początkowej.—Prawidła o przechodzeniu ludów.—Poprawa domysłów, których sobie pozwolili pisarze średniego wieku.—Ziemia najwcześniej zaludnioną została przez ludy tułackie. — Jakim sposobem 91 wynaleźć można porządek w przechodach i osiadania ludów. — Jak przez rozbiór wędrówek trafić można do pierwszej ojczyzny uratowanych w potopie ludzi. — Na czém staje mój rozbiór historyczny?—Rozbiór i wyjaśnienie porządku czasu czyli chronologii.— Punkt od którego zaczynam rozbiór chronologii.— Stosunek innych czasu rachunków do tego punktu.—Tablica ogólna całej chronologii. Ponieważ na pierwszy rzut oka, dzieło to wydawać się może czytającemu, jak kompilacya starożytnych wiadomości, o których już tak wiele pisano; przeto im więcej on dostrzegać będzie porządku w układzie historycznych wydarzeń i w wyprowadzeniu z nich prawd ważnych, choć wcale prostych: tern mniej będzie mógł sądzić o trudności, przez którą pracujący przechodzić musiał, nim na ten natrafił porządek. Lecz właśnie to być powinno całą zaletą niniejszego dzieła, aby łatwość w dostrzeganiu prawdy okryła całą takowa trudność, z która nie raz wypadało biedzić się przy wielu zadanych sobie badaniach. Chcąc się uchronić błędów i lekkich domysłów, należało obrać drogę rozbioru i tej trzymać się nieodstępnie; idąc drogą rozbioru, nie można było przepisować sobie żadnego wcześniejszego układu, lecz wypadało cierpliwie czekać na taki, jaki można było otrzymać po długiem rozplataniu tylu zawikłanych i pomięszanych bez żadnego porządku wiadomości. Oddział obcych części musiał być pierwszą robotą; oddzielone trzeba było znowu razem składać, złożone jedne do drugich zbliżać i póty przymierzać, 92 póki nareszcie nie utworzyła się z nich żądana całość i porządny ciąg historyi początkowej. W liczbie tylu niezrozumianych tradycyj, musiała być wynaleziona jedna przynajmniej, na którą byłaby mniej więcej powszechna zgoda wielu narodów: bo pracując około poszukiwania początkowej historyi, nie wypadło stosować prawideł rozbioru, tylko do wydarzenia niewątpliwie pewnego. Rozbierając albowiem bajki, nie otrzymalibyśmy żadnej historycznej pewności; a na końcu długiej i uprzykrzonej pracy, zamiast odkrycia prawdy, musielibyśmy przestać na jakim domyśle w naszej imaginacyi utworzonym. Dla czego rozbiór niniejszy nie przywiązuje się do poszukiwania pierwszych początków rodu ludzkiego; lecz zaczyna się od epoki, która ze wszystkich tradycyj jest najpewniejszą: i takie są właśnie wiadomości o potopie, poparte niezaprzeezoném świadectwem samych przyrodzenia dziejów Potop więc jest u mnie punktem od którego zaczynam moje badania. Ustanowiwszy pewność tej smutnej w dziejach ludzkich epoki, szukam najprzód za śladami historyi , naturalnej i historyi dziejów ludzkich, jaki mógł być stan owych ludzi, którzy się uratowali w tak powszechnej klęsce ? a zwracając uwagę na stan ziemi świeżo z pod wody odkrytej, i na ludzi przestraszonych tak okropném wydarzeniem, postrzegam: że oni 93 nie mogli ośmielić się prędko na powrót do życia osiadłego, że bardzo długo musieli prowadić życie tułackie i nędzne.         Szukam dalej : jaka była religia owych nieszczęśliwych ludzi? przychodzę znowu do rozbioru przyczyn ich zdziczałości we wszystkich przypadkach o jakich tylko historya spomina; dostrzegam nareszcie co wypada rozumieć przez wiek złoty, tyle od poetów zachwalony; a wyjaśniwszy dobrze te trzy badania, widzę : jakie skutki sprawowała religia w sercach i umysłach tych ludzi przez wzgląd na ich stan nieszczęśliwy; te skutki pokazują mi się różne, wedle różnicy ich stanu zdziczałego, lub stanu osiadłego, albo przynajmniej pasterskiego.    Nalazłszy tę różnicę, badam dalej: jaką formę rządu mogli przyjąć ludzie najpiérwéj po potopie, porzuciwszy tułackie życie? i najduję za świadectwami historyi, że to była teokracya. Rozbieram przyczyny i skutki takowego rządu; i dostrzegam: że z początku zdawał się on dogodny dla zaczynających się społeczeństw osiadłych, lecz prędko bardzo skaził pierwiastkową religią uratowaną w potopie, dał miejsce obłudzie i oszustwu, otworzył drogę do niezliczonych błędów i uzurpacyj. Pisarze, którzy zatrudniali się około historyi wynalazku i postępków astronomii, byli w mniemaniu, że ta umiejętność wzięła swe początki między pa 94 stérzami chaldejskiemi; niektórzy przyznawali jéj wynalazek Egipcyanom; niektórzy Indyanom; mnie pilny historyi początkowej rozbiór przekonywa: że astronomia jest jedna z tych umiejętności, które ludzie uratowali w potopie; że jéj pierwsze początki należą do dziejów narodu oświeconego, który w téj okropnej klęsce zaginął. Postrzegam wszelako: że jeżeli ta umiejętność prowadziła niegdyś ludzi do wniosków i domysłów filozoficznych; po potopie jednak teologia i teokracya zwróciły ją od pierwszych swych celów; używając peryodycznego powrotu ciał niebieskich do przepowiadania dobrej lub złej przyszłości. Z ludem tylu nieszczęśliwościami zastraszonym i tak osobliwemu rządowi poddanym, łatwo można było wszystkiego dokazać;ztąd widzimy, jak wiele astronomia ma wpływu we wszystkie starożytne mniemania i dogmata religijne, bo owi ludzie uratowani w potopie, mogli być w stanie zachować ważniejsze prawidła astronomii i one swym potomkom podać; lecz nie byli w stanie postąpić prędko do wynalazków i do odkrycia nowych prawd. Umysł ich przestraszony tylu klęskami, niczém nie był bardziej zatrudniony, jak badaniem przyszłości, której się obawiali : a kiedy jeden człowiek szuka czytać w téj niepojętej dla rozumu xiędze; drugi łatwowierności jego nadużyć potrafi, gdy go do tego widoki korzyści, lub chęć przewodzenia nad innemi poprowadzą. 95 Nie można przeto dziwić się, że im bardziej zbliżamy się do epoki potopu, tern bardziej najdujemy tak astronomiczne postrzeżenia, jak i kosmogoniczne układy stosowane jedynie do klęsk poprzedniczych i do teokracyi. Rozbieram dalej wszystkie układy kosmogonii i najduję : że te, które za najdawniejsze na wschodzie uważać można, utworzone zostały od ludzi mających świeże wyobrażenie o rewolucyach ziemi przez potopy i pożary; zkąd ośmielam się wnieść: że choć ludzie uratowani w potopie mieli znajomość astronomii i taką religią, która im dawała wyobrażenia o pierwszej przyczynie wszystkich rzeczy; nie uratowali oni wszelako żadnego układu kosmogonicznego, jaki mógł być przyjęty przed ową straszną potopu epoką. Dla czego wnoszę: że filozofia, teologia i nauka prawodawstwa, taka, jaką znamy w historyi, są wynalazki, które ludzie odkryli już po potopie, a które razem pomięszane, zacierały coraz bardziej ślady owej pierwszej religii, w miarę, jak układy kosmogoniczne pomnażały nowe dogmata, a teokra- cya wprowadzała wielorakie obrządki, tajemnice i sekret religijny. Abym się o tem przekonał, oddzielam od początkowych tradycyj wszystko, co szczególniej należyć mogło do religii i teokracyi; oddzielone zbieram w jedno, a zbiór takowy pokazuje mi przez dowody 96 historyczne, jak od czystej pierwiastkowej religii, przyszło do religii mniej więcej powikłanej. Najdawniejszą najduję naukę Zabienów, której pierwszego wynalazcy nie znamy; postępuję dalej do rozbioru innych sekt téj samej nauki, osobliwie do nauki Thota, którego pod tylu innemi imionami dostrzédz można w historyi; zbieram w jedno obrządki, zwyczaje, su-* perstycye wszystkich ludów, z których otrzymuję tenże sam wypadek: że wszystkie poszły od pierwszej religii, którą ludzie uratowali w potopie; od teokracyi, która za formę rządu przyjęli; od Zabienismu, który rozszerzył się po całej ziemi. Stosując bałwochwalstwo zaczęte od nauki o czci ciał niebieskich, do bałwochwalstwa które wzięło początek z nauki o czci umarłych; najduję podobnie dawne i jedne przyczyny skażenia pierwszej owéj religii, bo z jednego pochodzące źródła. Co wszystko pokazuje mi: że ludzie nie zaczęli od błędów, ale za czasem w nie popadli, przyjąwszy za rząd teokracyą, pomięszawszy domysły z pierwszą ich religia, pomnożywszy dogmata teologiczne przez przepowiadania astrologiczne i t. d. Przechodzę nareszcie do reformy owéj pierwszej teokracyi, przez nową którą Mojżesz zaprowadził. Rozbiór téj reformy bardzo dobrze mi wyjaśnia poprzedzające twierdzenia. Nie opuszczam nawet rozbioru nauki Zoroastra ile o niéj wiedzieć można; 97 i czyli wpatruję się w poprawy błędów, czy nowe pomyłki odkrywam, zawsze do jednej trafiam prawdy, która wyżej okazałem. Po tak długiem szperaniu w tylu opiniach, badam nareszcie i ustanawiam: jakie wiadomości mo gli ludzie między sobą dochować o dziejach wydarzonych przed potopem? i to co jest u mnie ostatnim tak długiego rozbioru wypadkiem, powinnoby być wstępem do historyi początkowej, gdyby ją kiedy ułożyć chciano. Z tego ostatniego odkrycia widzę: że wiadomości dziejów ludzkich przed potopem powinny być także dzielone na teologiczne i historyczne; oddzielam więc jedne od drugich, i na tern kończę pierwszą część mego rozbioru historyi początkowej. A ponieważ dzieło moje zatrudnia się około téj historyi, którą zowiemy świecką: przeto rzeczy teologiczne wszystkich dawnych ludów, tyle tylko przywodzić będę, ile one prostują i wyjaśniają historyą świecką. Po oddzieleniu i wyjaśnieniu : co teokracya, astronomia, filozofia, dawne prawodawstwa, a nawet bajki poetów wmięszać mogły do historyi początkowej, biorę przed się rozbiór wiadomości jeograficznych. A ponieważ w jeografii osobliwie co do imion, najwięcej namnożyło się pomyłek, tak między dawnymi jak między nowymi pisarzami, ztąd iż oni w wywodach etymologicznych brali pod rozbiór takie znaczenie, 98 jakie komu podobało się naleźć w swéj własnej mowie, lub w mowach oryentalnych, albo dawnych europejskich: przeto zaczynam moje uwagi nad wszystkiemi mowami w ogólności i nad znakomitszemi które w Europie znamy; przez co staram się okazać podobieństwo wszystkich znajomszych mów jednej do drugiej, ich pochodzenie od jakiejś powszechnej mowy, do której próżno teraz spodziewamy się trafić. Ustanawiam nareszcie prawidła, podług których najbezpieczniej zbliżyć się można do prawdziwego lub najpodobniejsźego znaczenia dawnych imion jeogralicznych i historycznych. Od uwag nad mową ludzką, przechodzę do uwag nad stanem naszego ziemi okręgu, ile on był dawnym znany; porównywam go z teraźniejszym, a stosując jeografią teraźniejszą do dawnej, poprawiam pomyłki greckich i łacińskich jeografów przez teraźniejsze wiadomości; tym sposobem otrzymuję stan prawdziwej jeografii fizycznej, co do położenia znaczniejszych lądów, wysp, morza, oceanu, rzék, jezior i gór. Rozbieram dalej jeografią historyczną, to jest: w opisie narodów, krajów, miast i wielorakich osad, idę za historyą dawną; ponieważ jeografia, osobliwie ile się ściąga do historyi początkowej, nie może być inaczéj wynaleziona, gdyż jeografowie bardzo późno zaczęli po historykach. Takowa praca musi 99 bezprzestannie mięszać się z historyą, bo na poparcie dowodów jeograficznych musimy przytaczać świadectwa i całkowite dzieje historyi, bez których trudnoby trafić do prawdziwych miejsc i ich położeń. Lecz nawzajem trudno bardzo zrozumieć początkową historyą nie wydobywszy z niej wprzód rzeczy jeograficznych, które uważać należy jako echo odpowiadające prawdziwemu głosowi pierwszych dziejów. Takowy rozbiór zbliża mię bardzo do pewności w moich wnioskach, historya starcza mi dowody do jeografii, jeografia nawzajem objaśnia mi i prostuje wydarzenia historyczne; obie prowadzą mię do jednych i tych samych wniosków. Po takowém przysposobieniu postępuję dalej do rozbioru samej historyi początkowej. Zaczynam go od uwag nad przyczynami rozejścia się ludzi i nawet wielkich wędrówek całych narodów; z tych uwag wyciągam pewne prawidła o przechodzeniu ludów. Postępuję dalej do rozbioru historyi pierwszych ludzi uratowanych w potopie. Ten rozbiór pokazuje mi, jak próżna jest rzecz popierać domysły o pochodzeniu wszystkich narodów od potomstwa Noego; nie przeto, żeby nie było rzeczą podobną, że ludzie po potopie od téj głowy rozmnożyli się po ziemi, lecz że niepodobna nigdy utrafić, który naród od którego z jego synów mógł pochodzić: i to niepodobieństwo nie tylko popieram świadectwami samego 7* 100 Mojżesza, ale nawet dowodami historyi o zmieszaniu się ludów przez niezliczone przechody. Biorę dalej pod rozbiór zdanie tych pisarzów, którzy zbyt śmiało przyrównywali i godzili imiona pierwszych, a nawet późniejszych patryarchów z imionami bogów pogańskich; i postrzegam: że takowa śmiałość, nie tylko nic nie pomaga do zgodzenia tradycyj Mojżesza z tradycyami innych ludów, ale nawet jest bardzo szkodliwa pierwszym, czego obfite dowody najduję w części pierwszej mego rozbioru. Szukam dalej: przez jaki lud ziemia zamieszkana została od najwcześniejszych początków? i najduję prawie wszędzie ludy zdziczałe, tułackie. Przypatrując się znowu pierwszym przechodom narodów, o jakich w historyi naleźć można ślady; doświadczam czyby nie można, ze znajomych w historyi przechodów wynaleźć: jakim porządkiem dziać się mogły te nawet, o których nie wiemy? i jak po sobie następować były powinny? a tym sposobem dochodzę: jak Azya, Afryka i Europa zaludnione zostały. Tu znowu postrzeżenia moje spieram odkrytemi już w jeografii prawdami; prawidła takowego rozbioru wspierają się nawzajem i zbliżają moje wnioski do bardzo widocznej pewności. Tym sposobem okazuje mi się sama od siebie historya początkowa wszystkich znajomszych narodów; składam ją razem, i takowy skład doprowa 101 dza mię do pierwszego siedliska owych ludzi w potopie uratowanych, do ich rozrodzenia się, rozejścia się cząstkowego lub całkowitego. Zkąd otrzymuję porządek całej historyi początkowej w dziejach i następowaniach po sobie owych monarchij, o których jakiezkolwiek najdujemy ślady. Co wszystko robi część drugą mego rozbioru. Ale historya obcych ludów i mocarstw nie może być związana z innemi, tylko przez stosowność czasu który jedynie okazać może, które narody były sobie spółczesne, lub które wyprzedzają się swemi dziejami i znakomitemi czynami? Aby więc nie zbyło na niczém tym wiadomościom, które rozbierałem w powyższych częściach, ostatnią część poświęciłem chronologii. Biorę pod rozbiór rachunek czasu jaki się najduje w historyi żydowskiej, jako najpewniejszy w swych datach. Średni punkt tego rachunku ustanawiam od daty założenia kościoła przez Salomona; najodleglejszym punktem moich badań jest epoka potopu przed założeniem kościoła rzeczonego, a po założeniu onego początek ery chrześciańskiej. Po sprostowaniu chronologii żydowskiej, stosuję do niej rachunek czasu, jaki najduje w historyi wszystkich sławniejszych ludów, jako to: Scytów, Egipcyan, Assyryjczyków, Medów, Persów, Greków i Rzymian, i przez takowy stosunek nie tylko otrzy 102 muję porządek w dziejach tych wyliczonych narodów, ale nadto jedność i związek historyi powszechnej dawnych czasów. Znajomość chronologiczna dziejów wyż wyliczonych narodów, wyjaśnia mi stósowność czasu dziejów tych nawet ludów, które nic o podobnym rachunku powiedzieć nie umiały, ale tylko tyle, ile o nich wiedzieć można w historyi, lub ile ich dzieje mają jakowy związek z dziejami sąsiadów oświeconych. Cały ten rozbiór kończę tablicą jeneralną powszechnej chronologii. Każdy widzi, że w takowy sposób rozbierane rzeczy początkowej historyi, nie mogą być uważane inaczej, tylko jak przysposobienie do owego dzieła, na którem nam dotąd zbywa; tylko przedstawieniem sposobu, jakby ją należało wynaleźć i zebrać ; tylko ostrzeżeniem, czego się chronić i jąką drogą pewności historycznej poszukiwać należy. Sama albowiem historya nie może być wypracowana w sposobie dyssertacyi, bo opowiadanie historyczne nie przypuszcza żadnych sporów, ani długiego wywodu przyczyn, dla czego przyjmujemy lub odrzucamy jakie dawne świadectwo. Wszystko tam powinno być pewne, lub przynajmniej do pewności zbliżone. Cokolwiek zaś pod wątpliwość podpadać jeszcze może, coby potrzebowało poparcia, lub odrzucenia przez długie spory i dowody, to musi być objaśnione przez rozprawy historyczne, gdzie można sobie pozwolić 103 wszelkiego gatunku rozbioru. Przeto dzieło niniejsze podzielone być musiało na rozprawy, i dla tego nie idzie za porządkiem historyi, bo go dopiero poszukuje, bo zatrudnia się tylko usposobieniem czytelników do rzeczonej początkowej historyi, gdyby jéj zbiorem chciano się kiedy zatrudnić. Te sa moje przedsięwzięcia. Przez lat ośm zbierałem obfite materyały, porobiłem ważne wypisy z dawnych pisarzow, zbliżając świadectwa jednych do drugich; a ile mi do tego pomódz mogła biblioteka ołomuniecka, starałem się przejrzeć wszystko, co w téj mierze pracowano dotąd. W szóstym roku mojej niewoli wziąłem się już do wypracowania samego dzieła; na czém jednak skończę, trudno przewidzieć, oglądając się zwłaszcza i na stan przytomny mego położenia i na stan osłabionego zdrowia. 104 PRZYPISY CZYLI NOTY DO TEJ ROZPRAWY, KTÓRE DLA SWÉJ OBSZÉRNOŚCI SĄ ODNIESIONE NA TO MIEJSCE. 1. Długo bardzo filozofowie wyobrażali sobie materyą jako istotę rzetelną i ogólną, z której pochodzić miały wszystkie istoty szczególne; przecież po długich sporach i najnieużyteczniejszych dysputach, postrzegli oni nareszcie: że materya nic nie jest, tylko wyraz myślny odosobniony przez abstrakcyą od wyobrażeń zmysłowych, które mamy o wieloróżnych ciałach. Kondyllak i Helwecyusz bardzo dokładnie wyjaśnili tę prawdę; pierwszy: sur la maničre de déterminer les idées ou leurs noms; drugi w dziele de l' Esprit T. I. Discours I. Chap. IV. gdzie traktuje o nadużyciu wyrazów. Słowa Kondyllaka: „Si „nous cessons de penser ŕ la substance des corps, „comme étant actuellement colorés et figurés, et que „nous ne la considérons que, comme quelque chose „de mobile, de divisible, d'impénétrable, et d' un étendu „indéterminé, nous aurons l' idée de la matičre, idée „plus simple que celle du corps, dont elle n' est qu' une 105 „abstraction, quoiqu' il ait plű ŕ bien de philosophes „de la réaliser." Helwecyusz zaś tak się w téj mie„rze tłumaczy: „L'on a de tout tęms et tour-a-tour „soutenu, que la matičre sentait ou ne sentait pas, „et F on a sur ce sujet disputé trčs long tęms de trčs „vaguement; F on s' est avisé trčs tard de se demander: „sur quoi F on dispute ? et d' attacher une idée précise „ŕ ce mot de matičre. Si d' abord l' on eűt fixé la „signification, on eűt reconnu: que les hommes étaient, „si j' ose le dire, les créateurs de la matičre, qu' il „n' y avait dans la nature que des individus, aux „quels on avait donné le nom dčs corps, et qu' on ne „pouvait pas entendre par ce mot de matičre, que la „collection des propriétés communes ŕ tous les corps." 2. U Greków tacy poetowie zwani byli Rapsodami, lecz nie można oddzielić od tego gatunku owych nawet, których zwano Cabires, Curetes, Coribantes, bo to byli także muzycy i poetowie, którzy święte śpiewali tajemnice; u Gaulów także poetowie historyi zwali się Bardes; lecz i Druidowie swoję naukę opowiadali w wierszach. Kluweryusz domyśla się, że Germanowie musieli mieć podobnie swoich Bardów, ponieważ Tacyt de moribus Germanorum powiada: że i ten lud miał swoje pieśni historyczne. Lecz gdzież nie najdziemy coś podobnego? Mitologia ludów północnych dochowała nam wiele podobnych wierszów, które opisują cała kosmogonią, jaka była fundamentem dawnej ich superstycyi. Obacz Mollet introduction ŕ V hisioire de Dannemarck. Choć więc nie 106 wiemy z pewnością, jak tacy poetowie zwali się u Germanów i innych północnych ludów? wiemy przecież że byli. 3. Aulus Gellius przytacza o poetach rzymskich słowa Katona: „Poëticae artis honor non erat; si quis in ea studebat, auł se ad convivia applicabat, Grassator vocabatur." Euzebiusz świadczy, że Livius Andronicus był przedany publicznie w Rzymie na targu; żył on około roku 455 od założenia Rzymu. Tiraboschi w swej historyi delia Literatura Italiana T. I. par. III. L. I. C. I. a p. 87 ad p. 90 obszernie rozbiera historyą tego poety, przywodzi nawet zdanie Cycerona i Liwiusza; sprzeciwia się on świadectwu Euzebiusza, wszelako nie może obronić Andronika od tego, żeby nie był niewolnikiem, choć Euzebiusz chybił podobno co do rachunku czasu. 4. Strabo Geograph. l. 1. tak o tem mówi: "Pri„mum ante omnia ŕpparatus ipse poëticus processit „in medium, et approbatus complacuit, de hinc illum „imitati, cum metrum solvissent, reliquis poëticae „artis servatis partibus, rem scriptis commendarunt: "Cadmus videlicet, et Pherecydes, et Hecateus." Otóż są u Greków pierwsi pisarze, którzy nastali po poetach. Kiedy zaś oni pisać zaczęli, najlepiej wyjaśnia Józef Libro I. contra Apionem w słowach: „Qui „historias apud eos conscribere tentaverunt, id est "Cadmus Milesius, ac Acusilaus Argivus, et post hunc 107 „quicunque alii fuisse referimtur, paululum Persa„rum contra Graecos expeditionem praecessere." Nie wdając się w skrupulatne roztrząsanie dat chronologicznych, widzieć z łatwością można: że ich wyżej odnieść nie podobna, jak do czasu Kambizesa. 5. Bardzo to łatwo pojąć, że tylko niektóre dzieła żydowskie są nam teraz znajome, ponieważ nie mamy w ręku tylko xięgi kanoniczne tego ludu przez Esdrassa zebrane, i oczyszczone z błędów, które się w nie wcisnąć mogły przez nieuważne przepisowanie w ciągu tylu wieków i tylu rewolucyj. Esdras podzielił je na dwadzieścia i dwie xiąg, wedle liczby liter hebrajskich, i odmienił dawny charakter hebrajski na nowy, który jest zupełnie chaldejski. Zatrudnił się on tym zbiorem w celu dochowania dawnych pamiętników, historyi, religii i prawodawstwa żydowskiego. Lecz wieleż to nie musiało zaginąć dzieł, które traktowały o objektach wcale osobnych, gdy naród żydowski, tak przed Esdrassem jak i później był wystawiony tyle razy na wielorakie rewolucye zewnętrzne i wewnętrzne? Kto z uwagą odczytał xięgi kanoniczne, dostrzegł zapewne, że ten lud posiadał wiele nauk i umiejętności, które niedoskonalą się inaczej, tylko przez dzieła pisarzów. Poezya, wymowa, astronomia, matematyka, historya naturalna, sztuka lekarska i tyle innych umiejętności dają się dostrzedz w xięgach Mojżesza, Joba, w xięgach królów, w prorokach, w psalmach Dawida i indziej. Co więc najdujemy w kilku słowach 108 powiedziane w rzeczonych kanonicznych xięgach, dowodzi: że się musiało zawierać obszernie w dziełach świeckich; bo skądżeby przyszło o tern mówić w dziełach kanonicznych, gdyby Żydzi żadnych wiadomości o tem nie mieli.      6. Oprócz, źe pisarze greccy robią bogów ojcami wielu rycerzów, podają oni ich za głowy wielu narodów; i tę różnicę trzeba dobrze pamiętać, bo ona robi dwie różne epoki w dawnych tradycyach. Lecz o tern indziej mówić będziemy, abyśmy notami nie wyprzedzili samego dzieła. Dość przytoczyć w tern miejscu kilka przykładów o pochodzeniu narodów od bogów, nie wdając się w rozbiór krytyczny, jak daleko takowe pochodzenie może być prawdziwe. Mimo tego, że Grecy wyprowadzali ród swój od Japeta, który podług Theogonii Hesioda był synem Urana, Plato in dialogo Critias powiada: że Neptun był ojcem Atlantów, Hesiod in Theogonia robi Memnona królem i ojcem Etyopów; zapewne nie tego, o którym zbyt późno spominaja Grecy, lecz owego, którego czczono w Tebach egipskich. Herodot Libr. IV. C. 5. i Diodor Libr. II. C. 11. przywodzą tradycye, podług których Jowisz miał być pierwszym ojcem Scytów; Grecy znowu nad Pontem mieszkający mieli ich za potomstwo Herkulesa (Herodot Libr. IV. C. 8. et sequen.), Tacyt de moribus Germanorum wyprowadza początek Germanów od boga Tuiskona. Opuszczamy dalszy wywód podobnego pochodzenia narodów, i kończymy tą uwagą: 109 że podobne myśli o początku ludzi musza pochodzić, lub od jakich dawnych tradycyj d pierwszych ich głowach, lub od nauki kosmogonieznéj, która dała wyobrażenie o początku rodu ludzkiego, lecz którą poetowie swemi dodatkami zupełnie popsuli, i z wielości imion jednego boga, zrobili wiele osobnych bogów, dając im za żony piękne Nimfy lub córki Oceanu. Co jednak osobliwego daje się dostrzedz: że nawet całe narody nosiły imie bogów, jako to: Gethae, Goty, Bocchae, czyli Bochy albo Bochires; nazwisko, które jedno znaczy co Chaldei; w mowie nawet hebrajskiej imie Chaldejczyków odpowiada temu samemu wyobrażeniu; Żydzi zwali ich Casdin, co znaczy ducha w ich mewie. 7. Podług Hesioda: Olbrzymowie poczęli się ze krwi Urana, która płynęła z jego rany, po owej srogiej operacyi dokonanej na nim przez Saturna. Apollodor i Owidyusz, robią Olbrzymów dziećmi ziemi, która ich wydała w swym gniewie, będąc obrażoną o wytępienie Tytanów. Diodor przyznając: że Olbrzymowie byli potomstwem ziemi, naznacza inną przyczynę jej gniewu, to jest: zgładzenie Egidy przez Minerwę. Cóżkolwiek bądź: podług przytoczonych świadectw, należeli oni także do rodu bogów, czy pochodzili ze krwi Urana, czyli ich ziemia wydała; bo Theogonia Hesioda początek bogów zaczyna od ziemi i nieba, czyli Urana. Mojżesz naznacza początek Olbrzymów od synów Boga i córek ludzkich; ale jego tradycyi nie potrzebujemy w tém miejscu 110 porównywać z tradycyami Greków; będziemy mieli w innem miejscu zręczniejszą sposobność powiedzenia, co w téj mierze sądzimy; tu następującą skończymy uwagą: ze jeżeli powieść o Olbrzymach, może mieć jakikolwiek grunt w historyi, jest ona tak przez poetów oddana, że w niej nie można niczego się domyślić: tak daleko ona jest okryta lub ważną jaką teologii allegoryą, lub bajkami, które poetowie utworzyli. 8. Lubo xięża egipscy nikomu z obcych nie wytłumaczyli nigdy prawdziwej przyczyny, dla czego oddawali cześć boską tylu zwierzętom; przecież Diodor Libr. I. part II. C.4. między wielu innemi przytacza następującą, którą u Egipcyan odkrył: „Ajunt „primos deos, cum pauci numero essent, viribusque „populo impares impietatem vero hominum timcrent, „similes se quibusdam animalibus finxisse, eoque „modo crudelitatem vimque hominum effugisse; parto „deinceps orbis imperia, ut redderetur animalibus „gratia, quae illis salutis causam praebuissent, con„secrasse illa quorum sumpsissent formam." Niech to należy do najniezgrabniejszych legend superstycyi egipskiej co Diodor przytacza; zawsze jednak dowodzi, jakie miano wyobrażenie o bogach, którzy w tym kraju panowali. Gdyby to były bóstwa niebieskie, nie potrzebowałyby się mieć na ostrożności przeciw ludziom; gdyby byli ludzie, nie mogliby się przemienić w zwierzęta. Więc bajka jest widoczna, ale zawiera opinią o słabości tych bogów. Viribus populo impures, impietatem hominum timerent. 111 9. Lubo mamy niezliczone kommentarze na tę najprzyjemniejsza sercu człowieka powieść o wieku złotym i o latach saturnowych; podług mnie atoli najtrafniej ją wytłumaczyli, Boulanger w dziele pod tytułem: Vues générales sur une nouvelle methode de traiter l' histoire, i Bailly w swoich listach do Woltera: Sur l' origine des sciences. Boulanger, zaczynając rozbiór historyi od potopu, wystawia obraz ludzi przerażonych ta nadzwyczajną klęską, którzy nie będąc pewnemi, czyli ona była zapowiedzią dalszych ruin świata, mającego przez wielorakie nieszczęścia zniszczeć, nie mogli się prędko przywiązać do ziemi, której powierzchnia tak była niepewna i nietrwała. Gotując się więc do tak okropnych wypadków świata, mającego zaginąć, prowadzili zupełnie życie, do tych smutnych wyobrażeń stosowne; życie nieszczęśliwe, pełne nędzy i niewygody, ale razem cnotliwe, gdzie nikt nie pragnął ani panować, ani w szczególności co posiadać. W miarę jak się rozchodziły później kolonie tych nieszczęśliwych ludzi, roznosiła się z niemi pamięć owego wieku cnoty i niepodległości. Boulanger na poparcie swego domysłu robi porównanie stanu pierwszych owych ludzi, ze stanem pierwszych chrześcian, u których wzmogła się nauka o mającym wkrótce nastąpić końcu świata. Jednych przyczyn jedne skutki być muszą, wnosi Boulanger: a jeżeli nauka między chrześcianami obudzona o końcu świata potrafiła pierwszych chrześcian zrobić powszechnemi bracią, wszystkie ich majątki spólnemi, a nawet wrazić w ich umysły 112 odważna chęć do znoszenia wszystkich prześladowań i ucisków; cóż dopiero mówić, jak wiele ona działała na umysłach pierwszych ludzi przerażonych okropna potopu klęską? Podług więc Boulangera wiek złoty nie jest to wiek pomyślności i dobrego bytu, ale wiek ostrej cnoty owych pierwszych po potopie ludzi. Lubo Boulanger domniemywanie swoje bardzo ważnemi popiera dowodami, przytaczając świadectwo z Mojżesza (względem jedności i zgody owych pierwszych po potopie ludzi: „Erat terra labii unius et sermonum eorundem. Genes. C. XI. v. 1." wszelako obraz jego sprzeciwia się obrazom wszystkich poetów, którzy wiek ten wystawuja za najszczęśliwszy; i w tej mierze Bailly zdaje się trafniej tłumaczyć, nie odstępując wszelako od pierwszych zasad Boulangera. Rzecz jest pewna, że powieść o wieku złotym jest zupełnie tworem imaginacyi poetów co do swych ozdób; ale nie można przypuścić, żeby ten najprzyjemniejszy obraz od poetów oddany nie miał się zasadzać na jakiej historycznej pewności, czasem i dowcipem aż do niepoznania przeobrażonej. Bailly naznacza dwie przyczyny: pierwszą, pamięć na owę utraconą ojczyznę przez potop, o której wszystko złe zapewne się zapomniało, a zostały tylko w pamięci ślady cnoty i szczęśliwość owego zagubionego w potopie ludu; drugą; rozejście się ludzi z pierwszych osad po potopie. O téj ojczyznie wiele zapewne zgrzybiali ojeowie dorastającej po koloniach młodzieży opowiadać musieli, i zostawili obfity poetom materyał do opisania wieku, nie jaki był, lecz 113 jakiego ludzie zawsze sobie życzyli i wyobrażali jak na zawsze stracony. Bailly dogadza więcej poetom, Boulanger filozofii. Porównanie wieku młodego do wieku zgrzybiałego, jakie daje Bally, nie jest obrazem wieku złotego, jest tylko jego najtrafniejszém podobieństwem. Poetowie czerpali zapewne z tego źródła wszystkie ozdoby; lecz zdaje się być rzeczą niewątpliwie pewną, że gdybyśmy nie mieli gorzkie- go wyobrażenia strasznej klęski na rodzaj ludzki i długiej nędzy, na którą ludzie wystawieni byli po potopie, wiek złoty małoby obudzał naszą imaginacyą, tem bardziej nasze westchnienia. 9. Jeżeli był kiedy Prometeusz, jeżeliby go można brać za osobę historyczną nie allegoryczna; trudno zgadnąć do jakiego narodu historyi należałoby odnieść jego imie i jego dzieła. Grecy mieli go za syna Japeta i za ojca Deukaliona, naznaczając mu ojczyznę w Tessalii; niektórzy jednak poetowie dają mu Junonę za matkę i Eurymedona za ojca. Diodor L. I. C. 2. powiada, że był królem części Egiptu; inni robią go przeniewierzonym ministrem Ozyrysa i ukaranym przez niego; inni królem Scytów. Lucyan de Dea Syrya, przenosząc potop Deukaliona do Syryi, daje domyślać się, gdzieby należało szukać ojczyzny jego ojca. Z tylu niezgodności widać, że Prometeusz należy do bardzo wczesnych czasów historyi. Eschylus w trągedyi Prometheus akt 3 wcale inne daje wyobrażenie o jego ukaraniu, niż było to, które poetowie powszechnie opisują. 114 10. Diodor nie wytłumaczył jasno, w których górach, Ceraunia zwanych przypadł ostatni pożar, po którym Minerwa zgładziła Egidę. Wszelako Strabo najduje tego imienia góry w Illiryi i w Epirze: podobno to jest jedno i toż samo pasmo gór; najduje one także w górach Kaukazu. Pomponiusz Mela i Pliniusz spominają o tém samém imieniu mówiąc: to o górach Taurus, to o górach Caucasus; jakoż to jest pewna, że Taurus i Caucasus łączyły się razem przez swe odnogi. Najpewniej jednak, że to imię początkowie służyło owéj części Kaukazu, gdzie te góry przypierają do morza Kaspijskiego i ciągną się ku północy. U poetów nie trudno jest przenieść scenę w kilku słowach od krajów zachodnich Afryki, aż do Kaukazów; zdaje się wszelako, że oni mówią o Cerauniach owych okolic : bo tak wypada z historyi bogów, co się jednak dotycze znaczenia nazwiska tych gór, samo świadectwo o pożarach prowadzi do wniosku, że te góry zwały się podobno piorunowemi, bo Keraunos znaczy piorun w mowie greckiej. 11. Herodot Libr. II. C 142 et seque. powiada: że Hevateus, będąc w Egipcie opowiadał xiężom tebańskim o swém pochodzeniu od 16tu bogów. Xięża, chcąc upokorzyć jego próżność pokazali mu: że od czasu, jak przestali bogowie panować w Egipcie aż do panowania Sethona króla, przeminęło już 340 pokoleń, co miało wynosić lat 10,840; zkąd wno 115 sili daléj: że w ciągu tych 10340 lat nie było u nich żadnego boga w postaci ludzkiej, nawet między królami; twierdzili wszelako, że przed tym czasem panowali u nich bogowie i z ludźmi razem przemieszkiwali. Diodor Libr. I. part. II. C. 1. jeszcze większy najduje rachunek w chronologii egipskiej : podług niego bogowie panowali tam przez lat 18,000, a ludzie po bogach przez 15,000, rachując aż do 180 olimpiady. 12. Plato in dialogo Timeus osłabia rachunek Herodota i Diodora, bo tylko 9000 lat naznacza całej historyi egipskiej, która w sobie najdawniejsze zawierać mogła tradycye, a to aż do czasu Solona. W tej mierze nie ma zgody między Grekami. Sam Diodor, wielorakie co do tego przytacza zdania. L. I. par, I. C. 2. powiada: że jedni od Ozyrysa aż do Alexandra naznaczali lat 10,000, drudzy 23,000; dalej jednak mówi : że xięża egipscy od panowania słońca aż do Alexandra naznaczali 23,000 lat. 13. Słowa Herodota Libro II. Cap. 2. „Psammeti„chus quum sciscitando, guinam primi hominum ex„titissent? nullum exitium invenire posset, hujus „modi rem machinatur. Pueros duos ex humilibus „parentibus recens natos, tradit pastori inter pecora „educandos hunc in modum: jubens videlicet nemi„nem coram eis vocem ullam edere, sed in deserta „ora ambos seorsim collocari eisdemque in tempore „capras adduci, ubi autem lacté expleti forent, alia 8* 116 „administrari. Haec ideo faciebat jubebatque Psam„metichus, quod quae vox prima ex his pueris erum„peret, ubi inarticulate vagire desussent, audire „cuperet: prout et contigit. Nam bimatus exacto „tempore, pastori qui haec administrabat, aperienti „januam atque intranti, ambo infantes porrectis ma„nibus occurrentes, beccos clamabant. Quod primo „audiens pastor obticuit; quum vero crebrius adeunti „et observanti idem verbum frequentaretur, ita de~ „mum re domino indicata, jussus ab eo, pueros at„tulit exhibuitque. Quos quum et ipse. Psammeti„chus audiisset percontabatur quinam homines beccos „quidpiam appellarent. Haec percunctans comperit „Phrygas sic panem appellare. Tali negotio argu„mentati, Phrygas se priores extitisse Aegyptii con„cesserunt." Z tego świadectwa trzy wypadają prawdy. Najprzód: że za czasu Psamnityka nie wiedziano jeszcze, żeby błoto Nilu mogło tworzyć nowe zwierzęta, i ten domysł nie mógł w ówczas wchodzić w układy filozoficzne o początku człowieka. Powtóre: że tradycye egipskie nie musiały mieć nic pewnego o początku człowieka, boby o tern wiedział Psamnityk i nie szukałby innym sposobem dochodzić téj prawdy. Potrzecie: że doświadczenie z dziećmi uczynione ogołocone jest z zdrowego rozsądku. Naturalnie albowiem dzieci wołały beccos, bo nie słyszały innego głosu, tylko beczenie kozy. Gdyby przez tan sposób można przyjść do jakiego rozsądnego wniosku, tedy być był powinien następujący: że dzieci tym sposobem wychowane, mogły były utworzyć nowa mowę, podług potrzeby w jakiej się najdowały; 117 lecz nie wypada, żeby trafiły do mowy pierwszych na świecie ludzi. 14. Wyraz Aborigines znaczy teraz pierwszy lud każdego kraju dla różnicy od późniejszych osad, lecz u dawnych znaczył tylko pierwszych mieszkańców Grecyi i Włoch. Ś. Hieronim wyprowadza ten wyraz od ab i origo, co znaczy: że ten lud był miejscowy od samego początku i nie pochodził od żadnej kolonii. Servius in AEneid. najduje, że i Wirgiliusz był tego zdania MneiŁL 8.v. 177. Aurelius Victor przytacza świadectwo Salustyusza, że imie Aborigines pochodziło od ab i erro jak gdyby chciano mówić Aberrigines: to jest lud tułacki, nieosiadły. Inni, szukali znaczenia tego wyrazu w mowie greckiej i hebrajskiej; lecz któryż wyraz nie odpowie naszym domysłom? kiedy go szukać będziemy we wszystkich mowach. Tu jest rzecz o ludu najpiérwszym we Włoszech ; zaczém nie można w innej mowie szukać znaczenia jego nazwiska, tylko w mowie łacińskiej. Grecy właśnie tak nadciągali początki włoskie do swéj historyi, jak Egipcyanie greckie; dla czego Dionisius Halicarnasseus i Pausanias twierdzili: że Aborigines byli Pelasgowie, którzy się tam z Arkadyi dostali pod przewództwem AEnera, na 16 generacyj, przed wojną trojańską; lecz Dionisius sam sobie się przeciwi, bo utrzymuje: że gdy Pelasgowie przyszli do Włoch, już tam Aborigines zastali, a nawet Siculos, Umbrios; najpodobniéj jest, co utrzymuje Aurelius Victor i Festus, że to byli Scytowie: lecz i Pelasgowie ten sam mają początek. 118 15. Herodot Libr. IV. C. 45. Względem podobniejszego znaczenia tych imion i względem świadectwa Herodota obszernie mowić wypadnie w samem dziele, tu tylko następujące położymy uwagi. Herodot loco citato Azyą ma za żonę Prometeusza, Diodor za żonę Japeta: oba świadectwa prowadza do wniosku, jak Grecy fałszywie przyznawali sobie Japeta i Prometeusza, naznaczając mu Tessalią za ojczyznę. Komużby tu do głowy przyszło, że kobieta z Tessalii rodem dać mogła imie całej Azyi. Co do Libii: widać znowu ze świadectwa Herodota, że on nie dowiedział się o początku tego imienia w Egipcie, lub od jakiego ludu Afryki, lecz od Greków. Libya quidem a plerisque Graecorum fertur sortita nomen a Libya quadam muliere indigena. Rzecz osobliwsza: jak Grecy mieścili w Europie mężów Azyi, tak Libii potomstwo najdowali znowu w Azyi. Dodajmy do tego uwagę Herodota nad Europa, która była rodem z Azyi i nigdy nie najdowała się w tej ziemi, którą Grecy Europą nazywali. Prosty rozsądek wskazuje: że te powszechne imiona trzech części dawnego świata musiały niegdyś służyć jakiemu miastu lub szczególnemu krajowi, nim zaczęły być używane do znaczenia ogólnego tych trzech wielkich lądów. Ale to obszernie na swém miejscu wyjaśnimy. 16. Gdybyśmy nie wiedzieli, że tradycye Greków, przeszły od poetów do historyków, którzy je tworzyli po większej części podług potrzeby swéj sztuki; 119 trudnoby było zrozumieć, zkąd Grecy mogli wiedzieć o pierwszych głowach tylu obcych narodów, których historyi ni mowy dobrze nie znali. Przecież każdego prawie narodu ugadli oni pochodzenie, podług swego etymologicznego sposobu. Tak od Scyty syna Jowisza pochodzili Scytowie, Diodor Libr. IL C. XI. Od Egipta króla, który był bratem Danaa, synem Belusa, a prawnukiem Epapha, poszło imie Egiptu i Egipcyan. Od Cephe poszło imię Cephonia, które przed tern miało służyć Etyopii podług świadectwa Agatharchisa. Od Atlasa pochodzili Atlantowie, Plato in dialogo Critias. Belus syn Libii dał imie Babilonowi, Diodor L. L C. 2. Phrygia córka Asipusa i Europy dać miała imie Phrygii. Tros dał imie Trojanom, którzy przedtem zwali się Dardanami od Dardana syna Jowisza, Diodor L. IV. C. 12. Lidowie pochodzić mieli od Luda. Missius miał dać imie Missyi, Pausanias L. II. C. 18. Pontos miał nadać imie temu krajowi, który Grecy zwali Pontus. Appianus utrzymuje, że Celtus syn Cyklopa Poliphema, dał imie Celtom. Galatia córka króla Celtów, żona Herkulesa libijskiego, a matka Galata, dała imie Gaulom; Herodot L. II. Amianus Marcelinus Lib. XV. Diodor Lib. IV. Od Sabina wyprowadzają imie Sabinów, Cato i Dionisius Halicarnasseus. Od Romulusa pochodzić mają Rzymianie i t. d. Zgoła ktoby sobie chciał zadać pracę w poszukiwaniu początku narodów w greckich i rzymskich pisarzach, ledwieby kiedy chybił, naznaczając za głowę ich rodu takiego ojca, jakie imie którykolwiek lud nosił; bo to właśnie poetowie przejęli od etymologii ludów greckich, u któ 120 rych Pelasgowie szli od Pelasga, Arkadowie od Arkada, Grecy mieli ojca Greka czyli Graika, Pelops nadał imie Peloponezowi, Argus Argolidom, Beołus Beotom, Carus Karyi, Hellenus Hellenom, Jonus Jończykom, Dorus Dorom, Driops Driopom, Lelex Laconom, Locrus Lokrom, Likaon Likaonom i t. d. 17. Diodor Libr. IV. C. 2. et 8. Tym monstrom poetowie dają różne początki, ale mitologia egipska od niespamiętanych czasów dala o nich wyobrażenie wprzód, nim greccy poetowie. Astronomia nie tylko u Egipcyan ale i u Chaldejczyków znaczyła podobnie konstellacyą strzelca. Obacz nasza rozprawę IV. 18. Rabaud de Saint Etienne bardzo jasno dowiódł przeciw l' Abbé Bannier: że Pelasgus jest osoba zmyślona. Poetowie utworzyli go podług powszechnego systema swej etymologii, jakiej używali w wywodzie imion wszystkich ojców innych narodów. Dionisius Halicarnasseus sam świadczy: że gdy Pelasgowie byli ruszeni z Tessalii, zostali przyjęci od swych braci w Epirze. Zaczem Pelasgowie najdowali się w Epirze przed potopem Tessalii i nie pochodzili od Pelasgów arkadyjskich: dowód, że Arkadya nie była pierwszą Pelasgów ojczyzną, ani nawet cala Grecya. 19. Cyeero de natura Deorum, rachuje tylko trzech Jowiszów, lecz zbierając wszystkie imiona tego bo 121 ga, o których spomina historya, można ich do piętnastu naliczyć, a nawet wielu bardzo Neptunów, Bachusów i Herkulesów. 20. Strabo Libr. XI. „Graeci scriptores universos „septentrionales olim Scythas et Celto-Scythas ap„pellabant. Qui vero eos prius distinxere, cos qui „supra Euxinum et Istrum et Adriam habitant Hi„perboreos et Sauromatas et Arymaspos vocarunt. „Eos autem qui ultra mare Caspium sunt, partim „Sacas, partim Massagetas quanquam de illis nihil „exquisiti dixerunt." 21. Czy w dawnej historyi, czy w nowych opisach podobne o obcych narodach opinie, nie mogą być inaczej uważane, jak skutek nieoświecenia lub próżności narodowej. Prawdziwie oświecony pisarz szuka przyczyny różnicy w obyczajach i oświeceniu narodów; półmędrek wyśmiewa i pogardza wszystko co najduje różne od wyobrażeń, zwyczajów i nałogów z któremi wzrósł. Gdybyśmy mieli skłonne do krytyki pióro, należlibyśmy w wielu pisarzach podobną wadę, o która w tem miejscu dawnych tylko winimy Greków. 22. Herodot urodził się roku pierwszego Olimpiady 72giéj, na cztery lata przed śmiercią Daryusza Hystaspa. J. Gerardus Vossius de hist. graec. Libr. I. C. 3. 122 Z jego własnych świadectw widać, że był w Egipcie Libr. II. C. 142., w Tyrze Libr. II. C.44, w Babilonie Libr. L C. 181 et sequent. w Kolchach Libr. II. C. 104., w Scytyi Libr IV. C. 81 et C. 73. Był on rodem z Halikarnasu miasta Azyi mniejszej, będącego w Karyi. 23. Herodot Libr. V. C. 9. „Quod autem hujus re„gionis ad aquilonem vergit, nemo potest pro com„perto referre: quinam homines eam incolunt" C. 10. „Verum ut Thraces ajunt: apes loca, quae sunt trans „Istrum obtinent et ob illas ulterius perginon potest." 24. Herodot Libr. I. C. 95. powiada : że Assyryjczykowie panowali nad Azyą przez 520 lat; słowa jego: Quum Assyrii annis quingentis viginti superiorem Asiom obtinuissent etc. Herodot bardzo mało namienia o rzeczach assyryjskich w pierwszej xiędze, ponieważ osobno o téj materyi traktować przyrzekł Libr. I. C. 184. Czyli on napisał to dzieło, czyli nie, na to nie ma zgody; jeżeli wszelako było, rąk naszych nie doszło. Diodor Libn II. C. 7. powiada za Kteziaszem, że państwo Assyryjskie więcej jak 1400 lat trwało; Justyn L. I. C.2. utrzymuje, że tylko przez lat 1300; inni przez lat 1200; tej różnicy nie można niczem pogodzić, ponieważ wszyscy odwołują się do świadectwa Kteziasza, a przynajmniej zkąd inąd o tém wiedzieć nie mogli: dzieło zaś oryginalne tego pisarza zaginęło. 123 25. Cornelius Tacitus Historiarum Libr. V. C. 2. et sequen. zebrał wszystkie prawie opinie Greków o początku narodu żydowskiego; widać nawet że musiał mieć przed oczyma świadectwa Manethona, ponieważ Józef contra Apionem Libr. L wyraźnie powiada, że Egipcyanie byli nieprzychylnymi Żydom świadkami. „Videntur enim et maxime in nos iniqui com„muniter quidem omnes AEgyptii, Phoenicum vero „Tyrii. De Vhaldaeis autem nequaquam hoc dicere „potero, quoniam et generis nostri principes extite„runt, et propter cognationem in historiis suis Ju„daeorum meminerunt." 26. Anqučtil du Perron w przetłumaczonem przez siebie dziele pod tytułem: Zend-Avesta świadczy za pisarzami indyjskiemi : że nauka Zoroastra zawierała się we 21 księgach, czyli osobnych częściach, z których pierwsze siedm zawierały w sobie opis stworzenia i historyą świata, siedm drugie traktowały o nauce moralnej, polityce i religii, siedm ostatnie obejmowały fizykę i astronomią. Tradycye generalnie między Parsami zachowane, utrzymywały: że Alexander kazał spalić 21 ksiąg; dodają Parsowie, że te księgi wprzód przetłumaczone były na mowę grecka; lecz jeżeli pierwsza część téj tradycyi zasługuje na wiarę, druga jest podejrzana. 27. Suidas in Lexico historico et geographico opisał wszystkie dzieła które uchodziły za jego czasu pod 124 imieniem Zoroastra, lub które za prawdziwe mieli Platonicy alexandryjscy; najduja się jeszcze za naszych czasów niektóre ułomki tych apokryfów, jako to Oracula Zoroastris. 28. Hyde i Anquétil du Perron znani sa pracami około dzieł Zoroastra, które naleziono między dzisiejszymi naśladowcami téj nauki. Pierwszy słynął w wieku 17 i znany jest z dzieła swego o religii dawnych Parsów; zadał on sobie pracę przetłumaczyć księgi kanoniczne sektatorów Zoroastra, znane pod tytułem Zend-Avesta, lecz nie nalazł nikogo żeby na druk chciał nakładać. Zend-Avesta przez Hyde przetłumaczona ma zawierać 12 ksiąg Zoroastra, w których się najduje liturgia téj sekty i inne prawidła wiary. Podług opisu tego dzieła widać, że to jest apokryf, który wypada odnieść do czasu Euzebiusza, albo jeszcze wyżej; bo zawiera w sobie psalmy Dawida i prawie jest popsutą kopią ksiąg Mojżesza, lub na jego model zrobioną. Lecz i Zend-Avesta wydana w roku 1771 przez Anquétil du Perron nie może uchodzić za prawdziwe dzieło Zoroastra; lubo uważana jak księga kanoniczna Parsów wiele znaczy co do tradycyj przez nich dochowanych. To dzieło zawiera w sobie właśnie opis tych materyj, które się najdowały w pierwszych siedmiu księgach Zoroastra spalonych przez Alexandra wedle zeznania samych Parsów. Zaczém oczywista jest: że Parsowie te wiadomości zbierali z pamięci po spaleniu już dzieł oryginalnych, a liturgią z obrządków, które się mię 125 dzy niemi dochowały. Któż teraz polegać może na ich pamięci i dobrej wierze? gdy zwłaszcza ta superstycya podzieliła się na różne sekty. 29. Gdyby można przez domysły zbliżyć świadectwa pisarzów greckich i rzymskich do pisarzów żydowskich i chrześciańskich, najpodobniéj wypadłoby mniemać: że Mojżesz najdoskonalej odkrył sekret i obłudę xięży egipskich, nie tylko przez swe prawodawstwo, ale nawet przez samą początkową historyą, chronologią i podane przez siebie systema kosmogonii. Ale my nie możemy się wyprzedzać w tem miejscu z wyliczeniem, co do tego, ważnych dowodów; powiemy tylko, że pisarze żydowscy i chrześciańscy przyznają, iż ten prawodawca wziął całe wychowanie i oświecenie w Egipcie; pisarze zaś greccy mają go za kapłana egipskiego. Obacz Strabona Libr. XVI. 30. Macrobius Saturn. Libr. I. C. 7. „Tyrannide Pto„lomeorum oppressi, hos quoque deos in cultum re„cipere, Alexandrinorum more, apud quos praecipue „colebantur, coacti sunt. Ita tamen imperio paruerunt, „ut non omnino religionis suae observata confunde„rent." 126 MATERYE WAŻNIEJSZE W TÉJ ROZPRAWIE OBJĘTE. §. I. O ŹRÓDŁACH HISTORYI POCZĄTKOWEJ. Stronnica. Pierwsze źródło historyi początkowej wypływa z domniemywań w kosmogonii przyjętych 1. Drugie źródło historyi początkowej wypływa z podań piór wszych prawodawców, którzy naukę teologii okryli sekretem, tajemnicami, allegoryami 3. Trzecie źródło historyi początkowej wypływa z podań, które sobie ludzie opowiadali na wiarę ojców 6. Do tych trzech źródeł dodała poezya fikcyją — §. II. HISTORYA POCZĄTKOWA ZOSTAŁA ZACIEMNIONĄ I SKAŻONĄ PRZEZ POETÓW.     Poetowie zmięszali dawne powieści ludów z domysłami filozofów i z dogmatami teologów 8. Ich jednak świadectwa są zbiorem najwcześniejszych wiadomości o dziejach ludzkich — §. III. PIERWSI PISARZE HISTORYI NIE MOGLI JESZCZE ODDZIELIĆ RZETELNYCH PODAŃ OD PRZYDATKÓW, KTÓRE DO NICH POETOWIE WMIĘSZALI. Pierwsi historyi pisarze nic byli zdolni oddzielić fikcyi od prawdziwych podań 10. Dzieła pierwszych historyi pisarzów zaginęły 11. Dzieła niektórych poetów do nas doszły — Strabo przekłada je nad pierwszych historyków — 127 §. IV. OBRAZ HISTORYI POCZĄTKOWEJ WYDOBYTY Z PIERWSZYCH POETÓW I HISTORYKÓW GRECKICH. Stronnica. O początku rodu ludzkiego i pierwszych społeczeństw 12. O bogach, o ich opatrzności i o złotym wieku — O wielorakich kieskach na ród ludzki, a najprzód o potopach        14. O odnowieniu rodu ludzkiego po potopie 15. O klęskach rodu ludzkiego przez ogień 16. Poczwara Egida zgładzona przez Minerwę 17. Ziemia obrażona zgładzeniem Egidy wydała Olbrzymów — Wszystkie te tradycye mięszają się z domysłami kosmogonii, z dogmatami teologów i bajkami poetów — §. V. OBRAZ HISTORYI POCZĄTKOWEJ WYDOBYTY Z SAMYCH DOMYSŁÓW I UKŁADÓW W KOSMOGONII PRZYJĘTYCH. Opinia Greków o starożytności Egipcyan i ich wyższości względem pamiętników historyi początkowej 18. Nauka xięży egipskich o początku rodu ludzkiego 19. Podług téj nauki ród ludzki miał się zacząć w Egipcie — Tę naukę podał pod wątpliwość Psamnityk 20. Egipcyanie ustępowali pierwszeństwa Frygom — Jak doszedł Psamnityk, że Prygowie byli pierworodnym ludem21. Trogus ma Scytów za lud pierworodny — Prawie wszystkie narody przywłaszczały pierworodne początki— Wnioski, które z takowych podań wyciągali filozofowie i historycy — §. VI. OBRAZ HISTORYI POCZĄTKOWEJ WYDOBYTY PRZEZ GREKÓW Z ETYMOLOGII IMION. Niektórzy greccy pisarze wcale odrzucali początkową historyą 22. Niektórzy wydobywali ją z etymologii imion 23. Zkąd oni wyprowadzali początek imion trzech części dawnego Świata — 128 Stronnica. Podobne początki naznaczali oni krajom, miastom i narodom 24. Jak Grecy byli lekkomyślnymi w nadawaniu imion obcym ludom — §. VII. OBRAZ HISTORYI POCZĄTKOWEJ SAMEGO NARODU GRECKIEGO. Wyobrażenia Greków które mieli o wielorakich przychodniach do swej ziemi 26. Jakie dobrodziejstwo odebrali Grecy od tych przychodniów 27. Jakie wyobrażenie mieli Grecy o swym początku 28. Z jakich powodów Pelasgowie zaczęli opuszczać tułackie życic 29. Pelasgowie osiedli zaczęli się zwać Hellenami, a potem Grekami — Grecy zaczęli rozprowadzać kolonie do różnych krajów 30. Wyprawa Argonautów do Kolchów — Historya tej wyprawy 32. Bajka o wyprawie Argonautów jest wstępem do wielu innych 33. §. VIII. WIADOMOŚCI I WYOBRAŻENIA GREKÓW O INNYCH LUDACH. Jak greccy pisarze dzielili i nazywali ludy północne 34. Jakie mieli wyobrażenia Grecy o wszystkich obcych ludach 35. Jak te wyobrażenia były fałszywe i niesprawiedliwe 36. Starożytność ludów innych, względem których grecka starożytność jest bardzo późna 37. W czem Greków sprawiedliwie obwinić można co do historyi Początkowej 38. Kiedy Grecy zaczęli pisać historyą 39. Pierwszych historyków dzieła zaginęły — Herodot jest najdawniejszy z pozostałych 40. Zdanie o Herodocie — Jak trzeba mieć się na ostrożności względem wszystkich Gre cyi dziejopisów — §. IX. GRECY PRAWIE NIGDY NIE MIELI SMAKU W RZETELNOŚCI HISTORYI. Grecy nigdy się nie poprawili w pisaniu historyi 44. Strabo obwinia o bajki pisarzów rzeczy Alexandra — 129 Stronnica. Uwagi nad historya Alexandra 45. Co za przyczyna być mogła zatracenia archiwów perskich 46. Następcy Alexandra wieeéj jeszcze przyłożyli się do wytępienia dawnych pamiętników Azyi 48. Pisarze greccy, którzy w owych czasach rzeczy Azyi opiso wali, najmniej zasługują na wiarę — §. X STAN HISTORYI OD ZAŁOŻENIA BIBLIOTEKI ALEXANDRYJSKIEJ. Ptolomeuszowie choć po części uratowali starożytność Azyi i Egiptu 49. Uratowane starożytności oryentalne przez Ptolomeuszów, znacznie się przyczyniły do poprawienia wszystkich nauk, w szczególności zaś historyi greckiej 50. §. XI. STAN HISTORYI OD CZASU ZAWOJOWANIA AZYI PRZEZ RZYMIAN AŻ DO KONSTANTYNA W. Strabo przywięzuje więcej wiary do dzieł, które pisano, kiedy już Rzymianie opanowali Azyą 51. Dzieła te po większej części zaginęły: były jednak znane niektórym pisarzom już za naszej ery — Jaką powagę uzyskały za czasem xiegi kanoniczne Żydów 52. Dzieła Filona, Józefa i pierwszych Chrześcian 53. Spory między Chrześcianami i bałwochwalcami; prześladowanie pierwszych i przyjęcie ich nauki — Pierwsi u Chrześcian pisarze mieli wielką znajomość starożytności oryentalnéj i greckiej — Uwaga nad piórwszymi pisarzami u Chrześcian 54. §. XII. OBRAZ HISTORYI POCZĄTKOWEJ, JAKI NAJDUJEMY W PISARZACH ŚREDNIEGO WIEKU. Z jakich źródeł zbierali pisarze średniego wieku swe historyczne wiadomości 55. 9 130 Stronnica. Układ pisarzów średniego wieku co do historyi początkowej jest wiele błędny 55. Daremne jest usiłowanie zebrać i wyjaśnić całą historyą początkową z samego tylko Mojżesza 56. Pisarze średniego wieku, godząc Mojżesza z Pilonem i Józefem, nadużyli jego powagi 57. §. XIII. JAK POTRZEBNA JEST RZECZ ZATRUDNIAĆ SIE OKOŁO POSZUKIWANIA, ZBIORU I WYJAŚNIENIA HISTORYI POCZĄTKOWEJ. Poszukiwanie historyi początkowej zdaje się być niepodobne, próżne, niepotrzebne, niepożyteczne 60. Odpowiedź na te zarzuty 61. Umiejętności moralne nie mogą się obejść bez poszukiwania historyi początkowej 63. Porównanie historyi naturalnej z historyą dziejów ludzkich, w stosunkach do umiejętności fizycznych i moralnych — Próżne były usiłowania wszystkich, którzy przez domysł chcieli odkryć prawdziwa historya początków człowieka i pierwszych jego społeczeństw 64. Uwagi nad takowém wielu pisarzów usiłowaniem — §. XIV. JAK DALEKO DOTĄD POSTĄPIONO W USPOSOBIENIACH DO ZBIORU 1 WYJAŚNIENIA HISTORYI POCZĄTKOWEJ. Prace do wydoskonalenia historyi przedsięwzięte, jak były trudne i odrażające 67. Bibliografie czyli dokładne opisy pisarzów i dzieł starożytnych 68. Tłumaczenia dzieł starożytnych na mowy znajome, i onych doskonałe edycye 69. Wyjaśnienie rachunku czasu przez dzieła chronologiczne — Komentarze na dzieła starożytne historyi — Bogate zbiory pamiętników starożytnych wszelkiego rodzaju i gatunku — Towarzystwa uczone zatrudnione badaniami nad wszystkiemi przedmiotami starożytności — 131 Stronnica. Jeografia starożytna stworzona po części przez wydobycie jej z poetów i historyków 70. §. XV. JAK WIELE DOTĄD ZADANO SOBIE PRACY W POSZUKIWANIU ŚWIATŁA DO HISTORYI POCZĄTKOWEJ, NA KTÓREM ZBYWA NAM W STAROŻYTNYCH PAMIĘTNIKACH. Nauka oryentalnych języków przedsięwzięta w celu poszukiwania pamiętników starożytnych 72. Prace tłumaczów dzieł oryentalnych i prace etymologistów 73. Jak handel i missye pomogły do tego przedsięwzięcia — Uwagi nad wiadomościami, które dostaliśmy od Arabów 74. Uwagi nad wiadomościami, które dostaliśmy od Indyjan 75. Uwagi nad wiadomościami, które dostaliśmy z Chin i od Japończyków 77. §. XVI. COBY JESZCZE NALEŻAŁO PRZEDSIĘWZIĄĆ W CELU POSZUKIWANIA DAWNYCH STAROŻYTNOŚCI PAMIĘTNIKÓW. Jak mało dotąd mają pomocy uczeni w tych tak ważnych przedmiotach 78. Gdzieby im należało przedsiębrać podróże po Azyi — Gdzie w Afryce należałoby jeszcze poszukiwać śladów dawnej starożytności 79. Uwagi nad wiadomościami, które mamy w nowych do Egiptu podróżach — Uwagi nad Numidyą i Abissynią 82. §. XVII. CZYLIBY MOŻNA JUŻ PRZEDSIĘWZIĄĆ PRACĘ OKOŁO WYJAŚNIENIA I ZBIORU HISTORYI POCZĄTKOWEJ. W jak osobliwym stanie najduje się teraz znajomość historyi początkowej 83. Jak pożyteczna byłaby rzecz przedsięwziąć pracę około zbioru i objaśnienia historyi początkowej 84. Takową pracę należy już zacząć 85. 132 Stronnica. Do zbioru i wyjaśnienia historyi początkowej byłoby potrzebne towarzystwo uczonych starożytności badaczów 85. Jakich prawideł trzymaćby się powinno takowe towarzystwo 86. Jeden pisarz, choćby najgorliwszy, nie zdołałby sam ułożyć takowego dzieła 87. Jak sobie należy wyobrażać prace około zbioru historyi początkowej — Zbiór historyi początkowej przyniósłby wiele korzyści — §. XVIII. W JAKIM CELU I W JAKIM OBRĘBIE PRZEDSIĘWZIĄŁEM PRACOWAĆ OKOŁO WYJAŚNIENIA HISTORYI POCZĄTKOWEJ. Zamiar mojej szczególnej pracy 88. W jakim czasie zatrudniałem się około tej pracy — Z jakich względów może być jakożkolwiek przydatną praca moja 89. §. XIX. SPOSÓB KTÓRY SOBIE PRZEPISAŁEM W CIĄGU TEJ PRACY. Krótki obraz tej pracy 91. Potop jest u mnie punktem, od którego zaczynam rozbiór historyczny 92. Mówię dalej o stanie ludzi po potopie — Badam jaka była religia tych ludzi? jakie przyczyny ich zdziczałości? i co mógł znaczyć wiek złoty? 93. Najduję, że ludzie najpiérwéj przyjęli teokracyą za formę rządu miedzy sobą — Skutki takowego rządu — Uważam co astronomia sprawić mogła w umysłach ludzi; jak z niej poszły układy kosmogoniczne? jak je aplikowano do religii i teokracyi — Najduję, że wszystkie znane dziś układy kosmogoniczne utworzone zostały już po potopie 95. Powyższe postrzeżenia utwierdzam rozbiorem dawnych religij i rządu teokracyi — Nauka Zabitnów 90. 133 Stronnica. Nauka Thota 96. Nauka o czci umarłych — Reforma teokracyi przez Mojżesza — Nauka Zoroastra — Badam nareszcie jakie wiadomości dochować mogli ludzie o rzeczach przed potopem 97. Rozbieram dawną jeografią — Takowy rozbiór zaczynam od uwag nad mową ludzką, i ustanawiani prawidła do poszukiwania prawdziwych imion jeograficznych i historycznych 98. Jak poprawiam jeografią fizyczną? — Zkąd wydobywam jeografią historyczną — Rozbiór i wyjaśnienie historyi początkowej — Prawidła o przechodzeniu ludów 100. Poprawa domysłów, których sobie pozwolili pisarze średniego wieku — Ziemia najwcześniej zaludnioną została przez ludy tułackie 101. Jakim sposobem wynaleźć można porządek w przechodach i osiadaniu ludów — Jak przez rozbiór wędrówek trafić można do pierwszej ojczyzny uratowanych w potopie ludzi — Na czćm staje mój rozbiór historyczny 102. Rozbiór i wyjaśnienie porządku czasu, czyli chronologii — Punkt od którego zaczynam rozbiór chronologii — Stosunek innych czasu rachunków do tego punktu — Tablica ogólna całej chronologii — 135 ROZPRAWA II. O POTOPACH ODKRYTYCH ZA ŚLADAMI DZIEJÓW PRZYRODZENIA, DOWIEDZIONYCH PRZEZ ZGODNE PODANIA WSZYSTKICH LUDÓW. Jamque marc et tellus nullum discrimen habebant: Omnia pontus erat, deerantque littora ponto Terra ferax, dum terra fuit; sed tempore illo Pars maris et latus, subitarum campus aquarum. OVIDIUS Metamorph. Libro I. Część I. POSTRZEŹENIA I DOWODY O POTOPACH, WYDOBYTE Z DZIEJÓW NATURY. §. I. DO POSZUKIWANIA NAJWCZEŚNIEJSZYCH ŚLADÓW REWOLUCYJ ZDARZONYCH NA NASZYM OKRĘGU, NIE DOŚĆ JEST ROZBIERAĆ DZIEJE LUDZI, TRZEBA Z PILNOŚCIĄ ROZBIERAĆ DZIEJE PRZYRODZENIA. Czas zatraca pamiętniki dziejów ludzkich. — Pamiętniki dziejów natury są trwalsze.— W pamiętnikach dziejów natury trzeba szukać dowodów odmian, którym ziemia podpadła. Cokolwiek ludzie dobrze lub źle działają czem zadziwiają lub przestraszają spółczesnych, przez co 136 zasługują na uwielbienie lub przeklęstwo, to wszystko przemija z ich życiem, i ledwie kiedy dotrwa w pamięci następców; co sobie opowiadają o pomyślnych lub nieszczęśliwych wydarzeniach, o chwalebnych lub nagannych czynach swych poprzedników: to podobnie idzie w zapomnienie, mięsza się z późniejszemi lub obcemi tradycyami; albo przez niedokładne wyszczególnienie imion, czasu, miejsca, okoliczności, staje się niezrozumiałe dla odległych pokoleń; co nareszcie zapisują w xięgi, lub rysują głęboko na twardych kamieniach: to czas przez niezliczone przypadki niszczy i zatraca wraz z ich xięgami, napisami, charakterami i mowami nawet. Nie tylko liczne pamiętniki, które z tak wielką troskliwością starano się dochować potomnym wiekom, zupełnie lub w znacznej części zaginęły; nie najdujemy teraz najmniejszego śladu dziejów tylu narodów, nie wiemy gdzie była ich ojczyzna. Cóż mówić o ich sławnych wynalazcach, mędrcach, prawodawcach, rycerzach! Co mówić tem bardziej o początkowej rodu ludzkiego historyi! Tyle wieków i tyle strasznych odmian zatraciły wszystko i w niepamięci zagrzebły. Zdziwieni późniejszemi, choć mniej okropnemi przypadkami, zapominamy dawnych, starożytne podania zbyt lekko ważymy, dla tego jedynie, że je poetowie uwi kłali w bajki, teologowie w tajemnice, i mało nas zastanawia teraz, że mieszkamy na ziemi, która by 137 ła niegdyś dném morza; że ryby zamieszkały owe lady, które dawniej były posiadane przez ludzi; że nareszcie od podobnego niebezpieczeństwa przedziela nas tylko zbyt drobny piasek, który się co moment usuwa pod nogami naszemi. Mało wględny na dzieła ludzkie czas, szanuje wszelako pamiętniki dzieł przyrodzenia; trwają one nierównie dłużej, trwają dopóty, dopóki ich natura własna nie przemieni ręką; dają się zawsze widzieć, jeżeli ich nie zasłoni przed naszemi oczyma; xięga jéj dziejów zapisana jest niestartemi niczém charakterami; w niej tylko naleźć można nieprzeparte świadectwa tylu okropnych przemian obok jednostajnych zawsze skutków i tymże samym poddanych prawom. Jeżeli w téj xiędze nie wszystko zdołamy wyczytać, jeżeli często dojść nie możemy przyczyny wyczytanych skutków; winniśmy pomnieć, że ona zawiera w sobie dzieje całości tak ogromnej machiny świata, której zbyt drobną jesteśmy cząstką, że zatem nie wszystkie nas tyczą i nie wszystkie dla naszéj wiadomości zapisane zostały. Związani z tą niezmierną całością przez same tylko czucie, potrzeby i siły, nie możemy na jeden krok za te związki przestąpić. Czego nie czujemy, o tem nie wiemy; czego nie potrzebujemy, to dla nas jest obojętne, nie zdoła zawsze obudzić naszej ciekawości, ni obudzonej zaostrzyć; co działa na nasze czucie, lecz wsze 138 lako przechodzi siły naszego pojęcia, to nie może zbogacić skarbu naszych umiejętności, jako nie zapisane w księdze przyrodzenia takiemi charakterami, którebyśmy zdolni byli wyczytać. Znając nasze granice, w których radzi nie radzi pozostać musimy, starajmy się tyle przynajmniej czytać w tej najpewniejszej xiędze, ile nam jest dozwolono. Osadzeni na tym okręgu ziemi, szukajmy, jakie pamiętniki zostawiło na nim przyrodzenie dla naszej nauki i przestrogi względem tych okropnych wypadków, które sprawując całkowitą lub cząstkową przemianę powierzchni ziemi, niszczą wszystko cokolwiek się na niej najduje. W tym widoku, badania nasze, będąc proste, nie mogą być tak trudne do rozwiązania. Nie idzie tu albowiem, abyśmy dochodzili, czyli ten okrąg jest w nieustanném poruszeniu? lub jakie mieć może stosunki zewnętrzne do innych części świata? Takowe i podobne inne badania, jakkolwiek ważne, dalekie są od przedmiotu, który teraz ciekawość naszą obudza. Co usiłujemy wyczytać w téj xiędze, najduje się pod naszemi oczyma: jest to skład zewnętrzny i wewnętrzny ziemi, na której mieszkamy : są ślady wielorakich odmian na jej powierzchni, o których zapewnić się pragniem: są przyczyny tych odmian, których dojść żądamy; słowem : przez rozbiór dziejów przyrodzenia, jakie przytrafić się mogły na powierzchni naszego okręgu, chce 139 my trafić do owego punktu historyi dziejów ludzkich, za którym albo nic, albo mało co więcej dostrzedz się daje; chcemy mówię przez najwidoczniejsze dowody, wydobyte z pamiętników na ziemi pozostałych, okazać pewność ważnych tradycyj, jakie ludzie między sobą dochowali o wielu okropnych klęskach i odmianach, których niegdyś byli smutnemi ofiarami i świadkami. §. II. W TYM JEDNAK ROZBIORZE NIE, NALEŻY BŁĄKAĆ SIĘ ZA UKŁADAMI FILOZOFÓW, LECZ ŚLEDZIĆ Z PILNOŚCIĄ DZIEŁA PRZYRODZENIA W WIDOCZNYCH JEGO SKUTKACH. W poszukiwania takowych odmian nie trzeba się błąkać za układami filozofów. — Trzeba się upewnić co natura działa pod nasze mi oczyma. Aby dojść z łatwością co sobie zamierzamy, nie wypada nam błąkać się po tylu układach, które astronomia nastręczyła, lub do których imaginacya, rozgrzana poetycznym duchem, dać mogła powód. Ci, którzy przez uwagę nad światem zrujnowanym, chcieli dojść pierwszych jego początków, nie mogli w samej rzeczy natrafić tylko na drogę romansów: bo zaniedbali upewnić się wprzódy przez pracowite postrzegania codziennych skutków, czyli on prawdziwie najduje się w stanie spustoszenia? lub czy jedynie podlega pewnym przemianom wedle jednostajnych praw fizycznych, którym został poddany? Tworzyli 140 więc świat i jego materyą podług własnych uwidzeń, naznaczali przyczyny późniejszych jego rewolucyj przez zbyt lekkie domysły, aby za niemi trafić mogli do tylu apokaliptycznych proroctw, jakie przepowiadali o jego skończeniu. Lecz gdzież nas imaginacya nie zaprowadzi ? czego ona nie utworzy w naszej głowie, byle tylko zaniedbała doświadczenia, byle przemogła nad rozsądkiem: wszystko zdawać się jej będzie podobne, co przypuści, bo wszystko będzie jej własnym tworem. Ale wróćmy ja tylko do prawideł rozsądku, a cała jej budowa natychmiast upadnie, gdy jej nie odpowiedzą odkryte postrzeżenia nad jednostajném zawsze natury działaniem. Aby się upewnić o dawnych natury dziełach, najbezpieczniej jest przypatrzyć się dobrze, co działa pod naszemi oczyma; a jeżeli jéj prawa sa nieodmienne, jak nas o tém przekonywają skutki: podobieństwo i jednakość tych skutków pochodzić musiały od jednych i tychże samych przyczyn. Na próżno więc rozbieralibyśmy dawne i teraźniejsze układy (1), na próżno dowodzilibyśmy lekkomyślności ich wynalazców. Któż bowiem wątpi, że romanse jakąkolwiek przedsiębiorą do traktowania materyą, jakkolwiek o niej poważnie piszą, zawsze należą do poezyi nie do filozofii. Zajętemu poszukiwaniem prawdziwych początków historyi, jaką ludzie w swych podaniach (1) Obacz co do tego nasza note na końcu rozprawy pod licz. 1. 141 między sobą dochować mogli, i usiłującemu naleźć rzetelną co do tego pomoc w dziejach natury, nie wypada nowych tworzyć układów, lub dawne rozbierać: jego powinnością jest, opisać wiernie co najduje, szczególne skutków postrzeżenia jedne do drugich zbliżyć, zbliżone ile można upowszechnić, i tym sposobem trafić nareszcie do prawdziwej lub najpodobniejszéj przyczyny wielkich odmian, jakie się przytrafiły na powierzchni téj kuli: a tak wynalezioną przyczynę poprzeć nareszcie historyą dziejów ludzkich, czyli owemi zgodnemi podaniami tylu narodów. §. III. ZACZYNAJĄCEMU WPATRYWAĆ SIĘ W STAN TERAŹNIEJ SZY POWIERZCHNI NASZEGO OKRĘGU, WYSTAWIA SIĘ SMUTNY OBRAZ POWSZECHNEGO SPUSTOSZENIA I ZAMIĘSZANIA. Powierzchnia ziemi zdaje się być w stanie spustoszenia. — Jej wnętrzności bardziej jeszcze okazują stan takowego spustoszenia. Zdaje się wprawdzie na pierwszy rzut oka, że ten niezmierny okrąg wystawia nam zbyt smutny widok dawnego niegdyś zamięszania i spustoszenia. Najdujemy na nim po różnych miejscach wielkie wyniosłości i wklęsłości, pierwsze jak gdyby od jakiego gwałtownego przypadku porozrywane ; drugie jak gdyby zapadłe, lub przez nadzwyczajną rewolucyą pozbawione ziemi. Rozległe równiny zasypane piaskiem, lub poząrzucane kamieniami potłuczo 142 nemi na drobne części, między któremi widzieć się dają liczne ułomki marmurów, granitów, porfirów, krzemieni i tylu innych kamieni twardych. Dalej postrzegamy niezmierną rozciągłość morza oblewającego nie tylko wszystkie lądy, ale nawet przedzielającego różne ich części i wyspy. Liczne rzeki, jedne dopływają aż do morza, drugie zostają w wielkich jeziorach, inne w ziemię przepadają i giną, lub robią gdzieniegdzie wielkie bagna po równinach i do linach. Źródła, strumienie, potoki i inne podobne wód zbiory poczynają się w górach, a płynąc krajami pogurbionemi i śpadzistemi, psują wszędzie ziemię i unoszą z sobą jej drobne cząstki. Jedne góry okryte ziemią, lasami, krzewami, roślinami; inne obnażone zupełnie pokazują gołe skały, jak gdyby skielety, które niegdyś okrywała zieloność przyjemna i pożyteczna; inne nareszcie, zostając nieustannie pod śniegiem, wystawują obraz natury prawie obumarłej ; gdzieniegdzie znowu najdujemy tychże gór szczyty nieustannym pałające ogniem. Wszelako blizny pozostałe na powierzchni ziemi nie tyle jeszcze pokazują nam śladów owych głębokich ran, które czas po większej części zagoił; lecz przenosząc uwagę do wewnętrznego jej składu, daleko jaśniej daje się widzieć to osobliwe zamięszanie i spustoszenie. Najdujemy tam wielorakiego gatunku kopalnie, jako to: kruszce, kamienie, ziemie, pia 143 ski, węgle, tłustości, żywice, skamieniałe drzewa, części zwierzęce i sole i t. d. osobliwie zaś węgle w niezmiernie rozległych warstwach, a sól w ogromnych i daleko ciągnących się skałach: co wszystko przekonywa, iż był niegdyś czas, kiedy ziemia okryła głęboko swemi warstwami niezmierna mnogość ciał z królestwa roślinnego i zwierzęcego, tudzież sól, która woda morska opuściła w tak wielkiej obfitości. W jednych miejscach natrafiamy na wody płynące, w drugich na wody stojące. Wszystko wydaje się tam, jak gdyby przypadkiem bez żadnego ułożone porządku. Tu warstwy ziemi najdują się poziome, owdzie nachylone, indziej pomięszane, porozrzucane; ciała cięższe oparte na nierównie lżejszych, suche zmięszane z wilgotnemi, ciepłe obok zimnych, twarde i stałe obok kruchych i miękkich. Jedne góry złożone z drobnych i potłuczonych ułomków kamieni, zmięszanych z wielorakiemi gatunkami innych kopalni; drugie wklęsłe, wydrążone, wypróżnione, lub wodą zalane; inne prawie nietknięte, zachowując zupełny porządek w swych warstwach, które wszelako nie mają porządku żadnego co do miary i ciężaru. W wielu miejscach natrafiamy na skały do znacznej głębokości rozpadłe, a często nawet zbyt rozsunięte, albo na drobne części potłuczone, któremi bliskie okolice zarzucone zostały. Nie tylko na powierzchni ziemi, ale nawet w głębokich jéj warst 144 wach, w marmurach i kamieniach mniej więcej twardych, najdują się różne konchy, skamieniałe ryby i wielorakie inne owoce morskie, a to w tak wielkiej obfitości, że je nie można, brać ani za przypadkowe przeniesienie, ani za igrzysko natury: lecz za oczywiste pamiętniki przebywania w owych stronach wody, która z tych owoców morskich poformowała przez długi czas niezmiernie wielkie gór pasma. Dodajmy do tego różne okolice widocznie zatopione przez morze, tudzież różne części ziemi odkrytej na brzegach lądów, lub nowe wyspy: a będziemy mieli prawie zupełny obraz tego spustoszenia, czyli raczej niezliczonych odmian, na które wystawioną niegdyś była powierzchnia tego okręgu. §. IV. Z TEGO JEDNAK PIERWSZEGO WIDOKU NIE WYPADA BYĆ ZARAZ PORYWCZYM DO WNIOSKÓW: TRZEBA OWSZEM WPATRYWAĆ SIĘ TÉM PILNIEJ W TERAŹNIEJSZE NATURY DZIAŁANIA. Złe wpatrywanie się w stan powierzchni i wnętrzności ziemi, dało powód do wielu mylnych układów. — Nasze wiadomości o stanie ziemi są jeszcze bardzo niedokładne. — Na co dać należy uwagę rozbierając stan ziemi w względzie odmian, którym podpadła. Ci, którzy na tych postrzeleniach, widocznych wprawdzie, lecz nie dość jeszcze dokładnych, przestać mogli, wzięli się zbyt zapredko do układów, szukając przyczyny tak wielkich rewolucyj w własnych domniemywaniach : bo za zwyczaj mniej nas 145 one kosztują jak cierpliwe śledzenie działań natury i odnoszenie ich do jednych zawsze praw fizycznych. Lecz któżby rozsądnie chciał przestać na samych śladach, które mu pokazują, co niegdyś natura działać mogła, nie wpatrzywszy się dobrze wprzódy, co ona nieprzestannie działa? Ktoby był tak niecierpliwy, żeby szukał w swéj głowie niepewnych przyczyn? kiedy doświadczenie przekonać go może, iż skutki trwające są wcale podobne do przeszłych, a zatem od jednej i tejże samej zależyć musza przyczyny. Nie bądźmy za nadto porywczemi do wniosków: śledźmy najprzód naturę krok za krokiem w jéj teraźniejszych dziełach. Któż wie! czyli, co nam się zdaje być na pierwsze spojrzenie zamięszaniem i nieporządkiem, nie jest raczej skutkiem bardzo porządnych i nieodmiennych praw natury; lub co bierzemy za ruiny i spustoszenie, może się okazać nieuchronnie potrzebną budową i pożyteeznem odnowieniem. Nie wszystkich skutków zdolni jesteśmy dostrzedz przyczyny, tém bardziej nie każdej dostrzeżonej przyczyny dojść możemy rzetelnego celu. Aby o tém sądzić z pewnością, trzebaby znać wszystko i związek części ze wszystkiém, a na takowej znajomości zawsze nam zbywać będzie. Nie znamy jeszcze całej powierzchni naszego okręgu, nie wiemy po większej części co się najduje na dnie morza, niektórych jego 10 146 głębokości niepodobna było dotąd zmierzyć, nie możemy nawet zbyt daleko przeniknąć w wnętrzności ziemi: największe jaskinie, najgłębsze miny, które dotąd Wykopane, nie idą dalej, jak do ośm tysiącznej części jej średnicy (2). Dla czego nasze postrzeżenia ściągają się jedynie do powierzchnych warstw, do jej pierwszej, iż tak powiem, skorupy, pod którą ukrywa się massa ciał nikomu dotąd nieznanych, ani z swej postaci, ani z swych własności. Zgoła: nasza znajomość o stanie wewnętrznym ziemi jest bardzo ograniczona, o stanie zaś jéj zewnętrznym jeszcze dotąd nie zupełna. Gdzie wszelako najdujemy ślady dawnych dzieł natury, tam równie dostrzegamy późniejszych i teraźniejszych; zaczém porównywając jedne z drugiemi, najdziemy między niemi zupełne podobieństwo. I czemuż ich nie mamy odnieść do jednych i tychże samych przyczyn? zwłaszcza nie wydobytych z jakich odległych domniemywań, lecz wynalezionych w jednakości skutków. Nasze badania nie idą tak daleko, abyśmy potrzebowali brać pod ścisły rozbiór całą teoryą ziemi: dość nam będzie zastanowić uwagę nad stanem jéj powierzchni ile na nią działa woda, powietrze i ogień. Każdy albowiem zna, iż ten niezmierny okrąg zala(2) Buffon. Histoire naturelle T. I. Discours II. sur la théorie de la terre p. 70. 147 ny jest wodą we wszystkich swych dolinach, tak dalece, że od niej są tylko wolne wynioślejsze ziemi części. Każdy podobnie postrzega, że powietrze otacza na około powierzchnią ziemi i wody. Nareszcie i to jest widoczne, że ziemia, tak na swej powierzchni jak i wewnątrz, ma zbyt wielka obfitość ciał zapalnych, które nie tylko wskrzesić mogą straszne pożary, ale je nawet w wielu miejscach statecznie utrzymują. Zważając przeto, że woda, powietrze i ogień są najdzielniejszemi i pospolitemi roztwarzaczami ledwo nie wszystkich innych ciał; wypada oczywista potrzeba przypatrzyć się im z osobna i zrozumieć, jak daleko idzie ich dzielność, jak mówię natura usługuje się niemi do wykonania tylu odmian na powierzchni naszego okręgu. §. V. O DZIELNOŚCI WODY UWAŻANEJ W STANIE JEJ PORUSZENIA W CAŁEJ LUB WIELKIEJ MASSIE. Jak rozlegle woda zalewa powierzchnią ziemi. — Cała massa wody niepodobna jest do zmierzenia. — Woda ma bezprzestanne dążenie do spadku. — Wielorakie są, gatunki poruszenia wody od obcych przyczyn. — Wezbranie i opadanie morza. — Przyczyny wzbierania i opadania morza. - Różnice wzbierania i opadania morza. — Pęd morski i jego przyczyny podług Buffona. — Nauka Buffona utrzymać się nie może. — Podział gatunków pędów morskich. — Pęd powszechny stateczny.— Pędy szczególne stateczne.— Pędy szczególne peryodyczne. — Przyczyna pędów morskich podług Daniela Bernoulli. — Wiry morskie i ich przyczyny. — Fale, burze i szturmy morskie. — Trąby morskie. — Tyfony morskie. — 10* 148 O trąbach i tyfonach mało jeszcze wiemy. — Parowanie wody w powietrze i jego skutki.— Spadek wody i jego skutki. Biorąc najprzód pod uwagę najprostsze postrzeżenia względem wody, każdego zastanowić powinna niezmierna jej massa. Nie będąc jeszcze pewni, czyli już odkryto wszystkie lądy, nie możemy śmiało twierdzić o rozległości jej powierzchni. Ile jednak znane nam są te wielkie ziemi oddziały, które pospolicie zowiemy częściami świata; wiemy już, że nam nie zostaje więcej do odkrycia nad jakie jeszcze drobne wyspy, które mogą przybyć na morzu Spokojnem i Południowem. Choćby więc nalazła się jeszcze jaka nowa wyspa na wyż rzeczonych morzach, zebrawszy wszelako w jedno cała powierzchnią ziemi znanej i spodziewanej, a przystosowawszy ją do powierzchni wody, okaże się: że woda zalewa przeszło pięć ósmych części całego okręgu, nie rachując w to mórz śródziemnych, tyle wielkich jezior, bagn, rzék, strumieni, potoków, źródeł; nie rachując podziemnych miejsc, gdzie natrafiamy na wody stojące i płynące; nie rachując nareszcie obfitej wilgoci, która się mięsza z częściami stałemi, one rozrabia, lub się przez nie przecedza: bo ledwie naleźć można ziemię, w którejby nie była woda, jak ją zowiemy, zaskórnia. Atmosfera nawet nie jest wolna od wody: zawsze najdują się w niej wapory, które powietrze obficie w siebie wciąga nie tylko z morza i wszel 149 kich innych wody zbiorów , ale nawet z tych części ziemi, które zdają się być suche. Zważając dalej, że dno morza jest nierówne jak i powierzchnia ziemi, że w wielu miejscach nie można go było dotąd zgruntować, a tern samem poznać prawdziwą jego głębokość; że nareszcie wiedzieć niepodobna, jak daleko woda rozlewa się po wnętrznościach ziemi i jak wielka jéj mnogość paruje w powietrze, lub mięsza się z innemi ciałami stałemi: każdy się przekona, iż massa jéj nie jest podobna do zmierzenia. Taka tedy wody massa, w swéj całości, lub w swych małych częściach uważana, jako ciało ciężkie ma bezprzestanne dążenie do spadku; a jako ciało płynne, z wielką łatwością przelewa się z miejsc wyniosłych do zapadłych i niskich. Podług tego, musi woda spadać z miejsc wynioślejszych na miejsca niższe; jeżeli nie najduje jakiej przeszkody, która ją zatrzymać może; lecz jak tylko dopłynie na miejsca najniższe, zatrzymuje się tam spokojnie, zostaje nieprzestannie w równowadze, ani jest zdolna sama z siebie do żadnego ruchu. Wszystkie zatem poruszenia spokojne i gwałtowne, porządne i przypadkowe, czasowe lub niepewne, którym woda podlegać musi, przychodzą na nią wcale od obcych przyczyn. Wielorakiegoż gatunku być mogą te obce poruszenia i ich przyczyny? 150 Na morzu, gdzie woda względem swego położenia najduje się w miejscach najniższych i zachowuje zupełną równowagę co do swej powierzchni, najdujemy najprzód: jej poruszenie, które zowiemy wzbieraniem i opadaniem morza. Powtóre: pewny gatunek biegu, który wcale zdaje się być podobnym do płynienia rzék, a który zowiémy pędem morskim. Potrzecie: najdujemy niektóre miejsca, gdzie woda robi obrot, krążąc sama około siebie, zostawując w pośrodku miejsce, jak gdyby wypróżnione : i to zowiemy wiry morskie. Poczwarte: widzimy że powierzchnia morza, za najmniejszém poruszeniem wiatrów, najduje się także w poruszeniu, i że w miarę natężenia wichrów, to poruszenie idzie do stopnia mniej więcej gwałtownego: i to zowiemy fale, burze, szturmy, morskie. Popiate: przytrafia się dostrzedz na wielu miejscach morza, iż woda, albo w swych własnych waporach, albo zmięszana z dymami obcemi, podnosi się na wzór ogromnego słupa do bardzo znacznej wysokości: i to zowiemy trąby, tyfony morskie. Oprócz tych zdarzeń wiemy jeszcze, że woda rozpuszczona od powietrza paruje w atmosferę: co jest także nowém jéj poruszeniem, bo sprawia przeniesienie jej massy z jednego miejsca na inne; i to zowiemy waporami, dymami, mgłą, obłokami. Otóż są widoczniejsze poruszenia wody, które przychodzą na nią od wcale obcych 151 przyczyn, a które prawie jej nigdy w spokojności nie zostawują. Wzbieranie i opadanie morza przypada porządnie dwa razy we dwadzieścia cztery godzin, idzie od wschodu na zachód, robi prawie ogólne poruszenie wody na oceanie i na niektórych morzach; a to poruszenie nie tylko daje się czuć na powierzchni, ale nawet i na dnie morskiém: zowiemy go wzbieraniem i opadaniem, ponieważ przezeń woda przybywa na brzegach morskich w ciągu sześciu godzin i ustępuje na odwrót w podobnym przeciągu czasu; a to ustępowanie tak jest regularne jak i następowanie; tak dalece: że następowanie musi pochodzić od przyczyny, która go zrządza; ustępowanie zaś dzieje się gdy przyczyna przemija i póty tylko trwa, póki na nowo nie powróci. A że to poruszenie całej massy wody morskiej od wschodu ku zachodowi i cofanie się onej w sposób przeciwny jest jednostajne, trwa nieustannie i przypada peryodycznie: przeto przyczyna, która go zrządza, musi przychodzić jednostajnie, musi trwać nieustannie i powracać peryodycznie. Od bardzo dawnego czasu dostrzeżono, że wzbieranie i opadanie morza ma zupełną stósowność do biegu xiężyca i właśnie tąż samą dzieje się drogą, o czém zgodnie świadczą starożytni pisarze (3). Kie (3) Strabo Libr. I. 152 dy xiężyc najduje się bądź na części powiérzchniéj, bądź na części spodniej południka: wtenczas następuje wezbranie morza; gdy xiężyc oddala się od południka i zbliża się do widnokręgu, bądź na wschodzie, bądź na zachodzie: wtenczas następuje opadanie morza. A że to postrzeżenie nigdy nie chybia; zaczem nie można na moment wątpić, że xiężyc zrządza to poruszenie peryodyczne i nieustanne: co się nawet jeszcze lepiej objaśnia przez szczególne okoliczności tego poruszenia wody morskiej. Najprzód: wezbranie i opadanie morza daje się bardziej widzieć między zwrotnikami raka i koziorożca, jak indziej: co pokazuje, iż tego gatunku poruszenie właśnie pochodzi od xiężyca, którego bieg nie rozciąga się za te zwrotniki. Powtóre: na nowiu i pod pełnią xiężyca toż wezbranie i opadanie jest nierównie silniejsze, jak na pierwszej i ostatniej kwadrze; na wiosnę i w jesieni daleko jest gwałtowniejsze jak w inne czasy, a najsłabsze podczas przesilenia dnia z nocą: czego przyczynę odnosi Newton do praw przyciągania xiężyca i słońca nawet (4). Nie będziemy tu tłumaczyć, jak xiężyc i słońce przez swe przyciąganie stają się przyczyną tego ogól (4) Obacz dowody i demonstracye Newtona, w jego dziele pod tytułem: Principia Mathemalica Philosophiae naturalis. Obacz także co Buffon mówi T. I. Preuves de la théorie de la terre, Art. XII. p. 430 et sequ: tudzież Jana Śniadeckiego Jeografii ma-tematycznéj i fizycznej R. V. N. 64. 65. 66. 67. 68. 69. 70. 71. 153 nego poruszenia wody morskiej, bo to juz jest powszechnie uznane i przyjęte: ani można nic w tej mierze przydać do jasnych demonstracyj Newtona: nas zaś więcej nierównie zatrudnia dokładne zrozumienie tego wielkiego skutku, jak jego przyczyny, którą jedni zowią ciężeniem, drudzy przyciąganiem. Zwrócimy więc całą naszą uwagę na wielorakie okoliczności i różnice tego poruszenia; ile że właśnie woda poruszona przez wzbieranie i opadanie jest najbliższą przyczyną ważnych odmian na powierzchni ziemi. Najprzód: wzbieranie i opadanie wody morskiej jest prawdziwém jej wachaniem się od wschodu na zachód i od południa na północ: woda pod południkiem, przez który przechodzi xiężyc, wzdyma się, a opada gdy się xiężyc od południka oddala; a zatem opadając napływa razem prawie na wszystkie brzegi lądów od których odstąpiła. Powtóre: wielkie rzeki nie dają dostrzegać wzdymania się i opadania morza, ale tylko przy swém ujściu w morze, i nie dalej jak o kilka mil, w miarę impetu rzeki i obfitości wody którą niosą. Potrzecie: na morzach, których przestrzeń rozciąga się daleko od wschodu ku zachodowi; na wybrzeżach, czyli odnogach morskich, które są długie, a przytem ciasne; na brzegach, blisko których są wyspy lub przylądki, wezbranie i opadanie daleko widoczniej postrzegać się daje niż gdzieindziej. 154 Poczwarte: są miejsca gdzie wzbieranie i opadanie cale się widzieć nie daje, albo porusza wodę bardzo słabo, osobliwie na morzach śródziemnych. Popiąte: choć to wzdymanie dzieje się statecznie od wschodu ku zachodowi, a opadanie od zachodu na wschód, przecież w niektórych miejscach i czasach może mieć drogę odmienną, nie tylko od wiatrów, ale nadto od innych przyczyn: przez różne np. położenie łądów między które wpływa, lub przez nierówność dna morskiego (5). Buffon nie ma pędu morskiego za nowy gatunek poruszenia wody (6), ale tylko za odmienny co do zwyczajnej drogi od wschodu na zachód, jaką jej wyznacza wzdymanie się i opadanie morza. Podług niego, woda raz poruszona w całej swéj massie, wpływając między miejsca nierówne, bieg swój tem samem odmienić musi i wydawać się będzie, jak gdyby od innej pochodziła przyczyny. Żeby to dobrze zrozumieć, mówi on, trzeba uważyć, że pęd morski nie jest poruszenie wody powszechne, ale tylko cząstkowe. W niektórych miejscach jest on prędszy, w niektórych wolniejszy; w niektórych zachowuje jednę drogę bardzo długo i rozlewa się dość szeroko, w niektórych kończy się bardzo krótko i płynie bardzo (5) Wyszczególnienie i dowody tych różnic obacz w Buffonie T. I. Preuves de lŕ théorie de la terre, Article XII. (6) Idem ibidem p. 448 et sequ. Article XIII. 155 wązko: we wszystkiém zgoła jest podobny do rzek mniej więcej długich, mniej więcej w swém korycie rozległych. Zaczém podług Buffona przyczyna pędu i jego odmiennego* kierunku jest nierówność dna morskiego. Jeżeli albowiem poruszona woda wpłynie między pasmo gór, które nie mogą jej dać innej przestrzeni ani drogi, tylko jak jest położona i rozległa dolina, która się między niemi najduje: woda musi ten kierunek w płynieniu zachować, i tak daleko rozlewać się będzie, jak daleko pozwolą góry, dochodzące często swą wyniosłością aż do powierzchni wody; będzieli ta dolina spadzista, woda musi płynąć prędzej w miarę spadku jaki najdzie; będzieli równa, bieg wody musi być daleko wolniejszy. Z czego wnosi Buffon, że pęd morski w niczém prawie nie różni się od płynienia rzek, tak co do swego spadku jak co do swego kierunku, który mu dają góry; jak nareszcie co do rozległości koryta górami zamkniętego. Wszelako nauka Buffona sprzeciwia się doświadczeniu: bo płynienie morza od wschodu ku zachodowi, pochodzące od siły słońca i xiężyca, są to raczej fałdy przelewającej się wody, wzdętej w górę siłą tych gwiazd, spadającej potem własnym ciężarem i drżącej do równowagi. W tym biegu woda odchodzi i wraca się nazad, a zatem bieg rzeczony należy raczej do gatunku ciał kołyszących się i chwiejących: przezeń cząstki wody wahają się od 156 wschodu ku zachodowi i od równika ku biegunom; przeciwnie: pęd morski jest to bieg poziomy i ciągle postępujący, we wszystkiém podobny do nurtu szybko płynącej rzéki. Oprócz téj różnicy nie można go mięszać z biegiem wznoszącego się i opadającego morza; bo pęd morski ma swój kierunek, który za wezbraniem i opadaniem wody nie ustaje; bo pędy najdują się nawet na morzach, gdzie wody ani się podnoszą ani opadają; bo nakoniec bieg pędu wcale się nie stosuje ani układa do biegu xiężyca, który, jak wiemy, jest przyczyną najwięcej do podnoszenia i opadania wody upływającą (7). A zatem pędy morskie należy uważać jak bieg morza oddzielny i innego gatunku. Pędy morskie dzielić można, najprzód: na, pęd powszechny, ledwo nie na wszystkich oceanach i morzach czuć się dający; powtóre: na pędy szczególne w pewnych tylko miejscach panujące, z których jedne są stateczne, czyli w jedną tylko stronę płynące; drugie peryodyczne, płynące najprzód w pewną stronę, a potem wracające swoje nurty w stronę przeciwną, i tę przemianę kierunku w jednym zawsze czasie zachowują. — Wody morskie, osobliwie między zwrotnikami, płyną ciągle od wschodu ku zachodowi: a ten bieg nazywa się pędem po (7) Obacz Jeografią, czyli opisanie matematyczne i fizyczne ziemi przez Jana Śniadeckiego Rozd. V. karta 262, 263. 157 wszechnym i statecznym. Doświadczają go żeglarze prawie na całym Oceanie wielkim (8), między brzegami Mexyku i brzegami chińskiemi, a szczególniej przy wyspach moluckich, filipińskich i japońskich; na Oceanie indyjskim przy wyspach maldywskich, tudzież między Madagaskar i przylądkiem Dobréj-Nadziei, gdzie pęd wody jest tak mocny, iż okręty do Indyj płynące, przy silnych nawet wiatrach, ledwo przezeń ku Madagaskar przeprawić się mogą; kiedy powracające z Indyj, bez pomocy nawet wiatrów, szybko są pędzone od Madagaskar do przylądka Dobréj-Nadziei. Na Oceanie atlantyckim, zacząwszy w pewnej odległości od brzegów Afryki, tenże sam pęd panuje aż do Brezylii; na Morzu mexykańskiém między Kubą i Jukatan, a nawet przy brzegach Kanady. W niektórych miejscach tegoż oceanu jest bardzo szybki i gwałtowny, jako to, w cieśninie magiellańskiej; przy wyspie Ś. Trójcy pęd wody (8) Tenże, w przytoczonem dopiero dziele, dla lepszego zrozumienia podziału całej powierzchni wody morskiej, ułożył nowy porządek tegoż podziału. I tak: Morze spokojne i Morze południowe nazywa on Wielkim oceanem, nierównie lepiej i sprawiedliwiej, niż je nazywano dotąd. Gdy jednak my ukończyliśmy całe to dzieło jeszcze w niewoli, i dopiero teraz poprawiamy je co do pędów morskich podług nauki Jana Śniadeckiego; przeto znagleni będąc zachować dawne nazwiska w wielu bardzo miejscach téj rozprawy spominane, ostrzegamy w téj nocie, co czytelnik rozumieć powinien przez Wielki ocean. 158 wpada z wielkim impetem do Golfu Paria, który dla tego zowią paszcza smocza. Ten sam pęd daje się nawet dostrzegać na morzu Lodowatem północnem przy Nowej-Zemli, przez który od wschodu ku zachodowi płyną szybko wielkie kry lodu cieśniną Wajgats. —- Pędy szczególne, różniące się w kierunku od pędu powszechnego, ale także stateczne, są znakomitsze na Oceanie atlantyckim. Najprzód: począwszy od przylądka Spartel przy cieśninie gibraltarskiéj, woda około brzegów zachodnich Afryki płynie od północy ku południowi aż do Sale; ztamtąd zwraca się cokolwiek ku zachodowi aż do Przylądka zielonego, gdzie się zaczyna sławny pęd, bieżący w kierunku od zachodu ku wschodowi nad brzegi Gwinei aż do Fernando Poo leżącej pod 3° szerokości północnej (9). Powtóre: przy brzegach Brezylii, począwszy od przylądka S. Augustyna pod 9° szerokości południowej aż do Antyllów na morzu me (9) Tym pędem porwane okręty od Sierra Leona, do królestwa i portu Benin przychodzą we dwóch dniach przebiegłszy przeszło 100 mil jeograficznych, kiedy naodwrót z Benin do Sierra Leona wracając, płyną przez sześć lub siedm tygodni, i to jeszcze oddalić się muszą od brzegów Afryki, żeby ominąć ten pęd który oddala się od brzegów Gwinei na Ocean ku zachodowi blisko o 15 mil. Żeglarze wielką mają trudność wydobyć się z tego pędu, choć przy mocnym i pomyślnym wietrze północno-wschodnim, który ich prowadzi ku wyspie Ś. Tomasza: bo często pęd ten, od wyspy rzeczonej ku Fernando Poo gwałtownie płynący, cofa ich nazad. Cisze mor 159 xykanskiém, jest pęd, którym woda płynie od południa na północ: ten bieg najbardziej się wydaje w kanale Bahama. Potrzecie: na Oceanie wielkim przy brzegach zachodnich Ameryki, począwszy od Peru, morze płynie od południa ku północy; lecz oddaliwszy się od lądu, pęd ten ustaje dalej na Oceanie. Poczwarte: około Sumatry na Oceanie indyjskim jest podobny pęd, którym wody od południa ku północy płyną do Morza bengalskiego. Takiż sam pęd od południa na północ niesie wody morskie od brzegów zachodnich Nowej Holandyi ku Jawie. —Pędy peryodyczne znaczniejsze są na Oceanie indyjskim: Najprzód: przy wyspach maldywskich, gdzie przez sześć miesięcy, począwszy od Września aż do Lutego, morze z impetem płynie od wschodu na zachód; a przez drugie sześć miesięcy, to jest od Lutego do Września , pęd ten bierze przeciwny ku wschodowi kierunek. Powtóre: przy wyspie Cejlan, od środka Marca aż do Października, morze szybko płynie z pół skie, czasami w téj stronie ziemi panujące, zatrzymują po kilka miesięcy okryty w jedném stanowisku, z którego częstokroć wydobyć się nic mogą, tylko za pomocą gwałtownej burzy, odpychającej je od brzegów na Ocean i bieg tego pędu przemagającej. Sławne to jest miejsce okrutnemi klęskami, które tam poniosły okręty, albo ogłodzone długiem przebywaniem na jedném miejscu, albo impetem tego pędu o brzegi uderzone i rozbite: dziś jednak obeznani z tem niebezpieczeństwem żeglarze, łatwiej go unikają. Buffon Preuves de la théorie de la terre Art. XIII. p. 455 et sequ. 160 nocy na południe, a od Października aż do Marca płynie z południa na północ. Brzegi Chin południowych, Kochinchiny, Malakki, wielu wysp Oceanu wielkiego ku morzu indyjskiemu zbliżonych, brzegi wschodnie Afryki, znakomite sa pędami tego gatunku. Opuszczamy tu opisanie różnych takowych pędów przy brzegach Danii, Norwegii i Szwecyi; opuszczamy i te, któremi woda przelewa się z oceanu do mórz śródziemnych, lub z jednego do drugiego morza, bo te do szczególnych miejscowych przyczyn odniesione być musza. Niektórzy nawet ujścia rzék wielkich w morze do liczby pędów przyłączają, dla tego, że woda rzeczna, z impetem do morza wpływająca, o kilka mil swego kierunku jeszcze nie traci. Cokolwiek dotąd powiedziało się o pędzie powszechnym i o pędach szczególnych, tak statecznych jako i peryodycznych, powiedziało się jedynie dla tego, abyśmy jaśniej dostrzegli, że woda morska ma ciągły i nieustannie postępujący bieg od wschodu na zachód; że są niektóre szczególne miejsca, w których taż woda płynie w kierunku przeciwnym pędowi powszechnemu, to jest od zachodu na wschód; że oprócz tego postrzegać się daje w wielu miejscach ruch morza od równika ku biegunom i od biegunów ku równikowi. Wszystkie zatem takowe poruszenia wody morskiej nie stosują się w niczém do biegu xiężyca i zdają się od niego nie zależyć. Od 161 jakiejże więc pochodzić mogą przyczyny?— Daniel Bernoulli, sławny wieku ostatniego jeometra i fizyk, pierwszy usiłował dowieść i okazać (10), iż pęd powszechny jest skutkiem dziennego obrotu ziemi około swej osi; ze pędy szczególne, powszechnemu przeciwne, są wypadkiem przeszkód, których bieg wody zwyciężyć nie może; że nakoniec ciepło słońca, przez swą różną temperaturę wodzie i powietrzu w różnych miejscach nadawaną, sprawuje bezprzestanne po ziemi krążenie wody i powietrza, z którego rodzą się pędy i wiatry peryodyczne. Te myśłi rachunkiem jeometrycznym poparte, zasadza on na doświadczeniach, każdemu do sprawdzenia i powtórzenia łatwych (11). Jeżeli w jedno miejsce zbieży się dwa lub więcej pędów szczególnych na morzu, woda najdzie się w nowym stanie poruszenia, choć zaczętego od jednej i tejże samej przyczyny: i właśnie to w ówczas dają się widzieć owe wiry morskie. Aby zrozumieć, co są w saméj rzeczy te wiry? lub jakkolwiek inaczéj nazwać je zechcemy; nie potrzeba koniecznie wyobrażać sobie żadnej przepaści na dnie morskiém, któraby chłonęła w siebie nadchodzącą wodę; dość jest uważyć, że gdy w takiém miejscu zbiegną się (10) W rozprawie podanej akademii nauk paryzkiej r. 1751, która to rozprawa zasłużyła na nagrodę i uwielbienie tej akademii. (11) Obacz co do tego naszą, notę na końcu rozprawy pod licz. 2. 162 razem dwa lub więcej pędów z miejsc sobie przeciwnych: woda płynąca w dwóch różnych kierunkach, łącząc się razem w swym pędzie, musi sprawić takowy obrot kolisty, w którego środku najdzie się miejsce próżne na wzór koła: jak to każdy widzieć może około wielkich kamiennych pilastrów, na których stoją mosty; lub około skał, jakie się najdują czasem we środku rzek, zwłaszcza jeżeli tam będzie choć najmniejszy spadek. Toż samo dziać się musi podobnie na morzu, daleko widoczniej i w znaczniejszej rozległości, jeżeli woda wypływająca z pomiędzy gór, na dnie morskiém będących, natrafi na inna płynącą w kilku przeciwnych kierunkach z równą siłą. Nie masz więc nic dziwnego, że wziąć musi takowy obrot, który to miejsce wystawi w podobnym widoku i skutku, to jest: że woda krążąc przez niejaki czas około siebie samej, wszystko pochłonie co się tylko do niéj zbliży, i potem w odleglejszém nieco miejscu nażad gwałtownie wyrzuci (12). Fale jednak, burze i szturmy morskie pochodzą od nowej wcale przyczyny, to jest od wiatrów gwałtownych, które sprawują osobne poruszenie przez ich własną siłę: i to poruszenie Często bardzo idzie do tak gwałtownego stopnia, że woda i powietrze zdają się być razem zmięszane, wyrzucając fale do (12) Obacz co do tego naszą notę na końca rozprawy pod licz. 3. 163 niesłychanej wysokości. Stan takowego poruszenia bardziej się daje pojąć jak opisać, nie chcąc zwłaszcza wystawiać go pod obrazami poetycznemi: miara jego pochodzi od miary przyczyny, od mniej więcej gwałtownych wichrów i od wielorakiego onych sporu. Zaczém dokładniej o tem mówić wypadnie, gdy przyjdziemy do uwag nad dzielnością powietrza (13). Wedle świadectwa pisarzów różnych podróży, trąby morskie mają być dwojakie. Pierwszy ich gatunek nic innego nie jest, tylko obłok waporów ściśnionych przez wiatry, które wiejąc razem z wielu stron naprzeciw sobie, dają owemu obłokowi formę wielkiego słupa. I w samej rzeczy: słup takowy jest to zbiór waporów, z których się robi pewny wir na powietrzu, a nie mogąc się oddalić w żadną stronę dla wiatrów przeciw sobie wiejących, robi stateczny około siebie samego obrot, podnosząc się w górę, ile ciężar waporów dozwala; trwa zaś póty, póki te wapory, złączywszy się z sobą, nie spadną same za pomocą własnego ciężaru na wzór najulewniejszego deszczu. A ponieważ słup takowy zawiera w sobie znaczną część wody z morza podniesionej: przeto jéj spadek jest bardzo straszny dla okrętu, na któryby przypadkiem zlała się nagle ta woda, boby pod jéj ciężarem mógł zatonąć. Z innego jednak względu to osobliwe zdarzenie więcej jest zadziwiające dla nie (13) Obacz co do tego naszą, notę na końcu rozprawy pod licz. 4. 11* 164 nawykłych i straszne dla żeglarzy; lecz w swych skutkach żadnej nie sprawuje odmiany na brzegach lądów, jak np. wzdymanie się i opadanie wody na morzu, pędy morskie, lub burze i szturmy zrządzone przez wiatry. Drugi jednak trąb gatunek pochodzi wcale od innej przyczyny: żeglarze zowią go Tyfonem. Pospolite jest mniemanie, że go zrządzają wulkany, których otwory najdują się na dnie morza. Tyfony dają się widzieć nawet, choć nie ma żadnego poruszenia w powietrzu i choć czas będzie najpogodniejszy: czasem pokazuje się ich razem kilka; woda pod ówczas zdaje się być w takiem poruszeniu, jak gdyby była wrzącą i kipiącą; słychać pod nią ponure mruczenie i pewny gatunek jęku; dalej powstaje gruba mgła, na wzór dymu nasyconego wilgocią wody i grubością rozpuszczonej siarki, albo jakich innych tłustości kopalnych. Postać Tyfona jest także w formie kolumny mniej więcej wysokiej. Widok jego jest jeszcze przerażliwszy jak pospolitej trąby, ale koniec jest taki, że nareszcie ta wielka kolumna dymu oddziela się od wody i ginie powoli w powietrzu (14). (14) Obacz opisanie podróży Schau Vol. II. p. 56, Jest prawie rzeczą zwyczajną, że trąby pierwszego gatunku nie dają się widzieć, tylko w czasie pochmurnym, tak, że całe niebo musi być zasłonione chmurami, i nadto wiatry wiać muszą z wielu stron przeciwnych. Obacz co do drugiego gatunku trąb Acta eruditorum Lipsien. Supplem. T. I. p. 406. Thevenat 165 Nie mamy jeszcze dokładnych opisów i powtórzonych postrzeżeń nad temi gatunkami trąb morskich; nie znamy nawet ważnych okoliczności, które je poprzedzają, lub z niemi się łączą: dla czego nie możemy z zupełna pewnością twierdzić o ich przyczynie, i musimy w tern przestać na relacyach i na opiniach pisarzów podróży, którzy wszelako nie zgadzają się między sobą. Jakkolwiek przecież te fenomena sprawują straszliwe poruszenie wody, sprawują go rzadko i w zbyt małej rozległości; są raczej osobliwe i groźne dla nienawykłych żeglarzów, jak żeby mogły sprawić wielką odmianę na morzu lub na brzegach lądów: dla czego o nich dość było nieco namienić. Zostaje nam jeszcze do rozważenia ostatni gatunek poruszenia wody, który nazwaliśmy parowaniem. Jest to poruszenie najspokojniejsze i prawie niewidzialne, ale skutki jego są bardzo ogólne i wyrównywają powyższym. Przez parowanie woda podniesiona do miejsca najwyższego, jakie tylko znajdować się może w naturze dla jéj przyjęcia, wraca się do swego pierwiastkowego stanu, a przez naturę swego własnego ciężaru i płynności, być musi w poruszeniu, póki na najniższe miejsce nie opadnie. Wiemy najprzód że woda paruje za pomocą swego ciepła ; wiemy powtóre: że powietrze przez swą wła Voyage du levant. Gentil Voyage autour du monde i inni późniejsi obserwowali te fenomena. 166 sną siłę tak rozpuszcza w sobie wodę, jak wolta rozpuszcza sól (15); że woda tym sposobem rozpuszczona nasyca powietrze swemi waporami, które idą do bardzo znacznej wysokości; wiemy nareszcie że wapory wodne tym sposobem rozpuszczone, mogą się nawet rozkładać na swą pierwiastki. Z tych tedy waporów podniesionych do różnej wysokości atmosfery, tudzież z kwasorodu i wodorodu za pomocą ognia elektrycznego, zbiera się na nowo woda pod wielorakiemi postaciami: a w miarę jéj rozgrzania lub ostudzenia, formują się mgły, chmury, deszcze, śniegi, grady. Jeżeli jéj wapory, przemieniwszy się w dopiero wyliczone kształty, spadną prosto do morza: nie odmienią bynajmniej stanu rzeczy, bo powrócą do swej własnej i najogromniejszéj massy. Lecz jeżeli przez wiatry zaniesione będą nad powierzchnią ziemi, jeżeli dojdą aż do najwyższych gór, jak to pospolicie przypada: tedy, albo tam powoli osiadają w postaci dymów, mgły; albo nagle spadają w postaci deszczów, śniegów, lub gradów, przecedzają się w znacznej części przez ciała stałe, które im (15) Obacz Jeografią, Jana Śniadeckiego Rozd. VI. od karty 294 do karty 297. Jędrzej Śniadecki miał podać Towarzystwu warszawskiemu wcale nową teoryą fenomenów meteorologicznych, gdzie przyczyny parowania wody, bardzo jasno i gruntownie mają być tłumaczone; lecz gdy to dzieło kończę i ostatecznie poprawiam, rozprawa jego z druku nie wyszła, ani mi w rękopiśmie jest znajoma. 167 nie przeszkadzają daleko przeniknąć między różne warstwy ziemi; nierównie zaś większa ich obfitość spada nagle na pobliższe doliny, robi gwałtowne potoki, pomnaża rzeki, wszędzie rwie ziemię, unosząc ją z kamieniami na pobliższe równiny i nawet aż do samego morza. Zważając tak wielką rozległość powierzchni wody, nie można się dziwić, że w tak drobnych waporach dostarcza obfitego przybytku dla wszystkich zdrojów, strumieni, potoków i rzék; że nawet sprawuje często zbyt wielkie powodzie i niezliczone szkody. Tym tedy sposobem wszystkie wody zaczynają się zbierać po miejscach wynioślejszych, i póty muszą być w poruszeniu przez naturę swej ciężkości i płynności, póki tylko naleźć mogą spadek, póki mówię mpga przenosić się na miejsca niższe. Jeżeli takowy spadek doprowadzi je aż do morza : łączą się razem z swą niezmierną, massą; jeżeli najdą jaką w swym biegu przeszkodę, której nie zdołają przewyższyć: zatrzymują się, robiąc wielkie bagna, lub wielkie jeziora; jeżeli koryto, którem płyną, natrafi na jaką otwartą przepaść: giną w ziemi, i tam podobnie płyną póki najdują spadek, lub zatrzymują się, gdy na nową natrafią przeszkodę ; jeżeli nareszcie spadek podziemny doprowadzi je do powierzchni ziemi, która będzie niższą od wyniosłości wewnętrznej; dają się znowu widzieć jak wszystkie rzeki pły 168 nąc daléj wedle spadku, który najdą (16). Na tych prostych postrzeżeniach jest dla nas dosyć co do wyliczonych gatunków poruszenia wody; lecz nie przystąpimy zaraz do wniosków, póki wprzód nie przypatrzymy się jeszcze naturze i dzielności innych, tak dawniej nazywanych, elementów, ile uwagi nad ich poruszeniem mogą załatwić badanie, któreśmy sobie zadali. §. VI. O DZIELNOŚCI POWIETRZA UWAŻANEJ W STANIE JEGO PORUSZENIA W CAŁEJ LUB WIELKIEJ MASSIE. Własność powietrza, jak go zowiemy w stanie poruszenia? — Gatunki poruszenia powietrza.—Wzdymanie się i opadanie powietrza.— O wiatrach w powszechności. — Podział wiatrów. — Wiatr ciągle stateczny. — Wiatry peryodyczne. — Wiatry niestateczne. — Rozłożenie po całej ziemi wiatrów statecznych i przemijających, tudzież dalsze ich podziały. — Wiatry w pewnych stronach przemagające.—Wiatry coroczne.—Wiatry dzienne.—Chyźość wiatrów.— Moc wiatrów. — Pożytki, które wiatry sprawują. — Przyczyny wiatrów.— Siła słońca i xiężyca wzrusza atmosferę bardzo lekko. - Ta jednak siła wiatru powszechnego nie sprawuje, i jeet tylko przyczyną pomagającą. — Bieg dzienny ziemi, pojedynczo uważany, wiatru powszechnego nie sprawuje. — Ciepło słoneczne pojedynczo uważane, wiatru powszechnego nic sprawuje. — Wiatr ciągle stateczny jest skutkiem dwóch sił razem, to jest: ciepła słonecznego i biegu dziennego ziemi.— Ta nauka tłumaczy się przez wypadki zgodne z postrzeżeniami skutków wyż przytocgonych o wietrze statecznym.— Przyczyna wiatrów peryodycznych. — Nauka Jana Śniadeckiego o przyczynie wiatrów peryodycznych.—Zarzut przeciw tej nauce. — Tłumaczenie przyczyny wiatrów dzien (16) Obacz co do tego naszą notę na końca rozprawy pod licz. 5. 169 nych.- Odpowiedź na powyższy zarzut,— Mniemanie o początku wiatrów rocznych: a najprzód o przyczynie wiatrów równonocnych.— O przyczynie wiatrów około przesilenia dnia z nocą. — Przyczyny wiatrów niestatecznych. — Pędy i ciągi wiatrów. — Trąby napowietrzne. Jeżeli woda zalewa tylko doliny naszego okręgu, powietrze otacza go na około, obejmuje razem wodę i ziemię, i służy za ostatnia granicę względem reszty całości ciał ziemskich, z których nasz okrąg jest złożony. Będąc ciałem płynnem, ma wiele spólnych własności z innem i płynami, ma oraz szczególne, które go różnią. My wszelako nie będziemy rozbierać całej nauki o atmosferze, jako nie należącej do naszego przedmiotu; ani się zastanowimy nad poruszeniem powietrza, kończącem się zwłaszcza w małej bardzo przestrzeni: zwrócimy tylko uwagę na stan jego poruszenia w wielkiej massie; na przyczyny, które to poruszenie zrządzać mogą; na skutki, które sprawuje. Powietrze, w tym względzie i w ruchu uważane, zowie się powiewem, wiatrem, wichrem, szturmem: takowe i podobne inne imiona dawać mu zwykliśmy wedle natężonego stopnia ruchu w którym się najduje. Ponieważ ten płyn podlega jednym przyciągania prawom co i woda, ponieważ siła przyciągająca przychodzi nań od xiężyca i słońca; przeto poruszenie, które sprawuje, jest takież samo, jakie widzieliśmy na wodzie: to poruszenie dzieje się nawet 170 w tym samym czasie, w tym samym kierunku. Dla czego nie można wątpić, że powietrze ma toż samo wzdymanie się i opadanie, też same pędy, podobne wiry, burze, szturmy i trąby, jakie ma woda. Przyuczeni żyć w powietrzu, nawykli do jego nieustannych odmian, nie możemy z łatwością postrzedz owego porządnego poruszenia, jakie mu daje przyciąganie xiężyca i słońca: bo to poruszenie, choć ustawiczne, jest wszelako tak łagodne, że go prawie nie czujemy, w porównaniu do innych daleko wyraźniejszych. Będąc albowiem ośmset razy lżejsze od wody, ośmset razy daje się mniej czuć w tym stanie, niż czujemy wzbieranie i opadanie morza. Lekkość jego nie przydaje wprawdzie nic do prędkości poruszonego płynu, bo prawa przyciągania z jedną mocą działają na każde ciało płynne, tak dalece: że czyliby morze napełnione było powietrzem, czy wodą, lub żywem srebrem; działanie xiężyca i słońca sprawiłoby podobne i stosowne do ciężaru płynu i sił działających poruszenie. Wszelako poruszony płyn, im jest lżejszy, tem mniej daje się czuć, dotykając inne nieporuszone ciała. Idzie zatem: że wzdymanie się i opadanie powietrza, choć jest takież samo jak i wody, choć razem dzieje się na powietrzu i na wodzie, jest wszelako tak łagodne, że go czuć trudno, w porównaniu do innych 171 przyczyn nierównie wyraźniejszych i silniejszych, jakie niżej obaczymy (17). Przypatrując się biegowi chmur w atmosferze, często dostrzedz się dają w różnych wysokościach różne kierunki wiatrów: wiatr wyższy bywa częstokroć przeciwny temu, który wieje na dole. Te wiatry różnią się jeszcze w sile i chyżości podług dostrzeżeń fizyków, bo górne są pospolicie mocniejsze i gwałtowniejsze niż na dole. „Dla czego zapatrywać „się należy na atmosferę, mówi Jan Śniadecki (18), „jak na trzęsawisko powietrza od różnych sił i w ró„żne strony miotanego, a powstające z tąd wiatry, je„dne płynąć będą w kierunku prostym siły działa„jącej, drugie w kierunku złożonym: to jest, ze dwóch „lub więcej wiatrów spotykających się z sobą i wie„jących w kierunkach do siebie pochylonych, wypa„dną wiatry środkujące między kierunkami tamtych. „Z walki nawet dwóch równej chyżości wręcz so„bie przeciwnych i uderzających na siebie wiatrów, „powstać może w atmosferze plac zupełnej ciszy." Zaczém dla dobrego wyobrażenia o tylu różnych wiatrów kierunkach, potrzeba dobrze oswoić się ze znajomością okolic, od których wiatry biorą swe nazwi (17) Obacz co do tego dzieło d'Alemberta pod tytułem: Reflexions sur la cause generale des vents. (18) W Jeografii czyli opisaniu matematyczném i fizycznem ziemi Rozdz. VII. N. 99 na karcie 349 i 350. 172 ska (19), a których pospolicie liczyć się zwykło trzydzieści dwie. W tylu tedy okolicach dostrzeżone wiatry sa jeszcze różne co do czasu. Jedne albowiem, które w całym ciągu roku, albo zupełnie, albo blisko w tym samym kierunku nad pewną przestrzenią powierzchni wieją, nazywają się ciągle stateczne. Te zaś, które w jednych miejscach ziemi i w pewnych tylko porach roku lub miesiącach panują, a zmieniwszy się na wiatry przeciwne w pewnym wymierzonym sobie czasie, wracać zwykły do kierunku pierwszego, nazywają się peryodyczne. Nareszcie wiatry niestateczne są te, które w jednem miejscu ziemi uważane, zdają się żadnego pewnego i stałego nie zachowywać porządku, ani co do kierunku, ani co do pór roku, ani co do trwałości. Inne mniej ważne podziały wiatrów przytoczą się niżej. Wiatr wiejący od wschodu ku zachodowi jest ciągle stateczny i zawsze panujący w całym pasie powierzchni ziemskiej rozległym na 60° szerokości jeograficznéj, którą w samym środku przedziela równik, tak, iż ten pas zajmuje 30° szerokości północnej i tyleż południowej. Wiatr ten pod samym równikiem nigdy prawie nie zbacza z swego kierunku; lecz odszedłszy od równika, w szerokościach jeograficznych północnych zarywa kierunku północnego, wie (19) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 6. 173 jąc od strony północno-wschodniej; w szerokościach zaś południowych od strony południowo-wschodniej: czyli przybiera kierunku od tego bieguna ziemi, który daje nazwisko szerokościom miejsc w granicach tego wiatru leżących. Nazywają go wiatrem powszechnym, dla tego, że panuje na bardzo rozległej przestrzeni ziemi: inni inne mu dają nazwiska (20). Na morzu rozległem, jak np. jest Morze spokojne i południowe, w granicach pasa dopiero określonego, oddaliwszy się cokolwiek od lądów, wiatr ten nigdy nie ustaje: panuje on podobnie na Oceanie atlantyckim, osobliwie między Afryką i Brezylią (21). Wszelako wiatr wschodni, lubo tak rozległą część ziemi zajmuje, w niektórych jednak miejscach czuć się nie daje, jako to: przy brzegach Morza spokojnego i południowego, w wielu miejscach Oceanu atlantyckiego, i ledwie nie na całym Oceanie indyjskim, gdzie ma swe przerwy. Te zaś przerwy i odmiany wiatru wschodniego, dają się dostrzegać na lądzie, przy brzegach morza, albo na morzu obsadzonem wielkiemi i gęstemi wyspami, tamująeemi wolne płynienie tego wiatru, lub odmieniającemi jego kierunek (22). (20) Wiatr ten nazywają wiatrem handlowym, bo przeżeń utrzymuje się handel i żegluga w obudwu Indyjach; wiatrem zwrotnikowym, lubo się rozciąga dalej o kilka stopni za każdy zwrotnik. (21) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 7. (22) Obacz co do tego naszą notę na końca rozprawy pod licz. 8. 174 Najwięcej mamy postrzeżeń o wiatrach peryodycznych na Oceanie indyjskim i na morzach temu oceanowi przyległych. Wiatry takowe przechodzą regularnie w pewnych porach roku i miesiącach z jednego kierunku na drugi wręcz przeciwny, tak, iż prawie dnia i godziny nie chybiają (23). Postrzeżenia te winni jesteśmy sztuce żeglarskiej, gdyż osobliwie windyjach wschodnich podług tych wiatrów urządza się czas żeglugi z jednego na drugie miejsce : bo tylko w pewnych miesiącach i porach roku, wiatrom rzeczonym oznaczonych, z niektórych miejsc płynąć można. Kiedy wiatry peryodyczne przechodzą z jednego kierunku na drugi przeciwny, w miejscu i czasie mającej nastąpić takowej przemiany, panować zwykły raz przez większą, drugi raz przez mniejszą liczbę dni cisze morskie, lub burze gwałtowne, nie chybiając prawie nigdy: i dla tego to okręty nie ruszają pod ówczas z portów, póki się nie ustanowi wiatr peryodyczny przeciwny. Przeszedłszy granice wiatru powszechnego, spotykają się zazwyczaj wiatry zachodnie tamtemu przeciwne : ale idąc głębiej przez obydwa pasy umiarkowane ziemi aż za sześćdziesiąty stopień obudwóch szerokości, trafiamy na wiatry niestateczne, które bardzo rozległą część powierzchni ziemi zajmują. W obudwu pasach zimnych, podług świadectwa że-, (23) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 9. 175 glarzy, panują wiatry od bieguna każdego pasa płynące: to jest północny w pasie północnym, w pasie południowym zimnym południowy. Ale jaka jest w ciągu całego roku tych wiatrów trwałość; jakie, gdzie i kiedy przypadają ich odmiany i przerwy? Tego niewierny: bo te części ziemi w bliskości biegunów są dla wiecznych lodów wcale niedostępne; w odleglejszych zaś od biegunów, a nas bliższych miejscach, bardzo rzadko, i to tylko w najcieplejszej porze roku zwiedzane. O innych niestatecznych wiatrach powie się niżej. Tę tylko jednę ogólną mamy o wiatrach wiadomość, że pas ziemi gorący jest panowaniem wiatru wschodniego, pas zimny północny północnego, wiatru zaś południowego pas zimny południowy: że każdy pas umiarkowany, stykając się z jednej strony z pasem gorącym, z drugiej z pasem zimnym, zarywa przy każdej ścianie tego wiatru, który panuje w pasie mu przyległym i sąsiedzkim; i dla tego w obudwu pasach umiarkowanych przy granicy od równika idącej panuje wiatr wschodni, od granicy zaś ku biegunom wiatr północny na północnym, na drugim wiatr południowy przemaga. A zatem dwie tylko przestrzenie ziemi przez środek pasów umiarkowanych przechodzące, są placem wiatrów, niestatecznych, które, jeżeli nie zawsze, to przynajmniej często wypadają ze składu wiatrów płynących od pasów zimnych i od pasa gorącego.—Kraje w pasach umiar 176 kowanych ziemi leżące, choć nie mają wiatrów ciągle statecznych, ale mają wiatry przemagające: to jest te, które w jednych porach roku częściej wieją niż w drugich, i które ze wszystkiemi wiatrami w całym roku wiejącemi porównane, skazują tę stronę świata, od której najwięcej w ciągu roku płynęło powietrze. A lubo pory jednego stosowane z porami drugiego, rok nawet jeden równany z rokiem poprzedzającym lub następującym, nie dałyby zawsze tych samych o wietrze przemagającym wypadków; jednakże postrzeżenia przez znaczną liczbę lat w każdym kraju bacznie czynione, skazują pewne wiatry częściej wracające niż drugie, a zatem wiatr przemagający w tym kraju. Dalecy prawda jeszcze dotąd jesteśmy od tego stopnia wiadomości o większej liczbie krajów, dla tego, że się niedawno poznano na ważności obserwacyj tego rodzaju, i niedawno znaczyć je zaczęto. Są atoli w pasie umiarkowanym północnym, gdzie mieszkamy, miejsca wiatrami przemagającemi znakomite. Dawni jeszcze Grecy, wiatr północny, który na ich morzu od Lipca począwszy, przez całe lato panował, od topniejących w górach Macedonii i Tracyi śniegów początek swój biorący, nazywali wiatrem letnim; wiatr zaś południowy, przez całą wiosnę u nich wiejący, od przylotu ptaków nazywali ptaszym (24). (24) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 10. 177 Są jeszcze wiatry tak nazwane coroczne, ledwo nie zawsze burzliwe, które z początkiem każdej pory roku przychodzą, gdy bieg roczny ziemi przyprowadza słońce do równika i do zwrotników: nazywają je wiatrami porównania, lub przesilenia dnia z notą; czasem uprzedzają, czasem zaś już po zaczętej porze roku przypadają. Wiatry dzienne są te, które na wyspach morskich i ledwo nie powszechnie przy brzegach lądu morzem oblanych, codziennie i naprzemian, raz od morza, drugi raz od lądu czuć się dają: nazwane są wiatry morskie i wiatry lądowe. Pierwsze płynąc od morza do lądu, zaczynają się około godziny ósmej lub dziewiątej z rana, najprzód powolne, potem około południa coraz mocniejsze, wolnieją znowu około godziny trzeciej po południu, i blisko zachodu słońca ustają. Po nich następują wiatry od lądu do morza wiejące, które około godziny szóstej po południu zacząwszy, wieją przez całą noc do szóstej, lub ósmej z rana, ciągnąc się czasem o pół mili od brzegów na morze, czasem zaś bardzo blisko brzegów ustają. Gdzie atoli ciągle panują wiatry stateczne, tam wiatry morskie i lądowe są najsłabsze. Wiatry przemijające prawie zawsze są mocniejsze, często gwałtowne i burzliwe; wiatry zaś stateczne, wolniejsze i łagodniejsze. Gwałtowność lub łagodność wiatru zwykła się dochodzić i cenić z je 12 178 go chyżości, czyli z długości drogi, którą w czasie jednéj naprzykład sekundy przebiega. Wiatry ciągle stateczne przebiegają zwyczajnie przeszło dziesięć stóp paryzkich w jednej sekundzie, to jest trochę więcej niż półtory mili jeograficznéj na godzinę. Mariotte czyniąc doświadczenia nad chyżością wichrów, czyli wiatrów gwałtownych, utrzymuje: że wiatr najgwałtowniejszy przebiega tylko 32 stóp paryzkich w jednej sekundzie; co daje przeszło pięć mil na godzinę. Doświadczenia atoli Derhama w Anglii i potem Kraffta w Rossyi czynione pokazują (25), że wiatr gwałtowny przebiegać może aż do 119 stóp paryzkich w jednej sekundzie: co czyni przeszło 18 mil jeograficznych na godzinę. Moc, z jaką uderza wiatr na ciała w drodze spotkane, biegowi jego opierające się, zawisła od szybkości i gęstości płynącego powietza. Doświadczenia znowu nad mocą gwałtownych wichrów robione nauczyły fizyków, iż wiatr takowy, pionowo uderzający na powierzchnią jednej stopy kwadratowej, taką może siłę wywrzeć, jakąby wywarł ciężar 40 funtów francuzkieh tęż powierzchnią przyciskający. A lubo tego rodzaju doświadczenia podległe są odmianom i niepewnościom, dla tego, że tu wpływa nie tylko chyżość, ale różna gęstość, powietrza; wszelako z nich łatwo jest zrozumieć te nadzwy (25) Commentarii Petropolit. V. XIII. 179 czajne spustoszenia i klęski, które siła niezmierna wichrów gwałtownych w wywróconych domach, wieżach, w połamanych i powalonych lasach i t. d. po sobie zostawia. Wicher wielki, w pewném miejscu srożejący, dalej się szerzy na morzu, niż na lądzie: linia jego biegu rozciąga się czasem na kilka, kilkanaście, a czasem na kilkaset mil długości, podług przyczyn na drodze spotykanych, pomagających, albo opierających się płynieniu powietrza w tę stronę, ku której dąży; odbity o lasy, góry, brzegi morza, wiatr słabnie w swéj mocy i odmienia kierunek. Są przykłady, że kiedy w Irlandyi burze gwałtowne panowały, powietrze w Hollandyi było spokojne. W czasie takowej gwałtownej wiatrów na morzu burzy, woda morska, która pospolicie jest czysta, tak się staje mętną i zafarbowaną od różnych materyj, które od brzegów i dna swego odrywa, jak są wody rzeczne po każdej nawalnicy i gwałtownej deszczów ulewie (26). — Narzędzia powymyślane od fizyków do poznania kierunku, chyżości i siły wiatrów, nazywają się wiatromierzami, anemometra albo anemoskopy, których opisanie każdy w książkach fizycznych najdzie. Nie wchodząc w pożytki towarzyskie, które przynoszą wiatry w żegludze, w obrocie wielu silni czyli machin ich siłą ruszanych; dobrodziejstwa i usługi (26) Buffon. Preuves de la théorie de ta terre. Art. XII. p.438. 12* 180 ich wydają się najbardziej w dziełach wielkich przyrodzenia. Ich działaniu winniśmy mięszanie w atmosferze różnych gazów przez sie szkodliwych, ale łagodzących zbytnią dzielność powietrza żywotnego: inaczej te ułożywszy sie w spoczywającej atmosferze, podług swych ciężkości gatunkowych, podzieliłyby ją na pokłady śmierci i życia dla zwierząt i roślin. Wiatry jeszcze czyszczą i odnawiają powietrze, łagodzą temperaturę krajów, pomagają parowaniu wody, przenoszą chmury od morza na różne strony lądu, i ułatwiają bezprzestanne krążenie wody i wilgoci. Przystępując do uwag nad siłą i przyczynami wzruszającemi atmosferę, idziemy zupełnie za nauką Jana Śniadeckiego, który poprawił co do tego układ d'Alemberta, Halleja i Daniela Bernoulli, dając wcale nową teoryą o przyczynach zrządzających wiatry. A ponieważ ta nauka będzie nam potrzebna do wielu twierdzeń geologicznych, przeto wypisujemy ją tu co do słowa. „Cokolwiek potrafi naruszyć „położenie, jakie mają cząstki powietrza jedne wzglę„dem drugich, mówi ten wielki jeometra, astronom i „fizyk (27); cokolwiek może zburzyć równe ich na „siebie ze wszystkich stron prężenie, powiększyć lub „zmniejszyć jego objętość, gęstość i massę; wszystko (27) W swéj Jeografii matematycznej i fizycznej Rozdziale VII., Nro 104, karta 365 i następujące. 181 „to jest przyczyną poruszenia atmosfery i wiatrów. „W mnóstwie tak licznych i rozmaitych przyczyn, „rozróżnić nam należy te, które dotykają całą atmos„ferę, i które są przyczyny stateczne i powszechne, „od innych, które tylko działają na pewną atmosfery „przestrzeń, i które nazwać możemy przyczynami „szczególnemi, to jest przypadkowemi, albo miejsco„wemi: z pierwszych rodzić się powinny wiatry po„wszechne i stateczne; z drugich wiatry przemija„jące i miejscowe. „Ze słońce i xiężyc tak działają na powietrze, „jak na wody morskie, i robią peryodyczne wzno„szenie się i opadanie atmosfery, to żadnej nie pod„pada wątpliwości: ale że w to działanie wpływa „massa powietrza, która przy powierzchni ziemi w tej „samej objętości z wodą uważana, jest przeszło „ośmset razy rzadsza i mniejsza od massy wody, więc „skutek siły xiężycowéj i słonecznej byłby ośmset „razy mniejszy, niż na morzu, gdyby atmosfera taką „wszędzie miała gęstość, jaką ma przy powierzchni „ziemi. Ponieważ zaś gęstość ta zmniejsza się w pro„gressyi jeometrycznéj, oddalając się od wierzchu „ziemi; więc skutek siły słońca i xiężyca wypada „jeszcze mniejszy. Przeto nie można się dziwić, że „wznoszenie się i opadanie peryodyczne atmosfery, „pod samym nawet równikiem, bardzo nieznaczną „sprawuje odmianę w wysokości barometru. 182 „Jakoż rachunek jeometryczny uczy nas, że at„mosfera siła słońca i xiężyca wzruszona, nie może „pod równikiem nawet odmienić wysokości barome„tru, jak na jednę czwartą część linii; i że wiatr, „który z takowego wzruszenia powstać może, nie „ubieży zupełnie trzech calów stopy paryzkiej na „jedne sekundę czasu; a tak leniwe płynienie powie„trza aniby się nam nawet czuć dało: nie można więc „przystać na to, co Dalembert w rozprawie swojej „roku 1746 od akademii berlińskiej nagrodą uwień„czonej (28)? usiłował dowodzić, że wiatr wscho„dni ciągle stateczny jest skutkiem siły przyciąga„jącej słońca i xiężyca. I jak prąd powszechny morza, „tak płynienie powszechne powietrza od wschodu „na zachód w pasie gorącym ziemi, od tej jedynie „przyczyny nie pochodzą. Ale jeżeli samym siłom „słońca i xiężyca wiatru powszechnego przypisać nie „można; trudno atoli z niektóremi wieku naszego jeo„metrami i fizykami zgodzić się na to, jakoby do „wzruszenia i utrzymania tego wiatru wcale te dwa „ciała niebieskie swém działaniem nie wpływały. „Owszem, mamy je za przyczyny do tego fenomenu „pomagające; bo słońce i xiężyc podnosząc ku so„bie atmosferę, wzruszają onę wskroś i nieustannie, „a przez to pokonywając bezwładność powietrza (29), (28) Réflexions sur la cause générale des vents. (29) Obacz Jeografią matematyczną i fizyczną przez Jana Śnia 183 „ułatwiają znacznie jego poruszenie innym siłom „współdziałającym i w swoich skutkach okazalszym. „Więc słońce i xiężyc przez wzajemne cząstek ma„teryj na siebie ciężenie, choć same przez się nie „robią wiatru powszechnego, ale stanowią jednę z wal„nych i powszechnych przyczyn atmosferę wzrusza„jących. „Gdyby atmosfera przyciśniona była siłą jaką, „ciągle na nią prężącą, tak jak morze przyciskane „jest ciężarem atmosfery; obrot dzienny ziemi około „swojej osi przez opór powietrza, w tym biegu spóź„niającego się, zrobićby mógł, w wyższych przy„najmniej warstwach atmosfery, prądy podobne do „prądów morskich, z którychby powstać mogło cią„głe od wschodu ku zachodowi powietrza płynienie: „dodaliśmy w wyższych przynajmniej warstwach at„mosfery; bo powierzchnia ziemi jest dnem atmosfery, „przy którem powietrze, idąc za biegiem dna do pew„néj przynajmniej wysokości, miałoby chyżość równą „powierzchni, do której tuż przylega, stosownie do „tego cośmy o wodach na dnie morskiém powiedzie„li (30). Ale że takowej siły na atmosferę prężą„cej przypuścić nie można, bo nam jej żadne fenome„na domyślać się nie dadzą: bez téj zaś siły wszystkie deckiego. Wstęp. §. 9., gdzie tłumaczy, co rozumiéć należy przez bezwładność powietrza. (30) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 2. 184 „opory, któreby powietrze cierpieć mogło w kręceniu „się z ziemią od zachodu ku wschodowi, niszczą się „z czasem i ustają, i atmosfera podług początków „mechaniki wziąć musi obrot równy obrotowi plane„ty, którego oblewa; więc trudno jest zgodzić się „na to, że wiatr wschodni, czyli tak nazwany po„wszechny, wiejąc przy samej powierzchni ziemi, „jest skutkiem prądu atmosferycznego. Prawda, że „przyznawszy już w obrocie dziennym ziemi nieró„wną chyżość powierzchni lądu i morza, przyznać „trzeba tę samę nierówność powietrzu do nich przy„legającemu; ale to nie tłumaczy nam wiatru wscho„dniego na lądzie w pasie gorącym, który choć roz„licznym podległy odmianom, czuć się tam jednak „daje; więc sam prąd atmosferyczny powietrza mo„rzu przyległego nie jest dostateczny do sprawienia „wiatru powszechnego w pasie gorącym ziemi. „Wielka liczba fizyków zapatruje się na ciepło „słoneczne najmocniej między zwrotnikami dogrze„wające, jako na przyczynę wiatru powszechnego: „jedni sądzą, że powietrze atmosfery od słońca ogrza„ne rozciąga się na wszystkie strony, tą siłą prę„żenia popycha powietrze zimniejsze ku zachodowi, „i że ustępowanie powietrza téj sile na bok cisną„cej, robi wiatr wschodni: drudzy mówią, że powie„trze za posuwaniem się codziennie słońca ku za„chodowi stygnąc od wschodu, a rozgrzewając się 185 „ku zachodowi, z pierwszej strony świata ku drugiej, „dla odzyskania równowagi, ciągle płynie. Podług „pierwszego tłumaczenia powstaćby powinny wiatry „ze wszystkich stron świata wiejące, bo się powie„trze rozgrzane na wszystkie strony rozciąga i ci„śnie: drugie zaś tłumaczenie przypuściwszy, wy„padłby raczej w pasie gorącym ziemi wiatr wscho„dni i zachodni na przemian wiejący; bo wystawiwszy „sobie przez płaszczyznę południka ziemię podzie„loną na część wschodnią i zachodnią: od czasu po„łudnia do czasu północy część zachodnia jest bar„dziej ogrzana, nia wschodnia; więc z tej ostatniej „powietrze płynie do pierwszej. Ale od czasu północy „do czasu południa, część wschodnia jest bardziej „ogrzana niż zachodnia; więc dla téj samej przy„czyny powietrze w drugim przypadku płynąć po„winno od zachodu na wschód, dla której w piér„wszym przypadku płynie od wschodu na zachód. „Obadwa więc te sposoby tłumaczenia wiatru po„wszechnego utrzymać się nie mogą. Zgoła mamy „trzy siły powszechne wzruszające atmosferę, to „jest: siłę ciężkości słońca i xiężyca, obrot dzienny „ziemi około swojej osi, i siłę rozgrzewającą słoń„ca; ale każda z osobna nie jest wystarczająca do „gruntownego wytłumaczenia przyczyny ciągle sta„tecznego na ziemi wiatru. Zobaczmy teraz, jak te „siły razem złączone i współdziałające, wiatr cią 186 „gły wschodni, aż za zwrotniki się rozciągający, „sprawić mogą. „Słońce i xiężyc podnosząc atmosferę tak jak „wody oceanu, utrzymują powietrze w poruszeniu i „kołysaniu się ciągłem i stateczném; siła ogrzewa„jąca słońca działając na tę kołyszącą się massę „płynu bardzo ruchomego, tern mocniej ją przejmu„je i rozrzedza, że już jej opór bezwładności znaj„duje pokonany: powietrze rozgrzane rozciągając się „na wszystkie strony podług doświadczenia III (31) „przelewa się i płynie w górze od równika ku obu„dwom biegunom ziemi, na miejsce górą odchodzą„cego, powietrze zimne dołem ciągnie nieustannie „od biegunów ku równikowi; zkąd powstaje bez„przestanne krążenie powietrza w górze od równika „ku biegunom, w dole od biegunów ku równikowi. „Ziemia kręcąc się około swéj osi od zachodu ku „wschodowi, każdy jéj punkt w szerokości jeografićznej „różniący się, inne koło opisuje, a zatem inną ma „chyżość; ta chyżość, żadna pod samemi biegunami, „największa na równiku, rośnie idąc od tamtych do „tego: powietrze przylegające ziemi kręci się z nią, „ale kręci się na każdem miejscu z taką chyżością, „jaką ma miejsce, do którego przylega; więc atmos„fera przy biegunach ma bieg kręcenia się bardzo (31) To doświadczenie i inne najdują się w naszej nocie na końcu tej rozprawy pod licz. 2. 187 „leniwy, przy równiku zaś najprędszy. Powietrze „płynąc dołem od biegunów ku równikowi, przy„chodzi do pasa gorącego z chyżością obrotu dzien„nego nabytą przy biegunach, a zatem mniejszą; więc „wszystkie ciała w pasie gorącym kręcąc się z zie„mią ku wschodowi chyżej, niż powietrze od biegu„nów przybywające, cierpieć będą w swym biegu „opór tegoż powietrza ; czyli wszystkie ciała od opóź„niającego się powietrza uderzane będą od téj stro„ny, ku której się obraca ziemia ; albo co to samo „znaczy, ustanowi się ciągły prąd atmosfery, czyli „wiatr od wschodu ku zachodowi ciągnący. Ten „wiatr powstaje z różnicy między chyżością ziemi „w pasie gorącym i chyżością od biegunów przy„pływającego powietrza. Zgoła jest to taki sam sku„tek, jakiego doświadczamy bieżąc szybko pieszo, „lub na koniu w powietrzu spokojnem, że porząc „opierające się i wolniej płynące powietrze, ude„rzani jesteśmy od niego, jak wiatrem ciągnącym od „tej strony, ku której bieżymy. „Z tego tłumaczenia wypada najprzód: że wiatr „powszechny w pasie gorącym ziemi, jest to praw„dziwy prąd atmosferyczny; ale nie prąd powietrza „miejscowego, jak sądzi Daniel Bernoulli, lecz prąd „powietrza zimniejszego, od biegunów wciąż przy„pływającego: co nam skazuje różnicę między prą„dem powszechnym morza i prądem atmosfery. Po 188 „wtóre: że ten wiatr wschodni najsilniejszy być „powinien pod równikiem, bo tam chyżość obraca„jącej się ziemi największa, i że tam na żadną stro„nę od wschodu zbaczać nie powinien, bo się tam „schodzą i spierają massy powietrza, od obudwóch „biegunów ziemi przybywające. Potrzecie: że za „równikiem ten prąd zarywać powinien kierunku pół„nocnego na półkuli północnej, południowego zaś „na półkuli południowej; bo tam powietrze od bie„guna płynące z kierunkiem ziemi obracającej się ku „wschodowi, schodząc się, robią bieg ze dwóch tych „kierunków złożony, to jest północno-wschodni i „południowo-zachodni. Poczwarte: że choćbyśmy „przypuścili z Danielem Bernoullim prąd powietrza „miejscowego na powierzchni morza, ten w teraź„niejszém tłumaczeniu nie odmieni tylko tyle, że wiatr „wschodni na morzu wypadnie większy i chyższy, „niż na lądzie; bo na morzu ten wiatr będzie skut„kiem dwóch razem prądów w jednę stronę ciągną„cych. Popiąte: że przy obudwu biegunach ziemi „w pokładach wyższych atmosfery, panować powi„nien wiatr ciągle zachodni; bo tam przybywające „od równika z większą chyżością obrotu dziennego „powietrze, robi prąd przeciwny temu, który panu„je u dołu w pasie gorącym. Przy tychże biegunach „w pokładach dolnych panować powiniem ciągle wiatr „od bieguna płynący. A że atmosfera przy biegu 189 „nach zimnem skupiona, jest, że tak powiem, krót„sza, niż przy równiku; te dwa biegi ciągłe powie„trza przy biegunach bardziej są do siebie zbliżone, „niż pod równikiem: co robić powinno w pasach zie„mi zimnych walkę ustawiczną powietrza, i miejsca „te podlegać powinny częstym burzom i nawałno„ściom. Te dwa ostatnie skutki potwierdzają świa„dectwa żeglarzy, obserwacye szwedzkie, i astrono„ma Helia, sławnego długiem mieszkaniem na wyspie „Wardhus, dla uważania przechodu Wenusa przez „słońce w roku 1769. Poszóste: że mimo ciągłe „powietrza od biegunów ku równikowi u dołu pły„nienie, zdarzyć się może w pewnych czasach i „miejscach, iż powietrze ostudzone przy równiku „przyczyną jaką przypadkową i miejscową, popły„nie ztamtąd ku biegunom i zrobi w pasach ziemi „umiarkowanych wiatr zachodni, który jest zazwy„czaj cieplejszy, niż wiatr wschodni; bo płynie od „równika, to jest miejsca ziemi bardziej ogrzanego. „Posiódme: że powietrze od samego bieguna, gdzie „żadnej chyżości od obrotu ziemi nie bierze, płynąc „dołem ku równikowi, może w szerokościach pasów „umiarkowanych częstokroć zrobić wiatr wschodni, „który być powinien i jest zazwyczaj zimny; bo pły„nie od punktów ziemi wieczném zimnem śeiśnionych. „Poósme: że te dwa przeciwne prądy atmosfery, to „jest górny od równika i dólny od biegunów płyną 190 „cy, przez jakie przypadkowe i miejscowe przyczy„ny mogą zbliżyć się do siebie, zmięszać się razem „w pasach ziemi umiarkowanych, a z ich walki, z opo„ru gór i lądu, z odbijania się powietrza na tych ta„mach i przeszkodach, powstać mogą wichry burzli„we i wiatry niestateczne od różnych stron świata „wiejące, i wypadające ze dwóch lub kilku kierun„ków złożonych. Zgoła: siła ogrzewająca słońca „z obrotem dziennym ziemi złączona, jako jest przy„czyną wiatru powszechnego w pasie gorącym, wia„trów od bieguna płynących w pasach zimnych: być „jeszcze może w pasach umiarkowanych ziemi przy„czyną wielu wiatrów niestatecznych i burzliwych. „Wiatry peryodyczne na Oceanie indyjskim, tylu „wyspami zapchanym, i przy brzegach niektórych „lądu, to jest przy Chinach i Brezylii panujące, nie „są dotąd, w żadnem, mnie przynajmniej znaném, „dziele wytłumaczone, mówi dalej Jan Śniadecki; „lubo powinnyby wypadać z prądu powszechnego „atmosfery i z przyczyn miejscowych wspólnie dzia„łających, i albo pomagających, albo przeszkadza„jących siłom powszechnym atmosferę wzruszają„cym. Ląd zaiste ziemi tylu górami, w różne kierunki „ciągnącemi się, najeżony, tylu chropowatościami „okryty, jest najprzód wielką tamą płynącemu po„wietrzu, czyli jest tem względem niego, czem jest „dla wód dno morskie górami, skałami, zamieciami 191 „i przepaściami napełnione: nadto tenże lad, jak ni„żej powiemy, na różnych miejscach różny mając „skład i budowę fizyczną, wynikającą z różnego po„łożenia i z gatunku ziemi i gruntów, różnie jest „ogrzewany od słońca; a zatem nie tylko tamując, „odbijając i zwracając w różne strony powietrze pły„nące; ale jeszcze przez wielką różnicę temperatu„ry, w tym samym czasie na różnych miejscach lądu „panującą, odmieniać może w rozliczne sposoby dzia„łanie sił powszechnych, i być przyczyną rozmai„tych wiatrów przemijających, lub peryodycznych. „Nie znamy dotąd doskonale, ani składu fizycznego, „ani stanu meteorologicznego Afryki i wielkiej części „Azyi: o Ameryce tyle wiemy z pewnością, co nam „Bouguer, Condamine i Ulloa w swych pismach zo„stawili. Lubo ten niedostatek robi przerwę w my„ślach i rozumowaniu o wielu szczególnych i miej„scowych odmianach wiatrów; wszelako z ogólnych „początków i wiadomości, które mamy o ziemi, nie „wahamy się rzucić myśli, która nam się zdaje „zgadywać przyczynę walniejszych wiatrów peryo„dycznych. „Wiemy, że bieg roczny ziemi stawia słońce „przez sześć miesięcy na półkuli północnej, robiąc „je gwiazdą północną od końca Marca do końca „Września; że tenże bieg roczny ziemi przez drugie „sześć miesięcy roku czyni słońce gwiazdą połu 192 „dniowa: w pierwszym przypadku moc ogrzewająca „słońca bardziej wywarta na półkulę północną, zro„bi atmosferę północna cieplejsza od południowej; „w drugim zaś przypadku siła ogrzewającą słońca „atmosfera południowa stanie się cieplejsza od pół„nocnej; a zatem przelewając się powietrze dołem „z półkuli zimniejszéj do cieplejszej, od Kwietnia do „Października z półkuli południowej płynąć będzie „na północna, a przeszedłszy za równik, z równo„leżników większych przeniesie się do mniejszych, „to jest z większej do mniejszej ehyżości obrotu „dziennego ziemi; przy tem wstrzymane i sparte ta„mami lądu, czyniąc tę różnicę chyżości wydatniej„szą, zrobi w bliskości tegoż lądu wiatry południo„wo-zachodnie, przez sześć miesięcy trwające; na „stronie zaś południowej w bliskości równika w tym„że samym czasie płynąc od bieguna południowego „z równoleżników mniejszych na większe, zrobi wiatr „południowo-wschodni sześcio-miesięczny. W dru„gie sześć miesięcy od Października do Kwietnia, „ponieważ półkula południowa jest bardziej ogrza„na niż północna, z tej ostatniej powietrze popły„nie na pierwszą; a przechodząc z równoleżników „mniejszych na większe, to jest od chyżości biegu „dziennego ziemi mniejszej do większej, zrobi w bli„skości równika na półkuli północnej wiatry pół 193 „nocno-wschodnie, tam gdzie przez pół roku pano„wały południowo - zachodnie. Toż powietrze od „północy płynące, przeszedłszy równik na półkuli „południowej, w tymże samym czasie zrobić powin„no wiatr północno-zachodni; bo płynie od równo„leżników większych do mniejszych. Kierunki tych „wiatrów, zarywające głównych stron świata, będą „bardziej, lub mniej zagięte ku jednej z nich, podług „zakrętu i toku lądu, przez który powietrze płynie, „albo do którego przypiera. Od Kwietnia do Paź„dziernika wiatry przy brzegach Azyi i Afryki być „powinny gwałtowniejsze i częstokroć burzliwe, niż „te, które panują od Października do Kwietnia; bo „gdy Ocean indyjski jest ciągłym lądem ściśniony „od północy, rozgrzanie dzielniejsze tego lądu robi „ku niemu gwałtowniejsze płynienie powietrza z pół„kuli południowej: kiedy zaś tenże ocean nie ma lądu „ciągłego od południa, płynienie powietrza z pół„nocy jest koniecznie wolniejsze i stateczniejsze. „Właśnie te same kierunki i własności mają wiatry „peryodyczne pod liczbą 101, na str. 356 wyliczone, „i wiatr przy Brezylii, opisany w art. 4 pod licz. 100, „na str. 354 (32), jakośmy z podanej tu od nas my„śli o przelewaniu się powietrza z jednej półkuli na (32) Te wiatry, które Jan Śniadecki w dziele swojém pod liczbą 100 i 101 opisał, są wyliczone w naszej nocie na końcu rozprawy pod licz. 9. 194 „drugą wyciągnęli, łącząc do tego obrot dzienny „ziemi. Obadwa te fenomena, gdy są pewne i nie„wątpliwe, tłumaczenie z nich wyciągnione bardziej „zdaje mi się trafić powinno do przekonania. Wiatry „tylko między Madagaskar i brzegami Mozambiku, „tudzież wiatry na Morzu czerwoném panujące, w to „tłumaczenie nie wpadają; w pierwszem miejscu klin „wielki lądu przy stercie (przylądku) Dobréj-Nadziei, „aż za granicę wiatru powszechnego, występujący, „góry znaczne ten ląd przecinające, zdają się tamo„wać płynienie wiatru północnego; w drugiém miej„scu przemagające w Egipcie i w Syryi wiatry pół„nocne, w długim a wązkim kanale Morza czerwonego, „odmieniają te skutki płynącego powietrza, któreśmy „na reszcie Oceanu indyjskiego widzieli: słowem, są „to przeszkody miejscowe, bieg powszechny atmos„fery odmieniające. Więc wiatry peryodyczne wy„padają ze dwóch prądów powietrza naprzemian pły„nącego i są skutkiem siły ogrzewającej słońca, „biegu rocznego ziemi, który robi słońce raz gwiaz„dą północną, drugi raz południową; i biegu dzien„nego ziemi, który różną nadaje chyżość, równo„leżnikom ziemskim, podług różnej ich szerokości „jeograficznej. Przyznajemy więc atmosferze prądy „ciągłe, robiące wiatr powszechny, i prądy półro„czne, robiące wiatry peryodyczne, lecz nie w ta 195 „kiém znaczeniu, jakie Daniel Bernoulli nadał prą„dom morskim (33). „Ale powie kto, dla czegóż prądy półroczne at„mosfery nie robią wiatrów peryodycznych na Oceanie „wielkim, i w linii środkowej Oceanu atlantyckiego od „południa ku północy idącej? — Odpowiadając na tę „trudność, wytłumaczymy zaraz przyczynę wiatrów „dziennych, to jest morskich i lądowych. Ląd ziemi „jest mocniej ogrzewany od słońca, niż woda; bo „nie wchodząc nawet w różną bierność ziemi i wody, „promienie słońca od lądu odbite, prawie całkiem „zgęszczają się i powiększają dzielność światła w wy„dobywaniu cieplika; kiedy też promienie słoneczne, „padając na morze, jako ciało przezroczyste, prze„chodzą w wielkiej części w wodę, a w części tylko „od niéj się odbijają: światło więc słoneczne, bę„dąc rzadsze przy powierzchni morza, niż przy po„wiérzchni lądu, mocniej ogrzewa ląd, niż morze; „choć z drugiej. strony siła ogrzewająca słońca, „wskroś przenikając, głębiej sięga morza, niż lądu. „Ztąd pochodzi, że na wyspach i brzegach morskich, „w dzień powietrze płynie z morza do lądu, w nocy „zaś z lądu do morza: to jest, zawsze z miejsca mniej, „do miejsca bardziej ogrzanego; i z miejsca po wierz„chu tylko, do miejsca głębiej ogrzanego : bo piér (33) Tłumaczenie prądów morskich przez Bernoullego najduje się w naszej nocie na końcu rozprawy pod licz. 2. 13* 196 „wsze prędzej stygnie niż drugie. Do tego przydać „jeszcze należy, że morze nieustannie parując, bar„dziej paruje w dzień niż w nocy, i tém parowaniem „studzi przylegającą atmosferę. „To nierówne ogrzewanie lądu i morza przez „promienie słoneczne, ciągnie za sobą większa siłę „i łatwiejszą odmianę płynącego powietrza na ocea„nie brzegami ściśnionym i od lądu przeciętym, niż „na oceanie otwartym; to jest, na oceanie otwartym „prąd powszechny przemaga, prąd półroczny czuć „się nie daje: bo tam nierówność w ogrzewaniu zie„mi jest mała, a zatem płynienie powietrza leniwe „z jednej półkuli na drugą. Przeciwnie: ta nierów„ność ciepła znaczniejsza jest, tudzież płynienie po„wietrzą mocniejsze i żywsze w tenczas, kiedy oce„an bliski jest lądu, kiedy nim jest zamknięty i „sparty od północy lub południa, czyli w takim kie„runku, w jakim powietrze płynie z jednej półkuli „na drugą. Nadto, ląd i góry bliskie tamując i za„trzymując przelewające się powietrze, przeszkadza„ją w jednych, a niszczą zupełnie w drugich miej„scach skutek prądu powszechnego. „Gdy prąd peryodyczny atmosfery przechodzić „ma z jednego kierunku na drugi przeciwny, powstać „musi w atmosferze ważenie się sił przeciwnych i „walka jednych z drugiemi; powietrze albo tym spo„rem sił pasujących się zatrzymane, zrobi ciszą, 197 „albo ustępując przemagającym, lub opierające się „pokonywając, cierpieć musi nadzwyczajne i gwał„towne wzruszenia, które się wydają w burzliwych „wiatrach około porównania dnia z nocą przycho„dzących , które tymczasem wiatrami równonocnemi „nazwiemy. Są to walki prądu powszechnego z prą„dem półrocznym, tem gwałtowniejsze i burzliwsze, „im ląd bliższy i dalej się ciągnący przy morzu; a „zatem im więcej zachodzi różnicy w sile ogrzewa„jącej słońca. Nadto: z jednej strony równika at„mosfera ciepłem przez sześć miesięcy nad nią pa„nującem wzniesiona i nabrzmiała, z drugiej zapadła „i skupiona, tam przy odchodzącem słońcu opadając, „tu za jego przybyciem podnosząc się i wzdymając, „powiększa ten ruch nadzwyczajny: wreszcie kiedy „siły słońca i xiężyca najmocniej działają na morze „w tych porach roku; więc wody oceanu bardziej „podniesione uderzają gwałtowniej na przylegające „do siebie, i także siłami tych gwiazd bardziej pod „tenczas poruszone powietrze, a zatem przyczynia„ją się znacznie do powiększenia tych burzy. „Wiatry około przesilenia dnia z nocą przypa„dające, lubo w pasach umiarkowanych ziemi naj„bardziej czuć się dają, ledwo jednak policzone być „mogą między wiatry powszechne: bo zdaje się, że „nie wszędzie i nie zawsze tak przychodzą, jak bu„rze równonocne. Fizycy i żeglarze prawie o nich nie 198 „spominają w pasie gorącym ziemi. Na wytłuma„czenie ich, nie mamy więcej w ogólnych fenome„nach przyrodzenia do uwagi, prócz tego, że słońce „biegiem rocznym ziemi do zwrotników sprowadzo„ne, najbardziej jest zbliżone do jednego, a oddało„ne od drugiego bieguna ziemi. Jedna jéj półkula „jest pod ówczas najsilniej ogrzewana, druga naj„słabiej: co ciągnie za sobą szybkie płynienie po„wietrza z téj na tamte. Oprócz tego: siła ogrze„wająca dojmuje najbardziej w tym momencie miejsc „ziemi przy biegunie bliskim słońca, i przez jego „zbliżenie do wierzchołków największe, i przez cią„głe bawienie nad poziomem, a tą dzielnością topi „lody i śniegi, tamte miejsca i wierzchołki gór okry„wające; topnienie lodów i śniegów rodzi zimno, któ„re nadaje powietrzu bieg od biegunów ku równiko„wi: to jest od miejsc zimniejszych do cieplejszych. „Więc tu działają dwie przyczyny przyspieszające „bieg powietrza w strony przeciwne: to jest, dla naj„większego ostudzenia atmosfery na jednej półkuli, „powietrze płynie z niej na drugą półkulę i idzie „najżywiéj od równika ku biegunowi; topnienie zno„wu śniegów i lodów przy biegunie przenosi powie„trze od bieguna ku równikowi: zkąd wypada spór „i walka prądu powszechnego z prądem półrocznym, „która się najbardziej wydać powinna przez burze „w pasach ziemi umiarkowanych, dla tego, że, te 199 „bliższe są powietrza z gwałtem od bieguna płyną„cego, i że powietrze od równika idące przychodzi „tam ogrzane od miejsc, przez które przeszło. Gdy „jednak te spory powietrza nie sa tak mocno posił„kowane siłą słońca i xiężyca, słabiej w tenczas „na ocean i atmosferę działających, niż w czasie „porównania dnia z nocą; burze te nie takby być po„winny gwałtowne jak równonocne, chybaby były po„większone nadzwyczajnym jakim fenomenem i przy„czyną przypadkową. „Wiatry niestateczne biorą swój początek od „przyczyn przemijających i miejscowych. Chmury „kupiące się albo wypróżniające w deszczach, spra„wić mogą wiatry burzliwe przez nagłą odmianę „powietrza i co do gęstości i co do ciężaru (34). „Grunt znowu ziemi i jego położenie powiększyć „może, albo osłabić siłę ogrzewającą słońca, bar„dziéj w jednych miejscach, niż w drugich, i być „przyczyną częstszego i mocniejszego, albo rzad„szego i słabszego atmosfery miejscowej poruszenia: „i tak miejsca górzyste bardziej są podległe odmia„nie wiatrów, niż miejsca płaskie; kraje puste i „piasczyste bardziej są dojmowane siłą ogrzewają„cą słońca, niż kraje zarosłe, wodami i bagnami na„pełnione i ciągłem parowaniem atmosferę studzące. „Zgoła: do sił powszechnych atmosferę całą wzru (34) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod lica, 11. j 200 „szających należą, najprzód: siły ciężkości słońca „i xiężyca; powtóre: bieg roczny i dzienny ziemi; po„trzecie: siła ogrzewająca słońca. Do sil zaś szcze„gólnych, wiatry niestateczne rodzących, wszystko „to, cokolwiek odmienić może gęstość, ciężar i sprę„żystość atmosfery miejscowej, przytém przeszko„dzić lub pomódz sile ogrzewającej słońca. Poznanie „dokładne i ocenienie tych sił przemijających, tem „jest trudniejsze i zawikłańsze, że oprócz przyczyn „miejscowych zachodzić mogą inne odleglejsze, wy„nikające z sil powszechnych, z ich walki i pomię„szania. Pasy osobliwie umiarkowane ziemi wysta„wione są na te ustawiczne spory i odmiany, bo leżą „między krajami wiecznego zimna i krajami ciągle„go ciepła; a zatem na przeprawie płynącego po„wietrza od jednych do drugich. Wiemy, że bieg „powietrza w górze jest przeciwny jego biegowi u „dołu; że prądy półroczne na tej samej półkuli raz „się zgadzają, drugi raz się przeciwią prądowi po„wszechnemu: wszystko więc cokolwiek płynące „powietrze odbija, tamuje, zwraca, przyspiesza, lub „spóźnia, zgoła wszystkie miejscowe pomocy i prze„szkody być mogą przyczyną wiatrów niestatecznych „i burzliwych." Nauka dopiero przytoczona nie tylko tłumaczy bardzo jasno przyczyny wszystkich wiatrów, ale nadto dowodzi, co rozumieć mamy przez pędy po 201 wietrza w atmosferze, które Jan Śniadecki prądami nazywa: to jest wiatr wschodni stateczny, który uważać należy za pęd powszechny, i wiatry odmieniające się peryodycznie, które uważać należy za pędy peryodyczne. Wszystkie inne pędy są raczej przemijające ciągi wiatrów, należące do miejscowych przyczyn. Ten sam wiatr, który tylko miernie się czuć daje na rozległych i odkrytych płaszczyznach, będzie nierównie mocniejszym i gwałtowniejszym wpływając pomiędzy góry, a nawet pomiędzy wysokie budowy; siła zaś jego nierównie będzie mocniejsza nad temiż górami lub budynkami: bo powietrze ściśnione przez opór przeszkód, na które natrafia, w większej massie, w większej gęstości i w większej chyżości przechodzi przez takowe miejsca: o czém łatwo przekonać się można, uważając jak przy każdej budowie wysokiej wiatr zdaje się być gwałtowniejszym, niż w pewnej odległości. Podobne ciągi wiatru dostrzedz można w górze atmosfery, osobliwie na różnym chmur kierunku; ale takowe ciągi nie mogą trwać dłużej, tylko jak daleko zachodzą chmury, które ten przypadkowy ciąg sprawują i póki z nich atmosfera oczyszczoną nie będzie przez spadek deszczów. Jeżeli dwa gwałtowne, z przeciwnych sobie stron płynące wiatry, natrą na chmurę, lub na massę powietrza; nadać jéj mogą bieg wirowy, przez który 202 tak sparte dwiema siłami powietrze, ułoży się w ostrosłup, wierzchołkiem do dołu obrócony, od ziemi w górę idący, i z niezmierna chyżością w około się kręcący. Mamy podobnego biegu przykłady w wirach i odmętach rzék, morza, a nawet w powietrzu wokoło przy ziemi piasek kręcącem i miotającem. Takowy ostrosłup powietrza, z niezmierną chyżością obracany przez siłę odpychającą, z podobnego biegu rodzącą się, oddalać będzie i odrzucać na bok cząstki powietrza od osi kręcenia się, zmniejszać ich siłę rozpuszczającą i ułatwiać opadanie wody: cząstki wody opuszczonej biegiem wirowym porwane, i z wielkim gwałtem na bok odrzucone, kupić się tam będą w deszcz rzęsisty, z boków ostrosłupa na wszystkie strony wypadający. Nadto, ten wir niezmiernie szybki, wypędzając ze środka ostrosłupa wodę i powietrze przez siłę odpychającą, rozrzedzać i wypróżniać ciągle będzie jego wnętrze; na miejsce wypróżnione wpadać będą z góry całe wilgocią obciążone chmury, z dołu zaś popłynie ogromna massa pobocznego powietrza z tym większym nawałem, im wnętrze ostrosłupa bardziej będzie rozrzedzone i wypróżnione; wnet wpadające chmury i powietrze pochłonione, gwałtem wiru i siły odpychającej na bok odrzucone, i na deszcze obfite z boku wypadające rozproszone, zostawia miejsce innym chmurom z góry na nowo wciąganym do téj otchłani wypróżnionego wnętrza, 203 i innym massom powietrza z dołu, tak dalece : że siłą tego tworu ogromne massy chmur i wody z rozległej przestrzeni atmosfery zebrane, bywają zagarnione i pochłonione. Twór ten napowietrzny, jeden z najokropniejszych i najszkodliwszych, nazywa się trąbą dla figury rozwartej u góry, a ściśnionej u dołu. Widzieliśmy już wyżej (35), że gdy ta trąba przechodzi po nad powierzchnią morza, woda morska podnosi się w górę do napełnienia sobą wypróżnionego jéj wnętrza, i spotkane na drodze okręty zalewa, przewraca i zatapia; kiedy zaś przechodzi przez ląd, wyrywa drzewa z korzeniami, pustoszy pola i urodzaje, przewraca domy i budowle i t. d. (36). §. VII. O DZIELNOŚCI OGNIA W STANIE JEGO ROZNIECENIA W BARDZO WIELKIEJ MASSIE. Dla czego góry, które ogniem płoną, nazwano Wulkanami?—- Krótki obraz wulkanów i skutków, które zrządzają.— Gdzie się najdują wulkany i jaka jest ich postać? — Domniemywania dawnych filozofów i pospólstwa o wulkanach. — Przyczyna zrządzająca wulkany. — Zdanie pierwsze o przyczynach zrządzających wulkany.— Zdanie drugie o przyczynach zrządzających wulkany. — Pogodzenie tych obudwóch zdań, na pozór tylko sobie przeciwnych. — W jakich przypadkach ciała zapalne, przeszedłszy przez ogień wulkaniczny, na nowo zapalić się mogą. — Zkąd pochodzi rozgrzanie wód mineralnych?— Zkąd pochodzą pożary węgli kopalnych i jakie sprawują skutki?— Zkąd pochodzą trzęsienia ziemi, po któ (35) W tejże samej rozprawie II., §. V. na stron. 163. (36) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 12. 204 rych nie następuje erupcya wulkanów, albo otworzenie nowych. — Jak wielkie jest w ziemi mnóstwo węgli i innych tłustości zapalnych? — Zkad pochodzi takowe mnóstwo węgli i innych tłustości zapalnych? Oprócz, że powietrze otacza na około cały nasz okrąg; oprócz że woda zalewa wszystkie jego doliny: najdują się jeszcze po wielu miejscach góry, których szczyty pałają nieustannym ogniem. Takowe góry, w których się najduje ogień nieustający, pospolicie zowiemy Wulkanami, idąc w tem jedynie za imaginacyą poetów, którzy w podobnych miejscach naznaczali siedlisko Wulkanowi i jego Cyklopom. Jakoż to poetyczne imie nie wyobraża dosyć prawdziwego stanu rzeczy : bo kto nie widział przynajmniej jednego wulkana w czasie gwałtownego wybuchnienia, ten z trudnością pojąć może, za samemi tylko poetów obrazami, tak osobliwy w naturze fenomen, który nawet oswojonych z jego widokiem mieszkańców zawsze przestrasza. Żaden skutek ognia elektrycznego, okazujący się w błyskawicach, grzmotach i piorunach; żaden choćby największy skład zapalonego przypadkiem prochu, nie wyrównywa swém podobieństwem wulkanowi , najdującemu się w stanie gwałtownego wybuchnienia. Nigdzie albowiem ogień nie najduje się w tak wielkiej obfitości, i nigdzie nie ma tak wielkiej massy ciał palnych jak w wulkanach: przeraźliwy pisk i jęk, ponure mruczenie, grzmoty, dymy, 205 płomienie, wyrzucanie bardzo wysoko rozpalonych kamieni i innych ciał kopalnych, są to pospolite i najmniejszej wagi wydarzenia. Wulkan, w stanie swego przepełnienia i gwałtownego wybuchnienia, przemienić może najpogodniejszy dzień w noc najciemniejszą; i nawzajem, najciemniejszą noc oświecić zdoła do tego stopnia, że widniej być nie może wśród najpogodniejszego południa. Czasem on wyrzuci taką mnogość popiołów i innych pyłów, że niemi cały okoliczny horyzont zakryje i zaćmi : mnogość zaś tych popiołów tak bywa wielka, iż nie raz zasypał niemi wysokie budowy i przykrył głęboko całe miasta; jeżeli w ówczas przytrafią się wiatry, popioły rzeczone zaniesione będą do takiej odległości, jakiej trudno przypuścić, chyba przez oczywiste doświadczenie, lub poważne pisarzów świadectwo (37). Czasem znowu tenże sam wulkan wyrzucać będzie wrzącą wodę i zaleje nią przyległe okolice; czasem zrobiwszy sobie nowe otwory, wyleje ogniste rzeki z roztopionych wielu ciał kopalnych, które płynąc w niezmiernie wielkiej massie, daleko bardzo zajść mogą, nim przyjdą do takiego ostudzenia stopnia, który im powróci dawną twardość. Dla czego nie raz się już przytrafiło, że ta roztopiona lawa, zalała całe pobliskie miasta, i tak nad niemi wygórowała, że najmniejszego nié pozostało ich śladu. (37) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 13. 206 Często także wulkan sprawia najgwałtowniejsze trzęsienie ziemi, osobliwie gdy się raz pierwszy wydobywa, lub gdy jego otwory zasklepią się jaką grubą materyą, która mu przerwie zwyczajną kommunikacyą z powietrzem; albo gdy przepełniona ognista lawa nie może sobie zrobić prędkiego otworu, którymby wypłynęła i ulżyła rozpalonej górze. Takowe trzęsienia ziemi dają się czuć dość daleko i sprawują najokropniejsze skutki, wywracając całe miasta, łamiąc i rozrywając najwyższe góry, przemieniając bieg wody, lub onę zupełnie wysuszając, albo nowe otwierając jeziora (38). Jeżeli to okro-, pne wydarzenie przytrafi się nie opodal morza, wypada często, że jaka część lądu przerwaną zostanie; jeżeli opodal morza, lub że jaki wulkan nie działa na jego brzegi: góry takowemu ziemi trzęsieniu podległe, albo się zapadną, albo wklęsną, albo połamane i rozrzucone zostaną. Czasem znowu przytrafia się, że wulkan wysypie wcale nową górę, albo zarzuci kamieniami i ziemią jakie pobliskie jezioro. Jeżeli on działać będzie na dnie morza, zrobi w krótkim czasie jaką znaczną wyspę; jeżeli na wyspie przytrafi się jego wybuchnienie, może ta wyspa zupełnie zaginąć i zatonąć. Zgoła: przypadki, jakie wulkany zrządzać mogą, są bardzo różne i odmienne jedne od drugich. (38) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 14. 207 Taki jest obraz wulkanów, który sobie w krótkości wystawić można co do okropnych skutków, jakie się pospolicie przytrafiają przy ich gwałtownych wybuchnieniach, albo je poprzedzają. Najdują się te pałające góry po wielu miejscach w Europie, Azyi, Afryce i Ameryce ; najdują się na wielkich lądach i na wyspach, na powierzchni ziemi i na dnie morza; o jednych początku mamy ślady; drugie tak są dawne, że nie możemy wiedzieć, kiedy zaczęły pierwszy raz płonąć; o jednych wiemy kiedy zagasły, innych najdujemy tylko ślady że były, lecz nie wiemy kiedy zagasły i długo pałały (39). Ci którzy szczególniej rozbierali rzeczy o wulkanach, dostrzegli przez pilne doświadczenie, że niektóre z nich mają prawdziwą kommunikacyą i działają przez swe otwory razem lub naprzemiany : co się nie ma rozumieć o wulkanach zbyt od siebie odległych, lecz o takich wulkanów otworach, które się najduja w jedném i temże samem pasmie gór, choćby były o kilka mil odległe od siebie; bo niektóre z nich mają tylko jeden zwyczajny otwór, którym pospolicie wychodzi dym i płomień; niektóre mają znowu kilka otworów, które razem oddychają ogniem. Forma wulkanu pospolita, jest forma piramidy zupełnie okrągłej ; lecz prawie każde wybuchnienie odmieniać ją zwykło, po którem zazwyczaj wulkan albo u swego szczytu (39) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 15. 208 wklęśnie; albo na boku dostanie nowego otworu, którym lawę wypuści, a która, zsiadłszy się na nowo, odmieni z jakiej strony tę formę regularną; niektóre tak wysoko pałają, że dym ich w dzień, a płomień w nocy, widzieć można o kilka, i kilkanaście mil; niektóre tak już sa głęboko, że z nich nie widać wychodzącego płomienia, ale tylko słabe dymy. Tak osobliwa wulkanów postać, tak straszliwe ich skutki, były od wielu uważane jak cudowne; bo chociaż wszyscy nawykli jesteśmy do niezliczonych ognia działań w małych częściach: wszelako niezmierna jego massa i nadzwyczajne zdarzenia, które w wulkanach sprawuje, zastanowić musza każdego, a nawet sprawić przerażające na umyśle wrażenia. Dla czego należy wyrozumieć, iż niektórzy nawet z filozofów wzięli takowe góry za otwory, czyli przedechy owego centralnego ognia, któremu przez domysł naznaczono miejsce w pośrodku naszego okręgu : tern bardziej należy przebaczyć pospólstwu, nawykłemu do wyobrażeń materyalnych o piekle, iż wulkany brało za okna piekielne. Zadziwienie obudza zwyczajnie bojaźń, a bojaźń prowadzi do zabobonu : zabobon zaś wszystko ma za cudowne, czego nie pojmuje, a co go zadziwia lub przestrasza. Odległa starożytność równie sobie wulkany wyobrażała: było to siedlisko owego boga panującego ogniu, i kującego w swej kuźni pioruny dla Jowisza: bajki 209 zrobiły nam wyobrażenia dawnych niezrozumiałe, ale imie wulkanów robi jasne te starożytne dogmata i ich przyczynę (40). Wszystkie tak straszne i tak przerażające widoki wulkanów, są w samej rzeczy naturalne skutki ognia zapalonego w zbyt ogromnej massie, którą utrzymuje i pomnaża niezmierna mnogość węgla kopalnego; bo ten przez swą obfitość inne tłustości mineralne przechodzi, tak dalece: że ledwo jest kraj jaki, gdzieby w pewnej głębokości tém zapalném ciałem ziemia nie była napełniona. — Niektórzy dodają za potrzebne do tego skutku piryty, jako w takowych pokładach bardzo obfite, i zapalaniu tłustości kopalnych pomocne, twierdząc: Że gdy woda wszędzie między takiemi pokładami sączy się i zbiera, musi nakoniec sama rozkładowi ze strony pirytów popaść; bo kwasoród przechodząc do związku z siarką, opuści znaczną część materyi ciepła: „przez co takowe pokłady ciał zapalnych zaczną się rozgrzewać zwolna, a wzbudzone raz ciepło, tém bardziej rozkład wody przyspieszać będzie : zkąd następować musi (40) Mieszkańcy Islandyi wierzą temu, że jęk i mruczenie, które słyszą w swej Hekli, nic innego nie jest, tylko narzekania potępionych; a erupcye są skutkiem rozpaczy i wściekłości tych nieszczęśliwych. Buffon T. I. Preuves de la théorie de le terre Article XVI. — Pospólstwo wszędzie jest sobie podobne: ja toż samo słyszałem od mieszkańca Portici, który mię prowadził na górę Wezuwiusza. 14. 210 większe i gwałtowniejsze ogrzanie." Takowe ciepła odmiany, nieznacznemu wzmagając się stopniami, rozgrzewają te ogromne składy ciał zapalnych, i całą znajdującą się przy sobie wodę, albo rozkładają, albo zamieniają w parę; a jeżeli razem najdą kommunikacyą z morzem, jeziorem, lub znaczną jaką rzeką: rozpalenie ich, rozkład i zamiana w parę, posuną się nagle do najwyższego stopnia. Tak przysposobiona niezmierna gazu wodorodnego i pary wodnej ilość, nie mogąc się pomieścić w podziemnych lochach, trudną do opisania i zaledwie pojętą siłą na wszystkie strony rzuca się i one rozpiera, targa wszystkie przeszkody, kołysze ziemię, jej powierzchnią wzrusza i trzęsie; a natężając usiłowania swoje w miarę oporu, wszystko nakoniec łamie, rozrywa i rozrzuca, dopóki sobie na powierzchnią ziemi wolnej nie otworzy drogi; otworzywszy zaś powietrzu atmosferycznemu przystęp do owych ogromnych składów zapalnej i rozżarzonej materyi, całe wnętrzności ziemi płomieniem zapala; gdy znowu, przez większe jeszcze wzmaganie się mocy ognia, coraz bardziej natęża się i rośnie zamiana wody w parę i w gaz wodorodny: nowe częstokroć trzęsienia ziemi powstać muszą, wstrząsając jej powierzchnią w rozległych prowincyach i państwach dopóty, dopóki istoty lotne wolnej nie utorują sobie drogi do pierwszego ogólnego otworu; a znosząc i gromadząc to 211 wszystko, cokolwiek im opór czynić mogło, z niezmiernym impetem i łoskotem wyrzucają na wierzch mnóstwo ognia, wody, popiołów, ziem, kamieni, ciał roztopionych, lub w pół tylko ogniem przejętych. Zkad wypada: że pierwsze takowe gazu wodorodnego i pary wodnej do wybuchnienia usiłowania, są widoczna przyczyną trzęsienia ziemi : samo zaś wybuchnienie jest przyczyna wulkanów. Zaczém do trzęsienia ziemi dosyć jest, ażeby woda obmywająca warstwy pirytów, lub węgla ziemnego w piryt bogatego, rozłożyła się po części i dała początek gazowi wodorodnemu; do wulkanów zaś przystęp powietrza atmosferycznego jest koniecznie potrzebny. A ponieważ rzadka jest część ziemi, któraby w głębszych swoich warstwach nie miała pirytów i węgla kopalnego; dla tego też trzęsienia zdarzają się prawie wszędzie, i wulkany albo się w każdej części ziemi już najdowały, albo na przyszłość otworzyć się mogą (41). Inni, przyznając otworzenie i palenie się wulkanów mnogości węgla kopalnego, nie uznają pirytów za potrzebne do tak wielkiego skutku, twierdząc: iż za samym przystępem wody i powietrza, węgle kopalne, bez żadnej innej przyczyny zapalić się muszą, raz formując pożary powierzchowne, jeżeli wę (41) Obacz Teoryą jestestw organicznych przez Jędrzeja Śniadeckiego Roz. V. karta 122 i następne. 14* 212 giel kopalny najduje się blisko powierzchni ziemi; drugi raz rzetelne wulkany, jeżeli węgiel kopalny jest głęboko. Wulkany najduja się pospolicie w górach trapu warstowego, osobliwie zaś w górach bazaltu i wakki: palą się w nich węgle kamienne, nie zaś piryty, których w górach warstowych nie masz, alt tylko w górach pierwiastkowych najdują się warstwami: wulkany zaś nigdy jeszcze nie powstały w górach tego gatunku. Uważają oni, że piryty nigdy zapalić się nie mogą, ani same przez się, ani za przystępem wody i powietrza; na dowód czego przywodzą, iż są kopalnie, w których piryty żelazne najdują się w wielkiej obfitości, gdzie chociaż od wielu wieków górnicy pracują, nigdy jednak nie dostrzegli, aby kiedy w pirytach ogień powstał, choć tam nie zbywa na wodzie i powietrze atmosferyczne dochodzi. Piryty, bądź żelazne, bądź miedziane, wydobyte z kopalni i wystawione na wszystkie odmiany atmosfery, rozkładają się w prawdzie i formują sole witryoliczne, ale się nigdy nie zapalają. Jeżeli one najdują się pomięszane z węglami kamiennemi, nie przykładają się bynajmniej do utrzymania ognia wulkanicznego, ale tylko rozkładają się podług swej natury: siarka, którą z nich ogień wydobywa, częścią się pali, częścią się ulotnia, a niedokwas żelaza mięsza się z popiołami węgli spalonych i daje im farbę czerwoną. Siarka ulatniająca się w otworach wul 213 kanów i podkwas siarczany z nich wydobywający się, nie mogą służyć za dowód najdujących się pirytow na dnie wulkanów ; gdyż dotąd jeszcze z pewnością nie jest wiadomo, jakie są części stanowiące siarkę. Któż wié, czy jéj natura nic tworzy z tych samych pierwiastków, które wchodzą do składu chemicznego węgli kamiennych i do składu wody? (42). Ale te obadwa twierdzenia, w stosunku do naszej rzeczy uważane, są tylko na pozór sobie przeciwne: bo obadwa uznają za istotną zasadę ognia wulkanicznego rozkład wody na parę i gazy, mnogość węgla kopalnego i przystęp atmosferycznego powietrza. Jeżeli pierwsze twierdzenie utrzymuje, że woda sącząc się między pokłady warstw węgla kopalnego, podpada rozkładowi ze strony pirytów, i tym sposobem kwasoród przechodzący do związku z siarką opuszcza znaczną część materyi ciepła, które pokłady węgla kopalnego zaczyna rozgrzewać: tedy nie mówi o paleniu się pirytów płomieniem, ale o ich rozkładzie, czyli paleniu się çhemiczném. Jeżeli zaś twierdzenie drugie utrzymuje, że piryty najdują się tylko warstwami w górach pierwiastkowych; nie zaprzecza jednak, żeby się nie miały najdować i w pokładach węgli kopalnych, choćby nie w takiej obfitości; a gdy przyznaje, że siarka, którą z nich (42) Obacz rozprawę Romana Symonowicza o stanie teraźniejszym mineralogii od str. 76 do str. 83. 214 ogień wydobywa, częścią się pali, częścią się ulotnia: więc tem samem piryty przykładają się oczywiście do ognia wulkanicznego przez swój rozkład, kiedy siarka z nich wydobyta pali się, a niedokwas żelaza farbuje popioły węgla kopalnego. Cóż albowiem w samej rzeczy jest palenie? jeżeli nie rozkład ciał zapalnych, w których kwasoród opuszcza materyą ciepła, z która był złączony. Mówimy tu o rzetelnej przyczynie, która sprawuje i utrzymuje wulkany; a kiedy te obadwa twierdzenia zgadzają się na jednę i tęż samę przyczynę, jakośmy to wyżej okazali: niniejsza o inne mineralogiczne lub chemiczne niezgodności; bo wulkan raz zapalony i statecznie utrzymujący się, wszystko palić będzie, cokolwiek się najdzie w jego wnętrznościach, i wszystko albo poszarpane na części, albo zniszczone na popioły, albo roztopione na pałającą ogniem lawę, wyrzuci: i na tém jest dla nas dosyć. Jakoż skutki działań ognia wulkanicznego, są bardzo różne : czasem on ciała zapalne zupełnie rozłoży na najdrobniejsze popioły, czasem nie przepalone wyrzuci, które na nowo zapalić się mogą. Uważano to nie raz, że lawa Etny, ostudzona przez lat kilka, wystawiona na działanie powietrza i wody deszczowej, zapaliła się na nowo sama od siebie, i poczęła wyrzucać ogień z wybuchnieniem tyle gvvałtowném, że nawet sprawiła lekkie trzęsienie zie 215 mi (43) co wszelako nie dowodzi, żeby te ciała nie mogły być w wulkanie zupełnie spalone tak, jak inne; lecz że nagłe wylanie się lawy, nie dało dosyć czasu, aby takowa zapalna materya zupełnie przez ogień rozłożona została. Wszak wiemy, że chociaż ognie wulkaniczne najbardziej zależą od rozkładu wody na parę i gazy, przecież przytrafia się często, że wulkany wyrzucają obfitą wodę jeszcze nierozłożoną na swe pierwiastki ; że nawet w téj wodzie najdujące się ryby wypływają z nią na wierzch nienaruszone i niezepsute (44): bo siła pary i gazów już najdująca się w potrzebnej obfitości do zdziałania skutku, wydobywając się na powierzchnią ziemi, wszystkie inne ciała, bądź zapalne, bądź niezapalne, które jéj opór sprawują, z impetem i gwałtownością wyrzucać musi, choćby te nie były jeszcze przez ogień strawione i rozłożone. Wszystko zależy od téj przysposobionej siły, i od mniej więcej natężonego jéj stopnia. Wody mineralne gorące winne są swoje ciepło tejże samej przyczynie: to jest, żarzącym się zwolna węglom kopalnym, osobliwie gatunku iłowego. Wody te, płynąc przez ich warstwy, rozgrzewają się i wy (43)     Obacz Borelli De incendiis montis AEtnae. (44)     Dzienniki roku 1805 donoszące o podróży Humbolda, piszą: że on przy erupcyi jednego wulkanu w Peru widział wylewającą się wodę zimną, w której najdowały się ryby w wielkiej obfitości, całe i od ognia nietknięte. 216 chodzą gorące na powierzchnią ziemi; lecz gdy przez tenże sam otwór wychodzą oraz gazy powstające z rozkładu tejże samej wody : przeto rozżarzenie węgli kopalnych nie może sprawić w podobnym przypadku ani trzęsienia ziemi, ani wulkanu : coby pewnie nastąpić musiało, gdyby wody rzeczone nie miały łatwości wypłynienia na powierzchnią ziemi, gdyby razem z niemi nie wychodziły gazy z ich rozkładu pochodzące. Karlsbad, Teplitz i inne w Czechach miejsca, znane są wodami tego gatunku, gdzie wypływają z pod skał bazaltowych, i całe pasmo tych gór należy do trapu warstowego, pod którym w obfitości węgiel kamienny najduje się (45). Góry otaczające sam Karlsbad są granitowe i należą niewątpliwie do gór pierwiastkowych. Dla czego woda gorąca karlsbadzka nie w nich się musi ogrzewać, ale zapewne pochodzi z miejsca jakiegoś odległego, a w przepaści wąwozu karlsbadzkiego zbiera się tylko, daje początek gorącemu jezioru będącemu pod miastem i wyrzucającemu wodę gorącą przez kilka otworów. Wszystkie skutki w tym wielkim fenomenie natury odpowiadają zupełnie dostrzeżonym przyczynom i w miarę ich dzielności wypadać muszą. Też same węgle, które powoli tylko żarzą się w głębokości gór warstowych, dając ciepło wodom mineralnym, idące (45) Roman Symonowicz, O stanie dzisiejszym mineralogii na str. 80. 217 częstokroć aż do stopnia wody wrzącej, nie sprawują wszelako najmniejszego ziemi trzęsienia, ani tern bardziej pożaru: bo, jakośmy widzieli, para i gazy, na które się woda rozkłada, ulatują ztamtąd razem z wypływającą wodą, a powietrze atmosferyczne nie ma tam żądnego przystępu; lecz jak tylko do działań wody przyłączy się działanie powietrza atmosferycznego, też same węgle koniecznie zapalić się muszą i sprawić wielki pożar. Nie raz się to już postrzedz dało, że odkryte miny węgli kopalnych, zapaliły się same od siebie, jak tylko na ich powierzchnią zaczęła działać woda deszczowa wraz z powietrzem: w niektórych nawet miejscach od wielu lat pałają one nieustannym ogniem (46). Ale pożar, który się wznieca i utrzymuje, sprawuje tylko lekkie wyrzuty bez dalszych wulkanicznych skutków: bo węgle tam najdujące się, pokryte tylko mniéj więcej grubą gliny warstwą, nie są zbyt odległe od powierzchni ziemi; a że smoła mineralna, wytopiająca się z węgli rzeczonych, zalewa zaraz wszystkie ich rozpadliny: przeszkadza więc tern samem, iż one, w całej lub wielkiej swej massie, razem zapalić się nie mogą, i palić się tylko muszą powoli, w miarę działania powietrza, które tam nie ma żadnego przystępu przez lochy podziemne. Ta (46) W Szkocyi i we Flandryi znajdują się takowe miny. Buffon T. I. Preuves de la théorie de la terre. Art. XVI., p. 535. 218 kowe pożary, choć nie tak straszne jak w wulkanach, zostawiły jednak i zostawiają po sobie wielkie odmiany na powierzchni ziemi, paląc i topiąc inne ciała nad sobą, lub około siebie najdujące się, i dając onym wcale inną postać. Same węgle spalone zamieniły się w popioły i stanowią dziś minerał, który zowiemy łupkiem polerującym; glina łupkowa zamieniła się częścią w jaspis porcelanowy, częścią odmieniła swój kolor i nabrała twardości ; żyły i warstwy rud żelaznych, które się najdowały w górach glinianych pokrywających węgle, stopiły się zupełnie i stanowią dziś żużle. Skutki takowych pożarów ziemi, zrządzonych przez spalenie się węgli kamiennych, można widzieć po wielu miejscach w Czechach, w Saxonii, w Xięstwie bipontskiém i indziej: są zaś zupełnie podobne do tych, które dostrzedz można w palących się jeszcze teraz minach węgla kopalnego w Szkocyi i we Flandryi. Dla czego rozróżnić należy te ślady samych pożarów sprawionych przez węgle kopalne, od śladów, które w wielu miejscach zostawiły po sobie zagasłe wulkany: w pierwszych dają się tylko widzieć skutki ognia bez skutków trzęsienia ziemi; w drugich skutki trzęsienia ziemi są prawie razem połączone ze skutkami ognia. Góry wulkaniczne powiększają się na swej powierzchni przez lawy, popioły, przez skały przepalone, albo tylko połamane, przez różne minerały, które zosta 219 ły z głębokich swych siedlisk wydarte, i przez inne tym podobne kopalnie. Jużeśmy widzieli (47), że do trzęsienia ziemi dosyć jest, ażeby woda obmywająca warstwy pirytów, lub węgla kopalnego, dała początek gazowi wodorodnemu: należy nam teraz zastanowić się, dla czego taż sama przyczyna raz sprawić może przy trzęsieniu ziemi nowe otworzenie wulkanu, albo nową jego erupcyą; drugi raz samo tylko trzęsienie? — Oczywista jest, że ta różnica pochodzi od różnicy siły przyczyny działającej. W jednym i w drugim przypadku nie może nastąpić trzęsienie ziemi bez działania wody na piryty lub węgle kamienne, bez jéj rozkładu na swe pierwiastki i bez znacznego rozgrzania węgli kamiennych. W miarę obfitości gazu wodorodnego, trzęsienie ziemi następuje mniej więcej rozległe, mniej więcej w swych skutkach straszliwe, które pochodzi od rozchodzenia się tego gazu po lochach podziemnych, one powiększa, rozszerza, wstrząsa, łamie i kruszy, działając póty, póki sobie nie otworzy wolnego wyjścia w jakiémkolwiek bądź miejscu. Wszelako gaz ten nie musi się najdować w tak wielkiej obfitości, i węgle kopalne nie musza być tak daleko rozżarzone: bo gaz wychodzący na powietrze, albo się zaraz płomieniem nie zapali, albo tylko bardzo krótko palić się będzie, (47) Obacz w tejże samej rozprawie i paragrafie na str. 211. 220 jak tego mamy liczne przykłady przy trzęsienia ziemi. Aby się otworzył nowy wulkan, trzeba żeby miejsce na trzęsienie wystawione, miało kommunikacyą z znaczną massą wody, jaka np. najduje się w morzu, w wielkiém jeziorze, lub wielkiej rzece; gdyż trwałość płomienia w wulkanach zależy od tego, iżby wielka mnogość wody rozkładała się nieustannie na swe gazy i pary: co nawet w wulkanach nie zawsze się daje widzieć w równej ilości. Wszelako samo trzęsienie ziemi, bez sprawienia nowego wulkanu, lub nowej jego erupcyi, w jednej lub w kilku minutach zrządzić może najokropniejsze skutki; jego zaś rozchodzenie się podziemne da się uczuć następnie w bardzo odległych od siebie krajach, w miarę, jak najdzie podziemne lochy, choćby najmniejsze, daleko jednak idące, które nawet rozszerzyć zdoła (48). Są, którzy nie przypuszczają takich komunikacyj lochów, tylko w miejscach wulkanom przyległych: odnoszą oni przyczynę trzęsienia ziemi do samej wody deszczowej, która po długich ulewach, przecedzając się przez ziemię, dochodz i aż do warstw węgla kopalnego; z czego wnoszą: że gdy takowe deszcze spadną razem w wielu odległych od siebie krajach, np. we Włoszech, w okolicach Konstantynopola, w Ziemi siedmiogrodzkiej i w Czechach ; trzęsienia ziemi w tych krajach zdarzą (48) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 16. 221 się jednegoż czasu, lub prawie jednego: a moc ich i skutki tam będą większe, gdzie przyczyna silniej działać będzie (49). Gdy węgle kopalne są istotną przyczyną skutków tak okropnych i tak powszechnych, co palące się dotąd i zagasłe wulkany ukazują, i co niesłychanie rozległe trzęsienia ziemi dowodzą: przeto ważną jest dla nas rzeczą upewnić się, jak wielkie są w wnętrznościach ziemi składy tych ciał zapalnych i zkąd pochodzi takie ich mnóstwo? — Co do pierwszego; idąc za podziałem gór od Wernera przyjętym, dostrzegamy z opisu skał każdej tych gór klassy, że węgle kopalne najdują się w czterech pierwszych, a piąta jest zupełnie ich dziełem. W klassie gór pierwiastkowych porfir formacyi drugiej zawiera w sobie węgle kopalne (50); w klassie gór przechodowych pomiędzy wakką szarą, najdują się całe pokłady węgla kopalnego lsnącego, który daje się często widzieć nawet i w górach pierwiast (49) Roman Symonowicz, O stanie dzisiejszym mineralogii od str. 77 od str. 80. Zdanie o wodach deszczowych, jako przyczynie sprawującej trzęsienie ziemi, nie ma się rozumieć o samem zmoczeniu powierzchni przez deszcze; lecz o tym przybytku wody podziemnej, jaka się widzieć daje we wszystkich źródłach po zimie, lub wiata słotne: bo w tenczas wody podziemne tak się powiększają, jak i powierzchowne. Tenże w swéj odpowiedzi na uwagi X. Jundziłła od str. 43 do str. 45. (50) Tenże tamże na str. 112. 222 kowych (51); w klassie gór warstowych najduja się też węgle warstami naprzemian z innemi kopalnemi ciałami (52); w klassie gór napływowych najduje się węgiel brunatny, drzewo kamienne smoliste, bursztyny, czyli gummy i żywice, ą to w pokładach, rozciągających się po całych prawie dolinach (53); nareszcie klassa gór wulkanicznych jest tworem ognia, który się utrzymuje od tylu wieków za pomocą palących się węgli, a góry powiększają się na swéj powierzchni wyrzutami ciał przepalonych, roztopionych, lub tylko połamanych i pokruszonych. Możemy przeto śmiało twierdzić, że cała ziemia na swych górach i równinach prawie wszędzie podesłana jest węglem kopalnym, a to nie w jednej tylko od powierzchni odległości, lecz w różnych warstwach wyższych i głębszych. Co do drugiego: nie będzie nas zadziwiać ta niesłychana mnogość węgli w wnętrznościach ziemi najdujących się, gdy się przekonamy, że natura nad ich pomnażaniem nieustannie zdaje się działać, i w samej rzeczy działa. Rozbiór chemiczny pokazuje, że węgle kopalne i inne ziemne tłustości, nie różnią się niczem od olejów i żywic: że zatem początek ich (51) Roman Symonowicz, O stanie dzisiejszym mineralogii na stron- nicy 122. (52) Tenże tamże na str. 127. (53) Tenże tamże na str. 131. 223 musi być koniecznie roślinny i zwierzęcy; nie trzeba więc tylko dobrze rozpatrzyć się, jak ciała roślinne i zwierzęce dostają się prawie nieustannie do wnętrzności ziemi: a łatwo pojmiemy, dla czego tak wielka mnogość węgli i innych ciał zapalnych najdujemy prawie wszędzie, mniej więcej od powierzchni ziemi odległa. Oprócz że cała powierzchowna ziemi warstwa bierze swój początek od zwłok istot organicznych (54), niezliczone istot takowych mnóstwo, lub rozrobione ich części, dostają się głęboko pod ziemię. Wiemy najprzód, że w morzu najduje się niezmiernie wielka liczba istot organicznych, z których jedne odradzają się, drugie umierają: że zatem ich zwłoki osiadają na dnie morza; wiemy powtóre: że wszystkie wody powierzchnią ziemi obmywające, pochodzące od deszczów, śniegów i t. d., zbierając się do rzék, zewsząd części organiczne lub ich ułomki w znacznej obfitości aż do morza z sobą unoszą i na dnie jego składają: dodać do tego należy, że taż sama woda niesie z sobą wszystkie męty z ułomków skał i z rozpuszczenia ziemi pochodzące, wyścieła niemi dno morskie, w miarę czego dno to podnosi się zwolna i nieznacznie, kiedy wyniosła ziemi powierzchnia zniża się coraz bardziej. Tym (54) Woodward, Hist. natur. p. 136.—Buffon T. I. Preuves de la théorie de la terre. Art. VII. p. 283 et suiv.— Jędrzéj Śniadecki, Teorya istot organicznych Rozd. V. str. 119. 224 tedy sposobem zwłoki istot organicznych w morzu najdujace się i przez rzeki naniesione, musza być pokryte i zagrzebane przez namuliska cząstek nieorganicznych. Wichry gwałtowne wywracają częstokroć cale prawie lasy; trzęsienia ziemi grzebią podobnie istoty organiczne obu królestw (55); nagłe i ogromne odmiany, którym ziemia nasza kilkakrotnie już podobno uległa przez bardzo rozległe potopy i inne wydarzenia, sprawiły, że te istoty nalazły się wodą zalane. Takowe składy ciał organicznych, bądź na dnie morskiém osiadające, bądź przez gwałtowne trzęsienia przeniesione do wnętrzności ziemi, zostały w zupełnem niepodobieństwie uledz swemu zwyczajnemu rozkładowi: bo temperatura miejsc, w których osiadły, była nadto niska (56), a przystęp powietrza niepodobny: dla czego wodą zalane, wystawione były na jej tylko działanie, lub niektórych istot kopalnych w bliskości zostających. Woda najprzód wszystkie słodkie, klejowate, solne i extraktowe części w sobie rozpuszczała i unosiła; powtóre: części włókniste zwolna odmiękczała, rozrabiała, drobiła i rozpraszała, przywodząc części roślinne i zwierzęce do samych tylko olejów, żywic, siarki i tłustości, na które żadnej nie ma mocy. Takowe tedy pierwiastki żywiczne i tłuste, ostateczne zepsu (55) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 17. (56) Temperatura ta jest statecznie + 10° Reaumura. 222 tych istot organicznych w królestwie kopalném zabytki, napawały i przejmowały istoty ziemne, najdujące się w tychże samych, lub pobliskich pokładach; albo gromadząc się osobno na dnie twardem i skalistém, dały gdzieniedzie początek wodom, które wytryskując na powierzchnią ziemi, niosą z sobą te mineralne tłustości. Oto jest prawdziwy początek tak nazwanego węgla kopalnego i wszystkich tłustości ziemnych : bo, jak to na swem miejscu obaczymy, gdy dno morskie coraz bardziej podnosić się musi przez ubytek wyniosłości i rozległości lądów, których oderwane cząstki nieustannie je wyściełają: przeto po upłynieniu wielu wieków morze opuścić musi tak wysoko podniesione dno swoje i na to miejsce zalać jaką część zniżonego i zrujnowanego lądu; a zatem odkryta ziemia tem głębiej w wnętrznościach swoich mieć będzie zagrzebane węgle kopalne, im było niegdyś głębsze dno morskie, na których zwłoki istot organicznych osiadały (57); a że przy ich zepsuciu przez wodę wydobywa się z nich znaczna część siarki razem z tłustościami żywicznemi: nie dziw więc, iż we wszystkich pokładach węgla kopalnego najduje się wielka pirytów obfitość. (57) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 18.          15 226 §. VIII. JAKIE ODMIANY SPRAWUJĄ NA ZIEMI WODA, POWIETRZE I OGIEŃ? I JAK DALEKO IDĄ DZIAŁANIA ICH SKUTKI? Woda rujnuje brzegi lądów.— Woda rujnuje powierzchnią lądów.— Woda rujnuje wnętrzności lądów. — Góry i najtwardsze skały podlegają ruinie. — Przez wielorakie sposoby podnosi się dno morskie? Wyobraziwszy sobie, ile być mogło najkrócej, dzielność wody, powietrza i ognia w stanie ich poruszenia, przypatrzmy się teraz, jakie odmiany sprawują na ziemi? da się to łatwo widzieć, bo natura działa temi płynami w całej, lub bardzo wielkiej ich massie. — Na pierwsze spojrzenie postrzegamy zaraź, iż woda morska przez swe wzbieranie i opadanie, działa nieustannie na brzegi wszystkich lądów, jéj cząstki poruszone od siły słońca i xiężyca, wahają się od wschodu ku zachodowi i od równika ku biegunom; a zatem napływając na wszystkie brzegi i od nich odpływając, odrywają i unoszą z sobą drobne ich ułomki. Gdy zaś woda poruszona od słońca i xiężyca podnieść się musi koniecznie na każdym południku, na który te gwiazdy razem, lub z osobna działają; przeto tern samem daje miejsce wodzie przyległej do napłynienia od wschodu i zachodu: co sprawuje wezbranie bardzo znaczne i działanie na brzegi nierównie silniejsze (58); jej zaś następne i (58) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 19. 227 nieustanne poruszenie iść musi od wschodu ku zachodowi. Raz pozbawiona swej bezwładności woda, ulega tern bardziej wszelkim innym poruszeniom pochodzącym od bliższych przyczyn, o których mówiliśmy wyżej. Pęd powszechny stateczny od wschodu ku zachodowi (59), pędy szczególne stateczne i peryodyczne (60), poruszają nierównie silniej wodę i działają nią prawie na wszystkie brzegi lądów, będąc zwłaszcza spierane w swej dzielności przez pędy wiatrów w tym samym kierunku, rozległości i czasie idących (61). Cóż dopiero mówić o owych burzach peryodycznych i przypadkowych, ale bardzo częstych (62), podnoszących wodę do niesłychanej wysokości, w miarę natężonej siły wiatrów, które nią prawie pod obłoki miotają, odrywając od lądów nie tylko kruche i rozmoczone ziemi części, ale nawet najtwardsze skały! (63). W takim stanie poruszenia woda morska jest zmącona do tego stopnia, jak bywa woda rzeczna po wielkich i gwałtownych ulewach: czasem ona wyrzuca na brzegi (59) Obacz téj rozprawy §. V. na str. 156, 157 i 158, gdzie jest mowa o pędzie powszechnym statecznym, i notę pod licz. 2, gdzie jest mowa o przyczynie tego pędu. (60) Obacz w tejże samej rozprawie i paragrafie na str. 158, 159 i 160, tudzież tęż samę notę pod licz. 2. (61) Obacz téj rozprawy §. VI. na str. 172 i 173. (62) Obacz tamże na str. 174, tudzież notę pod licz. 11. (63) Obacz tejże rozprawy notę pod licz. 4.          15* 228 morskie piasek i inne namuliska (64), z których się formują małe wzgórki; czasem znowu niskie ziemi lądy daleko zalewa i na zawsze zatapia (65). Łatwo zatem pojąć, że wzbieranie i opadanie wody morskiej, jéj pędy stateczne i peryodyczne jéj burze gwałtowne, rujnują prawie ze wszystkich stron brzegi Jadów, i unoszą ich cząstki na duo morskie; ze to odrywanie i unoszenie cząstek lądów jest gwałtowniejsze w tenezas, gdy na nie działa woda siłą złączoną wiatrów w tym samym kierunku idących, lub wichrów, które nią miotają do niesłychanej wysokości. Prawda, że ten ubytek lądów jest bardzo powolny i nieznaczny; będąc wszelako nieustanny, lub bardzo częsty, musi koniecznie przykładać się do rujnowania i pomniejszania ich obwodów. Co działają dopiero wyliczone wody morskiej poruszenia na wszystkie brzegi lądów, mniej więcej gwałtownie, mniej więcej ustawicznie ; toż samo daje się widzieć przy ujściu wszystkich rzék w morze, które podobnie nanoszą z sobą namuliska z rozpuszczonej przez deszcze, lub tajanie śniegów ziemi, albo oderwanej przez bystre płynienie tych rzék, lub potoków zewsząd zbiegających się (66). Te namu (64) Morze bałtyckie ztąd jest sławne, iż podczas każdej burzy wyrzuca bursztyn z piaskiem i potłuczonemi konchami. (65) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 23. (66) Obacz w tej rozprawie §. V. na str. 165, 166 i 167. 229 liska osiadają przy swém ujściu w morze, lub bywają daleko uniesione za pomocą pędów i wiatrów burzliwych: przez co lądy bardzo wiele tracą na swej wyniosłości i zniżają się coraz bardziej; bo aby woda po każdej ulewie, lub roztopieniu śniegów, uniosła z sobą tak wiele mętów i cząstek ziemi, musi wprzód swym spadkiem z gór wysokich, zbieraniem się do potoków i rzék, zmywać powierzchnią ziemi i rujnować wszystkie przyległe sobie brzegi. Widzimy dzisiaj najwyższe góry ogołocone z swych warstw powierzchownych; widzimy po przyległych dolinach wcale nowe pokłady, które woda zrobiła przez naniesione piaski, żwiry, kamienie i różnego gatunku namuliska: nie można zatem wątpić, że jak woda morska przez wyż wyliczone przyczyny rujnuje nieustannie brzegi lądów, tak woda deszczowa lub śnieżna rujnuje podobnie powierzchnią tychże lądów (67). Jeżeli na brzegach i na powierzchni ziemi daje się dostrzegać bardzo widoczny lądów ubytek, woda ma jeszcze sposoby rujnowania onych nawet w ich wnętrznościach. Widzieliśmy już, jak przez parowanie wciągniona w powietrze woda, a przez wiatry zaniesiona po nad lądy i ich góry, osiada w postaci dymów i mgły, lub spada w postaci deszczów, (67) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 20. 230 śniegów i gradów (68). Woda takowa, na najwyższe miejsca zgromadzona, dwa różne co do naszej rzeczy sprawia skutki: pierwszy, o którym dopiero mówiliśmy; drugi, o którym tu mówić wypada. Woda z deszczów ulewnych, lub ze śniegów nagle roztopionych pochodząca, w większej nierównie części spływa z gór na doliny; powiększa potoki i rzeki, i robi wyż wyliczone skutki: a niniejsza jej część, przecedzając się przez powierzchne warstwy, dochodzi aż do gór wnętrzności; lecz woda, którą opuszczają na górach, dymy, mgły, deszcze powolne, śniegi zwolna topniejące, prawie cała przecedza się przez powierzchowne gór warstwy, i zbiéra się głęboko w ich wnętrznościach: mniejsza zaś nierównie część takowej wody spływa prosto na doliny i pobliższe równiny. Woda, która się dostała głęboko pod ziemię, mocą własnego ciężaru szuka dla siebie spadku; a znalazłszy najmniejsze miejsce, przez ktore do niskiej ziemi powierzchni dostać się może, wynosi z sobą powoli i nieznacznie najdrobniejsze proszki, dalej piaski i żwiry, rozszerzając sobie coraz bardziej drogę przez wypróżnianie gór, nie tylko z części kruchych i piasczystych, ale nawet kamiennych, gdy je rozpuścić zdoła. Gromadzenie się takowej wody jest powolne i nieznaczne: w niektórych (68) Obacz téj rozprawy §. V. o parowaniu wody i jéj spadku na str. 165, 166, 167 i 168. 231 miejscach przesącza się tylko, kapie drobnemi kroplami; dalej formuje podziemne małe i wielkie zdroje, zbiera się w obszerniejsze potoki i rzéki, a nawet robi wielkie jeziora, jeżeli natrafi na jaką przeszkodę , która jéj nie da na powierzchnią ziemi wypłynąć. Od takiej to przyczyny pochodzą strumienie, rzeki i jeziora podziemne, które już nie raz pracowita ciekawość odkryła; od takiej przyczyny pochodzą nieprzeliczone zdroje, które z pod wszystkich prawie gór wypływają, od takiej nareszcie pochodzą wszystkie ruiny wnętrzności ziemi, których niezliczone dają się widzieć skutki. Jeżeli woda natrafi na ziemię i skały, które ulegną powolnemu jéj działaniu, wyniosłszy za czasem, jakośmy powiedzieli, drobne proszki, piaski, żwiry, a nawet cząstki kamienne, które rozpuścić była zdolna: zrządzi tylko obszerne lochy i pieczary, osłabi fundamenta najogromniejszych skał, które straciwszy swoje podstawę, muszą się rozrywać, rozsuwać i upadać; lecz jeżeli natrafi na ciała zapalne: w miarę swéj obfitości i ilości tychże ciał, sprawi trzęsienie ziemi, otworzy nowe wulkany, lub otworzone długo utrzymywać będzie; w pierwszym zaś i drugim przypadku sprawi niesłychane ruiny, które odmienić mogą niezmierną rozległość powierzchni ziemi. Zdaje się przeto rzeczą oczywistą, iż woda w rujnowaniu obwodu, powierzchni i wnętrzności 232 ziemi, jest najpiérwszym i najpotężniejszym działaczem: powietrze zaś i ogień są tylko jéj pomocnikami. Mówiliśmy już wyżej (69), jakie odmiany sprawują na powierzchni ziemi wulkany i trzęsienia ziemi; przypatrzmy się teraz ruinom, które zrządza woda, albo sama przez swą własną siłę, albo za pomocą powietrza i ognia. — Woda działa prawie razem na powierzchnią i wnętrzności ziemi: skutki jéj powierzchowne są najwidoczniejsze na górach, które obnażając z pierwszych warstw, zostawia na nich same tylko ogromne skały, wystawione na jéj i powietrza działanie; działa ona nie mniej, jakośmy widzieli, na wnętrzności tychże gór, wypróżniając z nich łatwe do uniesienia części i osłabiając podstawę skał najogromniejszych. Na tej prawdzie oparci, łatwo pojmiemy, zkąd pochodzą tak wielkie ruiny gór, które na pierwsze spojrzenie zdają się być nieprzeżyte niezliczoném wieków upłynionych mnóstwem. Przypuściwszy najprzód, że w pierwszych początkach, albo w późniejszej jakiej ziemi rewolucyi, góry wydobywszy się z pod morza w wielkiém swém pasmie, wystawione były na działanie powietrza i ciepła atmosferycznego; musiały w nich nastąpić znaczne i liczne rozpadliny przez samo osychanie wilgoci, którą były nasycone. Powtóre: gdy te góry utraciły pierwsze swe warstwy, któremi były C69) Obacz téj Rozprawy §. VII. str. 204, 205 i 206. 233 niegdyś okryte, skały ich wystawione zostały na wielorakie zepsucie, naciągając w siebie wilgoci przez samo działanie powietrza i wody. Potrzecie: będące wilgotne, a razem pokryte po większej części śniegami, rozpadać się musiały przez natężoną moc zimna, które je rozsadzało i robiło mniej więcej znaczne rozpadliny. Poczwarte: wyniesiona z ich wnętrzności ziemia przez tak liczne zdroje, sprawiła, że ich fundamenta straciły równowagę : przez co rozpadać się musiały, a nawet potem rozsuwać się i upadać. Nareszcie: trzęsienia ziemi i siła ognia wulkanicznego najogromniejsze góry wstrząsają, łamią, wywracają i rozrzucają. Choćby jednak w takowych górach nie uformował się żaden wulkan, choćby one nie popadły gwałtownemu trzęsieniu ziemi : samo jednak nadwerężenie ich fundamentów, opartych zwłaszcza na glinie i piasku, które woda z łatwością wynosi, jest dostateczném, aby się one za czasem połamały, aby się oderwały od swéj massy i spadły na pobliskie doliny, sprawując wielorakie skutki (70): czasem albowiem zatrzymają zwyczajny bieg wody, czasem otworzą jakie wielkie podziemne jezioro, które sprawi nagłą i rozległą powódź. Słowem: im bardziej rozpatrywać się przychodzi w powszechnej ekonomii, jakiej Stwórca poddał naszego planetę; tem jaśniej widać, że lądy, choć są (70) Obacz co do tego naszą notę końca rozprawy pod licz. 21. 234 oczywiście wynioślejsze nad morze, wszelako same od siebie zniżają się za czasem, podnoszą coraz bardziej dno morskie, gotując wodzie wszelką łatwość do ich przyszłego zalania, które w pewnych, lubo w zbyt odległych od siebie epokach, nastąpić musi. Przekonani o widoczném i nieustanném rujnowaniu się lądów w ich odwodzie, powierzchni i wnętrznościach; nie rozumiejmy żeby tak wielkie odmiany być miały spusztoszeniem naszego planety: jest to owszem jego naprawa i odnowienie ; w tyra albowiem czasie, kiedy woda spierana dzielnością powietrza f ognia, przez tyle wyliczonych sposobów, psuje i rozrabia lądy teraźniejsze; z tych samych ruin tworzy zaraz i buduje nowe : co łatwo pojmiemy, zastanawiając się z pilną uwagą nad następującemi skutkami. A najprzód: w miarę jak wzbieranie i opadanie wody morskiej odrywa następnie od wszystkich brzegów miałkie ich części; jak pęd powszechny morski, sparty podobnym pędem wiatru, odrywa je od brzegów zachodnich; jak pędy peryodyczne morskie i powietrzne sprawiają tenże sam skutek na brzegach północnych i południowych; jak nawalne burze, gdziekolwiek się przytrafią, nierównie z większą mocą i gwałtownością łamią i odrywają twarde nawet skały: tak w tym samym czasie, wszystkie te małe i wielkie lądów oderwiska, w różne strony wprzód 235 unoszone i miotane, osiadają na dnie morza, i one, w miarę przybytku, podnoszą nieustannie. Powtóre: wszystkie rzeki wpływające do morza, niosąc wodę, która po każdej ulewie spłókaje powierzchnią ziemi, rwie wyniosłe brzegi, robi głębokie parowy, unosi z sobą piaski, żwiry i różnej wielkości kamienie: napełniając powoli dno morskie wszystkiemi tego gatunku ubytkami lądów, które po części u brzegów opadają, po części zaś daleko unoszone bywają. Potrzecie: wiatry gwałtowne, gdziekolwiek natrafiają na obszerne piaski, lub inne pyły, blisko morza najdujące się, siłą swego poruszenia i kierunku przenoszą one do morza, gdzie opadając, podnoszą dno jego; doświadczenie albowiem, osobliwie w Afryce i w Arabii, dało widzieć, iż te piaski bywają tak silnie od wiatrów poruszone, że w krótkim czasie wysypać mogą wysoką górę na lądzie, albo zaniesione do przyległego morza, gdziekolwiek padną, wszędzie podniosą dno jego, a nawet z czasem zrobią wysokie brodownie, które dojdą aż do powierzchni wody (71). Poczwarte: jestestwa organiczne rozradzając się w morzu i na lądach: pierwsze składają swe zwłoki prosto na dnie morskiém, drugie na powierzchni ziemi, lecz gdy woda po każdej ulewie spłókuje tę powierzchnią i unosi z sobą cokolwiek po drodze najduje: przeto zwłoki tych osta(71) Buffon T. I. Preuves de la théorie de ta terre Art. XV. p. 482. 236 tnich, bądź w całości, bądź na części rozrobione, dostać się podobnie musza do morza i osiadać na dnie jego: z pierwszych formują się niezmiernie wielkie warstwy kamienia wapiennego, z drugich obszerne pokłady węgli kopalnych (72). Aby sobie wyobrazić, jak wiele przykładają się do podniesienia dna morskiego zwłoki jestestw organicznych, dość jest przypatrzyć się niezmiernej ich mnogości w jednym przynajmniej gatunku. Zwierzęta np. które nazywamy koralami i zeofitami, żyjąc w niezliczoném mnóstwie, osobliwie w morzach południowych, stanowią kamienne, iż tak powiem, lasy, które podnosząc nieustannie dno morza, musza w przeciągu wielu wieków utworzyć nowe góry, lub nowe wyspy: i takowych wysp daje się widzieć bardzo wiele. Cóż mówić o konchach i innych owocach morskich, z których się formują niezmiernie wielkie ławy kamienia wapiennego, jak to niżej okażemy! cóż mówić o niezmiernie wielkich pokładach węgla kopalnego, który się wszędzie prawie najduje, jakośmy to już wyżej dowiedli. Zaczém oprócz namulisk z lądów teraz rujnujących się, które wszystkie na dnie morza osiadają, toż dno podnosi się bardzo wysoko przez osiadanie zwłok zwierzęcych, którym natura żyć przeznaczyła, bądź w wodzie, bądź na ziemi: grzebią się one prawie we wszystkich pokładach podnoszącego się (72) Obacz tej rozprawy §. VII. na str. 222, 223, 224 i 225. 237 dna morskiego, w miarę, jak umierają w wodzie, lub jak ich zwłoki woda z lądów do morza przenosi. Popiąte: mówiliśmy już wyżej, że trzęsienia ziemi dają się czuć podobnie na morzu jak i na lądach, a to nie tylko przy brzegach, ale nawet tam, gdzie głębokość jego nie mogła być dotąd zmierzona (73); opisaliśmy tyfony, czyli dymy powstające z pod wody w postaci ogromnego słupa (74); widzieliśmy nareszcie nowe wyspy, które wulkany usypały na dnie morza (75): wszystko to dowodzi, że i ogień przykłada się do podnoszenia dna morskiego w wielu miejscach; że ciała zapalne najdować się muszą koniecznie w pokładach tam osiadających, że nareszcie najdować się tam muszą i lochy podziemne, podobnie jak na lądach. Skutki tych ogniów, działających na dnie morza, są wiolorakie: czasem one wysypią nową wyspę, czasem od niespamiętanyeh wieków będącą zniszczą: w pierwszym jednak i w drugim przypadku dno morskie podniosą. Przez tyle więc sposobów natura niszcząc jedne lądy, tworzy zaraz drugie: bo dno morskie, nieprzestannie podnoszone, nie tylko zrównać się potrafi z ladami w swym obwodzie coraz bardziej pomniejszanemi i przerywanemi, a na swéj powierzchni nieustannie zniżanemi; (73) Obacz tejże rozprawy notę pod licz. 16. (74) Obacz tejże rozprawy §. V. na str. 164. (75) Obacz téj rozprawy notę pod licz. 14. 238 ale nadto przewyższy je kiedyś bardzo wysoko: przez co woda, która je pokrywa, przelać się musi na zrujnowane lądy. §. IX. Z TYCH ODMIAN NA POWIERZCHNI ZIEMI I NA DNIE MORZA NASTĄPIĆ MUSI PRZEMIANA LĄDÓW, CZYLI POTOP. Podług ustawy natury wszystkie istoty na zawsze trwać nie mogą.— Tej samej ustawie podlega powierzchnia ziemi. — Domniemywania niektórych geologów o przemianie ładów. — Uwaga nad temi domniemywaniami. — Na czém prawdziwie zależy przemiana lądów, czyli potop? — Aby nastąpiła przemiana lądów, czyli potop, dość jest na tej samej wodzie, którą znamy. — W ogólnym natury układzie potopy są potrzebne, — Potop juz być musiał, raz przynajmniej. Jest to odwieczna i jedna dla wszystkich istot ustawa natury, że jak w swčm utworzeniu powoli dochodzą do stopnia właściwej sobie doskonałości, tak podobnie stopniami zbliżają się do swego zepsucia i wiecznie trwać nie mogą. Daje się to bardziej widzieć w królestwie roślinnem i zwierzęcem, bo jestestwa organiczne krócej trwają i naglej przemijają; pewna jednak, że jestestwa nieorganiczne podlegają tejże samej ustawie: nikną powoli ciała kopalne, a z ich szczątków powstają nowe: taką własność odebrały ich pierwiastki z rąk twórczych, której się nigdy pozbyć nie mogą, a która zależy na nieustanném działaniu jednych na drugie. Wszystkie zatem w naturze zdarzenia, bądź pospolite, do których przyuczeni jesteśmy; bądź nadzwyczajne i zadziwia 239 jące, które przypadają rzadko, są skutkiem téj ciał własności. Jak przeto widzimy, że jestestwa organiczne rozradzają się i umierają, tak podobnie i ciała nieorganiczne mają swoje ukształcenie i zniszczenie: jak pierwsze tak i drugie rozkładają się na swe pierwiastki, zostawując po sobie następnym materyą, z której niegdyś utworzone były. Co dostrzegamy na tylu ciałach nieorganicznych w szczególności, to podobnie widzimy na całej ich massie w ogólności, ile dotąd znać możemy głębokość wnętrzności ziemi, do której potrzeba lub ciekawość ludzka przeniknąć mogła: bo nikt o tem wiedzieć nie może, jakie jest samo jądro naszej kuli, i czyli jakim podlega odmianom? wiemy tylko, że cała powierzchnia lądów odmienia się nieustannie, ścieśnia się w swym obwodzie, przerywa się w swej całości, zniża się w swéj wysokości, rujnuje się w swych wnętrznościach ; a jej rozpuszczone, lub oderwane części, dostają się do morza i podnoszą dno jego: słowem, rozrabiają się nieustannie i nikną pod wodą teraźniejsze lądy, a na ich miejsce tworzą się i powstają nowe: i takową przemianę lądów nazywamy potopem mniej więcej rozległym. Ale to powolne natury działanie, które rozrabia lądy i podnosi dno morskie, zwodzi bardzo wielu geologów: mniemają albowiem, iz jak nieznaczny jest lądów ubytek, tak podobny być powinien ich przy 240 bytek; bo gdy woda, jako ciało płynne, najdować się zawsze musi w równowadze : przeto w miarę jak się podnosi powoli i nieznacznie jéj dno, tak powoli i nieznacznie zalewać powinna dawne lądy, obok których odkrywa zaraz nowe. W dowód takowych domniemywań przywodzą oni liczne przykłady, jak wiele rzeki przyczyniają lądów przy swém ujściu, jak wiele gwałtowne burze wyrzucają piasku i namulisk na brzegi i one powiększają: co wszystko daje się widzieć na tylu miastach i osadach, które niegdyś były nad samem morzem, gdy dziś leżą opodal; na tylu portach piaskiem i namuliskami zaniesionych, od morza oddalonych i zupełnie oschłych; niektórzy nawet mniemają, że ten ubytek i przybytek dzieje się wcale porządnie, tak dalece: że ile tracą lądy na brzegach wschodnich, tyle zyskują na zachodnich (76). Aby więc nie zwodziły nas te pozorne twierdzenia, trzeba dobrze rozważyć.4 czyli ten przybytek lądów nagradza ich ubytek, i coby wreszcie nastąpić musiało, gdyby to domyślne twierdzenie okazało się być rzetelne w swym skutku? Znane przy ujściu rzek i na płaskich brzegach lądów odsypiska, nie mogą nigdy nagrodzić tego ubytku, który się nieustannie dzieje na całym obwodzie ziemi, na całej jéj powierzchni, a nawet w głębokich wnętrznościach: bo odsypiska przycźy (76) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 22. 241 niają tylko ziemi w pewnych miejscach ; bo gdziekolwiek jej przyczynią, wszędzie zrobią ląd płaski i poziomy; bo nareszcie robią takie jej pokłady, które dalszemu wody działaniu nie sprawują żadnego oporu, dając się łatwo zmywać, przerywać i unosić do morza; gdy przeciwnie: lądy nie w jednej części, ale w całym obwodzie, tracą swą rozległość, góry swą wyniosłość, twarde nawet skały upadać i kruszyć się muszą. Wszystkie takowe ubytki lądów są już dowiedzione wyżej: a zatem dość jest zastanowić się nad skutkami, aby poznać tę widoczną różnicę. Woda, rujnując nieustannie wyniosłe góry, ich ubytkiem wypełnia wszystkie doliny, wysypuje na równinach mierne pagórki, a sprawując wezbranie rzék, przenosi do morza wszystko, cokolwiek jéj sile oprzeć się nie może. Co więc przed kilku wiekami po drodze zostawia, toż samo później unosić się musi, tern gwałtowniej, im bardziej wprzód zniży wyniosłe góry: bo taż sama woda, która nie przepuściła ogromnym skałom, tern łatwiej zrujnować potrafi pogórki, które swym napływem tworzyła, które składają się z kruchej i łatwej do poruszenia materyi. Toż mówić wypada o przybytku tej ziemi, którą gwałtowne burze na jaki ląd naniosą. Trwałość takowych płaskich lądów zależy od niestatecznego wiatrów kierunku. Też same wiatry, które czasem przyczyniają płaskiego lądu, mogą 16 242 w przeciwnym swym kierunku zrujnować go i zalać, zrobić jakie wybrzeże lub golf obszerny, jak tego liczne mamy przykłady (77). Zaczem przybytek lądów płaskich nie tylko nie ochrania ziemi od jej dalszego zrujnowania, ale je owszem przyspiesza. Przypuściwszy jednak na moment, żeby przybytek po wielu miejscach płaskich lądów nagradzał tak powszechny ziemi ubytek, uważmy do jakiegoby nas doprowadziło wniosku takowe mniemanie : oto, gdy woda przez swe powolne działanie przyczynia tylko gdzieniegdzie płaskich lądów, a w tym samym czasie podnosi nieustannie dno morskie; przeto ostateczny skutek jej działania konczyćby się musiał na tern, że dno to, podniósłszy się do równości z lądami spłaszczonemi i zrujnowanemi, sprawiłoby, iż cała kula ziemska zostałaby wodą zalana: wniosek, któryby nas poprowadził do nowych w geologii romansów. Lubo zrujnowanie lądów i podnoszenie się dna morskiego jest dziełem natury bardzo powomem, zalanie jednak powierzchni ziemi i odkrycie nowej z pod wody, musi być nagłe i bardzo obszerne. Jużeśmy to jasno wytłumaczyli, przez wiele sposobów podnosi się dno morskie; jużeśmy dowiedli, że powstaje, nie tylko z ubytku lądów teraźniejszych, ale nadto z niezmiernej mnogości zwierząt, które się rozradzają i umierają w morzu, a których zwłoki formują za cza (77) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 23. 243 sem długie i ogromne skały kamienia wapiennego. Woda poruszana od tyłu przyczyn, które ją, w różne strony zwracają i gwałtownie miotają, sprawuje, iż na dnie morskiém robić się muszą nierówności, na których powstają za czasem w różnym kierunku ciągnące się gór pasma, dochodzące w wielu miejscach do powierzchni wody. Przenosząc teraz uwagę do podpadających nieustannej ruinie lądów, łatwo daje się widzieć, iż w miarę ich ubytku i rozszerzania się powierzchni wody, góry na dnie morskiém uformowane wydobywają się na wierzch i zaczynają robić liczne archipelagi w pośród największej oceanu przestrzeni. Takowe to wyspy można uważać, jak pierwszy początek nowych lądów, mających się kiedyś rozciągać w daleko większej obszernoścl niż są dzisiejsze, przez tyle wieków rujnowane. Nie można temu zaprzeczyć, żeby i na brzegach teraźniejszych nie najdowały się liczne wyspy wielkie i małe, lecz te uważać należy jak oderwiska od lądu, ktory woda coraz bardziej drobi i niszczy; nie można równie wnosić, żeby części rozrobionej ziemi osiadać miały zaraz około brzegów teraźniejszych: bo woda nieustannie od tylu przyczyn poruszana, działająca w czasie burzy i szturmów z największą siłą na dno morskie, zanieść je może zbyt daleko i zanosi, w tym zwłaszcza kierunku, w jakim idzie pęd powszechny stateczny i pędy peryodyczne: co 16* 244 się łatwo da pojąć, spoglądając na kartę ogólną naszej kuli (78)? na położenie pasma gór na lądach, i wysp na oceanie. Najwyższe Azyi góry mało co zachodzą za 30 stopień szerokości północnej; najliczniejsze na oceanie wyspy są zbliżone do tegoż położenia szerokości południowej : co prowadzi do wniosku, iż tam właśnie powstają dziś wielkie góry na dnie morza, gdzie pędy peryodyczne naprowadzają namuliska, i w takim kierunku, jaki im daje pęd powszechny stateczny; w miarę zaś, jak te góry i nierówności coraz wyżej podnosić się będą, woda coraz bardziej zalewać musi spłaszczony i zrujnowany ląd teraźniejszy, robiąc w nim wielorakie przerwiska, śródziemne morza, golfy i wybrzeża: dodajmy do tego wulkany w całej swej mocy działające; dodajmy trzęsienia ziemi często i obszernie przytrafiające się, które zdolne są zrujnować najogromniejsze skały (79): a łatwo pojmiemy, iż natura, oprócz powolnych swych działań, ma jeszcze gwałtowniejsze i powszechniejsze, przez które wyniosłe nawet lądy wkrótce zrujnować może i wystawić na zalanie; a tak z ogromnych gór zrobi tylko zwaliska i drobne wyspy, gdzie ich woda przewyższyć nie zdoła: (78) Obacz kartę powszechną kuli ziemskiej, zrobioną przez Bonne, która się najduje w pierwszym tomie Atlasu encyklopedycznego. (79) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 24. 245 w miarę czego nastąpić muszą, mniej więcej rozległe potopy, potopy mówię cząstkowe łub powszechne. Gdy nas przekonywa pilny rozbiór przyczyn i skutków, iż potop nic innego nie jest, tylko przemiana lądów, albo wyraźniej mówiąc, nagłe przelanie się wody morskiej z dawnego łożyska w nowe; przeto łatwiej pojmiemy, że do tego rzadkiego i zbyt okropnego skutku dość jest na tej samej massie wody, która napełnia morza i oceany dzisiejsze. Nie potrzeba wcale, aby jaki kometa przysporzył nowej wody naszej atmosferze, lub żeby owa przez domysł utworzona skorupa, oparta na wodzie centralnej, popadała się na części i zalana została wodą, której w pośrodku naszej kuli nikt nie widział. Pocóż się domyślać niepewnych i niepodobnych przyczyn, kiedy mamy widoczne? poco sobie wyobrażać taki potop, jaki wystawiali kommentatorowie źle rozumianych tradycyj, kiedy przyczyny i skutki w. naturze dostrzeżone powinny raczej prostować podania ludzkie i czynić je zrozumialszemi? Tu wcale nie o taki idzie potop, któryby na krótki czas zalał powierzchnią wszystkich lądów i najwyższe góry, a potem też same lądy nienaruszone i nietknięte wkrótce opuścił; lecz o taki, który być musi skutkiem powolnego i zbyt długiego natury działania, przez które wprzód rujnować się muszą i zapadać dawne lądy, kiedy w tym samym czasie podnosi się wysoko dno mor 246 skie i znagla wodę aby się przelała na zniżone i zapadłe miejsca, opuszczając wyniosłe: tu mówię nie idzie o to, aby wszystkie góry woda okryte były; lecz aby zniżone, zrujnowane, połamane, poprzerywane, uległy całkowicie zalaniu wody, albo stały się podrobionemi wyspami. Jeżeli zaś kto zarzuci, iż tak wystawione zalanie lądów nie będzie powszechne, temu niżej odpowiemy, co się ma rozumieć przez potop powszechny. Takowy potop, jaki sobie wystawiamy, zdaje się być potrzebny w ogólnym natury układzie: bo gdy na powierzchni lądów, a nawet w morzu, naznaczone jest przebywanie i rozmnażanie się jestestwom organicznym, a materya ich odżywna, przenoszona nieustannie do morza, zagrzebuje się głęboko w tylu pokładach dna jego ; zaczem przyszłoby kiedyś, iż w miarę jej straty pomniejszaćby się musiała liczba tych jestestw, a czasem wcaleby one zaginęły. Środek, który natura obiera do powrotu téj materyi, jest przemiana lądów; bo dno morskie, które ja w swych pokładach grzebie, będąc odkryte przez wodę i stawszy się nowym lądem, powraca jestestwom organicznym tę odżywną materyą przez wielorakie sposoby, o których mówiliśmy wyżej (80). Jest to smutna prawda dla szczególnych jestestw, które tylu klęs (80) Obacz tejże samej rozprawy §. VII. na str. 209, 210 i 211, tudzież powyższą naszą notę pod licz. 18. 247 kom uledz muszą, korzystna, wszelako dla ich ogółu i trwałości nieustannej. I cóż nie jest bolesne lub zasmucające spoglądając na koniec ich życia! takiej przecież ustawie przyrodzenia są poddane względem swego przemijania, od którego zależy powstawanie i rozradzanie się następnych. Dla czego nie można wątpić, że potopy, jakie sobie wyobrażamy, być już musiały, bo przyczyny, które do nich usposobiają, zaczęły działać od samego początku na powierzchnią naszej kuli. Słońce i xiężyc, przyciągając bezprzestannie wodę, sprawują jéj wzbieranie i opadanie; obrot dzienny naszej kuli i ciepło słoneczne sprawuje pęd stateczny powszechny; przemiana ciepła i zimna sprawuje pędy peryodyczne, a te przyczyny równie działając na wodę i atmosferę, dodają większej dzielności wodzie. Jak zaś dawne są przyczyny, tak dawne być muszą ich skutki. Zaczém od samego początku woda działać musiała na lądy, jak działa teraz; musiała je rujnować, jak rujnuje teraz; musiała przenosić do morza ich rozrobione części, jak przenosi teraz; musiała podnosić dno morskie, jak podnosi teraz; jestestwa organiczne musiały się rozradzać, jak się rozradzają teraz; ich zwłoki musiały być z lądów unoszone do morza i grzebać się w pokładach dna jego, jak się dzieje teraz: a zatem, kiedy dno morskie nie mogło się inaczej podnosić, tylko jak 248 się podnosi teraz; przeto gdy przyszło do stopnia swego wygórowania, woda musiała go opuścić i przelać się na zrujnowane lądy. Że się to już niewątpliwie stało raz przynajmniej, dość jest wpatrzyć się dobrze w teraźniejszy stan naszej kuli, zastanawiając się nad formą powierzchowną wszystkich gór, nad składem wewnętrznym ziemi, jak daleko znać go możemy, i nad niezmierną mnogością skamieniałych ryb, konch i innych owoców morskich, które prawie wszędzie najdujemy. §. X. DOWODY WYDOBYTE Z DZIEJÓW NATURY, KTÓRE PRZEKONYWAJĄ ŻE BYŁ POTOP: A NAJPRZÓD O POWIERZCHOWNYM GÓR KSZTAŁCIE. Jak dochodzimy największych nierówności na powierzchni ziemi? a najprzód o sposobie mierzenia głębokości morza. — O sposobie mierzenia wysokości gór. -— Czy góry sa wyższe w stosunku zbliżenia się ku równikowi? które z mierzonych dotąd są najwyższe? — Wysokość gór w porównaniu do całego obwodu kuli ziemskiej jest prawie niczém. — Góry pospolicie ciągną się pasmem na lądach, na wyspach są przerywane. - Góry różnią się między sobą wysokością.— O formie zewnętrznej gór.— O kierunku pasm wszystkich gór.— O kątach gór, które sobie nawzajem odpowiadają.* Najokazalsze nierówności ziemi są to największe głębokości morza przyrównane do gór najwynioślejszych. Głębokość oceanu bardzo jest różna, nawet w dalekiej od brzegów odległości. Są którzy utrzymują, że ocean w niektórych miejscach głęboki jest na milę; gdy jednak używany sposób do wy 249 mierzenia głębokości wody jest zawodny, przeto twierdzenie takowe mamy za niepewne (81). Pospolita jednak głębokość oceanu nie idzie dalej jak od 60 do 150 łokci: wybrzeża i cieśniny morskie są jeszcze płytsze. Powszechnie daje się dostrzegać, że im bardziej oddalać się przychodzi od brzegów, tern głębokość morza najduje się większa; wszelako to postrzeżenie nie jest bez wyjątku: bo są miejsca na oceanie bardzo od lądów odległe, gdzie się najdują rafy skaliste, albo brodownie piasczyste, które często równają się z powierzchnią wody i ciągną się bardzo daleko. Co się tycze głękokości około brzegów: można uważać jak za powszechne prawidło , iż gdzie są najwyższe skały i góry, tam morze jest najgłębsze; gdzie zaś brzegi morskie są niskie i piasczyste, albo wzgórki z piasku usypane, tam podobnie morze jest płaskie: i w tej mierze głębokość jego podobna jest do głębokości rzék wielkich, które zazwyczaj tam mają wart najgłębszy, gdzie się najdują brzegi ich wysokie (82). Lubo miara głębokości morza jest dotąd bardzo zawodna, osobliwie gdzie przychodzi mierzyć najgłębsze jego miejsca; wysokość jednak gór może być bardzo łatwo zmierzona przez prawidła jeome (81) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 25. (82) Obacz Voyage de Dampier autour du monde T. II. p. 476. et sequ. 250 tryi praktycznej, albo przez barometra (83): wszelako te dwa sposoby nie były jeszcze wszędzie użyte, i daleko jest więcej gór, których wysokości dotąd nie znamy, jak owych, które z jakąkolwiek pilnością starano się pomierzyć. Idąc przecież za świadectwami pisarzów, którzy tę rzecz z pilnością rozbierali, góry w Ameryce południowej, osobliwie w Peru najdujące się, mają być najwyższe; po nich jedni kładną góry Afryki, szczególniej zaś górę Atlas, i Góry xiężycowe; inni utrzymują, że góry Azyi, szczególniej zaś Taurus i Caucasus, są wyższe od afrykańskich, albo im równe; między górami Europy najwyższe sa Alpy, a między temi góra Biała i Ś. Gotarda (84). Niektórzy mają za rzecz pewną, że góry między zwrotnikami są najwyższe, w pasie umiarkowanym daleko niższe; a najniższe za kołami obu biegunów: tak dalece, że im bardziej przybliżamy się ku równikowi, tem wynioślejsze nierówności naleźć powinnibyśmy. Lecz aby się upewnić, jak daleko to twierdzenie może być prawdziwe, trzebaby mieć przed oczyma tablicę porównania wysokości gór, wedle ich położenia szerokości północnej i południowej; trzebaby naleźć ich miarę, używając do tego barometrów równie wyprobowanych, oraz ludzi równie umieję (83) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 26. (84) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 27. 251 tnych i równie pilnych, których doświadczeniu zaufaćby możną: bo choć jest rzeczą pewną, że ziemia bardziej jest podniesiona pod równikiem, a spłaszczona przy biegunach, to wszelako być może pomimo wyższość gór, które nie maja nic spólnego z formą ziemi, za którą wychodzą. Przeciwnie owszem (ile teraz sadzić możemy o tern ze świadectw pisarzów) pokazuje się: że góry Syryi, Arabii i Egiptu, choć nie równie bardziej zbliżone do równika, są daleko niższe od gór Kaukazu i Tauru; że nawet góry Atlasu i xiężycowe nie wyrównywają wysokością górom Armenii, podług jednych, dochodzą ich wysokości podług drugich; że góry Dalmacyi, Macedonii, Epiru i Tracyi są daleko niższe od góry Ś. Gotarda i góry Białej : zkąd idzie, że wysokość gór nie może iść w téj proporcyi, jaką systematyczni pisarze naznaczają; i choć góry Peru, najdujące się między zwrotnikami, są najwyższe w nowym świecie, wszelako góry Armenii, a nadewszystko Kaukazu i Tauru, przechodzą swą wysokością wszystkie do równika zbliżone w dawnym świecie. Ta jednak wyniosłość gór, choć bardzo wielka w naszych oczach, jest prawie niczém, jeżeli ją uważać zechcemy w stosunku do całego okręgu ziemi: bo np. góry Cimboraso i Kotopaxi, najwyższe w całem pasmie gór Peru, tak się mają do średnicy kuli ziemskiej, jak pół linii stopy paryzkiej do siedmiu 252 stóp rzeczonych: albo jak proszek na pól linii miąższy, do kuli wyrobionej, której średnica jest zbliżona do siedmiu stóp paryzkich. Przeto choć ziemia zdaje się być poprzerywana, poprzedzielana niezmierna wysokością gór, lub zbyteczną głębokością dolin; w porównaniu jednak do całego jéj obwodu, jest tylko lekko pomarszczona zbyt małemi nierównościami , które nie sprawują żadnej prawie różnicy w jéj okrągłości. Na wszystkich ladach góry ciągną się nieprzerwaném pasmem, na wyspach zdają się być poprzerywane, bo wyspy najczęściej sa to oderwiska od lądów, albo jakie wyniosłych gór wierzchy z pod wody odkryte, których dalsze pasmo, jako niższe, woda zalewa. Gdzieniegdzie nawet na morzu widać góry wychodzące z pośród wody, albo najdujące się na jakiej miernej wyspie, mające formę piramidy zupełnie okrągłej: żeglarze zowią je Piki; lecz tego gatunku góry są raczej szczyty i otwory wulkanów, które za czasem nad woda wygórowały przez wyrzucone ze środka skały i inne kopalnie; między terni znaczniejsze sa: Pik Teneryffy, największy podobno ze wszystkich takich gór; Pik Ś. Jerzego, na jednej z wysp Açores; Pik Adama na wyspie Cejlan. Wszędzie to widzieć można, iż góry bardzo się różnią wysokością między sobą: pagórki są między niemi najniższe i najrozleglejsze; dalej idą góry śred 253 niej wysokości, za któremi najdują się jeszcze wyższe góry: te oba gatunki gór są pospolicie okryte lasami, krzewami i roślinami; źródła które wydają, wypływają z pod nich w miejscach prawie najniższych; nareszcie następują dalej góry najwyższe, na których najduje się piasek, żwir, krzemienie, kamienie drobne różnego gatunku i skały niezmiernej wielkości, które czasem kryją się w obłokach. Właśnie na dole tych najwyższych gór dają się widzieć małe równiny i doliny, gdzie woda deszczowa i śnieżna zatrzymuje się, robiąc mniej więcej rozległe jeziora: skąd poczynają się rzeki, bądź prosto, bądź od źródeł, które dostają od tych jezior cedzącą się przez ziemię wodę. Forma także gór jest miejscami różna: jedne robią pasmo bardzo długie, zachowując prawie wszędzie podobną wysokość; inne są przedzielone znacznemi wyniosłościami i głębokiemi dolinami; jedne mają obwód dość regularny, inne na pierwszy rzut oka zdają się być nieregularne w swym obwodzie; czasem w pośród rozległej doliny najduje się jaka mierna góra, odosobniona od całego pobliskiego pasma. A jak widzimy wieloraką różnicę co do formy między górami, taka podobnie zachodzi i między równinami: jedne bowiem najdują się w krajach zupełnie płaskich, drugie na górach; pierwsze obfitują w ma 254 łe i wielkie rzeki; drugie są zupełnie suche i ledwie gdzie mają jaki mały strumyk wody. Co się tycze kierunku gór: ich pasma tak się z sobą łączą, że cały ląd dawny i nowy nieprzerwanie opasują i na różne przedzielają części; z tem wszystkiém trzeba dobrze pojąć, co pospolicie przyjęte zostało, że łańcuch gór na dawnym świecie ciągnie się tylko w kierunku od zachodu na wschód ; przeciwnie zaś w nowym, od północy ku południu. Rzecz jest pewna, iż poczynając od gór Gallicyi nad brzegami oceanu zachodniego, można nieprzerwanie zajść aż do Chin i nad brzegi oceanu wschodniego, nie zstępując z gór prawie nigdy. Podobnym sposobem w Afryce : począwszy od Atlasu na zachodzie, można dojść górami aż na brzegi wschodnie téj części świata. Rzecz równie pewna, że Ameryka (ile dotąd wiemy) prawie jest nieprzerwanie przedzielona ciągłem pasmem gór od północy ku południu. Trudno więc zdaje się do zrozumienia, dla czego mogła zajść tak wielka różnica w skutku pochodzącym od jednej przyczyny? ponieważ nie można wątpić, żeby góry Ameryki i góry dawnego świata nie były utworzone od jednej i tejże samej przyczyny. Lecz kto w podobnych postrzeganiach nie chce być za nadto systematycznym, łatwo dojdzie, że ten nieprzerwany ciąg gór od zachodu na wschód w dawnym, a od północy ku południu w nowym świecie, 255 jest zbyt nadciągany (85); bo choć jest rzeczą pewną, że prawie wszystkie góry łączą się z sobą, albo tylko małemi odległościami są między sobą przedzielone: wszelako kierunek ich w jedną lub drugą stronę, nie tylko nie idzie w linii prostej, ale nadto wielorako się odmienia. Ta różnica, i często odmienny kierunek pasma gór, właśnie należy do ich formy zewnętrznej: bo jakośmy widzieli, że najwyższe góry są zawsze otoczone po obu stronach mniej więcej niższemi i kończą swą rozległość na małych pagórkach, po których już następują kraje płaskie i równe; tak znowu, rozpatrując się bliżej w ich położeniu, daje się dostrzedz, że właśnie są podobne swém rozporządzeniem do bardzo regularnych dzieł fortyfikacyi. W jakimkolwiek one najdują się kierunku, wychodzą w niektórych miejscach z swego pasma i robią kąt wyskakujący, który tern będzie ostrzejszy, im dolina do góry przypierająca będzie wąższa, a góra wyższa; góry, które po nich następują, właśnie naprzeciw owego wyskakującego kąta robią inny wskakujący, który pierwszemu zupełnie odpowiada (86). Kto tylko zada sobie pracę i dobrze się wpatrzy, dostrzeże téj prawdy na każdych górach wielkich i (85) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod lice. 28. (86) Obacz dzieło Bourguet pod tytułem: Lettres philosophiques sur la formation des sels. p. 181 et 200. 256 małych, i przekona się, że wszędzie góry tak sa ułożone, że ich kąty zawsze odpowiadają sobie: co się da łatwo widzieć na dolinach mniej rozległych, gdzie razem oba kąty postrzedz można; lecz w dolinach bardzo rozległych trzeba nawyknąć do doświadczeń tego gatunku, żeby kąty odpowiadające sobie wynaleźć, ponieważ bywają bardzo od siebie oddalone, i takiemi dolinami zazwyczaj płynie niżej jeszcze werznięta jaka rzeka. Cóż tedy tę nierówność gór, te ich formę zewnętrzna, te kąty odpowiadające sobie nawzajem porobić mogło? Na to pytanie nie można jeszcze zaraz odpowiedzieć, lubo przyczyna daje sią już postrzegać: trzeba wprzód rozpatrzyć się w składzie wewnętrznym ziemi i jéj warstach, bo tym sposobem łatwiej nierównie dojdziemy do odkrycia przyczyny, której szukamy. §. XI. O SKŁADZIE WEWNĘTRZNYM ZIEMI, ILE JEST DOTĄD ZNANY. Rozbierając stan wewnętrzny ziemi na eo najbardziej pomnieć należy. — Góry są napełnione skałami wielorakiej postaci i kształtu. — Nauka mineralogii wydobyta z tej różnicy skał. — Podział skał na ich klassy. — Znamiona każdej klassy: podział skał na rodzaje i gatunki. — Znamiona drugiej i trzeciej klassy dowodzą, że ich skały uformowały się pod wodą. — Skały pierwszej klassy są podobnie tworem wody.— Uwaga nad kamieniem wapiennym téj klassy.—Toż samo dowodzą węgle kopalne najdujące się w skałach drugiej i pierwszej klassy. — Skały pierwszej klassy nie sa ostateczną podstawą, gór, i nie formuję jednego nieprzerwanego cia 257 ła z jądrem kuli ziemskiej. — Podstawy gór wielkich nie znamy: podstawa gór miernych jest glina albo piasek. — Na lądach płaskich najgłębiej kopiąc nigdzie nie naleziono skał pierwiastkowych.— Prawdziwe znamiona działań wody okazują się w wewnętrznym składzie gór i równin.— Góry, tak z swój zewnętrznej jak i wewnętrznej postaci, dowodzą że są dziełem wody.— Ważna uwaga wydobyta z tego całego rozbioru. Zastanawiającemu się nad wewnętrznym składem ziemi, trzeba pamiętać, że nasza wiadomość w tej mierze nie idzie tak daleko jakbyśmy żądali, i ściąga się tylko do powierzchownych warst, które od różnych przyczyn nie raz podobno przemienione zostały; głębsza zaś massa ziemi, jéj mówię jądro, jest dotąd nieznane: a zatem z tego, co nazywamy wewnętrznym składem, możemy tylko sadzić o przyczynach, które później ułożyły znajome nam warsty; lecz nie o owym początkowym stanie ziemi, który poprzedził wszystkie późniejsze rewolucye. Trzeba nad to uważyć, że jeżeli szukamy poznać skład wewnętrzny ziemi na jéj równinach, są one teraz okryte naniesionemi przez tyle wieków z gór mułami, piaskami, żwirem i kamieniami; a zatem wypada bardzo pilnie rozróżnić warsty, jakie zrobiła woda deszczowa, lub śnieżna, albo wulkaniczne wyrzuty, od pierwszych, jakie uformowane zostały przed rewolucyą dawniejszą i ogólniejszą. Jeżeli zaś szukać będziemy, jaki jest skład wewnętrzny gór? pamiętać znowu wypada, że te przez wielorakie przyczyny utra 17 258 ciły już w znacznej części swe pierwsze warsty, a nawet wewnątrz wielorakim gdzieniegdzie podpadły odmianom, Zaczém niespuszczając z myśli tej ważnej uwagi, przystąpmy już do rozbioru składu wewnętrznego ziemi: a najprzód przypatrzmy się dobrze wewnętrznemu gdr ułożeniu. Zapatrując się na powierzchowną gór postać, postrzegamy tylko różna ich wysokość, rozciągłość, obwód i kierunek, lecz zapuszczając się w ich wnętrzności, najdujemy dopiero wielorakie ciał kopalnych massy, pojedyncze, albo z kilku razem gatunków złożone, które pospolicie nazywamy skałami. Te wielkie massy leżą jedne na drugich pokładami i warstami, bądź poziomie, bądź pochyło, bądź prostopadle; a długość i szerokość pokładów daleko jest większa niż ich grubość. Rozbierając ciała rzeczone w ich drobnych częściach, dostrzegamy znowu: że jedne składają się z ziarn różnej wielkości, związanych między sobą mocą samego spojenia; drugie spojone są massą wcale od nich różną; w jednych części składające są prawie równe we wszystkich trzech rozmiarach i okazują postać zupełnie ziemistą; w drugich części składające są długie, cienkie, i okazują postać łupną. Wpatrując się dalej w całkowite tych skał ułożenie, zdaje się: że w jednych wszystkie części składające musiały powstać razem i o jednym czasie, drugich ukształcenie dziać się 259 musiało następnie i zwolna. W skałach łupkowatych widać bardzo wyraźne przedziały, czyli warsty poziome i równoległe; przeciwnie: w skałach niełupkowatych własność ta nie zawsze jest widoczna. Ogólnie zaś mówiąc, skały nie tylko dzielą się na warsty, ale nadto są porozpadane w wielorakich kierunkach między linią prostopadłą i poziomą: jedne zajmują bardzo wielką przestrzeń, rozciągając się daleko w swych rozmiarach głębokości, szerokości i długości: inne nie idą ciągle, ale tylko składają tu i owdzie oddzielne ławy; inne nie stanowią gór wielkich, ale tylko leżą warstami jedne na drugich; inne znowu raz formują góry wielkie, drugi raz leża warstami na obcych i różnych od siebie skałach; inne nareszcie stanowią tylko żyły między skałami różnego gatunku. Z tych i tym podobnych postrzeżeń wnieśli mineralogowie: najprzód: że massy gór, uważane w całej swej wielkości, są złożone z mniej więcej rozmaitych skał różnorodnych; powtóre: że skały mają swoje osobne gatunki, które je różnią, a ta różnica pochodzi od części zupełnie oddzielnych, słupkowatyćh, kulistych, tabliczkowatych; potrzecie: że skały jednego gatunku i tejże samej mięszaniny, choć się najdują w miejscach bardzo od siebie odległych, należą przecież do jednej i tejże samej formacyi; po czwarte: że skały najdujące się głębiej, są konie 17* 260 cznie dawniejsze od tych, które je pokrywają; popiąte: że wszystkie żyły są nierównie późniejsze od skał, w których rozpadlinach zaczęły się formować; nareszcie: że skały utworzone przez osady chemiczne, im sa ziarna grubszego, tem są dawniejsze (87). Te wnioski posłużyły geognozyi (88), iż dla jaśniejszego wyobrażenia różnicy między skałami, podzieliła je na pięć osobnych klass: w pierwszej mieszcząc skały pierwiastkowe, w drugiej przechodowe, w trzeciej warstowe, w czwartej napływowe, w piątej wulkaniczne; odnosząc do każdej takie gatunki, których charaktery, czyli znamiona, odpowiadają przyjętemu podziałowi, A lubo ten podział służy dobrze do naznaczenia różnicy między skałami, nie jest wszelako pewny do naznaczenia różnicy między górami, bo nie masz góry któraby nie była złożona mniej więcej ze skał różnorodnych, co do swej formacyi i czasu. Podług tego podziału geognosta przypatrując się górom i skałom, z których się składają, może poznać, które z nich są dawniejsze jedne od drugich : nic wszelako powiedzieć on nie zdoła o dawności ich bezwzględnej, gdyż nie ma na to znaków , po którychby mógł dojść, jak wielka liczba wieków upłynąćby mogła od stworzenia naszego (87) Roman Symonowicz, O stanie dzisiejszym mineralogii od str. 96 do str. 99. (88) Obacz co do tego naszą, notę na końcu rozprawy pod licz. 29. 261 planety, a nawet od uformowania się na jego powierzchni skał, które teraz mamy za pierwiastkowe, dla tego tylko, że dawniejszych żadnego podobno nie pozostało śladu. Zaczém lubo ten podział wprowadza wielka jasność w naukę geognozyi, wszelako użyty do układów kosmogonicznych, nic do ich pewności nie dodaje. Charaktery tych klass są następujące: w pierwszej te tylko skały mają miejsce, które, najprzód: powstały przez osady chemiczne, a między niemi te są dawniejsze, w których układ krystaliczny jest wyraźniejszy; powtóre: takowe skały nie powinny mieć w sobie najmniejszego śladu skamieniałych zabytków istot organicznych; potrzecie: służą za podstawę skałom formacyj późniejszych; poczwarte: składają się z minerałów rodzaju krzemiennego, glinianego, talkowego i wapiennego; poptałe: stanowią pasmo gór wysokich i na ich wierzchołkach widzieć się dają. Opuścimy tu kruszce i rudy, bo te nie stanowią jedynego charakteru skał pierwiastkowych, najdując się zwłaszcza we wszystkich innych klassach nierównie obficiej. Należą do klassy pierwszej: granit, gneis, kamień biały, łupek mikowy, łupek gliniasty, stary kamień wapienny, stary trap, serpentyn, porfir, sienit, łupek krzemienny, gips stary, kwarc i skała topazowa. W drugiej klassie skały są: najprzód: po części osadami chemicznemi, po 262 części mechanicznemi ; powtóre: chemiczne nie okazują ziarna krystalicznego; potrzecie: mechaniczne powstały z zepsucia i zniszczenia skał pierwiastkowych. Trzy tylko sa gatunki téj klassy: najprzód: kamień wapienny przechodowy, w którym najduja się skamieniałości koralów i zeofitów; powtóre: wakka szara, w której prócz madreporow, entrochitow i muszlów, najduje się skamieniałe drzewo i wyciski trawy z gatunku sitowia; potrzecie: trap przechodowy, do którego należy skała migdałowa i trap kulisty. W trzeciej klassie skały mają następujące charaktery czyli znamiona: najprzód: zawierają w sobie wielkie mnóstwo skamieniałości i wycisków obu królestw organicznych; powtóre: w górach skał takowych najduje się warstami węgiel kamienny; potrzecie: najduje się także sól kamienna i wypływają z pod gór źródła słone. Gatunki tej klassy są: najprzód: piaskowiec; powtóre: kamień wapienny warstowy; potrzecie: gips warstowy; poczwarte: sól kuchenna skalista; popiąte: kreda; poszóste: ruda żelazna gliniasta; posiódme: węgiel kamienny wielorakiej formacyi; poósme: trap warstowy, bazalt, wakka, tuf bazaltowy, migdałowiec warstowy, porfir łupek, kamień szary i zielony warstowy. O dwóch ostatnich klassach nie wypada tu mówić, bo one nie utworzyły się na dnie morza, lecz na powierzchni ziemi już z pod wody odkrytej. 263 Zapatrując się na znamiona drugiej i trzeciej klassy, widzimy, że skały do nich należące są oczywiście tworem wody morskiej: co utwierdzają zabytki jestestw organicznych obu królestw, które się w nich najdują. Nie będziemy tu obszernie dowodzić tak jasnej prawdy, bośmy już wyżej okazali, co są w samej rzeczy węgle kopalne (89); niżej zaś mówić nam wypadnie o niezmiernej obfitości skamieniałych zwierząt i owoców morskich (90): zwrócimy więc całą uwagę na klassę pierwszą, abyśmy lepiej poznali skład wewnętrzny skał rzeczonych ; abyśmy mówię upewnili się, do jakiej przyczyny odnieść należy ich utworzenie. Gdy wątpić nie można, że wszystkie ciała złożonę układają się i rozkładają podług jednych praw fizycznych, którym podlegają ich pierwiastki; przeto skutki w ich powstawaniu i niknieniu zależą od jednych przyczyn, a różnica musi być odniesiona do większej lub mniejszej siły, z jaką działa taż sama przyczyna. Poczynając od tej niezawodnej prawdy, postrzeżemy: że skały należące do klassy pierwszej musiały powstać tym samym sposobem i z takiej samej materyi, jak i z jakiej materyi powstawały skały (89) Obacz téj rozprawy §. VII. od str. 222 do str. 225, tudzież noty powyższe pod licz. 17 i 18 do tejże samej materyi służące. _ (90) Obacz niżej téj rozprawy §. XII tudzież noty pod licz. 33, 34 i 35. 264 klassy drugiej i trzeciej tegoż samego gatunku: co najlepiej da się pojąć w przykładach. Kamień np. wapienny sprawiedliwie umieścili mineralogowie we wszystkich trzech klassach; a lubo na moment wątpić nie można, że każdej klassy gatunek rzeczony utworzył się z tejże samej materyi, bo z każdego otrzymać można wapno, jakie otrzymujemy ze skorup zwierząt morskich : przecież różnica między formacyami tego kamienia jest bardzo widoczna, nie tylko co do koloru, ale nawet co do ziarna, które w pierwszej klassie zdaje się być kryształem podobnym do soli lub cukru, jak widzimy na marmurze di massa carara, na tym, który wydobywano na wyspie Paros i w tylu innych miejscach; gdy przeciwnie kamień wapienny warstowy zdaje się być tylko osada mechaniczna zlepioną z samych skorup konch morskich. Zapewne siła, która uformowała kamień rzeczony we wszystkich trzech klassach, była taż sama; ale czas, przez który działała; ilość wody, a nadewszystko stopień jéj ciepła różny; przymięszanie się różnych części i tyle innych okoliczności, których dociec trudno, sprawiły: że taż sama materya nie była jednako wyrobiona, a zatem nie utworzyła się na równie doskonałą skałę w swym gatunku: co się daje Widzieć na różnicy innych marmurów, kamienia wapiennego warstowego, i kredy. 265 Postępując od tego najprostszego przykładu dostrzegamy podobnych i na innych skałach: bo chociaż między znamionami skał warstowych najwidoczniejsze jest to, że się w nich najdują zabytki zwłok istot organicznych obu królestw; wszelako też same zabytki dają się widzieć w skałach przechodowych, a nawet i w skałach pierwiastkowych, gdzie choć dotąd nie dostrzeżono wyraźnego śladu skamieniałych części zwierzęcych, naleziono wszelako węgle kopalne. Wakka szara zamyka w sobie pokłady węgła rzeczonego lsnącego (91), jak to widzieć można przy Gera w Saxonii. Węgiel tego gatunku najduje się nawet w górach pierwiastkowych: Co podobnie widzieć można przy Kengsberg w Norwegii; w górach porfirowych po wielu miejscach najduje się także węgiel kopalny. Któż może upewnić, czyliby go nie naleziono i między innemi skałami téj samej klassy? Choć więc nie można zaprzeczyć, iż skały pierwiastkowe koniecznie różne są od skał przechodowych i warstowych; choć w ich składzie wewnętrznym nie dostrzeżono najmniejszego śladu zwłok istot organicznych: przecież nalazłszy tam węgle kopalne, trzeba przyznać, że lubo te skały są różne od innych, dla tego, że się poformowały z osad chemicznych; nie muszą one wszelako być (91) Roman Symonowicz, O stanie teraźniejszym mineralogii na stronnicy 122 i 112. 266 dawniejsze od materyi odżywnej, która jest pierwiastkiem węgla kopalnego. Mineralogowie, troskliwi o utrzymanie swoich epok, które przypuszczają za konieczne do utworzenia naszego planety; a przez które chcieliby nawet uporządkować chronologią powstania gór wszystkich, twierdzą: że węgiel ten nie bierze początku od jestestw organicznych, lecz że był prosto przez naturę w swe warstwy utworzonym wprzód, nim jeszcze powstało królestwo roślinne, a to podobnie jak inne skały z osad chemicznych uformowane. Na dowód tego mniemania przywodzą oni, że w takich węglach najdują się małe żyły kwarcu; że zapalone nie dają zapachu smoły mineralnej jaki dają inne najdujące się w skałach warstowych. Ta jednak nauka nie daje się pojąć i zrozumieć: bo któż był zdolny odkryć tę tak osobliwą w naturze tajemnicę, żeby jedne węgle należały do materyi odżywnej, drugie do materyi nieodżywnej. Łatwo się zgodzić na to, iż węgle w górach pierwiastkowych nalezione, należą do nierównie wcześniejszej formacyi tak, jak i kamień wapienny; trudno jednak przystać, żeby jednego skutku różna być miała przyczyna, osobliwie co do materyi z której skutek powstał. Widzimy zatem, że skały pierwiastkowe są dziełem wody jak innych dwóch klass, i że się nie różnią w swém powstaniu, tylko większą lub mniejszą wieków odległością i doskonalszą 267 formacyą. Dla tego téż teraźniejsza geognozya jedne i też same mineralne ciała dobrze rozróżnia przez samą tylko odległość czasu co do ich formacyi, nazywając one kamieniem wapiennym starym, trapem starym, gipsem starym; zkąd wnieść wypada: że i węgiel kopalny, naleziony w górach przechodowych lub pierwiastkowych, jest stary, ale nie różny od późniejszych co do swej materyi zapalnej, którą bierze z rozkładu jestestw organicznych. Takich trzymając się prawideł, można równie nazwać trap przechodowy średnim, a trap warstowy nowym, i tak podobnie inne skały, które się najdują we wszystkich trzech klassach : a tym sposobem będziemy mieli ezyste wyobrażenie o dziełach natury, która zawsze w swych przyczynach i skutkach postępuje podług jednych praw fizycznych. Ani nas to powinno zastanawiać, iż w węglach, o które idzie, najdują się małe żyły kwarcu: bo kwarc, naleziony w skałach pierwiastkowych, najduje się podobnie między skałami dwóch klass późniejszych, najduje się w żyłach i tworzy się na nowo, w tych nawet minach, zkąd go zupełnie wybrano (92). Granit także jest wielorakiej formacyi: raz się on najduje niezmiernie grubemi ławami, napełniając góry aż po ich szczyty, drugi raz leży warstami; raz jest podstawą innych (92) Valmond Bomarc. Dictionnaire d'Histoire naturelle. Article Quarz. 268 skał, drugi raz opiera się na nich i najduje inną dla siebie podstawę; raz jest ziarna bardzo grubego, drugi raz drobnego: a któż wié, czyli się nie tworzy podobnie jak kwarc nawet za naszych czasów (93)? Mniemanie, że granit, albo wszystkie razem pierwiastkowe skały, służą za podstawę najwyższym górom, a zatém muszą być oparte na samem jądrze naszej kuli i składać z niem jedno nieprzerwane ciało, należy podobnie do domysłów, które rozważmy ciekawości zaspokoić nie potrafią. Najlepiej się o tem przekonamy, gdy poznawszy już układ gór w ich wnętrznościach, i zbliżywszy się myślą aż do ich podstawy, przypatrzymy się jeszcze wewnętrznemu ziemi ułożeniu w krajach najbardziej zniżonych, których powierzchnia równa się prawie z powierzchnią wody morskiej; ztamtąd albowiem spoglądając na najwyższe góry osądzić dopiero zdołamy, co pewnego wiedzieć można o ich podstawie, i jak daleko jeszcze najdujemy się od jądra ziemi, czyli od owych pokładów, które woda szanowała i swem działaniem nie naruszyła. Góry wielkie składają się ze skał mniej więcej ogromnych: są to, iż tak powiem góry oparte na górach; co łatwo każdemu w oczy wpaść mogło, jeżeli kiedy spoglądał na skały, których grubość dochodziła do kilkuset stóp wysokości, a które leżą (93) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 30. 269 na kilku jeszcze podobnie wysokich. Lecz te ogromne góry, ukrywając swe szczyty w chmurach, kryją oraz swą podstawę albo w morzu, albo w dolinach, które względem niskich krajów i powierzchni morza mogą się jeszcze nazywać wysokiemi górami. Wstępując znowu w najgłębsze miny, mniej jeszcze ciekawość naszą zaspokoić potrafimy: nie tylko albowiem żadne z nich nie dochodzą aż do podstawy gór wielkich, ale nadto nie idą tak głęboko, jakbyśmy sobie życzyli; zaczém możemy tam jakkolwiek poznać wewnętrzny stan góry, ale nigdy nie poznamy, ani się zbliżymy do samego jądra kuli ziemskiej. Wiemy już pewnie, że niektóre góry przechodzą swą wysokością powierzchnią morza przeszło na 3000 sążni; gdy najgłębsze miny ręką ludzką, lub od natury udziałane, nie dochodzą pół mili na głębokość (94). I cóż nam w téj mierze pozostaje, abyśmy się do prawdy zbliżyć mogli? Oto wziąć pod uwagę takie góry i skały, których, jako mało wyniosłych, podstawę odkryćbyśmy mogli. Buffon przypatrywał się takim miernym górom (95), i wszędzie prawie nalazł, że skały ich opierały się albo na glinie, albo na piasku; wysokie nawet góry nie mają równie ogromnych warst, jakie sobie dopiero wyobraziliśmy: (94) Buffon T. I. Preuves de la théorie de la terre. Art. IX., p. 317. (95) Tenże tamże Article VII, p. 259. 270 w wielu miejscach widzieć tam można ławy kamienia oparte na piasku lub glinie, a pod taka warsta ziemi kruchej zaczynającą się drugą ławę kamienia litego, która także ma podobną pierwszej podstawę: i taką to właśnie okazują postać góry Krzemieńca. Jeżeli zatem góry mierne, których podstawę dostrzedz można dowodzą, że ich skały opierają się na ziemi kruchej i lekkiej: czemuż nie mają być podobne podstawy skał w górach najogromniejszych? Niezmierna wysokość ich pokładów nie zdaje się innej wymagać podpory: bo doświadczenie i to pokazuje, że warsta kamienia nierównie grubszego leży na kamieniu nierównie cieńszym, a ten znowu opiera się na piasku lub glinie: dodajmy do tego obszerne groty, które za czasem woda podziemna wypróżniła, i które pospolicie najduja się pod skałami gór wielkich; a przekonamy się, że nawet skały bardzo ogromne nie potrzebują innej podstawy nad piasek i glinę (96). Abyśmy wszelako tę geologiczną kwestyą ostatecznie załatwili i przekonali się, że o podstawie gór najwyższych nic pewnego wnosić, ani domyślać się nie można; przypatrzmy się już pokładom warst na lądzie, najbardziej do powierzchni wody zbliżonym , jaki się daje widzieć w Holandyi. — W Amsterdamie kopano studnię na 232 stóp głęboką, któ (96) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 31. 271 réj warsty opisał Varennius (97); w téj studni naleziono od 95 stóp warstę piasku zmięszanego z konchami morskiemi grubą na 4 stopy: co jest znakiem niezaprzeczonym, że tam dno morskie było niegdyś głębiej na 99 stóp od teraźniejszej powierzchni ziemi; gdy ta warsta minęła, kopano drugą głęboką na 102 stóp, gdzie nie naleziono tylko litą glinę; poczém kopano na 31 stóp głęboko w samym piasku, a nie mogac się dokopać wody, zaprzestano daremnej pracy. Żałować wypada, że robota przedsięwzięta z potrzeby, nie była dalej ciągnięta przez samę ciekawość, gdyż rzadko się trafia, aby kopiąc w gruncie tak niskim aż do 232 stóp, nie można było natrafić na wodę; lecz pominąwszy dno morskie, którego głębokość przy Amsterdamie w samym nawet porcie, nie przechodzi 60 stóp, naleziono się już niżej morza o 172 stóp; mimo czego nie dokopano się tam granitu, ani żadnej skały pierwiastkowej, ale tylko gliny, piasku i owoców morskich. Niechże sobie teraz każdy wystawi w myśli, jaka jest wysokość gór szwajcarskich i tyrolskich w porównaniu do powierzchni ziemi około Amsterdamu, która się prawie równa z powierzchnia wody morskiej; niech do téj wysokości gór rzeczonych doda 232 stóp głębokości studni o której mowa: a dopiero niech wnosi, co rozsądnie twierdzić można o pod (97) Varennius Geographia generalis p. 46. 272 stawie skał najgłębszych, najdujących się w górach najwyższych. Zaiste jeżeli góry sa najpewniejszym kluczem całej teoryi ziemi, jak mówi Bourguet (98); tedy aby je poznać we wszystkich względach, nie należy spuszczać z oczu składu wewnętrznego ziemi na najniższych równinach, bo warsty powierzchowne takowych równin mogą się uważać jak najniższe gór miernych i najwyższych; a ponieważ wysokość każdej góry rachować się zwykła od powierzchni morza: przeto pierwsza warsta ziemi, która jest równa z powierzchnią wody morskiej, jest równoległa z ostatnią warstą każdej góry: cóż mówić o owej, która będzie niżej o 232 stóp od powierzchni morza, albo jeszcze głębiej? Jeżeli więc takowa warsta nie okazuje żadnego śladu skał pierwiastkowych, ale owszem ślad oczywisty działań wody: musi zatem być bardzo jeszcze odległa od owego jądra ziemi, o którem wszyscy geologowie piszą swoim sposobem, choć go żaden nie zna : je dni tam mieszczą ogień, drudzy wodę, inni kwarc nazywając go skałą żywą, inni granit, inni nareszcie tworzą go ze wszystkich bez braku skał klassy pierwiastkowej. Nas wcale nie zatrudnia żaden układ kosmogoniczny, szukamy tylko w wnętrznościach ziemi, jak (98) Lettres philosophiques sur la formation des sels p. 181 et 200. 273 daleko iść mogą skutki dzielności wody, bądź na górach , bądź na równinach: i w tym względzie najbardziej nas zastanawia ułożenie wszystkich warst, gdziekolwiek one nie były wzruszone, lub przewrócone przez wulkany i przez trzęsienie ziemi; wielorakie gatunki tych warst i ich położenie; nareszcie oczywiste ślady, że warsty rzeczone porobiły się z namułów rozpuszczonych i z piasków rozrzedzonych przez wodę. Co się tycze ich położenia: to się daje widzieć równie na dolinach jak i na górach : warsty te są poziome na równinach, a schylone nieco na górach, w stosunku pochyłości pierwszej podstawy, na której osiadły. Widać zatem, że one uformowały się przez wodę; że gatunki rozpuszczonych namułów powoli nanoszone, zrobiły ich wysokość nierówną i odmienność w warstach. Co się tycze téj warst odmienności, pokazuje się dalej : że ciała cięższe często osiadły na lżejszych, jako to: kamienie wapienne, murmury i inne podobne, na piaskach, iłach i glinach: co znowu dowodzi, że choć warsty rzeczone utworzone zostały przez wodę; przecież ich materya nie była razem rozpuszczona, bo cięższe ciała opadłyby niżej; lecz w miarę jaką materyę woda naniosła, taka wprzód na jéj dnie osiadała: i tym sposobem nalazły się ciała cięższe na lżejszych. Lecz co najbardziej przekonywa, że te warsty utworzone zostały z materyi rozpuszczonej przez wodę: oto, że w nich zrobiły się doskonale 18 274 wyciski ciał morskich, jako to: ryb, konch i tym podobnych. Nie można zatem wątpić, że warsty poziome ziemi, które dotąd znamy, są dziełem wody; że woda nie rozpuściła tych wszystkich materyj razem, ale tylko częściami; że je rozpuszczała w miarę, jak się jej dostawały z dawnych lądów, lub jak się gromadziły razem z tylu zwłok zwierzęcych i roślinnych, które żyją i umierają w morzu: dla tego też podług tej miary porobiły się warsty i zyskały swe położenie tak, że często wypadło cięższym zostać na lżejszych. Jak się zaś układała postać naszego planety w początkach jego utworzenia, to nie jest przedmiotem naszych badań; pojmujemy tylko, że przyczyny, które odrywają cząstki lądów teraźniejszych, odrywały je od lądów przeszłych; rzeki dawne niosły do morza swe namuliska, jak niosą teraźniejsze; zwierzęta morskie rozradzały się i umierały, jak się rozradzają i umierają teraz; zwłoki jestestw organicznych obu królestw dostawały się do morza, jak się dostają teraz. Z takich tedy rozrobionych części lądów, z namułów rzék, ze zwłok zwierząt i roślin, musiały się poformować osobne materye, musiały następnie osiadać na dnie morza i robić stósowne do swego gatunku warsty; a że te warsty w swem osiadaniu nie miały innego porządku, tylko czas, w którym ich materya naniesioną została, widać to oczywiście, 275 gdyż owoce morskie i węgle kopalne najdują się w niższych i wyższych warstach. Jeżeli, jak widzimy, woda poformowała wielorakie warsty na równinach i na wszystkich górach, idzie dalej; że woda dała im nawet powierzchowna postać i owe kąty, o których mówiliśmy wyżej: co łatwo da się pojąć (99). Przypomnijmy tylko sobie, cośmy powiedzieli o naturze owego wody morskiej poruszenia, które nazwaliśmy pędami wielorakiego gatunku, pochodzącemi od różnych przyczyn: jako to, pęd powszechny stateczny, pędy szczególne stateczne, pędy peryodyczne, pędy odmienne i niestateczne (100), wszystkie wszelako podobne do biegu rzék; a łatwo pojmiemy, że jak rzeki pod naszemi oczyma robią na swych brzegach takowe kąty wyskakujące i wskakujące, które jedne w drugie prosto wpadają; tak i pędy morskie porobiły podobne kąty między górami, które niegdyś były prawdziwemi ich brzegami. Z osiadających na dnie morskiém namulisk, tudzież ze zwłok obu organicznych królestw, powstawały tam za czasem niezmiernie wielkie nierówności; pędy morskie wpływając między te nierówności, dały im formę powierzchowną, dały kąty tyle razy rzeczone; do czego mała bardzo przeszkoda, na którą natrafiła woda pły (99) Obacz w powyższym §. X. na str. 253 i 254. (100) Obacz téj rozprawy powyższy §, V. na str. 156—160 i notę pod licz. 2, tudzież §. VI. na str. 172 i 173. 18* 276 nąca, stać się mogła przyczyna, jeżeli była zdolna dać zwrot wartowi ; jak to widzimy na rzekach, gdzie mała tama, lub wielki kamień, zwrócić może wodę i uformuje nowe, jak mówią, kolano. Góry zatém są ważnym dowodem, że wszystkie teraźniejsze lądy były niegdyś pod woda, ile gdy dziś nawet też same pędy morskie mają podobną kierowność i podobne jej zwracanie się kątowe w wielu miejscach: bo jednakich skutków jedna i taż sama być musi przyczyna. Zakończmy już ten długi rozbiór następującą uwagą: przez ileż to wieków lądy dzisiejsze musiały być dnem morskiém, nim woda, działająca zawsze podług jednych i tychże samych praw fizycznych, zdołała je podnieść do takiej wysokości i uformować na nich tak wielkie góry, które teraz już pewnie nie są tyle wysokie, ile były zaraz po potopie, czyli po owej przemianie łożyska wody morskiej! Ponieważ woda działa tak powszechnie na nasze lądy teraz, więc podobnie działać musiała na przeszłe; ponieważ teraźniejsze zniżanie się lądów i zmniejszanie w swym obwodzie jest prawie niedostrzeżone, więc musiało być podobne i w owych, których już dziś nie masz. Takie są po większej części dzieła natury; odległe ich skutki mało kogo zastanawiają, nagła dopiero przemiana przestrasza nieszczęśliwych jéj świadków, którzy nie pojmowali nawet, przez wiele wieków gotowała natura ten okropny wypadek. Któż porachuje owe drobne 277 proszki, które po każdej ulewie swym namułem wodę farbują? a przecież to są prawdziwe części powierzchni ziemi, które woda z sobą unosi; tem bardziej, kto zastanowi się nad owém drobnem odrywaniem ziemi od wszystkich brzegów, które sprawują codzienne przyczyny wyż od nas wyliczone? Takowe przyczyny, których skutki nie zaraz dają się dostrzedz, mało kogo zastanawiają. Abyśmy więc choć po części pojąć mogli, jak to drobne, lecz nieustanne działanie, jest wielkie w swych skutkach; przypatrzmy się przynajmniej tym niezmiernym warstom i górom, które się poformowały z samych zwłok zwierząt i owoców morskich. §. XII. O        NIEZMIERNEJ WIELOŚCI SKAMIENIAŁYCH RYB, KONCH I        INNYCH OWOCÓW MORSKICH, KTÓRE WSZĘDZIE NAJ DUJEMY. Mniemania dawnych o skamieniałych owocach morskich aż do końca siedmnastcgo wieku. — Jak to mniemanie stało się powszechńem od poczatku ośmnastego wieku.— Skamieniałe owoce morskie najdują sie wszędzie na powierzchni ziemi i w głębokich jej warstach.— Gdzieniegdzie są zachowane w swéj świeżości, gdzieniegdzie skamieniałe.— W jak wielkiej mnogości najdują się te owoce morskie?— Dla czego najduje się ich tak wielka mnogość. — Do czego nas doprowadza wiadomość, jak głęboko w ziemi najduja się owoce morskie. Od dawna postrzegano, tak na powierzchni ziemi, jako i w wewnętrznych jej warstach, skamieniałe konchy, ryby i inne owoce morskie, ile o tem wiedzieć 278 możemy ze świadectwa starożytnych pisarzów (101); wnoszono nawet dobrze, iż one były bez wątpienia tejże samej natury, jakie dziś najdujemy w morzu: że zatem najdowały się w ziemi opuszczonej niegdyś przez morze. Lecz zaniedbanie ciągłych w tej mierze postrzegań sprawiło za czasem, iż nawet fdozofowie uważali takowe skamieniałości za igrzyska natury, jak gdyby jej dzieła mogły być brane za igraszki dziecinne bez żadnego celu i przyczyny. Ta gruba niewiadomość tak była powszechna, że prawie żaden z uczonych nie miał ochoty dochodzić, zkąd się mogły wziąć te skamieniałe owoce. Dopiero ku końcu szesnastego wieku Bernard Palissy (102), garncarz z professyi, nie umiejący po łacinie ni po grecku, a zatem nie mogący naleźć tych postrzeżeń w dawnych pisarzach, pierwszy odkrył na nowo tę prawdę, i śmiał utrzymywać przeciw filozofom owego wieku : że konchy i ryby kopalne nie były żadném igrzyskiem natury, lecz prawdziwemi zwłokami owych konch i ryb, które niegdyś żywe najdowały się w morzu, a których gatunki dotąd najduja (101) Conchulas, arenas, buccinas, calculos varie infectos frequenti solo, quibusdam etiam in montibus reperiri, certain signum maris alluvione eos coopertos locos volunt. Herodotus, Plato, Strabo, Seneca, Tertullianus, Plutarchus, Ovidius et alii. Dausqui w dziele pod tytułem: Terra et aqua p. 7. Jego świadectwo przytaczamy, jako oszczędzające liczne z przytoczonych pisarzów cytacye. (102) Obacz l'Histoire de V Académie des sciences l' an 1720, p. 5. 279 się jeszcze; ze zatem w miejscu, gdzie je wykopują teraz, były złożone przez wodę morską, która się tam niegdyś najdowała; że nareszcie ryby i inne zwierzęta morskie dały figury kamieniom przez swe wyciski. Takowe postrzeżenie, odkryte i dowiedzione przez jednego garncarza, długo nie nalazło żadnego poparcia, i dopiero na początku ośmnastego wieku niektórzy ciekawi dzieł natury badacze zaczęli korzystać z tak ważnych twierdzeń Palissego; lecz jak powszechnie bywa, iż każda nowość, lub, odnowiona prawda najduje swych przeciwników; tak równie i ta materya nalazła pisarzów, którzy, nie chcąc jéj dopuścić, okryli się śmiesznością przez najniezgrabniejsze domysły, jakiemi ją odpierali (103). Trudno wprawdzie pojąć, jak pisarze, uchodzący w swym czasie za filozofów, mogli mieć tak liche wyobrażenia o rzeczy, która dziś każdemu prawie wpada w oczy. Ale cóż są nasze umiejętności bez pilnego wpatrywania się w działania natury! a że częściej wolimy domyślać się, jak śledzić jéj dzieła w widocznych skutkach: przeto często bardzo nie dostrzegamy prawd ważnych, choć one są najbliżej naszych oczów. Musimy więc tu w krótkości przynajmniej powtórzyć to, co już w wielu dziełach bardzo dokładnie okazane było: że te owoce morskie nie są tak rzadkie do nalezienia, jak wyrzucone pod jakim domem skorupy ostryg, bo się najdują (103) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 32. 280 wszędzie na powierzchni ziemi, gdzie ona ocalała jeszcze, i nie została okryta późniejszemi po potopie odmianami; ze się najduja wszędzie w wnętrznościach ziemi , mniej więcej głęboko, gdziekolwiek tylko zadano sobie pracę dobrze rozpoznać wszystkie warsty; że się najdują w swym pierwiastkowym stanie, albo już skamieniałe; że się najdują w takiej obfitości, iż niemi sa napełnione bardzo grube warsty i bardzo daleko nieprzerwanem pasmem ciągnące się; że się najduja w kamieniach mniej więcej twardych; że nareszcie te kamienie, w których się najduja, poformowały się z ich rozdrobionego prochu: jako to, marmur, kamień wapienny, marglel, kreda i t. d. Co do pierwszej prawdy: najlepiej nas oświecić mogą podróże do wielu krajów odbyte, gdzie ta materya nie uszła badania ciekawych pisarzów, choć często nieoswojonych z prawidłami historyi naturalnej, i nie mogących rozpoznać tych morskich owoców, chyba dochowanych w zupełnej całości i zadziwiających przez swą formę. Z ich tedy opisów przekonać się można: że konchy i inne owoce morskie najdują się prawie wszędzie na powierzchni ziemi, gdzie je tylko ciekawe oko śledzić chciało; najduja się we wszystkich częściach świata, na dolinach i na najwyższych górach; najdują się jak gdyby przypadkiem porozrzucane, lub utkwione w wielkich kamieniach, a to w takiej obfitości i rozległości miejsc, w tylu różnych 281 gatunkach, w tylu bardzo odległych od morza krajach, w miejscach od ludzi nie zamieszkanych i oddalonych od dróg publicznych, iż nikomu nie jest trudno naleźć je i przekonać się o rzetelności świadectw tylu pisarzów (104). Nie tylko zaś one najdują się na powierzchni ziemi, dają się także widzieć w jej warstach mniej więcej głębokich: tak dalece, że jenaleziono na 45, 63, 72, 75, na 100, 200 i na 1000 stóp głęboko, osobliwie w górach wysokich; i prawie nie ma przykładu, aby gdziekolwiek kopiąc głębokie studnie lubexaminując warsty głębokiej jakiej miny, albo przypatrując się skałom jakiej bardzo wysokiej góry, nie natrafiono raz, lub kilka razy, na takie warsty, w których się najdują konchy skamieniałe i inne owoce morskie. Te owoce morskie czasem są zachowane w swej zupełnej świeżości, czasem już skamieniałe, wedle tego, jak się najdują w warstach mogących je zachować w stanie pierwszym, lub udzielić im swej materyi kamiennej. W wielu miejscach odkryto mnogość konch niezmienionych w swéj formie, składzie, lustrze, i farbie : ttik dalece, że położywszy obok takąż sarnę konchę morską, trudno było rozeznać, która z morza, a która z ziemi wydobyta została; wiele z nich tak doskonale zachowały się, że w niektórych naleziono perły, albo nowo małe konchy rosnące dopiero na sko (104) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 33. 282 rupach swych matek. Wiadomo jest, że ryba, którą zowią Purpura, należy także do gatunku konch morskich, i ma język długi na końcu kościany, oraz tak ostry, że nim przewierca inne konchy, ponieważ żywi się przez ten sposób mięsem zasklepionych w swych skorupach zwierząt; takie więc przewiercone konchy nalezione były w ziemi po wielu miejscach: co dowodzi, że te konchy zawierały w sobie owe zwierzęta, któremi dawne purpury żywiły się niegdyś, jak się żywią teraźniejsze (105). Zbiór konch skamieniałych i obróconych w jeden prawie kamień, tak jest wielki, że przechodzi wiarę. Reaumur nalazł ich warstę około Touraine (106)? o sześćdziesiąt mil od morza, który całą massę wyrachował do 130,680,000 łokci kubicznych, a jego rachunek był tylko wzięty stosownie do prac rolniczych owej okolicy, gdzie tych konch używano do uprawy ziemi, i nie kopano głębiej, jak tylko na 18 stóp. Taka rozległość warsty konch skamieniałych, wyrachowana na jedném miejscu, najduje się w niezliczonych innych i po wszystkich krajach, gdziekol wiek są długie pasma marmurów, kamienia wapiennego, marglu i kredy; albowiem te wyliczone gatunki nic innego nie są, tylko massa prochów z rozrobio (105) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 34. (106) Obacz l' Histoire de l'Académie des sciences l'an 1720 p. 5 et sequ. 283 nych przez wodę konch i innych owoców morskich, które osiadając na dnie morza, wzięły za czasem twardość sobie przyzwoitą: o czém wątpić nie można, bo nie tylko konchy, albo ich ułomki, najdują się w wyż wyliczonych gatunkach kamieni; ale nadto marmur, kamień wapienny, margiel i kreda tak się burza od serwaseru, jak i konchy, a woda wapienna przez samę infuzyą naciąga z wapna tegoż samego smaku, jaki dają zepsute konchy, lub ryby morskie. Chociaż zaś nie we wszystkich marmurach i kamieniach wapiennych najdują się konchy, ztad wszelako wnosić nie można, żeby one z innej materyi uformowane były; lecz że jakiś sok wygryzający wprzód zniszczył formę konch, nim one mogły skamienieć: bo te marmury i kamienie wapienne tak się burzą od serwaseru, jak i owe, w których się konchy najdują. Są, którzy tak daleko wyprowadzają początek skał od téj jednej przyczyny, że tylko same granity od nich wyjmują, nie najdując w nich żadnego śladu konch, ani ich materyj. Taka jednak skamieniałych konch mnogość mniej nas dziwić będzie, gdy zważymy dobrze okoliczności, których tu opuścić nie wypada. Najprzód: że konchy wszelkiego gatunku bardzo łatwo rozmnażają się w prędkim czasie, co widać na niezmiernej ich obfitości w każdym gatunku. Wielkiej ich płodności można wziąć przykład z ostryg : w jednym dniu i w jednem miejscu pospolicie łowią je do kilkunastu sążni; 284 skały, od których je odrywać przychodzi, w krótkim czasie bardzo się pomniejszą, i zdawać się będzie że już wszystkie wyłowione zostały; jednak na przyszły rok najdzie się w tém samém miejscu podobna ich mnogość, jaka była przeszłego roku, i nie można nawet postrzedz, żeby ich w roku przeszłym tyle ubyło: a choć ich tak wiele corocznie łowią, nigdy jednak rodzaj onych w tém samém miejscu nie zaginał; o mnogości zaś koralów i zeofitów mówiliśmy wyżej, iż się z ich rodzaju formują na dnie morza całe prawie lasy, które woda morska przerabia za czasem na obszerne wyspy. Powtóre: że konchy sa tejże samej natury co i kamienie, a zatem łatwiej nierównie nad wszystkie inne ciała skamienieć mogą, gdy się najdą w rozpuszczonej kamienistej materyi; a ponieważ konchy kopalne są prawdziwemi zwłokami konch morskich, przez tyle wieków na dnie morza pozostałych: nie masz więc nic dziwnego, że się z nich poformowały tak Wysokie i tak rozległe warsty, całe góry i wyspy; widzimy bowiem niezmierną obfitość konch w marmurach, kamieniach wapiennych, w marglu i kredzie ; najdujemy niemi napełnione długie pagórki i bardzo wielkie góry, ciągnące się zbyt długiem pasmem: te konchy najdują się tam w całości, lub w częściach, które można rozpoznać, i zajmują prawie większą połowę całej massy rzeczonych kamieni. Ale to nie jest jeszcze dosyć do wyobrażenia ich mnogości: bo 283 jakośmy wyżej namienili, marmur, kamień wapienny, kreda i margiel, sa uformowane z prochu zepsutych konch i rozrobionych przez wodę; co pokazuje daleko jeszcze większą massę tych owoców morskich, niż się wydawać może na pierwszy rzut oka. Dowody zaś tego twierdzenia, oprócz powyższych, są bardzo łatwe, bo konchy morskie, prosto spalone, dadzą takież same wapno, jakie daje kamień wapienny wszelkiego gatunku i formacyi (107). Zakończmy już tę materyą bardzo ważną uwagą, z której można wielkie uzyskać światło co do naszej rzeczy. Wedle świadectw najlepszych badaczów dzieł natury, konchy kopalne najdują się po wielu miejscach głęboko aż na 1000 stóp: co pokazuje, że w owych miejscach dno morskie było niegdyś tak głęboko; idzie zatem, iż z czasem podniosło się do 1000 stóp, a z niém woda, tak głęboko niegdyś będąca, wygórowała podobnie. Prawda, że Buffon za innemi uważa, iż takowa głębokość najduje się tylko w górach, gdzie postrzeżono skamieniałe konchy albo w skałach na samym dole góry, albo w minach: głębokość więc najwyższych gór nie zrobiłaby podobnej głębokości na równinie, lub w górach bardzo miernych; wszelako można się tu zastanowić: jak długiego trzeba było czasu, żeby tak wysokie góry, pod któremi się najdują konchy, podniosły się do takiej wysokości, (107) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 35. 286 jak w ich proporcya musiało się podnosić całe dno morskie? Pospolita jednak jest na wszystkich równinach i dolinach, ze tam konchy dadzą się naleźć od 100 do 200 stop głęboko: każdy więc pojmie, że te wszystkie warsty, które je na 200 stóp przykrywają, uformowały się z namulisk dawnych niegdyś lądów. Gdybyśmy przeto w wielu miejscach naleźć mogli dokładny rachunek głębokości warst, w których się najdują konchy i inne owoce morskie; mielibyśmy widoczniejsze dowody, jak były niskie lądy, na których teraz mieszkamy, będąc jeszcze dnem morskiém, i jak wysoko podniosły się za czasem. Ale do tego trzebaby lepiej znać ziemię w jéj wnętrznościach, niż ja dotąd znamy: to jest, nierównie głębiej, z dokładnym opisem wszystkich jej warst; bo jak nas doświadczenie uczy, owoce morskie nie w jednej tylko warstwie naleźć można: są one bardzo blisko powierzchni ziemi i bardzo głęboko, ile woda, podnosząc nieustannie dno morskie, przykrywała ich zwłoki, w miarę, jak się rozradzały i umierały. §. XIII. PORÓWNANIE STANU TERAŹNIEJSZEGO, W JAKIM SIĘ NAJDUJE DNO MORSKIE, ZE STANEM ZIEMI, NA KTÓREJ MIESZKAMY. Przez jakie sposoby poznano dno morskie? — Dno morskie jest zupełnie podobne do powierzchni ziemi. — Skutki pochodzące od 287 nierówności dna morskiego. — Ważny wniosek z tego, co się dotąd powiedziało. Gdy najpewniej dojść można, co woda niegdyś działała na naszych lądach w ówczas, kiedy one były dnem morskiém, z tego, co działa na dnie teraźniejszego morza; przeto dobrze jest zwrócić jeszcze uwagę na morze i poznać dno jego, abyśmy się tern lepiej przekonali, ze skutki od jednej przyczyny pochodzące nie mogą się w niczém od siebie różnić. Jesteśmy zapewnieni przez świadectwa najdoskonalszych żeglarzów, iż na dnie morza najdują się podobne nierówności, jak i na powierzchni ziemi: najdują się tam mówię padoły, równiny, pagórki i bardzo wielkie góry. Sposób, którym tego żeglarze doszli, jest dwojaki: starali się oni mierzyć głębią morza w bardzo wielu miejscach, i naleźli, że nie jest wszędzie jednaka; spuszczali na dno morskie umiejętnych nurków, którzy upewnili, że tam najduja się nierówności znacznie wysokie, otoczone skałami, i że w dolinach morza daleko jest zimniej jak po górach. Podług tych doświadczeń pokazuje się prawie ogólnie: że głębokość morza powiększa się w miarę oddalenia jego od, brzegów, jakośmy to już wyżej powiedzieli. Tej różnej głębokości morza są nawet karty żeglarskie, które dokładnie wytykają w wielu miejscach haki, rafy, brodownie, często tak wysokie, że prawie dochodzą powierzchni wody, albo nią są mało okryte. 288 Około haków i raf, podobnie jak i około wysp, morze prawie wszędzie jest głębokie; około brodowni piasczystych jest zawsze płaskie, tak jak na brzegach, gdzie są piaski albo wzgórki z nich usypane. Co się tycze gatunków dna morskiego: nie mamy innych w téj mierze dowodów prócz zeznania umiejętnych nurków (108): nie można więc o tem z dokładnością mówić, jakby sobie życzyć wypadało; wiemy tylko, iż w niektórych miejscach najdują się wielkie muły, błota, które są tak głęboko rozrzedzone, że na nich kotwica żadnym sposobem chwycić się nie może: zapewne są to namuliska rzék, które woda w owém miejscu składa; albo oderwiska drobnych cząstek od lądów, które woda, długo poruszając i przenosząc, do tego stopnia rozrzedziła, aby je gwałtowne burze na przeznaczone przyszłym lądom miejsce łatwiej unieść mogły; indziej najdują się piaski zupełnie podobne do tych, które znamy na lądach: mają one też same odmiany w kolorze, tęż sarnę grubość ziarna; indziej znowu natrafić można na wielkie kupy zebranych razem konch, madreporów, korali i wszelkich innych morskich owoców, które zaczynają zrastać się razem i brać formę kamienia; dalej postrzedz można ułomki kamienia i wielką mnogość rozdrobionego zwiru; indziej natrafiać (108) Voyage de Dampier autour du monde T. II, p. 476 et sequ. Buffon T.I. Preuves de la théorie de la terre. Art. XIII. 289 przychodzi na wielkie ławy już uformowanego marmuru lub jakiego innego kamienia. Choć więc wszystkich drobnych okoliczności nie znamy, z tego jednak cośmy przytoczyli, a co jest niewątpliwie pewne, każdy wniesie: że dno morskie jest zupełnie podobne i jednakowo uformowanej jak powierzchnia ziemi, na której mieszkamy ; ponieważ tam najduja się też same gatunki ciał kopalnych, które najdujemy na powierzchni lub w bliskich warstach ziemi. Jak w ziemi naleźliśmy niezliczone zwłoki różnych owoców morskich, świeżo dochowanych lub skamieniałych: tak podobie najdujemy je na dnie morza; jak w ziemi najdujemy wielkie góry marmurów, kamienia wapiennego i podobnych innych: tak i w morzu najdujemy one jednako uformowane, jednako położone, jednako rozciągające się. Dobrze zatem zważywszy, każdy przekonać się musi: że część kuli ziemskiej odkryta z pod wody, podobna jest zupełnie do owej, która woda okrywa, bądź przez skład, bądź przez zmieszanie tychże samych materyj, bądź przez nierówność powierzchni. Od téj nierówności dna morskiego pochodzą różne pędy szczególne: bo każdy to łatwo pojmie, że gdyby dno morskie było zupełnie równe, woda nie miałaby innego kierunku, prócz który jej daje pęd powszechny stateczny od wschodu ku zachodowi, lub pędy peryodyczne od obu biegunów i naprzemian, tudzież, który zrządzić mogą gwałtowne i niestateczne 19 290 wiatry; lecz choć pierwsze i najstateczniejsze poruszenie wody zaczyna się od wschodu, musi wszelako woda odmieniać swą drogę, ile razy natrafi na położenie górzyste, które jej pierwszy kierunek zwróci i da taki, jak sa położone góry, między które wpłynie. Ani się więc można dziwić tylu odmiennym zwrotom pędów morskich, bo ta odmienność stosować się musi do położenia gór, które dla tylu różnych przyczyn poruszających wodę, musi się najdować w wielorakim kierunku. I tak właśnie widzimy na wszystkich lądach , że to gór położenie nigdy nie idzie w prostej linii, ani jest zbyt ciągłe w jedną lub drugą stronę. A że dwa tylko pędy, tak w wodzie jak i na powietrzu, najregularniej panują, to jest pęd powszechny stateczny i pędy peryodyczne; przeto też najwięcej mamy gór, których położenie było wystawione na działanie tych pędów: co się zaś tycze ich konturnów, czyli obwodu mniej więcej regularnego, to już jest okazane, że pochodzą od działania tychże samych pędów. Zważywszy zatem skład wewnętrzny wszystkich gór, zważywszy ich powierzchowną formę, osobliwie co do kątów wyskakujących i wskakujących, tak regularnie odpowiadających sobie; trudno nie przyznać, że lądy, na których teraz mieszkamy, były dawniej pod wodą; a jeżeli lądy dzisiejsze były niegdyś dnem morskiém, nie można znowu na moment wątpić, że na ich miejscu najdowały się inne, na które wo 291 da podobnie działała i one psuła jak działa na dzisiejsze i one psuje; zkad dalej wypada: że musiał być niegdyś mniej więcej powszechny potop, który sprawił przemianę łożyska wody morskiej ; że nawet kiedyś nastąpi inny, w nieznanym od nikogo peryodzie czasu, który na nowo odmieni postać powierzchni ziemi. Nie znamy teraz, ani znać możemy owego pierwiastkowego stanu powierzchni naszego planety: wszystko co na nim widzimy jest późniejszem natury dziełem: insze morza, insze lądy, insze góry, insze doliny, insze rzeki; i nie może być nic lekkomyślniejszego, jak tworzyć układy o początku świata przez same domniemywania, kiedy nawet pierwiastkowy stan powierzchni ziemi nie jest nam więcej znany. Co na nim woda mogła kiedyś odmienić, to odmienia pod naszemi oczyma; co mogły wulkany i trzęsienia ziemi niegdyś zrządzić, to się przytrafia za naszych czasów. Budowa powierzchowna ziemi jest dziełem wody w swéj całości, a w małych bardzo cząstkach nierównie późniejszem dziełem ognia, który wszelako uważać należy jak skutek wielkich dzieł wody. Przenosząc uwagę do wnętrzności ziemi, wyznać podobnie musimy, że co tylko dotąd znamy, jest dziełem wody, prócz skutków, jakie sprawują wulkany i trzęsienia ziemi ; ale oraz i to prawda, że nie znamy tak 19* 292 daleko wnętrzności ziemi, żebyśmy mogli zapewnić się, jak głęboko idą, dzieła wody, i jaki jest stan kuli ziemskiej, gdzie jéj woda przez swe ustawiczne działania nie przemieniła. Zaczém z tego, co dotąd wiemy, wnieść tylko można: że choć potop jest dzieło natury bardzo krótkie i nagłe skutki przynoszące; przysposobienia jednak do tej okropnej klęski są tak długie i tak powoli idące, że nikt nie jest w stanie wyrachować powrotu przemiany lądów, jak np. może być wyrachowany powrót jakiego komety. Lądy teraźniejsze muszą wprzód przez czas długi pomniejszać się w swej rozległości, i równie długo zniżać się na swéj wysokości; dno morskie w tym samym czasu przeciągu musi się wypełniać i podnosić do takiej wysokości, żeby woda łatwo przewyższyć mogła zrujnowane lądy; skały wielkich i małych gór muszą wprzód długo być wypróżniane od biegu wód podziemnych, muszą za czasem upadać albo przez nadwerężenie ich fundamentów, albo przez trzęsienie ziemi, gdy w tym samym przeciągu czasu góry na dnie morza podnosić się będą coraz wyżej za pomocą przyczyn tyle razy od nas wspomnionych. Wszystko się to dzieje nieustannie, a zatem skutek musi kiedyś nastąpić, bo przyczyna działająca jest zawsze taż sama i równie dzielna.      293 §. XIV. WAŻNE TRUDNOŚCI PRZECIW NASZYM TWIERDZENIOM O POTOPACH, WYDOBYTE Z UKŁADÓW KOSMOGONICZNYCH. ROZWIĄZANIE TYCH TRUDNOŚCI. Podług nauki kosmogonistów, ziemia w początku swego stworzenia była wodą okryta.— Stworzona zaś została w rościeku.— Tym rościekiem była woda. — Gdzie się podziała ta niezmierna wody mnogość? — Zarzuty przeciw naszym twierdzeniom wydobyte z téj nauki.—Te zarzuty wymagają odpowiedzi.—Nie odpieramy wszystkich układów kosmogonicznych, jako nie należących do naszego przedmiotu. — Żaden układ kosmogoniczny nie sprzeciwia się naszym twierdzeniom. — Dowody niezaprzeczone spustoszenia lądów teraźniejszych. — O skałach napływowych. — O przybytku płaskich ładów przy ujściu rzék wielkich.— O ubytku obwodu lądów. — Lądy na których mieszkamy, powstały z ruin dawnych lądów. — Dowodzą tego skały warstowe. — Dowodzą tego skały przechodowc i pierwiastkowe.—Wnioski ostateczne, wydobyte z dowodów powyższych. — Dla czego lądów teraźniejszych nie można odnieść do czasu stworzenia kuli ziemskiej.—Wrzynanie się wody morskiej w dno własne nie ocala lądów od ich dalszego spustoszenia. Lubo nam się zdaje, że przez rozbiór składu zewnętrznego i wewnętrznego kuli ziemskiej okazaliśmy do przekonania, iż lądy na których mieszkamy, są zupełnie dziełem wody i były niegdyś dnem morskiém; a zatem oparci na powyższych prawdach wnieśliśmy dalej, iż być musiał raz przynajmniej potop mniej więcej powszechny, albo owa nagła przemiana łożyska wody morskiej z jednego miejsca w drugie: nie możemy jednak przemilczeć, iż przeciwko naszym twierdzeniom zachodzą jeszcze bardzo ważne trudności, które rozwiązać i ułatwić trzeba koniecznie, nim do 294 dalszych postąpimy wniosków. Może albowiem nie jeden z najskromniejszymi w domysły kosmogonistami powiedzieć, że choć lady, na których mieszkamy, okazują postać powierzchowną zupełnie podobną do postaci dna morskiego ; choć w swym zewnętrznym i wewnętrznym składzie, dochowały tyle śladów swego utworzenia się i długiego przebywania pod wodą: to wszelako nie dowodzi, żeby były nowe, lub żeby się najdowały na innem od pierwszych miejscu; lecz że w początku stworzenia naszego planety, cała jego powierzchnia długo była wodą zalana; że ta woda działając bezprzestannie na dno, które okrywała, zrobiła za czasem te nierówności, lub zrobione w wcześniejszych jeszcze epokach stworzenia (109), znacznie powiększyła, dając onym taką postać zewnętrzną i wewnętrzną, jaką dziś widzimy na tylu małych i wielkich górach, na tylu odmiennych równinach i dolinach. Gdyby na poparcie tego kosmogonicznego wniosku żadnych innych nie było dowodów, sama figura kuli ziemskiej przekonywa każdego, że ona koniecznie utworzyła się z materyi płynnej, lub że przynajmniej zewnętrzna jej skorupa uformowała się z materyi rozpuszczonej w rościeku; a gdy cała kula ziemska, lub przynajmniej jej powierzchowna skorupa, do której właśnie należą wszystkie góry i wszystkie ciała kopalne nam dotąd znane, powstała koniecznie w ro (109) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 36. 295 ścieku; musiał się on najdować w niezmiernie wielkiej obfitości pod ówczas, musiał zajmować niezmiernie wielka miejsca rozległość, kiedy był zdolny rozpuścić w sobie tyle materyi aż po stopień formowania z niej kryształów i robienia osad chemicznych, z których powstała tak ogromna bryła naszego planety. Że bez takiego rościeku nie mogły powstać ciała mineralne, że z niego, w miarę swego formowania się opadały, pokazuje to ich postać krystaliczna, w jednych zupełnie, w drugich mniej więcej foremna; bo każdą krystalizacyą musi koniecznie poprzedzić rozpuszczenie materyi, z której kryształ ma się formować. Dowodzi toż samo położenie ciał kopalnych jednych na drugich, powolne zmniejszanie się ziarn krystalicznych, nieznaczny przechód i zmiana skał jednego gatunku na inny: jako to, granitu w gneis, gneisu w łupek mikowy; zamknięcie minerałów jednych w drugich, ich zmięszanie, gdzie wszelako zachowany jest cały układ osad chemicznych. Jakiej natury mógł być ten rościek, do którego należy odnieść skutki powyższe? Kosmogonista, lubo nie był świadkiem stworzenia, dochodząc jednak przyczyny ze skutków, a biorąc pod ścisłe badanie całą naturę, nie najdzie powszechniejszego działacza nad cieplik, który wszelako dwojakim sposobem rozpuszcza inne ciała: raz sam bezpośrednie łącząc się z niemi, drugi raz za pomocą wody. Porównywając zatem 296 wszystkie charaktery ciał uformowanych bezpośrednie przez ogień, z charakterami ciał uformowanych przez wodę, okaże się: iż tym rościekiem, którego Stwórca użył do utworzenia kuli ziemskiej, była niewątpliwie woda; bo najprzód: ten silny działacz natury formuje dotąd kryształy nowe; powtóre: najdujemy wodę w krysztale górnym, w selenicie, w geodach ametystowych, w rudzie żelaza gliniastej, którą zowią kamieniem orlim, w soli kuchennej skalistej; trudno zaś pojąć, jakim sposobem te ciała kopalne mogłyby w sobie zawierać wodę gdyby przez ogień uformowane były (110). Można przeto mieć za rzecz pewną, że wszystkie ciała kopalne, składające twardą skorupę naszej kuli, były wprzód rozpuszczone przez wodę, że połączone siłą powinowactwa, opadały i formowały pokłady różnej natury i nazwisk; że zatem w początku tworzenia się naszego planety, woda oblewała go na około bardzo wysoko, nawet po nad najwyższemi gór szczytami. Jest to nauka bardzo starożytna (111), której pospolicie trzymają się dotąd najrozsądniejsi kosmogoniści. Ale gdzież się podziała tak wielka massa wody, i jak się mogła zmniejszyć aż po odkrycie lądów, na których mieszkamy? Jest to zapytanie trudniejsze nierównie do rozwiązania niż pierwsze : wszelako byle (110) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 37. (111) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 38. 297 tylko wolno było domyślać się, kosmogonista rozwiązać go potrafi. Grzebać wodę w pośrodku naszej kuli, jest to domysł od dwóch wieków wyszarzany (112); przypuściwszy atoli, że ten rościek służył do tworzonia się globu ziemskiego, można go śmiało wypotrzebować na samo dzieło stworzenia, twierdząc, że część bardzo znaczna przerobiła się na ciało mineralne, bądź krystalizowane, bądź niekrystalizowane ; bo woda jest ciałem istotnie do ich składu wchodzącem, a massa jéj, która weszła do samego tylko składu chemicznege ciał rzeczonych, wynosić ma przynajmniej jedna dwunastą część ciężaru całej kuli ziemskiej; część największą wody zabrała atmosfera, nowo podówczas uformowana; część bardzo wielka weszła nareszcie do składu ciał organicznych. Ktoby zaś wątpił, żeby te przyczyny mogły zmniejszyć massę wody do tej ilości, w jakiej się najduje dzisiaj; temu kosmogonista odpowie: iż jest rzeczą dowodliwą, jakoby komety zbliżywszy się do kuli ziemskiej, zabrały i uniosły wielką część jej atmosfery, a zatem i wody, która się tam najdowała; na jéj zaś miejsce postąpiła inna w atmosferę dla zreparowania tej straty: a tym sposobem odkryła lądy, na których teraz mieszkamy (113). Ten tedy rościek, w którym się układała nasza kula, (112) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 39. (113) Myśl bardzo sprawiedliwa w wkładzie kosmogonicznym : bo kiedy Whiston w niedostatku wody do zalania całej kuli 298 nie będąc więcej potrzebny w tak wielkiej obfitości, mógł być przeniesiony z naszego planety na innego. Wytłumaczywszy dzieło stworzenia aż po odkrycie lądów z pod wody i dowiódłszy, że się uformowały pod wodą ze wszystkieuii górami, równinami i dolinami, ze wszystkiemi warstami i pokładami, jakie najdujemy w górach i po równinach; nie trudno będzie pojąć, że postać zewnętrzna i wewnętrzna wszystkich lądów, musi okazywać widoczne ślady ich długiego przebywania pod wodą, choćby ich ona później nie przerabiała, nie zatapiała, nie odkrywała nowych na miejsce dawniej zrujnowanych i zalanych: bo na cóż odnosić to do późniejszych rewolucyj, co widocznie jest skutkiem pierwszego ziemi stworzenia? Przypuszczenie owszem tylu odmian z zupełnem uformowaniem nowych lądów i przerabianiem ich powierzchownej skorupy, ma postać nieustannej kreacyi ; albo co na jedno wychodzi, nieustannego rujnowania i odnawiania powierzchni ziemi, do czego trzeba znowu przypuścić kilka już wydarzonych potopów, czyli przelania się wody z jednego łożyska w drugie: co rodzi największą trudność w wyszukiwaniu przyczyn fizycznych mogących zrządzać takowe wydarzenia. Nie jestże podobniéj, że raczej woda przez ziemskiej, musiał jéj pożyczyć od przechodzącego pod ówezas komety, należało aby drugi kosmogonista, któremu się jej zdawało za nadto, udzielił nawzajem jakiemu innemu komecie. 299 swe nieustanne poruszanie, któremu podlega, wrzyna się coraz głębiej w dno morskie; a w miarę tego coraz więcej odkrywa, podnosi i przysparza powierzchni lądów, które podnosząc się coraz wyżej nad powierzchnią wody, coraz więcej osychają, twardnieją, i opierają się tak lekkiemu wody działaniu, jakie pochodzi od jéj poruszenia w morzu, i od deszczów lub topnienia śniegów na powierzchni lądów (114). Wszystkie te trdności, lubo wprawdzie biorą początek z domysłów kosmogonicznych, są wszelako bardzo ważne, jako wydobyte z gruntownego zastanowienia się nad składem wewnętrznym i zewnętrznym naszej kuli, ile go dotąd poznać mogło oświeconych mineralogów oko, opartych zwłaszcza na doświadczeniach chemii i fizyki. Lubo więc będziemy musieli powtórzyć naszedowody, trzeba jednak odpowiedzieć na te trudności w sposób daleki od polemicznych szermierstw, z uszanowaniem mówię należnem prawdzie i tak ważnemu przedmiotowi. Być może, iż każda nauka o ziemi potrzebuje zaczynać się od przypuszczenia jakiego kosmogonicznego układu, jeżeli nie względem budowy całego świata, (114) De Lille utrzymuje więcej, bo twierdzi, że wody nieustannie ubywa, że lądy coraz bardziej osychają, że nareszcie przyjdzie do tego, iż woda zupełnie wyschnie: i to będzie znakiem ostatecznej zgrzybiałości naszego planety. Pracował on 30 lat nad odkryciem téj kosmogonicznéj myśli, jak sam o tem powiadaj lecz nie zyskał takich czytelników, 300 tedy przynajmniej względem stworzenia naszego planety; być może iż takowe kosmogoniczne przypuszczenia wprowadzają porządek i jasność w tę naukę : żadna albowiem nauka fizyczna nie może się obejść bez przypuszczeń, które przyzwoicie użyte, posłużyły nie raz do odkrycia prawd bardzo ważnych. Dla czego, lubo w każdym podobnym układzie mowa jest o domysłach, mniej więcej pozornych, mniej więcej opartych na zastosowaniu postrzeżonych skutków; przecież nie mamy potrzeby odpierać takowych domysłów, ani układów; bo nie potrzebujemy zgadywać tajemnicy stworzenia; zgadzamy się zaś ze wszystkimi kosmogonistami na to, że cały świat, tem bardziej kula ziemska była niegdyś stworzona. Zaczem w jakikolwiek sposób ta kula utworzoną została, czy ona powstała z materyi przez się płynnej, czy jéj materya była wprzód rozpuszczona w rościeku; czy tym rościekiem był bezpośrednie cieplik, albo złączony z wodą; czy nareszcie prócz wody najdował się tam jaki inny płyn, którego teraz jeszcze nie znamy (115): wszystko to dla nas jest rzeczą obojętną, wszystko na jedno wychodzi; gdyż żadne domysły o stworzeniu naszego planety, nie mogą w niczém nadwerę którzyby osądzili za rzecz godna odpowiedzieć na jego uwidzenia, któremi napełnił 7 tomów in 8vo majori pod tytułem: Histoire philosophique du monde primitifs (115) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 40. 301 żyć prawd powyższych, wydobytych z postrzeżenia tylu widocznych skutków, które przez swe niezaprzeczone znamiona okazują, że są daleko późniejszym wypadkiem od pierwszego stworzenia kuli ziemskiej. Pozwoliwszy atoli na moment, że nasza kula utworzyła się z materyi rozpuszczonej przez wodę; że jakimkolwiek bądź sposobem, choć go nie pojmujemy, pozbyła się zbytku tego rościeku i zyskała pierwszy raz lady wygórowane nad powierzchnią morza: nie wypada wszelako wnosić, żeby te lądy były wiecznie trwałe i nie podlegały zepsuciu. Należy albowiem pamiętać, iż kula ziemska, będąc oblana woda w swych dolinach, otoczona na około atmosfera, należąc do liczby planet układu słonecznego, robiąc dzienny obrot około swej osi, a roczny około słońca: wystawioną natychmiast została na nieustanne działanie wody, powietrza i ciał niebieskich tegoż samego układu, w szczególności zaś xiężyca i słońca. Dla czego, jakakolwiek formę uzyskały jej lądy wydobywszy się raz pierwszy z pod wody, na ich brzegi woda poruszona od przyczyn tyle razy już przywiedzionych, zaczęła działać tak dawno, jak dawno jest słońce i xiężyc, jak dawno jest atmosfera, która ja otacza, jak dawny jest obrot dzienny ziemi około swej osi; na ich znowu powierzchnią zaczęła równie działać woda deszczowa i śnieżna: a tak od najwcześniejszych początków lądy te musiały podlegać ubyt 302 kowi w swym obwodzie, na całej powierzchni, a nawet w wnętrznościach gór mniej więcej wysokich; dodajmy do tego cośmy powiedzieli wyżej o skutkach (116), które zrządzać muszą ciała zapalne, najdujące się w pokładach gdr i dolin, a przekonamy się: że raz utworzony, jakimkolwiek bądź sposobem, okrąg téj ziemi, nie mógł zostać niezmiennym na swej powierzchni. Natura zawsze podług jednostajnych działająca prawideł, przerabia nieustannie tę twardą skorupę ziemi, rujnuje lady jedne, tworzy z tych samych ruin lądy drugie, jakośmy to okazali wyżej (117). Pozwoliwszy zatem, że woda utworzyła powierzchowną skorupę kuli ziemskiej, nie idzie ztad, żeby jéj nieustannie, lubo bardzo powolnie, nie przetwarzała, bo tego niezaprzeczone mamy dowody. Gdyśmy już tak wiele mówili wyżej o widoczném lądów spustoszeniu (118), przeto znagleni powtórzyć się w tem miejscu, dwa tylko na poparcie téj prawdy przytoczymy dowody; pierwszy: który wydobędziemy z uwag nad formacyą skał napływowych; drugi; nad przybytkiem płaskich lądów przy ujściu w morze rzék wielkich. — Skały napływowe, stanowiące czwartą klassę w geognozyi, powstały i dziś jeszcze powstają na całej powierzchni (116) Obacz téj rozprawy §. VII. na str. str. 204. (117) Obacz téj rozprawy §. VIII. na str. 226 i następ. (118) Obacz téj rozprawy §. tenże na str. tejże. 303 ziemi z ułomków mniej więcej rozdrobionych skał i gór trzech klass poprzedzających, które uformowały się jeszcze na dnie morza. Zaczém skały napływowe nie są już skutkiem wody morskiej, ale złączonego działania atmosfery i wody w różnej postaci na powierzchnią ziemi spadającej: są one osadami mechanicznemi, i bardzo rzadko przychodzi w nich dostrzedz osady chemiczne. Gatunki tych skał różnią się najbardziej położeniem: raz bowiem najdują się na dolinach górami otoczonych; drugi raz na miejscach niskich, płaskich i bardzo od gór oddalonych; pierwszy gatunek składa się pospolicie z takich ułomków, jakie są góry, w pośród których leży dolina; drugi zawiera prawie takież same ułomki: lecz ponieważ je woda daleko odniosła, przeto pospolicie bywają bardziej rozdróbione i zaokrąglone: w ogólności zaś mówiąc jest to potłuczony gruz, zwir, piasek i glina rozmaitego nazwiska, w których się najduję różnego gatunku kamienie twarde, kryształy, metale, kruszce, wszystko zgoła co zawierały w sobie skały i góry zrujnowane lub zniszczone. Nie można się omylić w rozróżnieniu tej klassy ed trzech pierwszych, bo jéj skały, czyli pokłady, powstają z ułomków kamieni, po większej części piaskiem lub glina odosobnionionych, albo bardzo słabo między sobą spojonych; bo te ułomki najduja się bez żadnego porządku, właśnie jak upadały ułomki skał trzech klass 304 poprzednich; bo nareszcie tuf wapienny, który w tej klassie okazuje postać skały najbardziej spojonej, zawiera w sobie mnóstwo wycisków korzeni, liści drzew i traw, a nawet muszli; lecz tak rośliny jak muszle, których postać daje się tam widzieć, należą do istot organicznych lądowych, i nigdy tam nie najdujemy śladu istot organicznych morskich. W tych podobnie skałach są także, bursztyn, węgiel kopalny brunatny, drzewo skamieniałe smoliste î kości różnych zwierząt ziemskich, takich nawet, które naszego klimatu znieść nie mogą. Co wszystko dowodzi, że skały napływowe utworzyły się z ruin i spustoszenia gór; że warsty gór rzeczonych, jedne spłynęły prosto na najbliższe doliny; drugie uniosła woda tak daleko, iż ich ułomki i namuliska naleźć można o mil sto i dwieście od pierwszego ich siedliska. Zważając przeto, jak daleko zostały rozniesione ułomki tylu gór, i jak wysoko podniosły ziemię na równinach przez te napływowe warsty; łatwo pojmiemy, ile góry rzeczone stracić już mogły na swéj wyniosłości.         Wszelako te ruiny i spustoszenia gór najwyższych, wydające się teraz jak szkielety obnażone z tylu warst, które je niegdyś przyjemną odziewały zielonością, możnaby wziąć raczej za zreparowanie i wyrównanie tylu głębokich dolin i przepaści, a nadewszystko za wyniesienie płaskich lądów nad powierzchnią wody morskiej. Ale nie: te spustoszenia 305 gór nie równają dolin, nie podnoszą lądów płaskich, jak tylko na ten koniec, aby je woda z większą jeszcze łatwością dalej unosiła i ostatecznie na dnie morza składała; widzimy bowiem że pokłady skał napływowych podlegają nieustannemu przybytkowi i ubytkowi: co w pewnym przeciągu wieków woda zostawia po różnych miejscach, to później spłókuje, rwie, zabiera dalej, i unosi z wzrastającemi powodziami aż do ujścia rzék wielkich; dla tego też nawet kraje równe, przed pewną wieków upłynionych liczbą wygórowane, przerabiają się znowu na mierne góry, przedzielane i przerywane głębokiemi parowami i przepaściami; dla tego mówię przybywa lądów płaskich, albo się formują nowe wyspy przy każdem ujściu rzék wielkich do morza. Zgoła: czy spojrzymy na teraźniejszą gór postać, czy na przyległe lub odległe doliny, czy na brzegi morza przy ujściu rzék wielkich: wszędzie najdziemy przekonywające dowody spustoszenia powierzchni ziemi; a ostateczny tych ruin skutek: że cokolwiek woda rujnuje na powierzchni lądów, to wszystko składa i grzebie na dnie morza. Co się znowu tycze spustoszenia obwodu lądów: nie tylko nas o tem przekonywa ich postać, ale nadto liczne podróże i świadectwa historyczne o tylu zalewach, zrządzonych przez wodę morską, o tylu przemianach stałych lądów, o oderwaniu wysp znaczniejszych, o zrobionych wybrzeżach i cieśninach morskich, 20 306 a nawet o zupełnem uformowaniu się mórz śródziemnych (119). Ale te dowody przekonywają tylko, że lądy, na których mieszkamy, podlegają zepsuciu, czego żaden z geognostów nie zaprzecza; nie dowodzą wszelako, żeby były inne od owych, które przy piérwszém kuli ziemskiej stworzeniu, wydobyły się raz pierwszy z pod wody: musimy więc i tę prawdę choć pokrótce okazać. Ci, którzy utrzymują, że powierzchowna ziemi skorupa uformowała się w wodzie, a nawet tworzyciele innych układów kosmogonicznych, zgadzają się na to, iż w pokładach gór i płaskich lądów najdują się massy ciał kopalnych, które należy odnieść do wcale różnych epok stworzenia naszego planety. Skały np. pierwiastkowe miały się utworzyć, podług tej nauki, jeszcze w ówczas, kiedy nie były stworzone istoty organiczne: powstały one z samych osad chemicznych, i nie okazują w sobie najmniejszego śladu tych istot. Skały przechodowe powstać miały, po części z osad chemicznych, po części mechanicznych; a że w nich nie można dostrzedz tylko takie reszty istot organicznych, które się rozradzają w morzu : jak np. korale, zeofity, konchy, entrochity; albo które rosną w pośród wielkich (119) Obacz téj rozprawy §. XVIII, tudzież noty do tego paragrafu służące; obacz równie noty pod licz. 7 i 23, gdzie najdziesz przekonywające dowody ubytku obwodu lądów. 307 mokradli, jak sitowie: przeto możnaby pozwolić, ze i te skały utworzyły się pod woda, kiedy jeszcze nie było lądów oschłych, lub gdy dopiero osychać zaczęły. — Ale skały warstowe sa już nie zaprzeczonym dowodem, że powstały z ruin dawnych lądów, bo tam naleźć można pokładami i warstami zabytki istot organicznych obu królestw, roślinnego i zwierzęcego, a nadewszystko niezmierna mnogość węgli kopalnych; co dowodzi, że zwłoki tych istot dostawały się do morza z lądów, na których wzrosły; że je woda grzebała w pokładach dna swego, jak były z lądów nanoszone; że zatem lądy teraźniejsze, w których zabytki tych istot najdujemy, musiały być dnem morskiém w tenczas, kiedy drzewa i inne istoty organiczne rozradzały się na lądach, których już teraz nie masz. Małoby nawet było na tem postrzeżeniu: niezmierna węgli kopalnych mnogość prowadzi nas do ogólniejszego wniosku. Jakkolwiek albowiem jest rzeczą pewną, że istoty organiczne rozradzające się na lądach, osobliwie zaś istoty królestwa roślinnego, dostają się nieustannie do morza za każdem wezbraniem wielkich powodzi; najdujemy wszelako taką mnogość węgli kopalnych, iż wnieść koniecznie należy, że tam całe pokłady lasów razem zagrzebane zostały (120): co nie mo (120) Obaw co do tego naszą notę na końcu rozprawy podlicz. 41. 20* 308 gło nastąpić inaczej, tylko przez zatopienie tej części ziemi, gdzie się owe niezmierne lasy najdowały. Jeżeli przeto skały warstowe uformowały się na dnia morza, jak nas o tem przekonywa niezmierna mnogość istot organicznych morskich pogrzebana w skałach rzeczonych; tedy znowu węgle kamienne w tych skałach warstami najdujace się, dowodzą dwóch prawd; pierwszej: że te skały uformowały się na dnie morskiem z ruin lądów, które niegdyś były, a których już teraz nie masz; drugiej: ze lądy teraźniejsze, na których mieszkamy, były niegdyś dnem morskiém i wygórowały do tej wysokości, iż woda, zalawszy dawne zrujnowane lądy, odkryła teraźniejsze i zrobiła je mieszkalnemi. Wszelako nie dość jeszcze i na tem : trzeba albowiem dobrze uważyć, czy nawet skały przechodowe i pierwiastkowe należą w samej rzeczy do owych pierwszych epok stworzenia, lub czy są późniejszym wody tworem? Mineralogowie wprawdzie, chcąc zrobić porządek geognostyczny w ułożeniu klass wszystkich skał podług ich wyraźnych znamion, uczynili potrzebny między niemi podział; czyli jednak ten podział trafia dobrze aż do pierwszych epok stworzenia naszego planety: nie mamy na to żadnych przekonywających dowodów, prócz kosmogonicznych domysłów. Dwa pospolicie tym skałom naznaczają się znamiona, podług których upewniamy 309 się o ich pierwiastkowem utworzeniu; pierwsze: że powstały z osad chemicznych i są mniej więcej foremnemi kryształami; drugie: że w nich nie najdujemy najmniejszego śladu istot organicznych. Gdy jednak widzimy, że woda tworzy dotąd kryształy: trudno ugadnąć, czyli utworzenie skał, pierwiastkowemi nazwanych, należy odnieść aż do owego czasu, kiedy niektórzy kosmogoniści wyobrażają sobie chaos, lub do nierównie późniejszej epoki; bo choć w tych skałach nie najdujemy żadnego zabytku owoców morskich, to wcale od innej pochodzić może przyczyny: każda albowiem materya krystaliczna musi wprzód doskonale rozpuścić się w właściwym sobie rościeku, który żadnej cząstki obcej nie podlegającej rozpuszczeniu zatrzymać w sobie nie może. Choćby więc najdowały się tam jakie zwłoki istot organicznych, musiały one być zupełnie wprzód rozpuszczone i stracić swą pierwiastkową formę, jak to widzimy na kamieniu wapiennym pierwszej for- macyi. Prócz tego: owa mniemana dawność skał pierwiastkowych, która miała poprzedzić stworzenie istot organicznych, sama od siebie upada, kiedy w pokładach skał rzeczonych naleziono węgle kopalne; bo gdy te różnorodne ciała nalazły się obok, lub jedne na drugich: przeto albo one będą sobie spółczesne, albo te dawniejsze, które drugim za podstawę służą; a jeżeli węgle kopalne nie mogły po 310 wstać tylko ze zwłok istot organicznych, które się rozradzały na lądach już odkrytych i usposobionych do wydania wegetacyi: przeto i powstania skał pierwiastkowych, jako razem z węglami umieszczonych, nie można odnosić do owego chaos, które podobno jest bardzo czczym wyrazem, nawet w wyobrażeniach, jakie mamy o stworzeniu kuli ziemskiej. Gdyśmy już okazali, co należy sądzić o węglach wszelkiego gatunku, nie zostaje nam teraz, jak przystąpić do ostatecznego wniosku: że gdy węgle, tyle razy rzeczone, nie mogły się utworzyć w górach skał pierwiastkowych i przechodowych, tylko ze zwłok istot organicznych, przynajmniej królestwa roślinnego; a te istoty nie mogły się rozmnażać, tylko na lądzie do wegetacyi usposobionym, zkąd ich zwłoki dostające się na dno morskie, grzebane były w pokładach skał pierwiastkowych i przechodowych: przeto lądy, na których się te węgle najdują, są nowe; a tamte, na których się rozradzały rzeczone organiczne istoty, były dawniejsze; z czego wypada dalej: że skały, pierwiastkowemi nazwane, nie należą do owych pierwszych po stworzeniu lądów, lecz są późniejszym wody tworem. Powiedzieć, że węgle w skałach pierwiastkowych i przechodowych nalezione, nie uformowały się, z materyi organicznej, jak się niektórym zdaje: jest to wniwecz obracać całą teoryą o węgłach i innych ciałach zapalnych; utrzymy 311 wać znowu, że choć powstały z materyi organicznej, przecież nie było jeszcze pod ówczas istot organicznych: jest to psuć porządek równie w epokach jak i w celach stworzenia ; kiedy podług takiego wniosku materya organiczna wprzódby musiała formować warsty węgla, nim była użyta do celu, do którego jedynie stworzona została. Przyznajmy zatem: ze ani układy kosmogoniczne, ani geognostyczny gór podział, nie przekonywają dosyć, żeby skały, pierwiastkowemi zwane, mogły być odniesione do pierwszej epoki stworzenia naszego planety, żeby mówię powstały jeszcze w owem domniemywanem chaos. Z tego, co się dotąd powiedziało, przekonać się można, że nie próżno odnosimy do późniejszych rewolucyj to, co kosmogonistom wydaje się być widoczném dziełem pierwszego ziemi stworzenia. Znamy wprawdzie, jak trudno jest rozwiązać zachodzące w tej mierze wątpliwości, i odkryć wszystkie przyczyny, które tę powtarzana przemianę łożyska wody zrządzają; wszelako wolimy postępować drogą postrzegania skutków, póki tylko dadzą się one widzieć, niż błąkać się za niepewnemi układami, które imaginacya bezprzestannie tworzy i niszczy. Zbierzemy więc w jedno wyliczone dotąd skutki, póki się one dostrzedz dały; a zatrzymując się nad tym punktem, który postrzeganiu naszemu położy 312 granicę, śmiało niewiadomość naszą wyznamy, śmiało powiemy czego dojść nie możemy. A najprzód nikt nie zaprzeczy, żeby lady teraźniejsze nie podlegały spustoszeniu na swej powierzchni i obwodzie; powtóre: że ruiny tych lądów, przenoszone z miejsca na miejsce, wszystkie ostatecznie dostają się do morza; potrzecie: że zwłoki istot organicznych, całkowicie lub w rozrobionych cząstkach, dostają się podobnie do morza; poczwarte: że lądy, na których mieszkamy, utworzyły się na dnie morza; popiąte: że węgle kopalne i inne zapalne tłustości, które w wnętrznościach tych lądów najdujemy, sa rzetelnemi resztami i zabytkami istot organicznych; poszóste: że te zabytki istot organicznych najdują się wielkiemi warstami i pokładami w górach skał warstowych, przechodowych i pierwiastkowych; posiódme: że zabytki rzeczonych istot, musiały się dostawać na dno morskie częściami i następnie, jak się rozradzały i ginęły na lądach, które niegdyś były, a których więcej nie masz: co pokazują ich warsty wyższe i niższe, innemi skałami lub pokładami przedzielone. Nie sąż to dowody, które każdego przekonać powinny, że lądy, na których mieszkamy, zaczęły się dopiero formować ze wszystkiemi swemi skałami i warstami, kiedy już były wprzód inne, na których rozradzały się istoty organiczne; że zatem lądy nasze, będąc odkryte dopiero za nastąpioną ostatnią przemianą łoży 313 ska wody morskiej, nie mogą nam wystawiać obrazu powierzchni ziemi, jak ona była zaraz po swém stworzeniu, lecz jak się nalazła pp tej ostatniej przemianie. Jeżeli mię kto zapyta, jak się stać mogła ta przemiana? odpowiem: że lubo podobne zapytanie trudne jest do rozwiązania; gdy jednak skutki są niewątpliwie pewne, których pilny rozbiór doprowadził nas do powyższych wniosków; może nam być niewiadomy sposób, jakim się ta przemiana stała, bez osłabienia oczywistości wniosków rzeczonych: wszelako, ile o téj rzeczy rozsądnie mówić można, najdę sposobność wytłumaczyć zdanie moje w następującym paragrafie. Jeżeli wiedzieć zechce, jak długiego trzeba było czasu na zrządzenie téj przemiany? odpowiem znowu: że wcale nie wiem, prócz tylko, że choćby w naszym rachunku zabrakło na czasie potrzebnym do zrządzenia takiej rewolucyi, naturze pewnie na nim nie zabrakło: na co mamy dowody że się stało, musiało mieć dosyć czasu aby się stać mogło. Jeżeli nareszcie zapyta, wiele razy takowa przemiana zdarzyć się już mogła? odpowiem i na to, że nie wiém: bo choć moje dowody pokazują jednę tylko takową przemianę, nie sprzeciwiają się atoli żeby ich więcej być nie mogło. Abyśmy jednak nic nierozwiązanego nie zostawili, odpowiedzmy nareszcie na zdanie tych, którzy mniemają, że lądy na których mieszkamy, będąc też 314 same od pierwszego początku stworzenia, nie tylko nie podlegają żadnemu zepsuciu, ale owszem stają się coraz mocniejszemi, i coraz mniej ulegającemi działaniu wody, jak były w swych początkach ; podług nich albowiem woda morska coraz bardziej wrzyna się w dno własne, lądy nawet płaskie coraz bardziej podnoszą się nad jej powierzchnią, a zatem coraz bardziej osychają i twardnieją. Trzeba więc i to postrzeżenie sprostować: bo zazwyczaj ze złego postrzegania następować muszą fałszywe wnioski. — Że woda morska działa na dno własne, że jego cząstki odrywa, porusza i daleko unosi: to jest rzeczą niezaprzeczoną; możemy się o tém przekonać, widząc jak morze bywa zmęcone podczas każdej wielkiej burzy: podobno nawet to wody działanie należy do skrytych natury tajemnic, przez które ona tworzy nowe góry z ich wielorakiemi pokładami i warstami, a razem robiąc około nich coraz większą głębokość, usposabia tém samém łatwiejsze pomieszczenie na dnie swojém ostatnich reszt rujnujących się teraz lądów; bez tego albowiem jedynego środka nastąpićby w prawdzie mogło całkowite lądów zrujnowanie, Jeczby nie nastąpiło odkrycie nowych: bo woda, zamulając nieustannie dno swoje przybytkiem materyi z lądów nanoszonej, okryłaby tylko całą powierzchnią naszej kuli, gdyby razem z tych samych materyj nie była zdolną podnosić zaraz wielkie gór * 315 pasma. Dla tego też dobrze postrzegano, że po wielu miejscach dna morskiego najduje się taka mnogość rozrobionych mulów, iż tam najgłębiej zapuszczona kotwica chwycić się nie może (121). Takowe to muły czekają tylko jakiej wielkiej burzy, aby je woda daleko uniosła i tam złożyła, gdzieby one na przygotowanych wzgórkach zatrzymując się, robić mogły wielorakie osady, podnosząc wysokie warsty. Zaczém wrzynanie się coraz głębiej wody morskiej w dno własne nie dowodzi tego, co mniemają niektórzy; przeciwnie owszem, zrządza dwa różne skutki: bo w miarę jak rujnuje teraźniejsze lądy, zaraz tworzy i powiększa przyszłe, nadając onym podobną do dzisiejszych formę; i nie tylko nie dopuszcza zamulać dna własnego, ale owszem toż samo dno coraz bardziej w niektórych miejscach zniża, aby później napełnione resztami lądów teraźniejszych, robiło mniej więcej rozległe równiny, które kiedyś będą otaczać lub przedzielać pasma gór przyszłych. Ani z takowego wrzynania się wody morskiej w dno własne nie można nic wnosić na utrwalenie lądów teraźniejszych, ani też mniemać, jakoby przez to bardziej one twardniały, lub mniej zepsuciu podlegały. Każdy albowiem zna, że wszystkie płaskie lądy wszędzie prawie nasycone są wodą, którą zowiemy zaskórnią: od czego wolne są tylko pewne gatunki gliny, (121) Obacz téj rozprawy §. XIII na str. 288 i 289. 316 takowej wody nieprzyjmujące i nieprzepuszczające, tudzież skały kamienne, na które woda nie działa, chyba złączona z powietrzem atmosferycznej. Dla czego, jakiekolwiek jest położenie morza, brzegi jego będąc przecięte mniej więcej wodą zaskórnią, podobnie jak i brzegi rzek wszelkich, zawsze są wystawione na działanie wody, która je bezprzestannie, lubo bardzo powolnie, rujnuje w ich obwodzie, powierzchni i wnętrznościach nawet. Idzie dalej: że nie można wyobrażać sobie lądów, jako nieulegających zepsuciu od przyczyn, któreśmy tyle razy okazali i wyliczyli, bo się to sprzeciwia oczywistemu i codziennemu prawie doświadczeniu. Ani nas zrażać powinna myśl nieustannego ich przetwarzania: zgadza się ona dobrze z mądrością i wszechmocnością Twórcy wszech rzeczy, który tak połączył przyczyny i skutki, że te spotykając się i wiążąc nawzajem, rujnują i naprawiają, niszczą i tworzą powierzchowną skorupę kuli ziemskiej, podobnie jak wszystkie inne istoty w całym natury układzie. Ta owszem myśl zdaje się sprzyjać trwałości raz stworzonego dzieła i wynika z potrzeby zachowania na zawsze istot organicznych obu królestw? bo gdy widzimy że lądy teraźniejsze podlegają widocznemu spustoszeniu, przeto za zupełnem onych zrujnowaniem musiałyby zaginąć wszystkie takowe istoty, których bytność przywiązana jest do powierzchni lądów; gdyby się nie na 317 lazły inne, na którychby na nowo rozmnażać się mogły, i byt swój podług celów stworzenia na dalej utrzymywać. §. XV. ZARZUTY PRZECIW NASZYM O POTOPACH TWIERDZENIOM, WYDOBYTE Z TEORYI NIEKTÓRYCH GEOLOGÓW. Dla czego oddzielamy trudności geologiczne od kosmogonicznych.— Żadnych teoryj o ziemi nie odpieramy : szukamy tylko w nich zebrać ważniejsze zarzuty przeciw naszym twierdzeniom. — Jak się stać mogła przemiana łożyska wody morskiej i lądów podług nauki geologii? — Pierwsze o tem geologów mniemanie.—Drugie o tém geologów mniemanie. — Te oba mniemania, bedac waznenai przeciw naszym twierdzeniom zarzutami, potrzebują odpowiedzi. Nauka geologii tém się rożni od nauki kosmogonii, że pierwsza, opisując historyą naturalną ziemi, dochodzi razem, dla czego powierzchowna jej skorupa, zewnętrznie i wewnętrznie uważana, najduje się w takim a nie innym stanie? a nie błąkając się za niepewnemu domysłami, całą swoją teorya wydobywa z wielkiej summy skutków, które zwłaszcza do jednej, lub małej liczby przyczyn odnieść się dadzą; albo, gdy tego dokazać nie zdoła, zostawia zebrane skutki szczęśliwszej przyszłości do dalszego sprawdzenia i poszukiwania właściwych onym przyczyn. Przeciwnie: kosmogonia szuka najprzód ugadnąć : jak cały świat, lub przynajmniej kula ziemska utworzoną być mogła? a przypuściwszy pewny 318 w tym względzie układ, podług niego tłumaczy całe dzieło stworzenia, przytomny stan ziemi, a nawet przepowiada przyszłe jéj zniszczenie. Dla téj to różnicy należało oddzielić trudności wydobyte z niektórych układów kosmogonicznych, od tych, które wynikają z ważniejszych geologicznych teoryj; a gdyśmy już odpowiedzieli na pierwsze, trzeba teraz zebrać i pilnie rozważyć drugie. Gdybyśmy wziąć chcieli pod ścisły rozbiór tak różne w swych zasadach teorye tylu geologów, gdybyśmy na każdą podług naszego pojęcia starali się odpowiedzieć; uchybilibyśmy zamierzonego celu, i zamiast upewnienia się o niezawodności naszych twierdzeń, wdalibyśmy się w rzecz cale nam obcą, rozpoczynając próżne spory, które ani jasności, ani pewności odkrytym prawdom nie nadadzą; największa albowiem liczba pisarzów teoryi o ziemi, mięsza razem kosmogoniczne układy, albo od nich zaczynając, albo na nich kończąc. Należałoby więc każdą takową teoryą odosobnić od przypuszczeń domysłowych, a dopiero rozważyć, w czém sama przez się nauka o ziemi różni się jedna od drugiej, lub w czem się do siebie zbliżają? mimo czego, wiele podobnych teoryj upaśćby zupełnie musiało za upadkiem pierwszej ich podstawy: bo odłączywszy domysły kosmogoniczne, nicby się prawie w nich nie nalazło, prócz pewnej liczby postrzeżonych, lecz źle zasto 319 sowanych skutków, jak bywa pospolicie w wielu takowych dziełach. Dla czego gdy osadziliśmy za rzecz niepotrzebną odpierać jakiekolwiek bądź układy kosmogoniczne, tak podobnie nie chcemy zachodzić w nieużyteczne spory z pisarzami różnych teoryj o ziemi; zbierzemy tylko ważniejsze przeciw naszym twierdzeniom zarzuty, abyśmy na nie, ile godność prawdy wymaga, odpowiedzieli. Me wdając się w żadne badania o potopach, każdy gruntowny geolog, znający dobrze stan zewnętrzny i wewnętrzny powierzchownej skorupy kuli ziemskiej, a zatem przekonany że ta skorupa całkowicie utworzyła się pod wodą: choćby on skały pierwiastkowe odnosił do pierwszego stworzenia kuli ziemskiej, nie może wszelako zaprzeczyć, że przynajmniej skały warstowe nie byłyby się utworzyły na dnie morza, gdyby wprzód nie najdowały się inne lądy, na których ciała organiczne obu królestw żyły i rozmnażały się, a ich zwłoki woda unosiła do morza i robiła z nich warsty węgli kopalnych, oraz inne zapalne ciała. Taki więc geolog musi koniecznie zrobić sobie następujące zapytanie: jak się to stać mogło, że lądy, na których niegdyś rozradzały się istoty organiczne, zupełnie zaginęły; a dno morskie, na którem zwłoki tych istot przetwarzały się na węgle i inne ciała zapalne, podniosło się do takiej wysokości, iż z niego porobiły się lądy nowe, 320 od niespamiętanych czasów zamieszkane przez ludzi? A że takowej przemiany nie można odnieść do pierwszych epok stworzenia, wypada koniecznie dalej badać : jaka rewolucya zrządzić mogła później ten oczywisty skutek? Prawda, że choćby tak trudna kwestya rozwiązaną nie była; choćby sposób, jakim ta rewolucya nastąpiła, nie był nam znany: nie zmniejszyłoby to w niczém pewności widocznych skutków, które zgodnie dowodzą, że ta przemiana stać się koniecznie musiała: przecież, jest to właśnie miejsce w nauce o ziemi, które każdy geolog swoim tłumaczy sposobem. Są, którzy utrzymują, że morze w jednych miejscach zyskuje na lądach, pomniejszając one bezprzestannie, a nawet częściami zalewając; w drugich znowu traci na dnie własnem, które sie zamienia w lądy stałe: z czego wnoszą, iż bez żadnej okropnej rewolucyi stać się za czasem mogło, że cała powierzchnia dawnych lądów nieznacznie zamieniła się w dno morskie; a przeciwnie dno morskie, wydobywając się z pod wody, brało na siebie postać lądów dawnych: do czego nie potrzeba wyszukiwać innych przyczyn nad te, które sprawują wielorakie wody morskiej poruszenie, bo takowe przyczyny dwa razem zrządzić mogą skutki: to jest, w miarę jak woda psuje obwód teraźniejszych lądów, tak nawzajem reparuje one w innem miejscu przez nowe 381 odstępowanie dna morskiego; a tak bez powszechnego lub cząstkowego potopu, może powoli przemienić całą powierzchnią lądów, zostawujac wszędzie ślady dowodzące, iż ziemia, na której mieszkamy, była w samej rzeczy pod wodą. To tłumaczenie zasadza się szczególniej na następujących postrzeżeniach: najprzód, że wzbieranie i opadanie wody morskiej, postępuje od wschodu ku zachodowi, w miarę jak ziemia obracając się około swéj osi, podsuwa jedne po drugich południki pod przechodzący xiężyc lub słońce, albo razem pod obiedwie te gwiazdy; powtóre; że pęd powszechny stateczny, najdując pokonaną bezwładność całej massy wody przez jej nieustanne wzbieranie i opadanie, sparty razem od pędu powszechnego statecznego atmosfery, działa z wielką mocą na brzegi lądów wschodnie i one rujnuje. Tak ów ocean wielki, który znany pod nazwiskiem Morza spokojnego i południowego, rujnuje brzegi Azyi, Ocean indyjski rujnuje brzegi wschodnie Afryki, a Ocean atlantycki rujnuje podobnie brzegi wschodnie Ameryki. Z czego wypada: że ocean powinien zyskiwać ha brzegach wschodnich wszystkich lądów, a tracić na swém dnie przy brzegach zachodnich. Na mocy takich to postrzeżeń niektórzy geologowie wnoszą dalej : że Azya jest krajem najdawniejszym, a Europa i część Afryki zachodnia są kraje najnowsze; że zatem w Europie 21 322 Anglia, Francya, Hiszpania, w Afryce zaś Maurytania i niektóre inne zachodnie kraje są najnowsze (122). Inni, nie przestając na tej jedynej przyczyaie, jako bardzo powolnej i w swych skutkach ledwie dostrzeżonej, utrzymują: że tak z wielorakich stosunków fizycznych, jako i z podań ludzkich, a nawet ze świadectw historyi nie zbyt odległych od nas wieków, pewną jest rzeczą, iż były wielorakie zalewy lądów i cząstkowe potopy; przecież nie było i być nie mogło potopu powszechnego : bo jak potopy cząstkowe są podobne i łatwe do pojęcia, a nawet wystarczyć powinny do zupełnej lądów przemiany w ciągu wielu wieków; tak potop powszechny przechodzi wiarę i wszelkie podobieństwo do prawdy (123). Potop nawet takowy nie mógłby sprawić przemiany lądów, ale raczej całkowite ich zatracenie: gdzieżby się albowiem podziała potém ta niezmierna mnogość wody, któraby potrafiła zalać wszystkie lądy i okryć ich góry? Na sprawienie takiego skutku trzebaby dwóch cudów; pierwszego: któryby dostarczył tak wiele wody; drugiego: któryby z jej zbytku oswobodził lądy; a nawet z temi cudami nie byłoby rzeczą podobną odmienić je w tak krótkim czasu przeciągu, bo te powoli i następnie (122) Buffon T. I. Discours sur la théorie de la terre p. 97. (123) Izaak Vossyusz a za nim Buffon T. I. Preuves de la théorie de la terre Art. V. p. 198 et suiv. 323 tylko rujnować się musza, gdy woda z ich ruin tworzy inne na dnie własnem; chybabyśmy znowu przypuścili cud trzeci z Woodwardem, który utrzymywał, że potop mógł rozrobić cała kulę ziemską i nowe w niej poformował warsty. Jako więc potop powszechny, z samego wyobrażenia i z podania historycznego, uważany być musi za cud, tak o nim w stosunkach fizycznych nic prawie mówić nie wypada. Ponieważ te dwa mniemania stanowią ważne przeciw naszym twierdzeniom zarzuty, musimy na nie odpowiedzieć z wszelka ile można dokładnością; musimy mówię okazać, że pierwsze, jako niezdolne sprawić przemiany łożyska wody morskiej i odkryć nowych lądów, żadnym sposobem utrzymać się nie może; że drugie pochodzi jedynie z niezrozumienia stanu kwestyi, którą kommentatorowie świadectw o potopie powszechnym, zamiast objaśnić, bardziej jeszcze przez swe domysły zaćmili i w tak niepojęte uplatali trudności.    §. XVI. ODPOWIEDŹ NA PIERWSZY ZARZUT, I POPARCIE NASZYCH TWIERDZEŃ. Uwaga nad różnicą dwóch półokręgów ziemi, i dowody, że oba nie zostały zrujnowane przez też same przyczyny. — Przyczyna zrujnowania półokręgu południowego musi być inna. — Od zachodu nie widać przybytku lądów, a ubytek ich na wschodzie jest widoczny.— Co wypada odpowiedzieć na to, że rzéki przyczyniają lą 21* 324 dów przy swém ujściu.—Przypuszczenie o ubytku lądów na wschodzie a przybytku na zachodzie, nie wspiera się na żadnych dowodach. Abyśmy do pojęcia każdego ten pierwszy zarzut ułatwić mogli, trzeba żeby czytający nasza odpowiedź miał przed oczyma kartę (124), na której jest wyrażona postać całego ziemi okręgu, nie w formie globu, lecz w formie mappy, bo tym sposobem można razem spoglądać na całą jego powierzchnią. Na taką więc kartę zapatrując się, obaczymy: wszystkie dzisiejsze lądy najbardziej zrujnowane od strony wschodniej Azyi i Ameryki, a to między zwrotnikami: co właśnie dowodzi, że woda morska, poruszana nieustanném wzdymaniem i opadaniem, działając na te brzegi przez pęd powszechny stateczny, musi być najbliższą przyczyna ruin rzeczonych. Idąc od równika ku biegunowi północnemu, skutki działania pędu powszechnego zmniejszają się coraz bardziej: tak dalece, że przy kole bieguna północnego oba lądy, dawny i nowy, tak są ku sobie zbliżone, iż je tylko przedziela mierna cieśnina; co równie do tejże samej przyczyny odnieść można, bo pęd powszechny stateczny, wspierany od podobnego pędu powietrza, daleko jest dzielniejszy między zwrotnikami, a coraz (124) Dla wygody czytających to dzieło przyłącza się karta, która się najduje w Atlasie encyklopedycznym T. I. Nro 26 pod tytułem: Carte générale de toutes les parties connues de la surface de la terre en carte réduite, par Mr Bonne Ingénieur-Hydrographe de la marine. 325 bardziej słabieje ku biegunom, jako odpierany w swym kierunku przez pędy peryodyczne, idące naprzemian od obu biegunów lub przeciwnie. Lecz wracając od równika ku biegunowi południowemu, najdziemy bez porównania większe takowe ruiny; albowiem na tym pół-okręgu, oprócz nowej Hollandyi; oprócz części Afryki, mniejszej jeszcze od nowej Hollandyi; oprócz części Ameryki południowej, która mało co swa obszernością przewyższa nową Hollandyą: najdujemy tylko drobne wyspy, ciągnące się prawie jedném pasmem od wschodu ku zachodowi. Zkądże więc ta niesłychana różnica pochodzić może, jeżeli jedna przyczyna równie i zawsze działa na brzegi od wschodu ku zachodowi? i za co, kiedy brzegi lądów na pół-okręgu północnym zostały tylko uszkodzone, na pół-okręgu południowym całe prawic zaginęły lady? Zaczém, albo ich tam nie było, kiedy woda zaczęła działać na brzegi wschodnie pół-okręgu północnego; albo jeżeli się najdowały, nie powinny były być bardziej uszkodzone, tylko jak się najdują lądy pół-okręgu północnego. Działanie wody zdaje się owszem być widoczniejsze w swych skutkach na półokręgu północnym, gdyż brzegi wschodnie Azyi nierównie dalej są uszkodzone między 20tym i 40tym stopniem szerokości północnej, jak brzegi nowej Hollandyi, najdującéj się w takiém samém położeniu szé 326 rokości południowej, a nowa Zelandya daleko bardziej jest wschodnia jak Kamczatka. Wpatrując się znowu w położenie cząstek lądów lub wysp znakomitszych, najdującyeh się na półokręgu południowym, postrzeżemy: że Ameryka południowa , Afryka i nowa Hollandya, maja daleko wydatniejsze brzegi wschodnie, a bardziej powyrywane od zachodu: nowa zaś Hollandya najwięcej zdaje się być uszkodzona od północy. Gdyby jednak sam pęd powszechny stateczny pomniejszał lady od wschodu, a przyczyniał ich od zachodu, forma na brzegach tych lądów powinnaby być przeciwna: to jest wklęsła od wschodu, a wydatna od zachodu: nadto, Ameryka południowa około równika w szerokości południowej, i Afryka w szerokości północnej, są najwydatniejsze od wschodu, a najbardziej wklęśnione od zachodu, ku biegunowi zaś południowemu najwązsze z obu tych stron i prawie klinem ukończone: co pokazuje oczywiście, iż takowa ich forma musi od innej pochodzić przyczyny ; bo działanie pędu powszechnego statecznego jest najmocniejsze pod równikiem, a słabieje owszem ku biegunom. Widzimy zatem, że oprócz wyż wyliczonych przyczyn, które bardzo powolnie rujnują teraźniejsze lądy, jest jeszcze jakaś inna, która je daleko bardziej i prędzej rujnować może. 327 Ponieważ całą Amerykę, brzegi zachodnie, południowe i wschodnie Afryki, tudzież brzegi południowe i wschodnie Azyi, nie bardzo dawno odkryto, a jeszcze później jakkolwiek lepiej poznano; przeto nie możemy wiedzieć, jak dawno one najdują się w teraźniejszym stanie, tem bardziej, w jakiej proporcyi czasu ubyło wszędzie brzegów wschodnich, a przybyć mogło zachodnich. Historya przez swe świadectwa nic nam tu pomódz nie może: wiemy tylko, iż odtąd jak znamy brzegi zachodnie Europy, nic tam z owej strony do dawnych lądów nie przybyło, prócz małych odsypisk przy ujściu rzék, lub przy płaskich brzegach: co jest pospolitym wypadkiem nie tylko po stronic zachodniej, ale na całym obwodzie ziemi. Zaczem w niedostatku historyi pisanej i podanej musimy się udać do historyi natury; a gdy góry są najpewniejszym kluczem, przez które wyczytać możemy jéj dzieje : przeto uważamy, czyli one mogłyby się łączyć w tak długie i nieprzerwane pasma, gdyby woda równie powoli opuszczała swe dno od zachodu, jak powoli zabiera brzegi lądów z innej strony. Gdyby powoli opuszczała swe dno od zachodu, powinnaby tam zostawić płaskie brzegi; lecz przeciwnie daje się widzieć: brzegi oceanu zachodniego sa najbardziej górzyste i skaliste, przy których, jakośmy to już powiedzieli woda jest daleko głębsza niż przy innych brzegach : za temi zaś odwiecznemi 328 skałami i górami, nie widać, aby cokolwiek przybyło płaskiego lądu. Zdaje się przeto rzeczą niepodobną do prawdy, aby woda równie i w jednej mierze opuszczała swe dno na zachodzie, jak zabiera brzegi lądów na wschodzie; podobniéj owszem: że podnosząc swe dno przez namuliska rzék i oderwiska brzegów po różnych stronach, podnosi się sama w równej proporcyi w całej swej massie, i zalewa raczej stosowną do swej równowagi część ziemi tam, gdzie ona nie jest górami ósłoniona; lub cięży coraz bardziej na góry i skały, gdzie te nieprzeparte przeszkody nie dadzą, jéj wpłynąć na ziemię, w wielu miejscach niższą od powierzchni wody morskiej. Prawda, że prawie wszędzie rzeki przyczyniły nieco ziemi przy swém ujściu, osobliwie na morzach śródziemnych, tudzież na różnych wybrzeżach i cieśninach; prawda, że nawet na niektórych brzegach morskich dają się widzieć nowe odsypiska: lecz cóż to jest w porównaniu do straty całego obwodu lądów i do nieustannego zniżania się ich powierzchni? Gdziekolwiek jednak dają się widzieć te małe przysporzenia ziemi, nigdzie tam nie postrzeżemy gór wielkich, na nowo z pod wody odkrytych: owszem takowe okolice są zawsze płaskie, bo ich rozległość jest dziełem wody rzecznej, lub gwałtownych wichrów, przyczyny tyle niestatecznej i odmiennej, ja 329 kośmy to wyżej okazali (125). Albo więc góry nie mogłyby być dziełem wody morskiej, mimo najoczywistsze dowody, na które wszyscy prawie geologowie zgodnie przystają; albo nie mogły się odkryć z pod wody, tylko razem z całem swém pasmem: bo odkrywając się powoli musiałyby być przerywane, nie miałyby owych kątów wskakujących i wyskakujących, tak porządnie odpowiadających sobie; gdyż woda, okrytą jaką część góry, zwłaszcza przenikniona jeszcze wilgocią, pierwejby zepsuła, nimby jej reszta następnie odkrytą została. Zważając nadto, że te góry, choć po wierzchu okryte ziemią lub piaskiem, pełne są wewnątrz skał złożonych z najtwardszych kamieni, które formując bardzo długie warsty, nie dałyby się przerywać, chyba przez gwałtowne trzęsienie ziemi; trudno przypuścić, i doświadczenie nigdzie nie pokazuje podobnego przykładu, żeby tak wielka i długa massa gór odkrywała się częściami: iżby np. część jakiej góry była już na lądzie, część inna dopiero wyglądała z wody, a reszta jéj zostawała jeszcze wodą okryta. Ci, którzy najdują łańcuchy gór na ziemi będących, złączone zupełnie z górami w morzu najdującemi się, podobno za nadto pozwalają swym domysłom: bo gdzie brzegi lądu są skaliste i górzyste, tam jest za (125) Obacz tej rozprawy §. IX na str. 239 i 240, tudzież powyższe noty pod licz. 22 i 23. 330 zwyczaj wielka wody głębokość i równa wszędzie , jak daleko rozciągają się góry rzeczone; a zatem pod tak głęboką wodą góry być nie mogą, lub choćby były, nie dałyby się złączyć w jedno pasmo z górami na ladzie będącemi, jako oczywiście wyższemi ; gdzie znowu na brzegach morza jest ziemia płytka, albo tylko ma wzgórki z piasku usypane, tam dno morskie jest wyniosłe, a lądy płaskie; idzie więc z tego: że w pierwszym przypadku, gdzie góry są na lądzie, nie masz ich w morzu; w drugim: choćby były w morzu, nie masz ich na lądzie. Przyznajmy zatem, że lubo woda, przez zbiór tylu działających razem przyczyn, zdolna była uformować powoli góry na dnie morza: przez też same przyczyny odkrywać ich powoli nie jest zdolna; musi być przeto jakaś inna, która je odkryć może razem, w całej formie i z całem ich pasmem : i ta jest zapewne, która sprawuje ową nagłą przemianę lądów w dno morskie, i nawzajem dna morskiego w lądy. I tak się w samej rzeczy pokazuje: że woda, najdująca się niegdyś na pół-okręgu północnym, musiała przepłynąć na półokrąg południowy ; musiała tam zalać najdujące się niegdyś lądy, a na ich miejsce odkryła te, które się najdują dziś na pół-okręgu północnym. Pomniejszanie więc lądów na ich brzegach, jakie dziś widzimy, jest dzieło wody świeże, przez które ona zaczyna rujnować lądy teraźniejsze; prawdziwe zaś ruiny lą 331 dów dawnych, nigdzie lepiej nie dadzą się dostrzedz, jak na pół-okręgu południowym (126). Dopóki jakiekolwiek bądź przypuszczenie zgadza się z szeregiem skutków, które mają go doprowadzić do stopnia dowodliwości, dopóty zastanawiać może uwagę każdego chcącego tą drogą dojść do odkrycia przyczyny, której szuka; lecz jak tylko skutki sprzeciwiają się wręcz przypuszczeniu, trudno przebaczyć, ktokolwiekby się niém dał złudzić. Można np. przypuścić, że przyczyny, które bardzo powolnie rujnują lądy jedne, zaraz na ich miejsce tworzą drugie ; że gdy tych powolnych ruin jest najbliższą przyczyną poruszenie stateczne wody morskiej od wschodu ku zachodowi, lądy tego pędu mogą podlegać ubytkowi po stronie wschodniej, a w tym samym czasie reparować tę stratę po stronie zachodniej. Lecz na dowód tego utrzymywać, że lądy Europy zachodniej są nowsze od lądówEuropy wschodniej, jest to raczej obalać pierwsze przypuszczenie, nie zaś go popierać: bo któż na to przystanie, żeby kraje najniższe wydobyły się wprzód z pod wody, niż kraje najbardziej górzyste? żeby mówię znaczna część Rossyi, Inflanty, Litwa, Prusy i Polska północna, kraje w całej Europie najbardziej płaskie i ledwie nie równające się z powierzchnią wody mor (126) Prezydent Brossé Traité des navigations vers les terres australes jest tegoż zdania.      332 skiéj, miały wprzód oschnąć, niż Góry pirenejskie, Alpy szwajcarskie i tyrolskie, cały garb Apeninu i tyle innych gór ciągnących się po zachodnich i południowych Europy krajach. Zaiste taki dowód niszczy zupełnie przypuszczoną przyczynę: i gdyby można upewnić się, że Europa zachodnia jest w samej rzeczy krajem najnowszym, nie możńaby tego żadnym sposobem przypisać owemu powolnemu działaniu wody od wschodu, lecz jakiejś innej przyczynie, która zdolna była odkryć ten kraj najwynioślejszy i napełniony najwyższemi górami. Ale to twierdzenie jest bez żadnego fundamentu: okaże się albowiem niżej przez postrzeżone skutki, a nawet przez podania ludzkie, że owszem Europa wschodnia jest krajem najnowszym ze wszystkich w dawnym, jak mówią, świecie (127) z czego każdy sobie wniesie, co należy sądzić o dawności Azyi i Afryki; bo jak w Europie, tak podobnie w Azyi i Afryce są kraje górzyste i płaskie, wysokie i niskie, zaczém pierwsze są dawniejsze od drugich. Od jakiejkolwiek albowiem przyczyny woda opadać musi, zawsze ona wprzód opuści wyniosłe góry, a nareszcie niskie doliny. Dla czego aby się nie mylić w dostrzeganiu skutków, trzeba dobrze rozróżnić te dwa stany rewolucyi ziemi : osychanie lądów po potopie musiało się niewątpliwie zacząć od gór najwyższych; przybywanie zaś pła (127) Obacz niżej tej rozprawy §. XVIII.   333 skieh lądów przy ujściu rzék, lub na niektórych brzegach, jako od powolnej pochodzące przyczyny, nigdy nie odkrywa gór, ani się przytrafić może tam, gdzie góry sa wyniosłe. Dawność Azyi należy wprawdzie do historyi dziejów ludzkich, lecz nie do historyi dziejów natury: i nikt teraz nie zdoła ugadnąć, gdzie była zaraz po potopie owa największa gór wyniosłość? zważając zwłaszcza, że one straciły już bardzo wiele na swej wysokości, i że ta strata mogła być w jedném miejscu znaczniejsza niż w drugiém. Insza więc jest powiedzieć, że ten lub ów kraj uważać się może jak pierwsze gniazdo rozkrzewionego rodu ludzkiego po ostatniej rewolucyi, bo to okazać się powinno przez świadectwa historyczne o transmigracyi narodów i tym podobne dowody; insza wcale, że ten lub ów kraj jest najdawniéj z pod wody odkryty, bo tego zaświadczyć nie może historya dziejów ludzkich, lecz historya dzieł natury. Dla czego nie można się wydziwić, jak pisarze, z innych względów szanowni, mogli być złudzeni takowém przypuszczeniem. §. XVII. ODPOWIEDŹ NA DRUGI ZARZUT, I USTANOWIENIE STANU KWESTYI W TEJ MIERZE. Na czem zależy prawdziwa trudność zarzutu ? — Co rozumieć należy przez potop powszechny w stosunkach fizycznych? — Co 334 rozumieć należy przez potop powszechny w stosunkach historycznych. — Co rozumieć należy przez potopy cząstkowe ? Ale odpowiadając na drugi zarzut, trzeba dobrze uważyć, na czém prawdziwa zależy trudność. Ani bowiem sprzeciwiamy się temu, żeby tyle razy wyliczone poruszenia wody morskiej nie były przyczyną przemiany lądów, lecz przyczyną odległą, albo raczej usposobiającą ten nagły wypadek; ani ci, którzy takowa przemianę okazać usiłują, nie całą jéj rewolucyą odnoszą do samego powolnego wody działania: przypuszczają oni potop tak, jak i my, lecz cząstkowy nie powszechny; aniby nawet bez takowego przypuszczenia utrzymać się mogła ich nauka o uformowaniu wszystkich gór, które nie mogły być odkryte z pod wody, tylko razem, z zupełnem ich pasmem. Cała więc trudność do tego jedynie ściąga się zapytania: jakie wyobrażenie przywiązać należy do wyrazu potopu powszechnego? a chcąc na takowe pytanie odpowiedzieć z wszelką ile można dokładnością, trzeba najprzód: ustanowić co rozumiemy w stosunkach fizycznych i historycznych przez potop powszechny? co przez potopy cząstkowe? powtóre: trzeba okazać, że choć były cząstkowe potopy i być jeszcze muszą; wszelako mimo nich był już raz przynajmniej potop powszechny i nawet jeszcze kiedyś będzie. Przez potop powszechny w stosunkach fizycznych, rozumiemy zatonięcie wszystkich lądów, najdujących 335 się na jednym z dwóch pół-okręgów, które równik przedziela, a razem odkrycie innych na drugim; nie tak wszelako, żeby nowe lądy nie mogły przechodzić za tę linia, lub żeby dawne za nia nie przechodziły: lecz że na jednym z tych pół-okręgów musi naleźć się cała ich massa, na drugi zaś mogą tylko zachodzić małe ich reszty; nie tak mówię, żeby wszystkie góry zalane zostały na kilkanaście łokci nad swą powierzchnią: lecz że zniżone, porozrywane, pokruszone, mogą być oblane woda, a ich wierzchy okażą tylko postać wysp, mniej więcej rozległych, mniej więcej do siebie zbliżonych. Możemy także za potop powszechny uważać, zatonięcie jakiego całego lądu i odkrycie na jego miejsce podobnego innego z zupełnem pasmem jego gór: bo jako nie jest nam dobrze wiadomy sposób, którym się robi ta przemiana lądów na jednym lub drugim pół-okręgu, tak nie możemy z pewnością twierdzić, czyli się to dzieje razem, lub tylko w bardzo wielkich częściach: widzimy tylko skutki i mamy tego świadectwa w podaniach, że się to już przytrafiło. W stosunkach jednak historycznych możemy uważać jeden lub drugi gatunek powszechnego potopu, bo to na jedno wypadnie co do wydarzeń historycznych: dość żeby tę klęskę tak daleko powszechną wyobrazić sobie, jak daleko ród ludzki mógł pod ówczas zaludniać ziemię; gdzie bowiem nie byli ludzie, lub 336 gdzie żaden z nich uratowany nie został, tam nie mógł być, lub pozostać, żaden świadek potopu; gdzie zaś byli ludzie, i niektórzy z nich uratować się mogli, wiedzieli tylko co się około nich działo. Zaczém w stosunkach historycznych potop powszechny uważa się tylko względem zatracenia ludzkiego rodu przez wodę, nie zaś względem powszechnej przemiany wszystkich lądów: może ta okropna klęska przypadła razem z ową wielką przemianą powierzchni na obu pół-okręgach, może osobno i później. Jak zaś nie możemy wiedzieć z pewnością, z wielu lądów składała się niegdyś powierzchnia pół-okręgu południowego? i jak daleko te lądy zachodziły na pół-okrąg północny? tern bardziej; czy wszystkie już były przez ludzi zamieszkane? tak przyznać należy, że wiele badań i trudności, o które się spierają dawnej historyi kommentatorowie, są cale daremne i próżne; ród ludzki, a nawet ród zwierzęcy, mógł zaginąć, prócz małej liczby uratowanych: a jeszcze ztąd nie wypada: żeby wszystkie lądy zatonęły razem; ród ludzki mógł się na nowo rozmnożyć z małej liczby uratowanych, i posieść za czasem wszystkie lądy, jakie dziś znamy: jednak ztąd nie można wnosić, żeby te lądy wszystkie były nowe. Idzie dalej : że historya dziejów natury, uważana w tylu stosunkach fizycznych, daleko bardziej i więcej dowodzi powszechność potopu, jak historya dziejów ludzkich; i tym 337 sposobem daje nierównie większa wagę historycznej pewności: bo co jest fizycznie pewne, to nie może być historycznie wątpliwe. Przez potopy cząstkowe nie wypada tu wystawiać sobie owych drobnych, lubo zawsze okropnych, zalewów wody, przez które jakie miasto, albo jaka mierna okolica zatonęła, choć podobnych wydarzeń mamy niezliczone przykłady w dawnej i teraźniejszej historyi; tu właśnie jest miejsce wyobrazić sobie: jak się mogły poformować morza śródziemne, wybrzeża, odnogi i cieśniny morskie? jak się mogły oderwać od wielkich lądów znaczne wyspy? i jak z tego mogło nastąpić nowe odkrycie powierzchni ziemi na wielu miejscach? Do podobnych postrzeżeń najdziemy wiele dowodów, nie tylko w historyi naturalnej powierzchni naszego okręgu, ale nadto w historyi dziejów ludzkich: bo takowe rewolucye należą do zaczynającej się odmiany teraźniejszych lądów, jakie znamy na pół-okręgu północnym. A że przez cząstkowe potopy łatwiej jest trafić do owéj fizycznéj konieczności potopu powszechnego, przeto o nich najprzód mówić wypada. §. XVIII. O POTOPACH CZĄSTKOWYCH. Jak się uformowało Morze śródziemne? — Jąką rowolucyą zrobiło uformowanie Morza śródziemnego? — Świadectwa historyczne o téj rewolucyi. — Jakiej rewołucyi podpadło Morze bałtyckie? — Re 22 338 wolucya Morza bałtyckiego jest późniejsza od rewolucyi Morza śródziemnego. — Jakim rewolucyom podpadały brzegi wszystkich lądów? — Woda Oceanu jest w niektórych miejscach wyższa jak indziej. Zaczynając od tej uwagi, że cząstkowe potopy należą już do rewolucyi teraźniejszych lądów, a przeto łatwiej jest trafić do nich, tak przez oczywiste ślady dziejów natury, jak przez dochowane choć po części podania między ludźmi: weźmy pod rozbiór takie dwa przypadki, jakie przytrafiwszy się razem lub następnie, zrobiły morze, które zowiemy śródziemném, dla tego, że prócz dwóch małych cieśnin przy Gibraltarze i przy Konstantynopolu, otoczone jest na około brzegami trzech wielkich lądów. To morze, jak nas upewniają podania, zrobiło się przez rozerwanie góry w cieśninie Gibraltaru będącej, a która łączyła razem Europę i Afrykę; tudzież przez ów kanał między Tracyą i Azyą mniejszą, który sobie czarne morze otworzyło. Czyli te dwa przypadki wypadły razem, czy osobno? lub który z nich przypadł pierwej? o tem nas historya nauczyć nie może; albo dla tego, że mieszkańcy Samotracyi nie wiedzieli, co się działo pod ów czas przy owém miejscu, które starożytni nazywali kolumnami Herkulesa; albo dla tego, że bajki i allegorye o Herkulesie tak zaćmiły historyczną pewność, iż nie wiemy czego się trzymać wypada (128). Przypatrując się jednak skutkom, da (128) Obacz co do tego naszą, notę na końcu rozprawy pod licz. 42. 339 je się widzieć: że woda czarnego morza i woda oceanu atlantyckiego płyną dotąd z jednakim pędem do morza śródziemnego. Czyli zaś te dwie przerwy zrobiły się przez sam ciężar wody, czy przez trzęsienie ziemi, co daleko podobniéj; oczywista jednak, że się zrobiły w jednej litej skale: bo na obu brzegach owych cieśnin najdują się warsty kamienia jednakiej formy, materyi i wysokości; co pokazuje: że te oddzielone skały, robiły niegdyś jednę tylko ławę litego kamienia, która najpodobniej przerwaną została od trzęsienia ziemi. Widzimy zatem, że pomimo pospolite i powolne działanie wody, są jeszcze inne przyczyny, które sprawują nagłe zmniejszanie lądów w bardzo krótkim czasie, gdy dwie małe przerwy gór utworzyć zdołały tak wielkie morze, jak jest śródziemne. Wszelako małoby było na tem jedynie postrzeżeniu, iż dwa przypadkowe gór przerwiska zrobiły tak obszerne morze; rewolucya ta zostawiła po sobie bardzo widoczne ślady na powierzchni krajów wschodniej Europy, które się nawet rozciągają daleko po Azyi północnej : massa wody, najdującej się niegdyś w czarnem morzu, musiała opuścić jaką rozległą przestrzeń swego dawnego łożyska i wpłynąć w tę wielką dolinę, gdzie jest teraz morze śródziemne. Spojrzyjmy tylko na kraje przyległe morzu czarnemu, a przekonamy się, że zapewne było kiedyś obszérniej szém, że owszem musiało się łączyć z morzem bal 22* 340 tyckiém i kaspijskiém, że miało swoję kommunikacyą. z oceanem północnym przez białe morze: widać to jeszcze na bagnach i licznych jeziorach ciągnących się długiem pasmem od morza bałtyckiego, w jedną stronę ku morzu białemu przez Inflanty i Finlandyą; w drugą przez Prusy, Żmudź, Litwę, Polesie i przyległe kraje rossyjskie. Z tych niezmiernie długich bagn, przedzielonych znacznemi i licznemi jeziorami, zarosłych daleko ciągnącemi się lasami, poczynają się bardzo wielkie rzeki, płynące do tych trzech, dziś osobnych mórz: Niemen, Dźwina, Newa do bałtyckiego; Wołga do kaspijskiego; Dniepr i Don do czarnego, zabierając z sobą niezmierną mnogość rzek innych wielkich i małych. Idąc za temi śladami, nie tylko postrzedz można przez wszystkie dowody, że ziemia, o której mowa, była niegdyś pod morzem; ale nadto, że jest lądem najświeższym, z pod wody odkrytym, i nierównie późniejszym od krajów Europy zachodnich. Około morza czarnego najdują się jeszcze jeziora słone, na których sól zaczyna zbierać się w wielkie kryształów sztuki; gdy takaż sama sól kamienna najduje się naokoło Krępaków od południa, wschodu i północy, przysypana ziemią od niespamiętanych czasów, przeszło na 200 stóp głęboko. Na Podolu i na Wołyniu, tak po wierzchu ziemi, jak i w głębokich jej warstach, dają się widzieć skamieniałe i nieskamieniałe owoce morskie: a pewno nalezionoby 341 je wszędzie, gdyby około ich poszukiwania zatrudniać się chciano; w bagnach Polesia naleziono kotwice okrętowe ; góry podolskie mają jeszcze liczne kaskady; Roś, Dniepr, płyną przez wielkie skały. Zgoła: im bardziej wprawione oko do śledzenia dzieł natury, wpatrywać się będzie w te kraje, płaskie wprawdzie, a przecież dające początek największym w Europie rzekom; tern bardziej się przekona, że te kraje daleko później od wszystkich wielkich z pod morza odkryte zostały. Przechodząc od historyi dziejów natury do historyi dziejów ludzkich, nie najdziemy wprawdzie tak wyraźnych podań o téj wielkiej przemianie, jak najdujemy o rewolucyi, która się przytrafiła przy Bosforze Trackim ; bo te kraje są dziś zaludnione przychodniami, którzy nie mogą wiedzieć, co się tam działo przed ich najściem : wszelako mamy świadectwa, które prowadzą prosto do takowego wniosku. Wiemy najprzód, że kiedy inne części dawnego świata miały swoje widoczne granice; Europa od Azyi dzieloną tylko była przez Don i linią prosto idącą ku morzu białemu (129) dowód to jest, że w owem miejscu naturalna granica Europy za czasem zaginęła i została się tylko w powieściach ludzi; bo trudno pojąć, dla czegoby w tem miejscu naznaczano oddział tych dwóch części ziemi, gdzie one najobszérniéj łączą się z sobą. (129) Ptolomeusz Geograph. Libr. III. C. 5. 342 Wiemy powtóre: że dawni czarne morze nazywali Oceanem (130); że gdy już dobrze naokoło poznali to morze, utrzymywali wszelako, że kaspijskie łączyło się z oceanem. Strabo, surowy innych pisarzów krytyk, był tęj opini, i popierał ją przeciw innym, którzy wcześniej przed nim wiedzieli już dobrze, iż morze kaspijskie, które jest na wzór wielkiego jeziora, nie ma kommunikacyi z żadnem innem morzem (131). Skądże takowe mniemanie mogło się upowszechnić, że go Strabo przekładał nad świadectwa innych pisarzów (132), którzy tę okolicę lepiej zapewne od niego znali? Widać jasno, iż musiało się dochować dawne między ludźmi podanie, że to morze łączyło się niegdyś z oceanem północnym: Ladoga, Onega, i inne jeziora w téj linii, tudzież niezmiernie wielkie bagua i jeziora w Finlandyi, w Inflantach, oraz w krajach skąd się zaczynają wyż wyliczone rzeki, każdego skłonić powinny do podobnego wniosku. Ta tedy woda, która zalewała niegdyś tak wielką ziemi przestrzeń, a która po sobie zostawiła bardzo widoczne ślady, przeniosła się pewnie za czasem gdzie indziej; i łatwo to pojąć, że jej najznaczniejsza część wpłynęła w tę dolinę, gdzie jest śródziemne morze, zrobiwszy nagły potop w Tracyi, Azyi mniejszej, (130) Strabo Libr. I. (131) Herodot Libr. I. C. 203. (132) Strabo Libr. XI. 343 w okolicach Armenii, w Syryi, Grecyi i na całem dzisiejszém dnie morza śródziemnego; zostawiwszy swe reszty na morzach baltyckiém, białem, kaspijskiém i czarnem; w tylu jeziorach, które napełniają dotąd tę wielką przestrzeń; w tylu bagnach, które się rozciągają po wyż wyliczonych krajach. Morze bałtyckie, które także należy do gatunku śródziemnych, musiało podobnej podpaść rewolucyi daleko jeszcze później i zrobić sobie otwór do morza niemieckiego pomiędzy teraźniejsze wyspy Danii. Kto dobrze wpatrzy się w przyległe temu morzu kraje, ten nie będzie wątpić, iż niegdyś było obszerniejsze, że się daleko rozciągało po Szwecyi, że zajmowała prawie całą Pomeranią, Brandeburgią, Prusy i wielką część Polski; jego zmniejszenie nie można odnosić do samego rzek namuliska : albowiem prócz Wisły i Odry, prócz innych rzek płynących z krajów górzystych, które z sobą te dwie największe rzeki prowadzą; wszystkie inne, jakośmy to już powiedzieli, zbierają się w krajach płaskich, bagnistych i lasami zarosłych. Łatwo zatem domyślić się, że daleko później po uformowaniu morza śródziemnego i po oddzieleniu się morza czarnego, tudzież kaspijskiego, morze bałtyckie jeszcze łączyło się z białem, i dopiero po przerwaniu litego lądu przy Zundcie w wielkim i małym bełcie, wpłynąwszy do morza niemieckiego, albo go zupełnie zrobiwszy, oddzieliło się od 344 białego. Tym to sposobem przez dwie rzeczone rewolucye, granica naturalna między Azyą północną i Europą wschodnią zupełnie zaginęła, zostawszy tylko w pamięci i podaniach ludzi; na to zaś miejsce zrobiła się nowa między Europa i Azyą mniejszą od wschodu; o między Europą i Afryką od południa. Kiedy te dwa zdarzenia przypaść mogły? ugadnać trudno: bo choć podania Samotracyi świadczą, że potop rzeczony przypadł daleko wcześniej przed Deukalionem; jeżeli czasów tego sławnego w starożytności człowieka nie można odnieść do owego potopu Tessalii, nie łatwo jest trafić do jego prawdziwej ojczyzny i wieku, tern bardziej ugadnąć, jak dawno przed Deukalionem przypadł potop Samotracyi; zdaje się wszelako że rewolucya morza bałtyckiego daleko jest późniejsza: mamy bowiem w historyi, że Cymbrowie opuścili kraje północne i przenieśli się w kraje południowe Europy, z przyczyny wielkich wody zalewów (133). Niektórzy pisarze, zastanawiając się nad przyczyną przeniesienia się całego narodu, sądzili, że to było wzbieranie i opadanie morza, które Cymbrów przestraszyło i znagliło do opuszczenia ziemi ojczystej: jak gdyby to zdarzenie mogło być straszne i nowe dla mieszkańców nad brze (133) Strabo Libr. VII. tak o tym potopie Cymbrów mówi: ingenti quadam inundatione compulsi, natalia loca deserverunt : więc to nie było wzbieranie i opadanie morza. 345 gami morskiemi i jak gdyby się raz pierwszy przytrafiło pod ów czas, kiedy jego przyczyna jest tak dawna, jak słońce i xiężyc. Przyznajmy raczej: że żadne śródziemne morze, żadne wybrzeże, cieśnina i przesmyk morski nie może się stać bez potopu, potopu mówię cząstkowego: i taki być musiał od strony morza bałtyckiego, który uformował wielkie morze między Danią, Norwegia z jednej, a między Wielka, Brytanią z drugiej strony. Dziwujemy się tak wielkim ruinom na morzu Indyjskiém i oceanie Wschodnim, o których nas przekonywają widoczne ślady i nawet podania miejscowe, a rozumiemy że na bezpieczniejszym najdujemy się lądzie : spojrzyjmy tylko na postać Europy, przypatrzmy się jéj obwodowi, a z każdej strony tego miernego lądu najdziemy same ruiny, albo raczej pozostałe ed ruin reszty. Cała południowa strona téj części świata wystawia wszędzie liczne przerwy, to u Bosforu Cymmerów i u Bosforu Trackiego, to między Kalabryą i Sycylią, między Sycylia i Tunis, między Afryka i Hiszpanią; wszystkie brzegi napełnione tam są małemi i wielkiemi wyspami, wszędzie widać niezmierną liczbę małych i wielkich wybrzeżów. Przenosząc zaś uwagę na stronę Europy północną, najdziemy jeszcze większe spustoszenie. Jak smutna jest postać obwodu całej Szwecyi i Norwegii ! Wielka Brytania oczywiście jest oderwana od brzegów 346 Francyi; morze niemieckie jest widocznie nowe, które niegdyś zalało kraj między Norwegią i Anglią; Irlandya oderwana od Anglii, Islandya, tak wielka wyspa, pokazuje dawne niegdyś Europy granice, a może nawet ślady łączenia się téj części świata z Grenlandyą i Ameryką północną. Nie są to nasze postrzeżenia: wielu o tern pisało do przekonania czytających. Rewolucye cząstkowych potopów (134) od strony południowej Europy, bardzo słabo sa wspomniane w tradycyach: jakże się dziwić, że nic, albo mniej jeszcze wiemy, o rewolucyach wydarzonych od strony jéj północnej, kiedy te kraje daleko później od południowych zaludnione zostały przychodniami z Azyi. Tern bardziej wiedzieć nie możemy, co się dziać mogło w całej Ameryce, tudzież na brzegach północnych i wschodnich Azyi; widzimy tylko stan brzegów obu tych wielkich lądów, wcale podobnny do stanu brzegów Europy i Azyi południowej, gdzie nas o takowych wypadkach zapewniają podania miejscowe: a zatem toż samo o nich wnosimy; bo trzęsienia ziemi przytrafiają się dotąd we wszystkich częściach świata i nawet idą tak daleko, że mogą wywrócić (134) Obacz Dominika Cassini Description du Royaume de Siam. Obacz także Varennii Geograph. p. 203, 217, 220. Doktor Wallis i Rays pisali o oderwaniu Wielkiej Brytanii od Francyi. Buffon toż samo uważa o ruinie lub odsypisku brzegów niemieckich, a nadewszystko Prus. Obacz T, I. Preuves de la théorie de la terre. Article XIX. p. 509. 347 większy jeszcze lad, jak jest Europa, a tem samem usposobić go do nagłego zalewu. Ani rozumiejmy, że te postrzeżenia, zgodne po części z podaniami, a widocznie poparte dobrem wpatrywaniem się w stan teraźniejszy powierzchni i brze gów ziemi, są tak trudne do sprawdzenia, jak się przytrafiają rzadko: bo to już z wielką pilnością uważano, że choć woda musi być w równowadze na całej powierzchni; wszelako w niektórych miejscach najduje się ona wyżej jak w drugich, przez sam wzgląd na formę tego okręgu, który jest wynioslejszy pod równikiem a spłaszczony ku biegunom; na prawa mechaniczne, którym podlega w swym obrocie; a nawet przez różnicę w jéj rozgrzaniu: dla czego woda u biegunów musi być najniżej; przeciwnie zaś: im bardziej zbliżać się będziemy ku równikowi, tern ona musi być wyższa, tak dalece: że Ocean między dwoma zwrotnikami musi być zawsze najwyższy i najgłębszy. Ci, którzy mierzyli wagę wody Morza śródziemnego i czerwonego, upewniają, że drugie daleko jest wyższe od pierwszego (135). Nie trzeba więc, tylko żeby trzęsienie ziemi przerwało tę małą część lądu, aby nastąpił skutek trudny do wyrachowania względem rozległości zalewu. Morze czerwone nie uformowało się z wody rzecznej, ale prosto łączy się z najwyższym oceanem przez golf arabski; (135) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 43. 348 a zatém jak massa wody, która się z nim łączy, nie może być zrachowana, tak potop, któryby sprawiła, byłby tak wielki, żeby może całą, Europę i znaczna część Azyi zniszczyć potrafił. Zaczém cząstkowe potopy, przez które się poformowały Morza śródziemne, wybrzeża, cieśniny i przesmyki morskie, nie tylko nie odwracają potopu powszechnego, ale go owszem przyspieszają: bo gdyby morze śródziemne nie było tak zbliżone do czerwonego, woda oceanu południowego nie byłaby tak groźna naszym ladom, jak jest teraz. Toż mówić można i o innych podobnych miejscach. §. XIX O POTOPIE POWSZECHNYM. Przez potop powszechny rozumie się zalanie Jadów ha jednym półokregu, a odkrycie innych na drugim. — Przyczyny usposabiające i przyspieszające potop powszechny. — Takowe przyczyny sprawić mogą potop powszechny. — Jak same przyczyny usposobiające sprawić mogą potop powszechny. — Jak przyczyny przyspieszające, złączone z piérwszemi, sprawić mogą potop powszechny. — Przyczyny przyspieszające nie odwracają potopu powszechnego, ale go owszem zbliżają.— Dowody, które przekonywają, ze być musi potop powszechny, przekonywają dobrze, że już był niewątpliwie.— Podania o potopie powszechnym, zrządzonym przez tez same przyczyny, utwierdzają nasze tłumaczenie. — Tłumaczenie takowe dobrze dowodzi, jakie przyczyny zrządzić mogły potop powszechny.— Mimo tych przyczyn mogą być inne, których nie znamy. —Jakie być mogą dowody, że potop powszechny zalał dawne lądy na pół-okregu południowym. — Pozostałych reszt od potopu dojść niepodobna. Na czém zależy prawdziwa różnica tych dwóch pół-okregów? — 349 Porównanie obu pół-okręgów i uwagi ztąd wydobyte. — Co z tych uwag nastąpić powinno. Gdyśmy juz powiedzieli wyżej, co rozumiemy przez potop powszechny, w stosunkach fizycznych uważany, spodziewamy się iż nikt po nas wymagać nie będzie, abyśmy brali na siebie tłumaczenie tylu niepodobieństw, w które kommentatorowie dawnej historyi uplatali tak ważna w dziejach ludzkich tradycya, zamiast co ja mieli objaśnić i sprostować przez zastosowanie skutków i przyczyn, które takową przemianę zrządzić mogą, i w samej rzeczy urządzają. Nie idzie tu albowiem o taki potop, któryby zalał cały obwód powierzchni ziemi na kilkanaście łokci po nad szczyty gór najwyższych, i też same lądy wkrótce odkrył, osuszył, do zamieszkania usposobił: bo na cóż takowy potop przypuszczać, kiedy go nawet podania historyczne, dobrze zrozumiane, nie dowodzą (136). Tu owszem jest mowa o owej przemianie łożyska wody morskiej, która zalała dawne lady na jednym pół-okręgu a odkryła nowe na drugim: (136) Obacz téj rozprawy Części II §.I. i notę pod licz. 1, gdzie najdziesz rzetelnie wypisany text świadectwa Mojżesza Genes. C. VII et VIII, tudzież w tymże §. I, i notę pod licz. 2, gdzie znowu jest rzetelny text tłumaczenia Filona Żyda ex libro de Abrahamo. Te więc dwa texty między sobą porównywając, przekonasz się, ze Mojżesz nie opisuje takiego potopu, ale Filo, najdawniejszy jego tłumacz, za którym nasi kommentatorowie poszli przeciw myśli Mojżesza. 350 i ten to wielki skutek zdaje się być już dowiedzio ny przez długi nasz rozbiór; idzie jedynie teraz o załatwienie samej geologicznej kwestyi: jakim sposobem stać się mogła rzeczona przemiana? gdyśmy jednak zabronili sobie wszelkich w tej mierze domysłów: przeto im dłużej rozbieraliśmy wszystkie skutki i przyczyny prowadzące do tego ostatniego wypadku; im bardziej mogliśmy się upewnić, iż raz przynajmniej przytrafić się już musiał: tern krócej mówić nam wypadnie o sposobie, jakim się przytrafił. Rozbierając z pilnością długi szereg skutków i przyczyn, przez które lądy teraźniejsze podlegają spustoszeniu, a lądy nowe tworzą się na dnie morza; widzieliśmy, że jedne przyczyny sa bardzo powolne, lubo nieustanne w swém działaniu; drugie gwałtowne i nagłe, lecz działające w pewnych tylko czasu przerwach. Abyśmy się więc nie powtarzali w ustawiczném przytaczaniu tych samych dowodów, zebraliśmy razem wszystkie takowe przyczyny i zrobiliśmy sobie ogólny ich podział: nazywając pierwsze usposabiającemi: nazywając drugie przyspieszającemi potop powszechny. Do pierwszych odnosimy wszystkie powolne działania wody samej przez się, lub złączonej z powietrzem; bo takowe działania nieustannie rujnują obwód, powierzchnią i wnętrzności lądów, tworząc razem na dnie morza nowe przez wielorakie pokłady i warsty. Do drugich odnieść znowu wy 351 pada działania wody gwałtowniejsze, jakie się okazują w trzęsieniu ziemi, w otworzeniu nowych wulkanów, lub w ich erupcyach tylekrotnie powtarzanych, w zalaniu lądów, które zrządza jakie gór przerwisko, albo gwałtowne wiatry: wszystkie zgoła cząstkowe potopy i zalewy lądów. Lubo zaś przyczyny usposabiające i przyspieszające ten ostateczny skutek są między sobą różne co do siły, czasu i sposobu działania; do jednego wszelako prowadzą wniosku: do zupełnego mówię zrujnowania lądów, na które działają, i do odkrycia nowych, które w tym samym czasie tworzą: tak dalece, że czyliby działały razem, czy osobno, zawsze ostatnim ich skutkiem być musi przemiana łożyska wody morskiej, zatopienie lądów zrujnowanych i odkrycie nowych z pod wody. Abyśmy tę prawdę lepiej pojęli, weźmy na uwagę każdy gatunek tych przyczyn i przypatrzmy się do jakich ostatecznie wypadków doprowadzi nas osobne ich działanie. Przyczyny np. usposabiające są wprawdzie bardzo powolne i ledwie dostrzeżone w swém działaniu: wszelako działanie to jest nieustanne. Jak tylko raz pierwszy po stworzeniu naszego planety okazały się lądy wygórowane nad powierzchnią morza, tak zaraz przyczyny, o których tu mówimy, działać na nie poczęły (137), działają bez (137) Obacz tej rozprawy Części I. §. V, VI, VIII, IX, tudzież noty 352 przestannie, i działać będą aż do końca; a jeżeli dotąd zdolne były zrujnować najwyższe góry na kilkaset i przeszło na tysiąc sążni, co się daje poznać przez pilny rozbiór skał napływowych (138); któż może wątpić, aby ich do reszty zrujnować nie były zdolne? jeżeli mówię dotąd spłókują cała powierzchnią lądów, zasypują doliny, przerabiają płaskie okolice na wzgórki mniéj więcej wyniosłe, i znowu też same wzgórki pustoszą, robiąc w nich głębokie parowy i jary, a wszystkie takowe ruiny ostatecznie do morza przenoszą: czemużby tego samego skutku sprawiać nie miały póty, póki tylko stanie powierzchni ziemi? Toż mówić o wszystkich podobnych skutkach. Widzimy zatem, że choćby nie było żadnej innej siły prócz przyczyn, które zowiemy usposabiającemi, byłyby one zdolne same zrujnować i do potopu doprowadzić znane nam lady; bo ponieważ działają razem na powierzchnią ziemi i na dno morza; ponieważ, gdy rujnują lądy teraźniejsze, tworzą oraz lądy przyszłe; ponieważ, w miarę zmniejszania się i zniżania jednych, podnoszą się drugie: przeto ostateczny wypadek tego powolnego działania nie inny być musi, tylko że gdy jedne lady zatoną, drugie tem samem wydobędą się z pod wody, która zaleje miejsca zu do objaśnienia tych paragrafów służące, albo raczej przypomnij sobie co się tam mówiło. (138) Obacz téj rozprawy §. XIV na str. 305 i 306, i notę pod licz. 41. 353 pełnie zniżone, a opuści dno swoje tak wysoko podniesione. Wszystkie zarzuty, które przeciw temu wnioskowi zrobićby można, nie osłabiają jego pewności: bo gdzie przyczyny zawsze i z jedna działają mocą, choćby one były najpowolniejsze, tam skutki odpowiadające działaniu, dojść nareszcie muszą do swego ostatecznego wypadku. Ktoby nawet o tem powątpiewał, byłby wcale podobny do owego, któryby nie dowierzał, czy każda z 59ciu minut tyle się przykłada do wybicia godziny, ile się przykłada 60ta po której godzina wybić musi. Wszelako nad te przyczyny, najdują się w naturze jeszcze inne, nierównie bardziej przyspieszające ten okropny wypadek. Chcemy tu przypomnieć cośmy mówili wyżej, o tylu rewolucyach, opisując potopy cząstkowe, gdzieśmy okazali, jak woda przez małe przerwisko gór, zrządzone od gwałtownego trzęsienia ziemi, wpłynąć mogła na bardzo rozległe kraje; jak zrujnowane od przyczyn usposabiających brzegi morskie tyle razy zalała, poprzerywała, podrobiła; jak, od gwałtownego impetu wiatrów napędzona, zrobiła nie raz wielkie wybrzeża, golfy, lub cieśniny; jak, oderwawszy znaczna część lądu, przetworzyła go na mniej więcej obszerną wyspę; jak, zalawszy w niektórych miejscach najniższe położenia lądów, uformowała na nich morza śródziemne, a na to miejsce odkryła obszerną płaszczyznę 23 354 na naszym pół-okręgu, lub szczyty nowyeli gór na pół-okręgu południowym, które wśród największej oceanu przestrzeni robią dziś liczne archipelagi, okazując pierwsze, iż tak powiem, konturny lądów przyszłych. Wszystkie takowe wydarzenia, poparte sa, częścią świadectwami podań ludzkich, częścią dobrém wpatrywaniem się w pozostałe ślady, które znaglają odnieść skutki dopiero wyliczone do działań siły przyspieszającej (139). Co więc przyczyny usposabiające ledwie mogły zrządzić w nieznanym wieków przeciągu, to przyspieszające zrządzają w jednym prawie momencie. Działanie tych przyczyn, rzadkie wprawdzie, lecz niesłychanie gwałtowne, nie tylko nie odwraca ostatecznego skutku, którym ma być potop powszechny, ale go owszem przybliża i przyspiesza; bo im bardziej lady zostaną poprzerywane w swej rozległości, tém bardziej wystawione być musza na działanie przyczyn usposabiających, które tém więcej sprawią ruin tak na powierzchni, jak i na całym obwodzie ziemi: na powierzchni, woda deszczowa nierównie więcej unosić potrafi rozrobionych mułów do morza, nie mając gdzieby je zostawiała i składała po drodze na tak uszczuplonych ladach; na całym obwodzie woda morska więcej znowu przyniesie szkody, (139) Obacz tej rozprawy §. VII, IX, XVIII, i noty do objaśnienia tych paragrafów służące. 355 mając daleko więcej brzegów do zrujnowania niż przedtem, za pomnożeniem nowych mórz śródziemnych, cieśnin, zakrętów, kanałów, wybrzeżów i golfów: mimo czego przyczyny przyspieszające, za każdym swym powrotem coraz okropniejsze przynosić musza skutki. Spojrzyjmy na postać teraźniejszych lądów, a lepiej jeszcze uznamy pewność tego wniosku, do którego nas doprowadzi samo położenie wody morskiej. Morze np. śródziemne jest bardzo blisko czerwonego, oba zaś łączą się z tak wielkiemi oceanami; morze białe ńajduje się nie opodal bałtyckiego, a oba dopierają do oceanu północnego: pierwsze bezpośrednie, drugie przez morze niemieckie; wielkie wybrzeże Baffin, które sprawiedliwiej morzem śródziemnem mazwaćby można, przedziela mała bardzo część lądu od oceanu północnego, a napełnia go ocean atlantycki; golf Mexyku, tyle tylko przedzielony jest od oceanu największego, ile morze śródziemne od czerwonego. Przypuśćmy zatem jakiekolwiek przerwisko w tych wyliczonych miejscach, które od samego trzęsienia staćby się mogło; a trudno nawet wyobrazić sobie, jak wielkiemu spustoszeniu podpadłyby owe lądy, gdzieby się przytrafił tak okropny wypadek. Zaczem pewną jest rzeczą, że przyczyny przyspieszające, nie tylko dopomagają widocznie usposabiającym, ale nawet samym sobie gotują jeszcze większa na dalej dzielność. Jakkolwiek przeto potop powszechny wy 23* 356 obrażać sobie zechcemy, czy przez zatonięcie jednego wielkiego lądu, czy przez zatonięcie wszystkich na jednym pół-okręgu: zawsze to wyobrażenie przywiązać należy do lądów już zrujnowanych, i do tego okropnego wypadku przez różne wprzód rewolucye usposobionych. Na takie tedy lady woda nierównie z większą mocą działać musi przez oba sposoby: usposabiające mówię i przyspieszające ten ogólny skutek. Im bardziej albowiem powierzchnia ziemi zniży się, tern trudniej z niej woda spływać będzie; im zaś więcej zbierze się jéj na lądach, tem więcej dostawać się musi w wnętrzności ziemi: z czego powstać może trzęsienie, daleko ogólniejsze, niż się dotąd przytrafia; bo ta woda dostając się w znaczniejszej ilości między warsty węgla kopalnego, którego pokłady są jeszcze obfitsze na równinach, sprawić musi to powszechne ziemi trzęsienie, ile że wnętrzności równin pewnie sa tak napełnione lochami podziemnemi, jak i wnętrzności gór wielkich (140). Nie trzeba więc szukać i dociekać żadnej innej przyczyny, gdy dopiero wyliczone są dość dzielne, aby przyspieszyły tę nagłą przemianę łożyska wody morskiej, aby mówię woda wpłynęła na zrujnowane lady naszego pół-okręgu, a w tym samym czasie odkryła nowe na drugim. (140) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 44. 357 Te wszelako dowody zapowiadają raczej na przyszłość potop powszechny, lecz nie przekonywają, że on już być musiał, raz przynajmniej jeden. W samej rzeczy do tego wniosku skłoniły nas przyczyny i skutki, któreśmy wprzód długo z wielką rozbierali pilnością. Nie jest to przecież zastraszające proroctwo, wydobyte z jakiego układu o stworzeniu i przyszłem świata zniszczeniu; nie jest to myśl nowa i zadziwiająca, któraby dać mogła miejsce kosmogonicznym i geologicznym sporom: jest to raczej uznanie tej wielkiej prawdy, że dzieło raz stworzone, przez wzajemne spotykanie się i wiązanie przyczyn ze skutkami, musi podlegać spustoszeniu i naprawie, zrujnowaniu i odnowieniu, rozrobieniu i przetworzeniu: a tym sposobem dłużej, niż nam się zdaje, trwać powinno. Zważając nadto, jak powoli działają przyczyny usposabiające, jak rzadko wracają przyczyny przyspieszające ten okropny skutek, sama odległość jego powrotu, której nikt wyrachować nie zdoła, nikogo przestraszać nie powinna. Nie o to albowiem idzie, abyśmy takiemi wnioskami słabe zatrwożyli umysły; lecz abyśmy z uwagi nad stanem teraźniejszym ziemi doszli dawnego; abyśmy mówię zapewnić się mogli o rzetelności tych wielkich wydarzeń, o których ludzie dochowali pamięć w swych podaniach: bo cóż może być większym dowodem wypadku, który się niegdyś przytrafił, jak odkrycie i okazanie przyczyn 358 w dziełach natury, które go znowu zrządzić kiedyś muszą; jest to właśnie dowód zasadzony na skutku: co albowiem dzieje się teraz pod naszemi oczyma, dziać się podobnie musiało i dawniej; do jakiej ostateczności dojść powinny przyczyny teraz dzałające, do takiej zapewne doszły i dawniej, ile gdy zaczęły działać od samego początku stworzenia naszego planety. Podania ludzkie zgadzają się podobnie na to, ze przyczyny, o których tu mówimy, zrządziły już potop bardzo powszechny: mamy albowiem ważne w historyi świadectwo o zatonięciu całego wielkiego lądu. Jakkolwiek Plato zaćmił to świadectwo przez wmięszanie obcych dodatków, pewną jest przecież rzeczą, iż go Solon z dobrego powziął źródła: od xięży mówię Egipskich, którym pamiętniki odległej starożytności dobrze były znane : oni tedy zapewnili prawodawcę Ateńczyków o tém okropném zdarzeniu, a nawet przez zachowane między sobą podania wiedzieli, że ów ląd, który potopowi uległ, zwałsię Atlantyda (141). Nie jest tu miejsce zgadywać, gdzie mógł być niegdyś lad tak nazwany: dość na tém że był, że jego (141) Plato in Dialogo Timaeus T. III. p. 22. „Fertur illa insula „(Atlantis) Libia simul et Asia major fuisse      Post haec „ingenti terrae motu jugique dici unius et noctis illuvione fac„tum est, ut terra dehiscens omnes illos bellicosos homines „absorberet et Atlantis insula sub vasto gurgite mergeretur." 359 rozległość wyrównywała Azyi i Afryce razem wziętym, tudzież że przez samo trzęsienie ziemi zupełnie pod woda zatonął. Jeżeli więc trzęsienie ziemi mogło być tak powszechne, a razem tak gwałtowne, że zbliżyło nagłe zatonięcie zbyt wielkiego ludu, który wyrównywał wielkością Azyi i Afryce; przeto wnioski nasze, któreśmy wydobyli z tak długiego rozbioru przyczyn i skutków, zgadzają się dobrze z tradycyą, onę popierają w pewności historycznej i są dostateczne do zrządzenia tej powszechnej przemiany. Można wszelako powiedzieć, że w tłumaczeniu tak okropnego skutku nie masz nic prawie nowego i osobliwego, kiedy też same przyczyny, które usposabiają i przyspieszają potop powszechny, mają być oraz zdolne doprowadzić całą tę rewolucyą do ostatniego jej wypadku bez żadnej obcej i nadzwyczajnej siły. I któż upewni, że one już zrządziły przemianę łożyska wody morskiej, kiedy zbyt powolne działanie jednych i rzadkie przytrafianie się drugich, żadnemu nie podpada rachunkowi. Może te przyczyny, działając od samego początku stworzenia naszego planety, nie potrafiły dotąd sprawić tego skutku, który im przyznajemy: bo insza jest wcale rujnować powoli lądy, insza znowu zalać je nagle i nowe odkryć z pod wody; aby to nastąpiło, trzeba innej koniecznie domyślać się w naturze przyczyny. — Dla czego odpowiadając na tę trudność, powtórzymy raz 360 jeszcze, cośmy już wyżej powiedzieli, że tu nie idzie o zadziwienie kogożkolwiek jaką nowa i osobliwą myślą; idzie raczej o to, aby okazać, że przetwarzanie się powierzchownej skorupy kuli ziemskiej, to mówię dzieło natury zbyt powolne i tak długiego wymagajace czasu, nie zawisło bynajmniej od żadnego obcego, lub nadzwyczajnego zdarzenia, lecz musi być skutkiem jednostajnego działania przyczyn tychże samych, które, przez środki zupełnie proste i zawsze jedne, usposabiać i przyspieszać go zdołają; w tłumaczeniu zaś takiego wypadku, skutki z przyczynami musza się łączyć i wiązać nawzajem : przyczyny od samego początku aż do końca powinny być jedne i równie dzielne, a skutki następując porządnym po sobie szeregiem, albo od tych samych muszą pochodzić przyczyn, albo jedne drugim słpżyć za przyczynę, na wzór długiego łańcucha, którego wszystkie ogniwa trzymają się razem, a pierwsze i ostatnie do siebie dochodząc, w tem samem miejscu spojone być musza, w którem ów łańcuch zaczyna się i kończy. Z czego dobrze wypada: że gdy woda oczywiście sprawiła ten wielki skutek, przeto jéj wielorakie działania, które sobie wyobraziliśmy pod ogólnym zbiorem przyczyn usposabiających i przyspieszających, musiały od samego początku aż do końca zrządzać go niewątpliwie, nie potrzebując do tego żadnej obcej i nadzwyczajnej pomocy. I tak się też właśnie 361 pokazuje: pilne wpatrzenie się w skład wewnętrzny powierzchownej skorupy kuli ziemskiej przekonywa o niewątpliwej niegdyś bytności lądów dawniejszych, których więcej nie masz; nawzajem przyczyny usposabiające i przyspieszające, rujnując oczywiście lądy teraźniejsze, służą za dobry wniosek, że podobnie rujnowane były i dawniejsze; a że każda z takowych przyczyn działać musi z równą siłą na lądy, póki ich tylko stanie: przeto gdy lądów dawniejszych już nie stało, musiały one od tych samych przyczyn zaginąć, od których i teraźniejsze kiedyś zaginą. Podania ludzkie, świadcząc o tém okropném zdarzeniu, dowodzą równie, że lądy dawniejsze zaginęły od samego trzęsienia ziemi i napływu wody; nie potrzebujemy więc innych domyślać się przyczyn, gdy przytoczone łączą się dobrze ze skutkami, wiążą najwcześniejsze z najpóźniejszemi i całe to długie dzieła do samego działania wody odnoszą. Zaiste, ktokolwiek nad tém dobrze pomyśli, przyznać niewątpliwie musi, że między powolném i nagłem rujnowaniem lądów, a ostatnićm ich zatonięciem, nie masz innej różnicy, prócz jaka zachodzi między zaczęciem i ukończeniem dzieła, od tejże samej pochodzącego przyczyny; jeżeli ona zdolna jest zacząć i ustawicznie działać, trudno jéj zaprzeczyć téj samej dzielności aż do końca: bo skutek ostatni nic innego nie jest, tylko wypadek całej summy skutków po sobie nastę 362 pujących. Jeżeli nareszcie kto wystawi sobie niepodobieństwo wyrachowania tak długo ciągnącej się rewolucyi, zwłaszcza od tak powolnych zależącej przyczyn: odpowiem mu, jak wyżej, że nie znam chronologii dziejów natury, widzę tylko skutki, a zatem nie mogę wątpić, aby jej zabrakło na czasie do ich zrządzenia. Aby jednak nie zdawało się komu, że raczej przecinam nie zaś rozwięzuję zachodzące trudności, powiem nareszcie: iż lubo wyliczone przyczyny uznaję za zdolne usposobić, przyspieszyć, a nawet zrządzić potop powszechny; nie utrzymuję przecież, aby prócz nich nie mogły być jeszcze inne. Któż albowiem pochlebiać sobie może, iż zgłębił wszystkie natury tajemnice? Kiedy tyle tylko wiedzieć nam wolno, ile ona pozwoli wyczytać w xiędze swych dziejów. Mogą wprawdzie najdować się nierównie zdolniejsze środki do zbliżenia i upowszechnienia tak wielkiego skutku, niż są te, któreśmy wyliczyli i za zdolne uznali; wszelako, gdy się ich tylko domyślamy, odkryć zaś, tem bardziej wytłumaczyć nie potrafimy: nie mogą one zbogacić naszych wiadomości i muszą pozostać w liczbie nierozwiązanych badań. Któż wie, czy szczęśliwsza od nas potomność, zaczynając od prawd; na których zatrzymujemy się teraz, nie postąpi dalej? Dla nas niech będzie na tern dosyć, cośmy już dowiedli ; najprzód: że powolna 363 przemiana lądów, idąca zwłaszcza od wschodu ku zachodowi, a nawet z jakiejkolwiek bądź strony; przemiana mówię mogąca sprawić w tym samym czasie przybytek ziemi na jednym brzegu, odpowiadający ze wszystkiem jej ubytkowi na drugim, jest niepodobna; powtóre: że początkowe potopy, nie tylko nie odwracają ostatniego zrujnowania lądów, ale go owszem coraz bardziej zbliżają; potrzecie: że przyczyny usposabiające i przyspieszające, działając zawsze z jedną siłą, zdolne są ten ogólny skutek doprowadzić aż do jego ostatniego wypadku, to jest, do zupełnego zrujnowania i zatopienia lądów, na które działają; wreszcie : jeżeli jeszcze może być jaka inna przyczyna, któraby ten skutek prędzej przyspieszyła i ogólniejszym zrobiła, lubo jej dotąd nie znamy: nie mogłaby ona osłabić naszych twierdzeń, owszem bardziéjby je poparła i utwierdziła, boby nie mogła być obcą i przypadkową, lecz musiałaby się wiązać z pasmem przyczyn usposabiających i przyspieszających ten skutek (142), Ale jakże przekonać, że potop powszechny zniszczył lądy na pół-okręgu południowym, a na ich miejsce odkrył dzisiejsze na pół-okręgu północnym ; nie mamy na to innych dowodów, prócz, które się dadzą wyciągnąć z widocznej różnicy tych dwóch pół-okręgów: na jednym albowiem najduje się naj(142) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 45. 364 większa massa wody, na drugim największa massa obszernych lądów. Gdybyśmy wprzód nie upewnili się przez długi rozbiór przyczyn i skutków, że przemiana łożyska wody morskiej stać się już niewątpliwie musiała, moglibyśmy mniemać, że dostrzeżona różnica pochodzi od jakiejś nieznanej przyczyny, która sprawuje że jeden pół-okrąg skazany został na wieczne woda zalanie, drugi na wieczne odkrycie tak rozległej powierzchni ziemi. Lecz gdy już wątpić nie możemy, że lądy teraźniejsze powstały z ruin lądów dawniejszych; że same, jako wystawione na nieustanne spustoszenia, muszą kiedyś uledz podobnemu wypadkowi, któremu uległy pierwsze: bardzo jest prosty wniosek, że woda tam przelać się musiała, gdzie jéj teraz jest najwięcej, a tam opuściła dno swoje, gdzie się teraz najdują lądy tak rozległe, które same sobie za dowód służą, że były niegdyś dnem morza. Mimo jednak tego prostego wniosku, nie wypada mniemać, żeby pół-okrąg południowy miał być skazany na wieczne wodą zalanie; kiedy wszelako widzimy, że tam zachodzą lądy pół-okręgu północnego z swemi, lubo bardzo małemi, cząstkami; kiedy najdujemy na nim, nie dawny podobno, i dla tego zbyt jeszcze szczupły, ląd nowej Holandyi, oraz wielką mnogość drobnych wysp rozrzuconych po niezmiernej oceanu przestrzeni: bo to wszystko przekonywa, że na tym pół-okręgu mo 365 że być podobnie rozległa powierzchnia ziemi, jak i na północnym; że zatem różnica, którą postrzegamy, pochodzi jedynie od przemiany łożyska wody morskiej po ostatnim potopie. Jeżeli albowiem powinnoby być gdzie wieczne wody siedlisko, tedy najbardziej między dwoma zwrotnikami, dokąd ona gromadzi się, z przyczyny obrotu dziennego kuli ziemskiej około swojej osi, a podnosić się musi najwyżej dla swego większego rozgrzania: przecież i tam najdujemy daleko rozleglejszą obszerność lądów niż jest pod pasem umiarkowanym pół-okręgu południowego. Dla czego zdaje się być rzeczą pewną, że ani woda, ani lądy, nie mają stale oddzielnego dla siebie siedliska, lecz je koniecznie za czasem odmienić muszą; jakośmy to już dowiedli, mówiąc tak długo o przetwarzaniu się powierzchownej skorupy kuli ziemskiej. Uznawszy za rzecz równie prostą jak najpodobniejszą do prawdy, że woda odmieniając dawne swe łożysko, tam się przelała, gdzie jéj teraz największą najdujemy ilość, moglibyśmy na tym jedynie przestać dowodzie; bo rozległość lądów na pół-okręgu północnym, lubo już znacznie nadrujnowanych, ciągiem tylu wieków, każdemu da postrzedz, że woda, która je niegdyś okrywała, nie mogłaby się pomieścić w oceanie wschodnim, tern bardziej w oceanie atlantyckim, ani nawet w obu razem, jak niektórzy 366 mniemali (143). Wszelako, mimo niezmierna mnogość wody, która każdemu w oczy wpada, pół-okrąg południowy nastręcza wiele innych bardzo ważnych uwag, których tu opuścić nie należy.—Byłoby rzeczą wcale próżna szukać na tym pół-okręgu pozostałych od potopu ruin; możnaby albowiem wziąć nowo wydobywające się z pod wody góry za reszty owych, których szczyty pozostały od powszechnego zalewu, nie wiedząc zwłaszcza, czy one nie były do tego stopnia zrujnowane i zniżone, że je woda z łatwością zalać mogła, jak chce tradycya. Prócz tego, kto zgadnie teraz, w jakiem położeniu nalazła się massa wody zaraz po swem przelaniu, gdy przyszła raz pierwszy do równowagi na całej powierzchni kuli ziemskiej: mogła ona zostawić jaką część najwynioślejszego lądu na pół-okręgu południowym, nie odkryła zapewne najgłębszych dolin na pół-okręgu północnym; bo to jest rzeczą niewątpliwą, że lady nie mogą zajmować całego pół-okręgu, i muszą być na wzór wysp w koło wodą oblane: co właśnie jest istotnym warunkiem, nie tylko do ich przyszłej przemiany, jakośmy to już wyżej dowiedli, ale nadto do utrzymania bytu istot organicznych obu królestw, przeznaczonych żyć i rozmnażać się na tych lądach. Dla czego prawdziwa tych dwóch pół-okręgów różnica nie na tern zależy, aby na jednym najdowały (143) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 46. 367 się sanie tylko lądy, na drugim sama woda; lecz aby na jednym panowała największa massa lądów, na drugim największa massa wody; a jak widzimy dzisiaj, że lądy teraźniejsze z pół-okręgu północnego rozciągają się za linią równonocną na pół-okrąg południowy, tak i ruiny od potopu pozostałe, jeżeli jeszcze sa jakie, mogą być na obu pół-okręgach. Choć wszelako nie możemy dojść żadnego śladu ruin dawnych lądów, jeżeli zwłaszcza nie chcemy uwodzić się domysłami; możemy jednak przez pilne wpatrywanie się w skutki naleźć przekonywające dowody powstawania nowych na pół-okręgu południowym, w miarę jak ubywa lądów pół-okręgu północnego: co nawet zasługuje aby na przyszłość sprawdzane było. Ponieważ oba pół-okręgi wystawione sa na jednakie działanie wody morskiej, poruszanej statecznie od wschodu ku zachodowi mocą pędu powszechnego w tym kierunku ciągle idącego ; przeto lady ich powinnyby podlegać równemu i jednakiemu spustoszeniu, gdyby sobie były spółczesne, czyli, gdyby woda morska na ich brzegi, a woda deszczowa na ich powierzchnią, od jednego czasu działać zaczęła; jeżeli zaś zachodzi widoczna między niemi co do tego różnica, dowód to jest, że ląd bardziej spustoszony musi być dawniejszy, a lad prawie nienaruszony od działań wody, musi być 368 daleko późniejszy. Przenosząc tę uwagę do porównania lądów obu pół-okręgów, da się (o zaraz sprawdzić. A najprzód: widzimy na pół-okręgu północnym między 20tym i 40tym stopniem szerokości, a między 110° i 150° długości podług południka paryzkiego, że kraje wschodnie i południowe Azyi do szczętu zrujnowane zostały; że nawet to spustoszenie ciągnie się jeszcze dalej ku północy i zachodowi: gdy przeciwnie, na pół-okręgu południowym nowa Hollandya pod temiż samemi stopniami szerokości i długości leżąca, jest jeszcze cała i prawie nietknięta od wody. A że oba te lądy wystawione sa na jednakie działanie pędu powszechnego statecznego, przeto biorąc miarę z ruin na pół-okręgu północnym, nowa Hollandya powinna była zupełnie zaginąć, gdyby była lądem spółczesnym Azyi. Przez takie więc porównanie dochodzimy, że nowa Hollandya musi być lądem daleko późniejszym od Azyi, a nawet bardzo niedawno ź pod wody odkrytym. Podobną uwagę nastręczy porównanie innych wysp i lądów na obu pół-okręgach, podług ich wzajemnej szerokości i długości jeograficznéj, wystawionych na działanie pędu powszechnego statecznego wody morskiej, np. nowej Zelandyi i Kamczatki, nowej Gwinei i Japonii, nadewszystko zaś Ameryki południowej i północnej; a takowe uwagi im pilniej wydobywane będą z porównania wzajem 369 nego obu pół-okręgów, tem mocniej przekonają, że ziemia najdująca się w drobnych jeszcze cząstkach tu i owdzie na pół-okręgu południowym jest zupełnie nowa i świeżo dopiero wydobywająca się z pod wody: bo nie tylko nie została nadwerężona od działań téj samej przyczyny, od której bardzo już nadrujnowane zostały lady pół-okręgu północnego; ale nadto dalej jeszcze rozciąga się ku wschodowi; co staćby się nie mogło, gdyby obie te wyniosłości wysp i lądów były sobie spółczesne, gdyby mówię razem na obie od jednej czasu epoki woda działać poczęła.— Powtóre: przekonawszy się raz, że drobne jeszcze cząstki ziemi, na pół-okręgu południowym najdujące się, są później z pod wody odkryte, niż były lądy pół-okręgu północnego, możemy śmielej dalsze wydobywać uwagi z porównania obu pół-okręgów: najdziemy albowiem na północnym mniej więcej wyniosłe góry od równika aż do 60° szerokości, za który same tylko góry Szwedzkie i Uralskie ciągną się jeszcze dalej na północ; ale też nie mogą iść w porównanie z górami pierwszego rzędu, które prawie nigdzie nie dochodzą do 50° szerokości. Przenosząc dalej uwagę na pół-okrąg południowy, postrzeżemy, że wyspy wydobywające się z pod wody, okazujące szczyty gór wynioślejszych, już uformowanych na dnie morza, nie dochodzą dalej, jak tylko do 60° szerokości ; niektóre zaś z nich tak są do siebie zbli 370 żone, że zdają się okazywać pasmo tych gór w różnym kierunku ciągnących się po dnie morza : co prowadzi do wniosku, że lądy przyszłe prawie tym sposobem powstają na pół-okręgu południowym, jak powstawały teraźniejsze na pół-okręgu północnym.— Potrzecie: lubo widzimy, że lądy północne najbardziej rozciągają się pod pasmem umiarkowanym swego półokręgu, dochodzą jednak w niektórych miejscach do równika, a nawet rozciągają się po pół-okręgu południowym, bardzo mało za zwrotnik koziorożca, jak się to daje widzieć na Afryce i Ameryce. Przenosząc znowu uwagę do tworzących się lądów na półokręgu południowym, obaczymy, że chociaż największa massa wysp wydobywa się z pod wody pod pasem umiarkowanym i gorącym tego pół-okręgu, rozciągają się one i na pół-okrąg północny, nie zbyt daleko za zwrotnik raka (144): co właśnie pokazuje, że jak teraźniejsze lądy z pół-okręgu północnego przechodzą na południowy; tak i przyszłe, rozciągając się w największej swojej massie po pół-okręgu południowym, przechodzić będą w niektórych punktach na pół-okrąg północy, aż za zwrotnik raka. — Poczwarte: chociaż na pół-okręgu południowym nie mamy obszerniejszej dotąd ziemi nad nową Hollandyą, która się nie łączy z lądami pół-okręgu północnego, a której obwód dopiero Kook zupełnie ukończył, nikt (144) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 47. 371 zaś jeszcze wewnętrznego jéj stanu dokładnie nie opisał; możemy jednak zrobić sobie wyobrażenie o wysokości i położeniu gór pół-okręgu południowego, jakie najdujemy w Ameryce południowej, bo ten ląd mierny zdaje się być raczej nowym pół-okręgu rzeczonego, jako nie zachodzący, tylko po 14 stopień szerokości północnej. Wiemy dobrze, że na tym ladzie najdują się najwyższe góry, przechodzące swą wysokością wszystkie inne na całej powierzchni ziemi; a że doświadczenie pokazuje, iż góry podlegają ubytkowi i zniżeniu od przyczyn, które na nie działają: zdaje się przeto być rzeczą dowodliwą, że góry Ameryki na pół-okręgu południowym, daleko później z pod wody odkryte zostały, niż wszystkie inne na półokręgu północnym, jako nie równie niższe, a zatem bardziej już zrujnowane. — Popiąte: nie wdając się w szczególne porównanie wszystkich golfów, wybrzeżów, zatok, cieśnin i innych wyrwisk, jakie się najdować mogą na brzegach wszystkich lądów, a które każdy mógłby odnieść do przyczyn, jakie przypuści; pewną jest przecież rzeczą, że obwód nowej Hollandyi, części Afryki i Ameryki, najdujące się na pół-okręgu południowym, nie mają tak znacznych i okazałych wyrwisk, jakie się dają widzieć za piérwszém spojrzeniem na całym obwodzie lądów półokręgu północnego. Co zaś najwidoczniejszą sprawuje różnicę między lądami tych dwóch pół-okręgów, 24* 372 jest, że na południowych nie masz nigdzie morza śródziemnego; na północnych zaś morza te zachodzą juz bardzo daleko, jak się to widzieć daje na morzu Ochockiem, Perskiém, Arabskiém i Czerwoném, na morzu Śródziemnem, Czarném, Azowskiem, Niemieckiém, Baltyckiem i Białem; na wielkiém morzu Baffin, Hudson, Mexykańskiem i Różowem, czy Kalifornie i t. d. jakkolwiek je nazwać zechcemy, czy golfami, czy zalewiskami: bo w samej rzeczy wszystkie są morzami śródziemnemi, to jest bardzo głęboko między lądy zachodzącemi, one przerywającemi i drobiącemi. Z czego znowu wypada bardzo prosty wniosek: że szczupła ziemia, najdujaca się na pół-okręgu południowym, nie tylko nie została tak daleko zrujnowana, jak ziemia pół-okręgu północnego; ale nadto nie uległa jeszcze rewolucyom cząstkowych potopów; albo co na jedno wypada : że ta ziemia daleko jest później z pod wody odkryta, niż która widzimy na pół-okręgu północnym. — Poszóste: nie możemy tu jeszcze opuścić następującej uwagi : że na obu pół-okręgach, wszystkie lądy, albo ich znaczniejsze części, mają ukończenie, iż tak powiem, klinowate, czyli raczej klinem wśród morza wchodzą; ta zaś ich forma powszechnie jest obrócona ku biegunowi południowemu: co sprawdzić można na pół-okręgu południowym, przypatrując się podobnemu ukończeniu nowej Hollandyi, Afryki i Ameryki; na pół-okręgu zaś półno 373 cnym po wielu brzegach Azyi: jako to, na pół-wyspie Kamczatki, na kraju Siam, na pół - wyspie Indyj wschodnich, na Arabii; w Europie zaś na Krymie, Attyce, Morei, Włochach, Sycylii, Sardynii; w Ameryce na Grenlandyi, Florydzie, Mexyku, Kalifornii, nie rachując innych miejsc mniej znacznych: co koniecznie musi być skutkiem jednej i spólnej przyczyny, działającej od bieguna południowego na lądy obu pół-okręgów ; ale tej przyczyny jeszcze nie znamy, i dotąd żaden z geologów nie wytłumaczył tego powszechnego skutku w sposób przekonywający. Dodajmy nareszcie do tych uwag, że wszystkie trzęsienia ziemi prawie zawsze idą w kierunku prostym, lub zbliżonym, od południa ku północy; a będziemy mieli dwa ważne postrzeżenia, które ostrzegają, że jeszcze jest jakaś w naturze siła, działająca powolnie i gwałtownie na lądy w kierunku od bieguna południowego ku północnemu, której wszelako nie znamy: te więc dwa postrzeżenia zostawują się jak odrębne skutki do dalszego na przyszłość sprawdzenia i dochodzenia prawdziwej ich przyczyny. Gdyby nasze twierdzenia o przetwarzaniu się lądów i przemianie łożyska wody morskiej można przyznać za prawdy pewne i dowiedzione, tedy z uwag któreśmy tu zebrali, musiałoby nastąpić, najprzód: że na pół-okręgu południowym powinnoby coraz więcej przybywać wysp drobnych; powtóre: że niektóre 374 z teraźniejszych powinnyby zyskiwać coraz większą obszerność, a bliskie siebie łączyć się razem; potrzecie: że w tym samym czasie na pół-okręgu północnym powinny się przytrafiać znaczne zalewy lądów, formować się nowe morza śródziemne, oderwiska wysp, cieśniny, wybrzeża i t. d.; poczwarte : że na nowej Hollandyi powinny być góry, albo równe Amerykańskim, albo przynajmniej wyższe od tych, które się najdują na pół-okręgu północnym. Ta jednak różnica nie da się dostrzedz, jak w ciągu upłynionych wielu wieków; a do przekonania się o niéj, trzeba wprzód zapewnić się, że już wszystkie wyspy, małe i wielkie, dobrze nam są znane, oraz że każdej szerokość i długość jeograficzna nie błędnie jest naznaczona: bo bez tego warunku nie można przedsiębrać żadnego pcrównania teraźniejszego stanu kuli ziemskiej z przyszłym, ani dostrzedz różnicy, któraby nastąpiła kiedy. §. XX UWAGI NAD UKŁADAMI I DOMNIEMYWANIAMI O POTOPIE NIEKTÓRYCH ZNAKOMITSZYCH PISARZÓW. Czemu obok naszego rozbioru mieścimy innych pisarzów domniemywania o potopie?—Tradycye o potopie dały powod do różnych domniemywań i sporów. — Którzy pisarze mają potop za niepodobny w naturze skutek? i dla czego? — Buffon potop powszechny ma za niepotrzebny do wytłumaczenia przemiany lądów.— O pisarzach, którzy popierali taki potop, jaki kommentatorowie wystawują. — Domniemywania Wernera o rewolucyi, która zrządziła 375 bardzo wielki potop. — Zwierzęta żyć nie mogą, tylko w właściwych sobie klimatach. — Jednak w klimatach północnych najdąja się zwłoki zwierząt, które żyć nie mogą, tylko około równika.— Domniemywania Pallasa, i Kirwana o potopie, który przeniósł na północ zwłoki zwierząt klimatu gorącego. — Werner ten fenomen odnosi do zaszłej odmiany w położeniu kuli ziemskiej względem słońca. — Dowody z mineralogii wydobyte na poparcie twierdzenia o zaszłej odmianie w położeniu ziemi względem słońca, — Tłumaczenia tego skutku przez dopiero przytoczone przyczyny. — Domniemywania Paliasa i Kirwana gruntownie odparte.— Dalsze dowody wydobyte z uwagi nad skamieniałościami zwierząt morskich klimatu gorącego , nalezionemi w klimacie północnym. — Z takiej odmiany położenia ziemi nastąpił potop. — Odmiana ta jest skutkiem działania planet na kulę ziemską. — Nasze uwagi nad twierdzeniem o przemianie położenia ziemi względem słońca. — Laplace dowiódł już niepodobieństwo przemiany takowego położenia ziemi względem słońca. — Uwaga nad wpływem ciał niebieskich na ziemię, i jakie skutki takowy wpływ sprawiać jedynie może. — Niepodobieństwo tej przemiany położenia ziemi względem słońca dowodzi sama forma kuli ziemskiej.—Mniemanie Deluka o potopie.— Zdanie Boulangera o potopie powszechnym. — Dwa dowody Boulangera, któremi okazuje pewność potopu powszechnego. Idąc za rozbiorem przyczyn zrządzających widoczne odmiany na całej powierzchni ziemi, doszliśmy stopniami aż do ostatniego skutku, do potopu mówię powszechnego, który podług nas nic innego nie jest, tylko owe przelanie się wody morskiej na zrujnowane lądy jednego pół-okręgu i odkrycie nowych na drugim; a przekonawszy się o pewności tak okropnego zdarzenia we wszystkich jego stosunkach fizycznych, upewniamy się razem a rzetelności dochowanego w téj mierze podania u wszystkich prawie 376 ludów, dochodzimy nawet, jak go pojmować należy w stosunkach historycznych. Ten był jedyny nasz zamiar. Dla sprostowania tradycyi o potopie, jako najważniejszego punktu historyi początkowej wszystkich narodów, podjęliśmy obca zupełnie nam pracę, nie mogąc przestać na zdaniu tylu pisarzów, którzy przed nami rozbierali już tę trudną materyą w wieloraki sposób, mieszając razem układy o stworzeniu świata, lub przynajmniej kuli ziemskiej. Może ten ich sposób był potrzebny do zupełności teoryi ziemi, czyli nauki znanej pod imieniem: Geologii lub Geognozyi; gdy jednak nie mamy zamiaru podawać w tej mierze nowej teoryi, ani od kogokolwiek podanych poprawiać; gdy owszem zabroniliśmy sobie wszelkich co do tego domniemywań: przeto wszystkie układy kosmogoniczne i domniemywania o późniejszych rewolucyach, jako obce naszemu przedmiotowi, staraliśmy się zupełnie odłączyć, a w samym tylko składzie zewnętrznym i wewnętrznym powierzchownej skorupy kuli ziemskiej szukać podobieństwa i pewności tego wielkiego zdarzenia. Aby jednak czytający z większą bezstronnością sądzić mogli o naszym rozbiorze, położymy obok niego ważniejsze innych pisarzów domniemywania i twierdzenia, ile się dadzą odosobnić od ich kosmogonicznych układów. Podania historyczne o tém osobliwém zdarzeniu, przeszedłszy przez tyle rąk i tyle wieków, musiały 377 być zmięszane z niektóremi obcemi dodatkami; a ponieważ kommentatorowie, zamiast objaśnić i sprostować, bardziej je jeszcze zaćmili przez swe tłumaczenia: przeto gdy przyszły pod ścisłe badania surowej krytyki, musiały być wielorako wyobrażane i pojmowane, a zatem dały powód do różnych domniemywań i sporów. Jedni uważali potop powszechny za niepodobny w skutku, drudzy za niepotrzebny do wytłumaczenia wszystkich przemian, którym powierzchnia ziemi uległa; inni znowu upornie bronili téj starożytnej tradycyi, chcąc ją zupełnie usprawiedliwić, nie tylko co do samego zdarzenia, ale nawet co do najdrobniejszych okoliczności, które można uważać jak dodatki wieków i ich ciemności; inni nareszcie przez uwagę nad stanem powierzchownym i wewnętrznym kuli ziemskiej, a nawet nad stanem ludzkiego rodu, starali się dochodzić, jak daleko to podanie może być pewne i jak go pojmować należy. Z takiej różnicy wyobrażeń o jednym i tymże samym skutku musiało się natworzyć bardzo wiele domniemywań i układów, które znamy pod okazałem imieniem teoryi, czyli nauki o ziemi; z czego poszło, iż ta ważna kwestya dotąd rozwiązana nie została i nie należy jeszcze do liczby prawd zupełnie dowiedzionych we wszystkich stosunkach fizycznych. Minąwszy, co o tem zdarzeniu pisali pierwsi chrześciaństwa ojcowie i późniejsi kommentatorowie; minąwszy zarzuty, które nastręczyło niedowiarstwo 378 świadectwom Mojżesza, bo to wszystko nie ma miejsca w rozbiorze przyczyn i skutków fizycznych; weźmiemy tylko na uwagę pisarzów, którzy najpóźniej wystawili potop powszechny za niepodobny w naturze skutek.— Izaak Wossyusz pierwszy jest, który tę trudność na nowo wskrzesił, wyobraziwszy sobie potop, jak go pospolicie tłumaczyli kommentatorowie; za nim poszedł Voltaire i tylu innych filozofów, za nim poszedł nawet i Buffon, z ta tylko różnicą, że choć wszyscy przez jedne i też same zarzuty dowiedli niepodobieństwa takowego zdarzenia; przecież Buffon, nie chcąc pewnie zachodzić w żadne z Sorboną spory, utrzymywał: że choć podług wszelkich stosunków fizycznych potop powszechny tak uważany, jest wcale niepodobny, był jednak w samej rzeczy, lecz zrządzony cudownym sposobem przez wyraźną wolę Boga (145). Wszelako wybieg jego nie ocala bynajmniej rzetelności tego podania: bo co jest fizycznie niepodobne, to historycznie uważane pospolicie odnoszone bywa do legend łatwowierności (146). W samej rzeczy: zarzuty Wossyusza, za którym wszyscy późniejsi poszli, nie dadzą się w żaden sposób rozwiązać; niepodobna albowiem w stosunkach fizycznych przypuścić takiego potopu, któryby zalał (145) Buffon T. I. Preuves de la théorie de la terre Art. V. p. 198 ad 203. (146) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 48. 379 całą powierzchnią kuli ziemskiej na 15 łokci po nad najwyższe góry: bo najprzód: skądżeby się wzięła tak wielka wody mnogość? powtóre: gdzieby się ta woda podziała po zrządzonym potopie? potrzecie: jak sobie wyobrazić, żeby ziemia, taka massa wody prze2 rok cały zalana, mogła zaraz stać się sposobna do wyżywienia człowieka i zwierząt, tem bardziej do rolnictwa, do plantacyi wina; lub żeby natychmiast wydała świeżo rozwinięte oliwne drzewa i t. d. Zaiste, kto taki chce utrzymywać potop, nie może go usprawiedliwić bez długiego pasma cudów po sobie następujących, a zatem bez przerwania całego w naturze porządku, który przecież jest dziełem ręki Twórczej. Ale właśnie te zarzuty nie zasługują na odpowiedź w naszym rozbiorze, bo pochodzą jedynie z niezrozumienia stanu kwestyi; a ponieważ ustanowiliśmy już wyżej, co rozumiemy przez potop powszechny: zaczém takowego, jakiego Wossyusz i jego naśladowcy nie przypuszczają, bronić nie potrzebujemy, ile, gdy nawet ich zarzuty nie osłabiają powagi świadectwa historycznego, jak to na swem okażemy miejscu (147). Izaak Wossyusz i Voltaire starali się tylko osłabić powagę tego świadectwa w stosunkach history (147) Obacz téj rozprawy Części II, §. I, gdzie tłumaczymy zupełną zgodność świadectwa Mojżesza ze wszystkiemi stosunkami fizycznemi, takiego potopu, jaki odkryliśmy w téj części. 380 cznych, i dla tego też traktują tę materyą bardziej w sposobie polemiki, wymierzonej przeciw kommentatorom pierwszej xięgi Mojżesza, nie jak filozofowie, bo nic nie ustanawiają na miejsce odrzuconego świadectwa. Ale Buffon, chociaż odniósł potop powszechny do cudu, podał wszelako nowy w swej teoryi sposób przemiany lądów w dno morskie, i nawzajem dna morskiego w lady; sposób, który uznaje za naturalniejszy od wszystkich innych: to jest, nieustanny ubytek lądów po stronie wschodniej, i nieustanne przybywanie ziemi po stronie zachodniej; z czego idzie, ze do zrządzenia przemiany lądów potop powszechny jest niepotrzebny. Nie wypadało mu nawet przypuszczać potopów cząstkowych, gdyby go nie znaglały do tego, nie tylko dawne tradycye, ale nawet świadectwa historyczne nie zbyt odległych wieków. Lecz gdyśmy już okazali wyżej niepodobieństwo tego przypuszczenia (148), przeto nie chcemy się w tem miejscu powtarzać i na tych samych dowodach twierdzimy, że przemiana lądów sposobem od Buffona podanym, jest zupełnie niepodobna. Jak ci, którzy wyobraziwszy sobie potop powszechny podług tłumaczenia wielu kommentatorów, (148) Buffon Discours sur la théorie de la terre T. I. p. 96 et 97. Obacz także cośmy na to odpowiedzieli w §. IX tej rozprawy od str. 240 do str. 242, oraz w §. XVI od str. 323 do str. 333 i noty do nich służące. 381 odrzucali go zupełnie, a na jego miejscu podawali inne środki do wytłumaczenia przemiany lądów; tak podobnie i ci, którzy znowu taki potop za kommentatorami utrzymywali, musieli przypuścić wiele domniemywań i układów, chcąc usprawiedliwić do litery to straszne zdarzenie. Nie będziemy tu wyliczać długiego szeregu samych imion (149): cóż dopiero, gdyby nam przyszło na każde z osobna domniemywanie odpowiadać! byłaby to robota zupełnie próżna, bo odłączywszy układy i przypuszczenia tych pisarzów, nicby z ich teoryj nie pozostało, prócz niektórych postrzeżeń źle pojętych i jeszcze gorzej zastosowanych; wszelako z tego przynajmniej względu zasłużyli oni na wdzięczność, iż pierwsi ośmielili się rozbierać tę materyą w stosunkach fizycznych, i uznali ze to świadectwo potrzebuje koniecznie być sprostowane w swych stosunkach historycznych. Z liczby jednak pisarzów, o których w ogólności mówiliśmy wyżej, są tacy których teorye szczególniejszego wymagają zastanowienia, najbardziej zaś Wernera, Deluca i Boulangera; bo chociaż na ich zdaniu nie mogliśmy przestać, każdy wszelako głęboko i gruntownie zastanawiał się, nie tylko nad samem zdarzeniem, ale nawet nad dochodzeniem jego przyczyn.—Werner, który daleko obszerniejsza daje swoim uczniom naukę, niż ja w dziełach od sie (149) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 49. 382 bie wydanych ogłosił; podzieliwszy mineralogią na dwie ważniejsze części, na oryktognozyą mówię i geognozyą, w drugiej podał on godny zastanowienia układ o stworzeniu kuli ziemskiej, i o rewolucyach którym uległa (150). Nie wdając się w rozbiór jego układu o powstaniu ziemi, jako w rzecz naszemu przedmiotowi zupełnie obcą, przedstawiamy tu jedynie, co on twierdzi nad zaszłemi rewolucyami powierzchni kuli ziemskiej ; postrzeżenia jego nie sa nowe (151), lecz bardzo ważnemi dowodami poparte, a służą razem za odpowiedź na domniemywania Pallasa i Kirwana (152). Gdy wszelako układ ten najdujemy w dziele Romana Symonowicza, który jest godnym ze wszech miar uczniem tego szanownego nauczyciela; przeto nie wiedzielibyśmy komu go przyznać, gdyby nas o tem sam Symonowicz nie zapewnił (153), że się Wernerowi należy, bo go wypisu (150) Ile wiedzieć mogę w tym czasie, Werner wydał tylko Traktat o charakterach ciał mineralnych w r. 1774, tudzież Nową teoryą o powstaniu żył kruszcowych w r. 1791; z tych jednak dzieł, które uczniowie jego wydali, pokazuje się, że on całą, teoryą ziemi w swéj szkole tłumaczy. (151) Najpiérwszy Talliamed był tego zdania, na którem sie układ Wernera wspiera, że kula ziemska odmieniła swe położenie względem słońca. (152) Pallas w dziele: Postrzeżenia o górach i odmianaah zdarzonych w kuli ziemskiej. Kirwan O stanie pierwiastkowym kuli ziemskiej i rewolucyach które potem nastąpiły. (153) Roman Symonowicz w swéj odpowiedzi na pismo X Jun 383 jemy co do słowa z dzieła naszego rodaka. —„Sam „tylko człowiek ze wszystkich istot organicznych ma „taką naturę, że może mieszkać we wszystkich kli„matach, mówi Roman Symonowicz (154); innych ro„ślin i zwierząt takie jest przyrodzenie, że koniecznie „trzymać się muszą pewnej rozległości ziemi, czyli „klimatu: przeniesione za tę granicę, ani mnożyć się, „ani żyć nie mogą. „Rzuciwszy okiem na skamieniałości, czyli na „zwłoki ciał organicznych, jedne po części, drugie „całkiem w minerały obrócone, inne na skałach wy„ciśnione; najdziemy w klimatach północnych mnó„stwo takich, które są zwłokami zwierząt i roślin, „których te strony świata nie mogą być ojczyzną, „które dzisiaj żyją tylko pod równikiem, lub nie opo„dal równika. Słonie, jednorożce i t. d. ani w Sy„beryi, ani w Rossyi, ani w prowincyach Polski, ani „w Niemczech, Czechach i Węgrach żyć nie mogą; „w tych jednak krajach znajdują często ich kości ska„mieniałe, osobliwie zaś w północnej Syberyi bar„dzo znaczne ich mnóstwo, gdzie ziemia wiecznie „jest zmarzłą, gdzie człowiek srogiego klimatu pra„wie wytrzymać nie może. dziłła 1806 r. w Wilnie wydanej, na str. 101, 102, układ ten przyznaje Wernerowi. (154) W swej rozprawie o stanie dzisiejszym mineralogii od str. 85 do str. 96. 384 „Nie spomnę tu zdania Buffona, które wszystkim „jest wiadome (155), mówi dalej Symonowicz; ale „mniemania naturalisty, który Syberyą zwiedził, i mię„dzy autorami co do powagi liczony jest w pierw„szym rzędzie, pominąć nie mogę. Pallas, w swém „dziele pod tytułem : Postrzezenia o górach i od„mianach zdarzonych w kuli ziemskiej, mniema, ze „w wielkiej głębokości morza indyjskiego, powstało „razem mnóstwo ogromnych wulkanów, które wyso„ko podniosły morze. Wody tak podniesione zalały „ląd Indyi, dalsza część Azyi i cała Europę; a spły„wając do morza lodowatego i zachodniego, uniosły „z sobą wiele zwierząt klimatu gorącego, zakopały „je w krajach północnych i pokryły mniej więcej „wysoko rozwalinami skał. Tym sposobem podług „niego zaniesione sa zwłoki słoniów i jednorożców „w zimne klima Syberyi. Kirwan także w swém dzie„le: O stanie pierwiastkowym kuli ziemskiej, i re„wolucyach, które potem nastąpiły prowadzi podo„bnie wylew wody z południa na północ, i każe im „przedzierać się przez góry, unosić z sobą koście „słoniów, jednorożców i szczątki królestwa roślin„nego. Ale potop ten sprawują u Kirwana wody (165) Układ Buffona zawiera się w jego Teoryi ziemi et dans les preuves de la théorie, szczególniej zaś w Art. ď. i VU , tudzież w jego Epokach natury. — Obacz powyższą naszą notę pod licz. 36. 385 „wylane z atmosfery i z podziemnych lochów kuli „ziemskiej : przyczyna zaś tego wylewu jest nadna„turalna, jak w hisioryi Mojżesza (156). „Znajdowanie się w części świata północnej za„bytków zwierząt klimatu gorącego jest zdarzeniem „nadzwyczajném i zastanawiajacem; ale tłumaczenie „tego postrzeżenia, dane od Pallasa, Kirwana i wielu „innych nie jest bynajmniej zgodne z natura rzeczy. „Nadto: wykładać skutki przez przyczynę, która jest „także skutkiem przyczyny niewiadomej (157), lub (156) Oba te domniemywania podnoszą wodę oceami nad najwyższe góry Azyi, nie myśląc podobno, że woda przewyższająca te góry musiałaby się podnieść do równej wysokości na całej powierzchni kuli ziemskiej; bo jakakolwiek przyczyna sprawiłaby ten skutek, woda musiałaby sic rozpływać na wszystkie strony, nimby do tej wysokości doszła i zrządziłaby potop powszechny, jakiego się domyślają kommentatorowie pierwszej xięgi Mojżesza: a tak wypadłoby znowu gdzieś na niebie pożyczyć wody i powrócić ja za rok lub kilka miesięcy, jakiemu komecie. (157) Przyczyny jednych skutków muszą być znowu skutkami innych przyczyn; a tak postępując stopniami, zawsze dojść musimy do takich skutków, których przyczyna nie będzie nam znana. Nie w tern wiec Pallas chybia, że odnosi skutek do przyczyny nieznanej, bo taki domysł można przypuścić w fizyce, byle tylko poparły go skutki; lecz że potop odnosi do takiej przyczyny, która go zrządzić nie mogła. Znamy, jak daleko idzie siła wulkanów; wiemy, że się pokazywały i pokazują dotąd na morzu indyjskiém: ale wulkany mogą rujnować lądy, sprawić potopy cząstkowe; lecz potopu powszechnego, na całych jeszcze i niezrujnowanych górach, sprawić nie mogą: potop zaś Pallasa jest tego gatunku. 25 386 „w przyrodzeniu niepodobnej, jest toż samo co nie „dać żadnego wykładu. Nie trzeba tu budować hi„potezy, rzecz z siebie jasna rozsadek i dokładna „znajomość skał różnej formacyi czynią najjaśniej„szą. Zwierzęta rzeczone żyły i płodziły się w kra„bach, w których dziś najdują się ich groby i kości „skamieniałe; ale te kraje miały w ówczas takie sa„me klima, jakie jest w dzisiejszej ich ojczyznie, „w Indyach wschodnich, w Afryce i na wyspach pod „równikiem, lub blisko równika położonych. Planeta „nasz odmienił swoje położenie względem słońca, „które klimata oznacza. Ta odmiana pociągnęła za „sobą konieczna odmianę klimatów: klimata niegdyś „gorące dzisiejszej Syberyi, Rossyi, Niemiec, Czech, „Węgier i Ameryki północnej, gdzie słonie, jedno„rożce i inne wielkie zwierzęta mieszkały, zamieni„ły się na klimata zimne i przestały być ich ojczyzna. „Wiele razy ziemia odmieniła swoje położenie „względem słońca, na to nie mamy żadnych datów, „ale tylko dowody że je odmieniła, odmieniła zaś „raz przynajmniej jeden bardzo nagle. Dowodem te„go niezbitym sa groty Harcu, Fichtebergu, Karpa„tów i t. d., które znaleziono napełnione kościami, „mniej więcej skamieniałemi, zupełnie w całości za„chowanemi wielkich zwierząt, słoniów, jednorożców „i innych wątpliwych lub nieznajomych (158). Zwie (158) W przytaczaniu dowodów nie idzie o wielką ich liczbę, lecz 387 „rzeta, w krajach, gdzie dziś żyją, nigdy nie cho„wają się w grotach, nigdy nie zbierają się groma„dnie dla skończenia dni swoich. — Dowodem tego „sa koście skamieniałe, niczem nienaruszone, zwie„rząt także wielkich klimatu gorącego, bądź znajo„mych, bądź wątpliwych, bądź nieznajomych, nale„zione w tufie wapiennym, który jest formacyi bardzo „nowej, który powstaje tylko przez wylewy lądowe „miejsc szczególnych, sprawione od deszczów. W ska„łach tych napływowych naleziono koście zwierząt „wyż rzeczonych: w Rossyi, w Niemczech, na brze„gach morza Śródziemnego i Adryatyckiego. — Do„wodem tego są koście tychże samych zwierząt, „.szczególniej mamutowe, nalezione bądź gromadnie, „bądź pojedynczo, zawsze prawie nienaruszone, pia„skiem i inną ziemią naniesioną zasypane, w rozle„głych krajach Syberyi, osobliwie na brzegach mo o wybór takich, które przekonywają. Zabytki istot organicznych, które niewątpliwie należą do klimatu gorącego, dowodzą dobrze co sobie autor zamierzył; lecz przytaczanie nalezionych zabytków istot wątpliwych lub nieznajomych nic nie dowodzi. Aby się upewnić że one należą do klimatu gorącego, trzeba je znać bez powątpiewania. Te uwagę wypadnie tyle razy powtórzyć, ile razy będzie mowa o zwierzętach nieznajomych lub wątpliwych. Sama albowiem ogromność i olbrzymia postać takowych zabytków do innego mogłaby prowadzić wniosku. Ocean północny ma największe w naturze zwierzęta morskie, ma bardzo wielkie zwierzęta ziemnowodne: któż wie, czy nieznajome nie należały kiedy do klimatu północnego nim zaginęły ? 388 rza lodowatego.—Dowodem tego są koście zwierząt „kolosalnych nieznajomych, nalezione w Ameryce przy „New-Windsor, przy Ohio, w Campo di Gigante, „w Santa Fe; i koście słoniowe, lub zwierząt im „podobnych, znalezione w Peru (159) i w Chili. — „Dowodem tego jest skielet cały jednorożca z całą „skórą, z kawałkami ścięgaczów, chrząstek i zwię„zów, naleziony przez Pallasa w zmarzłej ziemi przy „brzegach Wiluy i podobne inne skielety zwierząt „wielkich w innych miejscach Syberyi północnej od „mieszkańców tamecznych do dziś dnia najdowane, „osobliwie w przestrzeni zamkniętej między rzekami, „Indighirka i Kolyma. „Odmieniła ziemia swoje położenie względem „słońca, a zatem i klimata, tak nagle, że zwierzęta „wyż wspomnione, zachwycone zimnem, przymuszo„ne były szukać schronienia w lochach podziemnych, „i tam nie mogąc dla zimna wychodzić, życie skoń„czyły; inne, nie najdując w bliskości jaskiń pod„ziemnych, umarły na polu otwartém, gdzie ich kości „pokryła ziemia wodą deszczową naniesiona. W kraju zaś, który dziś nosi nazwisko Syberyi północnej, (159) Ten dowód zdaje się być przywiedziony przez zbytek, bo Peru zaczyna się od 5° szerokości południowej, a zatem kraj tén mógł być ojczyzna słoniów i jednorożców; jeżeli ich tam nie ma teraz, musi być tego inna przyczyna. Wszelako opisanie w jakich pokładach ziemi nalezione tam był owe reszty, mogłoby posłużyć do innego ważnego wniosku. 389 „powstało zimno tak wielkie, że trup jednorożca „Wilujskiego i inne słoniów, lub im podobnych zwie„rząt wielkich, między Indighirką i Kolymą znajdy„wane, zgnić nie mogły w przeciągu zapewne wie„ków mnogich. „Gdyby, jak mniema Pallas, Kirwan i inni uczeni, „wody wylane z morza Indyjskiego zaniosły do Sy„beryi i Europy zwłoki tych zwierząt z ich ojczyzny; „wody, które lecąc gwałtownym pędem, przerwały „pasmo gór wysokich Tartaryi wielkiej, Kaukazów „i inne na drodze napotkane, które ułomki gór i skał „pokruszyły, zasypały doliny i płaszczyzny Syberyi, „całej Rossyi i innych krajów Europy: zapewneby „te wody, lecące gwałtownie przez rozległość 40, „50, 60 i więcej jeszcze stopni szerokości jeogra„ficznéj, skruszyłyby kości tych zwierząt: a przy„najmniej skóra, ścięgacze, chrząstki i zwięzy nie „zostałyby przy skielecie jednorożca Wielujskiego „i innych w zmarzłej ziemi północnej Syberyi najdo„wanych. Skruszone sa skały granitów i na piasek „rozdrobione, koście zaś słoniów i jednorożców, ich „skóry i inne części, dość miękkie zostawione w ca„łości od tejże samej przyczyny równie dzielnej! „takie zdarzenia ani były, ani być mogą w naturze. „Nie mniej też umysł nasz zastanowić powinny „skamieniałości muszli, zeofitów, koralowa ryb i ro„ślin, najdujące się w krajach północnych, a których 390 „oryginały, albo żyją dziś tylko w krajach gorących, „albo zupełnie są zagubione: to jest, że takich dziś „między istotami żyjącemi nie widzimy (160). Temi „ostatniemi są: Entomolitus paradoxus, rodzaj bar„dzo liczny Amonitów, którego naleziono blisko do „dwóchset gatunków, Bolemnity, Encrinity, Ostraci„ty, Grifity, Hysterolity, Muricity i t. d. zabytki „nienaruszone istot organicznych morskich, bądź zna„jomych, bądź nieznajomych, jakich jest dzisiaj naj„więcej na ziemi suchej, dowodzą, że te miejsca, „gdzie one dziś skamieniałe leżą, były niegdyś dnem „morskiém; ale też razem dowodzą, że te morza by„ły niegdyś klimatu ciepłego. W wielu miejscach „skamieniałości istot rzeczonych, których oryginały „nie sa nam znane, najdują się zgromadzone na je„dno miejsce i mają położenie bardzo regularne, naj„mniejszego nieporządku nie oznaczające; przez co „znać dają, że w tern samem miejscu żyły niegdyś „i płodziły się w klimacie swemu przyrodzeniu wła„ściwym, oraz że gatunki jednego rodzaju żyły „gromadnie. Osuszone morza, bądź z nagła, bądź „powoli, a w pozostałem stopień ciepła znacznie „zmniejszony, rodzaje ich koniecznie zaginąć musiały. (160) I w tem miejscu nota na str. 386 służyć może do sprostowania myśli; nie od rzeczy jednak będzie dodać, że istoty morskie, które mamy za zgubione, mogą się najdować na najgłębszem dnie oceanu, gdzie ich ludzie łowić nie mogą, ani z potrzeby, ani przes ciekawość. 391 „Ryby i rośliny, bądź znane, bądź nieznane, lub któ„rych oryginały żyją dziś blisko równika, wyciśnio„ne na skałach bardzo foremnie i zawsze całkowi„cie, są także dowodem niezbitym odmiany położenia „ziemi względem słońca. Próżno byłoby myśleć, że „te skamieniałości zaszły z krajów gorących, do „krajów północnych przez rewolucya od Pallasa i „Kirwana wymyśloną: piérwéjby się one na proch „starły, nimby doszły do krajów naszych. Jak po„godzić z tem gwałtownem przeniesieniem zabytków „istot organicznych mnóstwo niezmierne roślin miejsc „błotnistych i wilgotnych? jakoto między innémi trzci„ny grubości ćwierci łokcia, które najdują się ska„mieniałe i na pniu stojące w glinie łupkowatej, któ„ra pokrywa warsty węgli kamiennych w Manebach „w Henneberskiém. „Że odmiana w położeniu ziemi względem słońca, „pociągnęła za sobą odmianę łożyska morza, to się „najwyraźniej pokazuje z dawnych morza łożysk, „górami opasanych, dziś zupełnie osuszonych, gdzie „jeszcze nie zatarte sa ślady przerwy lądu, którę„dy woda wypłynęła. Przykład takiego osuszonego „morza okazują nam Czechy i Węgry: oba te kraje „widocznie były dnem morskićm przed rewolucya „spomnioną (161). Tejże odmianie przypisać należy (161) Jeżeli te kraje były dnem morskiém aż do odmiany położenia kuli ziemskiej względem słońca: więc tam nie mogły żyć 392 „oderwanie Anglii od lądu Europy i kanał morski „między nia a Francyą powstały, przerwanie Bos„foru Trackiego (162), rozdział morza czerwonego „od śródziemnego (163). Czas ostatniej rewolucyi „nie jest zbyt odległy: pominąwszy tradycye i hi„storyą Mojżesza, pokazuje to formacya skał bar„dzo nowo naniesionych przez wylewy deszczów „powstałe, w kiórych to skałach koście mamutowe „i innych zwierząt, w bardzo małej głębokości są „zagrzebane. „Odmiana ta nie jest już skutkiem działań ciał „fizycznych naszego świata, ale skutkiem wzajemnej „czynności planety ziemskiego i innych planet." Na i rozmnażać się zwierzęta lądowe klimatu gorącego; jeżeli przeciwnie, najdują się tam zabytki tych zwierząt: więc odmiana położenia kuli ziemskiej nie sprawiła odmiany łożyska wody; bo takowe zabytki dowodzą, że w ówczas nie było tam morza: a zatem oba te fenomena, dobrze uważane, do różnych i osobnych należą przyczyn i do różnych czasu epok. (162) Potop Samotracyi, który sprawiło przerwanie lądu u Bosforu Trackiego, zaświadczony jest przez tradycye miejscowe: jakżeby ci sami ludzie, którzy powiadali o potopie, nic nie wiedzieli o odmianie klimatu po tém okropném zdarzeniu ? ta odmiana, czy na gorsze, czy na lepsze, nie uszłaby ich uwagi. (163) Rozdział morza śródziemnego od czerwonego jest niezaprzeczonym skutkiem napływu ziemi, którą Nil z gór Etyopii nanosi, cośmy już dowiedli w tylu miejscach, mówiąc o ujściu rzék wielkich w morze, osobliwie zaś w §. IX na str. 239 i 240 i w nocie pod licz. 22 tejże Części I. 393 tém się kończy cały ten układ o przemianie położenia ziemi względem słońca. Trudno zaprzeczyć, żeby dowody na poparcie tego twierdzenia z mineralogii wydobyte, nie były dość mocne do zastanowienia czyjejkolwiek uwagi, a nawet do skłonienia się ku przekonaniu, że nalezione w Europie, Syberyi i Ameryce północnej zabytki istot organicznych obu królestw, tak lądowych jak i morskich, których tylko klima gorące może być ojczyzną, musiały się dostać w klimata teraźniejsze z odmiana położenia kuli ziemskiej. Wszystkie dowody razem zebrane skłaniają do tego wniosku: najbardziéj jednak zwłoki jednorożca Wilujskiego i trzciny grube na ćwierć łokcia nalezione w Manebach jeszcze na pniu stojące. Te dwa spostrzeżenia obalają zupełnie domniemywania Pallasa i Kirwana, bo jednoroziec rzeczony, przez potop z Indyi porwany, nie dostałby się żadnym sposobem w całości nad brzegi Wiluj, a trzciny na pniu stojące świadczą same za sobą, że się zrodziły niegdyś w ziemi ich klimatowi właściwej. A lubo za tém twierdzeniem z uwaga postępując, nie można dojść do powszechnej przemiany łożyska wody morskiej i utworzenia się nowych lądów, ile gdy zabytki istot organicznych, o których tu mówimy, najduja się wszystkie okryte warstami napływowemi, albo w lochach skał pierwiastkowych, przechodowych i warstowych; prze 394 cież byłyby niezaprzeczonym dowodem wielkiej rewolucyi, zdarzonej niegdyś na powierzchni kuli ziemskiej; gdy zaś trudno przypuścić układ Buffona o stworzeniu świata słonecznego i pochodzeniu ziemi od materyi ognistej, którą on słońcu ujął dla utworzenia z niej wszystkich planet; przeto mniemanie, które Roman Symonowicz wykłada, zdaje się być dowodliwsze i bardziej ku prawdzie skłonione, niż domysły Pallasa i Kirwana. Lecz jeżeli dla sprawdzenia tej rewolucyi trzeba się koniecznie odnieść do astronomii fizycznej, aby okazać, że zrządzona została przez wzajemne działanie innych ciał niebieskich na naszego planetę: cały ten układ, lubo tyle pozorny i dobrze poparty przez postrzeżenia mineralogiczne, upaść musi; a najdowanie się w naszym klimacie zabytków istot organicznych, którym jedynie klima gorące służy za ojczyznę, zostanie jeszcze na długo tajemnicą dla rozumu ludzkiego. W fizyce, gdzie zachodzą prawa mechaniczne, a gdzie tylko sama matematyka może być jedynym przewodnikiem i kamieniem probierskim naszych myśli, najniebezpieczniéj jest przypuszczać na pamięć domniemywania, bo te szerzą błędy między nie dość uczonymi, a nie zasługują na odpowiedź gruntownie w tym względzie uczonych, którzy nie sądzą nawet za rzecz wartą czasu takowe błędy wytykać. Dla tego też podobnego domysłu nie najdziemy w ża 395 dném dziele sławnych astronomów i jeometrów razem, którym wszelako dowody z mineralogii wzięte były wiadome i podobnie ich uwagę zastanowić musiały (164). Jakoż ta materya nie uszła ich badania. Laplace starał się dochodzić, jak daleko odmiana położenia ziemi względem słońca może być pewna (165) i dowiódł, że uchylanie się osi ziemskiej od ekliptyki nie może być większe nad sześć stopni; oraz że tej bardzo leniwej odmiany żadne inne ciała niebieskie nie zrządzają, prócz słońca i xiężyca: co wszystko przez ścisły matematyczny rachunek gruntownie tłumaczy. Gdy jednak Roman Symonowicz, obstając za układem Wernera, na poparcie swych twierdzeń przywodzi, że dowody Laplaca są tylko wydobyte z rachunku nie z obserwacyj astronomicznych: a zatem wnosi, że co nie jest obserwacyą astronomiczną, ale tylko teoryą, rachunkiem popartą, tego nie można przywodzić na zbicie jego twierdzenia (166): przeto, lubo (164) Wszystkim wiadomo, że Buffon największy zrobił hałas i poruszenie, lubo na krótko, swym układem i dowodami z mineralogii wziętemi. Za jego wezwaniem zaczęto szukać wszedzie kości i zębów słoniowych; z każdego kraju posyłano mu te zabytki zwierząt wielkich znane i nieznane: a tak materya, o którą idzie, blisko od 50 lat znana jest uczonym i nieuczonym nawet. (165) W dziele swojém O mechanice nieba. (166) Obacz Odpowiedź Romana Symonowicza na pismo X. Jundziłła na str. 100 i 101. 396 ta materya stanowi najdelikatniejsza a razem najtrudniejszą część astronomii fizycznej, nie łatwej do zrozumienia bez znajomości najgłębszych mechaniki rachunków; wytłumaczymy przecież ważność dowodów Laplaca następującą uwagą, wyciągniętą z tych samych rachunków, które zacny geognosta tak mało waży. — Ziemia przez wielka od słońca i innych planet odległość, tudzież szczupłość swego okręgu, uważa się w całym układzie słonecznym jak drobne ziarno w porównaniu do innych ciał niebieskich. Dla tego też działanie na nia planet, prócz xiężyca, może odmienić bieg jéj roczny około słońca, jéj odległość, pochyłość dróg innych planet do ekliptyki; może sprawić małe i leniwe odmiany osi ziemskiej, a zatem pochyłości równika do ekliptyki; słowem, może sprawić odmianę w biegu ziemi i położeniu jej drogi: lecz na jej powierzchni żadnej odmiany zrządzić nie może: bo działanie tych ciał niebieskich przejmuje równie prawie wszystkie części w skład kuli ziemskiej wchodzące i na jakiemkolwiek miejscu jej powierzchni położone. Odmiana rzeczy na powierzchni ziemi nie może powstać, tylko z nierównego działania na części kuli ziemskiej, czyli, kiedy jedne jej części są więcej lub mniej siłą zewnętrzną dojmowane niż drugie: takiego zaś skutku nie może sprawić tylko xiężyc, jako ciało bardzo bliskie ziemi, względem którego jest ona ciałem dość roz 397 ległem. Oprócz xiężyca, może podobnie zrządzać ten skutek słońce przez niezmierna ogromność swojej massy, lubo skutki działania jego, dla wielkiej odległości, a razem szczupłości ziemi, nie są tak znaczne. Możnaby jeszcze domyślać się czegoś podobnego względem Wenusa, dla nie tak wielkiej odległości w niektórych czasach tego planety od naszej ziemi: ale i te skutki nie dają się postrzegać. Jowisz atoli, choć najogronmiejszy ze wszystkich planet, nie ma żadnego na powierzchnią ziemi wpływu, podobnie jak wszystkie inne planety. Gdyby iężyc i słońce równie działały na wszystkie punkta kuli ziemskiej, a zatem na wszystkie części wody oceanu; woda ta nie mogłaby się ani podnosić, ani opadać: bo nie masz przyczyny, dla którejby się podnosiły jedne części wody, a drugie nic. Nie dla tego albowiem morze podnosi się i opada peryodycznie, że jest pociągane od słońca i xiezyca, lecz że jedne części wody sa bardziej pociągane niż drugie: i z tej to nierówności siły, udzielającej się następnie różnym punktom oceanu, wypada wahanie się morza, czyli jego peryodyczne wzbieranie i opadanie. Tę najważniejsza uwagę spuściwszy z oczu, nie tylko przyczyna wzdymania się i opadania morza, ze wszystkiemi jego fenomenami, dobrze zrozumianą być nie może; ale nawet wiele innych wypaść musi fałszów i niepodobieństw. Jako zaś słoń 398 ce i xiężyc, przez nierówne działanie na części płynne kuli ziemskiej, sprawują bieg peryodyczny morza; tak podobnie, tenże sam xiężyc i słońce, przez nierówne działanie na części stałe ziemi, z jakich się składają lądy i dno morskie, robią odmianę i bieg peryodyczny w położeniu osi ziemskiej: skąd wypada kołysanie się tej osi i odmianą pochyłości równika do ekliptyki: do téj nierówności działania nie mało się także przykłada sama figura ziemi i jéj garb przy równiku, a zaklęśnienie przy biegunach.— Jeżeli zatem tłumacz mniemania, które tu rozbieramy, zastanowi się pilnie nad ta uwaga matematycznie dowiedziona, najdzie w niej wytłumaczona całą tajemnicę wpływu ciał niebieskich na ziemię; a tern samem łatwo się przekona, że przemiana, którą utrzymuje, nie mogłaby być skutkiem tych przyczyn, których się domyśla. Nie trzeba więc obwiniać archiwów astronomii o niedostatek obserwacyj, bo tak rachunek Laplaca, jak i uwaga, którą przedstawiamy, są wypadkiem niezmiernej liczby takowych obserwacyj i rachunku, który się na nich opiera. Jeżeli zaś w tych archiwach nie najduje się taka obserwacya, jakiej trzeba do wyprobowania odmiany, o którą idzie; dowodzi to jedynie, że co jest niepodobne w skutku, to się nie da postrzedz ani na niebie, ani na ziemi.        399 Jakoż przekonanemu o tych dwóch prawdach, ze kula ziemska obraca się około swej osi, i ze forma jéj wyniosła pod równikiem, a spłaszczona przy biegunach, skutkiem jest tego obrotu zaczętego od momentu stworzenia naszego planety, da się zaraz widzieć niepodobieństwo téj przemiany: bo gdyby ona stała się kiedy, tedy garb najwynioślejszy ziemi powinienby być obrócony ku biegunom; jej zaś największe spłaszczenie powinnoby się naleźć pod równikiem; a chociażby woda ułożyła się podług praw mechanicznych po takowej odmianie, lądy przecież i twarde skały zostaćby musiały w takiej formie, jaka miały w swym początku: co już nie obserwacyi astronomicznej, ale prostemu sprzeciwia się doświadczeniu. Aby lady odmieniły swa pierwszą formę, masiałyby być wprzód nagle rozpuszczone w właściwym sobie rościeku, albo powoli rozrobione przez rewolucya, która odnosimy do przyczyn usposabiających potop: w obu tych przypadkach zabytki istot organicznych, o które idzie, nie mogłyby się najdować w skałach napływowych, lecz w pokładach i warstach, któreby woda morska utworzyła. — Okazawszy więc niepodobieństwo takiej przemiany, wstrzymujemy się od innych drobniejszych, lubo równie ważnych uwag, bo jedynie szukamy prawdy, nie zaś poniżenia prawdziwej zasługi pisarza, który pewnie myśli, jak wszyscy przyjaciele oświecenia publiczne 400 go, że domniemywali należy skromnie używać, aby z pozornego ich sprawdzenia w jednej nauce nie szerzyły się błędy, kiedy też same domniemywania okazują się zupełnie niepodobnemi w nauce drugiej; bo ci, którzy znają tylko mineralogia, a nie znają astronomii fizycznej, mogą być pozorem złudzeni i przestana badać prawdziwej przyczyny: dla czego w naszym klimacie najdują się zabytki istot organicznych klimatu gorącego? rozumiejąc, że ta przyczyna jest zupełnie w astronomii odkryta: a przecież astronomia wcale jéj nie dopuszcza. Deluc i Boulanger najbliżej do naszego przekonania trafiają. Pierwszy w swej teoryi rozbiera epoki stworzenia i co do tego zgadza się zupełnie z epokami Mojżesza. Nie można go posądzać o łatwowierność i niewolnicze przywiązanie się do kostnogonii prawodawcy Żydów: rozbierał on tę ważną kwestyą jak matematyk, fizyk i chemik, a zatem z tylu pomocami, ile ich rzeczone umiejętności prawdziwemu dowcipowi starczyć mogą; gdy zaś rzecz o stworzeniu świata nie należy zupełnie do naszego przedmiotu, przeto układu Deluca, podobnie jak innych rozbierać nie będziemy. Co się jednak tycze samego potopu: Deluc wcale go inaczej tłumaczy, niż wszyscy kommentatorowie i ich obrońcy. Nie daje on uwagi na drobne okoliczności historyczne, które pospolicie mięszane bywają razem; nie przy 401 puszcza takiego potopu, któryby zalał ziemię i nazad ją opuścił: to wielkie zdarzenie robi w jego układzie przemianę łożyska wody morskiej z pół-okręgu północnego na południowy, zatoniecie lądów na jednym, odkrycie nowych na drugim; podług niego, lochy podziemne, uformowane w skałach przez same osady chemiczne, zapadły się razem na pół-okręgu południowym : i ta jedna przyczyna zdaje się być dostateczną do zrządzenia tak wielkiego i powszechnego skutku (167), którą my uważamy jedynie za ważną okoliczność pomagającą do zbliżenia samego ostatecznego wypadku, zwłaszcza przy trzęsieniu ziemi. Wstrzymujemy się od dalszych uwag nad tern domniemywaniem, bośmy już kilkakrotnie o niém mówili, przywodząc zdanie tego pisarza na poparcie naszych wniosków (168). Boulanger, szukając ile być może pewna tradycya o potopie; tak daleko przekonał się o rzetelności tego okropnego wypadku, że nie tylko od niego wyprowadza początek wszystkich spółeczności cywilnych, ale nawet wystawia go za wyraźną przyczynę utworzenia się takich spółeczności, jakie się po całej nalazły ziemi. Nie miał on w głowie, jak (167) Obacz jego Teoryą ziemi dans les lettres phisiques et morales sur l'histoire de la terre et de l'homme publiées en 1772, i później dans les lettres sur l'histoire de la terre adressées au Professeur Blumenbach. (168) Obacz powyższe nasze noty pod licz. 39 i 44. 26 402 inni pisarze, układu kosmogonicznego ; zatrudnił się tylko układem politycznym, który jak daleko mógł być posunięty, to nas w tem miejscu wcale nie zatrudnia: uważamy tylko, ze Baulanger rozbierał świadectwa o potopie powszechnym z większa nierównie śmiałością i wolnością, niż wszyscy inni kommentatorowie, którzy bojąc się uchybić literze, choćby ona sens w całości psuła, nie Śmieja objaśnić trudnego do pogodzenia miejsca; rozbierał on mówię tę materyą, nie żeby usprawiedliwił twierdzenia Mojżesza, lecz żeby się przekonał przez wszystkie dowody, czyli był potop powszechny i jaka zrobił epokę w dziejach wszystkich narodów? Mimo więc najsurowsze roztrząsanie świadectw Mojżesza, uznał tę prawdę historyczną za niewątpliwą. Pomoce, których użył w tej mierze, i zdolność którą posiadał do rozbioru tej materyi, zaręczają, iż nic nie opuścił. W stosunkach fizycznych, śledził on dzieła natury na powierzchni ziemi i w jćj wnętrznościach, rozbierał z największą pilnością jeografią morza i lądów, ułożył nawet kartę powszechną całego okręgu, na której pokazuje, ile się to pokazać daje, różnicę dwóch pół-okręgów co do rozległości lądów i wody przed potopem. W stosunkach historycznych : nie przestał on na znajomości greckich tylko pisarzów, starał się posieść języki oryentalne dawne i teraźniejsze, a w resztach tej literatury, im drobniejszych, 403 tém szanowniejszych, tudzież w nowych oryentalnych dziełach, dochodził z największa pilnością prawdy o potopie powszechnym i nawet o stanie ludzkiego rodu po tej klęsce. Jakie z tej niezmiernej pracy mógł wydobyć prawdy, lub domysły co do swego układu, to, jakośmy już powiedzieli, wcale nas nie zastanawia; lecz jakie nalazł dowody o potopie powszechnym w stosunkach historycznych, to zasługuje na pilną każdego uwagę (169). Dwa są rodzaje dowodów, któremi Boulanger okazuje powszechność potopu w stosunkach historycznych. Najprzód: przez zgodność tradycyj wszystkich narodów, i w tern idzie za wielu innemi, którzy przed nim tę materyą rozbierali ; cała jego zasługa, co do dowodów tego gatunku, zależy na niespracowanym zbiorze tradycyj rzeczonych i poszukiwaniu onych, nie tylko w świadectwach historycznych, które każdy dostrzedz może, jeżeli tyle czytał co Boulanger; ale nadto, w obrządkach, świętach, uroczystościach, allegoryach, i tym duchu żałobnym, który daje osobliwsza cechę wszystkim ustanowieniom starożytności. Ktokolwiek odczytał z pilną uwagą jego (169) Obacz dzieło jego pod tytułem: L' antiquité dévoilée par ses usages, i drugie L'histoire de l'homme en société. Boulanger pierwszy przed Delukiem utrzymuje przemianę łożyska wody morskiej z pół-okręgu północnego na południowy; Deluc tę myśl rozszerza tylko i wyjaśnia przez tłumaczenie, jak się formują w ziemi lochy przez same pokłady chemiczne. 404 czternaście dysertacyj w tym celu wypracowanych, i zadał sobie pracę wszystkie przytoczone świadectwa z ich źródłami porównać; przekonał się zapewne, iż nikt przed nim z tą jasnością, porządkiem i związkiem, nie zebrał w jedno tylu dowodów, odległych wprawdzie, lecz mających wielki między sobą związek, ile ich zebrał Boulanger, aby tern dokładniej upowszechnił rzetelność tradycyj o potopie. Powtóre: dowodzi on pewność téj okropnej klęski w sposób wcale nowy: to jest, przez uwagi nad postępkiem bardzo widocznym wszystkich narodów, nad udoskonaleniem coraz większem kunsztów, rzemiosł, nauk wyzwolonych i umiejętności; zkad wnosi: że choć historya nie może postąpić aż do pierwszych początków człowieka, pokazuje nam przynajmniej w tém wszystkiém ród ludzki odnowiony, przedstawując wielka liczbę ludów najdujących się jeszcze w swem dzieciństwie, które powoli zdają się wzrastać i w téj proporcyi zaludniać rozległe ziemi lądy, postępując w wynalazkach i doskonaląc się w prawidłach społecznego życia. Ten rodzaj dowodu daleko jest ważniejszy, niż się zdawać może na pierwszy rzut oka; lecz chcąc go okazać przez rozbiór wszystkich postrzeżeń, jakie koniecznie należy wprzód dobrze poznać i razem zbliżyć, trzeba zadać sobie podobną pracę, jaką podjął Boulanger. My jednak nie mamy potrzeby powtarzać jego dowodów; 405 na niektóre jego wnioski trudno byłoby przystać, niektóre owszem wypadałoby odeprzeć: zbierzemy tylko razem, cokolwiek starożytność dochować mogła o potopie powszechnym; inne zaś ważne Boulangera uwagi najdą miejsce w następujących rozprawach. Chcąc atoli to okropne zdarzenie przedstawić czytającemu we wszystkich jego stosunkach, musimy sobie zrobić porządek jak najstosowniejszy do poprzedniego rozbioru, żeby historya dziejów ludzkich, do której przystępujemy, dobrze się zgadzać mogła z historyą dziejów natury, któreśmy dotąd rozbierali. Dla czego świadectwa o potopie, zkądkolwiek je czerpać wypadnie, muszą być na części dzielone i nie raz powtarzane, bo w nich najprzód: dochodzić będziemy pewności historycznej we wszystkich stosunkach fizycznych, o których mówiliśmy dotąd; powtóre: szukać będziemy zgodności między tradycyami tylu ludów, nie tylko co do opisu okoliczności, ale nawet co do czasu, kiedy ta rewolucya przypadła. KONIEC TOMU PIERWSZEGO.