ludności, wiec i wzmożenia sie dochodu z tytułu podatków bezpośrednich. Obok względów skarbowych grają tu oczywiście rolę i względy na konsumcyę, gdy we Francyi miano na oku przedewszystkiem rozwój produkcyi. Nie jest to zresztą postulat bez wzorów zagranicznych, wszak prawie to samo czynił i tak samo postępował i Karol V., takie same dezyderaty wypowia­dał: Clement, Armstrong i inni. Grodwagner stoi na podobnem stanowisku jak Starowolski. „Cudzoziemcy od nas pieniądze tylko wyłudzaią y nas ubożąc sami sie bogacą " mówi on. „W czymbyśmy sie po­czuć mieli idąc za nauką zgodną Politikowi, którzy wszyscy z Aristotelesem uczą yż ubogaczenie każdego państwa y kró­lestwa na tym zawisło, aby sie w nim znaydowały Towary takie, za któreby obywatele mogli pieniędzy nabywać a nie (iako my czynimy) zbywać". My wywozimy surowce a zagranica przerobiwszy je, do­wozi je nam napowrót i sprzedaje drożej. „Cóż tam z wełną naszą czynią (w Angliey, w Hollandiey, w Niderlandziech) ? Na sukna ią y insze niepospolite a przednie materie, także na obicia rozmaite obracaią y te do nas znowu przywożą a za nie gwałtowne od nas pieniądze wywożą. Na taki sie dowcip nie możemy zdobyć, abyśmy tak sobie z wełną tą poczynali iako oni to czynią. Zaczymby te pieniądze, które na sukna y insze materie do nich wychodzą w naszey oyczyźnie zo­stały; y próżnych chlebów by tak wiele y nędzy takiey w Polszcze nie było. Boby się każdy miał czym zabawić y powinienby snadnie znalazł rzemiosłem się y domowem tylko zapomagaiąc. Ponieważby snadnie mógł bydź ieden su­kiennikiem, drugi knapem, trzeci pończosznikiem, oponnikiem, czapnikiem, drudzy by też maiąc kopę Towarkami choć y sztychowali. Zaczymby y Ezeczpospolita się bogaciła y nie tak by ciężkie były podatki. Boby y handlów było więcej, przez któreby ustawicznie pieniądze do Polski wchodziły a nie wychodziły, gdyżby ci co u obcych z naszey wełny sukno y materie bierzą do nas si§ po nie udawać musieli. A my­byśmy też tego i gdzieindziey nie szukali, nacoby sie doma sporządziło".