WOTUM ZJAZDÓW I ROKOSZU   363 Ale wy, o którychem rzecz wziął przed się mówić, Pytam was, jako zdrzędę wasze mam obmówić? Wy, mówię, bracia moi — acz nie wiem, bym i ja Przy zgodzie się zostać mógł, kiedy inszych mija — Polacy, powiedzcie mi, skąd to między wami,        25 Ze cudzym dawszy pokój, nie chcecie go sami? Widzę wojska ogromne i hufy zebrane, Widzę chorągwie straszne, w ziemi rozpuszczane. A w ziemi w swojej własnej i po swoim kącie; Nie wiem, przecz się wijecie, by ryby w odmęcie.   30 Widzę, ci, którzy przedtem pół złotego z łanu Dać nie chcieli — mówi się to wyższemu stanu, Bo szlachta, która mniej ma, skoro w zwierzchniej radzie Dać co każą, bez żadnej odwłoki więc kładzie — Teraz workom spleśniałym czuby rozwiązawszy,        35 A kupy strojnych ludzi sobie nazbierawszy, Szkody drugim, coby się odkupieli tego, Czynią i jeszcze dalej myślą coś inszego. Prze Bóg, niech was, panowie, tem nic nie obruszam łże, tak mały człowiek, o to się pokuszam     40 Zapytać się przyczyny takowej niesfory; Wżdyć też płacę zarówno i z wami pobory, A jeśliź mnie na regiestr dano do poborcę, Toć przyznacie, iże mam szlacheckie proporce. Leczby je nam lepiej mieć choć tylko w pieczęciach,                  45 Aniżli na chorągwiach w takowych niechęciach, Jakie to powstawają, a my jako niemi, Albo głuszy, w swych domach strachamy się niemi. A choć którego spytam: »Na co. Panie Bracie, Tak się w drogę w tę stalną blachę ubieracie?         50 Dlaczegoć ten nagłówek po próżnicy cięży, Wszak cię tak w drodze zbójca pono nie zwycięży?« Nie umie nikt dać sprawy, a nie wiedząc, jako Zrozumieć tę ostrożność, lękam się czworako. Więc nie prze to, iże ktoś kazał nam do koła,         55 Bobym tego, przyznam się, ja nie słuchał zgoła, Ale abym się w swojem obaczył dumaniu, Przecz dziś ludzie tak szczodrzy w pieniędzy sypaniu —