WOTUM    295 Niech niezgody nie mnożą w pospolitej rzeczy, Pokoju nie targają; wieręć to nie grzeczy. Dobrześ ty to uważał, mówiąc dostatecznie, Cny Stadnicki, by w Polszcze nie byli koniecznie         260 Ci Hiszpanie, acz jeszcze nie wiem, co działacie, Iże im niektórych miejsc w Polszczę pozwalacie. Jeśliże dla większego na potym kłopotu, Prze Bóg, azaż i teraz mało z nimi potu? Wypędzić tego dyabła, wieprza hiszpańskiego,         265 Niechaj więcej nie trapi królestwa polskiego! Jak byli uczynili przedtym Francuzowie, Albo jak uczynili świeżo Wenetowie. Dlaczego, wiem; pewnie że nie dla nabożeństwa, Ale dla doznanego jawnego zdradziestwa.  270 Acz się zaś do Francyej znowu wszrubowali, Weneci samego się papieża nie bali, Który kazał im znowu Jezuity wsadzić; Ale go słuchać nie chcą, wolą się z nim wadzić. Nuż wy też, cni Polacy, ze snu się ocućcie,  275 A tę truciznę z siebie co rychlej wyrzućcie! Coście już raz poczęli, w tym nie ustawajcie, A napierwiej imienia Bożego wzywajcie, By rzeczy sprawiedliwej dopomógł wam bronić, Byście przygód się mogli szkodliwych uchronić.       280 Choćby też raz i drugi szczęście was minęło, Nie mówcie, by do końca prawie upłynęło. Wspomnicieź sobie, jako Bóg Izraelity Doświadczał, lecz odnieśli tryumf znamienity; Tak i wy, jeśli w tym trwać statecznie będziecie,   285 Przedsięwzięcia wesoły koniec odniesiecie.