DYALOG 155 A orzeł wzajem latał nad tobą Z wielką u obcych krajów ozdobą! Gospodarz. Ale nieszczęsna, jeśli tak przydzie        225 Z królem mieć senat zawżdy w ohydzie, A jeśli jadem wyźenie pana, Śmierć taka niesie ojczyźnie rana! Gość. Oby kto powstał z wnuków Lechowych. Bogaty w rozum i słów gotowych,    230 Coby ten wnętrzny leczył wrzód śmiele W tak bujnem tego narodu ciele! Gospodarz. Niemasz dziś Zbyszków1, milczą kapłani; Nie dziw, bo szczery język tu tani I różne od nich rady przeklęte,     235 A przedtem usta były ich święte! Gdzie on Tarnowski, wielkiej mąż sprawy, Po nim Zamojski tejże buławy? Śmierć z nimi wszystko zawarła w grobie, Godne łez mokrych te głowy obie.   240 Gość. Zarzućmy rowy, dość łąki piły2 I wóz słoneczny konie spuściły, A mnie mrok w lesie zastanie ciemny, Niż mię przywita próg mój przyjemny. Gospodarz. Odmierzę wstęp twój, gdy mię z czem nowszem          245 Nawidzi echo, aza i zdrowszem; Tak opłakanej naszej Korony, Złoty krąg wschodzi po nocy wronej! 1        Zbigniew Oleśnicki, kardynał biskup krak. 2        T. j. już wieczór. Naśladowanie Werg. Ekl. III, 111.