PRZEMOWA DO PANÓW SENATORÓW Do biskupa krakowskiego, Tylickiego. Jedeneś ty nalezion, tobie przyznać muszę, Ze cię cnota sprawuje i szanujesz duszę, To jest, pius in Deum, pius in penates, Że mogę być o tobie nie fałszywy vates. Ślachcicem pewnie jesteś, ojczyznę miłując, Biskupów świętobliwych wyroków pilnując. Do biskupa kujawskiego, Baranowskiego. Baranie, znać, źeś nie skop, bo trykasz rogami, Depcąc prawa, wolności sprosnemi nogami. A znać, źeś na nich obrosł owieczek swych wełną, Skubiąc ją i na sławie prawie garścią pełną. Zowiesz ślachtę muchami; aza Pan Bóg zdarzy, Ze urosły bąk jaki przez skórę cię sparzy. Soból barana okrył, sowa zjastrzębiała, Bo tego przedtym nigdy w domu swym nie miała. Wiedz, baranie, że człowiek exemptus stercore, Chwaląc Boga, na świecie ma się cum candore. Do biskupa przemyskiego, Pstrokońskiego i Szyszkowskiego, biskupa płockiego. Więc i ty, głupia szkapo varii coloris, Nuż szyszka, niepotrzebny on frućtus arboris, Licencyą zowiecie wolności i prawa? Nie ślachecka i głupiego owa rozprawa, Widzę, źe was na jedno kopyto zrobiono: Bez wstydu, bez rozumu, znać, że się kwapiono. Do Jezuity Skargi. A ty zyzania1, starcze, Jezuito Skarga! U ciebie była zawsze niewstydliwa warga. Znać i po tym rzemieśle coś teraz odprawił; Piękneś wszystkiem przed oczy sprawy swe wystawił: 1 Zizania (z greek, przez łacinę) — kąkól.