205 kę zabójczą. Gdyby ktoś utrzymywał, że metafizyka nie może nigdy wyzbyć się swoich uroszczeń naukowych, w takim razie odpowiem mu, że uroszczenia te jej ostatecznie zawsze będą odpierane przez naukę. Dlaczegoby jednak metafizyka zawsze musiała stawiać swoją kandydaturę naukową, nie widzę. Wszak przedmiot metafizyki — byt transcendentny, i przedmiot nauki — doświadczenie są zupełnie różne. Żadna nauka dowieść nie może, że jakikolwiek byt transcendentny nie istnieje, jak nie może dowieść, że nie istnieje Zeus. Conajwyżej, może nauka wykazać, jak powstają w umyśle ludzkim pojęcia tego rodzaju. Przypuśćmy jednak, że ktoś znajduje upodobanie w konstrukcjach pojęciowych, snutych poza obrębem nauki, jak lubujemy się w baśniach czarodziejskich. A niewątpliwie gienjalne systemy metafizyczne mogą zadowalać nasze wymagania racjonalistyczne, jeżeli są konsekwentne, nasze wymagania estetyczne i etyczne, jeżeli są piękne i odpowiadają naszym wymaganiom moralnym. Możemy rozkoszować się niemi, jak dziełami sztuki, nie myśląc wcale o ich przydatności poznawczej. Sądzę, że człowiek zawsze będzie tworzył metafizykę i zawsze Platona i Spinozę będzie stawiał obok Homera i Szekspira, jako gienjalnych twórców o wielkim znaczeniu dziejowo-kulturalnym. Filozofja dziś już jest w najcenniejszych objawach swoich teoretycznym sumieniem nauki, a z czasem będzie nim w coraz wyższym stopniu. Ta jej rola nie zawiedzie, póki nauka trwać i rozwijać się będzie.