MYŚLI O LITERATURZE POLSKIEJ. Żyjemy w czasach, w których to wszystko, co się społeczności ludzkiej tyczy, pośrednio czy bezpośrednio, jest ściśle ważone na szali rozumu. Ani znalazłaby się rzecz tak drobna na pozór, któraby nie była, albo nie mogła być wzięta pod rozwagę. Ile potrzeb, ile upodobań w każdym względzie, tyle prawie jest nauk; a te nauki i umiejętnosci, po większej części, mają teraz swoją filozofię; kunszta i rzemiosła swoje teorye; same nawet działania i poruszenia umysłu, któremu tyle wynalazków i odkryć winni jesteśmy, stały się u oświeceńszych narodów przedmiotem uczonych poszukiwań. Zdaje się więc, że ogólny kierunek oświaty w tym wieku rozumowań, systematów i teoryi, nietylko ukazuje potrzebę, abyśmy i my także, gruntowniej niż dotąd zastanawiać się zaczęli nad naszą literaturą, ale nawet jest podnietą do obwieszczenia śmielszych życzeń w tym względzie. Rzućmy tylko okiem na obecny stan naszej kultury naukowej. Jej wzrostowi i rozgałęzieniu sprzyja teraźniejsze umysłów usposobienie. Rzec można, nie pochlebiając bynajmniej współczesnym, że za czasów najświetniejszych dawnej literatury naszej zaledwo mieliśmy tyle pism, co teraz, i tyle znamienitych talentów, Mochnacki. Pisma. 8