stości obalić nowe prawo, 10-godzinny dzień roboczy istniał tylko na papierze, lecz przestał istnieć w życiu. Lecz takie bezprawia i bezczelne oszustwa nie mogły trwać długo. Ruch robotniczy przybrał niezwykle groźną postać; zgromadzenia i demonstracje robotnicze nie ustawały. ,.Czyżby mniemane prawo 10-godzinne — wołali robotnicy — miało być nikczemną farsą, oszustwem parlamentamem, miałożby nigdy nie istnieć?" Tak ciągnęło się dwa lata. Wreszcie zaburzenia robotnicze przybrały tak straszne dla rządu i fabrykantów rozmiary, że państwo zmuszone zostało roku 1850 do wydania prawa, które raz na zawsze wzbraniało owego ,,nowego systemu zmian", określało dokładnie początek, koniec i przerwy dnia roboczego. Przytem pod naciskiem fabrykantów rząd zrobił i dla nich ustępstwo, ustanawiając dla młodzieży i kobiet dzień roboczy 10 i pół godzin, zamiast poprzednio ustanowionych 10 godzin. Po 1850 r. fabrykanci musieli już ulec. Silny ruch robotniczy i ciągle wzrastająca jego organizacja — przejmowały ich strachem. Robotnicy domagali się w dalszym ciągu, żeby prawa wydane obowiązywały we wszystkich zakładach przemysłowych, co wówczas dokonanem jeszcze nie było, gdyż fabryki dywanów, czapek, zapałek, farbiamie i pralnie nie otrzymały były prawa fabrycznego z 1850 roku. W latach 1860, 61 i 63 skutkiem agitacji robotniczej rząd zmuszony był rozciągnąć wydane prawo fabryczne na wszystkie zakłady przemysłowe. O zdobytych prawach fabrycznych tak się odzywali inspektorowie: „Dzień roboczy 10-godzinny ocalił robotnika od zupełnego zwyrodnienia i zaopiekował się tem wszystkiem, co dotyczy jego stanu fizycznego". „Robotnik wie dzisiaj, kiedy kończy się czas przezeń sprzedany i kiedy zaczyna się czas, należący do niego samego. Taka znajomość pozwala mu naprzód rozporządzać swym własnym czasem według swych widoków i zamiarów". „Czyniąc robotników panami własnego czasu, prawodawstwo fabryczne nadało im moralną energję, która kiedyś poprowadzi ich do zdobycia władzy politycznej". E. Abramowski, Pisma — 5 65