go nie mogą; zgodnie z tern np. socjal-demokracja niemiecka, w imieniu moralnych interesów ludu pracującego, zgnębionego militaryzmem, protestuje przeciw zaborowi Alzacji i Lotaryngji, i potępia święto sedańskie, jako święto nienawiści narodowej i siły brutalnej państwa; podobnież zachowuje się wobec uchwalanych przez liberałów praw wyjątkowych dla Jezuitów i policyjnego kulturkampfu z katolicyzmem i polskością, zwalczając te ideały postępowe dla zachowania realnej wolności człowieka, dla osłabienia policyjnych atrybutów państwa. Taż sama różnica odnajduje się w innych kwestjach praktycznych. Tak np. bezwyznaniowi i katoliccy dogmatycy — w imię interesu zasad moralnych i czystości ulicy, żądają policyjnego uregulowania prostytucji, za pomocą przymusowego zaregestrowania kobiet w ,,domach tolerancji"; — socjaliści zaś (patrz mowę Bebla i Stadthagena w parlamencie niemieckim, w grudniu 1892 roku), w imieniu godności ludzkiej upadłych kobiet, bronią je przed nałożeniem ohydnego stempla policyjnego, i dla „czystości ulicy" nie pozwalają skazywać tysiące istot ludzkich na więzienie uprawnionej rozpusty.*) Albo też, gdy chodzi o „sprawiedliwość", dogmatycy poszukują jej w kodeksie prawnym lub wyrozumowanych pojęciach etycznych, socjaliści — w interesach człowieka cierpiącego. Surowo osądzający zabójców moraliści, którzy z zimną krwią oddają gilotynie głowy przestępców, patrzą jednak z zupełną pobłażliwością na powolne zabijanie po fabrykach dzieci i kobiet — nadmiarem pracy i zatrutem powietrzem, na wybuchy w kopalniach węgla, od których giną setki robotników, dlatego tylko że litera prawa nie potępia tych zbrodni. Typowy między innymi przykład można znaleźć w polemice, którą uczeni bur-żuazyjni prowadzą przeciw idei unarodowienia ziemi. W kwestji tej, socjaliści nie zastanawiają się nad stroną prawną aktu wywłaszczenia, nad tern, czy akt taki bez indemnizacji da się pogodzić z duchem prawa cywilnego, czy nie; obchodzi ich tylko — czy ludzkość na tern zyska czy straci, nic więcej. ,,Ucze *) Czytając te debaty parlamentarne, mimowoli przychodzi na myśl ewangeliczna scena, gdy faryzeusze i rabini żydowscy, ludzie „dogmatu", przyprowadzają do Chrystusa kobietę skazaną na ukamieniowanie za cudzołóstwo. 135