o usposobieniu kontemplacyjnem, ale nie biernem — palił się w nim twórczy ogień, wielki entuzjazm dla piękna, bohaterstwa,.. Jako 9 letni chłopiec rozmawiał ze starszemi o wielu sprawach, zwłaszcza książkowych, ze znajomością rzeczy i dojrzałością zdumiewającą otoczenie. Przedwcześnie też rozwija się Edward duchowo i nabiera powagi, zgoła nie dziecinnej. Nie jest jednak zarozumiały. Cechuje go nawet pewna nieśmiałość towarzyska, wynikająca z trudności wymowy i tylko w późniejszym "okresie szkolnym występuje okresowo pewność siebie. Pochodzenie ze sfery ludzi o wysokiej kulturze umysłowej i uczuciowej sprawiło, jak pisał o nim K. Pietkiewicz, kolega i przyjaciel lat późniejszych, że wszystkie jego myśli, uczucia i pobudki były piękne, estetyczne, nie miały w sobie nic trywialnego. Odziedziczył jednak i rzecz fatalną dla siebie: nadwrażliwość uczuciową, sprawiającą, że klęsk życiowych łatwo znoszonych przez innych ludzi, on przenieść i przetrwać prawie nie był w stanie. Razem z Abramowskiemi w Stefaninie wychowywała się ich siostra cioteczna Helena Miączyńska (później d'Oettingen)—malarka, zamieszkująca w Paryżu, Dzieci miały wielką swobodę i możność przepędzania czasu na zabawie jak chciały. Korzystały z tej swobody w całej pełni: ulubionemi były różne zabawy fantastyczne, których reminiscencje odnajdujemy później w „Poemacie Śmierci", Jedynemi towarzyszkami zabaw i prac Edwarda były siostry — rodzona i cioteczna. To wytworzyło w nim tę miękkość obejścia, delikatność, subtelność w obcowaniu z ludźmi, tę mistyczną jakąś cześć, jaką łączył z imieniem „siostra" i jaką przelewał na późniejsze swoje stosunki i znajomości. Obok wspólnych zabaw Edward chętnie i dużo jeździł konno. W Stefaninie gościło liczne grono osób z których każda miała coś odrębnego w sobie: Alojzy Abramowski — stryj Edwarda, lekarz, powstaniec; wuj Ludwik Beynarowicz, który również uczestniczył w powstaniu, szerzył gorliwie „złotą hramotę" (manifest nadawczy Rrządu Narodowego) i sam spalił publicznie księgi robocizny pańszczyźnianej Stefanina, po powrocie z katorgi, z silnie poderwanem zdrowiem, zmarł wkrótce na gruźlicę, pomimo opieki i pielęgnowania przez matkę Edwarda; ciotka Róża Kruszyńska i brat jej Dobrowolski Marceli — „wiary towiańskiej" i wiele innych. Do osób, które wplatały się w życie lat dziecinnych, wymienić należy przyjaciółkę całego domu, Józefę Towiańską, po której zachowało się dozgonne promienne wspomnienie u Edwarda, Była ona siostrą Mikołaja Towiańskiego, współtowarzysza katorgi syberyjskiej Ludwika Beynarowicza. Zjawienie się jej w Stefaninie wywoływało zawsze żywą radość wśród dzieci, żywiących do niej głębokie przywiązanie. Dzień ten radosny nazywał się w języku dziecinnym: dniem Dowewy, Na mocy fonetyki mowy dziecinnej imię Józefy uległo tu przekształceniu. Dla Edwarda „dzień Dowewy" dzień szczęścia dzie X