— 57 — teryalistycznego i zgoła nie naukowego, mogą-cego wybujać i władać umysłami tylko w dobie głębokiego upadku myślenia filozoficznego. Nie dostrzeżono braku zresztą i dla tego, że chcący, czy nie umyślnie, Marx zatarł to pominięcie duszy w mistrzowskim pomyśle „przeciętnej pracy ludzkiej". Do niej spłynęły, niby wszystkie rzeki do jednego morza, wszelkie „siły" indywidualne zarówno fizyczne, jak psychiczne. Takie zmieszanie wszystkiego w jedno „przeciętne" pozwoliło w konsekwencyi na operowanie mieszaniną, jak gdyby była „wielką wiadomą", w gruncie zaś rzeczy, pozwoliło tylko na operowanie fikcyą. „Przeciętnej pracy ludzkiej" bliżej już nie rozbierano, nie kontrolowano, więc tez nie dostrzeżono, ze właściwie była od początku i została wręcz tem, co się nazywa w matematyce „niewiadomą". Tak — stała się dusza ludzka istnem piatem kołem w rydwanie Ekonomii, zgoła nie sięgającem ziemi, ani jej spraw. Nad ekonomistami zaś, którzy chcieli uwzględniać duszę, ale, mówiąc prawdę, nie wiedzieli jak się wziąć do tego*), nauka dominująca, przesiąkła przesądem materyalistycznym, albo przeszła do porządku dziennego, albo ich lekceważy, jak się lekceważy nieumiejetne dowodzenia. Jakże więc można było ów czynnik nieuchwytny, ważny, ale zdyskredytowany, wprowadzać na arenę naukową, dopóki nie wykazało się, ie u rydwanu ekonomii brak istotnie czwartego koła i ze tem kołem nie może juz być nic innego nad duszę ludzką? *) Tu zaliczamy, między innymi „optymistów" w ekonomii, których intuicye były przeważnie trafne, tylko rozumowania bezpodstawne, skutkiem czego wnioski pływały w powietrzu.