— 52 — proces psychiczny był jakąś rzeczywistą pracą w znaczeniu ekonomicznem, materyalnem, jakoby był jakąś siłą. Wprawdzie przy myśleniu wre w organizmie ludzkim proces fizoyologiczny i zachodzi zużywanie systemu nerwowego i możnaby z tego powodu myślenie nazwać pracą, gdy wyjdziemy z fizyologicznego punktu widzenia, ale taka „praca" toczy się przecież wyłącznie w głębi organizmu i zewnątrz organizmu nie pokonywa żadnych fizycznych oporów. Nie wydaje ona na zewnątrz żadnych efektów fizycznych, któreby wolno nazwać namacalnemi rezultatami pracy produkcyjnej, przetwarzającej przyrodę w dobro ludzkie. Gdy praca mięśni nawet przy minimum świadomości i celowości ludzkiej wytwarza bogactwo, choćby niewielkie, i wystarcza np. do wyżywienia ciała, (a do­wód tego mamy w istnieniu i trwaniu zwierząt), to praca, którą wykonywają wewnątrz organizmu nerwy i mózg ludzki przy myśleniu, nie wytwarza żadnego bogactwa. Samem myśleniem nie poruszymy nawet słomki. Cóż więc warte myślenie jako praca? Wyobraźmy sobie, ze wszyscy ludzie poza czynnościami, potrzebnemi na zaspokojenie głodu, tylko myślą, a zrozumiemy, że po najdłuższym szeregu pokoleń, nie powstanie z myślenia najmniejsze bogactwo ludzkie, nie powstanie kapitał. To samo dotyczy uczuć i woli. Człowiek z „najsilniejszą" nawet wolą, choćby naprężył mięśnie jak struny, choćby pięści do krwi zacisnął i stał się ucie­leśnieniem wysiłku, nie tylko ie skały wolą swą nie przeniesie, ale nie poruszy z miejsca nawet ziarnka maku. A zatem, dopóki myślę lub uczuwam, do­póki tylko chcę, moja myśl i wola nie są