— 383 — luch bytu, ludem, któryby potrzebował swoją cywilizacyę budować od podstaw. Nie potrzebujemy wstydzić się swej przeszłości. To prawda. Duch nasz chadzał już po wszystkich wyżynach, dostępnych człowiekowi; w mowę naszą oblekały się już najsubtelniejsze abstrakcye, podatna ona do każdej najszczytniejszej pracy; niema dziedziny ducha, do której nie wnieślibyśmy swej dobrej cząstki. Zdolności nasze wcale nie są w zaniku, przeciwnie, wszędzie, gdzie trzeba dużej nawet potęgi i harmonii ducha, energii i lotności, umiemy pracować nie gorzej od innych. Będąc potrosze cyganami świata, mamy juz na punkcie uzdolnień opinię nawet śród obcych ustaloną. Niema zakątka świata, gdzieby nasz duch i wola nie pracowały owocnie bądź dla siebie, bądź dla obcych, choć najczęściej dla obcych. Ale cóz z tego? Sądzimy, żeśmy przystosowani do bytu spółczesnego, boć przecież „jesteśmy jeszcze prawdziwymi Europejczykami" i nic ludz­kiego nie jest nam obce, ale zapominamy, że siedm dziesiątych narodu tkwi w objęciach głębokiej ciemnoty i przedhistorycznej niemal bezsilności gospodarczej; zapominamy, że naród nasz w gorszem położeniu od ludów, zwanych „dzikiemi", bo gdy tamte mają jeszcze co jeść we własnych lasach i szałasach, naszego narodu cały przyrost, i to najzdolniejszy, musi w charakterze surowego materyału rozchodzić się na przepadłe po szerokim świecie, opuszcza zaś ojczyznę bez żalu lub z wyrzutem, jak macochę, na łonie której byłoby mu jeszcze gorzej. Gdy fale emigracyi angielskiej stworzyły już potężne i rozległe ojczyzny poza Anglią (np. Amerykę Północną i Australię), bo szły bądź z jednym, bądź z dwoma kapitałami, my nie umiemy utrzymać w swych rękach nawet odwiecznie własnych, a szczupłych dziedzin. Ziemia się nam pali pod stopami, dach gore, po znędz-