— 373 — wznoszony gmach dzieł materyalnych, jako przekleństwo głupiej roboty. Ponieważ zaś wielu żywi głębokie przekonanie, że cały ten tandetny zbytek i „dyabelski" nadmiar, jest okupywany nędzą, krzywdą i zdziczeniem mas robotniczych, przeto z rozczuleniem wspominają dawne dobre czasy, w których nie było 10-piętrowych domów, niespokojnych telefonów, szalonego zgiełku i ścisku po miastach, zalewu drukowaną bibułą, oślepiających słońc elektrycznych nad byle kramem, tysiącznych fałszerstw nawet najprostszych produktów spożywczych i t. d., i t. d. Alboż to wszystko, co z takim trudem i kosztem rozwoju dusz zdobywamy, zwiększyło sumę szczęścia ludzkiego, czy uczyniło ludzi lepszymi? Orgia, która wszystkich wyczerpuje, musi się źle skończyć — przedewszystkiem zaś dla tych, którzy ją wywołali. Niewątpliwie dużo w podobnych skargach słuszności, i tak być musi, boć pesymiści — nie są to ludzie, obrani z rozsądku. Istotnie zuiywamy mnóstwo rzeczy nietylko wczoraj, ale nigdy nikomu niepotrzebnych, cierpień nie ubyło, szczęścia nie przybyło, — ale pomimo to narzekania czarno nastrojonych umysłów polegają w znacznej mierze na nieporozumieniu. Więc naprzód nie trzeba wymagać od „postępu" techniki tego, czego on dać nie może i nie obiecywał. Tylko w głowach poetów i optymistów może utrzymywać się myśl o jakiemś trwałem i powszechnem szczęściu na ziemi. Postęp nie usunie, ani nie zmniejszy cierpień, bo to nieodłączne towarzysze zarówno prostego życia, jak skomplikowanego; on tylko rozszerza skalę czuć, a więc rozszerza w obie strony, czyniąc życie psychiczne pełniejszem i głębszem. Zmiana ciągła i coraz większa obfitość odcieni — oto wszystko, co postęp niesie. Jednak co do tęsknoty za dawnemi „lepszemi" czasy, to po­wiedzmy sobie śmiało, że opiera się ona na prostem