— 356 — Właśnie nad takiem wyzuwaniem z naturalnej własności narodów słabo produkcyjnych, ale dużo spożywających—pracuje cały system środków komunikacyjnych i cały system kredytowy narodów bogatych i mocnych. Który naród pierwej stał się silny duchem, ten zbiera iniwo tam wszędzie, gdzie rozpościera się bierność. I więcej jeszcze. Ten nie daje czasu słabszym do wzmocnienia się pod względem twórczości. Ten wciąż ubiega słabszych. Mocny kapitał cudzy, niby smok dwugłowy zapuszcza swe dwie paszcze we wszystkie zakątki świata, i jedną zsypuje wartości, ale drugą czerpie znacznie więcej, nii daje. Ponieważ zaś nie ma do brania dzieł ducha, zresztą tych nie potrzebuje, bo je sam tworzy w nadmiarze i taniej, więc bierze bogactwa naturalne. Od wieków prowadzi się taki proces, ale dawniej z powodu zbyt niewielkich różnic między kapitałem mocnym a słabym, a takie z powodu kosztownych komunikacyi, dokonywał się na małą skalę, więc nie wyrządzał szkód gwałtownych. Dopóki potęga ducha nie była tak wielką, jaką stała się w wieku XIXm u niektórych przedstawicieli rasy białej, póty nie stanowiła wcale niebezpieczeństwa dla rozwoju narodów uboższych duchem. Dojrzewały one wiekami w ciszy do czasu, aż przychodził na nie okres mężnienia duchowego. Jedne narody czy ludy szły w górę i rozwijały swoistą cywilizacyę, inne drzemały jeszcze na nizinach poziomego bytu, szarpane od czasu do czasu przez wyprawy wojenne chciwych łupu sąsiadów, ale szarpane niezbyt szkodliwie. Z czasem przychodził zmierzch siły drapieżnych sąsiadów, wyczerpanych pełnią życia i używaniem, a wtedy budził się na­ród drzemiący, niekrępowany, swobodny, goił swe rany i rósł powoli w siłę twórczą oraz bogactwa.