— 300 — sytości, czysto społeczna, dążność do dobrobytu. Obie są nienasycone, gdyż pierwsza odnawia się ciągle, druga nie znajduje zaspokojenia dla tego, że stale wzrasta. Kres „sytości" społecznej ustawicznie się oddala w miarę zaspokajania, albowiem człowiek, w miarę zaspokajania zjawiających się potrzeb wciąż dostrzega coraz nowe przedmioty, godne pożądania. Na tle zatem zabiegów o elementarną sytość rozpościera się dziedzina druga zabiegów o posiadanie tego, co się widzi u innych, albo przynajmniej o utrzymanie się na poziomie społecznym raz zdobytym. Sprężyną tych zabiegów głód takich rzeczy, które dla indywidualnej struktury duchowej stanowią zrealizowanie ideałów chwili. Dusza bowiem w zetknięciu z realnością świata jest w ustawicznem przetwarzaniu się, skutkiem czego jej ideały również ulegają zmianom. Głód ten, nie daje prawie nikomu spocząć, a będąc sprężyną rozwoju cywilizacyi, stanowi zjawisko zarówno normalne, jak dodatnie. Jeśli wystawimy sobie naród jako nawarstwienie osobników według ich ciężaru gatunkowego, czyli według ich zamożności społecznej, rozmieszczone w środowiskach, właściwych każdej warstwie, to zrozumiemy, że każda dusza dąży do swojej atmosfery materyalnej. Więc dusze rosnące czynią wysiłki, aby się wznieść wyżej, bo czują się już źle w atmosferze, z której wyrastają. I dla tego istnieje ruch stały z dołu do góry. Mówią, że fortuna kołem się toczy, ale ona zna tylko ruch prostolinijny, unoszący z różną szybkością jednych w górę, innych na dno społeczne. W dwóch tych prądach uwidocznia się zmienność fortuny, a istnienie ich można nawet uważać za warunek spójności narodu, gdyby bowiem osobniki jednego rodu miały stale utrzymywać się wciąż na swoich miejscach, to o ileby