— 285 — ko zyskuje,—gdy tamci zostaną wywłaszczeni z dalszych zysków przez nowego inicyatora. Sprawiedliwsze więc wykonywanie prawa własności duchowej—nie naruszałoby interesów ogółu — redukowałoby jedynie zyski t. zw. „kapitalistów", którzy, korzystając ze swej handlowej przewagi na rynku, z wiekszej „cenności" materyi kapitałowej, zwykle zagarniają na swoją korzyść większą część tego, co słusznie przypadaćby powinno inicyatorom. Gdyby wartości duchowe wchodziły w spółkę z wartościami materyalnemi w proporcyi słuszniejszej — niż to się po większej części dzieje, szeroki ogół nicby na tem nie tracił ani zyskiwał, a tylko znaczna część bogactw prywatnych zmieniłaby po pewnym czasie właścicieli, przechodząc tam, gdzie być powinna, i niewątpliwie ku korzyści tego ogółu. Masy narodu, biorące słaby udział w tworzeniu nie odczułyby ujemnie całego procesu, regulacya bowiem dokonałaby się ponad ich głowami *). *) Połowę miejsca dzisiejszej plutokracyi zajęłaby inna, świat bez porównania ciekawszy. Stałby się on ogniskiem szerokich polotów i subtelniejszych gustów. Głębia umysłów, śmiałość i rozmaitość idei, przenikliwszy pogląd na świat — stworzyłyby, poparte bogactwem materyalnem, potęgę odmienną od potęgi dzisiejszej plutoi „arystokracyi". Idee nowe, mając poparcie rzutkiego kapitału, byłyby wcielane w czyn z energią i fantazyą dziś nieznaną. Nauki oderwane od zadań praktycznych znajdowałyby niezawodne poparcie, bo nawet i próżność „mecenasów" byłaby subtelniejsza, a egoizm mniej brutalny. To strona dodatnia obrazu, nie trzeba jednak zapominać o odwrotnej. Gdy wiemy, że wiedzy, geniuszu, talentu nie dziedziczy się—możemy z góry być pewni, że dzieci i wnuki wybitnych twórców — nie sprostają ojcom ani mądrością, ani