— 265 — rachunek niczyich sił przyrody, jako darowany przez przyrodę. Popełniają oni omyłkę o doniosłych skutkach. Ten mylny sposób przedstawiania sobie rzeczywistości nie miałby zresztą poważniejszych następstw, gdyby pierwiastek duchowy odgrywał jednako czynną rolę w każdej pracy ludzkiej, gdyby go była równa ilość w każdym człowieku. Wówczas pominięcie kategoryi ducha, jednako ważnej w każdej pracy, nie fałszowałoby stosunków. Byłoby tem, czem skurczenie powszechnej jednostki miary, czem odkreślenie pewnej, jednakiej, liczby zer przy wszystkich liczbach, czem powszechne zredukowanie wartości monety obiegowej. Redukcya taka nie byłaby redukcyą, gdyi wszystkie stosunki pozostałyby nienaruszone—wartość kapitału duchowego istniałaby, ale nicby nie wyrażała, tyle tylko, że tkwiłaby w każdym towarze, jako składnik jego, wszędzie w jednakiej rozłożony proporcyi. Niktby jej w towarze nie szukał jako wartości, równie jak nie szuka wartości czy stych sił natury. Na stanowisku, jakieśmy tu zarysowali, stanęła wła­śnie szkoła przeciętnej wartości pracy. Tak prostą for­mułę wówczas jednak możnaby tylko uznać za popra­wną, gdyby każdy człowiek pracował z jednakim kapi­tałem duchowym, czyli, gdyby działalność każdego miała, mniej więcej, równą wartość, podobnie jak pra­ca wszystkich koni, wszystkich motorów o jednakiej si­le. Obrońca szkoły mechanistycznej powie, że mechaniści nie przeoczyli niejednakowej wartości twórczej oso­bników, albowiem pomimo uznania czasu za miarę pra­cy, oceniają wyżej godzinę pracy kwalifikowanej od pro­stej, uznają więc pośrednio, że osobniki ludzkie są war­tościami nierównemi. Niema jednak w tem nic dziw­nego, że tę okoliczność uwzględniają. Któż byłby zdol­ny akceptować taką omyłkę, aby czas pracy machiny