— 256 — Oto, czego nie chcą czy nie mogą rozumieć materyaliści *), patrzący na świat oczyma tępego doktrynera, trzymającego się oburącz bezkrytycznie ukutej formułki, sprzecznej z rzeczywistym stosunkiem ludzi do ludzi, którzy wcale nie są jednowartościowi. XXX. O cenie i wartości ludzi. Wiemy juz, ze kapitał materyalny tyle znaczy praktycznie, jakby go nie było, dopóki nie przyłączy się doń duchowy. Pozostanie on póty martwym skarbem, podległym bezpłodnej destrukcyi, póki nie przyłączy się doń odpowiednio wielki i mocny specyalny kapitał duchowy. Wyłania się tedy fakt, ze obie kategorye kapitału, jako prywatne własności, rozmieszczone są między osobników w narodzie bez wzajemnej zależności. Istnieją tu wszelkie możliwe stosunki, które najprościej będzie zebrać w cztery grupy: 1) pewna ilość osobników w narodzie posiada bardzo wielkie kapitały materyalne, choć reprezentuje niezmiernie drobne kapitały duchowe, 2) pewna ilość osobników reprezentuje bardzo wielkie kapitały duchowe, ale nie posiada znowu wcale materyalnego lub bardzo mały, *) Zresztą — i szkoła austryacka tego nie rozumie. BoehmBawerk nie wytłumaczył powstawania zysku. W jego teoryi zysk powstaje z niczego a jednak jest on tak realnem zjawiskiem gospodarczem (nie zaś pojęciem historycznem jak słusznie mówi sam B. Bawerk), że nawet w ustroju socyalistycznym nie może nie istnieć.