— 161 — XXI. Dowód, że cena nie ma nic wspólnego ani z wartością ani z ilością pracy. Aby się o tem przekonać, wyobraźmy sobie na chwilą, ie wszystko, co ludzie produkują, powstaje bez pracy ludzkiej, pojmowanej bądź po Marxowsku, bądź po naszemu. Pozostawmy przytem wszystkie pozostałe stosunki nietkniętemi. Wyobraźmy więc sobie, źe sami ludzie są glebą, z której powstają samorzutnie i naturalnie wszystkie dobra w tej samej ilości oraz doborze, jak dotychczas. Załóżmy dalej, źe ludzkie gusta i potrzeby są po dawnemu niejednakowe i zróżnicowane. Ludzie zatem używają bez pracy. Tworzy za nich przy" roda (dajmy na to ich własna), tylko, źe tworzy w rów nie ograniczonej ilości, jak to ma miejsce z produkcyą świadomą i celową oraz z płodami natury. W takim razie bogactwo zostanie czem było, tylko nie będzie nazywane „pracą zobiektywizowaną" albo „skry stalizowaną", bo pracy niema. Pierwszym skutkiem teoretycznym podobnej sytuacyi będzie okoliczność, źe dobra owe przestaną być wartością w sensie klasyków i szkoły Marxa, albowiem ich „wartością" ma być praca, włożona w wytwory, tu zaś wcale jej niema. Klasycy chcą mierzyć wielkość wartości zamiennej ilością pracy, włożonej w wytwór, tu niema jej czem mierzyć, gdyż wszystko powstaje bez pracy. Jakże ludzie będą się obdzielać płodami własnych indywidualności, płodami bez wartości przedmiotowej, ale poźądanemi? Czy będą sobie darmo oddawali płody, które ich nic nie kosztują? Kapitał 11