— 128 — bytu. Utrzymywałaby się też stale znaczna równość posiadania przy bardzo słabym przyroście ludności i okrucieństwie obyczajów. Znaczniejsze bogactwo byłoby zjawiskiem wprost nieznanem, naprzód dla tego, że dojście do niego by łoby niezmiernie trudne nawet dla bardzo pracowitego i przebiegłego, powtóre, ze możnaby się bogacić tylko zbyt wyraźną krzywdą innych, rychło więc bogaty obudziłby czujność wyzyskiwanych, oraz ich nienawiść, potrzecie, ie w takich warunkach bogaty musiałby się wprost ukrywać starannie ze swem bogactwem, co odebrałoby mu większą część racyi bogacenia się, wreszcie, że posiadanie większego bogactwa nie byłoby cierpiane, jako jawne i cięikie przestępstwo wobec innych. Takie stosunki, z pewnemi wyjątkami, polegającemi na istnieniu władzy jednostki, nie są rzeczą nieznaną. Zycie ludów, pozostających w tak zwanym stanie ,,dzikości" daje ich obraz dość wierny. Ani się one nadto mnożą, ani jednostki bogacą, rola zaś starców jest nie do pozazdroszczenia. Przyczyna tego wszystkiego w słabej wydajności pracy wszystkich, uwarunkowanej powszechną ciemnotą, powszechną drobnością dusz. Sam więc fakt, ie stosunki społeczne w bardziej rozwiniętych społeczeństwach nigdy nie układały się w wy iej wskazany sposób, dowodzi, że załoienie co do natury samej „pracy" musi być nieprawdziwe. Wiemy jui dobrze, w czem ono chybia, lecz aby postępować systematycznie, nie zawadzi podnieść jeszcze raz pytanie: dla czego tak chętnie zamieniamy się własnościami, po co bierzemy od innych, gdy musimy równocześnie dawać? Czy nie prościej byłoby nic nie brać i nic nie dawać? Nie lękajmy się z powodu tak prostego pytania krą-żenia w kółko. Powrót nasz do punktu wyjścia wszel-