ROZDZIAŁ VII. 51 pitał ten nie tylko trwa, ale powiększa się, a zginie dopiero kiedyś z ostatnim człowiekiem. Jest to coś ograniczenie trwałego i ciągłego, jak życie, choć nie zależy bezpośrednio od życia (trwania) osobników lub ich pokoleń, choć nie reprodukuje się drogą fizyologiczną. Coś trwałego, pomimo, ze wciąż się zmienia, rozpada na oddzielne całości (gwary, języki), zlewa, aby znowu podledz podziałowi i transformacyom. Zwierzę zrośnięte jest ze swą ubogą mową, jak ryba z płetwami, człowiek może swój język, jak wiosło odrzucić, aby wziąć inny. Może do języka przystać i może odejść, przyjmując inny język. Zwierzę tego nie potrafi, bo nawet nie ma wyboru, wreszcie tego nie potrzebuje, i dlatego mamy prawo powiedzieć, ze mowa (sygnalizacya) zwierzęca żyje cała w każdem zwierzęciu — język ludzki żyje poza człowiekiem. Zwaimy to dobrze, ze nie język żyje w człowieku, jako jednostce, lecz raczej człowiek w języku. Zbytecznem byłoby dłużej rozprowadzać ten temat. Cel poszukiwania osiągnięty. Wibracya powietrza (mowa) z jednakowych od natury osobników czyni związek, skrępowany głęboko sięgającą i dużo dającą wymianą energii, stwarza całość, podległą swoistemu rozwojowi. Całością tą jest lud jednojęzyczny. Całość ta, dzięki zróżnicowaniu funkcyonalnemu jej elementów (osobników ludzkich), ani przez moment nie zostaje tem samem. Ona jest rozmaitością, złą-czoną w jedność, ona rozwija się, rośnie i wyłania w sobie coraz nowe zjawiska, dzieli się w pewnych warunkach, podobnie jak komórka, na dwie lub więcej coraz bardziej odrębnych, nowych całości, obdarzonych własnemi cechami indywidualnemi i t. d.