591 W początkach listopada wyjechał prymas z Krakowa i udał się do Skierniewic, gdzie zewsząd tłumnie przybywające poselstwa ziem, województw i kapituł przyjmował z powinszowaniami. Tam też obchodził nowy rok i dzień dworski 17 stycznia 1750. W końcu tegoż miesiąca odbył uroczysty wjazd do Łowicza, gdzie obchodził dnia 1 lutego swoje imieniny w otoczeniu rozlicznych gości, a nazajutrz, w dzień oczyszczenia N. Maryi Panny celebrował pontyfikalnie w kolegiacie. Następnie zwiedził wszystkie kościoły Łowicza i dnia 3 tegoż miesiąca powrócił do Skierniewic, gdzie się szczerze zajmował sprawami kościoła i administracyą arcybiskupstwa. „Z początku, pisze Bartoszewicz, na wysokim urzędzie swoim Komorowski nie podnosił się wcale dumą. Owszem, zdawało się, że spokorniał. Drzwi pałacu jego stały zawsze otworem dla ubogich i bogatych, dla panów i dla kmiotków. Rozmowę z księciem każdy mógł swobodnie prowadzić. W komnatach jego znać przecie było naczelnika Kościoła i pierwszego senatora Rzeczypospolitej. Wszystko tam uderzało majestatem. Wspaniały i urodziwy jak za młodu, książe prymas już się zaczął popisywać włosem srebrnym co twarzy jego nadawało dziwny urok świętej powagi. Miał dopiero lat pięćdziesiąt, kiedy zasiadł na tronie prymacyalnym. Był to wiek siły męzkiej. Kochali go urzędnicy dworu skierniewickiego i roznosili wszędzie stawę jego łagodności i dobrego serca. Nie tylko charakter miał łagodny i miły książe, ale nawet i sam głos jego był wdzięczny i donośny, i ton mowy prawie uroczysty i kościelny. Kochał się Adam Komorowski w okazałym dworze i nie szczędził wcale na wojsko, straż i służbę wielkich pieniędzy. Już podczas poświęcenia w Krakowie występowali jego strojni drabanci. Gościnny, częstował przyjaciół swoich wytrawnem i drogiem winem węgierskiem i podejmował ich z wystawno-ścią książęcą."1) Społczesny Kitowicz pisze o Komorowskim, że to „był pan wspaniały, urodziwy, dwór chował okazały, wino pijał stare węgierskie i gościom go nie żałował; głos miał ogromny, przytem wdzięczny; ton kościelny i obrządki kościelne znał doskonale, jedną miał wadę szpecącą, że dla szkorbutu z rady doktorów musiał żuć często tytoń, wprawił się w nałóg przewracania ustawicznie językiem, jakby dużą, jaką sztukę w gębie mastykował, co czynił nawet przy ołtarzu lub siedząc na biskupim trenie"2). W drugiej połowie kwietnia r. 1750 wybrał się do Warszawy na powitanie obojga królestwa, którzy z Saksonii przyjeżdżali. Z tego powodu nie mógł zjechać do Gniezna, aby odbyć uroczysty wjazd do tej stolicy swej metropolitalnej i w liście pisanym z Skierniewic dnia 14 tegoż miesiąca tłomaczył się w tej mierze przed kapitułą tamtejszą3), prze 1) Bartoszewicz, Wizerunki str. 8. 9. — 2) Pamiętniki wyd. Tarnowskie roku 1881 t. 1. 23. — 3) Acta decr. Capit. Gnesn. XX, 476 Archiv. Capit. Gnesn.. Listy Prymasa Komorowskiego Nr. 15: „Desiderio desideravi moderni Capituli Metropo-litani geaeralis ad festum D. Adalberti incidentia consilia mea quoque cum primo ad Cathedram meam ingressu celebrare praesentia, ut Sanctissimi Patroni Regni Nostri ac huius almae Metropolitanae Ecclesiae principalis sacra Lipsana in annua solemnitate re-ligioso venerarer cultu, nec non Venerabiles Fraternitates Vestras congregatos in unnm omnes et singulos paterno cordicitus stringerem salutaremque amplexu. His intimis votis meis obstaclum ponit publica exigentia Varsaviae, tum aduentua S. R. M. desideratissimi