584 zamku krakowskim. Król zatwierdził tę zamianę dnia 17 grudnia tegoż roku. Gdy po śmierci prymasa Teodora Potockiego otworzyła się promocya dla biskupów z pośledniejszych na przedniejsze stolice, a dla prałatów wyniesienie na pierwsze, Komorowskiemu dostała się nominacya na biskupstwo inflanckie po Wacławie Sierakowskim, posuniętym na biskupstwo kamienieckie. „Czas jakiś, pisze Bartoszewicz, Komorowski myślał o swojem biskupstwie inflanckiem i czekał tylko bulli rzymskiej, żeby udać się jako pasterz pomiędzy wioski łotewskie na północ Litwy. Proces swój już oddawna, przeprowadził w nuncyaturze. Ale były przyczyny, dla których w Rzymie zwlekali sprawy, potem umarł papież i nowe wskutek tego nastąpiło opóźnienie. Tymczasem Komorowski nazywał się nomi-natem-biskupem inflanckim, i kalendarze wychodzące po różnych miastach drukowały go w spisie senatorów duchownych Rzeczypospolitej. Komorowski namyślił się przez ten czas. Może ufając w łaskę królewską spodziewał się wkrótce bogatszego jakiego biskupstwa. Dyecezya leżała na krańcach Rzeczypospolitej o całą szerokość Polski i Litwy od Krakowa, do którego się tyle przywiązał. Zaprzestał więc starania się w Rzymie o bullę i króla prosił, żeby uwolnił go od takiego biskupiego urzędu. Stało się zadosyć życzeniom proboszcza krakowskiego, a miejsce jego w Inflantach zajął ksiądz Józef Puzyna"1). W tym właśnie czasie Komorowski wszedł w ścisłe stosunki z klasztorem kanoników regularnych grobu Chrystusowego w Miechowie, zostawszy ustanowiony administratorem dóbr tego bogatego zgromadzeniu. Ze strony zakonu przydany mu był za pomocnika ks. Stanisław Stępkowski, kustosz jeneralny miechowski. Wskutek tego Komorowski często zjeżdżał z Krakowa do Miechowa, zkąd objeżdżał dobra klasztorne, a w święta uroczyste celebrował w kościele miechowskim. „Całe odtąd życie, pisze Bartoszewicz, oddychał dla zgromadzenia tamtejszego szczególniejszą serdecznością. Był wtenczas w zakonie Miechowskim znakomity w swoich czasach nauką i cnotą ksiądz Jakób Radliński, zapalony poeta, literat i asceta. Radliński nie mógł się dość nadziwić przymiotom Komorowskiego. W jego oczach proboszcz krakowski był czemś nadzwyczajnem i wielkiem. Wszystko się Radlińskiemu podobało w Komorowskim. Kiedy proboszczem miechowskim został Mikołaj Dembowski, biskup kamieniecki, krzyżacy i Radliński wielce żałowali Komorowskiego. Bożogrobcy zaraz poznali różnicę tego, co jest, od tego, co jeszcze niedawno było. Komorowski nie skąpy i rządny, dochodów umiał przysporzyć klasztorowi, a nie ujmował ich dla siebie, owszem swój grosz jeszcze obracał na ozdobę świętych przybytków. Dembowski myślał więcej o zbieraniu bogactw. Później, kiedy Radliński został podjenerałem zakonu, a było to bardzo niedługo po zrobionej znajomości z Komorowskim, musiał się z Dembowskim procesować o fundusze, kościół miechowski ze starości upadał, ksiądz proboszcz nie chciał go naprawiać. Z Komorowskim nie miałby tego zajścia" 2). 1) Bartoszewicz 1. c. str. 3. — 2) Tamże str. 4.